DRUGI LIST DO KORYNTIAN
Wprowadzenie do listów św. Pawła.
Wstęp do Drugiego Listu do Koryntian (B.P.)
Wstęp do Drugiego Listu do Koryntian (P.K.)
2 Kor 1. Adres. Pozdrowienie i dziękczynienie. PRÓBA WYJAŚNIENIA NIEPOROZUMIEŃ.. Zaufanie Apostołowi. Zmieniony program podróży misyjno-apostolskiej Pawła.
2 Kor 2. Zachęta do wyrozumiałości. OBRONA URZĘDU APOSTOLSKIEGO.. Godność apostolskiego powołania.
2 Kor 3. Apostoł i jego wspólnota. Posługa Mojżesza a posługa Apostoła Nowego Przymierza.
2 Kor 4. W służbie całej prawdy. Udręki i nadzieje apostolskiego życia.
2 Kor 5. W obliczu rzeczy ostatecznych. Apostolskie działanie.
2 Kor 6. Zaszczytny charakter apostolskich cierpień. Ostrzeżenia i wnioski.
2 Kor 7. Misja Tytusa.
2 Kor 8. O JAŁMUŻNIE DLA UBOGICH Z JEROZOLIMY.. Hojność na rzecz ubogich. Zapowiedź przybycia wysłanników Pawła.
2 Kor 9. Błogosławione skutki zbiórki.
2 Kor 10. OSOBISTA OBRONA APOSTOŁA.. O rzekomej słabości Apostoła. Przeciwko posądzaniu Apostoła o próżne ambicje.
2 Kor 11. Apostoł chlubi się swym życiem pełnym troski o wiernych.
2 Kor 12. ZAPOWIEDŹ WIZYTY W KORYNCIE. Bezinteresowność Apostoła. Zbawienie Koryntian celem apostolskich zabiegów Pawła.
2 Kor 13. Oznaki apostolskiej powagi Pawła. Końcowe polecenia, pozdrowienia i życzenia.
Wprowadzenie do listów św. Pawła
Paweł - Apostoł narodów
Po nawróceniu Paweł całe swe życie poświęcił na gorliwą służbę Chrystusowi, dlatego bez przesady można go nazwać największym misjonarzem Kościoła: dla Chrystusa zdołał przemierzyć prawie połowę terytoriów Cesarstwa Rzymskiego, leżących nad Morzem Śródziemnym, pokonując pieszo przynajmniej 16 000 km. Trzeba przy tym przyznać, że to właśnie dzięki jego niezłomnej postawie apostolskiej i umysłowi otwartemu na kulturę pogańską zawdzięczamy fakt, że chrześcijaństwo swym zasięgiem objęło Azję Mniejszą i Grecję. Po założeniu wspólnoty w danej miejscowości zazwyczaj przez jakiś czas pozostawał w niej, nauczając i umacniając w wierze. Jednakże nawet po jej opuszczeniu nie przestawał troszczyć się o jej życie duchowe i moralne. Kiedy w niektórych wspólnotach pojawiały się większe problemy dogmatyczne, moralne lub dyscyplinarne, wierni zwracali się do niego z prośbą o pomoc, traktując go tym samym jako swego najwyższego przełożonego i jako autorytet. Pozostając z dala, Paweł przesyłał w formie rozbudowanych listów swoje napomnienia i odpowiedzi na pytania. W jego dziele misyjnym listy te odegrały zatem wielką rolę, a zawarte w nich rozstrzygnięcia wielu kwestii do dzisiaj stanowią fundament nauczania Kościoła.
Powstanie zbioru listów Pawła Apostoła
Listy Pawłowe są odpowiedzią na konkretne problemy powstałe w danym Kościele. W większości nie są listami prywatnymi, lecz pismami urzędowymi, przeznaczonymi do publicznego odczytania w danej wspólnocie. Czasem nawet sam apostoł pragnął, by wspólnoty wymieniły między sobą listy i zapoznały się z treścią pouczeń skierowanych do innej wspólnoty (Kol 4,16). Listy Pawłowe są najstarszymi znanymi nam tekstami pierwotnego chrześcijaństwa (pierwsze z nich - Listy do Tesaloniczan - powstały już 20 lat po Zmartwychwstaniu Chrystusa). Wielki autorytet Apostoła Narodów sprawił, że poszczególne wspólnoty starały się sprowadzać jego pisma z innych wspólnot, przepisywały je i przechowywały jako wykład wiary i moralności. Mimo to kilka jego listów zaginęło. W Kol 4,16 Paweł wspomina o Uście do braci w Laodycei, którego nie znamy. W 1 Kor 5,9 powołuje się na jakiś wcześniejszy list do Koryntian, który nie zachował się, a 2 Kor 7,8 sugeruje, że po liście znanym nam jako Pierwszy List do Koryntian napisał jeszcze jeden. Już Drugi List św. Piotra wspomina o zbiorze listów naszego brata Pawła (2P 3,15). Tzw. Kanon Muratoriego (powstał ok. 200 r.) wymienia wszystkie listy Pawła, w liczbie 13, zaliczając je do zbioru Ksiąg Świętych. W kanonie tym nie ma jednak Listu do Hebrajczyków. Późniejsze papirusy i kodeksy mają w większości 14 listów, wśród których figuruje także List do Hebrajczyków. Poszczególne pisma zostały umieszczone w kanonie według ich wielkości: od listu najdłuższego do najkrótszego.
Zagadnienia literackie listów Pawła Apostoła
List ze swej natury jest zawsze skierowany do konkretnego adresata, którym może być np. jednostka, grupa, wspólnota lub mieszkańcy jakiegoś miasta. Różni się tym od rozprawy filozoficznej lub teologicznej, napisanej w formie listu, która choć podaje we wstępie adresata (najczęściej fikcyjnego), to jednak ze swojego założenia jest dziełem literackim przeznaczonym do szerszego grona czytelników (taki charakter może mieć List do Efezjan i List do Hebrajczyków). Ówczesne listy miały ściśle określoną strukturę: 1) nadawca i adresat ze wstępnym pozdrowieniem; 2) treść; 3) zakończenie i pozdrowienie końcowe. Podając nadawcę i adresata, Paweł stosuje formę wschodnią, gdzie pierwsze zdanie jest w 3 osobie, natomiast drugie zdanie w 1 osobie [np. Paweł... do Kościoła Bożego w Koryncie... Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego (1 Kor 1,1-3)]. Zakończenie listu zawierało zazwyczaj pozdrowienie i końcowe życzenia, które u Pawła nie ograniczają się tylko do zdawkowego: „Pozdrawiam!”, lecz przybierają rozbudowaną formę liturgiczną.
Pod względem literackim listy apostoła Pawła są bardzo zróżnicowane. Nie służą tylko przekazowi informacji i nie są tylko odpowiedzią na pytania adresatów. Znajdują się w nich części doktrynalne, parenetyczne (zachęty, napomnienia, przestrogi i rady), wspomnienia, wyznania osobiste, apologie (mowy obrończe), modlitwy, dziękczynienia, hymny, diatryby (ostre krytyki), wizje apokaliptyczne, doksologie (krótkie formuły ku chwale Boga) i inne. Zawarte w nich bogactwo gatunków literackich sprawia, że w całej literaturze greckiej listy te stanowią prawdziwy ewenement. Używany przez Pawła język można umiejscowić między literackim językiem greckim a stosowanym na co dzień językiem koine.
Przy pisaniu listów Paweł korzystał z pomocy sekretarza. W Rz 16,22 dowiadujemy się, że list ten pod dyktando Pawła pisał Tercjusz, Rzymianin z Koryntu. Przy zakończeniu listu sam Paweł dopisuje jedynie kilka słów albo tylko stawia swój podpis, którego zadaniem było uwiarygodnienie pisma (1 Kor 16,21; Ga 6,11; Kol 4,18; 2Tes 3,17). Ponieważ listy były dyktowane, daje się w nich wyczuć szczególny styl mówcy, który czasem poprawia to, co przed chwilą niezbyt dokładnie powiedział (1 Kor 1,16), albo nagle urywa zdanie w połowie i zaczyna zupełnie nową myśl (np. Rz 5,12n; 1 Kor 9,15). Paweł często odwołuje się do ST. Najczęściej nawiązuje do różnych tekstów ST na zasadzie aluzji lub swobodnego korzystania z tekstów biblijnych. Wszędzie posługuje się Septuagintą (grecki przekład ST), lecz bardzo rzadko cytuje całe fragmenty dosłownie. Prawdopodobnie przytacza teksty z pamięci, zmieniając je niekiedy i dostosowując do własnej myśli. Niekiedy też spisuje modlitwy, pieśni i hymny, które utworzyli chrześcijanie na użytek liturgiczny (np. Flp 2,6-11; Kol 1,13-20). Znamiennym tekstem, który Paweł przejmuje z tradycji, jest ustanowienie Eucharystii (1 Kor 11,23-25).
Wstęp do Drugiego Listu do Koryntian (B.P.)
Okoliczności powstania
Pierwszy List do Koryntian niestety nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W korynckiej wspólnocie pojawili się ludzie, którzy chcieli osłabić pozycję Pawła, co dodatkowo podsycało konflikty i spory. Jak wynika z 2 Kor 12,14 i 13,1, apostoł odwiedził Koryntian, aby rozwiązać problemy powstałe w ich wspólnocie, lecz wizyta ta nie wypadła pomyślnie. Paweł odszedł stamtąd, zapowiadając ponowne przyjście. Przygotował je następnym listem (tzw. Listem we łzach), który jednak się nie zachował (aluzje do niego znajdujemy w 2 Kor 2,3.4.9; 7,8.12). List ten zawiózł Tytus, który następnie miał wrócić do Efezu i zdać Pawłowi relację z wykonanej misji. Niestety w tym czasie wybuchły w Efezie rozruchy przeciwko Pawłowi i musiał on opuścić miasto i udać się do Troady, a następnie do Macedonii (Dz 20,1 -13). Tam dopiero spotkał Tytusa wracającego z misji pojednawczej i dowiedział się, że rozwój wypadków w Koryncie zapowiada pójście w dobrym kierunku (2 Kor 7,5-7), wspólnota bowiem przyjęła napomnienia swojego założyciela. Mimo to wiele problemów pozostało jeszcze nierozwiązanych. Dlatego - korzystając z informacji Tytusa -Paweł pisze w Macedonii list, który jest nam znany jako Drugi List do Koryntian. Ma to miejsce w roku 55 lub 56.
Niektórzy uczeni uważają, że Drugi List do Koryntian składa się z dwóch różnych listów. Rozdziały 1 - 9 miałyby stanowić pierwszy Ust, rozdziały 10 - 13 - drugi. Ta druga część ma surowy ton, różniący się od stylu poprzedzających ją rozdziałów. Autor powraca w niej do potrzeby wymierzenia kary winnym, choć na podstawie 2 Kor 2,5-11 i innych fragmentów można wnioskować, że problem ten został już rozwiązany. Egzegeci dochodzą więc do wniosku, że 2 Kor 10 - 13 jest owym zaginionym Listem we łzach i został dołączony do 2 Kor 1 - 9 w ostatniej fazie redakcji. Są też uczeni, którzy dopatrują się w znanym nam Uście trzech lub nawet czterech różnych tekstów, z których chrześcijanie ułożyli później jedno pismo. Na ten temat nie da się jednak powiedzieć nic pewnego.
Treść i teologia
Drugi List do Koryntian jest bardzo osobisty i w przeważającej części został poświęcony problematyce apostolskiej. Ma on przy tym w wielu miejscach charakter polemiczny, gdyż Paweł po raz kolejny musi bronić swojego autorytetu i odpowiadać na zarzuty stawiane mu przez niektórych Koryntian niechętnie do niego nastawionych. Kwestie apostolatu oraz osobiste zwierzenia Pawła całkowicie wyparły w tym liście zagadnienia teologiczne. Zawiera on jednak szereg cennych pouczeń odnoszących się do życia chrześcijańskiego oraz znanych wyrażeń Apostoła, które zachwycają swoim pięknem i głębią (np. 2 Kor 1,19.22.24a; 3,2n.6.17; 4,5-7). List ten można podzielić na następujące części: 1) adres i uwielbienie Boga (2 Kor 1,1 -11); 2) autorytet apostoła Pawła (2 Kor 1,12 - 7,16); 3) jałmużna dla Kościoła w Jerozolimie (2 Kor 8,1 - 9,15); 4) obrona posługi apostoła Pawła (2 Kor 10,1 -13,10); 5) końcowe pozdrowienia (2 Kor 13,11-13).
Wstęp do Drugiego Listu do Koryntian (P.K.)
Pismo skierowane jest do wiernych Kościoła Koryntu (1,1) oraz do wspólnot sąsiadujących z Koryntem (1,1b; Kol 4,16). Powstało podczas drugiego pobytu Pawła w Macedonii (2,12nn; 9,2; Dz 20,1), pod koniec r. 57, w następujących okolicznościach: Po krótkiej, zapowiedzianej pierwszym listem (4,18nn), wizytacji Kościoła korynckiego (1,15nn; por. 12,14; 13,1) Paweł zamierzał (1,15nn) ponownie go odwiedzić. W tym czasie zdarzył się jednak wśród Koryntian nie znany nam bliżej, lecz z pewnością samemu Pawłowi wielką przykrość sprawiający incydent (2,5nn), na skutek którego Apostoł (1,23; 2,3) odwołał powziętą już decyzję i zastąpił planowaną podróż listem. W smutku wielkim więc i we łzach pisze Paweł dziś już nie istniejący list, z którym posyła do Koryntu Tytusa (2,3; 7,8nn). Według pomyślnych wiadomości przywiezionych następnie przez owego posłańca, na którego oczekiwał Paweł z niecierpliwością najpierw w Troadzie, a potem w Macedonii (2,12nn), winny przestępstwa korynckiego został ukarany, szacunek dla autorytetu Apostoła przywrócono i na nowo zapanował we wspólnocie porządek. Aby więc usunąć nawet resztki jakichkolwiek nieporozumień, uradowany tym stanem rzeczy Paweł pisze list, zwany dziś Drugim Listem do Koryntian, wyjaśniając w nim, między innymi, dlaczego zmienił swą decyzję przybycia do Koryntu.
Jest to jedno z pism Pawła najbardziej znanych z trudności introdukcyjnych. Trudności owe, świadomie lub może podświadomie, egzegeci jeszcze do niedawna pomijali milczeniem, koncentrując wszystkie swoje wysiłki na poszukiwaniu treści teologicznych tego listu. Krytycy nowszych czasów dostrzegają w nim wiele aluzji, niedomówień, dubletów utrudniających zrozumienie tak struktury całego listu, jak i niejednej szczegółowej wypowiedzi.
Jeżeli autentyczność 2 Kor jest kwestionowana – i to w nielicznych tylko fragmentach – przez bardzo niewielu uczonych, to ciągle jeszcze jest żywo dyskutowany problem jedności tego listu. Zastrzeżenia starszych badaczy dotyczą trzech fragmentów: 2 Kor 6,14 – 7,1; 8,9 i 10–13. Jednak krytyka tekstu tego nie potwierdza.
Należy przyjąć – i takie jest stanowisko wielu współczesnych egzegetów katolickich – że rozdz. 9 to rzeczywiście odrębne pismo, rodzaj biletu, który został przesłany przez Pawła pozostałym, prócz Koryntu, Kościołom Achai. Kiedy powstawało tzw. Corpus Paulinum, ten krótki tekst znalazł się w 2 Kor, ze względu na podobną problematykę, bezpośrednio po rozdz. 8.
Za przypuszczeniem, że rozdziały 10–13 nie należały pierwotnie do 2 Kor, przemawiają nade wszystko racje psychologiczne. Rozdziały 10–13 wprowadzają tak odmienny nastrój i zostały napisane w tak odmiennym tonie, iż trudno przypuścić, by mogły stanowić ciąg dalszy fragmentu 1–9. W pierwszych dziewięciu rozdziałach Pawłowi zależy na pojednaniu się ze wspólnotą, na usunięciu wszelkich nieporozumień, natomiast w rozdziałach 10–13 Apostoł znów atakuje gwałtownie swoich przeciwników i zarzuca Koryntianom wiele uchybień. Tak więc należy przypuszczać, że tekst 2 Kor 10–13 nie stanowił pierwotnie części składowej 2 Kor.
Wspomnieć też należy o teorii tzw. piątego listu do Koryntian. Zwolennicy tej teorii utrzymują, że Paweł napisał co najmniej pięć listów do Koryntian. List pierwszy – to tzw. epistola praecanonica, drugi – to kanoniczny 1 Kor, trzeci z kolei jest „list we łzach pisany”, czwarty stanowi kanoniczny 2 Kor, piąty zaś byłby list złożony z ostatnich czterech rozdziałów 2 Kor. Powstał przypuszczalnie z powodu nowych incydentów, które zdarzyły się w Koryncie po napisaniu 2 Kor, czyli czwartego kolejnego listu do Koryntian. Teoria ta budzi szereg zastrzeżeń.
Co do „listu we łzach pisanego” najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że został on zredagowany w czasie między Pierwszym a Drugim Listem kanonicznym do Koryntian. Listu tego nie można utożsamiać z żadnym z kanonicznych listów do Koryntian w całości, ani z jakimikolwiek ich fragmentami. Jest to drugi zaginiony list Pawła do Koryntian.
Tak więc nie ulega wątpliwości, że pisząc 2 Kor Paweł wybiera się już po raz trzeci do Koryntu. Jest również rzeczą pewną, że pierwszy raz bawił tam podczas drugiej podróży misyjnej. Niewiele natomiast można z powyższych danych wywnioskować co do czasu i okoliczności, w których doszło do drugiej podróży, zwanej inaczej podróżą pośrednią (visita intermedia). Chociaż to określenie – wizyta pośrednia – jest w pewnym sensie przesądzeniem spraw na rzecz jednej z hipotez rozwiązujących problem daty drugiej podróży Pawła do Koryntu – to jednak ciągle jeszcze daleko egzegetom do jednomyślności pod tym względem.
Uznać należy za najbardziej prawdopodobną teorię, według której rzeczywiście miała miejsce tzw. wizyta pośrednia Pawła w Koryncie. Przypadła ona najprawdopodobniej na lata pomiędzy zredagowaniem pierwszego i drugiego listu do Koryntian, dokładniej, między 1 Kor a „listem we łzach pisanym”, w ramach trzeciej podróży misyjnej Apostoła. Przebywając już jakiś czas w Efezie, został Paweł powiadomiony o pewnym zamieszaniu powstałym w Koryncie wskutek ożywionej działalności nowo przybyłych tam pseudoapostołów. Sytuacja stawała się tym bardziej niebezpieczna, że owi pseudoapostołowie podważali nade wszystko nauczycielską godność Pawła. Wkradało się przy tym rozluźnienie obyczajów przy równoczesnym wzroście szacunku dla przepisów Prawa Mojżeszowego. Po pewnych wahaniach – nie zapowiedziawszy uprzednio swojej podróży – udał się Paweł do Koryntu, by ponownie zaprowadzić porządek w tak bardzo drogiej jego sercu wspólnocie.
Drugi List do Koryntian jest jednym z najbardziej osobistych pism Pawła. O życiu i psychologii Apostoła dowiadujemy się właśnie najwięcej z tego listu. Nigdzie też nie broni Paweł z podobnym zapałem swej apostolskiej powagi, nigdzie nie ukazuje się tak, jak w 2 Kor, pasterzem dusz ludzkich.
Z ważniejszych dogmatycznie miejsc tego listu wymienić należy przede wszystkim dwa fragmenty dotyczące nauki o odkupieniu: 5,14–21 (por. Ga 3,13; Rz 8,3 i 8,9). Tematem, do którego Paweł najczęściej nawiązuje w liście, jest sprawa apostolatu. Stawia go ponad posługiwanie Mojżesza (3,9–11), przypisuje mu w pewnym sensie wartość warunkującą osiągnięcie zbawienia wszystkich ludzi, gdyż przez niego dokonuje się pojednanie człowieka z Bogiem (2,14–16; 5,18–20). Podkreśla też potrzebę dobrych uczynków: modlitw, jałmużny (8,1), napomnień braterskich (2,7–11). Wreszcie w 2 Kor znajduje swe uzasadnienie nauka katolicka o rzeczach ostatecznych człowieka: sądzie ostatecznym (1,14; 5,10), ponownym przyjściu Chrystusa i chwalebnym zmartwychwstaniu (4,14).
2 Kor 1
Adres Rz 1,1+
1 Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat, do Kościoła Bożego, który jest w Koryncie, ze wszystkimi świętymi, jacy są w całej Achai. Dz 16,1+; 1Kor 1,2+ Dz 9,13+
1. Wyrażenie z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa wskazuje na to, że Pawłowi zależy szczególnie na podkreśleniu swej apostolskiej godności. Można się domyślać, że byli ludzie podający w wątpliwość apostolskie posłannictwo Pawła i że w trakcie listu Apostoł będzie się z nimi rozprawiał. Na razie ogranicza się do stwierdzenia, że nie jest apostołem z ustanowienia ludzkiego, lecz z woli samego Boga, i że treścią jego apostolatu będzie osoba i życie Jezusa Chrystusa.
Tymoteusz pochodził z Listry, a gdy Paweł podczas drugiej podróży zjawił się w tym mieście jego matka była już chrześcijanką; zresztą nie wykluczone, że również i babka (2 Tm 1,5). Tymoteusz stał się z czasem jednym z najbliższych współpracowników Pawła. Apostoł nazywa go swoim synem umiłowanym i wiernym w Panu (1 Kor 4,17; Flp 2,19–22). Listy pasterskie – zwłaszcza 1,2 Tm – pozwalają przypuszczać, że Paweł powierzył mu szczególną troskę o kilka Kościołów. Według 1 Kor 4,17 i 16,10 Tymoteusz miał z woli Pawła specjalną misję do spełnienia właśnie w Koryncie. Wszystko przemawia za tym, że wywiązał się z zadania w sposób należyty. W każdym razie jest Koryntianom znany i dlatego również od niego przesyła im Paweł pozdrowienia. Wzmianka o wszystkich świętych, oprócz wiernych Koryntu każe się domyślać, że list, z woli samego autora, miał być czytany we wszystkich Kościołach Achai. Nie wiadomo gdzie, poza Koryntem, Kenchrami (Rz 16,1) i Atenami (Dz 17,15), mogłoby być w Achai inne większe skupisko chrześcijan.
2 Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!
2. Życzenie łaski – od stereotypowego greckiego DZąÁµ – i pokoju – co kojarzy się z nie mniej pospolitym u Żydów szalom – rozpoczyna wszystkie listy Pawła. Obydwa terminy określają dobra nadprzyrodzone, związane z owocami zbawczej działalności Jezusa Chrystusa. Dawcą tych dóbr jest w takim samym stopniu Bóg, jak Jezus Chrystus.
1,1-2. Paweł rozpoczyna zgodnie z tradycyjną konwencją epistolograficzną obowiązującą w starożytności; zob. Wprowadzenie do Listów Apostolskich i komentarz do Rz 1,1-7.
Pozdrowienie i dziękczynienie
3 Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy,
1,3 Bóg wszelkiej pociechy. Pociechę zapowiadają prorocy jako cechę charakterystyczną ery mesjańskiej (Iz 40,1) i miał ją przynieść Mesjasz (Łk 2,25). Polega ona głównie na zakończeniu czasu próby a rozpoczęciu czasu pokoju i radości (Iz 40,ln; Mt 5,5), jednakże, jak ukazuje NT, ten nowy świat jest obecny pośród starego, zjednoczony zaś z Chrystusem chrześcijanin doznaje pociechy właśnie pośród swego cierpienia (2 Kor 1,4-7; 7,4; por. Kol 1,24). Nie jest ona przyjmowana biernie — stanowi jednocześnie umocnienie, dodanie odwagi, upomnienie (ten sam termin grec: paraklesis). Wyłącznym źródłem pociechy jest sam Bóg (2 Kor 1,3.4), działający za pośrednictwem Chrystusa (2 Kor 1,5) i Ducha (Dz 9,31+), chrześcijanin zaś winien na to źródło wskazywać (2 Kor 1,4.6; 1 Tes 4,18). W NT jako to, co się przyczynia do pocieszenia, wyliczono: postęp życia chrześcijańskiego (2 Kor 7,4.6.7), nawrócenie (2 Kor 7,13), Pismo (Rz 15,4). Pociecha jest źródłem nadziei (Rz 15,4).
3. Od słów „Błogosławiony niech będzie Bóg” rozpoczynały się zazwyczaj modlitwy Żydów. Następuje wzmianka o dwojakim ojcostwie Boga i jedyne w NT formalne, ale mające wiele paraleli treściowych określenie: Bóg wszelkiej pociechy. Stosunkowo najczęściej u Pawła ukazuje się Bóg w funkcji Ojca Jezusa Chrystusa, natomiast nigdzie poza tym tekstem nie jest Bóg nazywany Ojcem miłosierdzia (por. Mdr 9,1). Nie wykluczone, że w ten sposób nawiązuje Paweł do koncepcji zbawienia jako wielkiego dzieła miłosierdzia Bożego. W odwiecznej woli Boga zrodziła się inicjatywa zbawienia i dlatego Bóg może być nazywany Ojcem tego dzieła.
1,3. W starożytnym świecie istniał zwyczaj dołączania do dłuższych listów modlitwy lub dziękczynienia skierowanego do bóstwa (element ten występuje w większości zachowanych Listów Pawłowych) Jedną z najczęstszych form żydowskiej modlitwy było błogosławieństwo lub uwielbienie, które rozpoczynało się słowami „Błogosławiony (pochwalony) niech będzie Bóg, który…”- była to forma uwielbienia Boga za Jego dzieła. Tradycyjna modlitwa odmawiana w synagogach zwracała się do Boga „miłosierny Ojcze”, co odpowiada określeniu „Ojciec miłosierdzia”.
4 Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku, tą pociechą, której doznajemy od Boga.
4. Choć w NT również Bóg jest często nazywany Sędzią, to jednak do Jego istoty należy nie osądzanie i wydawanie wyroków potępienia, lecz udzielanie pociechy i podnoszenie na duchu w utrapieniach, których życie nie szczędzi nikomu, a już szczególnie tym, którzy głoszą Ewangelię. I jeśli ludzie niekiedy sami sobie udzielają pociechy, jeśli wzajemnie podnoszą się na duchu, to pociechy owe mają swoje źródło w krzepiącej mocy samego Boga. Przy tej sposobności dochodzi również do głosu bardzo specyficzna koncepcja apostolatu: obowiązkiem apostoła jest pocieszanie. Izrael „według ciała” przechodził na przestrzeni swoich dziejów różne nieszczęścia, uciski i niedole. Cierpienia i udręki należą również do elementów nieodłącznych codziennego życia Izraela „według ducha”, tego Izraela, którego historia rozpoczyna czasy mesjańskie. Chrystus wyraźnie zapowiedział swoim wyznawcom, że będą musieli pić z kielicha Jego cierpień (Mt 10,38n), że spotka ich taki sam los jak Mistrza, bo nie może być sługa większy od swego pana(J 15,20). Prawdziwości tego stwierdzenia Paweł sam doświadczył wiele razy i aż nazbyt boleśnie. Sam o sobie powiedział przecież, że na swym ciele nosi blizny, znamiona przynależności do Jezusa (Ga 6,17), że nosi nieustannie w swym ciele konanie Jezusa (2 Kor 4,10). Zrozumiał też lepiej niż ktokolwiek potrzebę owych cierpień w życiu każdego chrześcijanina, a zwłaszcza w życiu apostoła, i dlatego w jednym ze swych listów pisał: Raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24).
1,4. Bóg miał przynieść ostateczne pocieszenie swojemu ludowi wraz z przyjściem Mesjasza (np. Iz 40,1; 49,13), pocieszał go też także w obecnych trudnościach (np. Ps 94,19). Przekonanie, że cierpienie uczy człowieka jak powinien traktować innych, jest zakorzenione w Starym Testamencie (Wj 23,9). Szczególnym pocieszeniem jest tutaj dla Pawła fakt, iż znalazł Tytusa zdrowego i otrzymał od niego pomyślne wieści na temat Koryntian (2 Kor 7.4.6-7.13; por. 2,2-3).
5 Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy. Kol 1,24+; Flp 1,20+
5. Ale życie chrześcijanina – to nie tylko czarna noc ucisku i udręk. Cierpieniom towarzyszy radość płynąca ze szczególnego zjednoczenia z Chrystusem. Wspólnota z Nim nie ogranicza się bowiem jedynie do cierpień i poniżenia, lecz rozciąga się również na radość i chwałę zmartwychwstania, co Paweł tak dokładnie wyłożył w Rz 6 i do czego w swoich innych pismach również wiele razy nawiązywał.
1,5. Niektórzy Żydzi mówili o „bólach porodowych Mesjasza”, rozumiejąc przez to okres ucisku Bożego ludu, który ma poprzedzać nastanie końca; jest więc naturalne, że komentatorzy odczytywali słowa „obfitują w nas cierpienia Chrystusa” w tych kategoriach (wydaje się, że Paweł tak samo rozumie ten zwrot w Rz 8,22-23). Obraz ten zawiera tutaj jednak głębszą treść. Żydzi wierzyli, że jako naród uczestniczyli w doświadczeniach swoich przodków. Zostali wybrani w Abrahamie, wybawieni podczas Wyjścia z Egiptu itd. Paweł wierzył, że naśladowcy Jezusa stali się uczestnikami Jego krzyża w sposób jeszcze pełniejszy, za pośrednictwem Jego Ducha, który w nich mieszkał.
Greccy filozofowie często nauczali, że człowiek powinien lekceważyć cierpienie. Paweł głosi, że cierpienie winno skłaniać człowieka do zaufania w Bożą pomoc.
6 Ale gdy znosimy udręki – to dla pociechy i zbawienia waszego; a gdy pocieszani jesteśmy – to dla waszej pociechy, sprawiającej, że z wytrwałością znosicie te same cierpienia, których i my doznajemy.
6. Nie tylko na mocy specjalnie pojętej inwestytury apostolskiej, lecz także wskutek wspomnianego przed chwilą zjednoczenia z Chrystusem, jest Paweł w sposób szczególny związany z całą wspólnotą. Cokolwiek cierpi i czym się raduje – wszystko znosi z myślą o wiernych; ich zbudowanie, ich duchowe dobro ma zawsze na względzie. Niczego już nie ma, niczego nie przeżywa, niczego nie spodziewa się dla siebie samego, na swój własny użytek.
7 A nadzieja nasza co do was jest silna, bo wiemy, że jak cierpień jesteście współuczestnikami, tak i pociechy.
1,7 W 2 Kor Paweł stale kładzie mocny nacisk na obecność w Chrystusie, w apostole i w chrześcijaninie rzeczywistości przeciwstawnych, a nawet sprzecznych: cierpienia i pociechy (1,3-7; 7,4), śmierci i życia (4,10-12; 6,9), ubóstwa i bogactwa (6,10; 8,9), słabości i mocy (12,9-10). Ta obecność Chrystusa zmartwychwstałego pośród starego świata grzechu i śmierci to tajemnica paschalna (por. 1 Kor 1-2).
7. Cierpienia Pawła były spowodowane jego własnymi doświadczeniami życiowymi. Lecz wieści, jakie dochodziły z Koryntu, pozwalały mu również żywić nadzieję, że podobnie owocują cierpienia wiernych tego miasta. Zarówno samego Apostoła, jak i zwykłych wyznawców Chrystusa podtrzymywała na duchu wizja przyszłej nagrody, współwywyższenia z Chrystusem.
1,6-7. W tradycji grecko-rzymskiej, sposób w jaki mędrcy znosili cierpienie zesłane przez Boga, służył ludziom za przykład cnotliwego postępowania. Paweł włącza Koryntian w misję Chrystusową, którą spełnia on sam oraz inni świadkowie Chrystusa. Przez modlitwę uczestniczą oni w cierpieniach i zwycięstwach Pawła (2 Kor 1,11). Taki wyraz solidarności mógł mieć starożytne paralele, aczkolwiek rzadkie - w praktyce Koryntianie mogli nie wspierać jego misji w takim stopniu, w jakim apostoł by sobie życzył (rozdz. 10-13). Jednym z tradycyjnych rodzajów starożytnych listów był „list konsolacyjny” - Paweł pragnął w ten sposób udzielić im pociechy (2 Kor 2,7) po wcześniejszym liście, którym ich zasmucił (2 Kor 2,4; 7,7-13).
8 Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o ucisku doznanym przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam ujść z życiem. 1Kor 15,32 2Kor 4,7; Rz 4,17; Rz 1,4+; Rz 8,11+
1,8 o ucisku. Chodzi o jedną z wielu prób wyliczonych w 11,23n.
8. Wielu egzegetów, zwłaszcza starszych, uważało, że wyrażenie „udręka doznawana w Azji” – to aluzja do fizycznych cierpień Pawła. Próbując sprecyzować rodzaj tych cierpień, sądzili niektórzy, że chodzi tu o pewien typ malarii, której Apostoł nabawił się na bagnistych terenach Azji Mniejszej. Zewnętrznym objawem owej choroby było przykre dla otoczenia ropienie oczu, i dlatego Paweł jest tak bardzo wzruszony dobrocią Galatów, gotowych wydrzeć sobie własne oczy i oddać je Pawłowi (Ga 4,15). Jednakże hipotezie schorzenia fizycznego sprzeciwia się stwierdzenie Pawła, że te same udręki, co on, znoszą wszyscy Koryntianie. Poza tym dziwne co najmniej byłoby zalecenie Apostoła wydane Koryntianom, ażeby tę dolegliwość fizyczną zwalczali stałością swego postępowania. W tej sytuacji za bardziej prawdopodobne należy uznać przypuszczenia tych, którzy we wspomnianych słowach Pawła widzą aluzję do specjalnych trudności związanych z jego apostolską działalnością. Trudności te i prześladowania były szczególnie przykre na terenie Azji. Warto na koniec wspomnieć o jeszcze jednej, najnowszej hipotezie, dopatrującej się w „udręce Pawła” powtarzających się ciągle wyrzutów sumienia, że oto jeszcze do niedawna był tak bezwzględnym prześladowcą Chrystusa i Jego wyznawców. Niepokój ten, dzieło szatańskie, pozbawiał Pawła pewności siebie i sprawiał swą natarczywością, że miewał on chwile jeśli nie desperacji, to prawdziwego zwątpienia. Chrześcijański zwyczaj nazywania się wzajemnie braćmi i siostrami został przejęty z języka judaistycznego i tu bardziej niż w ST harmonizował z zasadami moralnymi nowej społeczności. Sam Chrystus oświadczył bowiem wyraźnie: kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12,50).
1,8. Azja to tutaj nazwa rzymskiej prowincji obejmującej obszar dzisiejszej zachodniej Turcji. Jej stolicą był Efez, główny ośrodek Pawłowej działalności misyjnej w tym okresie jego życia (1 Kor 16,8). Niektórzy badacze sądzili, że w tym czasie apostoł przebywał w więzieniu w Efezie, wydaje się jednak, że nawiązuje tutaj jedynie do stałego sprzeciwu, wobec jego nauki, którego punktem kulminacyjnym były zamieszki opisane w Dz 19,23-41.
9 Lecz właśnie w samych sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu, który wskrzesza umarłych. 10 On to ocalił nas tylekroć od śmierci i [nadal] będzie ocalał. Tak, mamy nadzieję, że nadal będzie nas ratował
1,10 i [nadal] będzie ocalał. Wariant: „i ocala”.
1,9-10. Słowa „w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci” mogą być metaforyczną aluzją do sposobu, w jaki skazaniec niósł w drodze na miejsce ukrzyżowania oskarżenie motywujące jego egzekucję - w każdym razie oznaczają przynajmniej, że Paweł przyjął już powołanie do męczeństwa, którego Jezus żądał od wszystkich swoich naśladowców (Mk 8,34-38). W codziennych modlitwach Żydzi wielbili Boga, który może „wskrzeszać umarłych”. Paweł już zawczasu doświadcza zarówno mocy zmartwychwstania, jak i męczeństwa, o czym świadczą sytuacje, w których uniknął śmierci. Pierwsi chrześcijanie odczytywali Stary Testament w perspektywie proleptycznej, postrzegali bowiem wcześniejsze dzieła Bożego odkupienia jako elementy historii zbawienia, która punkt kulminacyjny osiągnęła w Jezusie.
11 przy współudziale waszych za nas modlitw, aby w ten sposób wielu dzięki składało za dar dla wielu w nas złożony. Rz 15,30+ 2Kor 4,15; 2Kor 9,12
1,11 aby... wielu dzięki składało. Dziękczynienie zajmuje znaczące miejsce u św. Pawła (por. początki listów, gdzie składa dziękczynienie Bogu za wiarę tych, do których pisze (Rz 1,8; 1 Kor 1,4; 1 Tes 1,2; 2 Tes 1,3; Flp 1,3; Kol 1,3; Flm 4). Nie jest to tylko pusta formuła, gdyż brak dziękczynienia w Ga ma bardzo duże znaczenie (Ga 1,1+). Składanie dziękczynienia winno ożywiać wszelkie działanie chrześcijanina podejmowane w imię Chrystusa i przez Niego przyjmowane, by Chrystus mógł go włączyć w swoje dziękczynienie składane Ojcu (Kol 3,17; Ef 5,20). Jest to powinność odpowiadająca woli Boga nie tylko w odniesieniu do chrześcijan (1 Tes 5,18), lecz także do pogan (Rz 1,21), dziękczynienie bowiem to „odpłacenie” Bogu, jakkolwiek niedoskonałe, za Jego łaskę (1 Tes 3,9 — tłumaczenie dosł.), a nawet też ostateczny cel, do którego zmierza modlitwa upraszająca łaskę (2 Kor 1,11; 4,15), i okazywanie braterskiej miłości (2 Kor 9,11-15). Stąd doniosłość dziękczynienia w kulcie (1 Kor 14,16; Kol 3,16; Ef 5,19n) i w modlitwie osobistej (1 Tes 5,18; Flp 4,6).
— w nas. Wariant: „w was”.
9–11. Mimo najgroźniejszych niebezpieczeństw i najbardziej dotkliwego udręczenia Paweł nie załamał się nigdy. Jego ostoją była wiara w Boga, który mocen jest nawet umarłych przywrócić do życia (por. Rz 4,17). Może On przyjść ze skuteczną pomocą w sytuacjach po ludzku sądząc bez wyjścia. Dlatego już w ST Bóg jest nazywany po prostu Wybawicielem (Ps 18[17],3; 70[69],6). W przypadku Pawła wiara w opiekuńczą moc Boga opiera się na doświadczeniu: Apostoł jest świadom tego, że z niejednej już opresji wydostał się tylko dzięki wyraźnej pomocy Bożej. Aczkolwiek przekonany już o skuteczności pomocy Boga, Paweł prosi jednak wiernych Koryntu o modlitwę. Ma to być modlitwa błagalna o opiekę Bożą nad nim, ale i dziękczynna zarazem, bo taką winna być przede wszystkim modlitwa chrześcijanina i taką bywała najczęściej modlitwa Pawła. Im większa będzie liczba ust modlących się do Boga, tym milszy będzie Mu ów dar modlitewny.
1,11. Przekonanie, że modlitwy chrześcijan z Koryntu mogą mieć wpływ na pracę Pawła, której celem była ostatecznie chwała Boża, wskazuje na jego radykalną wiarę w działanie Boga w świecie. Wielu starożytnych pogan starało się negocjować z bogami, składając im dary i ofiary - tutaj jednak nie ma o tym mowy. Nawet jednak z perspektywy tradycji żydowskiej wiara i oddanie Pawła świadczą o jego szczególnej pobożności.
1,8-11. Potrzeba zaufania apostołowi. Mowy i listy często zawierały krótkie fragmenty narracyjne (2 Kor 1,8-2,13), zwykle umieszczane zaraz po wprowadzeniu, wyjaśniające okoliczności, które spowodowały koniecznym wygłoszenie mowy lub napisanie listu.
PRÓBA WYJAŚNIENIA NIEPOROZUMIEŃ
Zaufanie Apostołowi
12 Chlubą bowiem jest dla nas świadectwo naszego sumienia, bo w prostocie serca i szczerości wobec Boga, a nie według mądrości doczesnej, lecz według łaski Bożej postępowaliśmy na tym świecie, szczególnie względem was. 1Kor 1,17; 1Kor 2,1n
1,12 w prostocie serca. Wariant: „w świętości”.
12. Wiersz ten stanowi wprowadzenie do nowego tematu. Prostota serca, szczerość wobec Boga – to przymioty, których brak zarzucali prawdopodobnie Pawłowi Koryntianie. Kontekst dalszy pozwoli przynajmniej wysunąć pewne przypuszczenia, dlaczego czyniono Pawłowi takie zarzuty. Apostoł stanowczo przeczy tym insynuacjom, dając równocześnie do zrozumienia, że swoim postępowaniem w pełni zasłużył na to, aby Koryntianie modlili się za niego. Uważa, że może się nawet chlubić swoją postawą wobec chrześcijan korynckich, przy czym warto pamiętać, że Paweł bardzo wyraźnie odróżnia fałszywe, nieuzasadnione przechwalanie się przed ludźmi (Rz 3,27; 1 Kor 1,29; Ga 6,14) od chlubienia się – z najspokojniejszym sumieniem w Panu. Jeżeli zresztą ma jakiekolwiek rzeczywiste powody do tego, żeby się chlubić, to jest w pełni świadom tego, że wszystko zawdzięcza Bogu i Jego łasce. Korzystając z przykrych doświadczeń ateńskich, nigdy już potem nie silił się Apostoł na mądrość tego świata, a w całej jego działalności w Koryncie – wypełnionej nauczaniem i fizyczną pracą – chodziło mu jedynie o to, żeby zdobyć Koryntian dla Chrystusa, czego zresztą nigdy nie ukrywał.
13 Nie piszemy wam bowiem czegoś innego niż to, co czytaliście i co zrozumieliście. Mam nadzieję, że i do końca będziecie nas rozumieć tak, Flp 2,16; Flp 4,1; 1Tes 2,19-20; 1Kor 1,8+
14 jak już po części zostaliśmy przez was zrozumiani: mianowicie, że w dzień Pana naszego Jezusa ja będę waszą chlubą, tak jak i wy moją.
13–14. O dwulicowość i hipokryzję posądzono Pawła dlatego, że w przekonaniu oskarżycieli inaczej pisał w listach, a inaczej przemawiał, a jeszcze – być może – co innego myślał. Jego postawa wobec wspólnoty – znów według przynajmniej jakiejś części Koryntian – była niejasna. W odpowiedzi na ten zarzut Paweł ogranicza się do wyznania swojej szczerości i prostolinijności jako nieodmiennych zasad traktowania wspólnoty. Przy sposobności stwierdza, że w taki też sposób wielu wiernych korynckich rozumiało jego postawę. Apostoł ma zresztą nadzieję, że przynajmniej dla owej części wiernych pozostanie takim na zawsze. Zresztą wszystko okaże się kiedyś jasne. Gdy nadejdzie dzień Pański, również Koryntianie będą mieli okazję do chlubienia się Pawłem, tak jak on – ma nadzieję – nimi, o czym zresztą wspominał już w poprzednim liście (1 Kor 1,7n).
