Mama pierwsza zauważyła, że Ulka od pewnego czasu przestała przychodzić w odwiedziny do Kasi. — Jest chora? - zapytała któregoś dnia.
— E, nie - Kasia próbowała się uśmiechnąć, ale był to wyjątkowo krzywy uśmiech.
- Chyba się na mnie pogniewała.
— Pogniewała? Dlaczego? Kasia nie zdążyła jeszcze otworzyć ust, kiedy Jasiek zawołał:
Obie jesteście niezłe! - po czym zwrócił się do mamy: - Przed ostatnią Mszą tak walczyły o jedyne wolne miejsce w pierwszym rzędzie, że ksiądz Marek musiał im zwrócić uwagę!
Naprawdę tak było? - zmartwiła się mama.
Ja... ja wcale nie walczyłam z Ulką! - mówiła Kasia ze łzami w oczach. - Ja... ja dobrze pamiętam, że prawie już siedziałam na i tym miejscu, kiedy Ulka zaczęła mi się pakować na kolana! I... i prawie urwała mi guzik od kurtki! Od tej nowej, ślicznej kurtki, dobrze pamiętam! I pamiętam jeszcze, że...
Mama przytuliła Kasię.
A pamiętasz, o czym była Ewangelia?
O człowieku niewidomym od urodzenia, któremu Pan Jezus przywrócił wzrok - odpowiedziała Kasia.
No właśnie. Ale także o ludziach, którzy chociaż mają dobry wzrok, nie widzą dobrze, bo mają kłótliwe serca.
O, Matyldo! - przestraszyła się Kasia. - To tak jak Ulka i ja? I co my mamy teraz zrobić?
Nie wiesz? - uśmiechnął się Jasiek. - Przekazać sobie znak pokoju!
Ewa Skarżyńska