MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA
Umowa z Trzecia Rzesza
Zawarcie konkordatu między Watykanem a państwem
niemieckim legitymizowało Hitlera w oczach świata.
Pius XI i Pacellli od dawna marzyli
o zawarciu takiego układu.
Wzamian za poparcie ze strony Kościoła w parlamencie weimarskim Hitler obiecał podjęcie rozmów w celu zawarcia konkordatu. Tak też się stało, i to niemal od razu po zwycięstwie narodowych socjalistów w marcowym głosowaniu. Negocjacje były błyskawiczne, wręcz niespotykanie krótkie i zakończyły się podpisaniem umowy 20 lipca 1933 r. Konkordat wszedł w życie 10 września 1933 r., ale nawet podczas negocjacji dochodziło w Niemczech do ekscesów antykatolickich, które poważnie drażniły nastroje w Watykanie. Oczywiście, nie doprowadziły do zaprzestania rozmów.
„Ojciec Święty miał już dość »zniewag na zmianę z pertraktacjami« i jak przyszła oblubienica, poniewierana
przez narzeczonego i głośno domagająca się zagwarantowania nawiązki w kontrakcie ślubnym, zażądał od
Hitlera »zobowiązania się do odszkodowań, gdyż w przeciwnym razie podpisu nie będzie«” (Cornwell).
Konkordat był „niezwykle korzystny dla Kościoła katolickiego” („Historia Kościoła”, t. 5), ale był jednocześnie
sukcesem Hitlera - w znacznym stopniu spowodował okrzepnięcie jego władzy. Współcześni historycy przykościelni pomniejszają na ogół znaczenie konkordatu, sprowadzając go do rzędu zwykłej umowy administracyjnej, jakby konsularnej, która może być również zawarta bez żadnych politycznych kontekstów - wyłącznie jako uregulowanie pewnych kwestii administracyjnych. Zapomina się przy tym, że konkordat jest umową o charakterze dyplomatycznym i ma nie tylko znaczenie administracyjno-prawne, ale i polityczne - jest wyrazem chęci nawiązania przyjaznych stosunków politycznych (o czym mówi przecież preambuła do konkordatu), wyrazem poparcia dla polityki państwowej bądź jej akceptacji. Zawarcie konkordatu miało więc ogromne znaczenie, bo była to pierwsza umowa międzynarodowa zawarta przez rząd nazistowski, a poza tym wyprowadzała go z międzynarodowej izolacji, przyczyniając się do przytłumienia sceptycyzmu i ostrożności innych państw.
„Hitler umocnił swój totalitaryzm na arenie międzynarodowej. Watykan wprowadził Hitlera na arenę międzynarodową, a konkordat otworzył całą serię układów dyplomatycznych, które ostatecznie doprowadziły Hitlera do szaleńczej myśli i przekonania, że w polityce zagranicznej może postępować
tak samo brutalnie, jak w polityce wewnętrznej” (Włodarczyk).
Mówił o tym również m.in. kardynał Faulhaber w kazaniu z 1936 roku: - „Papież Pius XI jako pierwszy
zagraniczny suweren zawarł z nowym rządem Rzeszy doniosły układ, konkordat, a zależało papieżowi na
tym, »żeby umacniać i pogłębiać przyjazne stosunki między Stolicą Apostolską a Rzeszą Niemiecką«. (...) w istocie
Pius XI był najlepszym i na początku nawet jedynym przyjacielem nowej Rzeszy.
Miliony ludzi za granicą przyjęły początkowo postawę wyczekującą, odnosiły się nieufnie do nowej Rzeszy i dopiero zawarcie konkordatu pozwoliło im obdarzyć nowy rząd Niemiec zaufaniem”.
Jeśli idzie o uregulowania umowy, to państwo zagwarantowało ze swej strony dla Kościoła wolność wyznania
i publicznego kultu, uznało wolność wykonywania jurysdykcji w granicach obowiązującego prawa.
Strój księdza katolickiego został zrównany z mundurem wojskowym i jego nadużycie miało być tak samo karane.
