Dekonstrukcjonizm, teorie recepcji i neopragmatyzm
Przełom lat 80-90. Różnica: neopragmatyzm wywodzi się z licznych szkół filozoficznych rozwijających się w USA. Dekonstrukcjonizm zaś to próba przeniesienia na grunt nauki o literaturze koncepcji filozoficznej, która powstała równolegle w Paryżu przy końcu lat 60.
Dekonstrukcjonizm – Jacques Derrida musiał opowiedzieć się po którejś ze stron. Szukanie w strukturze tekstu ich funkcji komunikacyjnych, znaczeniowych. Derrida zajmuje się też problemem interpretacji.
Przeświadczenia na temat zjawisk istniejących we wszechświecie.
Fish też mówi: spójrzmy na rzecz inaczej, postarajmy się zmienić perspektywę i punkt widzenia. W poglądy, które mają fundamentalny charakter Derrida chciał osiągnąć jedno – chciał zobaczyć, co wyniknie z tego, co nazwał dekonstrukcją.
Konstrukcja – budowanie czegoś. Wyklucza wrzucenia elementów do jednego worka. Świadomy akt twórczy, w efekcie powstanie struktura.
Dekonstrukcja – powrót do części podstawowych, ale działanie świadome, elementy nie zostaną zniszczone. Dekonstrukcja to nie jest demolka <3.
Milieu – otoczenie, środowisko.
Należy dostrzec maleńki element i przyjrzeć się mu, by zrozumieć, że jest tylko cząstką badanego tekstu, całości, lecz przede wszystkim istnieje przed strukturą, istnieje poza nią, poza tekstem w innych tekstach. Tu pojawiają się określenia, które możemy przetłumaczyć na tekst – tekstem będą wszystkie systemy językowe, przedmioty otaczającego nas świata.
Odczucia nie są rzeczywistością językową. Nawet kiedy wiem, że czuję chłód, nawet wtedy wiem, że nazwałam to coś, co się stało, uczuciem chłodu. Jesteśmy ciągle w tym języku, jesteśmy w nim zamknięci.
„Nie ma rzeczy, są tylko iluzje.” → nie ma innego bytu jak byt językowy.
Nawet teksty nie są niczym innym jak częścią naszego jedynego świata, który możemy nazwać światem tekstualnym. Derrida w odróżnieniu od intertekstualistów odrzuca ten przedrostek inter, bo chodzi mu o to, że wszystko jest tekstem niezwykle skomplikowanym bez początku i bez końca.
Przyjrzeć się niewielkiemu elementowi i wyjść poza niego, bo on nigdy (jak każdy tekst) nie jest wyodrębniony, nie jest samostanowiącą się całością.
Czym jest tekst? Wszystkim.
Bez początku i końcu (jak intertekst), mieści w sobie wszystkie wytwory kultury i cywilizacji. Derrida wie, że podczas normalnej, tradycyjnej lektury nie możemy wyzwolić się z wrażenia, że mamy do czynienia z tekstem. Jest to tylko fragment wtapiający się w całość tekstualności.
Z naszego punktu widzenia pozostaje sensu pozbawiony, stąd wyzwanie interpretacyjne.
Dlaczego mówi, że tekst nie ma sensu?
Tekst ulega dysseminacji – (inseminacja, czyli zapłodnienie) rozproszenie. Ale NIE ELEMENTÓW po prostu, tylko sensu.
Tradycyjne myślenie o dziele – autor nadaje dziełu sens. Ale to czytelnik nadaje dziełu sens. Autor jest jakby skryptorem, a czytelnik dzieło scala – dopatruje się cząstek; zapładnia dzieło sensem.
Akt czytania i pisania jako czynność, w której nie dochodzi do zapłodnienia. Zamiast przebijać narzędziem pisarskim błonę dziewiczą kartki, pozostawia atrament na powierzchni kartki.
To, co jest pozornym nadaniem sensu znika, rozprasza się, dysseminuje te ziarenka sensu. One nie znikają, ale są niedostępne poprzez powierzchnię tekstu. W tym rozumieniu, można powiedzieć, że tekst nie ma sensu, jest jego pozbawiony. Autor nadawał mu sens w nadziei, że się utrzyma, a on blednie, blaknie, aż przestanie być widoczny.
To już nie nadpisywanie, ale blaknięcie atramentu, aż do jego wyschnięcia. Nie ma znaków, nie ma powiązania znaczącego ze znaczonym.
Logocentryzm – skupienie na logosie, czyli słowie, który nawet w strukturalizmie jest znakiem, całością znaczącego i znaczonego.
Grammatologia – skupienie na literze. Popatrzymy na pismo, a nie będziemy słuchać dźwięków mowy, które mają zdolność do artykulacji ciągłej. Natomiast jak piszę to każda litera jest osobno, nie ma struktury, nie ma powiązań. Dostrzegamy białe plamy, miejsca niedookreślenia, puste miejsce, które zgodne z pewnymi konwencjami próbujemy zapełnić i czynimy to przekonani, że nie tylko nadajemy tekstowi sens, ile ten sens wydobywamy. Ale to jest tylko złudzenie. Nie ma powiązań między literą a literą.
Między znaczącym a znaczonym → konwencja.
Między znakiem a desygnatem → pustka, przepaść, której nie może nas umysł przekroczy. Niepoznawalność.
Zamykamy się więc w pewnej iluzji tekstu, które budują naszą rzeczywistość.
