Ato Rinpocze - wykłady
(Grabnik-Warszawa, I '96)
(.......) Potem będę recytować modlitwę mojej linii, właściwie naszej linii przekazu. W tych modlitwach będę sobie przypominać mojego nauczyciela. Później zgodnie z tym jak zostałem przed chwilą poproszony, powiem trochę o sobie, w jaki sposób studiowałem, czego się uczyłem, jak to się stało, że zostałem nauczycielem, a także opowiem, w jaki sposób wyjechałem na zachód i jak uczyłem się być tutaj.
W moim życiu było wiele różnych zmian, przeżywałem różne okresy. Gdyby to pokrótce podsumować, można powiedzieć, że miałem takie cztery etapy w życiu. I dlatego chcę z wami podzielić się tym, w jaki sposób znalazłem się tu, na zachodzie, gdzie spędziłem jedną czwartą życia.
Ćwierć życia uczyłem się wszystkiego, co jest niezbędne, tradycyjnie związane z naukami. Oczywiście należę do linii Mahamudry, i ją głównie studiowałem, ale miałem to szczęście, że mój wój Dilgo Kyentse Rinpocze był wielkim mistrzem w Maha Ati, w Dzogczen i uczył mnie tych praktyk. Mój własny klasztor nie satysfakcjonował mnie wystarczająco, więc udałem się do klasztoru Sakja i tam dwa lata studiowałem w tej tradycji. Następnie pojechałem do Lhasy i w klasztorze Tsurphu spotkałem Gyalwang Karmapę, ponad rok studiowałem z nim, ale uznałem, że to mi jeszcze nie wystarczy i chciałem studiować także w tradycji Gelugpa, w akademicki sposób na uniwersytecie i to jest powód, dla którego tam się udałem.
Nie pamiętam tego, ale w moim klasztorze powiedziano mi, że kiedy byłem bardzo, bardzo mały Tai Situpa rozpoznał mnie jako inkarnację. Poprzedni Tai Situpa Pema Łangcziuk Dzialpo po śmierci poprzedniego Ato Rinpocze powiedział, że w rodzinie Ato urodzi się taka inkarnacja. Ato jest moim nazwiskiem rodzinnym, a moje imię Dharmy brzmi Tenzin Tulku. Ale w rodzinie Ato nie wiedziano, że urodzi się dziecko. Dziadek powiedział: "nie wiemy czy urodzi się dziecko i czy urodzi się syn, ale jeśli faktycznie urodzi się chłopiec (powiedział to do Situpy) to oczywiście należy on do ciebie". Kiedy miałem 8 lat zabrano mnie do klasztoru i rozpocząłem naukę wszystkiego co należy do tradycji nauczania w Mahamudrze, zaczynając od tego jak czytać i pisać. Uczyłem się później recytacji różnych tekstów, jak dawać nauki, inicjacje, wszystkiego co należy do tradycyjnego wykształcenia lamy.
Teraz trochę przeskoczę przez ten okres. W '59 roku, kiedy Chińczycy zajęli nasz kraj, musiałem uciec do Indii. W tym czasie studiowałem w klasztorze Sera i właśnie wtedy wyjechałem. W Indiach przez pół roku najpierw mieszkałem w Assamie, później pojechałem do klasztoru Rumtek. J. Św. Karmapa zdecydował, że powinienem jechać do Dharamsali. Udałem się tam jako oficjalny reprezentant linii Kagyu w departamencie do spraw religii przy Dalajlamie. Tam reprezentowałem we wszystkim linię Kagju przez trzy lata. Mogę powiedzieć, że robiłem politykę religijną. Naprawdę nie cierpię tego, ale J. Św. Karmapa prosił mnie, więc cokolwiek byłem w stanie to robiłem. Wówczas, w Indii mieszkała angielska mniszka Gelongma Kyncziok Palmo, uczennica Karmapy i ona założyła szkołę dla młodych lamów. Jednocześnie współprowadzącymi szkołę byli Trungpa Rinpocze i Akong Rinpocze, którzy postanowili przenieść tę pracę do Anglii. Uczyli się tam inkarnowani lamowie wszystkich czterech tradycji. Ponieważ pracowałem w departamencie religii chciałem się uczyć angielskiego by nie porozumiewać przez tłumacza.
Wówczas Trungpa Rinpocze i Gelongma Kyncziok Palmo powiedzieli: czemu nie przyjedziesz tu, do szkoły młodych lamów. Ale jak tam pojechałem to zrobiono mnie dyrektorem tej szkoły i nie miałem czasu uczyć się angielskiego. Bycie szefem takiego klasztoru jest bardzo czasochłonnym zajęciem. Stwierdziłem, że tutaj nie mam szansy uczyć się angielskiego więc muszę gdzieś wyjechać. Ale Gelongma powiedziała: mam tutaj bardzo dobrą nauczycielkę, jest Angielką, studiowała w Oxfordzie, ma bardzo dobrą wymowę, ona będzie ciebie uczyć. I zdecydowaliśmy się pobrać. Kyncziok Palmo była bardzo zaskoczona. A później niej musiałem przedstawić żonę J. Św. Karmapie, to była najtrudniejsza rzecz w moim życiu. Musiałem ją też wprowadzić w moją rodzinę, rodzinę mojego wujka Dilgo Kyentse Rinpocze. Potem przedstawić Dalajlamie, to było dosyć skomplikowane, nie będę opowiadał w szczegółach.
Zatem przechodziłem przez różne okresy życia, okres kiedy uczyłem się i naprawdę starałem się być bardzo dobrym mnichem, później był okres kiedy ożeniłem się, uczyłem się świeckiego życia. Nie chcę opowiadać wszystkich szczegółów bo cały ranek zszedł by nam na tym. Potem pojechałem do Anglii, ożeniłem się w Indiach, a później musiałem J. Św. Dalajlamie, J. Św. Karmapie zwrócić obowiązki, których się podjąłem i dopiero wtedy wyjechaliśmy do Anglii. Moi przyjaciele Tenga Rinpocze, Trangu Rinpocze (pochodzimy z tego samego rejonu, mieliśmy wspólnych nauczycieli, jesteśmy w tym samym wieku, wychowywaliśmy się razem) nie mogli tego zrozumieć. Pytali: czemu to zrobiłeś. Naprawdę trudno było im to wytłumaczyć. Oczywiście byli dla mnie uprzejmi, akceptowali to, ale wszyscy prosili mnie i zachęcali abym kontynuował nauczanie. I ja pracuję w ten sposób, jedynie oddałem ślubowania mnisie. Gdy przyjechałem do Anglii uczyłem się dalej angielskiego. Chciano abym studiował angielski dokładnie, lecz powiedziałem: nie, to mi wystarczy, ja chcę pracować z ludźmi.
Jak byłem mały to, tak jak tutaj, ktoś podawał mi wodę, usługiwał, wszystko dla mnie robiono. Chciałem wreszcie zrobić coś samemu, w jakiś sposób pomagać ludziom. Chciałem pracować w szpitalu dla dzieci upośledzonych fizycznie. Poszedłem tam na rozmowę, ale powiedziano mi, że nie gdyż jest to praca taka jak matki: ty idź lepiej do szpitala psychiatrycznego. Tam powiedziano mi: oczywiście, jak najbardziej przyjmiemy tu ciebie, w przyszłym tygodniu zaczynasz pracę. I faktycznie przez dwanaście lat pracowałem w szpitalu. Naprawdę lubiłem to i nauczyłem się tam bardzo wiele. Cała buddyjska nauka: jak pracować z emocjami, z różnymi sytuacjami stała się tam przydatna, miałem szansę ją zastosować. I muszę powiedzieć wszystkim moim pacjentom: dziękuję, ponieważ dzięki nim nauczyłem się jak stosować w praktyce buddyjską naukę. Później odezwała się moja karma, miałem złamany kręgosłup i, niestety, rząd angielski powiedział: nie możesz już pracować. Wróciłem do swojego starego zawodu-nauczania. Wcześniej nauczałem tylko indywidualnie, a teraz mam więcej czasu, coraz więcej daję nauk. Wystarczy, to jest pokrótce moja historia, wiecie mniej więcej z kim macie do czynienia. Zatrzymamy się tutaj i przejdziemy do tematu.
Teraz zaintonuję krótką modlitwę, jeśli ją znacie recytujcie razem ze mną, jeśli nie to zrelaksujcie się.
Gdybym miał wymienić wszystkich swoich nauczycieli, nie miałoby to końca. Uczyli mnie różnych przedmiotów ze wszystkich czterech szkół buddyzmu tybetańskiego. Ale w moim życiu dwóch miało wyjątkowe znaczenie. W linii Mahamudry moim nauczycielem był drugi Dziamgon Kongtrul Rinpocze, Palden Kyentse Yzer. Natomiast Maha Ati uczyłem się od Dilgo Kyentse Rinpocze. Ci dwaj są naprawdę bardzo szczególni dla mnie. Nie jestem w stanie powiedzieć co jest ważniejsze: to, czego nauczyłem się poprzez Maha Ati czy Mahamudrę. To jest jak dwoje oczu, oba są jednakowo ważne. Tak samo jest z Mahamudrą i z Maha Ati. Są to nauki Buddy, to najważniejsza rzecz, którą zrozumiałem w życiu. Na przykład, kiedy drzewo zaczyna rosnąć najpierw jest maleńki kiełek. Stopniowo ten mały zalążek zaczyna wypuszczać wiele korzeni, później drzewo w pełni rozrasta się i ma wiele gałęzi. I również każda gałąź ma piękne kwiaty, wspaniałe owoce.
Tak samo najpierw były nauki Buddy, tak jak to małe nasienie, które wypuszcza później wiele korzeni, gałęzi, dlatego mamy różne szkoły, odgałęzienia buddyzmu. Bardzo ważne jest by zrozumieć, że jest to tylko jedno drzewo. Dzięki temu można należeć do jakiejś określonej szkoły rozumiejąc, że wyrasta ona z tego samego drzewa. W buddyźmie tybetańskim mamy cztery główne szkoły: Kagju, Ningma, Sakja, Gelug, ale są inne tradycje buddyjskie: therawada, buddyzm Mahajany, Zen itd. Są różne rodzaje buddyzmu, różne odgałęzienia ale jest to to samo drzewo.