1,12-14. Wiele starożytnych listów koncentrowało się na wychwalaniu lub obwinianiu. Moraliści często strofowali i zachęcali swoich uczniów. Było też normalne, iż mowa lub list rozpoczynały się pochwałami, które miały sprawić, że słuchacze będą bardziej otwarci na jego główne przesłanie. Starożytni pisarze czasami dyskretnie chwalili samych siebie (zob. rozprawa Plutarcha zatytułowana Jak wychwalać samego siebie i nie gorszyć innych), lecz Pawłową chlubą są (2 Kor l,12a) jego uczniowie. W tym okresie moraliści tradycyjnie już bronili motywów swego działania, niezależnie od tego czy były one atakowane, czy nie, było to bowiem spowodowane dużą liczbą szarlatanów. Jeśli jednak rozdz. 10-13 stanowią fragment 2 Listu do Koryntian (zob. wprowadzenie), Paweł broni się przed prawdziwym sprzeciwem, który tam się pojawił.
Zmieniony program podróży misyjno-apostolskiej Pawła
15 W tym przeświadczeniu postanowiłem już wcześniej do was przybyć byście dostąpili powtórnej łaski –
1,15 łaski. Wariant: „radości”.
1,15. Werset ten oznacza, że Paweł był już raz w Koryncie i miał zamiar przybyć tam ponownie w celu duchowego pożytku wiernych. Wychwalano zamożnych dobroczyńców za udzielanie ubogim. Dlatego Pawłowa pewność, że może im udzielić duchowych korzyści jest realna, nie zaś wynikająca z arogancji. W przeciwieństwie jednak do światowych dobroczyńców (lub przeciwników, o których apostoł pisze w rozdz. 12-13), Paweł nie domaga się w zamian żadnej uprzywilejowanej pozycji (2 Kor 1,24).
16 następnie udać się od was do Macedonii i z Macedonii znów przyjść do was po to, byście mnie wyprawili w podróż do Judei.
1,16 Paweł zmienił więc zaplanowaną marszrutę (1 Kor 16,5-6).
15–16. Licząc na zrozumienie przynajmniej u części chrześcijan korynckich zamierza Paweł złożyć aż dwie wizyty w Koryncie. Spodziewa się, że Koryntianie z całą życzliwością wyprawią go w dalszą drogę. W ten sposób została zapowiedziana druga podróż Apostoła do Koryntu. Ponieważ nakreślony tu plan różni się cokolwiek od zamiarów przedstawionych w 1 Kor 16,5–9, być może dlatego również posądzono Pawła o niestałość i hipokryzję. Jakkolwiek rzecz miałaby się z poszczególnymi etapami tej podróży, Paweł wyraźnie stwierdza, że jego wizyta w Koryncie będzie dla wiernych tego miasta okazją do zdobycia specjalnej łaski. Zdaje sobie więc sprawę z tego, że jego posłannictwo jest również pośredniczeniem w otrzymywaniu łaski od Boga. Tak zresztą pojmował Paweł swoje wizytacje wiernych także innych Kościołów. Oto co np. pisze w Liście do Rzymian: Jestem przekonany, że przybywając do was, przyjdę z pełnią błogosławieństwa Chrystusa (15,29).
1,16. Z Troady w Azji (2 Kor 1,8) można było przepłynąć do Macedonii, następnie zaś drogą lądową dotrzeć do Koryntu. Paweł przebył już tę drogę (Dz 16,11-12) i planował udać się nią ponownie (1 Kor 16,5), zamiar swój zrealizował jednak później (Dz 20,1-3).
17 Czyż więc poczynałem sobie lekkomyślnie, wszystko to zamierzając? Albo układając to, czy postanawiałem według ciała w ten sposób, iżby tak, tak było u mnie równocześnie nie, nie? 2Kor 1,12; Rz 7,5+
1,17. Tymczasem jednak apostoł nie był w stanie spełnić wyrażonych przez siebie zamiarów. Jak powiada w 2 Kor 2,3, jego decyzja, by nie zatrzymywać się w Koryncie, miała na celu „oszczędzenie” ich. Zamiast udać się sam, posłał Tytusa, który przekazał list surowy w tonie (2 Kor 1,23-2,11; 7,7-12). Gdy Tytus nie przybył na wyznaczone miejsce spotkania w Troadzie, Paweł począł się o niego lękać (zważywszy na niebezpieczeństwa związane z podróżowaniem w starożytności) i udał się do Macedonii (2 Kor 2,12-13). Tam spotkał się z Tytusem ponownie, ten zaś przekazał mu pomyślne wieści o Koryntianach (2 Kor 7,5-16).
18 Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie tak i nie. 1Kor 1,9+
1,18 Bóg mi świadkiem. BJ: „Bóg jest wierny”. Wierność Boga to przede wszystkim Jego „solidność”, czyli stałość i niezmienność. On jest skałą Izraela (Pwt 32,4), można na Nim polegać z całkowitą pewnością. Ta solidność jest wyjaśnieniem stałości zamysłów Boga, wierności danym przez Niego obietnicom (Ps 89,1-9.25n) oraz — zwłaszcza w NT — wierności Boga Jego planowi miłosierdzia i zbawienia (1 Kor 1,9+; 10,13; 1 Tes 5,24; 2 Tes 3,3).
17–18. Paweł wie dobrze, że właśnie wspomniana przed chwilą zmiana planów najbliższych podróży stała się powodem posądzenia go o niestałość, o lekkomyślne traktowanie ludzi itp. Nie zamierza też zapierać się podjętych przez siebie decyzji. Przykro mu, że jest posądzony o to, iż bezpodstawnie i lekkomyślnie, jakby dla wprowadzenia w błąd wiernych, zmienił owe plany. Otóż samego Boga wzywa Paweł na świadka swojej prawdomówności. Rzecz sama w sobie może nawet na to nie zasługuje, ale Apostoł chce pokazać, jak wielką rolę odgrywa w jego życiu prawdomówność.
19 Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był tak i nie, lecz dokonało się w Nim tak. Dz 18,5; Dz 16,1+ Mt 5,37
1,19 Sylwan to uczeń, który w Dz nosi imię Sylas.
19. Dla umotywowania tego twierdzenia odwołuje się do prawdy wysoce dogmatycznej, co zdarza mu się zresztą niejednokrotnie (por. Flp 2,5–11). Paweł, jak każdy apostoł, przez to wszystko, co sam myśli, mówi i czyni, powinien głosić Chrystusa, będącego uosobieniem prawdomówności. Inaczej nie byłby wysłannikiem Chrystusa, nie mógłby cieszyć się Jego pełnomocnictwami.
20 Albowiem ile tylko obietnic Bożych, wszystkie w Nim są tak. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze Amen Bogu na chwałę. Ap 3,14+ Rz 16,27+; 2Kor 13,13+; 1Kor 1,6+; 1J 2,20; 1J 2,27
1,20 wszystkie w Nim są „tak”. Wierność Boga własnym obietnicom (1,18+) wyraziła się w całej pełni w Jezusie Chrystusie. Byłoby czymś sprzecznym, gdyby Paweł, dla którego głoszenie Chrystusa jest jedyną racją bycia, negował Jego orędzie swoją dwuznaczną postawą.
— „Amen” znaczy: „to jest solidne, godne zaufania”, i jest odpowiedzią wierności człowieka na wierność Boga w Jezusie Chrystusie. Por. Rz 1,25+.
20. Chrystus uosabiał prawdomówność nie tylko ze względu na osobistą wierność prawdzie, lecz także dlatego, że w Nim okazały się prawdą wszystkie obietnice Boga dane ongiś Izraelowi, a przez ten naród całej ludzkości. Charakter swoistych obietnic mają też wszystkie typy starotestamentowe. Każdy z nich – wspomnijmy dla przykładu mannę, ofiary starotestamentowe, przejście przez Morze Czerwone – znalazł swoje dopełnienie w Chrystusie jako w antytypie. Tej prawdomówności i wierności Boga Kościół – jak w czasach Pawła, tak po dzień dzisiejszy – składa hołd swoim własnym „tak”, uroczyście wypowiadanym w postaci liturgicznego „Amen”, którym kończą się wszystkie modlitwy zanoszone do Boga przez Jezusa Chrystusa (por. np. Rz 1,8; 1 P 4,11; Jud 25).
1,18-20. Dygresje były często stosowane w utworach starożytnych. Paweł czyni tutaj taką dygresję (2 Kor 1,18-22), by zapewnić Koryntian, że faktycznie miał ważny powód, by do nich nie przybyć. Był przedstawicielem Boga, który zawsze dotrzymywał danego słowa i zwiastował Ewangelię Bożej wierności. Słowo „amen” pełniło rolę potwierdzenia, wypowiadanego na koniec modlitwy - podobnie Chrystus stał się równocześnie „amen” i „tak” wobec wszystkich biblijnych obietnic wiernego Boga.
21 Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg.
21. Ostatecznym źródłem wszelkiej prawdy w Kościele jest Bóg. On umacnia wszystkich, zarówno Pawła jak i Koryntian, a dokonuje się to przede wszystkim przez chrzest św., nazwany tu namaszczeniem Bożym. Tak zostały przedstawione symbolicznie obrzędy związane z udzielaniem chrztu św., mocą którego każdy chrześcijanin otrzymuje Ducha Bożego.
1,21. Termin przetłumaczony jako „umacnia” pełnił często rolę słowa potwierdzającego dokonanie transakcji sprzedaży-był więc spokrewniony z „zadatkiem” z wersetu 22. W Starym Testamencie „namaszczenie” (wylanie oliwy na czyjąś głowę) było potwierdzeniem, że Bóg powierzył mu określoną funkcję (królewską, kapłańską itd.). Paweł nawiązuje tutaj do takiego obrazu. Zarówno 2 Kor 1,21, jak i 1,22 oznaczają, że Bóg potwierdza właściwe pełnienie przez Pawła jego misji.
22 On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych. Rz 6,4+; Ef 1,13-14; Rz 5,5+
1,22 Pieczęć oraz namaszczenie oznaczają bądź to dar Ducha udzielony wszystkim wierzącym (być może domniemana aluzja do rytów inicjacji chrześcijańskiej, por. Ef 1,13+; 4,30+; 1 J 2,20+.27+), bądź też wyświęcenie do posługi apostolskiej („my” przeciwstawione „wy” — w. 21) przez specjalny dar Ducha, czyniący z apostoła wiernego posłannika wierności Boga w Chrystusie (w. 17-20). Należy zwrócić uwagę na trynitarny charakter sformułowania w w. 21-22.
22. Drugim z kolei obrazem chrztu jest tzw. przypieczętowanie Duchem Świętym. Każda pieczęć zapewnia autentyczność dokumentowi, na którym widnieje. Pieczęć Ducha Świętego wyciśnięta na duszy chrześcijanina decyduje o jego przynależności do Chrystusa, której chrzest jest zewnętrzną oznaką (por. Ez 9,4–6; Ap 7,2–8). Świadcząc już teraz o naszej przynależności do Chrystusa chrzest jest równocześnie zadatkiem tej chwały, która wskutek szczegółowego zjednoczenia z Chrystusem czeka nas w przyszłości. Kiedy bowiem Bóg daje nam swego Ducha, to udziela czegoś ze swej chwały. Lecz jest to tylko cząstka czekającego nas kiedyś szczęścia (por. 2 Kor 5,2; Ef 1,13–14). Tak więc zostały ukazane wszystkie trzy Osoby Trójcy Świętej. Każda z nich ma swój udział w trosce o zbawienie człowieka.
1,22. Dokumenty oraz gliniane naczynia, w których kupcy przechowywali towar, były zapieczętowane, co świadczyło, że nikt nie naruszył ich zawartości. Pieczęć osoby potwierdzającej dokument była odciskana w gorącym wosku na taśmie, którą obwiązany był zwinięty w rulon dokument. Paweł rozumie przez to, że Bóg poświadczył autentyczność posługi, jaką pełnił on sam oraz jego towarzysze (por. 2 Kor 3,2-3). W judaizmie kojarzono zwykle Ducha z czasami ostatecznymi (np. Ez 39,28-29; J1 2,28). Paweł powiada, że otrzymali Ducha jako „zadatek” (także „poręczenie”, „depozyt”, „pierwszą ratę”), czyli przedsmak życia w przyszłym świecie.
1,12-22. Powód nieobecności Pawła. Gościnność odgrywała wielką rolę w starożytności, zaszczytem dla gospodarza było zwłaszcza przyjęcie ważnej osoby. Nieobecność Pawła mogła się wydawać złamaniem danego słowa - a więc także naruszeniem honoru i prawości apostoła - zatem także zniewagą dla ich gościnności. Retorzy (wyszkoleni mówcy publiczni) zalecali, by występując we własnej obronie, najpierw załagodzić negatywną postawę publiczności, dopiero później zaś zająć się bardziej poważnymi zarzutami (rozdz. 10-13).
23 A ja wzywam Boga na świadka mojej duszy, iż tylko dlatego, aby was oszczędzić, nie przybyłem do Koryntu.
1,23-2,13. Paweł opóźnił swoje przybycie ze względu na adresatów. Paweł zmienił zamiar przybycia do Koryntian i posłał jedynie Tytusa z listem, by oszczędzić im swych wymówek (1 Kor 4,21).
24 Nie żeby okazać nasze władztwo nad wiarą waszą, bo przecież jesteśmy współtwórcami radości waszej; wiarą bowiem stoicie. 1P 5,3
23–24. Jeszcze raz wzywa Paweł Boga na świadka swej prawdomówności. Kto tak postępuje, gotów jest własnym życiem świadczyć o głoszonej prawdzie. Przy sposobności podaje też powód, dla którego zmienił swoje plany. Nie przybył do Koryntu – mimo obietnicy – bo pragnął zaoszczędzić przykrych przeżyć Koryntianom. Powinien był bowiem surowo ukarać chrześcijan korynckich. Miał do tego pełne prawo. Obawiał się jednak, że jego wystąpienie będzie pojęte niewłaściwie; że będzie posądzony o nadużywanie swej władzy. Może z czasem Koryntianie zrozumieją, że karząc kogoś z nich kieruje się Apostoł również miłością. Na razie jednak – Paweł znał dobrze ich mentalność – na pewno niewłaściwie odczytaliby napomnienia apostoła i ojca, który równocześnie czuje się sługą całej wspólnoty i pragnie spełniać swoje posługiwanie we wspólnej z wiernymi radości. Ostatecznym zaś twórcą i założycielem korynckiego Kościoła jest Bóg, obdarzający ludzi łaską wiary.
1,23-24. Osoby zajmujące wyższą pozycję społeczną często zachowywały się arogancko wobec niżej od siebie stojących i oczekiwały od nich pochwał, a nawet służalczej postawy. W przeciwieństwie do światowego modelu władzy (i wzoru dawanego przez przeciwników apostoła w rozdz. 10-13) Paweł traktuje ludzi, którzy dzięki niemu się nawrócili, za swych współpracowników.
2 Kor 2
1 Sam to sobie postanowiłem, by nie przychodzić do was ponownie w smutku.
2,1 Aluzja do przykrej wizyty, którą Paweł musiał odbyć w Koryncie przed napisaniem 2 Kor (zob. Wstęp s. 1566).
2 Jeżeli ja was zasmucam, któż mi radość sprawi, jeśli nie ten, którego ja zasmucam?
1–2. Na wstępie tego listu zaznaczył Paweł, że jego powołaniem jest pocieszanie strapionych. Gdziekolwiek się pojawi, powinien nieść ze sobą radość. Otóż zapowiedziana przez niego uprzednio wizytacja nie mogłaby się odbyć w radosnej atmosferze. Musiałby bowiem zasmucić Koryntian – domagała się tego jego ojcowska troska o ich duchowe dobro – w nim samym zaś odżyłby na nowo smutek, spowodowany zachowaniem się przynajmniej niektórych spośród Koryntian.
3 A napisałem to, aby nie doznać podwójnego smutku, gdy przybędę do tych, od których winienem doznawać radości; zresztą jestem przeświadczony co do was wszystkich, że moja radość jest także waszą radością.
2,3 napisałem to. Aluzja do „surowego listu” (2,3.4.9; 7,8.12 — zob. Wstęp s. 1566).
4 Pisałem bowiem do was, będąc w wielkiej rozterce i ucisku serca, wśród wielu łez, nie po to, aby was zasmucić, lecz żebyście wiedzieli, jak tym bardziej was miłuję.
3–4. W tej sytuacji uznał Paweł za wskazane odłożyć podróż do Koryntu na czas stosowniejszy. Chciałby bowiem być dla swoich wiernych jedynie źródłem pociechy. Pragnąłby również, aby oni byli dla niego także radością, a nie smutkiem. Dlatego podróż zastąpił listem. W trakcie jego pisania towarzyszyły mu łzy obfite, ucisk serca i prawdziwa rozterka. Właśnie ze względu na nastrój, w jakim powstawał, list ten jest znany pod nazwą „we łzach pisanego”.
2,1-4. List Pawła wskazuje na to, że człowiek, który dopuścił się grzechu, został surowo skarcony (2 Kor 2.5-10). Uczeni spierają się czy jest to ten sam człowiek, o którym Paweł pisał w 1 Kor 5,1-5. Niezależnie od tego Paweł sporządził inne pismo po napisaniu 1 Listu do Koryntian, nakazując adresatom, by wymierzyli winowajcy należną karę (było to pismo posłane wraz z Tytusem). Przypuszczalnie zaginęło. (Niektórzy komentatorzy sądzą, że ostre w tonie pismo sporządzone pomiędzy 1 i 2 Listem do Koryntian to właśnie 2 Kor 10-13, który ich zdaniem był pierwotnie odrębnym listem. Fragment ten w żaden jednak sposób nie wspomina o jakimś konkretnym człowieku, który dopuścił się grzechu, co czyni bardziej prawdopodobną hipotezę, że list pośredni po prostu zaginął. Nie trzeba więc zarzucać Koryntianom błędnego łączenia listów.)
Zachęta do wyrozumiałości
5 Jeżeli zaś ktoś smutek sprawił, to nie mnie, lecz po części – by nie przesadzić – wam wszystkim. 6 Niech już takiemu wystarczy kara wymierzona przez większość was.
2,6 Chodzi o kogoś, kto obraził Pawła lub jego przedstawiciela (zob. Wstęp s. 1566).
7 Raczej wypada teraz wybaczyć mu i podtrzymać go na duchu, aby nie popadł ów człowiek w rozpaczliwy smutek. Kol 3,13
2,5-7. „Większość” oznacza niewątpliwie wspólnotę wierzących (podobnie jak w Zwojach znad Morza Martwego). Także faryzejski judaizm podkreślał, że należy przyjąć z powrotem nawróconego grzesznika. Grupy religijne, w rodzaju tej, która wyłania się ze Zwojów znad Morza Martwego, wymagały jednak, by upłynął pewien okres kary, zanim nawrócony grzesznik mógł w pełni powrócić do wspólnoty, natomiast rzymskie i greckie prawo zakładało wykonanie wyroku. Chrześcijanie w Koryncie mogli się więc zastanawiać, co uczynić z człowiekiem, który nawrócił się.
8 Dlatego napominam was, abyście z miłością rozstrzygnęli jego sprawę.
5–8. Z braku dokładniejszych danych nadal nic nie wiadomo o owym wypadku w Kościele korynckim, tak boleśnie przez Pawła wspominanym. Nie było to chyba wykroczenie natury doktrynalnej, bo Paweł chwali Koryntian za ortodoksyjność ich wiary (1,24), musiało być jednak bardzo karygodne, skoro Apostoł odkłada dawno już zaplanowaną podróż i pisze list pełen smutku. Prawdopodobnie jeden z chrześcijan korynckich dopuścił się jakiejś niesprawiedliwości względem drugiego. Tak więc wykroczenia dokonała jednostka, ale swymi skutkami grzech ów dotknął wielu i w pewnym sensie obciążył całą wspólnotę, która nie od razu zareagowała na to zło we właściwy sposób. Lecz ostatecznie zdrowe opinie przeważyły. Grzech człowieka niegodziwego potępiono z taką surowością, że Paweł, w swej ojcowskiej trosce o każdą duszę, musiał łagodzić oburzenie rozsądnie myślących chrześcijan korynckich. Tylko dzięki interwencji Pawła przestępca ów mógł liczyć na miłosierdzie: łaskawość ze strony całej wspólnoty.
2,8. Słowo „rozstrzygnąć” było często używane w kontekście prawnym w odniesieniu do potwierdzenia wyroku, natomiast tutaj Koryntianie mają potwierdzić swoją miłość.
9 W tym też celu napisałem, aby was wypróbować i aby się przekonać, czy we wszystkim jesteście posłuszni.
10 Komu zaś cokolwiek wybaczyliście, ja też [mu wybaczam]. Co bowiem wybaczyłem, o ile coś miałem wybaczyć, uczyniłem to dla was wobec Chrystusa, Ef 4,27
11 ażeby nie uwiódł nas szatan, którego knowania dobrze są nam znane.
9–11. Na czymkolwiek polegałoby owo wykroczenie, było – podobnie zresztą jak każdy grzech – nieposłuszeństwem, brakiem uległości wobec woli Boga albo ludzi, którzy reprezentowali w Kościele wolę Bożą. Dlatego zalecając łagodność względem nieszczęśliwego grzesznika równocześnie chce Paweł wypróbować uległość wspólnoty. Polecenie to jest zresztą umotywowane odwołaniem się do przykazania miłości bliźniego: Nie można być niepohamowanym w złości i gniewie, bo przez to wyrządziłoby się grzesznikowi krzywdę jeszcze większą niż on sam już sobie wyrządził. Mógłby zwątpić w miłosierdzie Boże w ogóle, a przez to popadłby w całkowite władanie szatana. Widać stąd, jak wszystkie kary i napomnienia zawarte w etyce, którą głosił Chrystus, miały od samego początku i mają nadal charakter leczniczy. Zresztą tak było już w ST, gdzie m.in. czytamy: Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył (Ez 33,11). Łaskawość Koryntian względem człowieka występnego Paweł z góry w pełni aprobuje. On również – aczkolwiek jeszcze do niedawna tak bardzo zbolały i zasmucony – przebacza wszystko, cokolwiek przebaczyła przestępcy cała wspólnota. Nie jeden raz jeszcze będzie Paweł wydawał polecenia w rodzaju tego: Znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby ktoś miał coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy (Kol 3,13; por. Mt 18,18; 1 J 2,1). Zresztą jeśli Paweł z góry okazuje miłosierdzie grzesznikowi, czyni to głównie ze względu na wspólnotę, z którą pragnie stanowić szczególną jedność.
2,9-11. Wydanie kogoś szatanowi, który stara się „uwieść” wierzących, może oznaczać pozostawienie osoby poddanej karze w rękach szatana, mimo jego nawrócenia (por. 1 Kor 5,5). Judaizm postrzegał szatana jako zwodziciela, który celem zmylenia mógł pojawiać się pod różnymi postaciami.
12 Kiedy przybyłem do Troady, by głosić Ewangelię Chrystusa, a bramy były dla mnie otwarte w Panu, 1Kor 16,9+
2,12. Paweł otrzymał jednak od Tytusa dobre wieści o ich dojściu do zgody i o nawróceniu grzesznika (2 Kor 2,12-13; 7,5-16). Troada to właściwie Aleksandria Troas - port w prowincji Azji, z którego można było dotrzeć morzem do Macedonii, stamtąd zaś drogą morską lub lądową do Koryntu. „Otwarte bramy” oznaczają swobodę pełnienia posługi (zob. komentarz do 1 Kor 16,9). Paweł przebywał w Troadzie na tyle długo, by pozostawić tam część swojego dobytku (2 Tm 4,13).
13 duch mój nie zaznał spokoju, bo nie spotkałem Tytusa, brata mojego. Pożegnałem się przeto i wyruszyłem do Macedonii. 2Kor 7,6
2,13 Tytus — chrześcijanin pogańskiego pochodzenia, być może nawrócony przez Pawła (Tt 1,4), który towarzyszy mu podczas drugiej podróży do Jerozolimy (Ga 2,1). Jako wysłannik apostoła do Koryntu w celu uporządkowania na miejscu zaistniałych wydarzeń, sprostał w pełni temu zadaniu (2 Kor 7,5-7). Wkrótce Paweł ponownie wysyła go do Koryntu w celu zorganizowania zbiórki. Spotykamy go później na Krecie (63-64), kierującego wspólnotami założonymi tam przez Pawła po jego pierwszym rzymskim uwięzieniu. Tytus znajduje się właśnie na Krecie, kiedy Paweł zaprasza, aby przybył do niego do Nikopolis w Epirze (Tt 3,12). Podczas drugiego rzymskiego uwięzienia Pawła (66-67) Tytus znajduje się w Dalmacji (2 Tm 4,10). Był on — jak się wydaje — świetnym współpracownikiem Pawła, zdolnym, o stałym i dobrze zahartowanym charakterze.
— wyruszyłem do Macedonii. Relacjonowanie wydarzeń jest przerwane dygresją na temat posługi apostolskiej (2,14 — 7,4). Opowieść zostanie podjęta w 7,5.
12–13. Tytus, poganin z pochodzenia, nawrócony być może przez samego Pawła (Tt 1,4), stał się z czasem nieodłącznym towarzyszem podróży misyjnych Apostoła. To właśnie Tytus został posłany do Koryntu w celu zaprowadzenia porządku w tej wspólnocie po omówionym przed chwilą incydencie. Nie wykluczone, że to on przywiózł Koryntianom list Pawła „we łzach pisany”. Wywiązawszy się pomyślnie z tego zadania (por. 7,5–7), z nie znanych nam powodów, nie zdołał przybyć na czas do Troady, gdzie miał spotkać się z Pawłem. Opóźnienie to napełniło Apostoła niepokojem i przedłużyło jego niepewność i obawy już nie tylko o losy Koryntian, ale i Tytusa. Nie mogąc trwać zbyt długo w takiej duchowej rozterce, Paweł wyruszył dalej na południe, mając nadzieję spotkać gdzieś w drodze umiłowanego ucznia.
2,13. Paweł i Tytus mogli pytać o siebie w Kościołach znajdujących się na trasie ich wędrówek, podobnie jak Żydzi, którzy podczas podróży wypytywali o swoich znajomych we wspólnotach lokalnych.
OBRONA URZĘDU APOSTOLSKIEGO
Godność apostolskiego powołania
14 Lecz Bogu niech będą dzięki za to, że pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie i roznosić po wszystkich miejscach woń Jego poznania. Kol 2,15
2,14 pozwala nam zawsze zwyciężać. W zwycięstwie Chrystusa zmartwychwstałego Bóg objawił swoją chwałę jak zwycięski wódz rzymski, który wkracza do Rzymu jako triumfator, a na drodze, którą kroczy, pali się wonności (por. w. 15n). Namiestnicy zwycięzców mieli udział w triumfie (por. w. 14), podczas gdy dowódcy strony pokonanej byli skazywani na śmierć (por. w. 16).
14. Jakby zapominając na chwilę o smutnych sprawach korynckich, stanowiących niewielki epizod w wielkim posłannictwie Apostoła, Paweł dziękuje Bogu za to, że jednak ostatecznie Chrystus przez swych wysłanników, słabych ludzi, wszędzie odnosi zwycięstwo. Rozprzestrzenianie się Dobrej Nowiny o Chrystusie przyrównuje do tryumfalnego pochodu wodza rzymskiego. Pokonanym czuje się przede wszystkim sam Paweł, który jak jeniec wojenny odbywa pochód za zwycięskim Chrystusem, co jeszcze dosadniej wyrazi w tym oto stwierdzeniu: Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz jawnie wystawił [je] na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w tryumfie (Kol 2,15). Z metaforą tryumfalnego pochodu łączy się obraz kadzidła, zwykle niesionego przed zwycięzcą. Otóż wszyscy chrześcijanie – a w pierwszym rzędzie apostołowie – swoim postępowaniem niby wonią kadzidła głoszą zwycięstwo Chrystusa.
15 Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie;
16 dla jednych jest to zapach zgubny – na śmierć, dla drugich zapach ożywiający – na życie. A któż temu sprosta? 1Kor 1,18
15–16. Tę samą myśl przekazał Paweł Koryntianom już w pierwszym do nich liście: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (1 Kor 1,18). Wobec Ewangelii, podobnie zresztą jak wobec zachowania się ludzi żyjących Ewangelią, nie można zajmować postawy obojętnej. Jest się wrogiem albo wyznawcą Ewangelii, przez co albo zarabia się na wieczne potępienie, albo na szczęście nieprzemijające.
2,14-16. Rzymscy zwycięscy prowadzili upokorzonych jeńców w „triumfalnych pochodach”. Chrystus odniósł zwycięstwo i teraz wiedzie ludzi wierzących w Niego jako swych jeńców (przedstawienie nawiązujące do obrazu wierzących jako sług Chrystusa); por. Ps 68,18, wykorzystany w Ef 4,8. Rzymski senat zwykle ogłaszał publiczne dziękczynienie przed rozpoczęciem triumfalnej procesji - było to więc wielkie święto dla zwycięzców, a jednocześnie wielkie upokorzenie dla zwyciężonych. Dla Pawła obraz chrześcijan jako ludzi wziętych do niewoli przez Chrystusa (por. 1 Kor 4,9 itd.) jest powodem do chwały i jako jeniec wojenny sam zanosi dziękczynienie Bogu!
Podczas składania ofiar w Starym Testamencie (i gdzie indziej w starożytnym świecie) palono kadzidło, by złagodzić swąd spalonego mięsa - to samo czyniono podczas triumfalnych celebracji rzymskich. (Syr 24,15 opisuje Mądrość jako wydającą „miłą woń”; Paweł i inni świadkowie Jezusa Chrystusa pełnią tutaj rolę, którą wspomniana starotestamentowa księga przypisywała Mądrości, wydaje się jednak mało prawdopodobne, by apostoł czynił tutaj aluzję do niej - obraz ten sam w sobie był wymowny). W Starym Testamencie mamy przykłady uznania własnej niezdolności do wypełnienia misji (Wj 3,11) i potwierdzenia wszechmocy Boga (Wj 3,14; por. 2 Kor 3,5).
17 Nie jesteśmy bowiem jak wielu, którzy kupczą słowem Bożym, lecz ze szczerością, jak od Boga mówimy w Chrystusie przed Bogiem.
2,17 wielu. Wariant: „inni”.
17. Paweł nie ma zwyczaju atakować swoich przeciwników; najczęściej ogranicza swoje wystąpienie do własnej obrony. Niekiedy jednak w trosce o dobro duchowe wiernych demaskuje owych pseudoapostołów. Tak np. zarzuca im to, że kupczą słowem Bożym, że z głoszenia Dobrej Nowiny – jeśli to rzeczywiście jest Dobra Nowina – czynią sobie źródło materialnych korzyści. Zresztą w owym frymarczeniu słowem Bożym mogło również chodzić o szukanie poklasku, uznania, sławy. Zaprzeczeniem takiej postawy jest głoszenie słowa Bożego ze szczerością, jakby z Boga, w obecności Boga i w Chrystusie.
2,17. Zawodowi mówcy od dawna byli oskarżani, że dla zysku zamieniali prawdę na fałsz (jak kupcy fałszujący towary, by zaoszczędzić pieniądze). Filozofowie byli w pewnych kręgach narażeni na podobne zarzuty, większość bowiem zarabiała na życie nauczaniem lub (jak cynicy) żyła z żebractwa. W opinii publicznej wędrowni nauczyciele i święci mężowie często byli postrzegani jako oszuści, bez wątpienia też wielu nimi było. Z tego powodu wielu filozofów i moralistów odczuwało potrzebę obalenia owego oskarżenia, co czyni tutaj Paweł.
2,14-17. Świadkowie triumfu Chrystusa. Dygresja była często stosowana w starożytnych listach. Paweł rozpoczyna tutaj od dygresji, w której broni szczerości motywów swej posługi. Temat ten, często podejmowany przez grecko-rzymskich moralistów, ciągnie się przynajmniej do 2 Kor 7,4.
Pogląd, jakoby 2 Kor 2,14-7,4 nie jest dygresją, lecz oddzielnym listem przypadkowo wstawionym do środka innego Pawłowego pisma ma niewiele argumentów na swe poparcie, bowiem pierwsze odpisy sporządzano na zwojach (kodeksy wprowadzono później), co wykluczało takie przypadkowe wstawki. Przypuszczalnie część ta jest dygresją, nie zaś odrębnym listem.
2 Kor 3
Apostoł i jego wspólnota
1 Czyż ponownie zaczniemy samych siebie polecać? Albo czy potrzebujemy, jak niektórzy, listów polecających do was lub od was? 2Kor 5,12; 2Kor 10,12n; 2Kor 11,18n Dz 18,27
3,1 Zarzucano Pawłowi, że chwali sam siebie (por. 5,12), podczas gdy inni głosiciele przedstawiają listy polecające od wspólnot (por. Dz 18,27+). Paweł odpowiada, że owoc jego apostołowania, wspólnoty przez niego założone, dzieło Ducha, to żywe rekomendacje, wobec których wszelkie listy polecające są zbyteczne, podobnie jak Nowe Przymierze, właśnie to w Duchu, powoduje przedawnienie listu Starego Przymierza (w. 4-17). Zawiera się w tym coś więcej niż tylko gra słów, zwłaszcza jeśli — co prawdopodobne — przeciwnikami Pawła są żydujący (por. 11,22).
3,1. Żydowscy podróżni często wieźli listy polecające, dzięki którym w domach żydowskich obdarzano ich zaufaniem i udzielano gościny. W społeczeństwie grecko-rzymskim patroni należący do warstwy wyższej pisali listy polecające dla swych podopiecznych. Owe listy miały naturalnie więcej wagi od własnych słów człowieka. Każdy, kto cieszył się zaufaniem, mógł pisać listy polecające (Dz 15,25-27; 18,27; 1 Kor 16,3), mogły też one uwierzytelnić posłańca przez tego, kto go posłał (Dz 9,2). Chwalenie samego siebie było uważane za dopuszczalne, o ile było niezbędne do własnej obrony lub ważne dla pełnego sensu wypowiedzi (zob. komentarz do 2 Kor 5,12).
2 Wy jesteście naszym listem, pisanym w sercach naszych, listem, który znają i czytają wszyscy ludzie. 1Kor 9,2
3,2 w sercach naszych. Wariant: „w sercach waszych”.
3 Powszechnie o was wiadomo, że jesteście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc. Wj 24,12+ Ez 11,19; Ez 36,26; Jr 31,33
3,3 na żywych tablicach serc. Dosł.: „na tablicach serc z ciała”. Aluzja jednocześnie do daru Prawa przekazanego na tablicach kamiennych na Synaju (Wj 24,12) oraz do słów Ezechiela, mówiących o sercu z kamienia i o sercu z ciała (Ez 36,26).
1–3. Odpieranie ataków przeplata się z wystąpieniami demaskatorskimi. Okazuje się, że przeciwnicy Pawła, chcąc zapewnić większą skuteczność swojej propagandzie, posługiwali się specjalnymi listami polecającymi. Nie znamy ani treści tych listów, ani ich autorów, ponieważ jednak przeciwnicy Pawła rekrutowali się jeśli nie wprost spośród Żydów, to przynajmniej spośród żydujących, nie wykluczone, że były to jakieś pisma – prawdopodobnie rzekomo – pochodzące od Piotra, Jakuba lub innego z Apostołów przebywających w Palestynie. Zresztą może Pawłowi również zarzucono celowe zalecanie siebie słuchaczom jego przemówień. Jakkolwiek by rzecz się miała, Paweł nie potrzebuje, przynajmniej w stosunku do Koryntian, posługiwać się żadnymi listami polecającymi. Wszyscy wierni Koryntu, nawróceni, zdobyci dla Chrystusa – to najwspanialszy, żywy list, świadczący chyba najpozytywniej i najautorytatywniej na rzecz Pawła. Nie jest to pismo tajne, lecz list otwarty, dostępny każdemu. Życie wspólnoty korynckiej jest bowiem faktem publicznym i powszechnie znanym. Materiałem, na którym list ten został napisany, są serca Koryntian (por. Jr 31,33 nawiązujący do Wj 31,18), a list był pisany nie atramentem, lecz darami Ducha Świętego, otrzymanymi w momencie chrztu. I nie Paweł jest autorem tego pisma, lecz sam Chrystus, bo to On ostatecznie założył Kościół koryncki: Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko ten, który daje wzrost – Bóg (1 Kor 3,6n). Tak pisał Paweł już przedtem o początkach tego Kościoła.
3,2-3. Pierwsze Prawo zostało spisane palcem Bożym na kamiennych tablicach (Wj 31,18; Pwt 5,22), lecz prorocy obiecali, że nowe Prawo (Iz 2,3), zostanie zapisane w ludzkim sercu (Jr 31,31-34), o czym wspomina również Pwt 30,6.11-14. Ezechiel prorokował, że Bóg usunie twarde serce swojego ludu, serce kamienne, i zapisze z pomocą Ducha swoje słowo w sercu z ciała (Ez 11,19-20; 36,26-27). Prorocy ze Starego Testamentu odwoływali się do powołania od Boga, zaś niektórzy z filozofów greckich, chcąc odróżnić się od szarlatanów (2 Kor 2,17), również twierdzili, że mają boskie, a nie jedynie ludzkie uwierzytelnienia.
Posługa Mojżesza a posługa Apostoła Nowego Przymierza
4 A jeżeli dzięki Chrystusowi taką ufność w Bogu pokładamy, 5 to nie dlatego, żebyśmy uważali, iż jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz wiemy, że ta możność nasza jest z Boga.
4–5. Ufność owa bazuje na konkretnych dziełach dokonanych z Bożą pomocą przez Apostoła w Koryncie. Paweł jest przekonany, że i w przyszłości również Bóg będzie mu dopomagał. Bez pomocy Bożej ani on – Paweł – ani żaden inny ewangelista ludzkimi tylko środkami nie mogliby niczego dokonać. Co więcej, sam z siebie człowiek nie może zdobyć się nawet na jedną myśl wysługującą przyszłe zbawienie.
3,4-5. „Możność nasza” - dosł. „wystarczalność nasza”: Żydzi spoza Palestyny mówili czasami o Bogu jako „Tym, który wystarczy” (zob. w. 5; por. 2 Kor 2,16).
6 On też sprawił, że mogliśmy stać się sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery, lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia. J 3,27; Ef 3,7; Kol 1,23; Kol 1,25 Rz 2,29; Rz 7,5+
3,6 litera... zabija. Por. Rz 7,7+. Chodzi o „literę”, czyli o prawo pisane, zewnętrzne, o ST w zestawieniu z Duchem, prawem wewnętrznym, NT, a nie o przeciwstawienie „litery” jakiegoś tekstu jego „duchowi”.
6. Paweł odpowiada w ten sposób na pytanie postawione nieco wcześniej. Kto może sprawić, że zwykły śmiertelny człowiek staje się sługą Nowego Przymierza? Otóż sprawia to jedynie sam Bóg, Nowe Przymierze zaś jest tu nazwane Przymierzem Ducha, Przymierzem, które ożywia – w przeciwieństwie do Starego Przymierza, które było Przymierzem bezdusznej, martwej litery. Chodzi tu o myśl, że Prawo starotestamentowe nakładało na człowieka mnóstwo obowiązków, nie dając mu sił do ich wypełnienia. Nie dochowując przepisów Prawa, człowiek popełnia grzechy, pozbawiając się w ten sposób duchowego życia. Inaczej Przymierze Nowe. To Przymierze jest rzeczywistym źródłem nowego życia. Niesie ze sobą również wiele nakazów i zakazów, lecz równocześnie daje możność ich wypełnienia. Poza tym antyteza: litera – Duch nawiązuje również do liter, którymi było wyryte na kamiennych tablicach Stare Prawo. Równocześnie stanowi też aluzję do Ducha Świętego, będącego w NT podmiotem działania w ludziach cieszących się przywilejem przybrania za dzieci Boże. Tak więc Stare Przymierze pod wieloma względami jest uboższe, mniej doniosłe niż Nowe Przymierze.
3,6. Grecko-rzymscy legaliści odróżniali literę prawa od intencji prawa. Być może chodzi tutaj raczej o to, że czasami nauczyciele żydowscy poświęcali wielką uwagę nawet poszczególnym literom w prawie. Litera była zatem spisanym prawem, które „zabijało”, ogłaszając wyrok śmierci nad człowiekiem, który dopuścił się winy moralnej. Jednak Duch wpisywał moralność prawa w serce Bożego ludu, jako łaskawy dar Boga (Ez 36,26-27).
7 Ale jeśli posługiwanie śmierci, utrwalone literami w kamieniu, dokonywało się w chwale, tak iż synowie Izraela nie mogli spoglądać na oblicze Mojżesza z powodu blasku jego oblicza, który miał przeminąć, Wj 32,16; Wj 39,29-35
3,7 z powodu blasku jego oblicza, który miał przeminąć. Por. Wj 34,30. Przejściowy charakter chwały opromieniającej twarz Mojżesza wskazuje — według Pawła — na aspekt przemijania Starego Przymierza (w. 11).
3,7. Gdy Mojżesz powrócił sprzed oblicza Bożej chwały, jego skóra jaśniała takim blaskiem, iż Izraelici lękali się go (Wj 34,29-30.35). Tradycja żydowska znacznie rozwinęła tę narrację, przypuszczalnie Paweł i jego czytelnicy słyszeli więc już wcześniej inne wyjaśnienia tego fragmentu, chociaż interpretację Pawłową mogli rozumieć jako zaczerpniętą z Księgi Wyjścia (w przekładzie Septuaginty).
8 to o ileż bardziej pełne chwały będzie posługiwanie Ducha?
7–8. Stwierdziwszy wyższość Nowego Przymierza nad Starym, Apostoł przechodzi do porównania posługi Starego Przymierza z posługą Przymierza Nowego. Ze względu na skutki spowodowane Prawem Starym posługa starotestamentowa jest nazywana posługiwaniem śmierci, natomiast pracę apostolską NT określa się mianem posługi sprawiedliwości. Mimo wspomnianych już niedoskonałości posługi Starego Przymierza dokonywała się ona w chwale. Była to jednak chwała przemijająca, podobna do blasku oświetlającego twarz Mojżesza zstępującego z góry Synaj po otrzymaniu dwu tablic z dziesięciu przykazaniami (por. Wj 34,29–35). Ponieważ blask ów znikał powoli z oblicza Mojżesza – co dla zebranych u stóp góry Izraelitów mogło być powodem do zgorszenia – było ono zakryte. Ludzie nie mogli bowiem patrzeć wprost na olśniewającą twarz Mojżesza zstępującego z góry.
3,8. Prorocy zapowiadali nowe przymierze, które będzie przewyższać stare Ot 31,31-34), mówili o Duchu i Prawie zapisanym we wnętrzu człowieka jako ideale (Ez 36,26-27). Nikt nie mógł więc zaprzeczyć, że Duch Boży, obecny w sercu człowieka, był lepszy od zwoju Prawa przed jego oczami.
9 Jeżeli bowiem posługiwanie potępieniu jest chwałą, to o ileż bardziej będzie obfitować w chwałę posługiwanie sprawiedliwości.