My skupiamy się, za Hillisem Millerem, na tym, co dotyka naszych interpretacji.
Wydobyć z najmniejszej cząstki możliwie jak najwięcej, wchodząc przez tę cząstkę, przez jej szczegółową analizę w powiązania, ale nie wewnątrztekstowe, lecz zewnątrztekstowe z innymi tekstami → językowymi, kulturowymi, rzeczywistymi.
Jeden krytyk powołuje się na innego, łańcuch strukturalny. Pasożytowanie na wcześniejszych jednoznacznych lekturach. Żywi się wcześniejszymi tekstami krytyczno-literackimi, a nie samą lekturą.
Jeśli Hillis Miller byłby tradycyjnym dyskutantem to powinien wytoczyć argumenty przeciwko poglądowi tradycyjnych krytyków w przekonaniu, że żeruje na dawnych sposobach czytania.
Znajduje się w takim punkcie, w którym to słowo zainteresowało badacza. Mamywobec świata różne interesy.
Nie ma na świecie nic nowego, najważniejsze jest to, co będzie początkiem lektury dekonstrukcjonistycznej. Mamy tylko czarne znacznie na białym tle, pustkę znaczeniową → spostrzeżenie czegoś interesującego, z jakiegokolwiek punktu widzenia. Coś, co nie jest dla nas oczywiste.
Już Derrida przeszedł do wyobrażenia, że tekst na powierzchni tekstu jest tak zorganizowany, że nie jest równy. Przerwy między znakami nie są równej wielkości, jedne to interlinie, pauzy między znakami etc. Naszą uwagę przyciągają bardziej większe puste przestrzenie. I to sprawia, że Derrida wyobraża sobie, że tekst dysseminuje swoje znaczenie, ale sam siebie dekonstruuje, sam się rozbiera, zaczyna swoją własną analizę.
Jeżeli coś ma powierzchnię, to tworzymy domysł, że posiada wnętrze.
Obrazowe znaki głębi. Pustka domaga się zapełnienia. Tu rozwarstwia się na powierzchni tworząc szczelinę, do której my możemy zajrzeć. Szczelin jest niesłychanie wiele, wzrok zatrzyma się tam, gdzie chce. Nasze własne działanie dekonstruujące tekst podyktowane istotą tekstu, niemożliwością odnalezienia sensu i koniecznością jego nadania.
Budując wizję świata tekstu (mającego charakter tekstu), w którym faktycznie wszystko to, co początkowo zdaje się być niepołączalne, jest coraz to rozszerzającym się połączeniem. Ale bardzo szczególnym połączeniem.
Wchodząc w polemikę z tradycyjnymi krytykami, mówi o niemożliwości krytyki jednoznacznej i oczywistej, bo nie istnieje interpretacja dekonstrukcjonistyczna niejednoznaczna i nieoczywista. Interpretacja łącząca elementy jednej i drugiej. Pasożyt nie istnieje bez żywiciela, ale i żywiciel nie zaistnieje bez pasożyta, który jest gościem, ale też przynosi dary i się odwdzięcza. Rozpoczyna łańcuch, który gospodarz staje się gościem. Łańcuch skała się z ogniw (ogniwo wydaje się być czymś zamkniętym). Zamknięcie polega na tym, że na siłę go naginamy, by złączyły się jego końce, ale to złączenie jest pozorne. W miejscu złączenia jest pozorne, słabe. Musimy myśleć też w ten sposób o świecie, bo z nowoczesnych badań psycholingwistów wyłania się obraz ludzkiego umysłu, który na początku jest zdolność do opozycji.
Psycholigwiści dostrzegają w naszym mózgu łączeniem tego, co przeciwstawne. Człowiek ma zdolność do łączenia przeciwieństw i tworzenia ujednoliconego obrazu światu, a i b tworzy coś nowego, co należy nazwać.
→ Neopragmatyzm
„Nikt nie jest tak wolny, by interpretować po swojemu.”
Fish tu wszedł w pozytywny związek z pragmatystami, bo potwierdza to przekonanie: każdy z nas należy do wspólnoty i spośród różnych, najistotniejszą dla nas jest wspólnota interpretacyjna. Człowiek jest istotą nieustannie interpretującą. Jesteśmy nie jednostkami, lecz cząstkami, które podejmują czynności nadawania tekstu, zgodnie z pewnymi umowami. Wszystko mamy podporządkowane pewnym konwencjom.
Głębszy sens wypowiedzi Fisha
Co wynika z tego faktu, że wszystko podlega konwencjom? Przestawienie myśli, które w pierwszej chwili jest trudne do wyobrażenia i zaakceptowania. Konstruktywizm, podstawowa teza: wszystko, co nas otacza jest konstrukcją naszego własnego, ludzkiego umysłu.
Dlaczego studenci Fisha mogli zinterpretować przypadkowy zbiór nazwisk jako wiersz religijny? Założyli, że mają do czynienia z wierszem (nazwiska napisane na tablicy). Nie szukali znaczenia, z góry założyli, że to jest wiersz, dopiero potem szukali sensu.
Zanim na coś spojrzę, myślę: to, co zobaczę jest wierszem i cokolwiek zobaczę będę temu podporządkowała, nadawała cechy wiersza. Mam wzorzec, ale nie szukam realizacji wzorca, tylko przykładam wzorzec do dowolnego przedmiotu.