Powinniście próbować tego o czym mówili moi nauczyciele, bycia niesekciarskim. A także być ekumenicznym wobec innych religii. Dla mnie niesekciarstwo nie oznacza zmieniania codziennie swoich zainteresowań. Do jakichkolwiek tradycji należycie trzymajcie się tego, nie ma w tym nic złego. Niesekciarstwem nazywam szanowanie innych tradycji, bez ich krytykowania. Jeżeli należycie do tradycji Mahamudry, to bardzo dobrze, praktykujcie ją, dzięki niej tak wielu ludzi osiągnęło Oświecenie, tak wielcy jak Milarepa, Gampopa, Karmapa.
W Tybecie tradycje inkarnowanych lamów rozpoczął najpierw Karmapa i wtedy inne szkoły uznały system tulku za sensowny i odnajdywały w ten sposób własnych lamów. Najbardziej jasna jest sytuacja inkarnacji Karmapy, który zawsze przed śmiercią pisał list przepowiadający swoje przyszłe narodziny, imię ojca, matki, kraj i czas narodzin. To można sprawdzić listy, na podstawie których odnajduje się Karmapę, istnieją. Ta zdolność przepowiadania swoich przyszłych narodzin jest rezultatem medytacji, w innych tradycjach odnajdywanie tulku również jest jej efektem. Niestety współcześnie w ten system została wmieszana polityka, jest przez to splamiony, ale w swej istocie miał on być czymś bardzo szczególnym. W końcu wszyscy jesteśmy reinkarnowani, zatem o jakim rodzaju reinkarnacji mówimy? Są nauki o kręgu samsary (tyb. korła-krąg), w którym ciągle się odradzamy. Nie ma w tym nic niezwykłego, współcześnie tak popularny jest recycling, wszystko od nowa się wykorzystuje. Specjalny system odrodzenia-tulku-jest czymś dobrym, jednakże wszyscy wciąż się odradzamy.
Wcześniej uprzedzono mnie, że istnieje polskie tłumaczenie tekstu IX Karmapy "Mahamudra rozjaśniająca ciemności niewiedzy" (tyb....). Byłem proszony o wyjaśnienia do tego tekstu i o ile jestem w stanie stopniowo was w nie wprowadzę, ale zanim ich udzielę chciałbym powiedzieć kilka ogólnych rzeczy o buddyźmie, które my jako sanga świecka
powinniśmy wiedzieć. Od początku mojej nauki w tradycji Mahamudry moi nauczyciele tacy jak II Dziamgon Kongtrul Rinpocze i inni wciąż objaśniali mi ten tekst mówiąc, że zawiera on trzy główne rozdziały. W tych naukach pierwszym rozdziałem jest nyndro, czyli praktyki wprowadzające, drugim praktyka sama w sobie, a trzeci rozdział to nauki niezbędne do wprowadzenia praktyki w życie. Również w naukach Maha Ati-Dzogczen mówi się o dampa sum? trzech świętych punktach. Najpierw jest wprowadzenie: przyjęcie Schronienia i pobudzenie Oświeconej Postawy, później praktyka sama w sobie, a trzeci punkt to poświecenie zasługi. Jak długo praktykujemy, zawsze musimy stosować te trzy punkty.
Kiedy zaczynamy ścieżkę buddyjską najpierw musimy przyjąć Schronienie w Buddzie, Dharmie i Sandze. Schronienie przyjmujemy od nauczyciela. Związane z tym jest rozwijanie oddania, zaufania. Powinniśmy zrozumieć, że przyjmując Schronienie szukamy go w czymś co jest od nas lepsze, wyższe, co nie jest nami, lecz na zewnątrz nas czyli w Buddzie, Dharmie i Sandze. Na początku Buddę rozumiemy w ten sposób, że jest on na zewnątrz nas, jest kimś lepszym od nas, są posągi, obrazki Buddy, kłaniamy się przed nimi, rozwijamy zaufanie. Dharma jest dla nas też czymś szczególnym, lepszym, bardzo wartościowym, pouczeniami, księgami zawierającymi wiedzę i w tym szukamy Schronienia. Gdy przyjmujemy Schronienie w Sandze rozglądamy się gdzie są mnisi i mniszki, gdyż oni ją stanowią dlatego szukamy w nich Schronienia.
Jest to sposób w jaki uczy się tego na początku, ale te rzeczy w rzeczywistości nie są różne od nas samych. Stopniowo, jeśli zrozumiecie czym jest Budda zrozumiecie, że wasz umysł ma naturę Buddy. To jest właśnie Budda, staramy się rozpoznać naszą własna naturę.
Na początku studiujemy Dharmę, ale gdy dochodzi się do zrozumienia istoty Dharmy, jaka jest natura mojego umysłu, jest to to samo co istota nauki Buddy i w ten sposób znajdujemy Dharmę w sobie samym.
W buddyźmie Mahajany mówimy o dwóch rodzajach Sangi. Jest Sanga rozumiana na sposób sutr i Sanga rozumiana na sposób mantr. W tradycji sutr rozumie się Sangę jako społeczność mnichów i mniszek, a także gdy świecka osoba staje się duchowym nauczycielem.
Budda Siakjamuni był takim samym człowiekiem jak my, ale w końcu praktykując dharmę urzeczywistnił naturę buddy i w ten sposób stał się duchowym nauczycielem. Posiadał naturę Buddy, tak jak my wszyscy ją posiadamy i ty i ty, dlatego możemy ją urzeczywistnić. Potrzebujemy na początku pewnej samodyscypliny i dlatego Budda najpierw nauczał Czterech Szlachetnych Prawd. Wszyscy potrzebujemy wysiłku w tej praktyce, aby ją urzeczywistnić.
Powiem jak ja rozumiem nauki dharmy, o czterech szlachetnych prawdach, których nauczał Budda i praktykował zgodnie z nimi. Potem będziemy mówić o naukach Mahamudry, które są głównymi naukami w naszej linii przekazu.
Najpierw Budda Siakjamuni nauczał o cierpieniu. Budda urodził się w królewskiej rodzinie, był bardzo bogaty i miał mnóstwo rzeczy, wychował się w takich warunkach, że miał więcej niż potrzebował. Zarówno jego królewska rodzina, jak i wszyscy w królestwie chcieli żeby cieszył się tym bogactwem, pięknymi ogrodami, doświadczał rozrywek, zachęcali go do tego. Ale on stawał się coraz smutniejszy. W końcu jego rodzina zaczęła się zastanawiać "co robimy nie tak" i postanowili zapytać jaki jest powód jego smutku. Wtedy odpowiedział: wy nie robicie nic niewłaściwego, ale ja czuję, że inni cierpią.
Cztery główne rodzaje cierpienia: narodziny, choroby, starość i śmierć dotyczą wszystkich, nikt przed nimi nie jest w stanie uciec i on czuł, wiedział o tym, że wszyscy tego doświadczają i to właśnie czyniło go smutnym. "Oni wszyscy cierpią fizycznie i mentalnie i nie zdają sobie sprawy ze swego cierpienia, z tego jak go uniknąć i to właśnie sprawia, że jestem taki smutny". Zastanawiał się jaka jest przyczyna cierpienia, skąd ono pochodzi. Potem myślał o tym w jaki sposób doprowadzić do wygaśnięcia cierpienia, do osiągnięcia Nirwany, jak innym można pomóc to osiągnąć, jak innych tego nauczać i to było następnym stopniem jego dociekań. Następnie jaką ścieżką powinien postępować, jakiej ścieżki nauczać ludzi. Takie było jego podeście do tych spraw.
Dlatego gdy zostajemy buddystami powinniśmy zastanawiać się nad tym, w jaki sposób Budda żył, w jaki sposób praktykował w swoim życiu, jaką ścieżką podążał. Osobiście uważam, że powinniśmy przede wszystkim dowiedzieć się jakie było życie Buddy, poznawać i studiować Cztery Szlachetne Prawdy i to czego on nauczał.
Współcześnie tybetańscy lamowie nie nauczają tak bardzo ośmiorakiej szlachetnej ścieżki, a to jest naprawdę niezmiernie ważne dla nas, świeckiej sangi i dlatego będę to teraz omawiał.
Niektórzy ludzie myślą: może nie jest to tybetańska tradycja, nauki o ośmiorakiej ścieżce są tylko w hinajanie, ale to jest błąd. My, praktykujący buddyzm tybetański również powinniśmy to studiować i praktykować.
Kiedy ożeniłem się i przyjechałem na zachód, najważniejsze czego się nauczyłem to w jaki sposób całą wiedzę, którą musiałem przyswoić, połączyć z naszym życiem, ludzi świeckich. Na zachodzie ludzie często myślą: to jest moje duchowe życie, to jest moje duchowe miejsce, moja duchowa poduszka do medytacji. Siedzimy, praktykujemy, a później wracamy do swojego normalnego, świeckiego życia i być może do następnego dnia nasza duchowość pozostaje tam na poduszce. Najważniejsze to pamiętać o tym, że mamy tylko jedną osobowość. Jeśli próbujemy mieć dwie osobowości, to nasze życie rozdwaja się. Musimy naprawdę połączyć te rzeczy, muszą stać się nierozdzielne. Jedno życie, jeden rodzaj aktywności. Oczywiście jak długo możecie praktykować samodyscyplinę, medytację, jeśli możecie robić 2,3 letnie odosobnienia, jest to bardzo dobre i przynosi wiele pożytku ale ważne jest by potem kontynuować to w swoim codziennym życiu. Czas medytacji, czas na odosobnienie oczywiście jest bardzo ważny ale trzeba utrzymać swoją praktykę później, w codziennym życiu, to jest najważniejsza i najtrudniejsza rzecz. Na przykład ogrzewanie pomieszczenia. Gdybyście rano włączyli na trochę kaloryfer, później przestali grzać, potem znów go włączyli, to nie jest pożyteczne, on musi stale grzać. Tak samo jest z praktyką, nie wystarczy trochę praktykować gdy medytujemy, to wymaga kontynuacji. Kiedy zjemy śniadanie to pożytki z niego trwają aż do obiadu, gdy zjemy obiad to pożytki z niego trwają do kolacji, stale musimy mieć pożytki z jedzenia. Podobnie medytacja jest czymś ważnym, ale pożytki z tego powinny trwać po niej. Gdy idziemy do lekarza, ktoś pracuje w biurze lub w fabryce to nie może powiedzieć: "ach jestem tak zajęty, że nie jestem w stanie kontynuować swojej praktyki". Oczywiście to nie jest łatwe, ja sam miałem z tym problemy, ale wszyscy musimy nauczyć się to robić. Dlatego musimy o tym stale pamiętać, w każdej sekundzie. Na przykład, gdy ktoś rano powie albo zrobi nam coś bardzo przykrego, coś co naprawdę nas dotknęło, to później cały dzień myślimy o tym, nie porzucamy tego, tylko stale jesteśmy zasmuceni, podsycamy swoje emocje. To jest taki samsaryczny sposób, od dziecka wciąż i wciąż wzmacniamy swoje emocje.