Protokół końcowy zastrzegł, że Kościół ma nadal prawo ściągania podatków. Religia miała być przedmiotem
obowiązkowym zarówno w szkołach podstawowych, zawodowych, średnich, jak i wyższych. Zastrzeżono ponadto, że katecheza ma wpajać uczniom również obowiązki patriotyczne, państwowo-obywatelskie i społeczne - wszystko dla III Rzeszy, dla której patriotyzm wiadomo co mógł oznaczać. Warto ponadto wspomnieć o przyznaniu nuncjuszowi statusu dziekana korpusu dyplomatycznego, czyli przedstawiciela i najważniejszego dyplomaty w gronie wszystkich akredytowanych ambasadorów przy państwie niemieckim (w prawie międzynarodowym jest to zwyczaj państw tradycyjnie katolickich; tak jest również obecnie w Polsce).
Z punktu widzenia Hitlera, istotne było zobowiązanie Kościoła do wydania duchowieństwu zakazu należenia
do partii politycznych oraz działania na ich korzyść. Kościół zgodził się, by w Niemczech działały tylko niepolityczne stowarzyszenia i kluby. Poświęcenie partii Centrum było zaskoczeniem dla wielu niemieckich
katolików. „Ta kapitulacja wywołała zdumienie. Bez walki wyrzucono na śmietnik całe stulecie społecznej
działalności niemieckiego katolicyzmu i potulnie zapomniano o wszystkich zasadach, których z taką
namiętnością broniono w czasach Kulturkampf. Na dodatek dokonano tego w czasie, kiedy naziści zaczęli jawnie
okazywać swoją wrogość wobec katolików” (P. Johnson).
Po wojnie katolik Johannes Fleischer następująco ocenił tę umowę:
„Ze względu na swój czas, treść i oficjalną interpretację biskupów, konkordat był przestępstwem i sprzyjał przestępcom, zniesławiał moralnie wszelką stanowczą opozycję, uprawniał reżim faszystowski do tego, aby zaliczać się do »sił państwowych stojących po stronie porządku« (kardynał Pacelli
30 kwietnia 1937) i z góry zobowiązywać lud katolicki, aby zmierzał do grobów masowych dla zapewnienia
dyktatury hitlerowskiej”.
20 lipca 1933 r. - oprócz umowy konkordatowej - podpisano dodatkowo w Watykanie tajny protokół
między III Rzeszą a Stolicą Apostolską.
Jego treść jest zaskakująca: „Na wypadek przekształcenia dotychczasowego systemu obronnego w sensie
wprowadzenia powszechnego obowiązku wojskowego, zaciąg kapłanów oraz innych członków kleru świeckiego i zakonnego do wojska odbywać się będzie za zgodą Stolicy Apostolskiej w sposób regulowany następującymi
zasadami: a) studenci kościelnych zakładów filozoficznych i teologicznych przygotowujący się do kapłaństwa są
wolni od służby wojskowej i ćwiczeń do niej przygotowujących, z wyjątkiem powszechnej mobilizacji; b) w razie powszechnej mobilizacji duchowni zaangażowani w zarządzie diecezją lub w duszpasterstwie są wolni od zaciągu. Za takich są uważani ordynariusze, członkowie ordynariatów, przełożeni seminariów i konwiktów kościelnych, profesorowie seminariów, proboszczowie, kuraci, rektorzy, koadiutorzy oraz duchowni na stałe kierujący kościołem prowadzącym pracę duszpasterską;
c) pozostali duchowni, jeżeli zostaną uznani za zdolnych, będą włączeni do sił zbrojnych państwa w celu prowadzenia duszpasterstwa w oddziałach pod kościelną jurysdykcją biskupa polowego, jeśli nie zostaną
powołani do służby sanitarnej;
d) pozostali klerycy in sacris oraz zakonnicy nie będący jeszcze kapłanami będą przydzieleni do służby sanitarnej.
To samo dotyczy - w miarę możliwości - wymienionych pod
a) kandydatów do kapłaństwa, którzy nie mają jeszcze wyższych święceń”.