9. Wniosek ten streszcza dość typową dla Pawła argumentację. Sam zdrowy rozsądek domaga się tego, by ufać, że posługa sprawiedliwości godna jest większej zapłaty niż posługiwanie temu, co nie dawało usprawiedliwienia.
10 Wobec przeogromnej chwały okazało się w ogóle bez chwały to, co miało chwałę tylko częściową. 11 Jeżeli zaś to, co przemijające, było w chwale, daleko więcej cieszy się chwałą to, co trwa.
10–11. Paweł nie zaprzecza, że posługę Prawu starotestamentowemu też opromieniał swoisty blask i chwała. Jakaż jednak była to skromna chwała w porównaniu z dostojeństwem posługi nowotestamentowej. ST spełniwszy swoją rolę, został wyraźnie przyćmiony chwałą nowej ekonomii zbawienia. Te dwie ekonomie zbawienia mają się do siebie tak, jak to, co przemijające, do tego, co trwałe i niezmienne.
3,9-11. Paweł rozumuje zgodnie z żydowską zasadą qal wachomer, „o ileż bardziej”: jeśli Prawo przekazane na kamiennych tablicach zostało objawione w tak wielkiej chwale, o ileż większa chwała będzie towarzyszyć nadaniu Prawa w Duchu?
12 Żywiąc przeto taką nadzieję, z jawną swobodą postępujemy,
3,12. W tej części listu (2 Kor 4,1.16) Paweł w dalszym ciągu wyjaśnia, na czym polega jego ufność. Moraliści i inni starożytni mówcy często posługiwali się słowem, którego Paweł używa na oznaczenie „swobody”, chcąc podkreślić śmiałość, z jaką przekonywali, i obojętność wobec pochlebstw innych, w przeciwieństwie do demagogów, którzy szukali poparcia mas.
13 a nie tak jak Mojżesz, który zakrywał sobie twarz, ażeby synowie Izraela nie patrzyli na kres tego, co było przemijające.
3,13 To znaczy, aby synowie Izraela nie pojęli, że chwała, przemieniająca oblicze Mojżesza, jest przejściowa. To jedna z możliwych interpretacji niejasnego tekstu Wj 34,33n.
12–13. Ukazawszy bezwzględną wyższość posługi nowotestamentowej nad posługą Mojżesza, przystępuje Paweł do wysnucia praktycznych wniosków. Przede wszystkim, mając pewność, że to, co głosi, posiada już charakter definitywny, niezmienny, może Paweł występować z całą otwartością, śmiało, niczego nie zatajając, niczego się nie obawiając. Zresztą na podobną śmiałość będą mogli odtąd zdobywać się wszyscy chrześcijanie (por. Ef 3,12; Hbr 4,16). Nawiązując jeszcze raz do ST, Paweł podaje niedwuznaczną egzegezę faktu zasłaniania sobie oblicza przez Mojżesza. Otóż schodząc z góry Synaj Mojżesz zakrywał swoje oblicze dlatego, żeby zebrani u stóp góry Izraelici nie widzieli, jak znika z jego oblicza blask, którym był okryty podczas rozmowy z Bogiem. Najwyraźniej obawiał się tego, by ludzie nie dostrzegli powrotu jego twarzy do codziennego wyglądu, bo wówczas mogliby pomyśleć, że podobnie tymczasowy, przejściowy charakter będzie posiadać Prawo, które Mojżesz miał im ogłosić.
3,13. Chwała Mojżesza wymagała ukrycia - w przeciwieństwie do mowy Pawła (w. 12) - i miała charakter przemijający, w przeciwieństwie do chwały Pawłowego przesłania, objawionego za pośrednictwem Ducha, który przyszedł, by zamieszkać w wierzących. Żydowscy mężczyźni w czasach Pawła nakrywali głowy jedynie na znak wstydu lub żałoby.
14 Ale stępiały ich umysły. I tak aż do dnia dzisiejszego, gdy czytają Stare Przymierze, pozostaje [nad nimi] ta sama zasłona, bo odsłania się ona w Chrystusie. Rz 10,4
3,14 pozostaje [nad nimi] ta sama zasłona, bo odstania się ona w Chrystusie. Inne tłumaczenie: „Im wcale nie zostało odsłonięte, że to Przymierze zniósł Chrystus”.
3,14. Prawo Mojżesza było odczytywane w synagogach. Jedynie w nowym przymierzu, w Chrystusie, chwała mogła objawić się, została przekazana wewnętrznie z pomocą Ducha. Żydzi powszechnie wierzyli w przyszłe przyjście Ducha (uważano, że w czasach obecnych objawiał się rzadko).
15 I aż po dzień dzisiejszy, gdy czytają Mojżesza, zasłona spoczywa na ich sercach. Rz 11,7-10; Wj 34,34
16 A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada.
14–16. Mimo zupełnie otwartego, wyraźnego nauczania apostołów, Żydzi nie chcą dostrzec bezpowrotnego przeminięcia starej ekonomii zbawienia. Księgi ST są dla nich ciągle zakryte. Nie umieją i pewnie też nie chcą zdobyć się na ich właściwe odczytanie. Nie chcą zrozumieć, że cały ST jest również zorientowany na osobę Chrystusa. I jak kiedyś z woli Bożej zasłona okrywała oblicze Mojżesza, tak teraz Żydzi – tylko że sami, dobrowolnie przesłonili sobie niejako i oczy, i serce i nie chcą widzieć ani odczuwać tego wszystkiego, czego dokonał Chrystus. Jednakże ile razy ktoś spośród owych Żydów, dobrowolnie zaślepionych i zatwardziałych, zwróci się do Pana, wtedy natychmiast opada zasłona z jego oczu, tak jak z oblicza Mojżesza, kiedy po rozmowie z ludźmi zwracał się znów do Boga, by Go oglądać twarzą w twarz. W Rz 11,25 sytuację owego zwrócenia się Izraela do Pana Apostoł przewiduje bardzo wyraźnie: zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie [do Kościoła] pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie zbawiony (Rz 11,25n). Oczywiście nikt nie może powiedzieć, kiedy to nastąpi.
3,15-16. Paweł powiada, że pełna chwała obecna w Prawie może nadal pozostać ukryta (ludzka natura od czasu Mojżesza nie uległa zmianie), o ile człowiek nie zwróci się ku Chrystusowi (2 Kor 3,14-16) i Prawo nie zostanie zapisane w jego sercu (Jr 31,31-34). Tym samym Mojżesz, który utrzymywał bliski związek z Bogiem, nie potrzebował zasłony (Wj 34,34).
17 Pan zaś – to Duch, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność.
3,17 Pan zaś — to Duch. Skondensowana formuła, która — nie negując rozróżnienia między Chrystusem a Duchem, wyraźnie podkreślonego w liście (1,20-23; 13,13+) — stwierdza jednocześnie ich tożsamość w dziele zbawienia w obydwu Przymierzach. Kontynuując tę linię, późniejsza teologia stwierdzi, że wszystkie dzieła Boga są wspólne Trzem Osobom Boskim. — Według innej interpretacji słowo „Pan” z w. 17 oznacza tę samą Osobę, która występuje w w. 16, tzn. Boga: faktycznie bowiem Mojżesz zdejmował zasłonę, gdy się do Niego zwracał (Wj 3434). w takim razie więc Paweł chciałby powiedzieć, że Pan, ku któremu zwracał się Mojżesz, był to już Duch Święty, ku któremu dzisiaj zwracają się chrześcijanie.
17. Po dzień dzisiejszy nie ma wśród egzegetów zgodności co do tego, jak należy rozumieć zwrot Pan zaś – to Duch. Każdy przekład tego tekstu z oryginału na jakiś język nowożytny jest równocześnie praktycznym zastosowaniem pewnego rozwiązania, wskutek czego trudność dotycząca treści owego tekstu jest mało widoczna.
W rzeczywistości bowiem termin „Duch” może w tym zdaniu pełnić rolę podmiotu lub orzecznika. Inne zdania „Pan to Duch” nadają sens: „Panem” z opisu Wj 34,33nn jest „Duch Święty”. Gdyby przyjąć, że „Duch” jest podmiotem, wówczas zdanie „Duch jest Panem” albo wyrażałoby ideę absolutnego nieskrępowania Ducha w Jego działaniu, albo równałoby się stwierdzeniu, że Duch jest Bogiem, bo grecki termin KÍÁąo w Septuagincie np. najczęściej wyraża ideę Bóstwa. Inni zdaniu „Pan to Duch” nadają sens: „Panem z opisu Wj 34,33nn jest Duch Święty”. Gdyby zaś przypisać terminowi „Duch” rolę orzecznika, to wówczas zdanie „Pan jest Duchem” odnosiłoby się do Chrystusa – bo On jest nazywany w NT Panem – i wyrażałoby myśl, że wszystko, co wnosi Chrystus, z całym swoim programem moralno-społecznym, znajduje się w sferze Ducha. Może też byłaby to aluzja do swoistego przejęcia przez Syna funkcji Ducha w dziele uświęcenia człowieka. Chrystus jest Duchem ożywiającym (1 Kor 15,45), gdyż po swoim zmartwychwstaniu zlewa na wiernych dary Ducha Świętego. Można też powiedzieć, że istnieje pewna jednoznaczność obecności Chrystusa i Ducha Świętego. Kto bowiem posiada dary Ducha Świętego, ten również żyje w Chrystusie, a Chrystus w nim. Otóż Paweł poucza swoich wiernych, że temu, kto zwraca się do Pana, opada z jego serca zasłona, bo Pan jest siłą ożywczą, wyzwalającą człowieka z więzów prawa, śmierci i grzechu (por. Rz 5–8).
3,17. Postępując zgodnie z tradycyjną żydowską metodą interpretacji, Paweł ukazuje wzajemne relacje postaci występujących w pierwszym nadaniu Prawa i postaci związanych z nowym przymierzem: „Pan” w tekście o Mojżeszu odpowiada obecnemu „Duchowi”.
18 My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu. Rz 8,29+; 2Kor 4,6+; 1J 3,2
3,18 wpatrujemy się. Inne tłumaczenie: „odbijamy w sobie”. Jest kontynuowane porównanie z w. 7-15. W odróżnieniu od Mojżesza my mamy twarz odsłoniętą i odzwierciedlamy chwałę Boga w sposób stały, a nie tylko przemijający (por. 3,13+). Przywilej, który miał jedynie Mojżesz, został udzielony wszystkim.
— w jasność Pańską. Albo: „chwałę Pańską”. Jest to chwała Jezusa Chrystusa, ponieważ „chwała Boga jest na obliczu Chrystusa” (4,6).
— za sprawą Ducha Pańskiego. Inne tłumaczenie: „przez Pana, który jest Duchem”.
— do Jego obrazu. Inne tłumaczenie: „tego samego obrazu”. Por. Rz 8,29+. Ostatnie przeciwstawienie Mojżeszowi, którego chwała słabła i znikała w miarę, jak nią promieniował (w. 7, 13). Jest to dokładnie przeciwne temu, co się dzieje w chrześcijaninie przemienionym przez Ducha: chrześcijanin staje się coraz doskonalszym obrazem Boga w Chrystusie.
18. A oto szczęście tych, którzy zwracają się do Pana. Każdy chrześcijanin przez łaskę chrztu św. otrzymuje coś z majestatu i blasku samego Boga. Chwałę tę, zdaniem Pawła, można również dostrzec na obliczach chrześcijan. Ludzie Bogiem żyjący przedstawiają jakby żywy obraz Boga. W ten sposób właśnie stopniowo, lecz coraz widoczniej, przechodząc z jednej światłości w drugą, dokonuje się „przemiana” chrześcijanina w Chrystusa. Autorem tego procesu jest Pan, zwany – jak już wiemy – Duchem ożywiającym lub wprost – Pan Duch Święty.
3,18. Grecy opowiadali o ludziach, którzy ulegli „metamorfozie” lub „przemianie”, lecz według greckich filozofów upodobnienie się do bóstwa dokonuje się przez kontemplację spraw bożych. Zwoje znad Morza Martwego mówią o sprawiedliwych, którzy stanowią odzwierciedlenie Boskiej chwały. Chociaż Paweł mógł zwracać się do swych czytelników za pomocą takich kulturowo zrozumiałych obrazów (pomijając element deifikacji), podstawą Jego obrazu jest po prostu fakt, iż Mojżesz odbijał Bożą chwałę, na co wskazuje kontekst. Wspólnota nowego przymierza odzwierciedla Bożą chwalę jeszcze wyraźniej niż mógł to uczynić Mojżesz (Wj 33,20). Podobnie jak Mojżesz, zostali przemienieni, by przez Ducha odbijać Bożą chwałę. Na temat „zwierciadła”, zob. komentarz do 1 Kor 13,12.
3,7-18. Chwała Pierwszego i Nowego Przymierza. Każdy człowiek w cesarstwie rzymskim, który znał judaizm, wiedział, że Mojżesz był ważnym przywódcą żydowskim. Wielu ludzi postrzegało go jako „męża Bożego” - jednego z dawnych herosów, którzy otrzymali od Boga szczególną moc. Chwała objawiona w Chrystusie jest jednak znacznie większa - aczkolwiek bardziej subtelna - od objawionej Mojżeszowi. A zatem również apostołowie, tacy jak Paweł, w pewnym sensie przewyższają Mojżesza, apostoł odpowiada tutaj na słowa krytyki Koryntian (być może wypowiedziane przez aroganckich przeciwników, o których mowa w 2 Kor 11,13). Paweł jest jednak większy od Mojżesza tylko dlatego, że głosi orędzie większe od tego, które głosił Mojżesz. Jeśli jego przeciwnicy odwołują się do Mojżesza jako źródła swojego autorytetu (por. 2 Kor 11,22), Paweł skutecznie podważa tutaj ich roszczenia.
2 Kor 4
W służbie całej prawdy
1 Przeto oddani posługiwaniu zleconemu nam przez miłosierdzie, nie upadamy na duchu. Rz 1,16
1. Postępowanie Pawła odpowiada w pełni jego wypowiedzi o blasku nowej ekonomii oraz o majestacie nauczania apostolskiego. Równocześnie jednak jest Paweł świadom, że wszystko, czym jest, zawdzięcza nie własnym talentom, lecz miłosierdziu Bożemu. Jest apostołem z miłosierdzia Bożego. Jest też przekonany, że owo miłosierdzie nigdy go nie opuści, i dlatego nie upada na duchu.
2 Unikamy postępowania ukrywającego sprawy hańbiące, nie uciekamy się do żadnych podstępów ani nie fałszujemy słowa Bożego, lecz ukazywaniem prawdy poddajemy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka. 1Tes 2,4-5
4,2 postępowania ukrywającego sprawy hańbiące. Niewątpliwie chodzi o brak odwagi, który prowadzi do zatajenia tego, co według Ewangelii wystawia na ryzyko przeciwności lub prześladowań (Mk 8,38p; Rz 1,16; 2 Tm 1,8; por. Dz 20,27).
2. Z drugiej strony z całą słusznością może Paweł powiedzieć, że ma czyste i spokojne sumienie. Jego postępowanie w niczym nie przypomina machinacji różnych pseudoapostołów, którzy m.in. sądzili, że wśród prawd Ewangelii były rzeczy hańbiące, i dlatego fałszowali naukę Chrystusa, żeby nie dopuścić do rzekomego zgorszenia maluczkich. Tak więc od obrony przeszedł Paweł niepostrzeżenie do ataku.
4,1-2. Kupcy czasami „fałszowali” towary, mieszając gorsze gatunki z lepszymi, by oszukać klientów.
Filozofowie powszechnie oskarżali zawodowych mówców o to, że postępują podobnie, większą wagę przywiązywali bowiem do umiejętności przemawiania, niż do prawdziwości przesłania. Podobnie jak dobry grecko-rzymski nauczyciel, Paweł zaprzecza, jakoby oskarżenie to mogło odnosić się do niego samego lub jego towarzyszy.
3 A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie,
4 dla niewiernych, których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga. 2Tes 2,10 Rz 8,29+
4,4 bóg tego świata. Mowa o Szatanie (por. Ef 2,2). Zob. Łk 4,6; J 12,31; 14,30; 16,11.
3–4. Czyniono Pawłowi najprawdopodobniej zarzut, że jego nauka jest niejasna, tajemnicza, niezrozumiała. Otóż Paweł uznaje tę możliwość. Taka może być rzeczywiście jego Ewangelia, ale tylko dla ludzi, którzy się na jej treść odpowiednio uodpornili, którzy świadomie i dobrowolnie sami zeszli na drogę zatracenia. Powód niejasności nie znajduje się ani w samej Ewangelii, ani w sposobie jej głoszenia przez Pawła, lecz tylko i jedynie w umysłach i sercach złych ludzi. Kogokolwiek zaś nie zaślepił bóg tego świata – szatan – ten wprost nie może nie zrozumieć Ewangelii, której treścią jest Jezus, będący obrazem, czyli objawieniem Boga. Dlatego Chrystus sam powiedział: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14,9).
4,3-4. Paweł w dalszym ciągu rozwija temat rozpoczęty w 2 Kor 3,1-18: dobra nowina pozostaje ukryta (2 Kor 3,13) dla niektórych. Chrystus stanowi pełne objawienie Bożej chwały (por. 2 Kor 3,18), zajmuje więc miejsce w tradycji żydowskiej przypisywane przedwiecznej Bożej Mądrości. Inni żydowscy nauczyciele nie mówili wprost o szatanie jako „bogu tego świata”, większość jednak uznawała, że narody (wszystkie z wyjątkiem Żydów) znajdowały się pod panowaniem duchowych władz podporządkowanych szatanowi.
5 Nie głosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Pana, a nas – jako sługi wasze przez Jezusa.
5. Jedna spośród wielu różnic między nauczaniem Pawła a postępowaniem jego przeciwników polega na tym, że Paweł nie głosi samego siebie. Stąd pochodzi nie tylko obrona, lecz także i atak. Byli bowiem w Koryncie tacy, którzy głosili nie Chrystusa, lecz samych siebie. Poza tym byli też, jak się zdaje, nauczyciele, którzy nauczając czuli się absolutnymi panami nauczanych i dawali im to niejednokrotnie dość boleśnie odczuć. Inaczej Paweł. On uważa się za sługę wszystkich wiernych. Czyż mogło zresztą być inaczej, skoro i Chrystus przyszedł również, by wszystkim służyć (por. Mk 10,45; Flp 2,4–8). Nie wykluczone, że w ten sposób właśnie wykazuje Paweł niesłuszność posądzania go o zarozumiałość i pychę.
4,5. Pozycja niewolnika w domu wysokiego urzędnika w świecie grecko-rzymskim wiązała się z większą godnością i sprawowaniem nadzoru nad większym bogactwem niż w przypadku większości wolnych obywateli. Gdy Paweł nazywa siebie „niewolnikiem Chrystusa” (np. Rz 1,1) jest to tytuł zaszczytny, podobny do określenia w Starym Testamencie proroków mianem „sług Bożych”. Tutaj jednak Paweł posługuje się obrazem najemnego sługi: Jezus zatrudnił go, by służył Koryntianom w Jego imieniu. Nauczyciele moralności tacy jak Paweł musieli być zawsze gotowi do odparcia zarzutu wysuwanego również pod adresem niektórych filozofów, jakoby głosili samych siebie.
6 Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Jezusa Chrystusa. Rdz 1,3; J 8,12+; Ef 1,18 Rz 3,23+; Hbr 1,3
6. Stwierdzenie, że Jezus Chrystus jest obrazem chwały Boga samego, nasunęło Pawłowi spostrzeżenie co do przejawów Bożej chwały, najpierw we wszystkich stworzeniach w momencie powoływania ich do istnienia, a potem w sercach ludzi, opowiadających się przez wiarę po stronie Chrystusa. Możliwe, że w tym momencie właśnie myślał Paweł o swoim nawróceniu pod Damaszkiem, kiedy to aż oślepił go blask Chrystusa (por. Dz 9,3; Ga 1,15n). Znów zdaje się chodzi o to, żeby wyznać Koryntianom z całą pokorą, iż wiara Pawła jest dziełem zawsze tego samego Boga.
4,6. Bóg stworzył światło swoim słowem (Rdz 1,3), podobnie mógł sprawić, by światło Jego chwały zajaśniało w sercach tych, którzy ujrzeli chwałę większą od tej, jaką oglądał Mojżesz - chwałę Chrystusa. W różnych tradycjach żydowskich światło, o którym mowa w Rdz 1,3, oznacza światło Bożego Prawa, światło człowieka sprawiedliwego lub światło samego Boga; por. komentarz do J 1,4.
Udręki i nadzieje apostolskiego życia
7 Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. 2Kor 12,9
4,7 aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Temat bardzo drogi Pawłowi (w. 7-12; 2,16; 3,5-6; 10,1.8; 12,5.9-10; 13,3-4; por. 1 Kor 1,26 — 2,5; 4,13+; Flp 4,13) i obecny już w ST (Sdz 7,2; 1 Sm 14,6; 17,47; 1 Mch 3,19; itd.).
7. Wywody o godności apostolatu, choć dotyczyły wszelkiej posługi nowotestamentalnej, stanowiły także pośrednio odpowiedź na posądzenia Pawła o zarozumiałość i arogancję w obcowaniu z ludźmi. Obecnie przystępuje Apostoł wprost do sprawy zarzutów, które odpiera jakby dwoma etapami. Mówi najpierw o utrapieniach i o cierpliwości, z jaką znosił cierpienia, byle tylko podobać się Chrystusowi, bo jedynie od Niego spodziewa się zapłaty. Następnie zaś zapewnia, że miłość była głównym motorem skłaniającym go do głoszenia Ewangelii i do znoszenia wszystkich przeciwności apostolskiego życia. Wielkość i wartość posłannictwa apostolskiego przyrównuje Paweł do cennego skarbu, znajdującego się w kruchym, glinianym naczyniu. Wartości tego skarbu nikt nie może oszacować ani nawet dojrzeć, gdy przypatruje się samemu naczyniu. Wskutek takiego stanu rzeczy apostoł, świadom swych przyrodzonych słabości, niczego nie może przypisywać sobie samemu, a inni również nie sądzą, by mógł dokonać czegoś człowiek tak ułomny.
4,7. Wielu pisarzy greckich uważało, że pogoda ducha filozofów, pomimo cierpienia, była wyrazem szczególnej mocy. O ile filozofów często chwalono za ich moc i wytrwałość w próbach, Paweł przypomina swym czytelnikom, że swoją moc zawdzięcza wyłącznie Bogu.
Naczynia gliniane (w przeciwieństwie do wykonanych z miedzi) nie miały większej wartości. Były tanie i pozbywano się ich, gdy pękły lub stały się rytualnie nieczyste - dziwne wydaje się przechowywanie skarbu w takim naczyniu. Niektórzy starożytni autorzy greccy opisywali podobnie ciało jako naczynie duszy. Według Pawła jednak kontrast nie dotyczy ciała i duszy, lecz tego, co ludzkie, i tego, co Boże.
8 Zewsząd cierpienia znosimy, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; 2Kor 6,4-10; 1Kor 4,9-13
4,8 W w. 8-9 Paweł używa słów zapożyczonych z terminologii dotyczącej walki atletów.
9 znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy.
8–9. Gdyby człowiek był skazany tylko na własne siły, dawno już załamałby się pod naporem cierpień i przeróżnych trudności. Nawet wtedy gdy już jest powalony na ziemię i pozornie pokonany, znów jednak podnosi się, by stawić czoło nowym trudnościom.
4,8-9. Jako przykład dla innych, filozofowie stoiccy często wyliczali swe cierpienia, by udowodnić, że dla nich liczy się w życiu pogoda ducha i wytrwałość. Dlatego też byli zadowoleni mimo choroby, trudów, śmierci itd. Żydzi często odwoływali się do proroków i męczenników z przeszłości jako przykładów wytrwałości.
10 Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Kol 1,24+
11 Ciągle bowiem my, którzy żyjemy, jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym śmiertelnym ciele. 1Kor 15,31
10–11. Owe konania Jezusa, które Paweł nosi w swym ciele, to nie są, jak czasem sądzono, blizny w rodzaju stygmatów, lecz ustawiczne cierpienia, stwarzające nawet niebezpieczeństwo śmierci; Apostoł ciągle jakby umiera. W ten sposób głoszoną przez siebie naukę o męce i śmierci Jezusa potwierdza każdego dnia na nowo przykładem własnego życia. Wszystko to – zgodnie ze słowami samego Chrystusa – było konieczne do osiągnięcia życia wiecznego. Kto chce żyć, musi dnia każdego współumierać z Chrystusem (por. Mk 8,34; Rz 8,17; Flp 3,10). Poza tym w ten sposób najdosadniej i najwyraźniej odtwarza człowiek własnym życiem pełne cierpień i samozaparcia życie Jezusa.
12 Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie.
4,10-12. Na temat proleptycznego Pawłowego doświadczania śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, zob. komentarz do 2 Kor 1,9-10. Tutaj chwałą jest chwała Chrystusa, który żyje w Pawle i innych wierzących dzięki Duchowi, co wyraźnie wynika z kontekstu. Słowo, którego Paweł używa na oznaczenie „noszenia” konania Jezusa było często stosowane w odniesieniu do żałobników dźwigających zwłoki zmarłego. Wynika z tego, że Paweł nie tylko głosił Jezusa, lecz nosił w sobie Jego konanie w prześladowaniach, których codziennie doświadczał. Słowo, którego apostoł używa na oznaczenie „konania” Jezusa, zawiera odcień znaczeniowy wskazujący na odór i gnicie ciała zmarłego lub umierającego człowieka. Paweł opisuje więc swoje uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa bardzo obrazowo.
13 A że mamy tego samego ducha wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem, my także wierzymy i dlatego mówimy, Ps 116,10 Rz 1,4+; Rz 8,11+
12–13. Posługa apostolska – zdaje się twierdzić Paweł – ma tylko wtedy sens i osiąga zamierzony cel, gdy jest związana z cierpieniem, bo życie wiernych musi kiełkować i wzrastać na ustawicznym obumieraniu apostołów. I tylko tak pojęty apostolat ma charakter ofiary, którą apostoł – jako kapłan – składa ze swego życia za wiernych (por. J 12,24n). Ostatecznym motorem wszelkiej pracy każdego apostoła jest jego wiara. Apostołowanie jest rozdzielaniem tego, co człowiek najpierw sam przeżył we własnym wnętrzu. Tak zresztą było już w ST, co Paweł w tym wierszu przypomina.
4,13. Paweł podaje tutaj jedną z interpretacji Ps 116,10, przyjmowaną przez rozpowszechniony w jego czasach przekład Septuaginty (grecki przekład Starego Testamentu). Żydowscy nauczyciele przyjmowali argumenty opierające się nawet na krótkich frazach, Paweł zaś posługuje się cytatem, by wyjaśnić, dlaczego śmiało głosi Chrystusa, pomimo opozycji, z jaką się spotyka.
14 przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami.
15 Wszystko to bowiem dla was, ażeby łaska, obfitująca we wdzięczność wielu, pomnażała się Bogu na chwałę. 2Kor 1,11
14–15. Przedmiotem zaś wiary są nie tylko treści prawd głoszonych przez apostoła, lecz także przyszłe zmartwychwstanie. Wiara w owo współzmartwychwstanie z Chrystusem jest prostym następstwem przekonania o zjednoczeniu z Chrystusem przez Jego cierpienia – prawda, którą Paweł wiele razy przypomina, zwłaszcza w listach wielkich (por. także Kol 1,22). Lecz Paweł, jak przystało na prawdziwego apostoła, nigdy nie oddziela swojej – zwłaszcza szczęśliwej przyszłości – od losów wspólnoty. Ma więc niezłomną nadzieję, że razem z nim wszyscy zmartwychwskrzeszeni Koryntianie będą kiedyś uczestniczyć w ostatecznym tryumfie Chrystusa. Dopóki jednak przebywa w ciele na ziemi, wszystko czyni, aby z jego posługiwania było więcej chwały Bożej, aby ludzie jego pieczy powierzeni – w tym wypadku Koryntianie – byli pełni łaski i wdzięczności dla Boga.
4,15. Stary Testament zapowiadał, że w czasach ostatecznych również poganie będą składać dziękczynienie Bogu, Paweł zaś z niecierpliwością oczekuje wypełnienia się tego proroctwa w swoich czasach (2 Kor 1,11).
16 Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Rz 7,22+
16. Określenie człowiek wewnętrzny pojawia się w listach Pawła kilkakrotnie (por. np. Rz 7,22; Ef 3,16) i oznacza człowieka odkupionego, całą jego duchową sferę stanowiącą miejsce zamieszkania Boga; to, co w człowieku niezniszczalne, co decyduje o jego wartości autentycznej. Człowiek odnawiający się, wewnętrzny – to rodzący się w nas ciągle na nowo przez wiarę i miłość Chrystus, wskutek czego cały człowiek jest jakby stworzony na nowo, staje się nowy (por. Kol 3,10). Możliwe, że wyrażenie człowiek wewnętrzny zaczerpnął Paweł z filozofii greckiej – zwłaszcza popularnej – gdzie służyło ono do określenia tzw. rozumnej części duszy ludzkiej (pars rationalis animae) w odróżnieniu od części zmysłowej, którą nazywano również człowiekiem zewnętrznym (homo externus). Wyrażenia człowiek zewnętrzny poza tym tekstem nigdzie u Pawła nie spotykamy. W ten właśnie sposób określa Apostoł człowieka według jego czysto ludzkich, zewnętrznych jakości, przy czym, choć nie muszą to być cechy tylko ujemne, są one na pewno zniszczalne, przemijające, nietrwałe.
4,16. Idąc za przykładem Platona, niektórzy greccy myśliciele (i kilku pisarzy grecko-żydowskich) czynili rozróżnienie między rozkładem fizycznego ciała a dalszym istnieniem duszy. Mędrcy stoiccy podkreślali, że prawdziwe znaczenie mają wewnętrzne wybory człowieka, nie zaś zewnętrzne okoliczności jego życia. Wykorzystując tam, gdzie było to celowe, greckie słownictwo Koryntian, Paweł stara się przekonać ich, że chwała przyszłego zmartwychwstania jest obecna nawet w obecnym umieraniu na co dzień (zob. komentarz do 2 Kor 4,7-12).
17 Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku Rz 8,18+; Mt 5,11-12 Hbr 11,1; Hbr 11,3; Rz 8,24-25
18 dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.
17–18. Dwuwiersz ten, ukazujący dysproporcje pomiędzy doczesnymi cierpieniami a bezmiarem przyszłej chwały – pierwsze się skończą, drugie nigdy nie przeminą – ma być pokrzepieniem nie tylko dla Pawła i innych głosicieli Ewangelii, lecz także dla wszystkich wyznawców Chrystusa.
4,17-18. Platon i wielu filozofów późniejszych słusznie przeciwstawiało to, co doczesne, temu, co wieczne. (W czasach Pawła wielu filozofów ze szkoły platońskiej sądziło, że byty cielesne były ciężkie i przytłaczały sobą duszę, która była lekka. Uwolniona po śmierci ciała, przenikała do czystego nieba, z których wzięła swój początek. Paweł odwraca tutaj ten obraz, lecz czyni to może częściowo w celu utworzenia gry słów, którą uchwycić mogła garstka jego czytelników - Żydów wprawnych w hebrajskiej sztuce interpretacji tekstów: „chwała” i „waga, ciężar” to jedno hebrajskie słowo.)
Platon wierzył, że świat idei był światem prawdziwym, niezmiennym, zaś świat doczesny, zmienny świat wiedzy zmysłowej, był jedynie bytowaniem cieni. Paweł nie zaprzecza realności świata rzeczywistego, zgadza się jednak, że podlega on zniszczeniu, podczas gdy świat niewidzialny jest wieczny. Wypowiadając to stwierdzenie, Paweł nadal jednak porównuje swoją posługę z posługą Mojżesza - apostoł nie naucza zewnętrznego Prawa zapisanego na kamiennych tablicach, lecz Prawa zapisanego w człowieku wewnętrznym przez Ducha (rozdz. 3-4).
4,7-18. Przemijające ciało i wieczna chwała. Orędzie świadków Jezusa jest większe od orędzia Mojżesza, ponieważ chwała Mojżesza była przemijająca, Prawo zaś lekceważone, natomiast chwała Boga żyje i objawia się przez świadków Jezusa nawet w śmierci.
2 Kor 5
W obliczu rzeczy ostatecznych
1 Wiemy bowiem, że kiedy nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie. Mdr 9,15; Hi 4,19; Iz 38,12; 2P 1,13-14 1Kor 15,44-49; Flp 3,20; Kol 3,3-4 Rz 8,23
5,1 W w. 1-10 jest kontynuowany tekst z 4,16-18: mamy tu do czynienia z przeciwstawieniem stopniowego rozpadania się człowieka zewnętrznego i rozwoju człowieka wewnętrznego (w. 16; por. Rz 7,22+). Ten ostatni, identyczny tutaj z człowiekiem nowym (Kol 3,10+), stanowi zadatek Ducha (5,5; por. Rz 8,23) — Jego pełnia zostanie udzielona w zmartwychwstaniu, kiedy to wierzący zostanie przyobleczony w swój niebieski przybytek (5,2), tzn. w ciało duchowe (por. 1 Kor 15,44). Stąd się rodzi żarliwe pragnienie (5,2) tej pełni oraz życzenie, by nie zostać jej pozbawionym, nawet czasowo, przez śmierć, jaka mogłaby nastąpić przed paruzją (5,4), a więc by pozostawać jeszcze przy życiu w chwili przyjścia Pana, jednakże por. 5,8+.
1. Wzmianka o przyszłym współzmartwychwstaniu z wiernymi Koryntu obudziła w Pawle tęsknotę za przyszłym życiem. Swoje życie doczesne przyrównuje do przebywania w namiocie uczynionym ludzką ręką, zwijanym i przenoszonym na inne miejsce, gdy nadchodzą czas i potrzeba. Temu sposobowi bytowania przeciwstawia Paweł życie wieczne, tj. przebywanie w mieszkaniu otrzymanym od Boga, w domu nie ręką ludzką uczynionym, a zatem niezniszczalnym, trwałym.
5,1. Greccy autorzy opisywali ciało jako naczynie, dom, namiot, często też jako grób - Paweł powiada, że czeka na nas lepsze ciało.
2 Tak przeto teraz wzdychamy, pragnąc przyodziać się w nasz niebieski przybytek, 3 jeśli tylko odziani, a nie nadzy będziemy.
5,3 To znaczy: pod warunkiem, że podczas chwalebnego powrotu Chrystusa będziemy jeszcze pozostawać przy życiu. Paweł chciałby być pośród tych, których przyjście Pana zastanie żywych i których ciało ulegnie przemienieniu bez przechodzenia przez śmierć. Oni „przywdzieją”, jeśli tak można powiedzieć, „ciało duchowe” na „ciało psychiczne” (1 Kor 15,44.53.54) „wchłonięte” przez to pierwsze. — Inne tłumaczenie: „ponieważ przyoblókłszy je, nie okażemy się nadzy”.
4 Dlatego właśnie udręczeni wzdychamy, pozostając w tym przybytku, bo nie chcielibyśmy go utracić, lecz przywdziać nań nowe odzienie, aby to, co śmiertelne, wchłonięte zostało przez życie. 1Kor 15,51-53; 1Tes 4,15
2–4. Paweł pragnie jak najrychlej przejść do owego niebieskiego mieszkania, lecz równocześnie nie chciałby być pozbawiony doczesnego przybytku, co więcej, bardzo zależy mu na tym, by dożyć dnia paruzji. Posługując się innym obrazem – chciałby przywdziać niejako na wierzch, na szatę doczesnego ciała, to drugie, nowe, niezniszczalne odzienie, żeby ani przez chwilę nie być nagim. Nawiązuje tu Paweł mimo woli do przeświadczenia nie tyle może pogańskiego, ile raczej judaistycznego, że człowiek umarły może być przyrównany do człowieka nagiego. Tak więc pragnie Paweł, aby to, co śmiertelne, czyli jego doczesne, ziemskie ciało, przyodziało się w to, co nieśmiertelne, czyli w ciało niebieskie.
5,2-4. „Wzdychanie” może nawiązywać do Wj 2,23 (tego samego wyrazu użyto w LXX); może być też aluzją do bólów porodowych (Rz 8,22-23) w kontekście pewnych tradycji żydowskich, według których zmartwychwstanie poprzedzi okres ucisku opisywany jako bóle rodzenia. W każdym razie, wzdychanie było zachowaniem tradycyjnie przypisywanym ludziom konającym.
Paweł nie wyraża tutaj tęsknoty za śmiercią (obecnej w greckiej koncepcji ciała jako grobu, która dopuszczała nawet samobójstwo, jeśli życie stało się nazbyt trudne), lecz za zmartwychwstaniem, w wyniku którego otrzyma nowe ciało. Chociaż Grecy często ćwiczyli nago, wszyscy Żydzi (z wyjątkiem tych, którzy przyjęli greckie obyczaje) czuli odrazę do publicznego okazywania nagości. Dla Pawła obraz „nagości” jest więc obrazem negatywnym.
5 A Bóg, który nas do tego przeznaczył, daje nam Ducha jako zadatek. 2Kor 1,22+; Rz 8,23
5. Paweł jest przekonany, że to tkwiące w człowieku pragnienie będzie spełnione. Bóg na pewno przemieni nasze ciała i obdarzy nas pełnią tego, czego zadatek już posiadamy w postaci darów Ducha Świętego. Ten „zadatek Ducha Świętego” już zresztą działa w nas, dokonując stopniowej spirytualizacji ludzi wiary. Proces ów będzie trwał aż do czasu zmartwychwskrzeszenia i wyniesienia do chwały także ludzkiego ciała (Rz 8,11.14.23).
5,5. Termin przetłumaczony jako „zadatek” był używany w dokumentach handlowych na oznaczenie „zaliczki” (pierwszej raty). Ponieważ Stary Testament (np. Iz 44,3; Ez 39,29) i wiele nurtów wczesnego judaizmu łączyło wylanie Ducha Świętego z przyszłym światem, obecne doświadczenie Jego obecności było dla Koryntian zapowiedzią przyszłego zmartwychwstałego życia, „gwarancją” jego nadejścia (2 Kor 1,22).
6 Tak więc, mając tę ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. 1P 1,1+
7 Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. 1Kor 13,12; Rz 8,24
5,7 Por. 1 Kor 13,12. Wiara tak się ma do jasnego widzenia, jak coś niedokonanego do dokonanego. Tekst ważny, który uwydatnia aspekt poznawczy wiary.
8 Mamy jednak nadzieję... i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana. Flp 1,21-23
5,8 Tutaj i w Flp 1,23 Paweł przewiduje zjednoczenie chrześcijanina z Chrystusem bezpośrednio po indywidualnej śmierci. Nie ma tu sprzeczności z biblijną doktryną ostatecznego zmartwychwstania (Rz 2,6+; 1 Kor 15,44+), ale w tym oczekiwaniu stanu szczęśliwości duszy oddzielonej od ciała wyczuwa się wpływ grecki, dostrzegalny zresztą w ówczesnym judaizmie (por. Łk 16,22; 23,43; 1 P 3,19+). Zob. to, co się mówi o ekstazie duszy oddzielonej od ciała w 2 Kor 12,2n (por. Ap 1,10; 4,2; 17,3; 21,10).
6–8. Dopóki człowiek pozostaje na ziemi – bo Paweł przemawia tu chyba w imieniu wszystkich chrześcijan – ale trwa w wierze, jest podobny do pielgrzyma, który z daleka tylko ogląda Pana. Oglądanie Boga twarzą w twarz nie jest bowiem możliwe, jak długo pozostajemy w ciele. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś twarzą w twarz (1 Kor 13,12). Chęć jak najrychlejszego bezpośredniego oglądania Boga każe chrześcijaninowi pragnąć wyjścia z tego ciała, by zawsze być już tylko z Panem (por. 1 Tes 4,17).
9 Dlatego też staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy. Rz 14,10; Mt 25,19; Mt 25,31n; J 5,27; Hbr 11,6+
5,6-9. Relacje żydowskie o sprawiedliwych umarłych, którzy przebywają w niebie podkreślały, że w pewnym stopniu doświadczają oni już obecnie przyszłej chwały, w oczekiwaniu na zmartwychwstanie ciała. Chociaż stan ten był gorszy od zmartwychwstania (2 Kor 5,4), oznaczał koniec doczesnych trudów, dla Pawła zaś kres doświadczanego stopniowo męczeństwa (2 Kor 4,8-10).
10 Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.
9–10. Jeżeli poważnie liczymy na owo chwalebne spotkanie się z Panem i pozostawanie z Nim na zawsze, to musimy tak żyć, by sobie na to zasłużyć; musimy ciągle troszczyć się o to, by się Mu podobać. Zresztą jest jeszcze inna racja, która powinna nas skłaniać do takiego postępowania, mianowicie obawa przed ewentualnym gniewem Bożym. Każdy bowiem otrzyma zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre.
5,1-10. Obecne i przyszłe życie. Faryzeusze wierzyli zarówno w nieśmiertelność duszy, jak i przyszłe zmartwychwstanie ciała, wielu też pisarzy żydowskich opisywało doświadczenie nieba po śmierci jako doświadczenie proleptyczne, mające zostać dopełnione w raju, po zmartwychwstaniu. Paweł nie ma problemu ani z zaakceptowaniem istnienia duszy po śmierci, ani z przyjęciem cielesnego zmartwychwstania. (Ci, którzy sądzą, że Pawłowe poglądy uległy zmianie po 1 Kor 15, powinni porównać Flp 1,21-23 z Flp 3,20-21, gdzie apostoł wyraża obydwa poglądy w utworze, który niemal na pewno stanowi jedność.)
Chociaż Paweł znajduje pewne punkty wspólne ze swymi greckimi czytelnikami w sprawie dalszego trwania duszy człowieka sprawiedliwego (2 Kor 4,16-18), szybko jednak odsyła ich z powrotem do przyszłej nadziei, na której opiera swoje przeświadczenie. Podobnie jak wielu greckich mędrców, Paweł gotów jest stawić czoło śmierci, jednak w przeciwieństwie do nich żywi nadzieję na przyszłe życie w ciele.
5,10. Koryntianie wiedzieli, że Paweł stawał w przeszłości przed „trybunałem” ich namiestnika (Dz 18,12), apostoł czyni tutaj jednak bezpośrednią aluzję do tradycyjnego w Starym Testamencie i myśli żydowskiego obrazu dnia sądu, w którym tron Boga stanie się najwyższym i ostatecznym trybunałem. Podkreślenie, że sąd będzie dotyczył uczynków popełnionych w ciele, po raz kolejny świadczy o sprzeciwie Pawła wobec pozostałości tych greckich wyobrażeń, które pomniejszały znaczenie ciała (apostoł polemizuje z tym stanowiskiem w 1 Kor 6,12-14).
Apostolskie działanie
11 Tak więc, przejęci bojaźnią Pana, przekonujemy ludzi, wobec Boga zaś wszystko w nas jest odkryte. Mam zresztą nadzieję, że i dla waszych sumień nie ma w nas nic zakrytego.