Podobnie gdy zakochamy się to ciągle i ciągle o tym myślimy. Tak samo powinniśmy postępować z tym co się wiąże z wyzwoleniem, to czego nauczymy się w medytacji stale wzmacniać, podtrzymywać.
Jeśli mieliśmy piękny sen nad ranem, przez cały dzień chodzimy uśmiechnięci, szczęśliwi a przecież nie ma powodu, to nie było nic realnego, tylko sen. Gdy mieliśmy nocne mary, cały dzień potrafimy się smucić a przecież nie było to nic prawdziwego.
Mówię tutaj cały czas o swoim doświadczeniu, nie wiem czy wy macie takie same. Mogę objaśnić tekst kartka po kartce, słowo po słowie, umiem to, uczono mnie tego, ale zawsze staram się myśleć co ja sam doświadczam, co przeżywam i dzielić się tym z wami, przede wszystkim tego nauczam.
Myślę o tym, co jest najważniejsze, czego uczył sam Budda. Mamy się teraz zajmować tym co nazywa się (tyb....) ośmioraką szlachetną ścieżką i najpierw będzie lista ośmiu składających się na nią rzeczy:
1. (tyb....) Doskonały pogląd
2. """""""" Doskonała motywacja
3. """""""" Doskonała mowa
4. """""""" Doskonałe działanie
5. """""""" Doskonały sposób życia (poprawny, właściwy, całkowicie czysty)
6. """""""" Doskonała pilność
7. """""""" Doskonała uważność
8. """""""" Doskonała medytacyjna koncentracja
Jeżeli potrafimy tych osiem rzeczy robić całkowicie czysto, doskonale, to wówczas umysł mahamudry jest stale utrzymany.
Zrobię również inny podział:
- właściwe zrozumienie i właściwa motywacja to jest doskonałość mądrości
- doskonałość moralności (Rinpocze woli to tłumaczyć jako doskonałość samodyscypliny). Do tego należy właściwa mowa, właściwe działanie, właściwy sposób życia i właściwe wysiłki. To są rzeczy, na które trzeba uważać, myśleć o nich, stosować w codziennym życiu.
- doskonałość medytacji to jest właściwa uważność i właściwa medytacja
Jest to powiązane z Mahamudrą, Maha Ati, ze wszystkimi poziomami praktyki.
Współcześnie tak wielu ludzi interesuje się medytacją. I dlatego aby w pełni je praktykować w tradycji Maha Ati nauczane są trzy święte punkty: wprowadzenie, główna praktyka i poświęcenie zasługi. W tekście Mahamudry są wspomniane trzy główne części praktyki: przygotowawcza, zasadnicza i wprowadzenie praktyki w życie.
W tekście IX Karmapy podane są cztery podstawowe rozmyślania. Po tybetańsku nazywają się Lodokh szi(?). Lo oznacza umysł, dokh - odwrócić (od samsary) tzn. zwrócić umysł ku dharmie. Są to rozmyślania o:
- cennym ludzkim ciele
- przemijalności
- karmie
- cierpieniu samsary
Te cztery rozmyślania są na początku niezbędne.
Wymieniłem wam wszystkie korzenie, które rozgałęziają się z pierwszego nasionka: ośmioraką szlachetną ścieżkę, trzy święte punkty, cztery rozmyślania.
(Nie wierzę w przedłużanie nauk. Wszyscy są wtedy zmęczeni i nie ma w tym wiele pożytku. lepiej po trochu, krótkie sesje....)
PYT: Jakie są relacje Rinpocze z Tengą Rinpocze?
ODP: W czasach szkolnych mieliśmy wspólnego nauczyciela ja, Tenga Rinpocze, Trangu Rinpocze. We trzech uczyliśmy się, dokazywaliśmy, razem robiliśmy wszystkie żarty i właściwie całe dzieciństwo spędziliśmy wspólnie. Również wielu nauczycieli mamy wspólnych. Tak jak ty gdy chodziłeś do szkoły, to w klasie miałeś wielu kolegów, z którymi uczyłeś się, razem żartowałeś, czasem byliście nieznośni, czasem walczyliście ze sobą, tak samo i my robiliśmy to wszystko. To jest po krótce historia naszej przyjaźni.
Teraz będziemy kontynuować poranne rozważania. Szczególnie chciałbym powiedzieć więcej na temat poświecenia i oddania, na temat wiary. W praktyce Mahamudry bardzo ważnym pojęciem jest coś co nazywa się mug(?) a tłumaczy się jako szacunek, oddanie.
Milarepa w swoich pieśniach mówi, że bez mug(?) nie rozwinie się medytacji, miłującej dobroci i współczucia, a więc oddanie, szacunek są czymś bardzo ważnym. W naukach buddyjskich jest powiedziane (tutaj Rinpocze powiedział po tybetańsku dłuższy cytat), że bez oddania nigdy nie będzie się prawdziwie podążać ścieżką. Jeżeli chcemy wyhodować wspaniały, piękny kwiat, to potrzebujemy doskonałego nasienia. Jeżeli w nasieniu coś jest nie w porządku, to nie wyrośnie z niego dobra roślina. Dlatego na ścieżce buddyjskiej wiara jest czymś bardzo ważnym. Dam pewien przykład. Jeżeli macie nasiono jakiejś rośliny zanim je posadzicie, potrzebujecie pewnych przygotowań: doskonałej gleby, odpowiedniej temperatury, wilgoci. Nawet gdy te wszystkie warunki są spełnione to potrzeba stale cierpliwości gdy roślina będzie rosła. Również na ścieżce bodhisattwy potrzebujemy takich przygotowań. Potrzebna jest wiara, medytacja, miłująca dobroć i współczucie, te trzy warunki są konieczne. Kiedy są one przygotowane i nasionko zaczyna kiełkować to i tak na początku jest bardzo delikatne, nie jest od razu wielką rośliną. I wciąż potrzeba doskonałych warunków, dzięki którym będzie ona wzrastać, dwa liście, trzy liście, coraz więcej liści, aż w końcu zacznie kwitnąć. Nie można zapominać w którym miejscu została posadzona. Jeżeli pamiętacie o tym przez tydzień, a potem przez tydzień zapominacie to nie wyrośnie. Wciąż, stale trzeba pamiętać o tej roślinie. Dokładnie tak samo o wierze (oddaniu), medytacji i miłującej dobroci i współczuciu musimy pamiętać ciągle, codziennie, w każdej godzinie, minucie.
Ślepa wiara nie skutkuje, potrzebujemy wiary określonej jakości, czterech właściwości wiary:
1. Pierwsza oznacza, że kiedykolwiek studiujemy dharmę, idziemy do świętych miejsc, słuchamy nauk albo sami medytujemy mamy uczucie, że jest to coś bardzo szczególnego, specjalnego. Czujemy, że jest to coś innego również pod względem fizycznym. Umysł jest zaangażowany emocjonalnie, również fizycznie czujemy się inaczej np. siadamy do medytacji, czujemy: jestem jidamem, że lama, linia są czymś bardzo szczególnym.
Weźmy przykład zwykłych emocji. Gdy ktoś was zdenerwuje, stwarza problemy i powstaje w was gniew, czujecie się inaczej, również fizycznie to odczuwacie. Albo kiedy czujecie się szczęśliwi, jesteście bardzo wzruszeni, są to fizyczne odczucia z tym związane. Również gdy jest wam bardzo przykro, czujecie głęboki smutek, odczuwacie to fizycznie, płaczecie. Istnieje nawet takie określenie, że ktoś załamuje się psychicznie ale nie jest to nic innego jak silne uczucia.
Podobnie wobec duchowej praktyki potrzebujemy pobudzać, podtrzymywać ten określony rodzaj uczuć. Nie ma nic niewłaściwego w tym, że zaczynamy płakać gdy myślimy o swoim nauczycielu czy naszej linii. Weźcie na przykład Milarepę, który siedział samotnie w jaskiniach, medytował. On płakał bardzo często z powodu oddania i w tym nie było nic na pokaz.
Potrzebujemy zatem tego uczucia, że kiedykolwiek idziemy po nauki, spotykamy nauczyciela, słuchamy nauk jest to coś szczególnego. Każdy z nas miał tego rodzaju doświadczenia.
2. Następnie jest (tyb....) pragnienie przekroczenia samsary, osiągnięcia Nirwany, oznacza to chęć przemienienia, osiągnięcia, urzeczywistnienia czegoś. Bez tego pragnienia nigdy tego nie osiągniemy. Również Budda Siakjamuni praktykował w ten sposób, rozpoczął od zrozumienia prawdy o cierpieniu, następnie pragnął znaleźć przyczynę cierpienia, zrozumiawszy ją pragnął zrozumieć jak można to cierpienie wygasić, uśmierzyć. Budda chciał przemienić ścieżkę cierpienia na ścieżkę wyzwolenia. I my również pragniemy tego. Na początku możemy czegoś nie rozumieć, nie wiemy co i dlaczego praktykujemy i pragniemy to pojąć, to również jest częścią tego aspektu dharmy. Nie jest to niemożliwe, jeśli naprawdę chcecie, możecie to osiągnąć. Budda Siakjamuni powiedział, że wszyscy mają doskonałą naturę Buddy i dlatego, że ta natura ma dobre właściwości wszyscy potrzebujemy oczyszczenia, aby ją urzeczywistnić.
