Przed pierwszą po feriach zimowych lekcją katechezy, w klasie było bardzo spokojnie. Tylko Sebastian i Arek rozmawiali półgłosem w swojej ławce, a Wiola, wyraźnie zdenerwowana, słuchała czegoś, co szeptała jej do ucha Asia.
Obiecałam Hani - rzekła wreszcie. - Nie będę na nich skarżyć.
Oczywiście! - skrzywiła się Asia. - Hania chce chronić Areczka! Wzorowy ministrant, dobry uczeń - nie wolno mu psuć opinii. Sama stchórzyła, nie przyszła na lekcję, a ty musisz świecić oczami za was obydwie. A prawdę mówiąc, to wszyscy czworo zachowaliście się skandalicznie!
Może sami się przyznają? - rzekła bez przekonania Wiola.
Akurat! Już to widzę! - Asia zaśmiała się cichutko. - Chcesz się założyć?
Nie chcę. Mój Boże! Spraw, żeby ta lekcja minęła jak najprędzej!
A chodziło o to, co zdarzyło się w minioną niedzielę podczas południowej Mszy świętej. Ksiądz Paweł wygłaszał kazanie. Wiola i Hania - siedzące w drugiej ławce - zachowywały się tak, jakby zapomniały, gdzie się znajdują. Wymieniały szeptem jakieś uwagi, parskały stłumionym śmiechem, potem znowu zaczynały szeptać i chichotać.
Asia siedziała w czwartej ławce z brzegu. Zbyt daleko, aby w jakiś sposób przywołać koleżanki do porządku. Obserwowała je ze zgorszeniem. - Z czego one się tak śmieją? - myślała. - Jak mogą? W kościele!
Spojrzała przed siebie. Ministranci siedzieli jak zwykle na krzesłach z boku, pod ścianą, profilem do wiernych. Wśród nich Arek i Sebastian, który właśnie... trudno było zachować powagę!
W tej chwili ksiądz Paweł przerwał kazanie. Patrząc wyraźnie na Wiolę i Hanię, powiedział stanowczo: - Dziewczynki, uspokójcie się, proszę!
Zapadła cisza, Arek szepnął coś do Sebastiana, który szybko schował rękę do kieszeni. Ksiądz Paweł odczekał krótką chwilę i podjął przerwany wątek kazania.
* * *
W klasie było cicho. Wiola kończyła swoją krótką przemowę.
- Jeszcze raz przepraszam w imieniu Hani i moim własnym za nasze zachowanie podczas Mszy świętej. Jest nam wstyd i bardzo tego żałujemy. To się nigdy nie powtórzy...
Głos jej drżał coraz bardziej. Wreszcie rozpłakała się i umilkła.
Ksiądz katecheta też nie przemawiał długo.
- Moi kochani! Proszę was serdecznie i gorąco - zapamiętajcie na zawsze:
kościół to jest niezwykłe, święte miejsce. To Dom Boży, gdzie mieszka Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, godny najwyższej czci. W kościele obowiązuje postawa powagi, pokory, skupienia, szacunku. Nie zapominajcie o tym nigdy! A teraz pomódlmy się o to, abyśmy zawsze umieli zachowywać się godnie w domu Bożym.
- Proszę księdza! - zawołał Sebastian i obaj z Arkiem wstali. - Musimy coś
wyznać. To my rozśmieszaliśmy Wiolę i Hanię. Jesteśmy bardziej winni niż one.
Jako ministranci mamy obowiązek dawać dobry przykład, a tymczasem nasze zachowanie stało się powodem do zgorszenia, było... niegodne! Przepraszamy za to z całego serca!
W klasie zaszumiało. Posmutniały ksiądz katecheta poprosił o ciszę.
* * *
A jednak się przyznali! - powiedziała Wiola do Asi, kiedy wyszły ze szkoły. To wymagało wielkiej odwagi. Wiesz dlaczego? Bo oni będą surowo ukarani.
Biedny ksiądz katecheta - rzekła Asia. - Jest opiekunem ministrantów. Dla niego to ogromna przykrość. Co też was wszystkich podkusiło?!
Moja babcia uważa, że w kościele też jesteśmy narażeni na pokusy - odrzekła Wiola. - I tak rzeczywiście jest, niestety!
Zofia Śliwowa
Źródło 13 (2008) s. 20