5,11. W tekstach żydowskich „bojaźń Pana" była powszechną motywacją do sprawiedliwego postępowania, często związaną z ideą, że Bóg osądzi ludzkie uczynki (2 Kor 5,10).
12 Mówimy to, nie żeby znów wam siebie polecać, lecz by dać wam sposobność do chlubienia się nami, żebyście w ten sposób mogli odpowiedzieć tym, którzy chlubią się swą powierzchownością, a nie wnętrzem własnego serca. 2Kor 3,1+
5,12. W kulturze starożytnej wychwalanie samego siebie było ogólnie gorszące (zob. też 2 Kor 3,1; por. Prz 25,27; 27,2). Trzeba było mieć wystarczający powód, by po ten środek sięgnąć, np. w celu obrony lub przydania chwały grupie ludzi, którzy powinni identyfikować się z mówcą. Paweł wskazuje tutaj na przeciwieństwo pomiędzy tym co wewnętrzne i zewnętrzne (z 2 Kr 4,16-18), obracając je przeciwko samochwalstwu swych przeciwników.
13 Jeśli bowiem odchodzimy od zmysłów – to ze względu na Boga, jeżeli przytomni jesteśmy – to ze względu na was.
5,13 Aluzja do poprzednich wydarzeń. Paweł niewątpliwie „odszedł od zmysłów” w swoim liście pisanym „wśród wielu łez” (2,4), było to jednak „ze względu na Boga”, aby ukazać bezwarunkowość wymagań Bożych, jego „przytomność” zaś jest „ze względu na was”, tzn. aby postawić siebie na płaszczyźnie swoich odbiorców w trosce o „przekonanie ludzi” (5,11). W jednym i w drugim przypadku Paweł działa przynaglony miłością Chrystusa (5,14).
11–13. Opowiedziawszy już o tym, co musiał znieść wypełniając swe apostolskie posłannictwo, z kolei będzie Paweł mówił – nie po raz pierwszy zresztą – o miłości, która jest ostatecznym motorem apostolskiego poświęcenia. Nim jednak przystąpi do tego tematu, zamierza bronić swego apostolskiego autorytetu, najpierw więc przedstawi cel owej apologii. Otóż chodzi mu o wykazanie swojej szczerości nie przed Bogiem, lecz przed ludźmi. Przypuszcza bowiem, że niektórzy z nich po prostu nie dostrzegają jego prostolinijności. Chce zatem wszystkich o niej zapewnić. Nie pragnie jednak szukać względów lub przechwalać się przed Koryntianami. Nie chce przecież stawać do współzawodnictwa z pseudoapostołami korynckimi, którzy tak chętnie uciekali się do przechwałek i pochlebstw, pozbawionych jakiegokolwiek pokrycia w rzeczywistości. Pawłowi zależy po prostu na tym, żeby dać Koryntianom również podstawy do chlubienia się choć trochę osobą ich Apostoła, żeby potrafili przeciwstawić się tym, którzy będą go szkalować. Jeżeli to, co za chwilę powie, będzie zakrawało na niedorzeczność, niechże wiedzą Koryntianie, że to dla nich zupełnie świadomie i dobrowolnie popełnia owo szaleństwo.
5,13. Greccy mędrcy często dawali do zrozumienia, że inni ludzie uważali ich zwyczajny styl życia za „odchodzenie od zmysłów” (takie jest znaczenie użytego tutaj wyrażenia „być poza sobą”), chociaż sami uważali siebie za jedynych ludzi przytomnych (por. też Mdr 5,4). W podobnych kategoriach opisywali swoje przeżycia ekstatycy. Ukazane przez Pawła przeciwieństwo pomiędzy jego postępowaniem wobec Koryntian a postępowaniem wobec Boga zostało przypuszczalnie zaczerpnięte z opisu Mojżesza w Wj 34,33-34 (zob. komentarz do 2 Kor 3,7-18). Apostoł objawiłby im więcej swych ekstatycznych doznań gdyby uznał, że będzie to dla nich pożyteczne (zob. komentarz do 2 Kor 12,1-7; por. 1 Kor 14,18-19).
14 Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. Ga 2,20; Rz 6,4-11 Rz 6,11+; Rz 7,1+
5,14 Chrystus umarł za wszystkich, tzn. w imieniu wszystkich, jako głowa przedstawiająca całą ludzkość, tym jednak, co — w oczach Boga — ma w tej śmierci wartość, jest posłuszeństwo z miłości, jaką ona ukazuje, ofiara życia całkowicie oddanego za innych (Rz 5,19+; Flp 2,8; por. Łk 22,42p; J 15,13; Hbr 10,9-10). Wierni, którzy przez chrzest stają się uczestnikami tej śmierci (Rz 6,3-6), winni potwierdzić swoim życiem to złożenie się w ofierze przez Chrystusa (tu w. 15 i Rz 6,8-11).
15 A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
14–15. Do właściwego przeżycia powołania apostolskiego należy dogłębne przejęcie się prawdą o zbawczej śmierci Chrystusa. Powołanie Pawła i jego posługa apostolska są ściśle powiązane z dziełem odkupienia człowieka. Wśród wypowiedzi potwierdzających to spostrzeżenie na szczególną uwagę zasługuje 2 Kor 5,14–21. Dwuwiersz 14–15, powiązany z kontekstem poprzedzającym za pomocą partykuły albowiem, ma charakter wyjaśnienia złożonego z dwu elementów: negatywnego (w. 14) i pozytywnego (w. 15). W związku z kontekstem następnym warto zanotować to, że w. 16 rozwija myśl wyrażoną w w. 14, a temat w. 15 jest na nowo podjęty w ww. 18–21. Brak w niektórych rękopisach całego zdania jeden umarł za wszystkich jest łatwo wytłumaczalnym błędem przeskoku (homoioteleuton) do w. 15, gdzie znajduje się zwrot podobnie brzmiący: za nich umarł.
Owo „przynaglenie”, zgodnie ze znaczeniem użytego tu greckiego czasownika, posiada charakter prawie fizycznego nacisku, który nie pozwalał Pawłowi tkwić długo w jednym miejscu, który zmuszał do aż trzykrotnego podejmowania uciążliwych wypraw misyjnych. Wzmiankowana zaś w tym wierszu miłość, będąca podmiotem owego nacisku, to nie tyle miłość Pawła do Chrystusa, ile raczej miłość Chrystusa do ludzi, ujawniona w sposób szczególny na krzyżu. To po prostu męka i śmierć Jezusa. Sama decyzja głoszenia Ewangelii zdaje się tkwić w treści przekonania, że jeden umarł za wszystkich. Wniosek stąd wyprowadzony – to wszyscy pomarli – jest zarazem wskazaniem odpowiedzi, na jaką winien zdobyć się człowiek medytujący nad śmiercią Jezusa. Przedmiot rozważań Apostoła stanowi niewątpliwie zdanie: Jeden umarł za wszystkich. Występujący w tym zdaniu, podobnie jak i w innych tego rodzaju stwierdzeniach soteriologicznych, przyimek za wyznacza do pewnego stopnia interpretację całej nauki Pawła o odkupieniu. Przyimek ten oznacza, jak wskazuje w większości wypadków kontekst, na czyjąś korzyść, dla czyjegoś dobra, a nie „na miejsce kogoś”. Inaczej mówiąc, mamy tu do czynienia z ideą nie substytucji, lecz solidarności. Gdyby ktoś chciał koniecznie pozostawać przy kategoriach substytucyjnych, to pamiętać winien, że chodzi tu nie o jakieś czysto karno-jurydyczne zastąpienie przewidzianej dla nas kary śmierci śmiercią Chrystusa, lecz o swojego rodzaju zamianę naszej niemożności kochania na nieskończoną miłość i posłuszeństwo zbawcze Chrystusa. Siła wyrażenia Jeden za wszystkich zasięgiem swym obejmuje całą przeszłość i przyszłość, wyrażając równocześnie, jak rzadko który tekst nowotestamentowy, uniwersalizm odkupienia. Śmierć Chrystusa dosięga wszystkich ludzi, mimo że nie wszyscy chcą sobie przyswoić jej skutki. Cel śmierci Jezusa jest tak przedstawiony, że stanowi nie tyle suche stwierdzenie, ile raczej zachętę do życia pozbawionego wszelkiej miłości własnej, wszelkiego egoizmu. Jeżeli poprzednie życie było symbolem grzechu, to ten nowy rodzaj egzystencji można by określić mianem „pozostawania w Chrystusie”. Cechą zasadniczą miłości Chrystusa jest w tym tekście jej zaborczy charakter. Wskutek miłości pochodzącej z góry człowiek jest niejako własnością Boga. Miłość kazała Chrystusowi oddać się za nas bez reszty, miłość nasza do Chrystusa domaga się z kolei tego, abyśmy się Jemu całkowicie oddali.
5,14-15. Paweł rozumie przez to, że wszyscy, którzy są w Chrystusie, uczestniczą w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, powinni więc doświadczać tego już teraz w chrześcijańskiej posłudze; zob. komentarz do 2 Kor 4,10-12.
16 Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Rz 7,5+ Rz 1,3; Rz 9,5
5,16 jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa. Paweł nie mówi, iż osobiście poznał Jezusa z Nazaretu. Stwierdza, że wszyscy, łącznie z tymi, którzy mogli Go poznać („my”), winni się wyrzec przywiązywania wagi do bliskości „cielesnej” z Jezusem, jak więzy rodzinne, wspólne przebywanie, wspólna narodowość. Por. Mk 3,31-35p. Według innych opinii, Paweł przeciwstawiałby tu swoją obecną znajomość Chrystusa, Pana chwały, tej znajomości, jaką miał przed nawróceniem, kiedy uważał Go za swego nieprzyjaciela.
16. Słowa jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa wcale nie stanowią dowodu na to, że Paweł znał osobiście Jezusa przed Jego śmiercią. Apostoł przyznaje raczej, że kiedyś patrzył na Chrystusa w sposób tylko ludzki i widział w Nim tylko człowieka. Otóż od chwili swego nawrócenia patrzy na Jezusa w zupełnie inny, już nie tylko ludzki sposób, lecz przede wszystkim przez pryzmat Jego zbawczego dzieła.
17 Jeżeli więc ktoś [pozostaje] w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Iz 43,18-19
5,17 jest nowym stworzeniem. Bóg, który stworzył wszystko przez Chrystusa (por. J 1,3), odnowił swoje dzieło zniekształcone przez grzech, stwarzając je na nowo w Chrystusie (Kol 1,15-20+). Ośrodkiem tego „nowego stworzenia” (tu i Ga 6,15) — a dotyczy to całego wszechświata (Kol l,19n+; por. 2 P 3,13; Ap 21,1) — jest „nowy człowiek”, stworzony w Chrystusie (Ef 2,15+) do nowego życia (Rz 6,4) w sprawiedliwości i świętości (Ef 2,10; 4,24+; Kol 3,10+). Por. nowe narodzenie przez chrzest (Rz 6,4+).
— Drugie zdanie można tłumaczyć: „stary byt zniknął i oto jest nowy”.
17. Z nowym spojrzeniem na Chrystusa kojarzy się Apostołowi idea zupełnie nowego istnienia, bo człowiek, który sobie przyswoił przez chrzest owoce zbawczej męki Jezusa, staje się nowym stworzeniem, poczyna istnieć w nowy sposób; tracąc całkowicie kontakt z przeszłością (por. Ga 2,20; Rz 6,6.11).
5,16-17. Nowy wewnętrzny człowiek, który uczestniczy w zmartwychwstaniu Chrystusa, oznacza coś więcej od ulegającego zniszczeniu zewnętrznego człowieka, widzialnego dla ludziach oczu (zob. komentarz do 2 Kor 4,16-18). W judaizmie posługiwano się terminologią „nowego stworzenia” w wielu różnych znaczeniach. (Na przykład, w późniejszych tekstach rabinackich człowiek, który pozyskał prozelitę był uważany za tego, kto go stworzył; również Nowy Rok oznaczał nowy początek, bowiem wkrótce po jego rozpoczęciu, w Dniu Przebłagania, darowane były grzechy ludu.) Jednak we wczesnych tekstach (np. w Księdze Jubileuszów i w Zwojach znad Morza Martwego) język „nowego stworzenia” był stosowany zwłaszcza w odniesieniu do przyszłego świata.
Było to najbardziej oczywiste zastosowanie terminologii „nowego stworzenia”, bowiem w Starym Testamencie posługiwano się nią w odniesieniu do życia w przyszłym świecie (Iz 65,16-18). Dla Pawła przyjście Mesjasza-Jezusa oznacza początek uczestnictwa wierzących w zmartwychwstałym życiu przyszłego świata (zob. komentarz do 2 Kor 4,10-12).
18 Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Rz 5,10
19 Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania.
5,18-19. Przez słowo „nas” - tj. tych, którym „zlecono posługę jednania” - Paweł ma na myśli siebie samego i swoich współpracowników, nie zaś Koryntian w ich obecnym stanie (2 Kor 5,20). Paweł dobiera słowa w sposób przemawiający do greckiej publiczności - greccy mówcy często poruszali temat „zgody”, wzywając do pojednania i jedności. Termin, który przetłumaczono tutaj jako „posługą jednania”, odnosi się głównie do relacji pomiędzy ludźmi. Tutaj jednak, podobnie jak w Starym Testamencie, pojednanie pomiędzy ludźmi i Bogiem zakłada nawrócenie i przebłaganie ofiarą krwi (tutaj śmiercią Jezusa Chrystusa).
20 Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!
18–20. Oto, czym jest dla Pawła posługa apostolska: jest otrzymanym od Boga samego urzędem jednania ludzkości ze Stwórcą. Nigdzie poza pismami Pawła nie znajdujemy w NT podobnej definicji kapłaństwa. Jest ono prostym przedłużeniem zbawczego dzieła Jezusa. Zgodnie z założeniami teologii Pawła cała inicjatywa zbawienia spoczywa w rękach Ojca. Dzieło zbawienia dokonuje się przez Chrystusa. Administrowanie zaś, czyli rozdzielanie owoców zbawienia, zostało powierzone apostołom: dał im posługę jednania. Próbując z kolei wyjaśnić, na czym polega istota pojednania Boga z człowiekiem, zauważymy na wstępie, że w Bogu nie dokonuje się żadna zmiana wskutek grzechów popełnionych przez ludzi. Pan Bóg nie zamienia swej miłości na taki gniew, który każe się odwrócić od ludzi. Bóg zawsze darzy ich jednakową miłością. Lecz miłość owa nie dosięga człowieka, gdyż właśnie w nim, w człowieku, grzech dokonał bardzo zasadniczej zmiany: człowiek stał się nieczuły na działanie Bożej miłości. Trzeba go więc ponownie uwrażliwić, odwrócić twarzą do Boga, pojednać z Bogiem. Proces ten dokonuje się właśnie przy współudziale specjalnie do tego powołanych ludzi, ludzi piastujących posługę jednania. Zmiana następuje więc – zgodnie z nawoływaniem Pawła: W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem – tylko i wyłącznie w człowieku, a nie w Bogu. Czy jest coś nowego w stosunku do katechezy synoptycznej w owym związku apostolatu z dziełem odkupienia ludzkości? W zasadzie nie. Powołani przez Jezusa uczniowie też po to tylko zostawali przy boku Mistrza, aby mogli być potem posłani na nauczanie i aby przynosili ulgę cierpiącym. Nie było to jednak w pełni soteriologiczne spojrzenie na apostolską misję Dwunastu. W katechezie ewangelijnej nie ma bowiem jeszcze teologicznej świadomości apostolatu, nie ma refleksji nad tym, ku czemu zmierza apostolska posługa.
Występowanie w imieniu samego Boga jest drugim z kolei źródłem zaszczytnego charakteru apostolstwa nowotestamentowego. Nie tylko o sobie samym, ale o wszystkich, którzy głoszą Ewangelię, powie Paweł: w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień… W imię Chrystusa prosimy. Nieco dalej w tym samym liście czytamy: Usiłujecie bowiem doświadczać Chrystusa, który przeze mnie przemawia (13,3). Albo gdzie indziej: oręż bojowania naszego nie jest z ciała, lecz posiada od Boga moc burzenia twierdz warownych (10,4). Zresztą o całej swej mowie i nauczaniu powiedział Paweł, że nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (1 Kor 2,4n).
Tak więc Paweł daje tu dowód pełnego zrozumienia słów wypowiedzianych kiedyś przez Jezusa: Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi (Łk 10,16). Na innym miejscu powie Paweł, że każdy apostoł jest szafarzem tajemnic Bożych (1 Kor 4,1). Co to znaczy szafować tajemnicami Bożymi? O jakie chodzi tu tajemnice? Otóż tajemnice owe, to nie tylko plany zbawienia świata, Boże tajniki, lecz to także w pewnym sensie synonimy naszych sakramentów i wszystkich środków, przy pomocy których łaska ma spływać na ludzi.
Całkowitą bezgrzeszność Jezusa wyrażają słowa: który nie znał grzechu, będące prawdopodobną aluzją do starotestamentowego czasownika jada, który gdy jest zaprzeczony, wyklucza wszelką aprobatę i doznanie grzechu.
5,20. Spełniający „posłannictwo” (ambasador) reprezentował jedno państwo przed drugim. W owym okresie słowo to było zwykle stosowane na oznaczenie cesarskich legatów działających na Wschodzie. Obraz ten pasuje do „apostołów” jako wyznaczonych wysłanników (zob. komentarz do 1 Kor 12,29-30), podobnie jak byli nimi prorocy ze Starego Testamentu (Wj 7,1). (Prorocy często przekazywali orędzie w formie nawiązującej do formuły przymierza lub do słów, jakie wysłannicy suzerena kierowali do poddanych mu wasalnych władców.) Paweł, jako wysłannik Boży, wzywa Koryntian, by pojednali się z Bogiem-Królem. Cesarze podejmowali zwykle kroki przeciwko nielojalnym państwom lennym, które ich obraziły, nikt też takich ostrzeżeń nie lekceważył.
21 On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą. 1J 3,5; Rz 8,3; Ga 3,13; Iz 53,5-12; 1P 2,24
5,21 Bóg uczynił Chrystusa solidarnym z grzeszną ludzkością, aby uczynić ludzi solidarnymi z Jego posłuszeństwem i z Jego sprawiedliwością (por. 5,14+; Rz 5,19+). Być może słowo „grzech” jest tutaj użyte w znaczeniu „ofiara lub żertwa ofiarna za grzech”, gdyż hebr. hatta’t ma dwojakie znaczenie (por. Kpł 4,1-5,13).
21. Niektórzy twierdzą, że w słowach: „Chrystus grzechem za nas” kryje się pewna aluzja do pojmowania śmierci Chrystusa jako ofiary za grzechy (hebr. ašam, chatta’t). Zdaje się jednak, że chodzi tu raczej o wszystkie owe warunki ziemskie, w jakie wszedł Chrystus przyjmując na siebie ciało podobne do naszego grzesznego ciała, zwłaszcza gdy chodzi o zdolność odczuwania wszelkiego cierpienia. Celem zejścia Chrystusa aż do takiego stanu poniżenia było udzielenie nam sprawiedliwości Bożej. Jak Chrystus zstępując do ludzi stał się – z woli Ojca – grzechem, tak też i ludzie, wskutek specjalnego powiązania z Chrystusem wcielonym, umarłym i zmartwychwstałym, zostali umieszczeni niejako w sferze sprawiedliwości Bożej w Chrystusie Jezusie. Jednakże gdy Chrystus, mimo kontaktu z grzeszną ludzkością, nie utracił nic ze swej niewinności, to ludzie przez zjednoczenie się z Chrystusem posiedli rzeczywistą sprawiedliwość.
Zbierając razem wszystkie wypowiedzi Pawła o jego powołaniu do godności apostoła, widzimy, że o tyle w misji swej widzi Paweł sens, o ile wiąże się ona z dziełem odkupienia. Nie dziwi nas przeto, że przemawiając po raz ostatni do prezbiterów-biskupów Azji Mniejszej użyje takiego oto wyrażenia: Uważajcie na samych siebie i na całe stado, w którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią (Dz 20,28).
5,21. Według Pawła, Chrystus stał się przedstawicielem grzechów całej ludzkości, gdy poniósł na krzyż wyrok, który na niej ciążył, Paweł zaś i jego towarzysze stali się przedstawicielami sprawiedliwości, głosząc Jego orędzie. Werset ten stanowi kontynuację obrazu posłannictwa, wprowadzonego w 2 Kor 5,20.
2 Kor 6
Zaszczytny charakter apostolskich cierpień
1 Współdziałając zaś z Nim, napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. 1Kor 3,9
1. Nie po raz pierwszy już czytamy pochlebne świadectwa Pawła o samym sobie. Wiemy, że Apostoł nie wypowiada tego rodzaju słów dla zdobycia próżnej chwały. Dobro duchowe Koryntian zmusza go do tego pochlebstwa. Nie chce bowiem, by Koryntianie sądzili, że ten, który ich nauczał Ewangelii, jest pośledniejszy od innych apostołów albo równy swoim konkurentom, pseudoapostołom.
Mimo że wyrwany z niewoli grzechu, chrześcijanin musi ustawicznie czuwać, aby ponownie w nią nie popaść. Takie są warunki, w których łaska może wydawać owoce. Inaczej będzie przyjęta na próżno. Apostoł ma obowiązek i w tym dziele przychodzić ludziom z pomocą. Jego praca nie kończy się w chwili nawrócenia tych, którym opowiadał Chrystusa. Współpracując z Chrystusem, w dalszym ciągu napomina ludzi. Przedmiotem jego pouczeń jest w tej chwili pragnienie, aby łaska Boża nie była przyjmowana na próżno. Paweł ciągle jeszcze lęka się o Koryntian. Wie, jak są zmienni i jak głęboko było wśród nich zakorzenione pogaństwo.
2 Mówi bowiem [Pismo]: W czasie pomyślnym wysłuchałem cię, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Iz 49,8
6,2 Między czasem przyjścia Chrystusa (Rz 3,26+) a czasem Jego powrotu (1 Kor 1,8+) upływa czas pośredni (Rz 13,11+), który jest „dniem zbawienia”. To czas pozostawiony na nawrócenie (Dz 3,20n), dany do dyspozycji „Reszcie” (Rz 11,5) i poganom (Rz 11,25; Ef 2,12n; por. Ap 6,11; Łk 21,24). Chociaż nie mamy pewności, jak długo (1 Tes 5,1+) będzie trwał ten czas pielgrzymowania (1 P 1,17), winien być uważany za krótki (1 Kor 7,26-31; por. Ap 10,6; 12,12; 20,3), naznaczony próbami (Ef 5,16; 6,13) i cierpieniami, które przygotowują przyszłą chwałę (Rz 8,11). Koniec się zbliża (1 P 4,7; por. Ap 1,3+ i 1 Kor 16,22; Flp 4,5; Jk 5,8) podobnie jak dzień pełnej jasności (Rz 13,11n), trzeba więc czuwać (1 Tes 5,6; por. Mk 13,33) i dobrze używać pozostającego czasu (Kol 4,5; Ef 5,16), aby zbawić siebie oraz innych (Ga 6,10), Bogu pozostawiając sprawę ostatecznych rozrachunków (Rz 12,19; 1 Kor 4,5).
2. Cytując proroctwo Izajasza (49,8) Paweł czuje się, jak ów Sługa Cierpiący, narzędziem użytym przez Boga do odkupienia całej ludzkości. To, co było kiedyś przepowiedziane przez Izajasza, wypełnia się teraz w życiu i działalności Jezusa. Według teologicznej historiozofii św. Pawła dzieje ludzkości poprzedzające przyjście Chrystusa – to czas grzechu i śmierci. Po owych dniach nastąpi zapoczątkowany wcieleniem Chrystusa czas miłosierdzia i zbawienia. Nowa epoka skończy się w chwili ponownego przyjścia Jezusa. Czas upragniony, dzień zbawienia – to właśnie epoka, w której żyjemy. Ponieważ nikt nie wie, kiedy przyjdzie Pan sądzić żywych i umarłych, dlatego wszyscy winniśmy jak najstaranniej wykorzystywać dni przeznaczone na przygotowanie sobie zbawienia wiecznego. Oto jak Paweł zachęca adresatów do wzmożenia wysiłków.
6,1-2. Paweł cytuje tutaj Iz 49,8, który jest umieszczony w kontekście mesjańskiego odkupienia - dotyczy więc czasu, który zdaniem Pawła już nadszedł w Chrystusie (2 Kor 5,17). Porusza kwestię istotną dla ówczesnych czytelników: greccy mędrcy często podejmowali temat właściwej pory na wygłoszenie mowy, zwłaszcza gdy chodziło o śmiałą zachętę do pojednania (zgody, harmonii; zob. komentarz do 2 Kor 5,18-19).
3 Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi, 2Kor 8,21
3. Od upomnień, które dotyczą wiernych, niepostrzeżenie przechodzi do siebie samego i do pracy innych apostołów. Zawsze bardzo troszczył się o to, aby jego praca i życie nie były dla nikogo powodem do zgorszenia. Pragnie nauczać nie tylko słowem. Niech ludzie widzą w nim żywy przykład prawdziwej troski o zbawienie. Niech go nie potępiają, lecz z całą gorliwości naśladują. On zaś we wszystkim, cokolwiek znieść mu w życiu wypadnie, chce być tylko sługą Bożym. Następuje długa lista apostolskich doświadczeń Pawła. Wszystkie znosił z cierpliwością, świadom tego, co napisze: ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24).
6,3. Niedawanie „sposobności do zgorszenia” było sprawą ważną dla ludzi piastujących urzędy publiczne lub tych, których poglądy mogłyby wpłynąć na reputację grupy, do której należeli. Temat ten był bardzo często omawiany przez starożytnych teoretyków polityki, mówców publicznych i w kręgu religii należących do mniejszości. („Posługa”, o którą tutaj chodzi, jest „posługą jednania” - 2 Kor 5,18).
4 okazujemy się sługami Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, 2Kor 4,8-10; 1Kor 4,9-13
4. Te trzy rodzaje ogólnie tylko wymienionych cierpień – utrapienia, potrzeby, uciski – mogły być spowodowane albo przez złych ludzi, albo przez różne przeciwności natury.
5 w chłostach, więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach,
5. Paweł coraz bardziej szczegółowo i coraz konkretniej nawiązuje do własnego życia. Wystarczy prześledzić starannie dzieje jego trzech wypraw misyjnych, żeby odnaleźć liczne przykłady wyżej wspomnianych cierpień.
6,4-5. Starożytni filozofowie często wyliczali przeciwności, którym musieli stawić czoło, czasami grupując je po trzy, podobnie jak Paweł. Owe katalogi przeciwności weryfikowały ich wielkoduszne zaangażowanie w każdych okolicznościach, a więc i autentyzm ich przesłania. Niektóre ze słów, których Paweł tutaj używa, to w istocie synonimy - w starożytnym stylu retorycznym powtarzano je celem podkreślenia zamierzonego efektu.
6 przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez objawy Ducha Świętego i miłość nieobłudną,
6. Czystość, o której tu mowa, nie ogranicza się jedynie do wierności szóstemu przykazaniu. Chodzi tu o nieskalaność intencji i czynów, o nienaganność i prawość całego życia. Umiejętność polega na teoretycznym poznaniu i praktycznym wprowadzaniu w życie zasad Ewangelii (por. 1 Kor 14,6; Rz 15,14). Wielkoduszność jest cnotą, dzięki której możemy znosić w imię wyższego dobra wyrządzone nam krzywdy. Łagodność zaś według Pawła to najpiękniejszy przymiot ludzkiego serca. Objawami Ducha Świętego są tu nazwane nadprzyrodzone dary, dzięki którym Paweł nie tylko otrzymywał specjalne światło z góry, lecz także dokonywał rzeczy wprost cudownych. Miłość nieobłudnąprzeciwstawia Apostoł obłudnej, która stanowi chyba najbardziej odrażającą karykaturę cnoty. Inaczej nazwana po prostu hipokryzją, była często potępiana przez Chrystusa (por. np. Mt 23,23.25.27.29).
7 przez głoszenie prawdy i moc Bożą, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, 2Kor 10,4; Ef 6,11+
7. Głoszenie prawdy – to po prostu opowiadanie Dobrej Nowiny, za moc zaś Bożą trzeba chyba uznać wspominane przez Pawła znaki i cuda (por. 12,12). Apostoł bardzo chętnie przyrównuje swoją posługę do żołnierskich zmagań (por. Rz 6,13; 13,12; Ef 6,13n). Oręż, którym żołnierz zwykł posługiwać się lewą ręką, oznaczał broń defensywną, w prawej ręce zaś znajdowała się broń zaczepna. Paweł chce zaznaczyć, że wszystkie środki, jakimi rozporządzał w pokonywaniu trudności życiowych, były spożytkowane do głoszenia Ewangelii. Do tego samego celu wyzyskiwał zarówno to, co ludzie o nim dobrego mówili, jak i to, czym go spotwarzali, a więc zarówno dobrą sławę, jak i zniesławienie, tj. oszczerstwa.
6,6-7. Filozofowie często odnosili do siebie katalogi cnót, które czyniły ich życie wzorem dla czytelników. Ponieważ wielu było wówczas szarlatanów, prawdziwi nauczyciele musieli podkreślać czystość swych motywów i dowodzić, że ich postępowanie wynikało z prawdziwych przekonań. Obrona, jaką Paweł tutaj podejmuje, zapewne wywarła wrażenie na greckiej publiczności - ludzi ci bowiem mogli sądzić, że Paweł nie zna konwencji publicznego przemawiania obowiązujących w ich kulturze (zob. 1 Kor 2). Przez „oręż” Paweł może mieć tutaj na myśli tarczę, która była noszona w lewej ręce, oraz włócznię lub miecz, trzymane w prawej.
8 wśród czci i pohańbienia, przez zniesławienie i dobrą sławę. Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, 1Kor 7,29-31
9 niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, 2Kor 4,11
8–9. Apostoł i jego życie – to jedno pasmo paradoksów. W oczach ludzi – zwłaszcza tych złej woli – uchodzi za zwodziciela, a przecież jest człowiekiem najszczerszej prawdy; na pozór zapomniany od wszystkich, lekceważony na każdym kroku, a jednak jakże dobrze znany. Zdawało się, że życie jego już niejeden raz zanikało lub było bardzo zagrożone, a jednak dotychczas żyje. Ileż razy był torturowany, a jednak zawsze cudownie unikał śmierci.
6,8-9. Paweł ponownie nawiązuje do kwestii, wobec której stawali mówcy grecko-rzymscy, zabierający glos w sprawach moralności. Paradoks, który przeciwstawia pozornie nie dające się ze sobą pogodzić przeciwieństwa, był tradycyjną techniką literacką i retoryczną. Niektórzy starożytni filozofowie (szczególnie cynicy) często posługiwali się paradoksem i pokrewną mu metodą ironii, zwłaszcza w tym celu, by obrócić argumenty swych oskarżycieli (jakoby byli szaleni, głupi, bezwstydni) przeciwko nim samym, siebie zaś ukazać jako naprawdę mądrych i wielkodusznych (zob. komentarz do 1 Kor 4,8). Powiadali oni, że opinia głupców (ludzi, którzy nie byli filozofami) nic ich nie obchodzi. Stoicy często snuli refleksje nad swym brakiem przywiązania do światowych zaszczytów.
Wielu jednak starożytnych filozofów unikało niepotrzebnego krytycyzmu, na ile tylko było to możliwe, chyba że ich nauka została narażona na zniesławienie. Moraliści często starali się nawet wydobyć jakąś prawdę z fałszywych oskarżeń wysuwanych pod ich adresem. Tradycja grecka i żydowska podkreślały, iż należy być człowiekiem honorowym i nieskazitelnym, większość ludzi wysoko ceniła sobie dobrą reputację. Przez określenie „dobrze znani” Paweł ma przypuszczalnie na myśli, że znani są Temu, który jedynie się liczy - Bogu. Na temat słów „umierać” i „żyć”, zob. 2 Kor 4,10-12 i być może Ps 118,17-18.
10 jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko. Rz 8,32; 1Kor 1,7
10. W pewnym momencie swego życia Paweł umęczony zrozumiał, że gdy przyjdą nań nawet największe cierpienia i smutki, wtedy powinien radować się i chlubić; właśnie w jego słabościach winna mieć swe źródło prawdziwa apostolska radość. Choć sam nie posiadał nic i własnymi rękami zarabiał na chleb codzienny, organizował wielkie akcje charytatywne na rzecz ubogich w Jerozolimie. Niczego nie mając zresztą, posiadał Boga samego, czyli był posiadaczem wszystkiego.
6,10. Chociaż rzemieślnikom (Paweł zarabiał na życie wytwarzając wyroby ze skóry - Dz 18,3) powodziło się zwykle lepiej niż chłopom, byli mimo to ubodzy i nisko stali w hierarchii społecznej. Dotyczyło to zwłaszcza tych wytwórców, którzy jak Paweł przenosili się z miejsca na miejsce. Filozofowie ze szkoły cynickiej wyrzekali się wszelkiej własności, by móc prowadzić takie życie, uważali się jednak za ludzi bogatych pod względem duchowym. Cynicy i stoicy twierdzili, że chociaż mają niewiele lub zgoła nic, wszystko do nich należy, są bowiem przyjaciółmi bogów, których własnością jest cały świat. Jako sługa prawdziwego Boga, Paweł miał tym większe powody, by odnieść do siebie słowa „mają wszystko”.
5,20-6,10. Zaszczytny charakter cierpień apostolskich. Skoro on sam i jego współpracownicy są przedstawicielami Chrystusa, Paweł usilnie błaga chrześcijan w Koryncie, by pojednali się z nim, a przez to powrócili do jedności z Bogiem (2 Kor 7,2; por. Mt 10,40). Sposób traktowania wysłannika odzwierciedlał postawę w stosunku do tego, kto go posłał.
Ostrzeżenia i wnioski
11 Usta nasze otwarły się do was, Koryntianie, rozszerzyło się nasze serce. 2Kor 7,3
6,11 Usta nasze otwarły się do was. Tak dosł. z możliwością „dla was” zamiast „do was”. Inni tłumaczą: „mówiliśmy do was w całkowitej wolności”.
12 Nie brak wam miejsca w moim sercu, lecz w waszych sercach jest ciasno. 13 Odpłacając się nam w ten sposób, otwórzcie się i wy: jak do swoich dzieci mówię.
11–13. Metafora otwartego serca, zaczerpnięta prawdopodobnie z ST (por. np. Ps 119[118],32), wprowadza znów nastrój serdeczności, choć towarzyszą jej pewne wymówki, że serce Koryntian nie jest dla Pawła otwarte zbyt szeroko. Aluzja to do nieporządków, swarów, nadużyć wewnątrzkościelnych, które pośrednio wynikały z braku miłości do Apostoła. Jeżeli bowiem nie z innych pobudek, to przynajmniej ze względu na miłość do Pawła powinni Koryntianie sami sobie okazywać miłość. O tym, że Paweł uważa Koryntian za swoje dzieci, była mowa już w pierwszym liście (1 Kor 4,14). Ma on szczególne prawo do ojcostwa względem wiernych tego Kościoła. Zresztą do Galatów również pisał: Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje (Ga 4,19).
6,11-13. Słowa „usta nasze otwarły się do was” i „rozszerzyło się nasze serce” odzwierciedlają nacisk, jaki Paweł kładzie na „swobodne wypowiadanie się” - ważny starożytny motyw związany z przemawianiem (zob. komentarz do 2 Kor 3,12). Słowa Pawła przepojone są wielką czułością - apostoł raz jeszcze blaga, by powrócili do jego miłości. Opisywanie głębokich uczuć i refleksja na poziomie emocjonalnym nie były czymś niestosowanym, lecz stanowiły zwyczajny element starożytnego pisarstwa i publicznych mów. Mówcy publiczni celowo odwoływali się do emocji słuchaczy, często też wyznawali, że nie wiedzą co powiedzieć, gdyż tak są przejęci tematem swej mowy (por. Ga 4,20). Zakładano oczywiście, że mówcy mieli tych uczuć faktycznie doświadczać, nie zaś jedynie udawać, że je przeżywają.
14 Nie sprzęgajcie się z niewierzącymi do jednego jarzma. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Pwt 22,10 J 8,12+
6,14 Fragment 6,14 — 7,1 jest ostrzeżeniem przed infiltracją pogaństwa, co spowodowałoby rozłam w Kościele i zerwanie więzów z jego założycielem. Cząstka ta nie pasuje w pełni do kontekstu listu (por. Wstęp s. 1566).
14. Następuje aż sześć pytań retorycznych. W każdym chodzi o stwierdzenie, że nie ma i nie może być żadnej wspólnoty pomiędzy złem i dobrem. O jarzmie chrześcijańskiego życia – obraz zbliżony do metafory wprzęgania się – mówił sam Chrystus (Mt 11,30). Niewierzący, o których tu mowa – to z pewnością nie Żydzi, lecz poganie, co wynika bardzo jednoznacznie z w. 16. Niesprawiedliwymi nazywali kiedyś Żydzi posiadający Prawo tych wszystkich, którzy Prawa nie mieli, czyli nie-Żydów. Lecz w NT sprawiedliwość przybiera zupełnie inny charakter. Posiadają sprawiedliwość ci, którzy przez chrzest przyswoili sobie owoce zbawczego dzieła Jezusa (por. Rz 3,24). Antytezaświatło – ciemność należy do częściej spotykanych nie tylko w dokumentach qumrańskich (por. tytuł pisma „Wojna synów światłości z synami ciemności”), lecz także w NT. Światło jest synonimem królestwa Bożego (por. Łk 16,8) lub Chrystusowego (Ef 5,13n), nad ciemnościami zaś panuje książę ciemności, czyli szatan (por. Ef 6,12; Kol 1,13; Łk 22,53). Ludzie, w zależności od tego, komu się poddają, są albo dziećmi światłości (Ef 5,8; por. Rz 13,12), albo trwają w ciemności i wtedy mogą być nazwani jej dziećmi (1 Tes 5,5; por. J 2,9; 3,19).
6,14. W 2 Kor 6,14-7,1 Paweł czyni dygresję - powszechnie stosowany środek literacki. Zważywszy na bliskie paralele ze Zwojami znad Morza Martwego i różnice w stosunku do stylu Pawła, które dają się tutaj zauważyć, w tej części listu apostoł może wykorzystywać materiał homiletyczny lub idee, które zaczerpnął z wcześniejszego źródła, Paweł opiera 2 Kor 6,14 („jedno jarzmo”) na Pwt 22,10 (por. Kpł 19,19). Tekst ten mógł mieć na celu wzmocnienie zakazu Prawa, które zabraniało zawierania małżeństw z poganami (por. Pwt 7,3; Ezd 9,12; Ne 13,25).
Brak zgody między mądrymi i głupimi był tematem greckich przysłów. Większe znaczenie ma jednak to, że podział na mądrych i głupich, sprawiedliwych i grzesznych, Izraela i pogan odgrywał centralną rolę w Starym Testamencie i w myśli żydowskiej. Bardziej lub mniej pobożni Żydzi mogli ze sobą wspólnie pracować, lecz Żydzi głęboko religijni wprowadzali tutaj pewne ograniczenia. Pytania retoryczne, które Paweł stawia kolejno w ww. 14-16, były tradycyjnym elementem krasomówczego stylu.
15 Albo jakież jest współuczestnictwo Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Pwt 13,14+
15. Chrystus sam stwierdzał, że nie ma nic wspólnego między Nim a szatanem, gdy tak zdecydowanie zaraz na początku swej publicznej działalności odpierał wszystkie pokusy szatańskie i gdy przestrzegał przed pełnieniem służby u dwóch panów równocześnie (Mt 6,24; por. Hbr 2,14n; 1 J 3,10). Nic też chyba nie sprawiało Mu tak wielkiej przykrości jak posądzanie Go o to, że czyniąc cuda jest w zmowie z Belzebubem. Podobnie jak Chrystus i Beliar, tak wykluczają się wzajemnie wiara i niewiara.
6,15. „Beliar” to określenie używane przez Żydów na oznaczenie szatana.
16 Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego – według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. 1Kor 3,16-17 Kpł 26,11-12; Ez 37,27
6,16 my jesteśmy. Wariant: „wy jesteście”. Por. Rz 12,1+; 1 Kor 3,16+.
17 Przeto wyjdźcie spomiędzy nich i odłączcie się od nich, mówi Pan, i nie tykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę Iz 52,11; Jr 51,45
16–17. Wyrażenie świątynia Boga kojarzy się przede wszystkim ze świątynią jerozolimską, której nic i nigdy nie zbezcześciło tak bardzo, jak umieszczenie w jej wnętrzu posągów pogańskich bożków (por. 2 Krl 21,7; 23,6; Dn 9,27). W NT zaś świątynią Boga jest każda chrześcijańska społeczność, a potem dusza każdego chrześcijanina. Jedno i drugie ujęcie znajduje potwierdzenie w wielu tekstach nowotestamentowych (por. np. 1 Kor 3,9.16; 1 P 2,5). Otóż owe wspólnoty chrześcijańskie nie mogą łączyć się w jedno z ludźmi nadal oddającymi cześć pogańskim bożkom. Sprawa była szczególnie aktualna na terenie wspólnoty korynckiej i Paweł poświęcił jej dość dużo miejsca i czasu już w 1 Kor (por. np. 10,19–22). Jedna z różnic najistotniejszych pomiędzy Bogiem jedynym a bożkami polega na tym, że bożki są martwe, bez życia, gdy tymczasem Bóg nasz jest Bogiem żywym, co Paweł przypominał już w najwcześniejszych swoich pismach (1 Tes 1,9). Następuje formalna mozaika różnych tekstów starotestamentowych, tak dobranych, żeby jeszcze wyraźniej nasuwała się odpowiedź negatywna na wszystkie pytania tworzące kontekst bezpośrednio poprzedzający. I tak okazuje się, że już w ST jest zapowiadana inna – nie tylko w świątyni – obecność Boga wśród Jego ludu. Już w ST były formalne nakazy wystrzegania się bliższych kontaktów z pogaństwem nieczystym, chciwym, bałwochwalczym.
6,16-17. Żydowskie Prawo zabraniało prowadzenia interesów z poganami w czasie pogańskich świąt lub w innych okolicznościach, które mogłyby nasunąć skojarzenia z bałwochwalstwem. Żydzi nie wtrącali się w sprawy pogańskich świątyń, jednak gdy cesarz miał zamiar umieścić posąg bóstwa w Świątyni Jerozolimskiej (niecałe dwadzieścia lat przed powstaniem 2 Listu do Koryntian), Żydzi byli gotowi raczej wzniecić bunt, niż mu na to pozwolić.
Przedstawiając chrześcijan w Koryncie jako świątynię Boga (1 Kor 3,16; 6,19), której nic nie łączy z bożkami (1 Kor 10,20-21), Paweł cytuje odpowiednie fragmenty ze Starego Testamentu: w w. 16 przytacza Kpł 26,12 (w kontekście zamieszkiwania Boga pośród Jego ludu - Kpł 26,11); por. podobnie w Ez 37,27-28 i 43,7. W w. 17 apostoł cytuje Iz 52,11, łącząc czas Nowego Wyjścia z mesjańskim zbawieniem (Iz 52,7-15); por. Kpł 11,31.44-45 i 22,4-6.