Kwestia ta zadaje więc kłam wszystkim, którzy dziś utrzymują, że papiestwo, zawierając konkordat, nie wiedziało,
jak rozwinie się Trzecia Rzesza. Nie tylko wiedziało o tym, ale i godziło się na to. Jest to wprost niebywałe: w roku 1933, kiedy Niemcy mają prawny międzynarodowy zakaz militaryzacji (układ wersalski zakazywał m.in. powszechnej służby wojskowej w Niemczech), Watykan, zawierając układ międzynarodowy, godzi się na nią i już reguluje sprawy z nią związane - zwalnia studentów teologii od służby wojskowej (oczywiście, za wyjątkiem powszechnej mobilizacji), przydziela duchownych do „sił zbrojnych”, które nie mają prawa istnieć i dba o zarząd diecezją na wypadek mobilizacji. Jednak to nie wszystko - przecież nie mówi się wyłącznie o remilitaryzacji, lecz i o „powszechnej mobilizacji”, a ona znaczy jedno: wojnę... A był to rok 1933...
Eduard Winter pisał: „Watykan liczył się z wojną. Z wybuchem wojny miał nadzieję, że jednak osiągnie swój
ostateczny cel: włączenie Kościoła rosyjsko- prawosławnego do rzymskokatolickiego i zarazem przezwyciężenie
komunizmu w Związku Radzieckim”.
4 miesiące po podpisaniu konkordatu Franz von Papen stwierdził: „Elementy strukturalne narodowego
socjalizmu nie tylko nie przeczą katolickiemu podejściu do życia, lecz odpowiadają mu niemalże pod wszelkimi
względami”.
W geście uznania za pomyślne doprowadzenie do końca wzajemnych pertraktacji (ten były polityk katolickiej partii Centrum rokował z ramienia rządu III Rzeszy) został mianowany przez Piusa XI szambelanem papieskim.
Po zawarciu konkordatu nastąpiły dalsze umizgi niemieckich biskupów. Wilhelm Berning, biskup Osnabrück, w słowie pasterskim ogłoszonym w 1934 roku napisał:
„My, katolicy niemieccy, którzy jako wierni synowie naszego świętego Kościoła zabiegamy o utrzymanie i obronę naszych dóbr religijnych i moralnych, jesteśmy również wiernymi synami naszego niemieckiego państwa, którzy pragną z radością i determinacją brać udział w budowaniu i rozwijaniu nowej Rzeszy. Jako katolicy niemieccy jesteśmy do tego uprawnieni i zobowiązani”.
Umacnianie „narodowosocjalistycznej wspólnoty narodowej” to - według niego - „obowiązek nałożony na nas przez Chrystusa”.
W liście biskupów do kanclerza Rzeszy z 20 sierpnia 1935 r. pisano:
„Związki katolicko-narodowe pragną ofiarnie i wiernie służyć narodowi niemieckiemu i ojczyźnie, zgodnie z duchem narodowosocjalistycznym”.
W październiku 1936 r. kard. Faulhaber spotkał się z Hitlerem na trzygodzinnej rozmowie w Obersalzburgu,
podczas której przekonywał monachijskiego dostojnika kościelnego o wspólnym celu nazizmu i katolicyzmu,
jakim jest zgniecenie komunizmu. Po spotkaniu Faulhaber zanotował:
„Dyplomatyczne i towarzyskie formy Führer opanował lepiej od urodzonego władcy (...). Kanclerz bez wątpienia
wierzy w Boga. Chrześcijaństwo uznaje za fundament zachodniej kultury (...). Mniej jasna jest jego koncepcja
Kościoła katolickiego jako instytucji ustanowionej przez Boga”. A przecież był to już rok 1936, kilka miesięcy
przed encykliką „Mit brennender Sorge”, której był autorem. W styczniu 1937 r. ogłosił list pasterski, w którym poparł współpracę Kościoła i Rzeszy przeciwko komunizmowi, poprzestając na proteście przeciwko łamaniu konkordatu.
Po zajęciu Austrii kardynał Bertram, przewodniczący Konferencji Episkopatu, który w 1930 tak dzielnie potępił nazizm, teraz uważał Hitlera za „męża pokoju”, choć ten wyraźnie parł do wojny. Pół roku później, po rozpoczęciu przez wojska niemieckie okupacji Sudetów, 2 listopada 1938 w „Völkischer Beobachter” opublikowano jego telegram do Führera:
„Wielkie dzieło strzeżenia pokoju między narodami skłania niemiecki episkopat, występujący w imieniu
katolików i wszystkich niemieckich diecezji, do wyrażenia z całym szacunkiem gratulacji i podziękowań oraz zarządzenia w niedzielę uroczystego bicia w dzwony”.
MARIUSZ AGNOSIEWICZ
www.racjonalista.pl