3. (tyb....) oznacza, że czegokolwiek nauczał Budda, ta linia nauk prowadzi mnie we właściwym kierunku, że mogę to urzeczywistnić i nie ma żadnych wątpliwości, żadnego wahania. Oczywiście wszyscy mamy jakieś wątpliwości, bez nich niczego byśmy się nie nauczyli. W jednej ze swych pieśni Milarepa naucza pewną kobietę, która ma mnóstwo wątpliwości, stawia wiele pytań i Milarepa wszystko jej wyjaśnia. Gdy mamy pytania i wątpliwości, stawiamy je i wyjaśniamy, dzięki temu rozwijamy się do miejsca, w którym nie ma już żadnych wątpliwości, można praktykować i urzeczywistnić nauki. Ta (tyb...) oznacza pozytywny rodzaj wiary, przekonanie-to jest właśnie tak-,że dzięki temu można praktykować.
Kiedy te trzy rodzaje wiary rozwija się, dochodzi się stopniowo do takiego poziomu, kiedy wiara staje się w nieodwracalną wiarą, która już nie może się pomniejszyć. Dlatego Milarepa nauczał, że w Mahamudrze wiara jest czymś bardzo ważnym, dzięki czemu można osiągnąć urzeczywistnienie. Oczywiście w Maha Ati i w innych naukach również jest podkreślane znaczenie wiary. Weźmy przykład dziecka: kiedy jest szczęśliwe, radosne będzie wołało podekscytowane "mama, mama, tata, tata", kiedy jest przygnębione, coś złego mu się dzieje też będzie wołało "mama, mama, tata, tata", ma podstawową wiarę w swoich rodziców, skupioną na nich niezależnie od tego czy dzieje się coś dobrego, czy złego. Podobnie my potrzebujemy tego rodzaju wiary w swoją podstawową naturę buddy, wiary w Buddę, Dharmę i Sangę jako nieoddzielnych od nas, potrzebujemy tę wiarę utrzymywać we wszystkich warunkach, gdy jesteśmy szczęśliwi albo smutni, zawsze.
Opowiem wam coś z mojego własnego doświadczenia; kiedy jestem szczęśliwy medytacja idzie mi bardzo dobrze, wówczas mam dobrą wiarę, mogę wykonywać praktyki miłującej dobroci i współczucia, wszystko jest bardzo łatwe. Ale kiedy pojawiają się jakieś trudności wówczas, gdy przyglądam się sobie widzę, że nie mam zbyt wiele wiary, miłującej dobroci i współczucia, nie ma tak wiele medytacji, a więc czasem potrzeba trochę problemów.
Jeśli nauczymy się utrzymywać wiarę, miłującą dobroć i wpółczucie, medytację w trudnych warunkach, wtedy w łatwych jest to bardzo proste.
Mówiłem o warunkach koniecznych do praktykowania ścieżki bodhisattwy i pierwszym z nich była wiara. Dalej potrzebujemy medytacji. Medytacja jest wyjaśniona w tekście IX Karmapy, ale najpierw wprowadzeniem w nią są cztery rozmyślania. Zanim je omówię, skomentuję ośmioraką szlachetną prawdę. Pozostawimy teraz bez wyjaśnienia dwa pierwsze aspekty tej ścieżki, właściwe zrozumienie i właściwą motywację a zajmiemy się omówieniem czterech innych: właściwej mowy, właściwego działania, właściwego sposobu życia i właściwych wysiłków. Jest to ścieżka, której uczył Budda, którą mamy postępować. Oczywiście jest to doskonała ścieżka ale nikt z nas nie potrafi jej doskonale praktykować, powinniśmy to robić na tyle, na ile jesteśmy w stanie.
Właściwą mowę kojarzymy z mówieniem w przyjazny, przyjemny sposób, ale mowa jest czymś bardzo potężnym, powinniśmy z nią pracować. Dharma jest także mową, bo mowa Buddy Siakjamuniego, nauki buddy są dharmą. Również w Mahamudrze, w naszej linii są różne pouczenia, to wszystko jest mową. Słyszeliście o czymś takim jak Kangjur. Jest to sto osiem tomów wszystkich nauk Buddy (Ka-mowa Buddy, gjur-nauki). Tybetańczycy przechowują Kangjur w klasztorach, składają ofiary, okazują cześć, cokolwiek potrafimy z niego studiować, uczyć się, wszystko jest właściwą mową.
Rano dawałem nauki, teraz je przekazuję, wymagana jest tutaj właściwa mowa, tak bym nie czynił żadnych pomyłek. Na początku modlę się, przypominam sobie swojego nauczyciela, nauki jakie od niego dostałem, żeby je całkowicie czysto, tak jak je od niego otrzymałem przekazać wam, nie wymyślając własnych. Inaczej nie będą to czyste nauki, nie będzie to doskonała mowa. Gdy zostajecie buddystami, macie trzy podstawowe zasady buddyjskie: nie zabijać, nie kłamać, nie kraść. Nie kłamać oznacza także właściwą mowę. Dlatego tak ważne jest by podążać ośmioraką ścieżką, w której wyjaśniona jest właściwa mowa. W każdej tradycji buddyjskiej, czy to będzie Tharawada, Mahajana, zen wszyscy muszą podążać ośmioraką ścieżką. Trzy podstawowe zasady: nie zabijać, nie kłamać, nie kraść obowiązują także w codziennym życiu. Jeżeli macie dobrych rodziców to uczyli was tego samego. Prawo obowiązujące w danym kraju również zakazuje tych rzeczy, jest to coś oczywistego. Ale gdy wstępujemy na buddyjską ścieżkę, wkładamy w to więcej wysiłku, uważności, jest to częścią naszej duchowej ścieżki. Gdy zostajemy buddystami nie jesteśmy od razu doskonali, po angielsku jest takie powiedzenie: "nikt nie jest doskonały". Nauczyciel wyjaśnia wam jak należy właściwie, doskonale żyć, ale uczycie się tego stopniowo, powoli, co roku robicie w tym trochę postępu. Nie wyobrażajcie sobie, że gdy zostajecie buddystami wszystko jest takie cudowne i piękne, to jest niemożliwe.
Dlatego praktykujmy mową tak, że mówimy grzecznie, w uprzejmy sposób taki, który pomaga innym. Używamy mowy na wiele różnych sposobów, np. recytujemy wiele mantr, czasami utrzymujemy milczenie, są to metody ćwiczenia samodyscypliny mowy. Praktykujemy ciałem, mową i umysłem, te trzy aspekty praktyki powinny być nierozłączne. Dlatego mowa jest również ważna. Niewłaściwa mowa może być bardzo szkodliwa, nie trzeba miecza lub pistoletu by kogoś zranić. Mową można komuś zadać wiele bólu, czasem wystarczy jedno słowo. Również wobec rodziny, dzieci czy nawet zwierząt ważne jest by mówić w łagodny, przyjazny sposób. Jak krzykniecie zwierzęta się spłoszą, jest to coś co im szkodzi. Przemyślmy co mówimy, przynosi to wiele pożytku.
Następnym elementem ośmiorakiej ścieżki jest właściwe działanie. Jest ono czymś bardzo widocznym: czasami ktoś jest podekscytowany, dużo się porusza, ktoś inny jest uspokojony, zrelaksowany. W tybetańskim określeniu (.....) pa oznacza rezultat działań, zwraca się uwagę na skutki tego co robimy, czy będą one pozytywne, czy negatywne. Również w sanskrycie jest słowo karma wskazujące na rezultaty naszych działań. Nie omówię tego teraz szczegółowo, dopiero przy prawie karmy.
Właściwy sposób życia.
Z tym związane jest całe nasze życie: jak zarabiamy pieniądze, czym się zajmujemy. Bardzo trudno jest prowadzić doskonale czysty sposób życia. Np. nie mamy wpływu na to jaką drogą przepływają nasze pieniądze, nie wiemy co się z nimi dzieje. Pracujemy bardzo ciężko myślimy, że zarabiamy pieniądze dla siebie, naszej rodziny, a tymczasem większość pieniędzy idzie na podatki i nie decydujemy o tym co dalej będzie zrobione z rezultatami naszej pracy. Może te pieniądze są używane do rozwoju czegoś co niszczy środowisko, do produkcji broni, na to nie mamy w ogóle wpływu. Ale nie powinniśmy być przygnębieni, nie ma żadnego pożytku w gniewie, walce przeciwko temu, starajmy się po prostu jak najlepiej używać swego życia. Jeżeli możemy utrzymywać samodyscyplinę, starajmy się to robić. Oczywiście możemy wiele rzeczy podawać w wątpliwość ale sami żyjmy jak najlepiej.
Właściwe wysiłki
To jest najważniejsze. We wszystkim potrzebujemy wysiłku. Na duchowej ścieżce, rozwijając wiarę, miłującą dobrocć i współczucie, w medytacji. Bez niego nie będzie rezultatów. Studiujecie lub kochacie-bez wysiłku nic nie osiągniecie. Szantidewa powiedział: "jeśli czynisz wysiłki, to coś osiągniesz, jeśli jesteś inteligentny ale nie czynisz wysiłków, nic nie osiągniesz".
Opowiem wam historię Asangi jednego z wielkich mistrzów, który praktykował na Buddę Maitreję. Wykonywał praktykę, przebywał na odosobnieniu, ale w końcu pomyślał, że nigdy jej nie urzeczywistni. Opuścił swoje miejsce odosobnienia i zszedł na dół. Spotkał człowieka, który trzymał dużą sztabę żelaza i pocierał ja kawałkiem jedwabiu. Asanga spytał go: "co robisz". "Chcę zrobić igłę"-odpowiedział. Wtedy Asanga pomyślał: "wykonywałem praktykę Maitrei i przerwałem ją, a ten człowiek z tak wielką cierpliwością pociera kawałkiem jedwabiu sztabę żelaza bo chce uzyskać igłę. Czuję się zawstydzony, powinienem wrócić i dalej praktykować". I kontynuował ją ale po pewnym czasie pomyślał: "nie dam rady tego urzeczywistnić" i porzucił odosobnienie. Wówczas spotkał człowieka, który gładził skałę w jaskini ptasim piórkiem. Asanga spytał: "co robisz". "Chcę by podłoga w jaskini była gładka". Asanga pomyślał: "cóż, taki wysiłek, dla takiego celu a ja porzuciłem swoją praktykę, czuję się zawstydzony" i wrócił z powrotem na odosobnienie. I po raz trzeci poczuł, że nie jest w stanie nic urzeczywistnić i porzuciwszy odosobnienie zszedł na dół. Wtedy przy drodze spotkał chorą sukę. Połowa jej ciała była jedną, wielką raną, w której zagnieździły się larwy. Przednia część ciała była zdrowa i suka próbowała się czołgać. Zapragnął jej pomóc i pomyślał " jeśli wszystkie larwy wyciągnę palcami, mogę którąś uszkodzić i może to być bolesne dla psa". Doszedł do wniosku, że najlepiej będzie jeśli językiem wyciągnie każdą z tych larw, nie uszkodzi ich i nie zada bólu psu. Ale nie mógł patrzeć na ropiejącą ranę, więc zamknął oczy, wyciągnął język i nachylił się żeby wyssać którąś larw. Wtedy jego język dotknął ziemi, nie psa. Natychmiast otworzył oczy, spojrzał w górę i zobaczył przed sobą Buddę Maitreję. Zapytał: "Maitrejo, tyle czasu wykonywałem swoją praktykę i nigdy cię nie zobaczyłem, nie miałem żadnych rezultatów, czemu właśnie stało się to teraz?". Maitreja odpowiedział: "za pierwszym razem, drugim i trzecim to byłem ja, ale teraz tak bardzo obudziłeś w sobie miłującą dobroć, że byłeś w stanie mnie zobaczyć. Potrzebujesz wysiłku, pracy, wtedy osiągniesz rezultaty".