18 i będę wam Ojcem, a wy będziecie moimi synami i córkami – mówi Pan wszechmogący. 2Sm 7,14; Jr 31,9; Iz 43,6
18. Słowa te wypowiedziane ongiś do Dawida przez Boga ustami proroka Natana o Salomonie (2 Sm 7,14) stosuje Paweł teraz do wszystkich chrześcijan, których łączą z Bogiem więzy prawdziwego, zaledwie przeczuwanego przez ST dziecięctwa (por. Rz 8,17; Ga 4,7).
6,18. Synami i córkami Boga (np. Iz 43,6; Jr 3,19) nazywano tych, którzy mieli zostać odnowieni w czasach ostatecznych dzięki swej szczególnej więzi z Nim. Paweł zestawia tutaj fragmenty kilku tekstów (przypuszczalnie jest wśród nich 2 Sm 7,14), jak to czasami czynili pisarze żydowscy. Apostoł może też dodawać własne prorockie słowo (por. 1 Kor 14,37-38).
2 Kor 7
1 Mając przeto takie obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkich brudów ciała i ducha, dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej. Hbr 10,22 Rz 7,5+; Rz 1,9+
1. Słusznie zauważa się, iż obecne zakończenie szóstego rozdziału Drugiego Listu do Koryntian jest nie bardzo fortunne. Naturalnym jego zakończeniem zdaje się być raczej w. 1 następnego rozdziału. W ten sposób napomnienia moralne, rozpoczynające się w 6,11, stanowiłyby odrębną całość, zamkniętą słowami: Mając tedy te obietnice, najmilsi, oczyszczajmy się od wszelkiej zmazy ciała i ducha. Zakończenie w. 1 we wszystkich prawie kodeksach brzmi „w bojaźni Boga”, lecz według P46 – „w miłości Boga”. Choć to drugie wyrażenie posiada również nie mniej Pawłowy wydźwięk i może nawet jeszcze mocniejsze potwierdzenie w paralelnych tekstach z jego listów, słusznie wszyscy chyba wydawcy NT zatrzymują lekcję w bojaźni Bożej.
Sens wyrażenia „w bojaźni Boga” zależy w pewnym stopniu od znaczenia, jakie posiada zwrot dopełniając uświęcenia. Tłumaczenie całego wyrażenia przez „czyniąc świętość coraz doskonalszą” zdaje się być najwłaściwsze. Został więc opisany w ten sposób proces zdobywania świętości, będącej celem wysiłków ziemskich każdego człowieka. Nasuwa się z kolei pytanie, czy owa bojaźń Boga jest niejako kresem ludzkiej doskonałości, czy raczej może wyrazem pewnej specyficznej atmosfery, w której praca nad doskonaleniem świętości ma się dokonywać. To drugie przypuszczenie wydaje się nam bardziej prawdopodobne, a to z tego względu, iż Paweł ma zwyczaj – jak stwierdzimy w naszych dalszych rozważaniach – nawoływać wiernych, by z obawą i drżeniem zabiegali o zbawienie. Chodzi więc w wyrażeniu bojaźń Boża o ów klimat specjalnego zatroskania i dogłębnego przejęcia się nakazami Boga oraz tym, by nie urazić w niczym Jego nieskończonej miłości. Nie jest to więc timor servilis, lecz bojaźń podyktowana prawdziwą miłością dzieci do Ojca. Taką postawą zapewne najbardziej doskonali się świętość.
7,1. Żydzi mieszkający poza Palestyną często mówili o czystym i nieskalanym sercu. Nieskalane ciało oznaczało zwykle czystość rytualną (w wyniku umycia rąk lub rytualnego zanurzenia). Paweł ma tutaj na myśli zarówno czystość cielesną, jak i duchową (zob. komentarz do 2 Kor 5,10 i do 1 Kor 6,20) - powstrzymywanie się od grzechu.
2 Otwórzcie się dla nas! Nikogośmy nie skrzywdzili, nikogo nie przywiedli do upadku, nikogo nie oszukali.
7,2 Otwórzcie się dla nas! Tekst grec: „Uczyńcie nam miejsce”. Inne możliwe tłumaczenie: „Zrozumcie nas”.
3 Nie mówię tego, żeby was potępiać. Powiedziałem już, że pozostajecie w sercach naszych na wspólną śmierć i wspólne z nami życie. 2Kor 6,11-13 2Kor 12,10; Kol 1,24
7,2-3. Paweł posługuje się językiem wyrażającym głębokie wzruszenie; zob. 2 Kor 6,11-3. Najwyższym wyrazem poświęcenia w literaturze grecko-rzymskiej była gotowość do poniesienia śmierci razem z drugim człowiekiem (co było zrozumiałe również poza kręgiem kultury greckiej; zob. 2 Sm 15,21; J 13,37; 15,13).
4 Z wielką ufnością odnoszę się do was, chlubię się wami bardzo. Pełen jestem pociechy, opływam w radość mimo wielkich naszych ucisków.
2–4. Jest to konkluzja fragmentu 6,11–13, nawiązująca do obrazów, jakie tam występowały. Znów jednak wraca Paweł prawdopodobnie do zarzutów, które mu czyniono: że krzywdzi Koryntian, że ich zwodzi i oszukuje. O tym, jak własnymi rękami pracował, by nie obciążać i nie wyzyskiwać innych, już wielokrotnie była mowa, o swej prostocie i szczerości także już Apostoł zapewniał Koryntian, samego Boga przywołując na świadka. Jeżeli nawet jeszcze raz wypomina Koryntianom ich zastrzeżenia, to nie dlatego, żeby się użalać nad ich niesprawiedliwością, żeby się skarżyć i okazywać swoje niezadowolenie. Wszystko już im przebaczył i znów oni wypełniają jego serce. Znów chlubi się nimi i darzy ich pełnym zaufaniem. Tak więc wszystkie urazy powstałe między Apostołem a wspólnotą zostały – przynajmniej przez Apostoła – załagodzone. Paweł wyznaje, że ta trudna społeczność dostarcza mu nie tylko smutków i zgryzoty, lecz niekiedy także serdecznej radości i pokrzepienia.
6,11-7,4. Przyjmijcie wysłanników Chrystusa. Odmawiając pojednania się z Pawłem, Koryntianie odmawiali w konsekwencji pełnego pojednania się z Bogiem, którego apostoł reprezentował (por. Mt 10,40). W 2 Kor 6,14-17-7,1 Paweł wzywa Koryntian, by porzucili bliską więź łączącą ich ze światem. W kontekście 2 Kor 6,11-13 i 7,2-4 apostoł podkreśla, że powinni raczej odnowić zażyłość z nim samym i innymi prawdziwymi wysłannikami Boga. Wypowiada więc tutaj celową zniewagę pod adresem swych duchowych przeciwników w Koryncie.
7,4. Grecko-rzymscy mówcy często podkreślali ufność, jaką żywią w stosunku do słuchaczy, by w ten sposób nawiązać z nimi bliską więź i zapewnić sobie ich przychylność.
Misja Tytusa
5 Kiedy przybyliśmy do Macedonii, nasze ciało nie doznało żadnej ulgi, lecz zewsząd byliśmy dręczeni: zewnątrz walki, wewnątrz obawy. Pwt 32,25
7,5 nasze ciało. Chodzi o osobę Pawła ujętą w aspekcie własnej słabości (por. Rz 7,5+).
6 Lecz Pocieszyciel pokornych, Bóg, podniósł i nas na duchu przybyciem Tytusa.
7 Nie tylko zresztą jego przybyciem, ale i pociechą, jakiej doznał wśród was, gdy nam opowiadał o waszej tęsknocie, o waszych łzach, o waszym zabieganiu o mnie, tak że radowałem się jeszcze bardziej. 2Kor 2,13
5–7. Z wieści, które przyniósł Tytus – nie spotkany co prawda w Troadzie, lecz w końcu odnaleziony, cały i zdrów – wynikało, że i wspólnota pragnie również szczerego pojednania z Apostołem. Radość Pawła była więc podwójna: z przybycia Tytusa i z pomyślnych wieści. Lecz ten radosny moment poprzedzały długie dni wypełnione zewnętrzną walką i wewnętrznymi obawami. Autorzy, którzy w 1 Kor 2,3 widzieli aluzję do choroby Pawła, podobnie interpretują również wyrażenie zewnątrz walki, wewnątrz obawy w 2 Kor 7,5.
Jeżeli mamy prawo sądzić, że zdrowie Pawła było wskutek wytężonej pracy nadszarpnięte, to jednak trudno pogodzić z usposobieniem Apostoła przypuszczenie, że jego troska o zdrowie fizyczne była posunięta do tego stopnia, że aż napełniała go bojaźnią i drżeniem.
Wydaje się, że również i w tym tekście dochodzi do głosu raczej Pawłowa świadomość powierzonej mu misji, mającej zdobyć dla Kościoła mieszkańców Macedonii. Lęk ogarnia Pawła na samą myśl o przyszłości mieszkańców tej krainy, narażonej na zgubne działanie przeciwników Ewangelii. Być może, iż łączyła się z tym wszystkim, choć na pewno w sposób wtórny, troska i o własne życie, narażone przecież ciągle na nowe niebezpieczeństwa.
Owa troska, aż lęk rodząca w związku z niepewnymi losami wspólnoty ewangelizowanej przez Pawła, posiadała charakter wybitnie religijny. Mamy tu znów do czynienia z obawą, której można dać miano: timor salutem praedicantium. Być może, iż źródłem wewnętrznych obaw były także walki, jakie musiał Apostoł prowadzić ze swymi przeciwnikami. Walkę zresztą nie lada stanowiło ciągłe pokonywanie trudności, których katalog podaje Paweł właśnie w Drugim Liście do Koryntian (11,23–29). Nie wiemy, jak długo trwały owe udręki Apostoła, lecz jak to często bywało w podobnych sytuacjach, z pomocą przyszedł mu Bóg, nie na darmo zwany Pocieszycielem pokornych.
7,5-7. Teksty ze Starego Testamentu często kładły nacisk na pocieszenie, którego Bóg udziela swojemu ludowi (np. Iz 49,13; 51,3; 52,9). Paweł kontynuuje tutaj rozpoczęty wcześniej temat (2 Kor 1,3-6). Apostoł przybył z Troady do Macedonii, by spotkać się z Tytusem, którego wysłał do Koryntian z karcącym listem (2 Kor 2,12-13). Doznał pociechy nie tylko widząc Tytusa całego i zdrowego, lecz także słysząc od niego o ich reakcji.
8 A chociaż może i zasmuciłem was moim listem, to nie żałuję tego; nawet zresztą gdybym i żałował, widząc, że list ów napełnił was na pewien czas smutkiem,
7,8 może i zasmuciłem was moim listem. Przywołanie owego „surowego listu” (por. 2,3+ i Wstęp s. 1566).
9 to teraz raduję się – nie dlatego, żeście się zasmucili, ale że się zasmuciliście ku nawróceniu. Zasmuciliście się bowiem po Bożemu, tak iż nie ponieśliście przez nas żadnej szkody.
7,8-9. Starożytni nauczyciele nauczający retoryki i epistolografii ostrzegali, że jawna nagana powinna być zarezerwowana na najbardziej skrajne okoliczności. Łatwiej też było ją przyjąć w połączeniu ze słowami pochwały. W klasycznej postaci, według takich nauczycieli, „nagana” miała zawstydzić słuchaczy i skłonić ich do nawrócenia.
10 Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje zbawiennego nawrócenia, i tego się nie żałuje, smutek zaś tego świata powoduje śmierć.
8–10. Reakcja wywołana „listem we łzach pisanym” była przez Pawła jak najświadomiej zamierzona. Apostołowi zależało na zasmuceniu Koryntian. Nie ma bowiem prawdziwego żalu bez smutku, co więcej, istota prawdziwego żalu polega na smuceniu się tym, że się Boga obraziło. Jest to smutek, który pochodzi od Boga i dokonuje zbawiennego nawrócenia. Może żałował Paweł przez chwilę – wtedy gdy Tytus długo nie przybywał i brakło jakichkolwiek wieści z Koryntu – że pisał tak ostro, teraz jednak, poznawszy reakcję Koryntian, niczego nie pragnie odwoływać.
11 To bowiem, że zasmuciliście się po Bożemu jakąż wzbudziło w was gorliwość, obronę, oburzenie, bojaźń, tęsknotę, zapał i potrzebę wymierzenia kary! We wszystkim okazaliście się bez zarzutu.
7,11 jakąż wzbudziło w was. Chodzi o odczucia i postawy Koryntian wobec Pawła a także wobec winnego, wzbudzone „surowym listem” (por. 2,5-8).
11. Surowy list napisany do Koryntian w celu zgromienia ich za nieznane nam bliżej wykroczenia spowodował reakcję, określoną przez Apostoła następującymi wyrazami: gorliwość…, oburzenie, bojaźń, tęsknota, zapał (2 Kor 7,11). Każde z tych uczuć autor listu uważa za objaw bardzo pozytywny. Pismo to, na skutek surowości, która w nim dominowała, miało cel pedagogiczny. Apostoł chciał, aby postawa Koryntian wobec niego była oparta przynajmniej na bojaźni, skoro łagodne napomnienia nie skutkowały. Może chodziło najpierw o lęk przed ewentualną karą, lecz także chyba i o ów metus reverentialis, którym powodując się Koryntianie naprawdę pragnęliby w przyszłości pełnić wolę Pawła.
Gdyby się zachował ów list „we łzach pisany”, łatwo byłoby stwierdzić, co właśnie jest w tej chwili problemem i czy owa bojaźń z tego wiersza oznacza strach przed Pawłem, czy też bojaźń Bożą. Jeżeli w. 15 sugerowałby myśl, że chodzi o lęk tylko przed Apostołem, co byłoby zgodne zresztą z 1 Kor 4,21, to bardziej prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że Koryntianie lękali się raczej kary Bożej, na którą zasługiwali. Biorąc pod uwagę ogólny charakter napomnień, jakich Paweł udzielał wiernym – czy to gdy wytykał zło, czy gdy do dobra zachęcał – mamy prawo przypuszczać, że i w tym wypadku, mówiąc o wykroczeniach Koryntian, na pewno nie ograniczył się do stwierdzenia, że mieszkańcy Koryntu urazili godność Apostoła, lecz że tym samym zachowali się niewłaściwie wobec Boga. Nie przed Pawłem, lecz przed Bogiem samym wypadnie im kiedyś za to odpowiadać, podobnie zresztą jak i Paweł pisał ów list nie tylko ze względu na Koryntian, lecz w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem. Nie chodzi tu więc o Pawła jako o apostoła, lecz o stosunek Koryntian do Boga. Dlatego to i wspomniany wyżej lęk ma charakter religijny. Nie obawę przed sobą jako Apostołem surowo, autorytatywnie przemawiającym ma Paweł ostatecznie na myśli, tylko bojaźń Bożą. Lęk wywołany listem Pawła można więc słusznie nazwać timor medicinalis. Pod wpływem tego uczucia Koryntianie zmienią swoją postawę nie tylko wobec Pawła, lecz także wobec Boga samego.
12 Dlatego też, choć napisałem wam tak, to nie z powodu tego, który dopuścił się niesprawiedliwości, ani też przez wzgląd na pokrzywdzonego, lecz by okazać nasze wobec Boga zatroskanie o was.
7,12 na pokrzywdzonego. Był nim prawdopodobnie wysłannik Pawła. Nic nie wiemy o nim, o osobie, która go obraziła (2,6+), ani też o naturze przewinienia.
12. Znów wraca Paweł do sprawy będącej powodem przesłania listu „we łzach pisanego”. Ostatecznie nie chodzi mu tylko o pokrzywdzonego czy krzywdziciela, lecz o społeczny wydźwięk owej sprawy, o dobro całego Kościoła korynckiego, które nigdy nie było Pawłowi obojętne. Nie zależy mu zresztą na poprawie stosunków wspólnota – Apostoł, lecz o zajęcie należytej postawy wobec Boga.
7,11-12. Zestawianie pokrewnych terminów jednym ze środków greckiej retoryki, metodą wzmacniającą wymowę myśli wyrażonej tymi słowami.
13 Tak więc doznaliśmy pociechy. A radość nasza spotęgowała się jeszcze bardziej przez tę radość, jakiej doznał Tytus, przez was wszystkich podniesiony na duchu.
7,13. Tytus spotkał się w wielką gościnnością Koryntian. Okazywanie gościnności podróżnym było silnie podkreślane w starożytności, zwłaszcza w kręgach żydowskich i chrześcijańskich.
14 Przeto jeśli się wami chlubiłem przed nim, nie doznałem zawstydzenia. Podobnie jak wszystko mówiliśmy wam zgodnie z prawdą, tak też prawdziwa jest nasza chluba wobec Tytusa. 2Kor 1,18-19
13–14. Choć Pawłowi przychodziły z pewnością do głowy różne myśli w związku z postępowaniem Koryntian, to jednak ostatecznie uwierzył w ich uczciwość. Chwalił ich przed innymi Kościołami, a teraz raduje się, że owe pochwały nie były daremne.
7,14. Chociaż chwalić samego siebie należało w sposób dyskretny, w starożytności chlubienie się przyjaciółmi było zawsze uważane za dopuszczalne.
15 Serce zaś jego jeszcze bardziej lgnie ku wam, gdy wspomina wasze posłuszeństwo i to, jak przyjęliście go z bojaźnią i drżeniem. 1Kor 2,3+
16 Cieszę się, że we wszystkim mogę wam ufać.
15–16. Mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, że lęk Koryntian witających Tytusa pozbawiony jest wszelkiego pierwiastka religijnego. Lecz przy takim założeniu ich reakcja okazałaby się zupełnie anormalna. Dlaczego miałoby budzić przerażenie połączone z fizycznym drżeniem pojawienie się Tytusa w mieście słynącym z lekceważenia wszystkich autorytetów? Jeżeli się wyłączy z postawy Koryntian ich pewne przeżycia religijne, sytuacja staje się trudna do wyjaśnienia.
Otóż uczucia Koryntian będą dość zrozumiałe, jeśli się przyjmie, że Tytus był dla nich rzecznikiem spraw Bożych, że ustosunkowanie się do niego utożsamiało się tym samym z zajęciem pewnej postawy wobec Ewangelii, głoszonej im niedawno przez św. Pawła. Przyjęcie Tytusa, Pawłowego pełnomocnika, wiąże się w jakiś sposób ze sprawą zbawienia Koryntian. Chodzi tu więc o poczucie pewnej odpowiedzialności religijnej, o swoiste zatroskanie, by w niczym nie urazić Boga przez niewłaściwe potraktowanie tego, który ma im Boga opowiadać. Tytus nie był ani zaskoczony, ani zdziwiony; wiedział bowiem, że ludzie okazują pewien lęk nie przed nim jako człowiekiem, lecz przed Bogiem, którego sprawy on, człowiek, miał swoim bliźnim głosić.
Zaproponowana wyżej interpretacja nie traci nic ze swej wartości, nawet jeśli przyjmiemy, że Koryntianie, witając Tytusa, byli jeszcze pod wrażeniem surowego, „we łzach pisanego” listu Pawła. Być może pamięć na tamto ostre w tonie pismo napełnia ich niepokojem, czy aby Tytus nie przybywa czasem z podobnymi gromami. Otóż – powtarzamy – przy tym, psychologicznie możliwym do przyjęcia założeniu postawa Koryntian da się zrozumieć tylko wtedy, kiedy za źródło ich niepokoju uznamy nie pogróżki, lecz uświadomienie sobie ich niewłaściwego, grzesznego stosunku do Boga. Koryntianie ulękli się Pawła nie z pobudek tylko naturalnych, bali się go nie jako człowieka, lecz jako wysłannika Bożego. Jeżeli te same uczucia odżyły w nich, gdy witali Tytusa, mamy prawo przypuszczać, że chodziło znów o religijne przeżycia bojaźni.
7,15-16. Skoro Koryntianie z takim szacunkiem przyjęli Tytusa, oznacza to, że uznali go za przedstawiciela Pawła. Zawsze przyjmowano przedstawiciela z takimi samymi honorami, z jakimi powitano by człowieka, którego reprezentował.
2 Kor 8
O JAŁMUŻNIE DLA UBOGICH Z JEROZOLIMY
Hojność na rzecz ubogich
1 Donosimy wam, bracia, o łasce Bożej, jakiej dostąpiły Kościoły Macedonii,
8,1 —9,15 Odnośnie do tej zbiórki, szczególnie ważnej dla Pawła, por. 1 Kor 16,1+.
1. Pozbywszy się już wszelkiej niechęci do Koryntian i przekonawszy się, że Koryntianie również wrócili na właściwą drogę, może Paweł już z całą śmiałością zwrócić się o jałmużnę na ubogich w Jerozolimie, tym bardziej, że Macedonia już przeprowadziła zbiórkę i teraz właśnie nadeszła kolej na Achaję. Warto pamiętać, że pisząc ten list Paweł przebywa w Macedonii i jest, jak widać, pod bardzo jeszcze żywym wrażeniem ofiarności chrześcijan macedońskich. Z Dz 16,11–19,14 wiadomo przynajmniej o kilku Kościołach macedońskich z ośrodkami w takich miastach, jak Tesalonika, Berea i Filippi. Miłość wyrażająca się udzieleniem konkretnej pomocy bliźniemu słusznie jest nazywana łaską. Skazany bowiem na własne siły, bez pomocy nadprzyrodzonej, człowiek skłonny jest myśleć jedynie o samym sobie i sobie tylko świadczyć miłość. Swoją działalność charytatywną Kościół zawsze uważał za owoc działającej w nim łaski Bożej (por. 2 Kor 8,4.6.9.19). Wierni czując się w pełni obdarowanymi przez Boga; sami pragną obdarowywać innych, pamiętając o słowach Pana Jezusa przytoczonych przez Apostoła: więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu (Dz 20,35).
8,1. Moraliści często przedstawiali pozytywne wzorce postępowania. Mówcy publiczni posługiwali się tradycyjną techniką retoryczną zwaną porównaniem, by skłonić do moralnego współzawodnictwa. Wielu mówców, w tym także Paweł, chętnie odwoływało się do rywalizacji między starożytnymi miastami lub krainami, by wzbudzić w słuchaczach więcej gorliwości.
2 jak to w dotkliwej próbie ucisku uradowały się bardzo i jak skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty. 1Kor 16,5
8,2 skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty. Paweł zachęca Koryntian do hojności, posługując się drogimi sobie tematami: ubóstwo źródłem ubogacenia dla innych (tu i 6,10) za przykładem Chrystusa (8,9+; por. 1,7+), dar Boga (8,1), który wzbudza dar chrześcijan (8,5; por. 9,8n).
8,2. Niektórzy grecko-rzymscy arystokraci szydzili z ludzi, którzy wiedli proste życie, jednak inni pisarze wychwalali prostotę, która pozwalała na hojne obdarowywanie innych. Macedonia nie była biedna, lecz prześladowania i ostracyzm mogły spowodować wzrost finansowych trudności wśród tamtejszych chrześcijan.
3 Według możliwości, a nawet – zaświadczam to – ponad swe możliwości okazali oni gotowość,
8,3. Jałmużnę należało dawać według swych możliwości (Pwt 15,14; por. Ezd 2,69; Tb 4,8.16), Macedończycy jednak w swej hojności przekroczyli tę zasadę.
4 nalegając na nas bardzo i prosząc o łaskę współdziałania w posłudze na rzecz świętych. 1Kor 16,1+
2–4. W przypadku Macedończyków ofiarność owa zasługuje na tym większe uznanie, że sami żyli w skrajnym ubóstwie. Dawali więc nie z tego, co im zbywało, lecz z prawdziwej obfitości serca. Co więcej, nim Paweł zwrócił się do nich – pewnie zresztą z największą nieśmiałością – sami usilnie nalegali, by mogli się przyczynić w miarę swoich możliwości do zaspokojenia potrzeb życiowych ich braci w wierze. Uważali to sobie za prawdziwą łaskę, zgodnie z tym, co Apostoł powiedział na samym wstępie.
5 I nie tylko tak było, jak się spodziewaliśmy, lecz ofiarowali siebie samych naprzód Panu, a potem nam przez wolę Bożą. Dz 9,13+
5. Takie odniesienie się chrześcijan do sprawy zbiórki na ubogich sprawiło, że Paweł mógł o nich powiedzieć: ofiarowali siebie samych naprzód Panu, a potem nam. Z ostatnich słów tego stwierdzenia wynika również, że Macedończycy spostrzegli, jak bardzo Pawłowi leży na sercu ubóstwo Kościołów palestyńskich i łączność z nimi przez okazywanie im czynnego miłosierdzia. Dlatego na apel Pawła zareagowali całkowitym ofiarowaniem swoich możliwości do jego dyspozycji: dali siebie samych.
8,4-5. Termin przetłumaczony jako „współdziałanie” był używany w znaczeniu specyficznym, w dokumentach handlowych z czasów Pawła, na określenie „spółki”. Mógł też oznaczać rzymską instytucję handlową, zwaną societas, której członkowie zobowiązywali się, iż dostarczą wszystkiego, co okaże się niezbędne do osiągnięcia celu, jaki sobie postawili. Niezależnie od tego czy Paweł pojmuje tę „spółkę” w sposób oficjalny czy nieoficjalny, jasne jest, że Macedończycy traktowali możliwość udzielenia wsparcia (np. w formie gościny) jako przywilej. W judaizmie posługiwano się terminem, który tutaj przetłumaczono jako „posługa”, w znaczeniu ścisłym na oznaczenie rozdzielania jałmużny ubogim.
6 Poprosiliśmy więc Tytusa, aby, jak to już rozpoczął, tak też i dokonał tego dzieła miłosierdzia pośród was.
8,6. Tytus poruszył sprawę wsparcia oraz surowego w tonie listu apostoła podczas swego pobytu wśród Koryntian.
7 A podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali.
8,7 w miłość naszą do was. Inne tłumaczenie: „miłość, jaką wam przekazaliśmy”. Wariant: „miłość wobec nas, która nas łączy z wami”.
6–7. Przedstawiwszy w ten sposób – na pewno nie bez powodu – ofiarność Macedończyków, zwraca się Paweł z prośbą o pomoc do Koryntian. Zbiórką zajmie się Tytus, znany już im z akcji przedtem rozpoczętej (por. 1 Kor 16,1). Pierwsze słowa w tej sprawie mają charakter bardzo typowej captatio benevolentiae. Abstrahując od wszystkiego, co kiedykolwiek stało się w Koryncie, Paweł nie szczędzi słów uznania dla wiary, wiedzy i gorliwości mieszkańców tego miasta, zaznaczając równocześnie, że mogą się poszczycić nadto niezwykłą miłością, jaką on dla nich żywi, oraz słowem od niego usłyszanym. Każda z tych niecodziennych wartości jest swoistą łaską Bożą. Tak więc Koryntianie są prawdziwie bogaci w łaskę Bożą.
8,7. Koryntianie posiadali duchowe dary (1 Kor 1.5-7; 12,28) i inne świadectwa Bożego działania wśród nich. Paweł wykorzystuje pochwałę jako punkt wyjścia do sformułowania zachęty, co często czynili starożytni moraliści.
8 Nie mówię tego, aby wam wydawać rozkazy, lecz aby wskazując na gorliwość innych, wypróbować waszą miłość.
8,8. Ponieważ ofiarodawcy byli w czasach starożytnych często zmuszani do udzielania wsparcia na rzecz przedsięwzięć o charakterze publicznym (czasami ta wymuszona pomoc doprowadzała mniej zamożnych do bankructwa, i to częściej niż na to wskazują zapisy podatkowe), mówcy i pisarze zbierający fundusze musieli szczególnie starannie podkreślać dobrowolny charakter datków. Późniejsi nauczyciele żydowscy wysuwali nawet oskarżenie „uciskania ubogich” pod adresem ludzi, którzy zbierali środki na cele dobroczynne, zmuszali biednych do składania datków. Paweł nawiązuje tutaj do retorycznej metody porównania, którą wcześniej zastosował (2 Kor 8,1).
9 Znacie przecież łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. Flp 2,6-7; Mt 8,20; Mt 5,3+
8,9 łaskę. Albo: „szczodrość”. — Chrystus na ziemi dobrowolnie ogołocił samego siebie z chwały i ze swoich Boskich przywilejów, zechciał dzielić nasze cierpienia i naszą śmierć (por. Flp 2,7+), aby nas ubogacić przywilejami, z których zrezygnował. Ten sam temat co w Flp 2,6-11, chociaż tu skoncentrowanie się na zbawczym dziele Chrystusa, a nie — jak tam — na Jego ostatecznym otoczeniu chwałą przez Ojca. — Należy tu zwrócić uwagę na motywację postaw chrześcijańskich, wyprowadzonych z przykładu Chrystusa, co jest charakterystyczne dla moralności Pawłowej (Rz 14,8; Ef 5,1; 5,25; Flp 2,5; itd.; por. 2 Tes 3,7+).
8–9. Żeby zaś zabezpieczyć się przed ewentualnym zarzutem wywierania jakiejkolwiek presji czy wykorzystywania swojej władzy, oświadcza Paweł, że apeluje jedynie do miłości Koryntian i ma nadzieję, że nie będzie to miłość mniej ofiarna niż opisana przed chwilą hojność Macedończyków.
Motywem determinującym Koryntian w ich ofiarności na rzecz ubogich w Jerozolimie ma być przykład dobrowolnego poniżenia się Chrystusa. W kontekście poprzedzającym wprowadził Paweł już takie wyrażenia, jak wielka radość, skrajne ubóstwo, bogactwo prostoty. Można zatem przypuszczać, że w pierwszych ośmiu wierszach 8 rozdz. przygotowywał Paweł terminologię potrzebną do wyrażenia myśli głównej, zawartej w w. 9. Wiersz ten stanowi tekst klasyczny, gdy chodzi o wcielenie Chrystusa, lecz wspomniane w nim ubóstwo pośrednio odnosi się do Jego śmierci na krzyżu. Idea bogactwa, wprowadzona tu ze względu na kontekst, w którym mowa o ubogich, służy za swojego rodzaju obraz ukazujący pełnię Chrystusowego Bóstwa. Paweł mówi zresztą nieraz o bogactwach Chrystusa, gdy odnosi je do Jego chwały (Rz 9,23; Ef 1,18), dobroci (Rz 2,4), miłosierdzia (Ef 2,4) lub łaski (Ef 1,7). Samo wyrażenie będąc bogatym przypomina cokolwiek słowa z Flp 2,6: istniejąc w postaci Bożej i na równi… z Bogiem. Boski majestat Chrystusa uwydatnia się zresztą jeszcze bardziej przez użycie pełnego tytułu Zbawiciela: Pan nasz Jezus Chrystus. Pawłowi bardzo zależy na wykazaniu, kim Chrystus był od wieków i kim stał się ze względu na ludzi.
Ubóstwo Chrystusa zostało ukazane jako proste przeciwstawienie bogactwa. Chociaż więc chodzi tu o specjalne kategorie zarówno bogactwa, jak i ubóstwa, to jednak nie wykluczone, że przez te słowa właśnie czyni Paweł aluzję do skargi wypowiedzianej przez Jezusa: Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć (Mt 8,20). W dalszej perspektywie chodzi tu niewątpliwie o nawiązanie do Deutero-Izajaszowego Sługi Cierpiącego (Iz 52,13 – 53,12), szczególnie gdy weźmie się pod uwagę słowa: aby was ubóstwem swoim ubogacić.
Zejście Chrystusa z wyżyn pełni Bóstwa do stanu ubóstwa absolutnego dokonało się dla nas. Sens owego zwotu jest niewątpliwie taki sam jak znaczenie zwrotu za nas w innych soteriologicznych wypowiedziach Pawła (por. 1 Kor 8,11).
Tak więc zbawcza miłość Chrystusa ukazuje się tu w formie miłosierdzia współczującego czynnie ludzkiej nędzy. Określenie zaś całego dzieła Chrystusa mianem łaski przypomina absolutną darmowość Jego zbawczych dobrodziejstw.
8,9. Moraliści często odwoływali się do wzorców postępowania-Paweł powołuje się tutaj na najwyższy przykład i zachęca, by wierzący w Koryncie naśladowali Chrystusa, wykorzystując swój dobrobyt do wzbogacania ubogich. Podobnie jak żydowscy i nieżydowscy pisarze tego okresu, Paweł może posługiwać się terminologią bogactwa zarówno w znaczeniu metaforycznym, jaki dosłownym. Może mieć jednak na myśli dosłowne wzbogacenie wierzących przez Chrystusa, dzięki pomocy udzielanej sobie nawzajem przez chrześcijan (2 Kor 8,14).
8,1-9. Przykłady hojności. Szukając praktycznego wyrazu jedności Kościołów wywodzących się z Żydów i z pogan (Rz 15,25-26), a także pragnąc ulżyć prawdziwej biedzie (Ga 2,10), Paweł zmuszony był uczynić dokładnie to, czego tak konsekwentnie unikał we własnej posłudze (1 Kor 9)-poprosić Koryntian o ofiarę pieniężną. Chociaż już wcześniej poinformował Koryntian o istniejącej potrzebie (1 Kor 16,1-3), członkowie Kościoła należący do warstwy wyższej mogli poczuć się urażeni tym, co postrzegali jako przejaw niekonsekwencji. Pragnęli raczej, by Paweł przyjął od nich zapłatę jako stały nauczyciel filozofii, niż żeby pracował jako rzemieślnik, zaliczany do niższej warstwy społecznej (2 Kor 12,13; por. 1 Kor 9). Utożsamiając się z ubogimi członkami wspólnoty, Paweł ryzykował wyobcowanie się względem zamożnych przyjaciół, którzy gardzili rzemieślnikami. Paweł broni więc sprawy zbiórki darów w rozdz. 8-9.
10 Tak więc udzielam wam rady, a to przyniesie pożytek wam, którzy zaczęliście już od ubiegłego roku nie tylko chcieć, lecz i działać. 11 Doprowadźcie teraz to dzieło do końca, aby czynne podzielenie się tym, co macie, potwierdzało waszą chętną gotowość. 12 A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma.
8,10-12. Koryntianie chętnie pospieszyli na pomoc Kościołowi w Jerozolimie (1 Kor 16,1-3). (Komentatorzy zwrócili uwagę, że zwrot przetłumaczony jako „ubiegłego roku” może dotyczyć okresu od dziewięciu do piętnastu miesięcy.) Ponieważ jednak ich Kościół cieszył się większym dobrobytem od innych (2 Kor 8,1-2), wnieśli więcej od pozostałych, niektórzy uważali więc, że przekazali większą niż zwykle kolektę. Paweł sięga po popularny argument, by wskazać, dlaczego winni kontynuować dzieło, które rozpoczęli-wiele starożytnych argumentów opierało się na zasadzie, którą tutaj przetłumaczono jako „pożytek” (zob. np. 1 Kor 6,12). Paweł wyjaśnia, na czym polega ten pożytek w 2 Kor 8,13-15. Stary Testament nazywał dary i ofiary „przyjętymi” jedynie wówczas, gdy były najlepszą rzeczą, jaką człowiek mógł ofiarować Bogu (np. Kpł 1,4).
13 Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość.
10–13. Jeszcze jedno przypomnienie: Paweł nie występuje w charakterze mającego władzę. Po prostu udziela pożytecznej rady. Bez wahania mówi o pożytku, bo przecież wiadomo, że czyn Koryntian nie pozostanie bez nagrody. Rzecz zaś jest tym prostsza do wykonania, że chodzi o zwykłe dokańczanie dzieła rozpoczętego przed rokiem. Naleganie przeplata się w tym apelu co chwila ze swoistą powściągliwością. Jeszcze nic nie wiadomo o rozmiarach hojności Koryntian, a już Paweł przestrzega ich, żeby przypadkiem sobie samym nie wyrządzili krzywdy, gdy innym będą śpieszyć z pomocą.
8,13. Chrześcijanie w Koryncie mogli niechętnie odnosić się do pomysłu przekazania tak wysokiej ofiary, Korynt był jednak kwitnącym miastem. Jedna z popularnych definicji przyjaźni głosiła, że „przyjaciele mają wszystko wspólne” i są „równi”, chociaż zasada ta była też stosowana do zamożnych patronów, którzy wspierali biedniejszych klientów. Starożytni mówcy i pisarze kładli nacisk na „równość” podobnie jak na „zgodę” (zob. komentarz do 2 Kor 5,18-19), Koryntianie postępowali więc zgodnie z oczekiwaniami Pawła; w wyniku nawrócenia stali się „przyjaciółmi” innych chrześcijan, co wymagało równego rozdziału dóbr w Ciele Chrystusa.
14 Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość, jak to jest napisane: Rz 15,26-27
8,14 wasz dostatek. Paweł prosi Koryntian tylko o to, na czym im zbywa, podczas gdy chrześcijanie z Macedonii, będąc w „skrajnym ubóstwie”, dali „ponad swe możliwości” (w. 2-3). Por. Mk 12,41-44p. Przedstawiając jednak Koryntianom przykład Chrystusa (w. 9), Paweł dyskretnie zaprasza, by naśladowali hojność swoich macedońskich braci.
— ich bogactwo. Mowa o bogactwie bądź w dobrach materialnych, co mogłoby zaistnieć w przyszłości, jeśliby się zmieniła sytuacja, bądź raczej w dobrach duchowych już od zaraz (por. 9,14; Rz 15,27).
8,14. Żydowscy pisarze mądrościowi wzywali swych czytelników, by pamiętali o głodzie, gdy sami cieszyli się dobrobytem (Syr 18,25). Chociaż Korynt był miastem bardzo zamożnym, zaś mieszkającym w nim chrześcijanom trudno było wyobrazić sobie własne ubóstwo, Pawłowa zasada może nasuwać skojarzenie z pewnymi współczesnymi formami ubezpieczeń zdrowotnych: jeśli oni sami znajdą się kiedyś w potrzebie, ktoś inny pospieszy im z pomocą. Bóg zawsze daje tyle, ile potrzeba całemu Ciału Chrystusa, od chrześcijan jednak zależy, czy owo „tyle” zostanie właściwie rozdzielone.
15 Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele. Wj 16,18
14–15. Lecz gdy to mówił, równocześnie chyba rodziła się w jego świadomości obawa, że będzie zrozumiany zbyt dosłownie i że wobec tego wynik zbiórki może się okazać nazbyt skromny. Dlatego pozwala sobie zauważyć, że Koryntianie nie są najbiedniejsi, że stać ich na podzielenie się z innymi tym, co posiadają. Tym razem wyraźnie już mówi, jak bardzo będzie się to opłacało: niedostatki duchowe chrześcijan korynckich zostaną wyrównane wskutek tego, że podzielili się z innymi bogactwami materialnymi. W ten sposób zapanuje prawdziwa równość: ci, co są ubodzy, będą posiadać środki konieczne do życia, a ci, którym zbywało dóbr materialnych, dzieląc się z innymi nie będą ich mieli za wiele. Przypomina to trochę sytuację Izraelitów podczas wędrówki po pustyni. Choć nie wszyscy zebrali jednakowe ilości manny, to jednak okazało się potem, że w poszczególnych naczyniach nie było jej ani za mało, ani za dużo.
8,15. Na wypadek gdyby ktoś wątpił w realność zasady wyrażonej w 2 Kor 8,14, Paweł odwołuje się do Bożej opatrzności, przytaczając przykład manny na pustyni: Bóg pragnął, by każdy miał dokładnie tyle, ile potrzebuje, ani mniej, ani więcej (Wj 16,18).
Zapowiedź przybycia wysłanników Pawła
16 A Bogu niech będą dzięki za to, że wszczepił tę troskę o was w serce Tytusa, 17 tak iż przyjął zachętę, a będąc jeszcze bardziej gorliwym, z własnej woli wybrał się do was.
16–17. Postawa Tytusa wobec zbiórki na ubogich w Jerozolimie przypomina cokolwiek zachowanie się Macedończyków: Tytus nie tylko z całą uległością przyjął polecenie Pawła udania się do Koryntu, ale równocześnie dał do zrozumienia, że było to jego serdecznym pragnieniem. Bogu dziękował Paweł za to, że owo pragnienie, wszczepione w serce Tytusa, było tak bardzo zgodne z jego osobistą troską o Koryntian.
18 Posłaliśmy z nim brata, którego sława w [głoszeniu] Ewangelii rozchodzi się po wszystkich Kościołach.
8,18 Być może chodzi o Łukasza.
8,16-18. Paweł udziela tutaj listu polecającego (2 Kor 3,1) Tytusowi i jego towarzyszom.
19 Co więcej, przez same Kościoły został on ustanowiony towarzyszem naszej podróży w tym dziele, około którego się trudzimy ku chwale samego Pana i ku zaspokojeniu naszego pragnienia,
8,19 ku zaspokojeniu naszego pragnienia. Inne tłumaczenia: „zgodnie z naszym życzeniem” albo „jako dowód naszej dobrej woli”.
8,19. Podobnie jak synagogi z całego świata śródziemnomorskiego posłały raz do roku ofiarę na Świątynię w Jerozolimie za pośrednictwem swych przedstawicieli cieszących się poważaniem, ofiara Koryntian miała zostać dostarczona w sposób nienaganny - posłańcy mieli zostać ustanowieni „przez same Kościoły”. Termin „ustanowieni” może wskazywać na wybór przez podniesienie ręki lub (w znaczeniu szerszym) przez tajne głosowanie (co było często stosowane w greckiej administracji).
20 wystrzegając się tego, by ktoś na nas nie sarkał z okazji darów, tak obficie przez nas zebranych.
21 Staramy się bowiem o dobro nie tylko wobec Pana, lecz także wobec ludzi. Prz 3,4; Rz 12,17
18–21. Drugi wysłannik Pawła był prawdopodobnie Koryntianom nie znany i być może dlatego właśnie nie podał Paweł jego imienia. Niech go przedstawi sam Tytus. Paweł ograniczy się jedynie do stwierdzenia, że człowiek ten ma już znaczne osiągnięcia, gdy chodzi o głoszenie Ewangelii. Być może był to jakiś wytrawny, utalentowany kaznodzieja. O szacunku, jakim go darzyła wspólnota, świadczył fakt delegowania właśnie jego, jako męża zaufania, do pomocy Pawłowi w przeprowadzeniu zbiórki na ubogich Jerozolimy. Pozostawienie wspólnotom możności wyboru owego wysłannika świadczy również o zaufaniu, jakim Paweł je darzył oraz o jego pragnieniu, aby całe owo charytatywne dzieło było aktem w pełni dobrowolnym samych wiernych, a tym samym przyczyniało się do większego pomnożenia chwały Bożej. Jednakże był też inny powód, dla którego Paweł z radością przyjął inicjatywę wspólnoty wybierającej delegata w celu przeprowadzenia zbiórki. Oto chciał uwolnić się od najmniejszych podejrzeń, że sam może z owej zbiórki czerpie jakiekolwiek zyski. Nie wykluczone, że przeciwnicy Pawła już nawet wysuwali takie zarzuty pod jego adresem. Otóż autentycznemu apostołowi nie powinno być obojętne to, co o nim mówią wierni. Swoim postępowaniem nigdy nie powinien stwarzać żadnych podstaw do posądzenia czy podejrzewania go o cokolwiek niewłaściwego.
