Ku federacji regionów
Przypowiastka
Attycki rozbójnik, Prokrust, rozciągał na żelaznym łożu cudzoziemców, którzy prosili go o gościnę. Obcinał im nogi, jeśli wystawały poza łóżko, albo wyciągał je przy pomocy sznurów, jeśli były krótsze od łóżka.
Kiedy Tezeusz poddał go takiej samej torturze, Prokust zmarł.
Oto dzieje Państw Narodowych i prawie zawsze przymusowej gościnności, jakiej użyczają wchodzącym w ich skład plemionom, narodom i wolnym miastom.
Przybywaj, Tezeuszu wyzwolicielu, bohaterze Europy regionów!
39. Czy epoka narodów?
Zurych, 16 września 1946. Winston Churchill z niebywałą swadą i zapałem wzywa do stworzenia czegoś, co „będzie może nazywać się Stanami Zjednoczonymi Europy", i woła: „Muszę was ostrzec, Czas nagli. Jeżeli mamy stworzyć Stany Zjednoczone Europy, jakkolwiek by się miały nazywać, trzeba to dzieło zacząć już dziś... Powstań, Europo!".
Minęły dwadzieścia cztery lata. Europa wciąż nie powstała. Nie posiadając ani uformowanego ciała, ani głowy, czy mogłaby odpowiedzieć na to patetyczne wezwanie najwybitniejszego męża stanu tamtych czasów? Wezwanie nie wystarczało, żeby ją stworzyć... Zamiast powstającej Europy jesteśmy dziś świadkami niepokojących wystąpień, takich jak na przykład wypowiedź Andre Malraux: „Narody stały się najistotniejszym zjawiskiem naszego stulecia. Tak właśnie, ukierunkowana na naród, przebiegała i niewątpliwie przebiega ewolucja".
To prawda, że ten sam Andre Malraux, wypytywany w kilka dni później przez młodych ludzi, powiedział przez radio: „Zjednoczenie Europy jest jedyną naprawdę ważną sprawą w naszej epoce" .
Jasno widać, że pierwsze sprzeciwia się drugiemu w sposób dramatyczny; że to „najistotniejsze zjawisko naszego stulecia", którym jest naród, jest zarazem przeszkodą w realizacji tej „jedynej naprawdę ważnej sprawy". Czy nie dlatego nie stworzono Europy, o którą wołał Winston Churchill, że narody, których znaczenie podnosi były minister w państwie generała de Gaulle'a, przeciwstawiają się temu nieodwołalnie, całą siłą swojego jestestwa narodów „suwerennych"?
Czy kiedy słyszymy stwierdzenie, że wiek XX nie będzie świadkiem triumfu Międzynarodówki, jak twierdzi Marks, ani wiekiem federacji, jak przewidywał Proudhon, ale wiekiem właśnie narodów, to należy to traktować jako życzenie, czy też „stulecie narodów" ma taki sens, jak „rok, w którym miałem zawał"? Czym innym jest konstatować, że rzeczywistością naszej epoki jest nadal naród, a czym innym twierdzić, że nie należy tej sytuacji zmieniać, ale na tej podstawie budować, i że to właśnie jest realizm. Choroby nowotworowe i psychiczne są także ważnymi zjawiskami naszych czasów, nie sądzę jednak, żeby realizm polegał na uroczystym tego ogłaszaniu. Nie byłoby także realizmem zaprzeczanie ich istnieniu, ale trzeba działać tak, aby przestały nas gnębić.
„Gazette Litteraire", Lausanne, 28 października 1967.
Słowa cytowane przez J. J. Servan-Schreibera, „L'Express", 30 października — 5 listopada 1967.
To jasne, że „narody", o których mówi Malraux, są w rzeczy samej tymi Państwami Narodowymi, które stworzył wiek XIX, a nie narodami w pierwotnym sensie tego słowa — ludami, mieszkańcami regionów, plemionami; a więc takimi jak Francja, Hiszpania, Wielka Brytania, a nie takimi jak Bretania, Katalonia, Walia. Są to zatem państwa imperialis-tyczne, a nie wspólnoty, domagające się od Państw Narodowych autonomii, której te im odmówiły