Nie możemy praktykować codziennie po trochu, np. dziś medytujemy ale do jutra zapominamy o praktyce, aż przyjdzie czas następnej medytacji. Zapomnijcie, takie coś nie przynosi rezultatu. Musimy, tak dalece jak potrafimy, połączyć duchową ścieżkę z codziennym życiem. Medytacja nie może być czymś oderwanym od życia, jak ryba wyjęta z wody, musimy mieć więcej przestrzeni.
To, co omówiłem, jest właściwym działaniem, samodyscypliną. Ważne jest by mieć właściwą motywację. Gdy ona się pojawi, pojawi się także mądrość, zrozumienie. Jeśli nauczymy się samodyscypliny czyli: właściwej mowy, właściwych działań, właściwego sposobu życia, właściwych wysiłków i jeśli będzie w tym właściwa motywacja, to w naturalny sposób pojawi się doskonała uważność-inny element ośmiorakiej szlachetnej ścieżki. A jeśli pojawi się uważność, to w ślad za tym naturalnie przyjdzie także doskonała medytacyjna koncentracja.
Nie mówię o wysokich tantrycznych praktykach, lecz o normalnym życiu. Jeżeli będziemy w stanie połączyć nasza praktykę z codziennym życiem to stanie się ono naszą praktyką i będzie połączone z nauka Buddy. Jest to trudne ale najważniejsze: praktykować w swym codziennym życiu. Jeżeli będziecie rozbudzać w sobie uczucie zapracowania: jestem zajęty nauczaniem, pracą w fabryce, leczeniem, życiem rodzinnym to rzeczywiście będziecie zapracowanymi ludźmi. Najpierw musimy nauczyć się znajdować lukę w tych codziennych zajęciach. Na przykład, gdybyście wybrali się do Londynu i jechalibyście metrem, tam ciągle powtarzają: "zachowaj odstęp" bo chodzi im o nasze bezpieczeństwo. Również my powinniśmy sobie przypominać: "zachowaj odstęp", zachować dystans do tego co robimy. Jeżeli go mamy, wówczas możemy pamiętać o powtarzaniu formuły Schronienia, znaleźć lukę, w której możemy praktykować. I wówczas pojawia się uważność. Ludzie na zachodzie są zapracowani, gdyż mentalnie czynią siebie zapracowanymi. Kiedy macie lecieć samolotem w podróż myślicie: jaką książkę mam wziąć ze sobą, jaki komiks jest najnowszy, jaką gazetę mam przeczytać. Wsiadacie do samolotu i zaraz ktoś pyta jaką gazetę chcecie wybrać i lukę, którą możecie wykorzystać zaraz tracicie bo myślicie czym możecie ją wypełnić. Oczywiście buddystom wolno czytać gazetę, dowiedzieć się o ostatnich wydarzeniach, ale są pewne granice. Przeczytacie, siedzicie jakbyście spali a macie kupę czasu na medytowanie. Powinniście umieć zagospodarować sobie czas na różne rzeczy, ale okazuje się, że znajdziecie dużo czasu do praktyki i to bardzo rozwinie waszą uważność. Powinna ona towarzyszyć wszystkim rodzajom aktywności. Tradycyjnie mówimy o siedzeniu, chodzeniu, spaniu, mówieniu, również pójście po zakupy, gotowanie itd. temu wszystkiemu powinna towarzyszyć uważność. Dam wam przykład-na zachodzie ludzie siedząc w ubikacji czytają, np. komiksy. Często pytam: czemu właśnie tam czytasz-"bo to jedyna chwila, kiedy mam trochę spokoju". A więc czemu właściwie nie medytować siedząc tam. W każdym miejscu możemy medytować i będzie z tego wiele pożytku. Również kiedy kąpiemy się. Nalewamy dużo ciepłej wody i długo leżymy w wannie.
Dużo myślimy o przeszłości, przyszłości. A przecież w wannie ciało jest doskonale zrelaksowane, wiec dlaczego uważnością nie zrelaksować swojego umysłu.
Opowiem wam pewną historię-bardzo je lubię:
Pojechałem raz do Ameryki, gdzie nauczałem. Wracałem samolotem, usiadłem, samolot był prawie pełen, ale nie odlatywał, pomyślałem, że ktoś się spóźnia i dlatego czekają. W ostatniej chwili wbiegł do samolotu człowiek. Niósł walizeczkę w lewej ręce, komputer w prawej, książka pod pachą. Kiedy usiadł, zaczął układać sobie wszystko w umyśle i starał się zorganizować sytuację. Najpierw zdjął płaszcz i krawat, usiadł koło mnie. Powiesili mu to co zdjął. Wtedy otworzył walizeczkę, wyjął z niej książkę, położył gazetę, próbował zorganizować swoje miejsce pracy. Posiedział przez chwilę i zaczął mi się przyglądać. Położył na kolanach walizeczkę, przed sobą komputer i zaczął się przygotowywać. Przyszła stewardesa i powiedziała: słuchaj, przed startem nie powinieneś tego rozkładać, więc poskładał to wszystko i złożył pod siedzenie. Usiadł normalnie, zapiął pasy i znowu zaczął mi się przyglądać. Zapytał: czy chciałbyś pożyczyć moją gazetę. Powiedziałem: nie dziękuję, jestem całkiem zadowolony. Siedziałem, samolot zaczął się wznosić, a on ciągle mi się przyglądał. Postawił przed sobą komputer, mikrotelewizor, włożył słuchawki, zaczął znowu wszystko rozkładać, bawić się jakąś grą na komputerze. Siedziałem obok niego zupełnie spokojnie i nic nie robiłem. Po pewnej chwili zwrócił się do mnie: nudzisz się? Powiedziałem: Nie, jestem trochę zmęczony, chcę się zrelaksować.
- Co robiłeś w Ameryce?-powiedział.
- Nauczałem tam.
- A czego nauczałeś?
- Nauczałem buddyzmu.
- Czego??
- Buddyzmu.
- A czego dokładnie?
- Medytacji.
- To świetnie się składa, bo w swojej firmie potrzebuję kogoś, kto nauczy medytacji, jak się zrelaksować, więc proszę przyjedź do mojej firmy i naucz tego.
- Nie jestem taki pewien czy mogę was nauczyć medytacji. Raczej tego jak się trochę zrelaksować, odprężyć.
- Bardzo tego potrzebujemy.
Dał mi swój adres, nr faxu itd., zapytał gdzie mieszkam, prosił o kontakt. Powiedziałem, że jestem dość zapracowany, ale ktoś z moich ludzi nauczy was jak się zrelaksować. I rzeczywiście, byliśmy nadal w kontakcie, wysłałem jednego z moich uczniów, ale nie wiem jakie są tego wyniki.
To była pozytywna historia o byciu zajętym. Często podróżuję biznes class, gdzie obserwuję wielu ludzi, ale pewnego razu przyszedł ktoś specjalny. Gdy wszedł, zamówił kawę, całą podróż siedział zrelaksowany i medytował. Nie była to pełna postawa medytacyjna, ale po sposobie w jaki siedział można było poznać, że medytuje. Prawie go zapytałem, skąd pochodzi i co robi, ale nie ośmieliłem się przeszkadzać mu. Był tak wspaniale zrelaksowany.
To są rzeczy, które zauważam w praktyce. Myślicie może, że tylko jeżdżę i nauczam w różnych miejscach, ale uczę się bardzo wiele przez bycie w codziennym życiu. Tak czy inaczej pozostawię ten temat, teraz czas na pytania.
P. Czy mogę zadać pytanie osobiste? Czy żona Rinpocze jest buddystką?
O. Nie, ona jest chrześcijanką. Kiedy mieliśmy wziąć ślub zapytała mnie: jeśli wyjdę za ciebie czy muszę zostać buddystką. Odpowiedziałem: nie, nie musisz. Jeżeli jesteś dobrą chrześcijanką mnie to wystarczy, jeśli jesteś złą chrześcijanką dla mnie jest to bezwartościowe. Ale również nie oczekuj, że ja zostanę chrześcijaninem. Chińczycy przystawiali pistolet do głowy, mówili: wyrzecz się swoich poglądów i nic nie pomogło. Nie myśl, że jak ożenię się z tobą to zmienię swoje poglądy. Najważniejsze abyś ty dbała o mnie, ja o ciebie, to nie ma nic wspólnego z religią. Religie nigdy nie walczą, to ludzie walczą. Dlatego jeżeli będziemy o siebie dbali i będziemy dzielić ze sobą życie, to religia nas nie podzieli. Jeżeli twoja religia przyniesie tobie rezultaty, to kontynuuj ją. I jak dotąd jest wszystko w porządku, żadnych problemów. Jak długo będziemy żyli, każdy będzie wyznawał swoją religię.