8,20-21. W kulturze, w której szczególne znaczenie przywiązywano do honoru i czci, grecko-rzymscy pisarze podkreślali, że przywódcy lub osoby obdarzone społecznym zaufaniem powinni być ludźmi „przezroczystymi” i nieskazitelnymi moralnie. W judaizmie uważano również, że osoby, które zajmowały się zbieraniem środków na działalność dobroczynną, powinny postępować w sposób nie dający podstaw do pomówień, by zapobiec nawet fałszywym oskarżeniom. W. 21 powtarza echem przekład Septuaginty Prz 3,4. Nauczyciele żydowscy podkreślali, że należy czynić to co jest dobre w oczach Boga i ludzi.
22 Posłaliśmy z nim również brata naszego, którego gorliwość mieliśmy sposobność wielokrotnie wypróbować, a który teraz, naprawdę ufając wam, okazał się jeszcze bardziej gorliwy.
8,22 również brata naszego. Tej osoby nie znamy.
22. A oto drugi towarzysz Tytusa, nie nazwany po imieniu, lecz cieszący się doskonałymi referencjami Pawła. Wśród przymiotów jego umysłu i serca na plan pierwszy wysunął Paweł gorliwość apostolską, której szczególne dowody dał ów człowiek pragnąc udać się na zbiórkę do Koryntu. Ze względu na tę samą wiarę i wspólne, apostolskie trudy, nazywa go Paweł, podobnie jak pierwszego towarzysza, Tytusa, bratem.
8,22. Zarówno żydowscy, jak i greccy moraliści zalecali, by potencjalni przywódcy zostali „wypróbowani” na niższych stanowiskach, zanim powierzy się im urząd publiczny. Ten brat (inny od wymienionego w 2 Kor 8,18) został już wypróbowany w chrześcijańskiej posłudze.
23 Tytus jest moim towarzyszem i trudzi się ze mną dla was; a bracia nasi – to wysłańcy Kościołów, chwała Chrystusa.
8,23 wysłańcy Kościołów. Grec: apostolos (por. Rz 1,1+). Owi wysłańcy są „chwałą Chrystusa”, ponieważ objawiają ją w swoim działaniu (w. 19), wzbudzając w chrześcijanach postawy analogiczne do postawy Jezusa (w. 9).
24 Okażcie więc im wobec Kościołów waszą miłość i dajcie dowód naszej z was chluby.
23–24. Jeszcze jedna rekomendacja wszystkich trzech delegatów i prośba do Koryntian o łaskawe ich potraktowanie, gdyż zasługują na to w pełni jako wysłańcy – dosłownie: apostołowie – Kościołów i piewcy chwały Chrystusa lub jej odbicia. Okazanie miłości przez Koryntian utwierdzi tych trzech w przeświadczeniu, że Paweł miał rzeczywiste powody do chlubienia się wspólnotą koryncką.
8,23-24. Jako „wysłannicy” (dosłownie „apostołowie”) Kościołów, posiadali oni pełnomocnictwa owych wspólnot. Byli więc podobni do przedstawicieli lokalnych wspólnot żydowskich, którzy razem udawali w podróż do Jerozolimy, by dostarczyć doroczny podatek świątynny. Tytus jest w tej grupie przedstawicielem Pawła. Dlatego też winni być oni przyjmowani gościnnie, z taką serdecznością, z jaką przyjęto by Pawła i inne Kościoły. W całym starożytnym świecie śródziemnomorskim posłańcy mieli być otaczani szacunkiem i przyjmowani z honorami. Na temat „chluby", zob. komentarz do 2 Kor 7,14.
2 Kor 9
1 O posłudze zaś, którą się pełni dla świętych, nie potrzebuję wam pisać.
9,1 Paweł dopiero co mówił wyczerpująco o zbiórce, dlatego rozdz. 9 można utożsamić z bilecikiem skierowanym do Kościołów w Achai, włączonym później jako uzupełnienie instrukcji Pawła, skierowanych do Kościoła w Koryncie, a poświęconych temu samemu tematowi (rozdz. 8; por. Wstęp s. 1567).
1. O stosunku wzajemnym do siebie rozdz. 8 i 9 była już mowa we wstępie. Ze względu na liczne powtórzenia całych zwrotów i wyrażeń także egzegeza poszczególnych wierszy tego rozdziału będzie bardziej zwięzła.
Za świętych należy tu uważać chrześcijan jerozolimskich, przyjście zaś z pomocą ich materialnym potrzebom zostało określone tym samym terminem, który oznacza obrzędy urzędowego kultu: liturgia. O tej posłudze nie potrzebuje Paweł już więcej pisać być może dlatego, że wszystkie zlecenia – zgodnie z 1 Kor 16,1–4 – zostały już wydane, najprawdopodobniej podczas tzw. wizyty pośredniej.
2 Znam bowiem waszą gorliwość, dzięki której chlubię się wami wśród Macedończyków: Achaja gotowa jest już od zeszłego roku. I tak wasza gorliwość pobudziła wielu do współzawodnictwa. 3 Posłałem zaś braci, aby pod tym względem nie była daremna nasza chluba z was, abyście – jak to już powiedziałem – byli gotowi. 4 Gdyby bowiem przybyli ze mną Macedończycy i gdyby stwierdzili, żeście nie przygotowani, zawstydzilibyśmy się my – nie chcę już mówić, że i wy – z powodu takiego stanu rzeczy.
2–4. Motywacja zachęty do udziału w zbiórce jest tu, jak już wiadomo, nieco inna niż w rozdz. 8. Paweł oznajmia Koryntianom, że o ofiarności nie tylko ich, lecz całej Achai mówił często Macedończykom, i nie bez dumy, jako o fakcie prawie już udokumentowanym konkretnymi czynami. Jakżeby też mógł owym mieszkańcom Macedonii spojrzeć w twarz, gdyby się okazało nieprawdą to, co opowiadał im o Koryntianach? Niechże więc Koryntianie mają wzgląd na osobę Pawła i na swoje dobre imię w Kościołach sąsiednich.
5 Uważałem przeto za konieczne prosić braci, aby przybyli wcześniej do was i przygotowali już przedtem obiecaną przez was darowiznę, która oby się okazała hojnością, a nie sknerstwem.
5. Zapowiadając rychłe przybycie swych wysłanników – ich liczba nie jest tym razem podana – zachęca Paweł Koryntian do hojności.
9,1-5. Chlubienie się zawczasu. Obywatele winni byli przede wszystkim lojalność swojemu miastu - pomiędzy starożytnymi miastami często dochodziło do zażartego współzawodnictwa. Paweł odwołuje się do dumy obywatelskiej Koryntian, by upewnić się, że zamożni członkowie Kościoła wykonają co do nich należy. Korynt był stolicą rzymskiej prowincji Achai, położonej na południe od prowincji Macedonii (w granicach której leżały Filippi i Tesaloniki). Paweł sięga tutaj po metodę retoryczną polegającą na wyznaniu uczuć żywionych wobec czytelników (wyrażając swą dumę z ich powodu) i porównanie. Chlubiąc się Koryntianami, Paweł kładł jednak na szali swą reputację. Jeśli rozdz. 10-13 są częścią tego samego listu, Paweł mógł mieć pewne powody do zmartwienia (por. szczególnie 2 Kor 12,16-18)!
Błogosławione skutki zbiórki
6 Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten i skąpo zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Prz 11,24-25; Łk 6,33
6. Mówiąc o ofiarności na rzecz ubogich, Apostoł tym razem daleki jest od jakiejkolwiek powściągliwości czy przypominania Koryntianom, aby naprzód pamiętali o potrzebach własnych, a potem dopiero troszczyli się o innych. Wszystkie jego wywody, cała argumentacja zmierza do przekonania chrześcijan korynckich, iż powinni być jak najbardziej ofiarni. Oto racja główna; dając hojną jałmużnę, obfitą również otrzyma się kiedyś zapłatę. Obraz żniwa jako metafora ilustrująca dzień sądu i zapłaty występuje już w ST (por. np. Jl 3,13; zob. też Mt 13,39).
9,6. Zbieranie tego, co zostało zasiane, jest treścią wielu starożytnych przysłów nawiązujących do obrazów zaczerpniętych z rolnictwa, tak często stosowanych w starożytności (por. np. Hi 4,8; Prz 11,18; 22,8; Oz 8,7; 10,12; Syr 7,3; Cyceron, Arystoteles) Jak się wydaje obraz siania (i w konsekwencji zbierania plonów) był wówczas w powszechnym użytku.
7 Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
9,7. Paweł cytuje tutaj tradycyjną mądrość żydowską. Pierwsza część jego zachęty może nawiązywać do Wj 25,2; 35,5.21-22 oraz do Pwt 15,10 (por. 1 Krn 29,6-9; Ezd 2,68), co wskazuje na Pawłową „teologię hojności”, opartą na nauce Starego Testamentu. Słowa „radosnego dawcę miłuje Bóg” zostały zaczerpnięte z dodatku do Prz 22,8 w Septuagincie („Bóg błogosławi człowieka radosnego i hojnego”). Termin przetłumaczony jako „radosny” w tekstach żydowskich jest często używany w odniesieniu do darów dla ubogich.
8 A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki, Prz 22,8
7–8. Nie po raz pierwszy przypomina Paweł o potrzebie radości w praktykowaniu chrześcijańskiego miłosierdzia. Kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to czyni ochoczo (Rz 12,8). Dar wymuszony, jakby siłą wydarty, przestaje być darem i tym samym nie posiada wartości zasługującej na wieczną zapłatę.
9,8. „Dostatek” to termin stosowany przez greckich filozofów, zwykle w odniesieniu do mędrców, którzy potrafili zachować pogodę ducha w każdych okolicznościach. Chociaż niektóre greckie tradycje podkreślały, że człowiek powinien liczyć tylko na samego siebie i nie być od niczego uzależniony, większość greckich myślicieli zgodziłaby się z Pawłem, że podstawowe potrzeby muszą zostać zaspokojone, by człowiek mógł być samowystarczalny. Na temat starożytnych poglądów w sprawie majątku i bogactwa, zob. komentarz do 1 Tm 6,3-10.
9 według tego, co jest napisane: Rozproszył, dał ubogim, sprawiedliwość Jego trwa na wieki. Ps 112,9
9,9. Ten cytat z Ps 112,9 w swym pierwotnym kontekście odnosi się do postępowania człowieka sprawiedliwego. Paweł twierdzi przypuszczalnie w 2 Kor 9,8-9, że nagrodą Koryntian za sianie ziarna wśród ubogich (udzielenie im jałmużny) jest sprawiedliwość, która trwać będzie na wieki.
10 Ten zaś, który daje siewcy ziarno do zasiewu i chleb do jedzenia, dostarczy również wam ziarna i rozmnoży je, i zwiększy plon waszej sprawiedliwości. Iz 55,10; Oz 12,12
9–10. Owa zapłata zaś nie jest zwykłym tylko zwrotem równoważnym tego, co się dało ochoczym sercem. Bóg odpłaca przede wszystkim łaską, umożliwiającą dokonywanie dalszych, jeszcze cenniejszych czynów chrześcijańskiego miłosierdzia. Inaczej mówiąc, wspieranie innych, litowanie się nad ubogimi, nigdy nie czynią człowieka uboższym, lecz przeciwnie, wzbogacają go, i to w dobra o wiele wyższego rzędu. Bóg może przecież dokonać wszystkiego. I choć ludzie nie zawsze są sprawiedliwi, sprawiedliwość Boża – jak stwierdza już Psalmista – trwa na wieki. Znów obraz żniw – wzbogacony przenośnią zasiewu – stanowi motyw i zarazem zachęcającą wizję zapłaty czekającej tych, co świadczą innym swoje miłosierdzie. Dawcą zapłaty będzie sam Bóg, Pan wszechwładny zarówno zasiewów, jak i żniwa.
9,10. Ponieważ Koryntianie mają być sprawiedliwymi „siewcami” („rozpraszającymi" ziarno-w. 9), Paweł cytuje Iz 55,10: „Ten zaś, który daje nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku pokrzepieniu” - fragment, który wskazuje na to, że Bóg będzie w dalszym ciągu troszczył się o nich, aby mogli dzielić się z innymi, zyskując tym większą nagrodę sprawiedliwości (w. 9). Paweł korzysta z drugiego z cytowanych tekstów (Iz 55,10), by odnieść pierwszy (Ps 112,9, przytoczony w 2 Kor 9,9) do ich sytuacji. Łączenie tekstów, w których występuje podobne kluczowe słowo lub główna myśl, było częstą metodą żydowskiej interpretacji.
11 Wzbogaceni we wszystko, będziecie pełni wszelkiej prostoty, która składa przez nas dziękczynienie Bogu.
12 Posługiwanie bowiem tej sprawie społecznej nie tylko uzupełnia to, na co nie stać świętych, lecz obfituje w liczne dzięki składane Bogu. 2Kor 1,11
11–12. I dlatego – zarówno dzielący się dobrami materialnymi, jak i obdzieleni – powinni Bogu dziękować za łaskę tak otrzymywania jak posiadania i obdzielania innych doczesnymi dobrami. Świadczący owo miłosierdzie wyraźnie przyczyniają się do powiększenia tej dziękczynnej chwalby: im więcej dają, tym większa liczba tych, którzy dziękują Bogu za Jego dobroć.
13 Ci, którzy oddają się tej posłudze, wielbią Boga za to, żeście posłuszni w wyznawaniu Ewangelii Chrystusa, a w prostocie stanowicie jedno z nimi i ze wszystkimi. 1Kor 16,1; Dz 2,42
14 A w swych modlitwach za was okazują wam miłość z powodu przebogatej w was łaski Boga.
9,14 okazują wam miłość. Paweł urzeczywistnia to, czego nauczał w 1 Kor 13,5, ponieważ niektórzy członkowie tej wspólnoty utrudnili mu życie (Ga 2,4n). Za pomocą zbiórki pragnie właśnie rozbroić tę wrogość, okazując uległość i wsparcie Kościołów pochodzenia pogańskiego Kościołowi macierzystemu, który udzielił im swoich dóbr duchowych (Rz 15,27).
13–14. Składającymi owo dziękczynienie będą judeochrześcijanie jerozolimscy. Oni też będą wielbić Boga za to, że i pogan – takimi ongiś byli Koryntianie – doprowadził do uległości Ewangelii. Wszystkiemu zaś będzie towarzyszyć radość, że tak jedni, jak drudzy stanowią jedność w Chrystusie. Na zgodzie, harmonii judeochrześcijan z chrześcijanami nawróconymi z pogaństwa w Kościele korynckim – do niedawna jeszcze podzielonym na ugrupowania i stronnictwa – zależy Pawłowi szczególnie. Temu celowi służy też wcale nie drugorzędnie organizowanie pomocy materialnej dla chrześcijan jerozolimskich. Za łaskę materialnego wsparcia wierni Jerozolimy odwdzięczą się miłością i modlitewną troską o Koryntian.
15 Dzięki Bogu za Jego dar niewypowiedziany. 2Kor 8,9; Rz 5,15-16
9,15 dar niewypowiedziany. Chodzi o odkupienie.
15. Co w tej sytuacji powinien czynić Paweł? Nic, tylko dziękować Bogu za Jego niewypowiedzianą dobroć.
9,11-15. Żydzi wierzyli, że Bóg słyszy wołania ubogich (Pwt 15,9-10). Czytelnicy Pawła zapewne zrozumieli, że pomoc, której udzielą biednym, jest równocześnie uwielbieniem Boga (2 Kor 9,11-12; por. 1,11), a także przyniesie pożytek samym Koryntianom w postaci modlitw zanoszonych za nich przez ubogich w Jerozolimie (2 Kor 9,14). (Boży „dar” - w. 15 - może być wyrazem strategii Bożej opatrzności wobec Koryntian, by dzięki niemu mogli wspomóc ubogich w Jerozolimie).
2 Kor 10
OSOBISTA OBRONA APOSTOŁA
O rzekomej słabości Apostoła
1 Zresztą ja sam, Paweł, upominam was przez cichość i łagodność Chrystusa, ja, który będąc między wami, uchodzę w oczach waszych za pokornego, a z daleka od was jestem dla was zbyt surowy, Mt 11,29; Flp 2,1; Flp 2,3; 1Kor 2,3
10,1 —13,10 Zaskakuje gwałtowna zmiana tematyki i tonu, co wyjaśniamy we Wstępie (s. 1567). Można także zakładać długą przerwę w dyktowaniu tego listu, podczas której Paweł otrzymałby nowe informacje odnośnie do stanu ducha Koryntian oraz do ich uczuć wobec niego (por. 10,1.10; 12,16.20).
10,1 Aluzja do ironicznych zarzutów ze strony przeciwników (por. w. 10).
2 ja was proszę: żebym nie musiał odwołać się do tej surowości, na jaką zamierzam się zdobyć względem tych, którzy sądzą, że postępujemy według ciała. 1Kor 4,21; Rz 7,5
Treścią trzech ostatnich rozdziałów 2 Kor jest osobista obrona Apostoła. Spoza kontrargumentów wyłaniają się co chwila nowe zarzuty, jakie przeciwko niemu wysuwano.
1–2. I tak np. na samym początku dowiadujemy się, że Paweł, choć groźny i surowy w listach, w rzeczywistości jest zwykłym tchórzem, człowiekiem uległym i słabym. Jest to wielkie i zarazem bardzo przykre dla Pawła nieporozumienie. Cichością i łagodnością najwyraźniej pragnie Apostoł naśladować Chrystusa w Jego postawie służebnej względem całej ludzkości (por. Mt 20,28; Mk 10,45; 1 P 2,21–23). Nie bez powodu też odwołuje się na wstępie tak uroczyście do owej cichości i łagodności Chrystusa. Ma nadzieję, że jego perswazje będą miały wskutek tego większą siłę przekonującą. Jeśli to jednak nie pomoże, będzie musiał – zgodnie z ostrzeżeniem przesłanym już w 1 Kor 4,19 – okazać Koryntianom, już nie w liście tylko, lecz podczas osobistej wizytacji, surowość, na jaką zasługują. W zakończeniu w. 2 mamy do czynienia z drugim zarzutem, jaki stawiano Pawłowi. Posądzono go mianowicie o to, że postępuje według ciała, czyli kieruje się w swym traktowaniu Koryntian racjami czysto ludzkimi: wyrachowaniem, egoizmem itp.
10,1-2. Ostry w tonie list apostoła (2 Kor 2.4; 7,8; listy zawierające napomnienia były redagowane w szczególnych sytuacjach) wywołał wrogą reakcję niektórych członków wspólnoty: starożytni retorzy podkreślali, że listy winny odzwierciedlać tą samą postawę, którą ujawniłby ich nadawca, gdyby znalazł się wśród ludzi, do których pisał. „Cichość i łagodność” Chrystusa jest przypuszczalnie aluzją do Jego wypowiedzi, zapisanej później w Mt 11,29. Była to dobra odpowiedź na zarzut Koryntian, jakoby Paweł był zbyt łagodny (1 Kor 2,3). W kulturze greckiej nie postrzegano zwykle łagodności jako cnoty (por. współczesne kolokwialne wyrażenie „mięczak”, „słabeusz”).
3 Chociaż bowiem w ciele pozostajemy, nie prowadzimy walki według ciała,
4 gdyż oręż bojowania naszego nie jest z ciała, lecz ma od Boga moc burzenia twierdz warownych. Udaremniamy ukryte knowania 2Kor 6,7; Ef 6,11;
10,4 od Boga. Albo: „w oczach Boga”, „dla Boga”.
5 i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga, a wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi, 1Kor 1,25 Iz 2,11-18
10,3-5. Greccy mędrcy opisywali czasami swoje zmagania z fałszywymi naukami jako wojnę, w kategoriach podobnych do tych, jakich Paweł tutaj używa. Podobnie jak owi mędrcy, Paweł powiada, że toczy walkę z fałszywymi poglądami. „Wszelki umysł” to termin techniczny oznaczający retoryczne lub filozoficzne rozumowanie. Jeńcami wojennymi w tej szerszej metaforze są ludzkie myśli (por. Prz 21,22).
6 z gotowością ukarania każdego nieposłuszeństwa, kiedy już wasze posłuszeństwo stanie się doskonałe. Rz 1,5
3–6. Otóż to prawda, że Paweł pozostaje jeszcze w ciele, w ciele żyje, ale nie jest to życie według ciała. Całym jego postępowaniem kieruje Duch (por. Ga 2,20; Rz 6,7). Tak też się rzecz ma i z bojowaniem, które jako apostoł prowadzi. Nie posługuje się wcale fizyczną, materialną bronią, lecz orężem, który może pokonać każdą przeszkodę. Przyrównując się do wodza wielkiej armii zmierzającej na podbój całego świata dla Chrystusa, przypomina Paweł swą postawą starotestamentalnych zdobywców Kanaanu, którzy również byli w pełni świadomi tego, że nie walczyli własnymi siłami, lecz wyciągniętą prawicą Jahwe (por. 1 Sm 17,45.47; zob. także 1 Mch 3,19). Trudności, na jakie teraz napotyka Ewangelia, to mądrość tego świata, zaślepiająca ludzi. Obłuda, zarozumiałość i pycha – to wady, które swym nagromadzeniem i rozmiarami przypominają twierdze warowne, groźne na pozór, lecz rozsypujące się w proch pod naporem Bożych mocy. Ostateczne zwycięstwo nad owymi twierdzami ludzkich słabości będzie miało miejsce wtedy, gdy wszyscy wynoszący się dotychczas złożą w akcie wiary hołd mocy Bożej, gdy okażą swe posłuszeństwo Chrystusowi. Wzmianka o ewentualnej karze za nieposłuszeństwo stanowi, być może, aluzję do owego zaślepienia umysłu, wspominanego często jako doraźna kara za uporczywe przeciwstawianie się woli Bożej.
Kilka owych wierszy (3–6) stanowi jeden z klasycznych wyrazów apostolskiej świadomości Pawła. Apostoł na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że wspólnoty pozakładane przez niego – to jeszcze tak niewiele, że on sam boryka się z ogromnymi trudnościami. Równocześnie jakże rozległe horyzonty przyszłego Kościoła zarysowuje przed Koryntianami, jakże niezwykłą moc zdobywczą przypisuje swojej działalności apostolskiej.
10,6. Władcy wywierali zwykle pomstę na buntownikach, skoro tylko ich pokonali (np. 2 Sm 12,31). Pawłowi może chodzić o to, że wierzący powinni zdwoić wysiłki, gdyż wiele czasu utracili z powodu nieposłuszeństwa.
7 Zauważcie to, co [jest zresztą] oczywiste! Jeżeli ktoś jest przekonany, że należy do Chrystusa, niechże znów weźmie sobie pod rozwagę i to, że my również, podobnie jak on, jesteśmy Chrystusowi. 2Kor 11,23; Rz 14,7; 1Kor 1,12; 1Kor 3,23
10,7 Zauważcie to, co (jest zresztą] oczywiste! Albo: „Zwracacie uwagę na pozory”.
— Jeżeli ktoś jest przekonany, że należy do Chrystusa. Chodzi o to, że ktoś jest z „partii Chrystusa” (1 Kor 1,12+), lub raczej o to, że są wierni, zastrzegający sobie prawo do monopolizowania wierności Chrystusowi.
7. Wydaje się, iż mówiono o Pawle, że nie zna prawdziwego Chrystusa, że nie należy do Niego. Zarzuty te opierano prawdopodobnie na fakcie, że Paweł nie należał do grona Dwunastu tak jak pozostali Apostołowie. Być może, iż to zastrzeżenie wysuwali ludzie ze stronnictwa tzw. chrystusowych. Nie przedstawiając żadnych kontrargumentów, Paweł odwołuje się do całkiem oczywistego stanu rzeczy – niech się zastanowią, niech wezmą pod rozwagę – stwierdza, że on również jest apostołem Chrystusa.
10,7. Zainteresowanie Koryntian tym, co zewnętrzne, odpowiadało znaczeniu, jakie sofiści przywiązywali do właściwej i przekonującej mowy, jednak prawdziwi filozofowie niezmiennie drwili z takiej postawy (2 Kor 4,16-18). Bardziej zamożni członkowie Kościoła w Koryncie byli oczarowani grecką filozofią. Paweł strofuje ich, używając w tym celu ich własnych argumentów.
8 Choćby mi bowiem wypadło jeszcze bardziej chlubić się władzą, jaką nam dał Pan ku zbudowaniu, a nie ku zagładzie waszej, nie będę się wstydził dlatego [rzekomo], 2Kor 13,10; Jr 1,10
10,8. Paweł porusza kwestię „władzy” w 1 Kor 9,5 (gdzie ten sam termin występuje w wyrażeniu: „nie wolno nam”, dosł. „nie mamy władzy”). Niektórzy bogaci Koryntianie atakowali apostoła, ponieważ nie chciał się dostosować do ich standardów kulturowych (tj. pracował jako rzemieślnik, chociaż był nauczycielem moralności). Prorocy ze Starego Testamentu byli powołani zarówno do tego, by budować, jak i burzyć (np. Jr 1,10); zadanie Pawła polegało jednak wyłącznie na tym, by Koryntian budować (2 Kor 12,19; 13,10).
9 iżby się nie wydawało, że chcę was straszyć listami.
10,9 straszyć listami. Domyślnie: „tylko”. Niechaj Koryntianie nie wierzą, że surowość Pawła jest wyłącznie werbalna (por. w. 11).
10 Listy bowiem – jak utrzymują – są groźne i nieubłagane, lecz gdy się zjawia osobiście, jest słaby, a jego mowa nic nie znaczy.
10,9-10. Podstawowa zasada pisania starożytnych listów głosiła, że powinny one wyrażać takie usposobienie autora, jakiemu dałby wyraz, gdyby znalazł się osobiście wśród adresatów. Filozofom, którzy okazywali brak konsekwencji, zwykle stawiano tego typu zarzuty.
„Groźne i nieubłagane” listy mogły być pismami od osób cieszących się szacunkiem (Rzymianie cenili cnotę określaną jako gravitas, która zakładała surowość), lecz sposób przemawiania Pawła zdradzał niedostateczne wyszkolenie retoryczne, co uniemożliwiało mu wywarcie wrażenia na możnych tego świata. Jego „wygląd zewnętrzny” („gdy się zjawia osobiście”) także nie czynił większego wrażenia, co być może oznacza, iż apostoł nie ubierał się jak filozof lub (co wydaje się bardziej prawdopodobne), że nie potrafił gestykulować (gestykulacja była ważnym elementem publicznego przemawiania, na który zwracali uwagę retorzy). Innymi słowy, Paweł był lepszym pisarzem niż mówcą publicznym.
11 Kto tak sądzi, niech sobie zapamięta, że jakimi jesteśmy w słowach naszych listów, będąc poza wami, takimi też będziemy w czynach jako obecni wśród was.
8–11. Wyposażony w pełnię Chrystusowej władzy posługuje się nią nie w celu zagłady, lecz zbudowania Koryntian. Ale jeśli zajdzie konieczność, zademonstruje ogrom i grozę owej władzy. Nie może bowiem dłużej tolerować posądzania go o to, że przemawia surowo tylko w listach, a w rzeczywistości czuje się całkiem bezradny i słaby. Być może czyniono w ten sposób aluzję do stosunkowo prostego, nie wygładzonego na wzór języka sofistów greckich stylu Pawła. Nie był to jednak dowód nieudolności oratorskich Apostoła, lecz wierność zasadzie, by w zewnętrznym pięknie słowa nie zatracić treści Ewangelii, która zupełnie świadomie w nauczaniu Pawła miała za przedmiot tylko Chrystusa, i to wyłącznie ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów a głupstwem dla pogan (1 Kor 1,23).
10,11. Starożytni filozofowie i nauczyciele żydowscy często zestawiali słowa z uczynkami - w porównaniach takich uczynki miały zawsze większą wagę. Nawet jeśli Paweł był słabym mówcą, jego życie potwierdzało wszystkie jego słowa.
Przeciwko posądzaniu Apostoła o próżne ambicje
12 Nie mamy bowiem odwagi ani równać się, ani stawiać siebie obok tych, którzy zachwalają sami siebie; nie okazują wielkiego rozsądku, gdy siebie samych mierzą miarą własnej osoby i porównują się sami z sobą. 2Kor 3,1
12. Aczkolwiek Paweł zmuszony jest powiedzieć o sobie całą prawdę Koryntianom – żeby, jak to już zaznaczył wcześniej, mogli się chlubić swoim apostołem – to jednak wcale nie zamierza współzawodniczyć z tymi, którzy troszczą się jedynie o chwalenie samych siebie. Ludzie ci dają w ten sposób dowód braku elementarnego rozsądku i Paweł wcale nie zamierza ich naśladować. Mówiąc o swej rzekomej niższości w porównaniu z tymi samochwalcami nie szczędzi cierpkiej ironii.
10,12. „Porównanie” było tradycyjną techniką retoryczną i literacką. Paweł wyszydza swoich przeciwników: są tak głupi, że nie rozumieją, iż człowiek nie może się porównywać z samym sobą. Patroni należący do klasy wyższej pisywali zwykle listy polecające dla swych niżej usytuowanych społecznie klientów, czasami jednak ludzie byli zmuszeni do polecania samych siebie. Polecanie własnej osoby było przyjmowane jedynie wówczas, gdy czyniono to w sposób dyskretny, Paweł przedstawia jednak swych przeciwników jako ludzi pretensjonalnych, co w kręgu kultury greckiej było uważane za naganne.
W tonie satyrycznym Paweł zniża się do porównania samego siebie z takimi właśnie nauczycielami - satyra była często stosowanym środkiem argumentacji. Jedna z zasad „porównania” głosiła, że nie należy zestawiać elementów, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Mimo to brak podobieństwa obraca się na korzyść Pawła w 2 Kor 10,13-18.
13 My nie będziemy się wynosili ponad miarę, lecz będziemy się oceniali według granic wyznaczonych nam przez Boga, a sięgających aż do was. Ga 6,4; Rz 15,20-21 Kol 1,25
10,13 nie będziemy się wynosili ponad miarę. Wariant: „W ocenianiu siebie samych według naszej miary i w porównywaniu siebie samych nie chwalimy siebie ponad miarę”.
14 Nie przekraczamy bowiem słusznej miary jak ci, którzy do was jeszcze nie dotarli; przecież doszliśmy do was z Ewangelią Chrystusa.
10,14 Sens w. 12-14 jest — jak się zdaje — następujący: Moi przeciwnicy mają jako tytuł do chwały tylko wielkie mniemanie o sobie (w. 12), natomiast ja mogę się chlubić z tego, że dopełniłem posłannictwa, jakie Bóg mi zlecił: założyłem Kościół w Koryncie (w. 13-14).
13–14. Nie potrzebuje zresztą porównywać się z kimkolwiek. Sam Bóg wyznaczył mu granicę jego apostolskiej działalności. Kościół, który z woli Bożej założył w Koryncie, jest świadectwem i miarą jego zasług. I zasługami w takiej postaci ma Paweł pełne prawo chlubić się przed światem. Pierwszy przyszedł z Ewangelią do Koryntu, nikt nie może go więc posądzać o to, że działa na obcym terenie. Nie wykluczone, że mając tu na uwadze swoich żydujących przeciwników, czyni jednak pewną aluzję do korynckiej działalności Apollosa.
15 Nie przechwalamy się ponad miarę kosztem cudzych trudów. Mamy jednak nadzieję, że w miarę rosnącej w was wiary my również wzrastać będziemy według naszej miary,
10,15 Można również tłumaczyć: „Mamy nadzieję, że kiedy wasza wiara się rozwinie, także nasze uznanie u was będzie wzrastać, i to coraz bardziej, stale według reguły, jaka nam została wyznaczona”.
16 niosąc Ewangelię poza wasze granice, a nie chlubiąc się tym, co już było dokonane przez innych.
10,16 Paweł stawia sobie jako zasadę, aby nie budować na fundamentach założonych przez kogoś innego (Rz 15,20n).
15–16. Odpierając ataki oponentów, Paweł równocześnie żywi nadzieję, że prosty lud Boży Kościoła korynckiego potrafi coraz bardziej doceniać jego zasługi dla wspólnoty. Potrzebna jest jednak do tego pewna dojrzałość w wierze, której na razie brakuje Koryntianom. Z czasem ruszy Paweł poza Korynt, by innym również głosić Dobrą Nowinę, zawsze jednak pozostanie wierny zasadzie niewkraczania na teren działalności innych wysłanników Chrystusa (Rz 15,20).
10,13-16. Nauczyciele retoryki i filozofii, którzy działali w miastach całego świata śródziemnomorskiego, rywalizowali ze sobą o uczniów, prześcigali się też w opłatach pobieranych za naukę. Jednym ze sposobów reklamowania było ukazywanie samego siebie w korzystnym świetle na tle rywali. Paweł posługuje się ironią, starożytnym środkiem literackim, obalając twierdzenia przeciwników, a jednocześnie, w sposób satyryczny, wyśmiewa samą formę, w jakiej ludzie ci zachwalają swoje zalety. Terminologia „granic” lub „obrębu działania” była czasami stosowana w odniesieniu do zakresu służby publicznej danego urzędnika na jakimś obszarze. Paweł mógł też to słowo rozumieć w kategoriach języka opisującego rzymskie podboje (por. 2 Kor 10,3-6).
17 Ten, kto się chlubi, w Panu niech się chlubi. Jr 9,22-23; 1Kor 1,31
17. Cytując proroka Jeremiasza, z jednej strony oświadcza Paweł, że nie przechwala się swoimi ludzkimi osiągnięciami, z drugiej zaś przypomina swoim przeciwnikom, że wolno im chlubić się jedynie w Panu, czyli jedynie tym, co otrzymali od Pana. A prawdziwy wysłannik Boga od Boga posiada wszystko. Nie ma nic, czego by nie otrzymał.
10,17. Na temat Jr 9,23-24, zob. komentarz do 1 Kor 1,26-31.
18 Nie ten jest bowiem wypróbowany, kto się sam przechwala, lecz ten, kogo uznaje Pan.
18. Miernikiem wartości człowieka jest nie to, co on nam o sobie mówi, ani nawet to, co sądzą o nim inni ludzie – lecz jedynie Boża o nim opinia. Wyrazem zaś owej oceny Boga jest urząd, jaki człowiek piastuje, dary Boże, których posiadaniem się cieszy, błogosławieństwa zsyłane na niego przez Boga (por. J 5,31).
10,18. Nawiązując do Jr 9,24, Paweł zauważa, że przechwalanie się jest w oczywisty sposób niestosowne - chyba że ktoś (tak jak Paweł) zostanie do tego zmuszony przez niesprzyjające okoliczności (np. gdy musi występować w swojej obronie). Mówcy publiczni posługiwali się tą metodą, zdawali sobie jednak sprawę, że może ona wywołać zgorszenie, jeśli nie będą się za nią kryły ważne powody.
10,1-18. Inaczej niż przeciwnicy Pawła. Gwałtowna zmiana tonu wypowiedzi apostoła, od czułej wrażliwości do gwałtownego wystąpienia przeciwko oponentom, skłoniła wielu badaczy do wyciągnięcia wniosku, jakoby rozdz. 10-13 należały do odrębnego listu. Jeszcze inni sądzą, że Paweł otrzymał nowe wieści tuż przed podyktowaniem tych słów lub też, że właściwą diatrybę zachował na końcowe rozdziały listu.
2 Kor 11
Apostoł chlubi się swym życiem pełnym troski o wiernych
1 O, gdybyście mogli znieść trochę szaleństwa z mojej strony! Ależ tak, wy i mnie zniesiecie.
11,1 Albo: „A więc, niech tak będzie! Znoście mnie”. Na temat tego szaleństwa Pawła por. 5,13+; 11,17; 12,11.
1. Przed chwilą oświadczył Paweł, że nie zamierza stawać do zawodów ze swymi antagonistami, że niczym nie będzie się przechwalał, bo chlubić się wolno tylko w Panu. Lecz oto teraz zmienia zdanie. Przez moment przynajmniej będzie się zachowywał jak szaleniec. Nie wykluczone zresztą, że posługując się zwrotem znosić szaleństwonawiązuje do słów swoich przeciwników, utrzymujących, że przemawia często jak szalony.
11,1. W literaturze greckiej „szaleństwo” (tutaj „głupota”) było czasami karą zsyłaną przez bogów za butną arogancję, dlatego też niektórzy komentatorzy sugerowali, że przeciwnicy Pawła w Koryncie zarzucali mu arogancję i szaleństwo. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że Paweł po prostu daje do zrozumienia, że chociaż przyjmuje pozory szaleństwa dla celów retorycznych (umiejętność naśladowania różnych stylów wypowiedzi była jednym z elementów kształcenia w dziedzinie retoryki), w rzeczywistości to jego przeciwnicy chlubią się sobą, a więc to oni są ludźmi naprawdę szalonymi.
2 Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Pwt 4,2; Oz 1,2; Ef 5,27; Ap 21,2; Ap 21,9
11,2 Paweł, przyjaciel Oblubieńca, przedstawia Mu Jego oblubienicę. Począwszy od Oz 2 miłość Jahwe do Jego ludu była przedstawiana za pomocą obrazu miłości oblubieńca i oblubienicy (Jr 2,1-7; 3; 31,22; 51,5; Iz 49,14-21; 50,1; 54,1-10; 62,4-5; Ez 16; 23). W NT został podjęty ten obraz (Mt 22,2n; 25,1n; J 3,28-29; Ef 5,25-33; Ap 19,7; 21,2).
2. W każdym razie i to niezwykłe zachowanie się Pawła będzie wynikiem jego wielkiego, pełnego zazdrości umiłowania Koryntian. Jest to tak samo zazdrosna miłość jak ta, którą w ST Jahwe-Oblubieniec darzył swą oblubienicę-Izraela (por. Pnp 5,9), będącą typem Kościoła, Oblubienicy Chrystusa. W tym procesie zaślubiania chrześcijan korynckich przez Chrystusa Paweł pełni funkcję tzw. przyjaciela oblubieńca, czyli jakby starszego drużby. Za jego sprawą, dzięki jego staraniom, dokonuje się ceremonia zaślubin, ale najważniejszym spośród wszystkich jego obowiązków jest opieka nad Oblubienicą, troska o jej wierność względem Oblubieńca i ostatecznie – gdy nadejdzie odpowiednia chwila – dobre, właściwe przygotowanie Oblubienicy na gody. Wiadomo, że metafora godów wyraża ideę przyszłego szczęścia, płynącego ze spotkania z Panem i z pozostawania z Nim na zawsze. Tak więc ze strony Pawła jest to miłość absolutnie bezinteresowna, nie spodziewa się on z niej żadnej korzyści dla siebie, we wszystkim ma na względzie Chrystusa.
11,2. Odczuwanie Bożej zazdrości o Jego lud (por. Wj 20,5) zostałoby uznane za przejaw pobożności (por. Lb 25,11). W starożytności ojcowie składali zwykle przyrzeczenie, że dadzą swą córkę za żonę danemu pretendentowi. Paweł porównuje tutaj Kościół w Koryncie do córki (1 Kor 4,14-15), którą obiecał dać za żonę Chrystusowi (por. żydowska metafora Boga, który poślubia swego syna, Izraela, z Torą, czyli Prawem). (Inni komentatorzy uważają, że Paweł przyjmuje rolę drużby, który przedstawia oblubienicę najlepiej, jak tylko potrafi, nie zaś ojca, który przyrzeka dać ją za żonę oblubieńcowi.)
3 Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż zwiódł Ewę. Rdz 3,1-6
11,3 i czystości. Pominięte w niektórych rkpsach.
11,3. W niektórych tradycjach żydowskich pokusa, za pomocą której szatan, przyjąwszy postać dobrego anioła (por. 2 Kor 11,14), uwiódł Ewę miała charakter seksualny. Zważywszy na obraz przyrzeczonej komuś dziewicy (2 Kor 11,2, być może zaręczonej Chrystusowi, Nowemu Adamowi) Paweł może nawiązywać również do tego motywu. Bardziej prawdopodobna jest jednak biblijna aluzja do Rdz 3, w którym wąż zwiódł Ewę. Paweł ukazuje swych przeciwników jako cudzołożników, którzy zwodzą zaręczone dziewice - co wprawie rzymskim było przestępstwem, zaś w prawie Starego Testamentu było nawet karane śmiercią (Pwt 22,23-27).
4 Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiego wam nie głosiliśmy, lub bierzecie innego Ducha, którego nie otrzymaliście, albo inną ewangelię, nie tę, którą przyjęliście – znosicie to spokojnie. Ga 1,6-9
11,4 głosi wam innego Jezusa. Niewątpliwie chodzi o Jezusa przedstawianego zasadniczo w aspekcie ziemskim (por. 5,16+) z niewielkim tylko przywiązywaniem uwagi do Pana zmartwychwstałego — głowy nowego świata (5,17+). Można też rozumieć to zdanie jako warunkowe: „gdyby do tego doszło, wy zaakceptowalibyście”. W każdym razie sytuacja wygląda na mniej poważną niż w Ga 1,6-9, choć mogłaby się taka stać.
3–4. Wiersz 4 wyjaśnia zresztą dokładnie, gdzie leży źródło Pawłowej bojaźni. W dyskusjach nad ustaleniem sensu tego wiersza może niedostatecznie uwzględnia się rolę kontekstu poprzedzającego, dokładniej, nie docenia się funkcji czasownika obawiam się w rozumieniu całego, omawianego fragmentu. Według wielu, zwłaszcza starszych egzegetów w. 4 należy uważać za pewnego rodzaju przypuszczenie nierzeczywiste (modus conditionalis irrealis): „Gdyby wam głoszono innego Jezusa… przyjęlibyście to spokojnie”. Otóż tego rodzaju stanowisko osłabia bez potrzeby znaczenie czasownika obawiać się, który pozostaje według powyższej interpretacji jakby bez dopełnienia. Obawy miałyby charakter tak samo hipotetyczny jak treść całego w. 4. Niepokój Pawła o całe dzieło Ewangelii, które zbudowane już w duszach Koryntian może ulec zniszczeniu, zdaje się być oparty nie na przypuszczeniu tylko, lecz na faktycznej znajomości charakteru Koryntian – niezrównoważonych, skłonnych do wszelkiego występku i do pogoni za nowinkarstwem. Podobnie nie hipotetyczne, lecz realne było przybycie fałszywych apostołów do Koryntu i ich nauczanie. Przyrównanie ich metod uwodzenia ludzi do chytrości węża świadczy tylko o tym, jak bardzo uzasadnione były obawy Pawła. Nadto jasne się staje to, jak dobrze przemyślał Apostoł prawdę o następstwach grzechu Adama i Ewy. Szatańska chytrość bynajmniej nie ustała w swym działaniu. Tak więc cały w. 4, powtórzmy to jeszcze raz, jest uzasadnieniem lęku i zazdrości apostolskiej Pawła. Zazdrość zaś owa była wyrazem bojaźni, by ktoś inny nie pokochał tych, którzy są przez nas kochani.