Mam córkę. Mieliśmy wiele problemów: pięć, sześć poronień, kilka operacji, lekarze mówili, że moja żona nigdy nie będzie miała dziecka. Pojechaliśmy do XVI Karmapy, który powiedział: czemu nie zrobicie praktyki Zielonej Tary? Odpowiedziałem: oczywiście, zrobię. Przedyskutowałem to z moją żoną. Zgodziła się. Poprosiliśmy pewnego artystę aby namalował dla nas tankę Zielonej Tary i... urodziła nam się córka. Moja żona radzi mi nieraz abym nauczał swoją córkę buddyzmu, a ja mówię nie, jeśli poprosi mnie o to to wyjaśnię jej pewne rzeczy, jeśli mnie nie poprosi wówczas tego nie zrobię. To kwestia własnego wyboru. U siebie w domu mam pokój do medytacji i kiedykolwiek idę medytować świadomie nie zamykam drzwi, w dowolnej chwili może tam wejść moja żona, córka, dwa psy nigdy się od nich nie oddzielam, mogą tam zawsze przyjść i w tym uczestniczyć. Wracając do pytania: ona szanuje moją religię, ja szanuję jej religię, dzięki temu nie ma problemów.
Kiedy podziękowano Rinpocze za te nauki w tak katolickim kraju, Rinpocze odpowiedział, że to nie jest jego zasługa lecz jego nauczycieli, którzy wciąż powtarzali: nie bądź sekciarski, szanuj wszystki gałęzie buddyzmu, a także wszystkie inne religie, wpajali to tak, że będzie pamiętał o tym i starał się to utrzymywać do końca życia.
Powiem wam jakie to są modlitwy, które właśnie recytowałem. Najpierw jest przyjęcie Schronienia, pobudzenie bodhicitty i cztery niezmierzoności. Później jest modlitwa, w której oddaję cześć Buddzie Siakjamuniemu, następnie modlitwa do Guru Rinpocze i modlitwa do Marpy, Milarepy i Gampopy a potem modlę się do swojego Lamy.
Jest tak wiele różnych szkół, nauczycieli i książek, trzeba być bardzo poważnym w tym wszystkim. Jest wielu specjalnych(?) nauczycieli, od których z trudem możemy się uczyć, musimy być w tym bardzo ostrożni. Również bardzo powoli powinniście podejmować decyzje kto będzie waszym osobistym nauczycielem. Możecie spotykać oczywiście bardzo wielu nauczycieli, słuchać ich nauk i rozmawiać z nimi. Ale bądźcie uważni, miejcie dwoje oczu, swój umysł, świadomie podejmujcie decyzje. Jest tak wiele różnych religii, niektóre wam pasują a inne nie. Nikt nie może za was zdecydować, nakazać wam co macie wybrać, sami możecie postanowić co dla was jest najważniejsze. Czasami możecie się zastanawiać: na jakiej podstawie mam decydować, wybrać co jest dla mnie najlepsze. Ale takie decyzje trzeba podejmować. Mamy w tekstach Mahamudry, Maha Ati, czy innych tradycji rozdziały mówiące o tym jakie właściwości musi posiadać taki szczególny nauczyciel.
Na przykład w naszej linii Mahamudry jest książka Gampopy "Klejnotowa Ozdoba Wyzwolenia", gdzie cały długi rozdział poświęcony jest kwestii nauczyciela, jego właściwościom. Również w tradycji Maha Ati jest książka Patrula Rinpocze "Słowa Mistrza Samantabhadry", gdzie cały rozdział mówi o nauczycielu. Z własnego doświadczenia wiem, że na zachodzie ludzie mają oczy zdolne do postrzegania i własne umysły, są w stanie myśleć samodzielnie. Ale mam wrażenie, że nigdy tego nie używacie. Oczy są zakryte zasłoną, a inteligentne umysły są wyłączone i jakikolwiek nauczyciel przyjedzie natychmiast mówicie: zabierz mnie dokądś...(?). Jeżeli jest to sensowny nauczyciel to bardzo dobrze, jeśli nie to pójdziecie jak dwoje ślepców, nie wiadomo dokąd. Dlatego musicie być rozsądni. Nie decydować zbyt szybko, dajcie sobie trochę czasu, bądźcie cierpliwi. Słuchajcie nauk, patrzcie jak dalece jest to zgodne z naukami Buddy, czy jest w tym coś pożytecznego dla was, jakie wartościowe rzeczy są w tych naukach. Kiedy już wybierzecie takiego nauczyciela, wtedy trzymajcie się go. Cokolwiek nauczyciel wam doradzi, róbcie to. W naszej linii jest przykład Marpy, który podróżował tyle razy do Indii. W tamtych czasach nie było samolotów ani samochodów, szedł z Tybetu na piechotę, gdyż chciał się uczyć do swojego nauczyciela. Nazywany jest Lotsawa-tłumacz, gdyż jakiekolwiek nauki Buddy otrzymał, przekładał je na swój język. Również(...?) Sambotha(?) wykonał tak wiele ciężkiej pracy otrzymując i tłumacząc różne nauki, żeby pomóc ludziom w Tybecie. Przełożenie nauk na tybetański wymagało wiele czasu, pracy i pilności. Teraz te procesy mają miejsce w krajach zachodu i trzeba wiele rozsądku by to przyjąć, uczyć się we właściwy sposób. Jest wiele ciężkich, przykrych doświadczeń, jest wiele grup religijnych na zachodzie, niektóre popełniają samobójstwo, musimy się z tego uczyć aby w coś podobnego nie popaść. Dlatego bardzo ważne jest aby mieć właściwych nauczycieli. Weźmy taki przykład. Jeżeli chcemy odlewać posążki według doskonałej formy, to wykonany posążek też jest doskonały. Jeżeli forma jest popękana, ma rysy to również odlew nie będzie dobry. Podobnie gdy nauczyciel nie będzie dobry również to co "wyjdzie spod jego ręki" nie będzie dobre. W buddyźmie tybetańskim jest takie powiedzenie: "jeżeli twój duchowy przyjaciel jest dobry, ty również będziesz dobry", co oznacza, że jeżeli będziemy się trzymali właściwego nauczyciela to będą właściwe efekty. Więc macie dwoje oczu, rozsądny umysł, sprawdzajcie, stawiajcie pytanie czy to jest ten właściwy nauczyciel. Możecie obserwować Tybetańczyków, którzy znają swoich nauczycieli, jak wielu innych lamów odnosi się do nauczyciela, czy go akceptują, to także jest pewien sprawdzian czy to jest właściwy nauczyciel. Niektórzy nauczyciele znają język angielski, jadą na zachód i przedstawiają się jako szczególni. Jedni z nich są bardzo wartościowi, inni nie, trzeba się temu przyglądać. Budda Siakjamuni mówił, że sprawdzianem tego czego naucza jest to w jaki sposób traktują go inni. Dalajlamę szanują wszyscy i jest to sprawdzianem jego właściwości. Podobnie Karmapa, Siakja Trinzin Rinpocze, wszyscy ich szanują, wiadomo jakiej klasy jest to nauczyciel. Żebrak na ulicy może być wielkim bodhisattwą, trudno jest kogoś ocenić, jednak warto próbować być rozsądnym, cierpliwym.
Ja sam miałem wielu nauczycieli i otrzymałem mnóstwo nauk ale w całym moim życiu miałem tylko dwóch specjalnych nauczycieli, oni są moimi rdzennymi guru. Na zachodzie jak ludzie spotykają nauczyciela mówią: o, mój rdzenny lama. To stało się modą. Użyjcie zdrowego rozsądku. Pomyślcie: jak chcecie by wyrosła dobra roślina, kwiat, drzewo ile musi mieć korzeni aby wyrosnąć (tsałi lama znaczy dosłownie "korzenny lama"). Więc potrzebujecie swojego korzennego lamy, potrzebujecie też całej linii przekazu, lama od lamy-cały system korzenny i to jest właśnie linia. Zdrowe drzewo potrzebuje wielu korzeni. Gdy roślina wyrasta ma wiele gałęzi, wyrosną piękne kwiaty i smaczne owoce. Wielu ludzi błędnie myśli: "przyjąłem schronienie od danego lamy, teraz jest on moim rdzennym lamą, nie wolno mi słuchać żadnych innych nauk". Taki sposób jest pełen przywiązania-samsaryczny. Używając zdrowego rozsądku nie moglibyśmy tak powiedzieć. Może marchewka ma jeden korzeń ale nie jest to dobry przykład.
Jak zostajecie buddystami to miejcie otwarty umysł. Trzeba być niesekciarskim względem innych tradycji, wszystkich religii. Trzymać się tego do czego ma się zaufanie i robić to a jednocześnie być otwartym. Jest to również błąd nauczycieli gdy mówią, że mamy trzymać się tylko jednej szkoły, jednego nauczyciela. Pamiętajmy, że ścieżka bodhisattwy jest praktyką dla dobra wszystkich istot, dlatego powinniśmy być otwarci, dzielić się tym a nie zamykać się we własnym gronie. Istotne jest by nie krytykować innych.
Gdy zostajemy buddystami powinniśmy starać się w relacjach z rodziną, społeczeństwem by były one lepsze niż poprzednio, aby to co robimy było użyteczne dla innych. Np. jeśli chcę zobaczyć swoją twarz, potrzebuję jakiejś metody by ją ujrzeć. Dlatego inni są dla nas jak lustro. Jeśli chcę wyraźnie zobaczyć swoją twarz muszę spojrzeć w lustro. W innych widzimy tak wiele błędów. Gdy dostrzegamy, że ktoś robi coś błędnego myślimy: o, jaka nieznośna, okropna osoba. Powinniśmy podejść do tego inaczej. Gdy widzimy, że inni popełniają błędy, wtedy spójrzmy na siebie, do wewnątrz i zastanówmy się: a jaki ja jestem? Myślmy: ja nie powinienem robić w ten sposób, gdyż takie są nauki Buddy i wówczas sami uczymy się na błędach innych. Widzimy, że wielu ludzi robi dobre, pożyteczne rzeczy wtedy pomyślmy: powinienem też nauczyć się robić, naśladować to. Ucząc się od innych tego czego unikać a co przyjmować będziemy się sami rozwijać.