Nie ma potrzeby dodawać, że w omawianym kontekście są to uczucia na wskroś religijne i wyrażają nic innego, jak tylko wielkie zatroskanie Pawła, by wierni przez niego nawróceni byli na zawsze związani z Chrystusem. Niewłaściwość postępowania Koryntian polega na tym, że czynią oni wszystko inaczej niż ich uczył Paweł. Słuchają chętnie tych, którzy głoszą innego Chrystusa, biorą i otrzymują rzekomo innego ducha, przyjmują inną Ewangelię. Okazuje się więc, że pseudoapostołowie korynccy nie ograniczali się do zwalczania Pawła, lecz także posługiwali się pewnym własnym jakby systemem teologicznym, choć niełatwo stwierdzić, do czego sprowadza się ostatecznie ten system. Być może Chrystus, którego głosili, był nie tak trudny do naśladowania, pozbawiony krzyża, nie domagający się od swoich wyznawców ciągłego współumierania ze sobą? Odmienność ducha wiąże się z odrębnością nauki: Paweł twierdził, że jego Ewangelia była pełna Ducha Bożego (1 Kor 2,4; 7,40; 1 Tes 1,5). Z konieczności musieli przekazywać innego ducha pseudoapostołowie, skoro głosili inną Ewangelię. Wszystko zaś wskazuje na to, że była to Ewangelia co prawda o Jezusie Chrystusie, lecz głosili ją ludzie, którzy utrzymywali, że do osiągnięcia usprawiedliwienia potrzebne jest nadal przestrzeganie Prawa. Otóż na twierdzenie tego rodzaju Paweł odpowiada: Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo (Ga 2,21).
11,4. Stary Testament i późniejsza literatura żydowska często przedstawiały fałszywych proroków jako tych, którzy powiadali, iż mają Bożego Ducha, w rzeczywistości zaś kierował nimi duch zgoła inny. Paweł udziela tutaj szyderczej pochwały temu, że Koryntianie dają się oszukać (por. też 2 Kor 11,19-20). W tym celu posługuje się satyrą - popularną techniką literacką stosowaną w starożytności.
5 Otóż sądzę, że dokonałem nie mniej niż „wielcy apostołowie”.
11,5 „wielcy apostołowie”. Albo: „arcyapostołowie”. Termin powraca w 12,11 — są to „fałszywi apostołowie” (11,13). Z pewnością nie chodzi o Dwunastu, których autorytet Paweł uznawał (Ga 1,18; 2,9). Do kręgu apostołów należały osoby spoza grupy Dwunastu (por. 1 Kor 15,7+) i między nimi mogli się znaleźć inni Judasze, chyba że chodzi o osoby, które mogły sobie bezprawnie przywłaszczać ten tytuł.
6 Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy. Zresztą ujawniliśmy się wobec was we wszystkim, pod każdym względem. 2Kor 12,11; 1Kor 2,1-5
11,6 we wszystkim, pod każdym względem. Albo: „we wszystkim i przed wszystkimi”.
5–6. Swoich przeciwników nazywa Paweł, pozwalając sobie na cierpką ironię, wielkimi apostołami i zaraz dodaje, że wcale nie czuje się od nich mniejszy, choć wiadomo, że inny rodzaj wielkości ma na myśli. Nawet wtedy gdy mówi, że jest niewprawny w słowie – jest to prawdopodobnie dosłowny cytat jednego z powiedzeń o Pawle – też chyba ironizuje. Wiadomo bowiem skądinąd, że byłoby go stać na doskonałość słowa, lecz świadomie zrezygnował z tego, aby wskutek upiększania formy nie zagubić treści głoszonej nauki. A choćby nawet rzeczywiście ustępował niektórym pod względem umiejętności posługiwania się słowem (por. 1 Kor 1,17), to na pewno nie jest mniejszy co do prawd, których nauczał, gdyż pochodziły one z objawienia Bożego. W ten sposób zaatakował Paweł równocześnie tzw. gnozę swoich przeciwników. Zresztą góruje nad nimi m.in. tym, że wobec Koryntian jest zawsze szczery i bezpośredni. Mieli więc okazję poznać wszystkie jego zalety i wady.
11,5-6. Retoryka odgrywała ważną rolę w grecko-rzymskim społeczeństwie, także w Koryncie (zob. komentarz do 1 Kor 1,5). Za pomocą retoryki człowiek wykazywał, iż jest wykształcony i godny posłuchu wśród ludzi zamożnych. Filozofowie podkreślali jednak swoją prawdziwą wiedzę, która nie sprowadzała się tylko do przekonującej mowy, i ich idee także wywarły wpływ na greckie społeczeństwo. Paweł, występując we własnej obronie, posługuje się tą właśnie metodą.
Pawłowe stwierdzenie, jakoby był „niewprawny w słowie” nie musi oznaczać, że apostoł był złym mówcą. Nawet najlepsi mówcy zaniżali swe umiejętności oratorskie, by nie wzbudzać zbytnich oczekiwań publiczności. Wydaje się, że Paweł był przez niektórych oskarżany o mierne umiejętności oratorskie. Pisma Pawła ujawniają jednak znacznie wyższy poziom opanowania retoryki od tego, jaki cechował większość ówczesnych ludzi. Niezależnie od dołożonego wysiłku, nie otrzymał przecież za młodu retorycznego wykształcenia, jakie było właściwe arystokratom, nie posługiwał się też kunsztem oratorskim tak wprawnie jak inni mówcy (zob. komentarz do 2 Kor 10,10).
7 Czyż popełniłem jakiś grzech przez to, że poniżałem siebie, by was wywyższyć? Że za darmo głosiłem wam Ewangelię Bożą?
11,7. Nauczyciele otrzymywali zwykle wsparcie od swego sponsora, pobierali opłaty za udzielanie nauk, niekiedy nawet żebrali, nigdy jednak nie zarabiali na życie, wykonując prace właściwe członkom warstw niższych (1 Kor 9,6). Przeciwnicy Pawła apelowali do chrześcijan zajmujących w Koryncie wyższą pozycję społeczną, którzy byli zakłopotani tym, że Paweł pracuje jako rzemieślnik - oni sami pracowali przynajmniej zawodowo, by w ten sposób zarabiać na życie. Paweł mógł odmawiać przyjęcia zapłaty, by nie posądzono go o to, że jest zwyczajnym sofistą, który naucza dla zysku, lub zależnym od nich klientem. „Pokora” była przez Żydów uważana za cnotę, przez Greków jednak - za „upokorzenie”, właściwe jedynie ludziom o bardzo niskiej pozycji społecznej.
8 Ogołacałem inne Kościoły, biorąc, co potrzebne do życia, aby wam przyjść z pomocą. Dz 18,3; 1Kor 9,18
11,8. Paweł dobrowolnie przyjmuje niską pozycję społeczną - staje się sługą Koryntian (w przeciwieństwie do tych, którym służą jego przeciwnicy - 2 Kor 11,15). Przyjmowanie zapłaty od jednego pracodawcy, zaś wykonywanie pracy dla kogoś innego było postrzegane jako nieuczciwość - stąd użycie przez Pawła słowa „ogołacać” (dosł. „łupić”). Łupiestwo było uważane, całkiem naturalnie, za jeszcze bardziej poniżające od pracy fizycznej! (Termin ten mógł być również używany na oznaczenie „splądrowania” nieprzyjacielskiej armii po wygranej kampanii wojskowej. W takim zestawieniu słowo przetłumaczone jako „to, co potrzebne do życia” może też oznaczać „żołd”.)
9 A kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem. Czego mi nie dostawało, dopełnili bracia przybyli z Macedonii. W niczym nie obciążałem was i nadal nie będę obciążał. 2Kor 8,1-2; Flp 4,12; Flp 4,15
11,9. Patroni mogli uważać klientów, ludzi społecznie od nich zależnych, za „ciężar”. Czasami nauczyciele byli klientami zamożnych patronów, lecz Paweł nie był od nikogo zależny, nie był więc klientem Kościoła w Koryncie. Nie musiał przeto przed nimi odpowiadać.
10 [Zapewniam was przez] prawdę Chrystusa, która jest we mnie, że nikt nie pozbawi mnie tego tytułu do chluby w granicach Achai.
7–10. Stosunkowo dużo miejsca poświęca Paweł bezinteresowności swego nauczania. Miano mu za złe to, że nie chciał przyjmować za swą działalność apostolską żadnego wynagrodzenia. Wysnuwano z tego, jak się zdaje, przynajmniej dwa wnioski, zresztą nie bardzo dające się ze sobą pogodzić. Mówiono mianowicie, że Paweł sam nie czuje się pełnowartościowym apostołem i dlatego nie ma nawet śmiałości domagać się za swą pracę jakiegokolwiek wynagrodzenia. Z innej strony słyszało się, że Pawła w rzeczywistości z Koryntianami nic nie łączy, nie darzy on tych ludzi żadnym uczuciem i dlatego nie chce przyjmować od nich nawet najskromniejszych datków. W odpowiedzi Apostoł nie od razu nawiązuje do tych zarzutów, lecz pytaniem retorycznym stwierdza, że głoszenie Ewangelii bez żadnej zapłaty nie jest przecież grzechem, podobnie jak nie można poczytywać za przestępstwo tego, że nie wynosi się nad chrześcijan korynckich, nie korzysta z władzy, jaką legalnie ma nad nimi. Poniżaniem się jednak – w oczach ówczesnych ludzi – była fizyczna praca, od której Paweł, jak wiemy, nie stronił (Dz 18,3) i wcale się jej nie wstydził w swoich późniejszych wspomnieniach (1 Kor 4,12n). Apostoł nie omieszka też zaznaczyć, że uniżał się zupełnie świadomie, żeby Koryntianie mogli być wywyższeni. Ilekroć bowiem człowiek zdobywa się na uległość względem Ewangelii, ilekroć dokonuje się jakieś nawrócenie, tylekroć bywa wywyższany, podnoszony z poniżenia grzechów, w których przedtem się znajdował. Otóż nawracający się Koryntianie, za sprawą Pawła, za cenę jego poniżeń, byli wywyższani. W rzeczywistości jednak inne były przyczyny, dla których Paweł własnymi rękami zarabiał na życie i bezinteresownie głosił Ewangelię. Chodziło mu o to, by dla nikogo nie być ciężarem. Chrześcijanie korynccy nie należeli do możnych tego świata. Apostoł nie chciał więc stwarzać im swoją osobą dodatkowych kłopotów.
Lecz jest jeszcze i drugi powód tego postępowania. Nie pobierając żadnego wynagrodzenia za swą pracę, Paweł czuje się absolutnie niezależny. To stanowi jego broń najskuteczniejszą w walce z „wielkimi apostołami”. Tym właśnie – a nie zebranymi pieniędzmi – chlubi się przed nimi. Jest przekonany, że oni nie zdobędą się nigdy na „heroizm” bezinteresownego nauczania. Przyznaje też Paweł, że jest to taktyka, którą stosuje tylko w Achai ze względu na specyficzność sytuacji, jaka tam się wytworzyła. Od innych Kościołów przyjmuje materialne wsparcie, i to chyba w rozmiarach dość znacznych, skoro mówi ogołacałem inne Kościoły. Czasownik „ogołacać” – termin techniczny, przyjęty w opisach zwycięskich wojen – pozwala przypuszczać, że Paweł wobec innych Kościołów – zwłaszcza w Macedonii (np. Flp 4,15n) – zachowuje się tak jak wódz zwycięski wobec podbitych narodów, gdy każe sobie dostarczać specjalne daniny na pokrywanie kosztów dalszych wojen. Wyprawa do Koryntu, zakładanie tamtejszej wspólnoty – to wszystko łączyło się z kosztami.
11 Dlaczego? Czy dlatego, że was nie miłuję? Bóg to wie.
12 Co zaś czynię, będę i nadal czynił, aby nie mieli sposobności do chlubienia się ci, którzy jej szukają; aby byli jak i my w tym, czym się chlubią. 2Kor 12,15
11,12 Bezinteresowność, jaką praktykuje Paweł, jest znakiem posłannictwa apostoła, a tego jego nieprzyjaciele nigdy nie będą mieli odwagi przywłaszczyć sobie.
11–12. A oto odpowiedź konkretna na jeden z zarzutów. Bezinteresowność Pawła wcale nie jest dowodem braku miłości do Koryntian. Apostoł czuje się chyba szczególnie dotknięty tym oskarżeniem. Przygnębiony i jakby trochę zrezygnowany, odwołuje się do świadectwa Boga. Bo jakże im udowodnić inaczej, że ich miłuje, skoro nie wierzą ani jego słowom, ani czynom? W każdym razie z rady przeciwników swoich nie skorzysta i nadal nie będzie przyjmował żadnych datków od Koryntian. Wie bowiem dobrze, że nie chodzi tu o korynckich chrześcijan, lecz o ich dobrze płatnych pseudonauczycieli. Niech spróbują nauczać za darmo, tak jak Paweł! Wtedy będą mieli pewne prawo do przechwalania się przed ludźmi. Oczywiście w takiej sytuacji zmieni się sens tych przechwałek.
11,10-12. Tylko chlubienie się ze względu na dobro innej osoby, nie zaś jedynie dla próżnej chwały, uważano za właściwe. Na przykład, Plutarch dopuszczał chwalenie samego siebie, pod warunkiem że było to połączone z pochwałami wypowiadanymi pod adresem publiczności.
13 Ci fałszywi apostołowie – to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. 14 I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. 15 Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według dzieł swoich.
13–15. Oto jedna z główniejszych charakterystyk przeciwników Pawła. Nie mając własnego autorytetu, próbują podstępnie korzystać z powagi autentycznych apostołów. Demaskując z całą bezwzględnością kłamstwa zwodzicieli, zauważa Paweł równocześnie, iż ich postępowanie właściwie nikogo nie powinno dziwić. Ludzie ci pozostają na usługach szatana, który – poczynając od chwili pierwszego grzechu – podaje się ciągle za anioła światłości. Spotka ich za to należna zapłata.
Atak skierowany przeciwko pseudoapostołom korynckim jest równocześnie przestrogą, przypominającą cokolwiek słowa Chrystusa: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami (Mt 7,15).
11,13-15. W niektórych tradycjach żydowskich szatan ukrywał się pod postacią anioła lub innych osób (np. ukazywał się pod postacią pięknej kobiety niektórym rabinom lub jako żebrak żonie Hioba; na temat jednej z takich tradycji, zob. komentarz do 2 Kor 11,3). W judaizmie szatana uważano za zwodziciela. Chociaż Iz 14 i Ez 28 w swym kontekście nie odnoszą się konkretnie do szatana (wbrew poglądowi rozpowszechnionemu obecnie), znaczna część tradycji żydowskiej nauczała, że szatan i inne złe duchy były na początku aniołami, których upadek został opisany w Rdz 6,1-3.
11,1-15. Przeciwko przechwałkom fałszywych apostołów. W przeciwieństwie do Pawła, który upokorzył się, przyjmując niską pozycję społeczną (2 Kor 11,7), jego przeciwnicy chlubili się sobą. Paweł parodiuje tutaj ich przechwałki, naśladując starożytną formę pochwały wygłaszanej pod własnym adresem. Jednocześnie obala wartości wyznawane przez swych nieprzyjaciół, ukazując je w świetle wartości obowiązujących w królestwie Bożym. W tym celu stosuje inną popularną technikę literacką zwaną satyrą (2 Kor 11,16-33).
16 Jeszcze raz mówię: niech mnie nikt nie uważa za szaleńca, a jeżeli już tak, to przyjmijcie mnie nawet jako szaleńca, abym i ja mógł się nieco pochełpić.
11,16 Jeszcze raz mówię. Tego Paweł nigdy nie powiedział (por. przeciwnie 11,1), co stanowi dowód, jak mało apostoł troszczy się o formalną dokładność podczas pisania tych płomiennych stron. Jego „szaleństwo” (11,1.17.19.21.23; 12,11), które nie jest żadnym szaleństwem (11,16; 12,6), polega na chlubieniu się „według ciała” (11,18), tzn. ze swojej rasy (11,22), z pracy i z cierpień (11,23-26), z otrzymanych objawień (12,1-5). Może to czynić bez ryzyka szaleństwa, bo to jest prawda (12,6). Jeżeli Paweł to czyni, to dla porównania siebie ze swymi przeciwnikami na ich własnym terenie (11,21-23) i w celu wytrącenia argumentów tym, którzy go oczerniają (11,5-12; 12,11-15), czyni to jednak wbrew swemu sercu (12,11). Właściwy sobie tytuł do chlubienia się znajduje w swojej słabości (11,30; 12,5.9), ponieważ ona lepiej objawia moc Chrystusa (12,9), ukazując z całą oczywistością, że ta nadzwyczajna moc, jaka działa przez apostoła, nie pochodzi od niego, lecz od Boga (4,7+).
17 To, co powiem, nie według Pana powiem, lecz jakby w szaleństwie, mając rzekomy powód do chluby.
18 Ponieważ wielu chlubi się według ciała – i ja będę się chlubił. Rz 7,5
11,16-18. Nauczyciele retoryki (np. Kwintylian) i moraliści (np. Plutarch) ostrzegali czytelników, by nigdy nie chlubili się z samych siebie, chyba że zostaną do tego zmuszeni koniecznością obrony lub z jakiegoś innego ważnego powodu (np. by ukazać siebie za wzór moralny do naśladowania). Chociaż niektórzy mędrcy uważali, że chlubienie się samym sobą jest właściwe, w opinii powszechnej nie było to godne pochwały. Autobiografowie musieli wynajdować sposoby łagodzenia potencjalnego zgorszenia, jakie mogły wywołać ich roszczenia. Przeciwnicy Pawła najwyraźniej sami dali powody do krytyki - co wskazywało na ich słabe umiejętności retoryczne.
19 Chętnie przecież znosicie głupców, sami będąc mądrymi. 2Kor 3,1
20 Zezwalacie na to, że was ktoś bierze w niewolę, że was objada, wyzyskuje, że was z góry traktuje, że was policzkuje.
11,19-20. Ironia była powszechnie stosowaną techniką retoryczną. Uderzenie w twarz, podobnie jak oplucie, było poważną zniewagą dla czyjegoś honoru (zob. komentarz do Mt 5,39). „Wyzyskanie” oznacza czasami wykorzystanie seksualne, co było odrażającym przestępstwem. Ideologia klas wyższych (podzielana przez Pawłowych przeciwników) głosiła, że ludzie o naprawdę szlachetnym charakterze (ci stworzeni do wolności) nigdy nie powinni się godzić na to, by stać się niewolnikami innych.
21 Mówię to ku waszemu zawstydzeniu, tak jakbym chciał okazać moją pod tym względem słabość. Jeżeli inni zdobywają się na odwagę – mówię jak szalony – to i ja się odważam.
11,21 ku waszemu zawstydzeniu. Albo: „ku naszemu zawstydzeniu”.
— to i ja się odważam. Konieczność polemiki wielokrotnie zmuszała św. Pawła — jak to jest właśnie tutaj — do przywoływania jego przeszłości autentycznego Żyda (Ga 1,13-14; Rz 11,1; Flp 3,4-6; por. Dz 22,3n; 26,4-5).
16–21. Paweł chce być dobrze zrozumiany. To, co powie za chwilę, nie będzie „przemawianiem w Panu”, czyli wystąpieniem z inspiracji Ducha Świętego; będzie to raczej coś, co zakrawa na szaleństwo. Lecz jest on tego w pełni świadom – jego szaleństwo jest dobrowolnie zaplanowane. Paweł przy tym żywi nadzieję, że i jego posłuchają Koryntianie – zwani tu, nie bez ironii, mądrymi – cierpliwie, skoro od dawna znoszą potulnie najrozmaitszych głupców, i to nie tylko wówczas, gdy ci swoim nauczaniem bałamucą uczciwych ludzi, lecz także i wtedy, gdy popisują się nad nimi swoją władzą, gdy ich wykorzystują materialnie, gdy nie okazują im żadnego szacunku, a co więcej, nawet wtedy, gdy ich fizycznie znieważają. To, czego dokonywali w Koryncie nieprzychylni Pawłowi pseudoapostołowie, nie może być nazwane inaczej, jak tylko głupotą. Koryntianie mimo to tolerowali takie niedorzeczności. W rzeczywistości słowa Pawła zawierają niemało ironicznego politowania dla „mądrości” Koryntian.
Ulegając propagatorom judaizmu Koryntianie, raz już wyrwani mocą śmierci i zmartwychwstania Jezusa z niewoli Prawa, znowu stają się niewolnikami rytualnych przepisów żydowskich, a równocześnie słuchają bezkrytycznie fałszywych nauczycieli, stają się ich niewolnikami. Ci zaś, wykorzystują brak uświadomienia religijnego swoich słuchaczy, nadużywają ich gościnności i ciągną z niecnego apostolstwa materialne zyski. Nadto są nieprzystępni, wyniośli, aroganccy. Nie ma też powodu, by zwrot że was policzkują uważać za metaforę. Bicie niewolników w starożytnej Grecji nie należało do rzadkości, a Paweł myślał, być może, o przeciwstawieniu się postępowaniu tego rodzaju apostołów, gdy w listach pasterskich żądał, żeby kandydaci na biskupów nie uciekali się do fizycznego karania wiernych.
Paweł rzekomo wstydzi się tego, że nie potrafi dorównać swoim rywalom. Nigdy nie traktował Koryntian jak niewolników ani ich nie objadał, ani nie wyzyskiwał, ani nie wynosił się nad nich, ani nie policzkował. Nie dorównuje tamtym. Nie ukrywa swojej słabości.
Paweł chętnie pozostałby w oczach Koryntian człowiekiem słabym, nie dorównującym swym konkurentom doktrynalnym. Jednakże w grę wchodzi dobro wiernych. Muszą oni przecież wiedzieć, że Paweł nie jest apostołem-samozwańcem, że posiada talenty, którymi po stokroć przewyższa tamtych nauczycieli. Bardzo niechętnie mówi o swoich przymiotach, co więcej, takie przechwalanie się przed ludźmi uważa po prostu za szaleństwo. Skoro jednak tylko w ten sposób będzie mógł zyskać sobie szacunek i posłuch Koryntian, nie zawaha się przed użyciem nawet takiego środka. Odważy się – nie po raz pierwszy zresztą (por. Ga 1,13nn; Rz 11,1; Flp 3,4–6) – i zacznie mówić według ciała, pytając sam siebie i udzielając sobie odpowiedzi.
11,21. Kontynuując swą ironiczną wypowiedź (2 Kor 11,19-20), Paweł przyznaje się do „zawstydzenia” lub „hańby”-jednego z najpoważniejszych przestępstw, jakich można się było dopuścić w społeczeństwie, które przywiązywało szczególną wagę do pozycji społecznej człowieka. Ponownie posługuje się retoryczną techniką porównania, by wyśmiać przechwałki samozwańczych apostołów, którzy przybyli do Koryntu i kwestionowali jego własną pozycję.
22 Hebrajczykami są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I ja. Flp 3,4-6; Dz 22,3; Rz 11,1; Ga 1,13-14
22. W praktyce owo szaleństwo Apostoła będzie polegać na tym, że zacznie porównywać się ze swymi przeciwnikami. Okaże się najpierw, że pod wieloma względami w niczym im nie ustępuje. Tak jak oni jest Hebrajczykiem, Izraelitą i potomkiem Abrahama. Te trzy zestawienia rzucają wiele cennego światła na środowisko, z którego rekrutowali się przeciwnicy Pawła. Było to według wszelkiego prawdopodobieństwa – środowisko judaistyczne. Przechwalali się oni tym, że należą do narodu, który jest spadkobiercą zaszczytnych obietnic Bożych.
Określenia Hebrajczyk, Izraelita i potomstwo Abrahama nie są zwykłymi tylko synonimami, choć niektórzy egzegeci (np. H. Lietzmann) tak właśnie je interpretują. Jeśli Paweł mówi, że jest Hebrajczykiem – w Flp 3,5 powie: Hebrajczyk z Hebrajczyków – to myśli o swej przynależności do narodu wprowadzonego ongiś przez Mojżesza i Jozuego do Ziemi Obiecanej. Paweł nie jest prozelitą, tj. kimś pochodzącym z pogan, który wszedł do społeczności narodu wybranego wskutek nawrócenia się na judaizm. Jest Hebrajczykiem z urodzenia. Jego ojciec zamieszkały w Tarsie, aczkolwiek obywatel rzymski, był również Hebrajczykiem i nawet faryzeuszem, który – jeśli wierzyć św. Hieronimowi – przybył do Cylicji jako jeniec rzymski z Giskali, jego pierwotnej ojczyzny w Galilei. Hebrajczyk – to określenie wskazuje na odrębne pochodzenie, odmienne obyczaje, religię i język w porównaniu ze wszystkimi innymi narodami (Ga 2,14n). Jest to aluzja do „czystej” krwi, którą Żydzi tak często przechwalali się przed poganami. Izraelem Bóg nazwał kiedyś Jakuba (por. Rdz 32,29) i związał z tym imieniem raz na zawsze wielkie obietnice. Nadzieją ich spełnienia się żyły później całe pokolenia izraelskie.
Gdy św. Paweł mówi, że jest Izraelitą, to przyznaje się przede wszystkim do religijnych przekonań i zwyczajów kultycznych ludzi wyznających religię Mojżesza. Ale za spadkobiercę głównego i najważniejszego obietnic mesjańskich uchodził Abraham. Być potomkiem Abrahama – znaczyło to mieć udział już w przyszłych dobrach mesjańskich. Kiedy więc Paweł nazywa się potomstwem Abrahama, to daje równocześnie do zrozumienia, że mógłby wylegitymować się fizycznym pochodzeniem od Abrahama. Syntetyzując, należy stwierdzić, iż Paweł był w pełni świadom swego pochodzenia żydowskiego i skoro tylko zachodziła potrzeba, nie wahał się o tym mówić (por. Rz 11,1; Flp 3,4n).
11,22. Nawet w grecko-rzymskim Koryncie Kościół zdawał sobie sprawę ze swych żydowskich korzeni. Chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, zwłaszcza ci, którzy przybyli z Palestyny, mogli rościć sobie autorytet na podstawie tradycji wcześniejszych od nauczania Pawła . (Wydaje się, że rozumowanie typu „Hebrajczykami są...? Ja także” miało moc przekonywania w starożytności; por. np. Józef Flawiusz, Autobiografia 40,199). „Izraelici” i „potomstwo Abrahama” to określenia potoczne, które w słownictwie starożytnego judaizmu oznaczały każdego, kto był Żydem, Słowo „Hebrajczyk” może oznaczać to samo, chociaż w sposób szczególny może odnosić się do Żydów Palestyńskich (zob. komentarz do Flp 3,5).
23 Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci. 2Kor 6,5; 2Kor 10,7
23. Z kolei przechodzi Apostoł do spraw, w których niezmiernie przewyższa swoich przeciwników. Jest to przede wszystkim wkład, dzieło posługiwania Chrystusowi. Pod tym względem nie tylko pseudoapostołowie korynccy, ale i żaden spośród autentycznych apostołów nie może się równać z Pawłem. Paweł oświadczył to już raz Koryntianom wyraźnie (1 Kor 15,10). Przewyższa wszystkich ogromem apostolskiego udręczenia. Chyba żaden z przeciwników Pawła nie przypuszczał, że właśnie w tym kierunku pójdzie owa swoista licytacja. Oto, czym według Pawła powinien się przechwalać prawdziwy apostoł. To dobrowolne cierpienie mogło zakrawać na szaleństwo w oczach przeciwników Pawła, których on nie nazywa zresztą nawet sługami Chrystusa, lecz sługami szatana (por. w. 15). By zasłużyć sobie na miano Chrystusowego sługi i aby rzeczywiście nim być, trzeba nade wszystko wiele wycierpieć. Zanim przejdzie do szczegółów, wymienia Apostoł cztery rodzaje wyjątkowo ciężkich sytuacji: apostolskie trudy, więzienia, przesłuchania sądowe z biczowaniem włącznie i formalne wyroki śmierci. Według relacji św. Łukasza (por. Dz 16) do czasu napisania Drugiego Listu do Koryntian Paweł przebywał w więzieniu tylko jeden raz, i to tylko przez jedną noc, w Filippi. Wspomniane tu liczne uwięzienia wskazywałyby na to, że Łukasz nie opisał wszystkich tego rodzaju perypetii Pawła.
Natomiast ostatnie lata misjonarskiej działalności Apostoła są znaczone długotrwałymi więzieniami. Pierwsze rozpoczęło się od aresztowania w Jerozolimie i poprzez Cezareę trwało do wyroku uwalniającego w Rzymie, po raz drugi zaś zakończyło się męczeńską śmiercią w Rzymie. Klemens Rzymski nie uciekał się chyba do symboliki żydowskiej (siedem: liczba pełna, doskonała), gdy pisał (Ad Cor. 5) o siedmiokrotnym wtrąceniu Pawła do więzienia. Inne trudy i doświadczenia apostolskie wymienia Paweł najpierw ogólnie, a potem pisze o nich nieco dokładniej.
11,23. Termin przetłumaczony jako „słudzy” może wyrażać szacunek. Jeśli oznacza tutaj „niewolników Chrystusa”, świadczy o ich wysokiej pozycji (zob. komentarz do Rz 1,1). Na temat „szaleństwa”, zob. komentarz do 2 Kor 11,1. Paweł chlubi się dokładnie tym, co wywołało zarzuty Koryntian: swymi „trudami” związanymi z niską pozycją społeczną (zob. komentarz do 2 Kor 11,7). Niektórzy filozofowie chlubili się tym, iż lekceważyli karę chłosty. Żydzi otaczali szacunkiem ludzi, którzy ponosili cierpienia, a nawet śmierć męczeńską za wiarę.
11,22-33. Chlubienie się w cierpieniach. Arystokraci chlubili się zwykle swym dziedzictwem, osiągnięciami itd. Nie byli wszakże dumni ze swych cierpień. Niektórzy filozofowie starożytni wymieniali cierpienia, które znieśli, by dać innym wzór do naśladowania. (W innych kontekstach katalogi cierpień mogły być dowodem czyjegoś poświęcenia sprawie, np. w romansie Charitona, Leukippida przypomina w swym liście cierpienia, które zniosła dla ukochanego Klitofona.) Cierpienia jednak wyliczano w tym celu, by udowodnić swoją wytrwałość i chlubić się w ten sposób własną siłą, nie zaś słabością. Zdaniem Pawła, jeśli ktoś się chlubi, winien chlubić się wartościami królestwa (2 Kor 10,17), uniżając samego siebie dla Bożej chwały.
24 Przez Żydów pięciokroć byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Pwt 25,2-3; Dz 16,27;
24. Karę biczowania wymierzano prawie z reguły podejrzanym o głoszenie fałszywych i niebezpiecznych nauk. Prawo zezwalało na czterdzieści uderzeń (Pwt 25,3), lecz w obawie, by nie przekroczyć tego nakazu, poprzestawano zazwyczaj na trzydziestu dziewięciu. Kara – zwłaszcza gdy chodziło o słabe, wyczerpane organizmy – mogła zakończyć się również śmiercią biczowanego. Bliższych szczegółów tego biczowania Pawła przez Żydów nie podają ani Dzieje Apostolskie, ani listy Apostoła.
Owe chłosty mogły mieć miejsce już w Damaszku (Dz 9,23), w Jerozolimie (9,29), w Antiochii Pizydyjskiej (13,50), w Ikonium (14,2.4), w Tesalonice (17,5n), w Berei (17,13) lub w Koryncie (18,6). We wszystkich tych miastach natrafiał Paweł na trudności, nigdzie jednak nie mówił wprost, że był chłostany przez Żydów. Ze źródeł pozabiblijnych wiadomo, że w czasach Jezusa przełożeni synagog lokalnych mogli wymierzać Żydom m.in. karę chłosty za wykroczenia natury religijnej lub za niepłacenie podatków. Według Józefa Flawiusza kara chłosty należała do bardziej poniżających.
11,24. W żydowskim prawie pewne grzechy (np. profanacja szabatu lub fałszywe prorokowanie) należało karać ukamienowaniem (ponieważ w tym okresie, z powodu ograniczeń nałożonych przez Rzymian, Żydzi nie mogli w sposób legalny wymierzać kary śmierci, wykluczali zwykle ludzi, którzy takich przestępstw się dopuścili, ze swej wspólnoty). Inne, lżejsze grzechy wymagały jedynie kary chłosty (polegającej na wymierzeniu trzydziestu dziewięciu uderzeń rózgą - Pwt 25,2-3). Sprawy takie rozstrzygał sąd synagogalny, zaś członek wspólnoty, który z urzędu pełnił w synagodze funkcje służebne, wymierzał karę. Podobnie jak w przypadku przekroczenia świąt lub przepisów rytualnych, kara była wymierzana dopiero po uprzednim upomnieniu winowajcy i jedynie wówczas gdy nie zmienił swego postępowania.
25 Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Dz 14,19
11,25 Okoliczności, w jakich Paweł znosił te próby, w większości nie są nam znane.
25. O biczowaniu Pawła rózgami przez pogan w Filippi mówią Dz 16,22. Pozostałe dwa biczowania również nie są znane. Władze rzymskie skazywały zazwyczaj na sieczenie rózgami ludzi posądzonych o zakłócanie publicznego porządku, ale tylko w przypadku, gdy nie mogli się oni wylegitymować obywatelstwem rzymskim. Kamienowanie miało miejsce w Listrze (Dz 14,19) i w przeświadczeniu wykonawców tego wyroku, jak każde kamienowanie, zakończyło się śmiercią (por. kamienowanie Szczepana – Dz 7,60). W przypadku Pawła nie była to jednak śmierć.
Nie ma żadnych danych o jego przeżyciach w związku z rozbiciem się okrętu do czasu napisania 2 Kor. Dzieje Apostolskie wspominają o jednym tylko rozbiciu się okrętu z pasażerami, wśród których znajdował się Paweł (27,9–44). Miało to miejsce jednak dopiero w kilka lat po napisaniu 2 Kor, podczas przewożenia uwięzionego Pawła z Antiochii do Rzymu. Wiadomo jednak, że niedługo przed napisaniem wspomnianego listu Paweł odbywał liczne podróże morskie. Oto niektóre z nich. Podczas pierwszej wyprawy misyjnej z Seleucji na Cypr, z Cypru do Pamfilii oraz z powrotem; podczas drugiej podróży misyjnej z Troady do Macedonii, a potem z Koryntu aż do Cezarei; w okresie trzeciej wyprawy misyjnej, prawdopodobnie z Efezu do Koryntu, a potem z Mizji do Macedonii. Zdanie dzień i noc pozostawałem w głębinie morskiej jest uzupełnieniem relacji o następstwach rozbicia okrętu. Nie oznacza to, że Paweł znalazł się na dnie morza i po dwudziestu czterech godzinach – niczym drugi Jonasz – został cudownie wyłowiony. Należy raczej przypuszczać, iż Apostoł wspomina tu o ratowaniu swego życia na jakiejś resztce rozbitego okrętu, tak jak to po dzień dzisiejszy zdarza się ludziom przeżywającym podobne nieszczęście. Zdając sobie sprawę z otwierającej się pod nim niebezpiecznej głębiny morskiej, przez dzień i noc czekał Paweł na ratunek.
11,25. Obywatele rzymscy nie mogli być bici rózgami, urzędnicy ignorowali jednak czasami te przepisy (zob. komentarz do Dz 16,22). Na temat kamienowania apostoła, zob. Dz 14,19. Ludzie często podróżujący zdawali sobie sprawę z możliwości rozbicia okrętu, zaś śmierć na morzu była w starożytności uważana za szczególnie przerażającą (po części z powodu wierzeń pogańskich, jakoby duchy ludzi zmarłych na morzu miały się błąkać na wieki, ponieważ ich ciała nie zostały we właściwy sposób pogrzebane). Ponieważ nie znano wówczas łodzi ratunkowych jako takich (zob. komentarz do Dz 27,30) ani kamizelek ratunkowych, rozbitkowie przez długi czas przebywali w wodzie, często też nie udawało się im przeżyć katastrofy.
26 Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci;
26. Ówczesne podróże nie należały do przyjemności. Były bardzo wyczerpujące i pełne trudów. Znaczna część Dziejów Apostolskich jest poświęcona relacjonowaniu podróży Pawła.
Częściej niż okrętem podróżował Paweł pieszo, co powiększało jeszcze liczbę grożących zewsząd niebezpieczeństw. Niebezpieczeństwa na rzekach zdarzały się chyba głównie w Anatolii, obfitującej w rwące strumyki górskie, groźne w czasie zimowych deszczów. Niebezpieczeństwa od zbójców groziły Pawłowi w górach Taurus, znanych już w starożytności jako siedziba różnych opryszków. Zbójcy urządzali zasadzki nie tylko za czasów Jezusa i nie tylko na drodze z Jerozolimy do Jerycha. Niebezpieczeństwa na pustkowiu – to aluzja albo do dzikich płaskowyżów Azji Mniejszej, albo do Pustyni Arabskiej, o której wspomina Paweł w Ga 1,17. Spośród ludzi wszyscy zmówili się niejako przeciw Pawłowi: Żydzi i poganie, otwarci wrogowie i fałszywi bracia. O niebezpieczeństwach ze strony własnego narodu, a nawet przykrych represjach z jego strony była mowa przed chwilą. Może szczególnie trudno było przewidzieć zachowanie się fałszywych braci, ukrywających się jakby między domownikami w poszczególnych wspólnotach. Mianem tym określa Paweł albo fałszywych apostołów, albo może fanatycznych judeochrześcijan, którzy prawdopodobnie donosili odpowiednim władzom o działalności Apostoła w danym mieście.
11,26. Podróżowanie było jednym z najniebezpieczniejszych zajęć w starożytności. Późniejsza tradycja żydowska mówi nawet o kapłanach, którzy modlili się i pościli przez dwa dni w tygodniu w intencji bezpieczeństwa podróżnych. Rzeki były często wykorzystywane do żeglugi śródlądowej, w czasie podróży od wybrzeża do miast. Rozbójnicy napadali czasami na płynące okręty, szczególnie w Azji Mniejszej. Paweł może mieć też tutaj na myśli niebezpieczeństwo związane z przekraczaniem wezbranych rzek. Wędrowcy, którzy podążali drogą lądową, najbardziej obawiali się napaści rozbójników, z tego też powodu wielu unikało podróżowania nocą. Piraci nie pojawiali się wówczas tak powszechnie jak w czasach wcześniejszych. Chociaż w tym okresie cesarstwa liczba rozbójników czyhających przy drogach także zmalała, pozostali jednak poważnym zagrożeniem, Najstraszniejsze z Pawłowych „niebezpieczeństw” stanowią jednak, przypuszczalnie w sposób ironiczny, przeciwnicy apostoła-„niebezpieczeństwa od fałszywych braci”.
27 w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, 1Kor 4,11
27. Cały wiersz nie wymaga żadnego komentarza. Czuwania nocne były spowodowane albo trwaniem na modlitwie, albo, być może, koniecznością przygotowania wystąpień apostolskich. Dni bowiem wypełniała fizyczna praca, która i tak niedostatecznie zapewniała utrzymanie, skoro Apostoł skarży się na częsty głód i pragnienie. Różnice temperatur między dniem a nocą w Palestynie i w Azji Mniejszej sprawiały, że Pawłowi dokuczały już to nieznośny upał, już to dotkliwe zimno. To ostatnie musiało być szczególnie przykre, jeśli tak bardzo troszczy się on, pisząc do Tymoteusza, o swój pozostawiony przez zapomnienie płaszcz (2 Tm 4,13).
11,27. Czuwanie mogło być spowodowane potencjalnymi niebezpieczeństwami związanymi z podróżowaniem w nocy (w nocy ograniczone były też możliwości posługiwania apostolskiego, ponieważ prawie wszyscy kładli się wcześnie spać, z wyjątkiem straży nocnych i uczestników pijackich libacji, z drugiej strony ludzie czasami nie spali, by do późna w nocy słuchać nauk i prowadzić rozmowy). Bezsenność jako choroba jest możliwa (por. 2 Kor 11,28-29), lecz mniej prawdopodobna w tym miejscu (można by jej oczekiwać w połączeniu z troskami w w. 28). Podróżując w głąb Azji Mniejszej można było napotkać „zimno”, które w połączeniu z „nagością” (słowem używanym czasami, jak tutaj, na oznaczenie niewystarczającego przyodziewku) stanowiło poważne utrudnienie.
28 nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z zatroskania o wszystkie Kościoły.
11,28. Pawłowa „troska” (to samo słowo pojawia się w Mt 6,34) o Boży lud była motywowana miłością (2 Kor 11,29-30), podobnie jako troska proroków ze Starego Testamentu o Izraela. Starożytni filozofowie podkreślali, że nigdy nie należy troszczyć się aż do udręki (zob. też Flp 4,6), Pawłowa troska wypływa jednak z miłości i nie ma charakteru egoistycznego (2 Kor 2,13; 7,5-6; 1 Kor 7,32 - gdzie użyto tego samego słowa; 1 Tes 3,5).
29 Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słaby? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął? Rz 9,2; 1Kor 9,22
28–29. Jednakże źródłem największego udręczenia był nieodstępujący Pawła ani na chwilę niepokój o Kościoły, które dzięki jego wysiłkowi poczęły żyć, lecz ciągle wymagały dalszej opieki. Wspominając słabych, być może myślał o rzeszach wiernych korynckich (por. 1 Kor 9,22), którzy niedostatecznie jeszcze uświadomieni teologicznie, borykali się z różnymi trudnościami ze strony własnych sumień. Gdy mówił o zgorszeniach, może w wyobraźni przebywał wśród tych, którzy z przerażeniem prawie patrzyli na tzw. mocnych, beztrosko spożywających mięso składane w ofierze bożkom pogańskim.
To prawdziwe ojcowskie współczucie okazywane wiernym we wszystkim, co ich spotyka, jest wyrazem apostolskiej miłości Pawła. Żaden z jego korynckich rywali nie mógł, nie rozmijając się przy tym z prawdą, uczynić podobnego wyznania.
11,29. Utożsamienie się Pawła ze „słabymi” mogło ponownie urazić wysoko postawionych przywódców Kościoła w Koryncie, którzy odebraliby to jako oznakę niskiej społecznej pozycji. Chlubienie się słabościami stawia przeciwników apostoła w kłopotliwej sytuacji.
30 Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości. 31 Bóg i Ojciec Pana Jezusa, Ten, który jest błogosławiony na wieki, wie, że nie kłamię.
32 W Damaszku namiestnik króla Aretasa rozkazał pilnować miasta Damasceńczyków, chcąc mnie pojmać. Dz 9,23-25
11,32. Aretas IV władał Nabateą, obszarem rozciągającym się wokół syryjskiego Damaszku, sprawował też zapewne kontrolę nad samym miastem w okresie 34-39 r. po Chr. (Aretas zmarł około 39-40 r. po Chr.) Jeśli faktycznie władał on Damaszkiem, z pewnością jego polityczny wpływ wykraczał poza bezpośredni obszar jego jurysdykcji. Ponieważ większość karawan ze Wschodu przemierzała jego królestwo, było to najpotężniejsze i najbogatsze z małych państewek Bliskiego Wschodu.