Teraz mówię w bardzo ogólny sposób jak powinniśmy postępować gdy praktykujemy buddyzm. Moje własne doświadczenie mówi aby starać się w ten sposób. Np. jeżeli nie umyję twarzy, nie ogolę się, nie będę w stanie zobaczyć, że tak jest jeżeli nie spojrzę w lustro, ale wy możecie wyraźnie ujrzeć moja twarz. Jeżeli ktoś podejrzanie przygląda się mojej twarzy, to powinienem wyciągnąć wniosek, że coś nie jest w porządku i trzeba to sprawdzić. Niektórzy mogą w uprzejmy sposób powiedzieć: Ato Rinpocze, jesteś brudny na twarzy. Ale nie będą w stanie widzieć co dzieje się z moim umysłem, jak zwrócą mi uwagę. Jeżeli jestem dumny wówczas pomyślę: ach, to co mówią to bzdury, i stałbym się rozgniewany. Albo zawstydzę się lub będę miał trochę poczucia winy. Obydwa podejścia nie pomogą. Jeżeli zaakceptuję to co mówią, to spojrzę w lustro i przekonam się czy tak właśnie jest, umyję się i koniec problemu.
Nasz umysł potrafi wiele komplikować.
W ten sposób uczę się od innych. Nie jestem doskonały i co mogę staram się poprawiać. Dalajlama uczy w bardzo akademicki sposób, jest bardzo wykształcony ale jest również bardzo doświadczony w medytacji i na koniec nauk zawsze mówi: spróbujcie po prostu mieć dobre serce. Mam do was prośbę o taką przysługę; miejcie dobre serce. Jest to bardzo dobra porada bodhisattwy. Jeżeli będziecie mieć dobre serce wobec waszej rodziny, znajomych, społeczeństwa jest zupełnie wystarczające.
Teraz przejdę do omawiania tradycyjnych nauk Mahamudry w trzech punktach.
Tekst IX Karmapy o Mahmudrze został przełożony na język polski ("Mahamudra eliminująca ciemności niewiedzy"). Jest on przedstawiony w trzech punktach:
1. przygotowawcze praktyki
2. główna praktyka
3. rozszerzenie praktyki na całe swoje życie
Tybetańska nazwa praktyk przygotowawczych brzmi Nyndro-"coś, co jest wcześniej" (przed głównymi praktykami). Najpierw są cztery rozmyślania:
Pierwsze polega na docenieniu faktu jak trudno jest osiągnąć cenne ludzkie odrodzenie.
Słysząc to możecie spojrzeć na takie miasta jak Warszawa, Londyn i powiedzieć: przecież jest tak dużo ludzi, nietrudno odrodzić się człowiekiem. Rządzący mówią: zbyt wielu ludzi imigruje, nie panujemy nad tym. Ale z punktu widzenia duchowej praktyki jest bardzo niewiele ludzkich odrodzeń. Dlaczego? Musimy porównać to z liczbą innych istot. Np. w jednym mrowisku policzenie wszystkich mrówek jest bardzo trudne. A gdyby policzyć mrówki we wszystkich mrowiskach, to ilość ludzi w porównaniu z nimi okazała by się naprawdę znikoma. Budda nauczając tego mógł to precyzyjnie określić, gdyż dzięki zdolnościom osiągniętym przez medytację był w stanie widzieć cały świat, wszystkie istoty tak jak można zobaczyć dłoń z bliska. Mógł porównać liczbę ludzi z liczbą zwierząt i ujrzał, że ludzi jest znikomo mało. Wśród ludzi jak niewielu poświęca się religii, niekoniecznie buddyzmowi lecz jakiejkolwiek wielkiej religii. A z tych, którzy interesują się duchowością jak niewielu faktycznie praktykuje. Zobaczcie jak wielu ludzi przychodzi na corridę lub mecz piłkarski, a ilu przychodzi na religijne spotkanie. W ten sposób ujrzycie jak niewielkie jest zainteresowanie duchowością. Rzadkością jest naprawdę szczere, poważne studiowanie religii. Również wielu ludzi ma przeszkody tak, że nie są w stanie praktykować. Tutaj są normalni ludzie ale pójdźcie do szpitala psychiatrycznego a przekonacie się jak wielu ludzi nie jest w stanie przyjąć nauk. Można podawać wiele przykładów jak trudno uzyskać cenne ludzkie odrodzenie, ale nie będę tego wyliczał, nie skończylibyśmy. Najważniejsze to zrozumieć, że jest ono jak drogocenny klejnot, który chcemy wyszlifować, wypolerować aby zobaczyć cały jego blask. Wszyscy mamy doskonałą naturę buddy i chcemy ją urzeczywistnić. Posiadamy teraz drogocenne ludzkie odrodzenie i próbujemy użyć go w sensowny sposób aby to osiągnąć. Jeśli diament będzie nieoszlifowany, nikt nie rozpozna jego wartości, drogocenności.
Mamy doskonałe odrodzenie, sposobność ale istnieje nietrwałość i śmierć, może nadejść w każdej chwili, minucie, sekundzie. Budda Siakjamuni urodził się w bogatej rodzinie, ale zdawał sobie sprawę, że są cztery główne rodzaje cierpienia związane z przemijalnością i śmiercią, że śmierć może nadejść w każdej chwili. Myśląc o tym nie mógł znieść tego dłużej i skierował swój umysł ku Oświeceniu.
Rozmyślanie o śmierci powinno być dla nas upomnieniem. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć kiedy nadejdzie śmierć. Siedzimy tu, czujemy się dobrze ale jak wyjdziemy na zewnątrz możemy umrzeć lub ciężko zachorować. Nawet siedząc tutaj nie wiemy czy za chwilę coś takiego się nie wydarzy, to jest naprawdę nieprzewidywalne. Podam wam własny przykład. Kiedy w Tybecie uczyłem się od swoich nauczycieli, codziennie przerabialiśmy jedną kartkę tekstu. Następnego dnia trzeba było powtórzyć całą lekcję nauczycielowi. Podobnie jak wy chodzicie do szkoły i uczycie się różnych rzeczy tak i my musieliśmy strona po stronie, linijka po linijce nauczyć się tekstu. Na studiach po Nowym Roku macie egzaminy, tak my mieliśmy je codziennie. Na przykład nauczyciel wyjaśniał sens tej właśnie strony. Najpierw wyjaśniał ogólnie, a potem szczegółowo skomentował. Po południu spotykali się uczniowie w grupie dyskusyjnej, jeden starszy uczeń pomagał innym i dyskutowali o tym. Następnego dnia rano przyszliby do klasy. Nauczyciel miał imiona wszystkich uczniów wypisane na karteczkach zwiniętych w kopercie. Po wejściu do klasy recytowało się modlitwy do Mandziuśrego i nauczyciel brał kopertę. Podrzucał, aż jedno imię wypadło. Serca wszystkim biły, czytał to imię i wskazywał: teraz ty. Cokolwiek było wyłożone wczoraj, trzeba było dokładnie powtórzyć. Nauczyciel słuchał całej długiej wypowiedzi, niezależnie od tego czy była poprawna, czy nie, pytał czy ktoś chciałby skomentować. Wielu uczniów podnosiło ręce i mówiło, to było poprawne, to nie i wtedy nauczyciel korygował wypowiedzi. Potem uczył następnej strony.
Na wszystkich lekcjach nauczyciel powtarzał cztery rozmyślania: o cennym ludzkim ciele, o przemijalności, o karmie, o cierpieniu. Nudziłem się wtedy. Codziennie powtarzano: nietrwałość, śmierć, a ja myślałem: przecież ja to wszystko wiem, mam nadzieję, że przestanie to powtarzać. A później mój kraj stał się jak sen przeszłej nocy, mój klasztor, jak sen, przestał istnieć, moja rodzina-jak sen. W czasie chińskiej inwazji Chińczycy zabili moich czterech braci, trzy siostry, ojciec był w obozie koncentracyjnym. Wtedy przypomniałem sobie nauki mojego nauczyciela: nietrwałość i śmierć. Dopiero wówczas poczułem: to jest prawda, jest to bardzo szczególna nauka. Tak wiele razy mój nauczyciel powtarzał ją, aż w końcu zakorzeniła się we mnie. Naprawdę, my ludzie bardzo ciężko się uczymy. Nauka o śmierci i nietrwałości jest bardzo sensowna, iż wszystko jest jak sen, chociaż trudno w to uwierzyć. Obecnie w Anglii mam żonę, córkę, dom ale nie jest to moja prawdziwa ojczyzna. Gdy jadę do mojego kraju, czuję się jak obcokrajowiec, dostaję wizę na tydzień, ktoś mi pozwala gdzieś jechać lub nie, wszystko zostało postawione na głowie. Teraz podróżuję i często pytają mnie czy nie tęsknię za swoim domem ale duchowe nauki mówią, że gdziekolwiek jesteśmy jest to dobre miejsce. Dalajlama zaznał więcej cierpienia niż ja, ma więcej odpowiedzialności i kłopotów, a ludzie pytają się: czemu on tak ciągle się śmieje. Jest tak dlatego, że ma doświadczenie duchowego urzeczywistnienia, może robić to wszystko i być pogodnym, zawsze czarującym. Powinniśmy zaakceptować to, że nasze życie czasem się układa , a czasem nie, ale zawsze powinniśmy praktykować nauki Buddy. Tak bardzo lgniemy, kurczowo trzymamy się własnego ciała ale nie jest ono trwałe. Pewnego dnia utracimy to ciało, naszych najbliższych, cokolwiek posiadamy. Dlatego teraz kiedy to mamy powinniśmy cieszyć się tym i być jak najużyteczniejsi dla naszej rodziny, społeczeństwa, wykorzystać to jak najsensowniej. Nietrwałość i śmierć nie powinny napawać nas smutkiem i przerażeniem, ale powinniśmy to zrozumieć i wykorzystać jak najlepiej czas jaki jeszcze mamy.