33 Ale przez okno spuszczono mnie w koszu za mur i tak uszedłem rąk jego.
30–33. Niełatwo przychodzi Pawłowi mówić o sobie samym. Musi mimo to powiedzieć wiele takich rzeczy, które mogły uchodzić za chwalenie się. Mówił dotąd tylko o apostolskich osiągnięciach. Ale oto teraz wspomina o sprawie nie stanowiącej w jego mniemaniu chlubnej karty historii jego życia. W dalszym ciągu nie będzie niczego zmyślał.
Chodzi tym razem o przybycie Pawła do Damaszku po okresie trzyletniego przebywania na Pustyni Arabskiej (Ga 1,18). Wspomniane tu zarządzenie króla Aretasa położyło kres pierwszym próbom apostolskiej działalności w tym mieście. Fakt mało bohaterskiej ucieczki Pawła w koszu od ryb (lub chleba) być może opowiadano sobie już nawet w Koryncie. Płaskorzeźba oglądana po dzień dzisiejszy przez turystów w kościele św. Pawła w Damaszku trafnie chyba oddaje ducha niniejszego tekstu, ukazując Apostoła – dokładnie tylko jego ledwie wystającą głowę – zażenowanego i przerażonego zarazem, w koszu spuszczonym po murze więziennym. Heros, pokonujący tak niezwykłe przeszkody, ukryty w koszu, spuszczony nocą po sznurze! Wstydził się tego Paweł jako słabości nie licującej z godnością obywatela rzymskiego i apostoła Jezusa Chrystusa.
Król Aretas IV rządził państwem Nabatejczyków od r. 9 przed Chr. do 40 po Chr. Od roku 37 po Chr. z polecenia cesarza Kaliguli Aretas stał się również marionetkowym władcą Damaszku. Pod koniec życia zwalczał gwałtownie swego zięcia, króla Heroda Antypasa.
11,33. „Okno”, o którym Paweł wspomina, mogło należeć do domu przylegającego do muru miasta. Wiele domów wznoszono wzdłuż murów. Pawłowa strategia ucieczki została zaczerpnięta ze Starego Testamentu (Joz 2,15; por. l Sm 19,12). O ucieczce tej wspominają Dz 9,25. Trudno sobie wyobrazić, by ludzie zajmujący wyższą pozycję społeczną chlubili się tego rodzaju heroizmem, nie uważali bowiem za opłacalne popadanie w konflikty z władzami, nawet dla sprawy Chrystusa.
2 Kor 12
1 Jeżeli trzeba się chlubić – choć co prawda nie wypada – przejdę do widzeń i objawień Pańskich.
1. Znowu wraca poczucie pewnego zakłopotania w związku z koniecznością mówienia o sobie. Onieśmielenie jest tym większe, że chodzi o dowody szczególnego wybrania człowieka przez Boga. Paweł będzie mówił o swych wizjach i objawieniach. Musi więc wyjątkowo umocnić się na duchu. Mimo iż używa liczby mnogiej: wizje i objawienia, w rzeczywistości będzie mówił o jednej tylko – co prawda ogromnie brzemiennej w skutkach – wizji. W Dziejach Apostolskich Łukasz relacjonuje wiele wizji Pawła, a sam Apostoł wyznaje jeszcze w 1 Kor 14,6.18, że mówi tak, jak nikt inny, wielu językami. Jeśli Paweł mówi teraz o sprawach tak bardzo intymnych, jak prywatne objawienia, to nie dlatego, że jego przeciwnicy podawali w wątpliwość rzeczywistość tych objawień. Raczej z tego powodu, że pseudoapostołowie, oponenci Pawła, przechwalali się własnymi wizjami. Ich przechwałkom przeciwstawia Apostoł nie znany dotąd nikomu przebieg jednego ze swych objawień.
12,1. Chociaż Paweł mówił o swych duchowych doświadczeniach jedynie wówczas, gdy był do tego zmuszony (np. 1 Kor 14,18), wydaje się jednak, że podobnie jak wielu proroków ze Starego Testament, często doświadczał widzeń i objawień. Niektórzy pisarze żydowscy w czasach Pawła przywiązywali wielką wagę do doświadczeń wizjonerskich, stosując posty i czuwania nocne. Tutaj jednak nic nie wskazuje na to, jakoby Paweł starał się o widzenia; został raczej „porwany“ (w. 2; zob. komentarz do Ap 4,2).
2 Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba.
12,2 do trzeciego nieba. Chodzi o najwyższe niebiosa.
2. Człowiekiem, którego zna, jest – jak wynika z poprzedniego wiersza – on sam Paweł Apostoł. Użycie trzeciej osoby wynika ze wspomnianego już onieśmielenia, towarzyszącego przedziwnemu wyznaniu Pawła. Apostoł zachowuje się tak, jakby nadal nie dowierzał, że to, o czym mówi, przydarzyło się jemu samemu. Szczegół chronologiczny w postaci wyrażenia przed laty czternastu, czyli ok. r. 43, nie pozwala utożsamiać opisywanej tu przez Pawła wizji z jego przeżyciami mającymi miejsce około r. 37 u bram Damaszku. Kiedy Paweł mówi, że nie wie, czy w ciele…, czy poza ciałem został porwany aż do trzeciego nieba, daje wyraz dość rozpowszechnionemu w jego czasach przekonaniu, że dusza jest substancją, która może się oddzielać od ciała nie przestając jednak być sobą ani nie tracąc zdolności poznawczych.
Oświadczenie Apostoła o trzecim niebie oznacza, iż – według własnego przekonania – znalazł się w szczególnej bliskości Boga. Niebo jest bowiem uważane za mieszkanie Boga. Nazywając je trzecim niebem być może czyni Paweł aluzję do Księgi Henocha lub do Apokalipsy Mojżesza. W obydwu tych apokryfach odróżnia się pierwsze niebo, czyli naszą atmosferę, drugie niebo, czyli zbiór wszystkich planet niebieskich, i wreszcie trzecie niebo, tzw. niebo empirejskie, czyli miejsce zamieszkania Boga.
3 I wiem, że ten człowiek – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie –
4 został uniesiony do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. Wj 33,20; Łk 25,35
3–4. Wspomniany tu raj, mimo iż stanowi aluzję do innej rzeczywistości, jest symbolem owego trzeciego nieba. Tam to właśnie usłyszał Paweł słowa, których nie godzi się człowiekowi powtarzać nie dlatego, że wyrażają one wiedzę ezoteryczną, przeznaczoną tylko dla wtajemniczonych, lecz ponieważ za pomocą ludzkiego języka nie można było wyrazić rzeczy zasłyszanych w niebie.
12,2-4. „Przed czternastu laty” to przypuszczalnie okres dziesięć latach po nawróceniu Pawła. Ponieważ późniejsi nauczyciele żydowscy czasami używali określenia „pewien człowiek” w znaczeniu „ty” lub „ja”, możliwe, że apostoł opowiada tutaj o własnych przeżyciach w trzeciej osobie, by uniknąć przechwalania się. Niektórzy greccy pisarze sugerowali, że własne doświadczenia należy przedstawiać jako przeżycia kogoś innego, jeśli wstyd mówić o nich otwarcie. Podobnie, pewni żydowscy autorzy apokaliptyczni mogli przypisywać własne wizje tym bohaterom z przeszłości, w których imieniu pisali swoje utwory. Pragnąc chlubić się jedynie swymi słabościami, Paweł nie przypisuje sobie żadnej chwały z powodu objawień, które osobiście otrzymał (por. Prz 27,2).
Pisarze greccy mówili o wznoszeniu się duszy ku górze, zwłaszcza po śmierci, podobnie jak to czynili żydowscy mistycy i apokaliptycy. Żydowscy wizjonerzy czasami opisywali swoje mistyczne doświadczenia nieba jako „porwanie”. Chociaż mogli mieć na myśli, że jedynie ich dusza oglądała niebo, samo przeżycie było czasami tak sugestywne, że wydawało się, iż pochwycona została cała ludzka osoba (Ez 2,2; 3,14.24; 8,3; 11,1.24). Niektóre teksty explicite obejmowały tym doświadczeniem także ciało (jak w 1 Księdze Henocha). (Żydowskie teksty o wstąpieniu duszy do nieba podkreślały czasami niebezpieczeństwa z tym związane, jak to było w przypadku opowieści o czterech rabinach, z których tylko jeden wyszedł z tego doświadczenia bez szwanku. Z wyjątkiem Filona jednak, wszystkie żydowskie opowieści są albo pseudoepigrafami, albo zostały napisane później od relacji Pawłowej, trudno więc zrekonstruować dokładnie naturę żydowskiego doświadczenia mistycznego, tak jak pojmowano je w czasach Pawła.)
Widzenia pochodzące od Boga różniły się od tych, które doznawali greccy wróżbici i cudotwórcy, odbiegały też od doświadczeń spirytystycznych wielu współczesnych kultur, podczas których dusza jakoby podróżowała poza ciałem we wszechświecie. Nawet Filon, filozof żydowski pod silnym wpływem myśli greckiej, uważał uniesienie (ekstazę) za stan, w którym dusza doświadcza Boga, nie zaś za zwyczajne błąkanie się po ziemi.
W tekstach żydowskich „raj” (nowy Eden), stanowiący przeciwieństwo piekła (Gehenny), miał się znajdować na ziemi, w przyszłym świecie, jednak w obecnym czasie był w niebie. W różnych tekstach wymienia się różną liczbę niebios oglądanych w widzeniach (od 3 do 365). Najczęściej pojawia się liczba trzy i siedem, zaś raj umieszczano zwykle w jednym z nich. Pawłowe „trzecie niebo” oznacza przypuszczalnie, że posługiwał się wyobrażeniem, według którego istniały trzy sfery nieba, zaś raj znajdował się w najwyższej. (Dolna warstwa atmosfery była uważana za najniższe „niebo”.) Wielu greckich czytelników sądziło, że czysta dusza wstępuje po śmierci do najwyższego nieba, przeto wierzący w Koryncie nie mieli problemu ze zrozumieniem słów apostoła.
Objawienia bóstw w greckich religiach misteryjnych były także czymś, „czego nie godzi się człowiekowi powtarzać”. Pewni pisarze żydowscy, jak Józef Flawiusz i Filon, mówili w ten sposób o najwyższej mądrości Bożej lub o Bożym imieniu.
5 Z tego więc będę się chlubił, a sobą samym nie będę się chlubił, chyba że moimi słabościami.
5. Nie ulega już najmniejszej wątpliwości, kto był człowiekiem, który przed czternastu laty został porwany do trzeciego nieba. Paweł jeszcze jednak nie ma odwagi powiedzieć po prostu: to ja nim jestem, człowiekiem tak uprzywilejowanym przez Boga!
Jeśli nawet opowiada o owym doświadczeniu, to nie eksponuje siebie, tylko wychwala Boga, tak wspaniałomyślnego w obsypywaniu ludzi swymi darami. On sam może się poszczycić jedynie słabościami, nie wątpiąc przy tym, że i tak przewyższy swoich przeciwników z ich pozorną aureolą sztucznej wielkości.
6 Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie szacował ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy.
12,6 co ode mnie słyszy. Albo: „co o mnie słyszy”.
6. Jeszcze jedno usprawiedliwienie: Paweł nie przesadziłby wcale, gdyby opowiedział nawet o wszystkich swoich wizjach i objawieniach. Powiedziałby prawdę. Nie chce jednak, by jemu jako człowiekowi przypisywano to, co pochodzi wyłącznie od Boga.
12,5-6. Jednym z powszechnie stosowanych chwytów retorycznych było stwierdzenie: „mógłbym powiedzieć, lecz tego nie uczynię”. Paweł posługuje się tutaj tym środkiem (także w Firn 19). Jeśli jego przeciwnicy chlubili się swymi wizjami, Paweł przewyższa ich, wskazując jednocześnie na głupotę ich przechwałek.
7 Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. 2Kor 11,29; Rz 9,2
12,7 oścień dla ciała. Może chodzić o chorobę z ostrymi i nieprzewidzianymi atakami, a może — o opór ze strony Izraela, braci Pawła co do ciała, odnośnie do wiary chrześcijańskiej.
— żebym się nie unosił pychą. W niektórych rkpsach pominięte. — Można także połączyć początek w. 7 z w. 6: „aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy z powodu doniosłości tych objawień. A to dlatego, abym się nie unosił pychą”. Zdanie jest zawikłane, a tekst niepewny z punktu widzenia krytyki tekstu.
7. Dotychczas nie wiadomo, co oznacza wyrażenie oścień dla ciała, wysłannik szatana. Najmniej prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że chodzi tu o upokarzające pokusy. Wielu egzegetów sądzi, że Paweł skarży się w ten sposób na jakąś dolegliwość fizyczną, przy czym, według hipotezy powtarzającej się najczęściej, chodziłoby o pewną chorobę oczu, które wskutek tego odrażająco ropiały, utrudniając Pawłowi apostolską pracę. Najbardziej prawdopodobna jest chyba opinia, której zwolennicy mówią, że chodzi tu o dręczące Pawła wyrzuty sumienia z powodu jego prześladowczej działalności w okresie, gdy jeszcze nie był apostołem Chrystusa. Owe podszepty szatańskie słyszał Paweł w chwilach największego zapału, w momentach prawdziwie apostolskich uniesień. Wyrzuty sumienia pozbawiały go wtedy spokoju i czyniły jego życie wysoce uciążliwe lub wprost nieznośne.
8 Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, Mt 26,39; Mt 26,42-44
8. Jeden to z bardzo nielicznych przykładów modlitwy Pawła za siebie samego. Wysłuchanie tej prośby nie leżało jednak w zamiarach Opatrzności Bożej.
12,7-8. Termin „ciało” nie musi tutaj wskazywać na fizyczną słabość (jak w Ga 4,13), jak się często przyjmuje. Paweł może nawiązywać do „ciernia w boku Izraela”, tj. Kananejczyków, których Bóg pozostawił w Ziemi Obiecanej, by Izraelici nie popadli w pychę (Lb 33,55; Sdz 2,3; por. Joz 23,13; Ez 28,24). Uczeni debatowali nad tym, czym dokładnie był ten Pawłowy „cierń”, lecz w kontekście „unoszenia się pychą” może chodzić o nieustanne prześladowania. Słowa „wysłannik szatana” mogą też być ironiczną zniewagą pod adresem samych przeciwników apostoła (2 Kor, 11,14-15). Podobnie jak w Starym Testamencie i większości nurtów myśli żydowskiej, Bóg sprawuje tutaj suwerenną władzę nad szatanem i jego aniołami.
9 lecz mi powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. 2Kor 4,7; Iz 40,29
10 Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. 2Kor 7,4; Kol 1,24; Flp 4,13; Kol 1,29
9–10. Paweł może być spokojny. Mimo owych upokorzeń wystarczy łaski Bożej, by jego nauczaniu zapewnić odpowiednią powagę i skuteczność. Poza tym przez pokonywanie trudności związanych z codziennym życiem doskonali się coraz bardziej moc apostolska Pawła. Konkluzja całej apologii jest następująca: Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Skoro inaczej nie może się ona ujawnić, postanawiam rozmiłować się w moich słabościach, w uciskach, w nieszczęściach, w udrękach znoszonych dla Chrystusa. Postanawiam je afirmować jako znak od Boga. Apostoł jest przy tym święcie przekonany, że tego rodzaju konkurencji przeciwnicy jego nie wytrzymają.
12,8-10. Filozofowie starożytni mówili o samowystarczalności, zarówno w doświadczeniach, jak i w przypadku ich braku. Paweł ma tutaj co innego na myśli - Boża łaska wystarczy, udziela bowiem mocy, której apostoł potrzebuje. W świecie pogańskim moc bogów okazywała się zwłaszcza za pomocą magii. Dla Pawła jest to Boża moc, która uzdalnia słabego człowieka do wytrwania. Cudowne wydarzenia, które miały jakoby miejsce w pogańskich świątyniach, często następowały po trzykrotnym wypowiedzeniu prośby (w. 8), wówczas pojawiało się bóstwo, by udzielić uzdrowienia. Chociaż Paweł dokonał wielu cudów (2 Kor 12,12), nie chlubił się nimi, co być może czynili jego przeciwnicy. Zamiast tego chlubę upatrywał w swych słabościach.
11 Oszalałem, a wy mnie do tego zmusiliście! To wy powinniście wyrażać mi uznanie. W niczym przecież nie byłem mniejszy od wielkich apostołów, chociaż jestem niczym. 2Kor 11,5; 1Kor 15,10
11. Paweł jest ciągle świadom swego szaleństwa. Przecież to, co on sam niejako pod przymusem opowiedział o sobie, powinni o nim powiedzieć właśnie Koryntianie. Jeżeli się zdobył na ten szaleńczy krok, to dlatego, żeby wiedzieli, że nie jest mniejszy od wielkich apostołów. Zarówno tego ostatniego określenia, jak i wyznania Pawła, że sam jest niczym, nie należy brać dosłownie.
12,11. Wielu starożytnych pisarzy powiadało, że nie można chlubić się samym sobą nie wywołując tym zgorszenia, chyba że człowiek zostanie do tego zmuszony we własnej obronie. Filozofowie uważali zwykle publicznych mówców za „nic”; ktoś mógł to określenie zastosować do Pawła.
12 Dowody [mojego] apostolstwa okazały się pośród was przez wielką cierpliwość, a także przez znaki, cuda i przejawy mocy.
12. Podczas apostolskiej działalności Pawła wśród Koryntian dokonywały się rzeczy, które powinny chyba dostatecznie mocno przekonać chrześcijan korynckich o autentyczności jego posłannictwa. Znaki, cuda i przejawy mocy – to synonimiczne określenia rzeczy niezwykłych (por. Rz 15,18n). Jest to najprawdopodobniej aluzja do cudownych uleczeń, egzorcyzmów, glosolalii i innych charyzmatów, którymi był obdarzony św. Paweł w stopniu nie mniejszym niż pozostali apostołowie w chwili rozsyłania ich na samodzielne prace misyjne (por. Mt 10,1; Mk 9,29; Łk 10,1).
12,12. Odwołanie się do naocznej wiedzy czytelników było jednym ze sposobów osłabienia gorszącej wymowy chlubienia się sobą (uważał tak np. wcześniej żyjący grecki retor Izokrates).
13 W czymże otrzymaliście mniej niż pozostałe Kościoły? Chyba tylko w tym, że nie byłem wam ciężarem. Wybaczcie mi tę krzywdę! Dz 1,8; Rz 15,19; 1Kor 2,4; 1Tes 1,5; Dz 18,3
12,13 Wybaczcie mi tę krzywdę! Dobry przykład Pawłowej ironii.
13. Nigdy i w niczym nie skrzywdził Paweł wspólnoty korynckiej. Wyróżnił nawet Koryntian tym, że nie był dla nich ciężarem. Za tę krzywdę – tym terminem prawdopodobnie posługiwali się przeciwnicy Pawła – zdaje się ich teraz przepraszać.
12,13. Zamożni członkowie Kościoła w Koryncie pragnęli takiego apostoła, z którego mogliby być dumni - kogoś spełniającego ich oczekiwania związane z zajmowaną wysoką pozycją społeczną. Były to wymagania stawiane wobec zawodowych nauczycieli moralności. Chcieli, by Paweł przestał pracować i przyjął od nich wsparcie, by stał się ich klientem lub się od nich uzależnił (zob. 1 Kor 9). Paweł unika zdania się na łaskę grupy ludzi zamożnych w Kościele (zob. wprowadzenie do 1 Listu do Koryntian) i przyjmuje zamiast tego pomoc od innych. Odpowiada tutaj w sposób ironiczny: „Wybaczcie mi tę krzywdę!”
ZAPOWIEDŹ WIZYTY W KORYNCIE
Bezinteresowność Apostoła
14 Oto po raz trzeci zamierzam do was przybyć, a nie będę was obciążał. Nie szukam bowiem tego, co wasze, ale was samych. Nie dzieci rodzicom winny gromadzić majętności, lecz rodzice dzieciom. 2Kor 13,1
15 Ja zaś bardzo chętnie poniosę wydatki i nawet siebie samego wydam za dusze wasze. Czyż więc, coraz bardziej was miłując, mniej będę miłowany?
12,15 coraz bardziej was miłując. Paweł często kładzie nacisk na głęboką miłość, jakiej w sobie doświadcza względem wspólnot chrześcijan, do których pisze (2,4; 6,12; 11,11; 12,15; 1 Kor 16,24; 1 Tes 2,8; Ga 4,19; Flp 1,8), i porównuje ją często do miłości matki (Ga 4,19; 1 Tes 2,8) lub ojca (1 Kor 4,14n; 2 Kor 6,13). Jest gotów oddać za nich życie (Flp 2,17), prosi też wiernych o wzajemność (2 Kor 6,13), jednak w imię tej miłości nie cofa się przed stosowaniem wobec nich upomnienia i nagany, nawet jeśli taka postawa ochładza ich miłość (2 Kor 7,8; 12,15; Ga 4,16).
— Wariant końcowego zdania: „wydam siebie za wasze dusze, nawet jeśli, miłując was coraz więcej, miałbym być kochany mniej”.
14–15. Lecz poprawy żadnej nie przyrzeka. Zapowiadając swoją trzecią wizytę w Koryncie z góry uprzedza, że i tym razem nie będzie przyjmował żadnych materialnych datków, natomiast gotów jest nadal zdobywać się na największe ofiary dla dobra Koryntian. Jest nawet gotów siebie samego złożyć za nich w ofierze. Znów mamy do czynienia z bardzo wyraźnym powiązaniem posługi apostolskiej ze zbawczym dziełem Chrystusa (por. Flp 2,19), które Paweł tu jakby naśladuje. W każdym razie wyrażenia wydał samego siebie używa aż sześciokrotnie, gdy opisuje zbawczą śmierć Chrystusa. Chrystus jest dla Pawła Tym, który nas ukochał i wydał siebie samego za nas.
Poza tym Apostoł czuje się ojcem Koryntian, a przecież jest między ludźmi zwyczaj taki, że nie dzieci gromadzą majętność dla rodziców, tylko rodzice dla dzieci. Jeszcze raz zapewnia, że jego postawę wobec Koryntian inspiruje tylko i wyłącznie miłość. Ma nadzieję, że Koryntianie zaczną wreszcie okazywać mu podobne uczucie.
12,14-15. Bogaci Koryntianie pragnęli, by Paweł został ich klientem, oni zaś by byli jego patronami (2 Kor 12,13), Paweł przypomina im jednak, że jest ich ojcem (1 Kor 4,15). Odwraca w ten sposób ich własne stanowisko - odmawia przyjęcia od nich wsparcia nie dlatego, jakoby był społecznie nieświadomym ignorantem, lecz ponieważ to oni raczej są od niego uzależnieni, a nie on od nich. (Gdy ojciec Rzymianin uznał już dziecko za swoje, wraz z matką utrzymywał je aż do wieku dorosłego i pomagał młodym małżonkom w urządzeniu się. Klienci i dzieci byli uważani w rzymskim domu za osoby zależne.)
16 Zresztą niech i tak będzie: nie byłem dla was ciężarem, ale będąc chytrym, zdobyłem was podstępem. 17 Czy może oszukałem was przez kogoś spośród tych, których do was posłałem?
18 Prosiłem Tytusa i wysłałem z nim brata. Czy Tytus was oszukał? Czyż nie postępowaliśmy w tym samym duchu? Czy nie tymi samymi śladami? 2Kor 8,16-22
16–18. Nawiązanie do następnego zarzutu: Paweł zdobył Koryntian podstępem. Apostoł domaga się konkretnych dowodów, rozumując w sposób następujący: Dobrze, załóżmy, że was oszukałem. Ale kiedy i jak się to stało? Czy może wtedy, gdy z mego polecenia udawał się do Koryntu Tytus i jeszcze inny brat? Wszystko wskazuje na to, że zarzuty wiązały się ze zbiórką przeprowadzoną w Koryncie na rzecz ubogich w Jerozolimie. Paweł był jednak absolutnie spokojny o dobrą reputację Tytusa u Koryntian. Tytusowi nic Koryntianie nie mieli do zarzucenia. Tymi kilku retorycznymi pytaniami chce Paweł dać do zrozumienia, że między nim a Tytusem istniała zawsze jak najdalej posunięta jednomyślność. W tej sytuacji zupełnie bezpodstawne są też zarzuty wysuwane przeciw Pawłowi.
12,16-18. Ci sami ludzie, którzy krytykowali Pawła za to, że odmówił przyjęcia ich wsparcia - udzielonego w tym celu, by wyznawana przez nich wiara zyskała w oczach innych członków ich warstwy społecznej - najwyraźniej przyjmowali argumenty przeciwników apostoła zgłaszane pod adresem prowadzonej przez niego zbiórki na rzecz ubogich w Jerozolimie (rozdz. 8-9). Umieszczenie tej sprawy pod koniec Pawłowej argumentacji wskazuje na to, że jego prośba o dar dla ubogich mogła stanowić jądro zarzutów, które przeciwnicy wysuwali pod jego adresem: „Ten to Paweł, który nie przyjmował od was wsparcia, gdy było to właściwe ze względów społecznych, teraz żąda pieniędzy, by pomóc ludziom, których nie znacie!”
Zbawienie Koryntian celem apostolskich zabiegów Pawła
19 Od dawna już sądzicie, że się przed wami usprawiedliwiamy. W obliczu Boga w Chrystusie mówimy, a wszystko, najmilsi, ku zbudowaniu waszemu.
12,19 już sądzicie. Wariant: „Jeszcze sądzicie”.
19. Trwająca zbyt długo apologia Pawła mogła nasunąć podejrzenie, że Apostoł ma jednak nie całkiem czyste sumienie i dlatego tak drobiazgowo się tłumaczy. Znów nie ma Paweł do dyspozycji innego argumentu jak tylko zapewnienie, że nigdy nie miał na uwadze własnej osoby, ale wyłącznie dobro duchowe – zwane tu zbudowaniem – Koryntian.
12,19. „Usprawiedliwianie się” („apologia”) lub mowa obronna była jednym z tradycyjnych gatunków literackich, Paweł wskazuje jednak na ironiczny charakter swej obrony i podkreśla, że jego retoryczne wystąpienie jest motywowane jedynie miłością do Koryntian, nie zaś faktyczną chęcią obrony własnej osoby.
20 Obawiam się, że gdy przyjdę, znajdę was nie takimi, jakimi pragnąłbym was znaleźć, a i dla was okażę się takim, jakiego sobie nie życzycie. Żeby przypadkiem nie [było wśród was] sporów, zazdrości, gniewu, niewłaściwego współzawodnictwa, obmów, szemrania, wynoszenia się, kłótni. Rz 1,29; 1Kor 1,11
12,20. Jednym z tradycyjnych tematów podejmowanych przez grecko-rzymskich moralistów była „harmonia”. Powszechnie występowali oni przeciwko sporom, zawiści itd. Pośród innych postaw pisarze czasów antycznych atakowali również gniew. Koryntianie nie mogliby więc nijak obronić swojego postępowania, nawet odwołując się do etyki obowiązującej w ich własnej kulturze.
21 Oby mnie ponownie nie upokorzył wobec was Bóg mój i żebym nie musiał płakać nad wieloma spośród tych, którzy popełnili przedtem grzechy i wcale się nie nawrócili z nieczystości, rozpusty i rozwiązłości, jakich się dopuścili. 1Kor 5,1
20–21. W rezultacie Paweł obawia się, że gdy przybędzie po raz trzeci do Koryntu, spotka go prawdziwe rozczarowanie. Nie zastanie bowiem w tej wspólnocie sytuacji, której życzyłby korynckim chrześcijanom i sobie. Nadal będą wśród wiernych spory, waśnie, rozdwojenia i w rezultacie Apostoł, zamiast współradować się z Koryntianami, będzie musiał nad nimi gorzko zapłakać, co upokorzy go wobec Boga, który obdarzył Apostoła odpowiedzialnością za stan moralny wspólnoty. Wszystko przemawia za przypuszczeniem, że w momencie gdy Paweł kończył pisać 2 Kor, napłynęły z Koryntu jakieś nowe wieści, szczególnie niepomyślne gdy chodzi o sprawy związane z szóstym przykazaniem. Pogańskie otoczenie, atmosfera i zwyczaje libertyńskiego wielkiego portowego miasta – widocznie z uporem robiły swoje.
12,21. Wpływowi członkowie Kościoła w Koryncie gardzili pokorą, podobnie jak większość pogan. Jeśli wcześniej mieli za złe Pawłowi, że okazywał zbyt wiele pokory (2 Kor 11,7), teraz ich pożałowania godny stan duchowy (2 Kor 12,20) prowadzi do jeszcze większego upokorzenia apostoła. Oto i cała jego chluba z ich powodu (2 Kor 9,3)!
2 Kor 13
Oznaki apostolskiej powagi Pawła
1 Oto teraz po raz trzeci wyruszam do was. Na ustach dwu albo trzech świadków zawiśnie cała sprawa. 2Kor 12,14; Pwt 19,5; Mt 18,16; 1Tm 5,19
13,1 po raz trzeci. Pierwszy raz przy zakładaniu Kościoła, a drugi — podczas „trudnej i krótkiej wizyty” (zob. Wstęp s. 1566).
2 Zapowiedziałem to już i teraz zapowiadam – jako obecny za drugim razem, a nieobecny teraz – tym, którzy już przedtem grzeszyli, i wszystkim innym, że gdy znów przyjdę, nie będę oszczędzał nikogo.
1–2. Dlatego, zapowiadając jeszcze raz swoje trzecie przybycie do Koryntu, postanawia Paweł być bezwzględny. Tak jak od zeznań trzech świadków – już w Prawie Mojżeszowym – zależały losy oskarżonego, tak też decydujący charakter dla korynckiej wspólnoty będzie miała trzecia wizytacja Pawła. Koryntianie sami wydadzą o sobie trzecie, definitywne świadectwo.
13,1-2. Prawo Mojżesza (Pwt 17,6; 19,15) i całe późniejsze prawo żydowskie (i chrześcijańskie - Mt 18,16; 1 Tm 5,19) wymagało przedstawienia dwóch świadków w przypadku wnoszenia oskarżenia. Paweł traktuje swoją następną wizytę w Koryncie w kategoriach rozprawy sądowej (por. 1 Kor 6,3-4) i obiecuje Koryntianom, że odniesie w niej zwycięstwo.
3 Usiłujecie bowiem doświadczać Chrystusa, który przeze mnie przemawia, a nie jest słaby wobec was, lecz ukazuje w was moc swoją.
3. Dalsze tolerowanie nadużyć i panoszenia się zuchwałych przeciwników Pawła byłoby lekkomyślnym zezwoleniem na doświadczanie Chrystusa, na naigrawanie się z Jego mocy, pozornie tylko działającej przez Apostoła, w rzeczywistości bardzo słabego.
4 Chociaż bowiem został ukrzyżowany wskutek słabości, to jednak żyje dzięki mocy Bożej. I my także niemocni jesteśmy w Nim, ale żyć będziemy z Nim przez moc Bożą względem was. Rz 1,4; Rz 8,11
13,4 względem was. Brak w niektórych rkpsach.
4. Chrystus tylko pozornie został pokonany – nota bene dla naszego umocnienia. W rzeczywistości żyje i naprawdę udziela Pawłowi swoich ciągle nowych mocy. Apostoł tylko pozornie jest bezradny i słaby. Przybędzie wkrótce i pokaże, na co go stać.
13,3-4. Ponieważ judaizm nauczał, że Bóg przemawia przez proroków, Paweł wskazuje na „Chrystusa, który przez niego przemawia”, być może nawiązując do swego daru prorokowania. Paweł często przypomina Koryntianom o Bożej mocy, która objawia się w słabości krzyża (1 Kor 1,18-2,8), głównie dlatego, że wierzący w Koryncie, podobnie jak pogańska kultura, w której żyli, cenili retoryczne umiejętności i nadprzyrodzone zjawiska, które zwracały uwagę ludzi na mówców i cudotwórców, zamiast kierować ją na najwyższego Boga.
12,19-13,4. Przybycie apostoła w celu udzielenia napomnienia. Paweł, który przedtem był wśród nich „słaby”, teraz okaże się mocny (2 Kor 13,3).
5 Siebie samych badajcie, czy trwacie w wierze; siebie samych doświadczajcie. Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście odrzuceni. Rz 8,10
5. Najprawdopodobniej nawiązuje tu Paweł do różnych zabiegów Koryntian, pragnących zbadać, czy Paweł jest naprawdę apostołem. Nic nie wiemy, na czym ich próbowanie Pawła polegało. W każdym razie radzi on im zaniechać tego trudu, a raczej zbadać swe dusze, by przekonać się, czy Chrystus jeszcze w nich przebywa, czy jeszcze jest dość silna ich wiara.
6 Mam zaś nadzieję, iż uznacie, że my nie jesteśmy odrzuceni.
13,5-6. Starożytni filozofowie często wzywali do samooceny lub poddania się próbie. Paweł, który głosi prawdziwą Ewangelię, ma w sobie Chrystusa (2 Kor 13,3-4), lecz Koryntianie muszą ustalić czy Chrystus jest w nich. Jeśli w nich mieszka, jest też z pewnością obecny w Pawle, ich duchowym ojcu.
7 Prosimy przeto Boga, abyście nie czynili nic złego. Nie o to chodzi, byśmy się sami okazali wypróbowani, lecz byście wy czynili, co dobre, a my – żebyśmy byli jakby odrzuceni.
13,7 Próbą, o jakiej tu mowa, będzie postępowanie Pawła i Koryntian podczas odwiedzin zapowiedzianych w 13,1, kiedy apostoł dowiedzie, że Chrystus działa przez niego (13,3n). Ta próba okaże się niekorzystna dla Koryntian (13,6), jeśli się nie nawrócą, stanie się bowiem jasne, że Paweł nakładając sankcje, miał rację, i to będzie jego zwycięstwo (13,7), lecz jeśli Koryntianie się nawrócą, to Paweł nie będzie się musiał uciekać do użycia swojej władzy i będzie się wydawać, że on jest słaby, a oni — mocni (13,9); powstanie wówczas wrażenie, że w próbie on został pokonany (13,7), ponieważ zawsze będzie można powiedzieć, że jego upomnienia i nagany są groźbami tylko werbalnymi (por. 10,9n). Paweł z radością przyjmuje taką ewentualność, dla siebie wprawdzie upokarzającą, lecz chwalebną dla drogich mu wiernych.
8 Nie możemy niczego dokonać przeciwko prawdzie, lecz [wszystko] dla prawdy. Dz 4,20
13,7-9. Starożytni filozofowie powiadali, że nie jest ważne, co inni o nich myślą. Wielu jednak twierdziło, że należy zważać na opinię ludzi, nie ze względu jednak na samego siebie, lecz na głoszoną filozofię. Pawłowi nie chodzi o to, co myślą o nim inni, pragnie jednak być zbudowaniem dla swych przyjaciół.
9 Cieszymy się bowiem, gdy my słabi jesteśmy, wy zaś – mocni, i modlimy się o wasze udoskonalenie.
6–9. Nastrój listu znów się zmienia. Wraca nadzieja, że jednak Koryntianie zmienią swoje zdanie o Pawle i że wskutek tego nie będzie on musiał okazywać im swojej surowości. Jeżeli w Kościele wszystko będzie w należytym porządku, Paweł – nie bez radości prawdziwej – stanie się bezradny, mimo całej władzy duchowej, jaką ma nad Koryntianami. Wobec prawdy bowiem wszelka władza jest bezsilna. I znów zastrzega się Apostoł, że wcale nie chodzi mu o postawienie na swoim, o zmuszenie Koryntian do przyznania mu racji. Przeciwnie, godzi się nawet na to, żeby był odrzucony, byleby oni czynili to, co dobre. Będzie bezsilny, nie będzie mógł ich skarcić, gdy staną się uczciwi, czyli mocni. Nie pozostanie mu wtedy nic innego, jak tylko szczera radość z własnej słabości i z mocy wiernych.
10 Dlatego też jako nieobecny tak piszę, abym jako obecny wśród was nie musiał postępować surowiej – według władzy, którą Pan mi dał ku zbudowaniu, a nie ku zgubie waszej. 2Kor 10,8; Jr 1,10
10. Znów jednak następuje przestroga. Mimo wszystko – jeśli tylko zajdzie potrzeba – Paweł może okazać się bezwzględny. Listem owym ostrzega ich więc i przygotowuje na to najgorsze. Dałby Bóg, żeby jego władza służyła tylko zbudowaniu Koryntian, a nie ich zgubie.
13,10. Na temat władzy Pawła w tej sprawie, zob. komentarz do 2 Kor 10,8.
Końcowe polecenia, pozdrowienia i życzenia
11 Zresztą, bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, bądźcie jednomyślni, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju będzie z wami. Rz 15,33
11. Jak w każdym zakończeniu listu, tak i tu mamy do czynienia z ostatnimi poleceniami, pozdrowieniami i życzeniami.
Wśród poleceń na pierwszym miejscu znajduje się zachęta do radości. Radość nadawała specyficzny charakter atmosferze życia religijnego pierwszych chrześcijan: Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni – pisze św. Łukasz o wiernych Kościoła jerozolimskiego – a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca (Dz 2,46). Obowiązek ciągłego wzrastania w doskonałości wynika z samej natury chrześcijaństwa. Wyznawca Chrystusa – to ten, który zmierza ustawicznie do coraz ściślejszego zespolenia się ze swym Mistrzem.
Wzajemne podnoszenie się na duchu należy do obowiązków społecznych każdego chrześcijanina.
Zachęty do jedności powtarzają się w Listach Pawła najczęściej. Zawsze chodzi w tych napomnieniach nie o zewnętrzną tylko jedność, lecz o prawdziwą harmonię nawet myśli ludzkich. Chrześcijanie – to ludzie, którzy nie różnią się między sobą nawet najskrytszymi myślami: jednego pragną, ku jednemu zmierzają. Tylko w takich warunkach można mówić o zachowaniu pokoju będącego nie tylko zewnętrzną układnością, ale pokojem, który napełnia wnętrze człowieka. Jeśli tak bardzo nastaje Paweł właśnie w liście do Koryntian na potrzebę zachowania pokoju, to dlatego, że pamięta zbyt dobrze bolesny podział korynckiej wspólnoty na zwalczające się wzajemnie ugrupowania i stronnictwa (por. 1 Kor 1,10 – 4,21).
Apostoł jest jednak świadom, że tak idealnego, prawdziwie ewangelicznego pokoju nie da się utrzymać bez pomocy Bożej. Dlatego życzy Koryntianom specjalnej pomocy Boga, który jest samą miłością i pokojem. To Bóg miłości i pokoju – dlatego, że zostawił nam przykłady największej miłości, dlatego, że przez swego Syna dokonał dzieła, które się nazywa wielkim, powszechnym pojednaniem. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko ze sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża (Kol 1,19n).
13,11. To końcowe wezwanie do jedności tak bardzo pasuje do grecko-rzymskich mów zachęcających do „harmonii”, że nawet poganie mieszkający w Koryncie zgodziliby się z jego moralnym przesłaniem.
12 Pozdrówcie się nawzajem świętym pocałunkiem! Pozdrawiają was wszyscy święci. Flp 4,22
13,12 świętym pocałunkiem! Jest to pocałunek liturgiczny, znak chrześcijańskiego braterstwa (Rz 16,16; 1 Kor 16,20; 1 Tes 5,26).
12. Zewnętrznym wyrazem pokoju – ale prawdziwym symbolem, a nie tylko pustym gestem – był wśród pierwszych chrześcijan pocałunek pokoju. Pozostałością tego pięknego znaku miłości jest znak pokoju, którego celebrans, przynajmniej podczas niektórych Mszy świętych, udziela towarzyszącym mu koncelebransom i asyście, niekiedy wiernym. Wydaje się, że ów święty pocałunek pokoju był normalnym pozdrowieniem chrześcijan zwłaszcza wtedy, gdy spotykali się razem na zebraniach liturgicznych.
Najprawdopodobniej podczas takich zebrań czytano również listy Pawła, zawierające nie tylko ogólnie sformułowane pozdrowienia, lecz także długą listę imion pozdrawianych osób (por. Rz 16,3–16). Pozdrawiający się nawzajem tworzą jedną wielką społeczność świętych, czyli ludzi, którzy choć nie są wcale wolni od grzechów, zostali uświęceni łaską chrztu świętego. Każdy z nich jest więc świątynią Boga, przybytkiem Ducha Świętego (por. 1 Kor 6,19). Cały list kończy się pięknym życzeniem łaski, miłości i wspólnoty nierozłącznej z Duchem Świętym. Ta trójczłonowa formuła posiada bogatą treść dogmatyczną, zwłaszcza z zakresu nauki o trzech Osobach Boskich.
13,12. Pocałunek był wyrazem uczuć łączących członków rodziny lub przyjaciół.
13,12. Listy często zawierały pozdrowienia od innych, którzy byli obecni w miejscu, w którym znajdował się nadawca.
13 Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi! Rz 16,20
13,13 Echo tej trynitarnej formuły, prawdopodobnie pochodzenia liturgicznego (por. także Mt 28,19), znajduje się w licznych fragmentach listów, gdzie poszczególne role Trzech Osób są przedstawiane zależnie od różnych kontekstów (Rz 1,4+; 15,16.30, 1 Kor 2,10-16; 6,11.14.15.19; 12,4-6; 2 Kor l,21n; Ga 4,6; Flp 2,1; Ef 1,3-14; 2,18.22; 4,4-6; 2 Tes 2,13; Tt 3,5n; Hbr 9,14; 1 P 1,2; 3,18; 1 J 4,2; Jud 20.21; Ap l,4n; 22,1; por. Dz 10,38; 20,28; J 14,16.18.23). W 1 Kor 6,11 i w Ef 4,4-6 należy również zauważyć sformułowania trójkowe, które wzmacniają myśl trynitarną. Por. także triadę cnót teologicznych (1 Kor 13,13+).
13. Łaska, pojęcie tu bliżej nie sprecyzowane, zdaje się oznaczać wszystkie nadprzyrodzone dary. Ich dawcą jest ostatecznie Bóg Ojciec. W Jego to bowiem rękach spoczywa całe dzieło zbawienia, a właśnie zbawcze dzieło Chrystusa jest źródłem wszelkich łask. Dlatego w tekście mowa o łasce Pana Jezusa Chrystusa.
Odwieczna miłość Boga została objawiona w Jezusie Chrystusie. Jezus Chrystus i wszystkie dobrodziejstwa związane z Jego życiem, męką, śmiercią i zmartwychwstaniem – to po prostu objawienie miłości Boga. Celem wszystkich wysiłków ascetycznych każdego chrześcijanina jest więc to, by mógł być zawsze przybytkiem Ducha Świętego, by cieszył się posiadaniem Jego darów, by trwał w ustawicznej z Nim wspólnocie. Wszystko to zawiera się w trudnym do przekładu wyrażeniu greckim: dar jedności (koinonia) w Duchu Świętym.
13,13. Większość Żydów uważała Ducha Świętego za proroczą, Boską siłę pochodzącą z Boga. Zestawienie przez Pawła Jezusa z Ojcem i Duchem Świętym wskazuje na to, że wierzył on, iż także Jezus jest Bogiem, Duch zaś jest bytem osobowym, jak Ojciec i Syn.