Budda nauczał, że są cztery podstawowe rodzaje cierpienia: narodziny, starość, choroby i śmierć i nikt nie jest w stanie przed nimi uciec. Gdy jednak je zaakceptujemy nie paraliżuje nas strach przed nimi, lecz widzimy, że nie jest to nic niezwykłego. Cierpienia, nietrwałość i śmierć zaakceptowane są tym co nam przypomina abyśmy sensownie używali naszego życia, lepiej je wykorzystywali. Wszystkie praktyki, które wykonujemy przez całe życie, jak medytacje, praktyki wstępne, są przygotowaniem do następnego życia, do tego co będzie w czasie śmierci i po niej. Np. we wtorek mam lecieć z powrotem do Anglii. Zanim polecę w poniedziałek wieczorem spakuję swoje rzeczy i sprawdzę czy wszystko zabrałem, będę przygotowany i gdy nadejdzie chwila odlotu zabiorę je i polecę. Jeśli nie przygotujecie się i rzeczy będą porozrzucane, wpadniecie w panikę gdy przyjdzie czas wyjazdu. Może nawet spóźnicie się na samolot. Jeżeli poprzez praktyki przygotowujecie się całe życie wówczas w dowolnej chwili gdy przyjdzie śmierć, nie widzicie w niej nic przerażającego, dziwnego. Po prostu nadszedł czas do dalszej podróży więc zabieram się i jadę. Jak dużo czasu spędzicie ze swoją rodziną doceniajcie to, cieszcie się tym, ale kiedy przychodzi czas śmierci, naturalną rzeczą jest rozstanie. Dlatego dla praktykującego śmierć nie jest niczym zaskakującym, po prostu akceptuje ją. W ten sposób powinno się rozumieć nietrwałość i śmierć.
Karma. Bezpośrednio po narodzinach łatwo zobaczyć jaką mieliście poprzednią karmę. Nie możecie decydować sami, wasza karma decyduje jakimi się urodziliście. Nigdy wszyscy nie będą tacy sami. Czasem z tych samych rodziców rodzą się różne dzieci. Czasem bliźniaki rodzą się różne, jeden jest piękny i mądry, drugi brzydki i głupi, jednemu w życiu się układa, drugiemu nie. Wówczas, jeśli nie rozumie się karmy, pojawia się walka, zazdrość.
Tak wielu ludzi cierpi, z powodu karmy doświadczamy cierpień ale nie wiemy jak sobie z tym poradzić i stwarzamy jeszcze więcej kłopotów. Z pewnego punktu widzenia jest to łatwe, z innego trudne do zrozumienia. Czasem nauczyciele ucząc o karmie mówią, że wszystko jest karmą. I wówczas powstaje "nawyk karmy". Tak wielu ludzi nadużywa karmy, mówi się: nie mogę ci pomóc, taka jest moja karma; albo: wiesz muszę ci przyłożyć bo taka jest twoja karma. I karma staje się wymówką do wielu różnych rzeczy. Musimy wiedzieć, że jest karma, ale musimy się starać robić najlepiej to co potrafimy. Nie mamy co czekać na karmę i tak przyjdzie ale sami róbmy w danej chwili to co najlepsze.
Potrzebujemy także wiele oczyszczajacych praktyk pomniejszających negatywna karmę, ale poprzez praktykę staramy się gromadzić pozytywną karmę. Na czas naszej śmierci i na przyszłe odrodzenia potrzebujemy teraz zgromadzić wiele pozytywnej karmy.
Samsara. Wszyscy jesteśmy w samsarze, jest wiele samsarycznych nawyków. Budda uczył jak uwolnić się od samsary i przejść do Nirwany. Dość trudno zrozumieć wszystko co dotyczy samsary, ale bez samsary nie moglibysmy dojść do Nirwany. W pewien sposób samsara jest użyteczna, w pewien jest przeszkodą. Po tybetańsku nazywa się ją korła-krąg. Bez końca wciąż krążymy w samsarze. Jeżeli pszczołę zamkniemy w butelce, będzie ona krążyć w górę, w dół całe życie ale nigdy nie wyleci. Tak więc urodziliśmy się wszyscy w samsarze, mamy wiele samsarycznych nawyków i musimy je przemienić na nawyki Nirwany. Tak jak noc jest przeciwieństwem dnia. Oczekujemy tego by ścieżkę samsary przemienić na ścieżkę Nirwany. Dlatego wczoraj mówiłem o ośmiorakiej szlachetnej ścieżce, dzięki której można przemienić samsarę na Nirwanę.
Jeżeli pilnie ćwiczymy się w tych czterech rozmyślaniach to w końcu zrozumiemy je. Jeżeli nie rozumie się czterech rozmyślań to niezmiernie trudno wejść na ścieżkę bodhisattwy.
Cztery wewnętrzne przygotowania.
Najpierw jest przyjęcie Schronienia.
Wczoraj wyjaśniałem dlaczego przyjmujemy Schronienie, jakie jest znaczenie Buddy, Dharmy, Sangi. Ważne jest by studiować to i poznać historię swojej linii przekazu od Buddy, jak jest kontynuowana, imiona różnych mistrzów, co to jest Lama, Jidam, Budda, Dharma, Sanga, kim są Opiekunowie. Dobrze wiedzieć te rzeczy gdy wykonuje się praktykę Schronienia połączoną z pokłonami. Nazywa się to przygotowaniem bo stanowi bazę, fundament całej naszej praktyki. Jeśli nie nauczymy się tego czym jest Budda, Dharma, Sanga, Lama, Jidam, Opiekunowie, linia przekazu, jak praktykować Schronienie to nie jesteśmy w stanie poprawnie wykonywać tej praktyki. To tak jakby budować dom bez fundamentów.
Może ładnie wyglądać ale szybko się rozsypie, więc te rzeczy są naprawdę ważne. Jeśli będziecie budować właściwie, to budynek będzie stabilny, jeżeli zbudujecie podstawy do praktyki wówczas nie będzie żadnych problemów. Weźmy taki przykład. Jeżeli spojrzelibyście na jedną tylko tankę tybetańską, jeżeli nie studiowaliście podstaw, nie zrozumielibyście jej znaczenia, bylibyście zaskoczeni. Tak wiele elementów: gniewne bóstwa, łagodne bóstwa, tak wiele postaci. Jeżeli nie wykonaliście poprzez studia właściwego fundamentu będziecie zupełnie zagubieni. To tak jakbym pojechał do Warszawy, której nie znam, wyszedłbym na ulicę i nigdzie nie trafił, nawet do domu waszych przyjaciół, u których mieszkam. Jeżeli znam miasto, mogę właściwie orientować się w nim. Podobnie jeśli właściwie praktykowaliście podstawy, patrzycie na tankę i rozpoznajecie, to jest to i to. Właściwa praktyka podstaw jest niezwykle ważna i pomocna. To tak ogólnie o Schronieniu i pokłonach.
Praktyka Dordże Sempa.
Tutaj pojawia się wizualizacja i może to być trudniejsze. Zwykle jesteście przyzwyczajeni do wyobrażania sobie różnych postaci przedtem, które wizualizuje się nad sobą. Uczynienie tej wizualizacji klarowną jest złożonym problemem.
Jako ludzie jesteśmy przywiązani do poczucia siebie, ja jestem najważniejszy. Opierając się na tym przekonaniu wykonujemy tę praktykę, wyobrażamy sobie, że Dordże Sempa jest nad nami, oczyszcza nas. Myślimy: i ja chcę być taki doskonały. Wykonuje się to oczyszczenie jako przygotowanie do tego, żeby {faktycznie być bóstwem(?)} Do samooczyszczenia konieczne jest samozaufanie. Wielu ludzi ma silne poczucie winy, to również powinno się oczyścić, odrzucić, potrzeba wiele zaufania do siebie samego.
Ofiarowanie mandali
Mieliśmy wiele przywiązania: to należy do mnie, to jestem ja sam, nie chcę utraty tego. Ale teraz próbujemy rozwinąć szczodrość, ofiarować wszystko. Nieprzywiązanie nie oznacza, że mamy oddać wszystko co posiadamy, ale jest to mentalne ćwiczenie. Ciągle i ciągle ofiarujemy mandalę i powstaje w nas gotowość do ofiarowania. Ćwiczymy się również w dzieleniu się zasługą ze wszystkimi istotami. To także jest aspekt szczodrości.
Potem trzeba rozwinąć oddanie, poświęcenie.
Mowiłem wczoraj o tym, że niewystarczy ślepa wiara, potrzebne jest rozsądne zaufanie, które jest niezbędnym warunkiem na ścieżce bodhisattwy. Zaczynamy rozwijać wiarę wobec naszej linii przekazu, nauczycieli.
W książce IX Karmapy będziecie czytać jakie są wizualizacje i znaczenie tego wszystkiego, jak uczynić duchowe powiązanie z obiektem przekazu. Jeżeli ktoś pierwszy raz spotyka się z taką książką, może pomyśleć: to wszystko jest takie dziwne, tak wiele różnych wizualizacji, jaki jest pożytek z ciągłego wyobrażania sobie tego? Oczywiście nie ma w tym nic materialnego. Nauki Buddy nie jest to coś co się przed nami zmaterializuje, ale jest to ciągłe ćwiczenie swojego umysłu. Jeżeli naprawdę wyćwiczymy nasz umysł, to materialne rzeczy nie będą takie ważne. Oczywiście mają one znaczenie, ofiary, tanki itd. są bardzo ważne dopóki nie wyćwiczymy umysłu. Ale potem stopniowo przejdziemy do absolutnej prawdy-ćwiczenia umysłu. Dlatego wczoraj gdy mówiłem o ośmiorakiej szlachetnej ścieżce to wspominałem, że jeśli nauczymy się jej: właściwej mowy, postępowania itd. wówczas przejdziemy do samego ćwiczenia umysłu, do ostatecznej prawdy. Najważniejsze by nauczyć się wprowadzać to w codzienne życie. Nie robić sobie dwóch osobowości: to jest moje duchowe życie, a to jest moje świeckie życie i rozdzielać je, wtedy zawsze będą kłopoty. Dlatego dzisiaj po południu przejdę do wyjaśnienia jak praktykować medytację według trzech głównych punktów:
1. Przygotowania co zostało pobieżnie omówione
2.Głównej praktyki medytacji i o tym będę uczył po południu ale te nauki oprę o wyjaśnienia do pewnej pieśni Milarepy, w której naucza on swoją uczennicę (tyb...) dając jej różne przykłady, pouczenia, są to doskonałe nauki na temat medytacji. Będę czytał ten tekst po tybetańsku i omawiał go. Są tam cztery przykłady jak naprawdę medytować na naturę umysłu. Uczennica zadaje tak wiele różnych pytań i Mila cały czas odpowiada, koryguje jej błędy. Zanim zaakceptowali siebie jako uczeń i nauczyciel mieli wiele trudności. Również my nie musimy tak szybko znaleźć swojego nauczyciela.