Rany po misjach
Dodano: 25 lutego 2012, 17:00 Autor: Krzysztof Ogiolda
Rozmowa z profesorem Stanisławem Ilnickim z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
- Po odnalezieniu w Tatrach Włodzimierza N., byłego żołnierza zawodowego i uczestnika misji w Iraku i w Libii, wróciła sprawa psychicznego bagażu, jaki żołnierze przywożą z misji, stresu bojowego. Na czym polega ta choroba?
- Nie nazwałbym tego chorobą. Raczej zaburzeniem, zespołem objawów. W I fazie polegają one na uporczywych myślach, przykrych wspomnieniach, snach, skojarzeniach, które przypominają trudne sytuacje. Szczególnie bojowe akcje, w których można było stracić życie. Objawy I fazy występują zwykle do pół roku od powrotu do kraju.
- Każdy żołnierz wyjeżdżający do Iraku czy Afganistanu jest narażony na zespół stresu bojowego?
- Sam wyjazd nie jest warunkiem wystarczającym. Natomiast służba w rejonie działań wojennych naraża żołnierza na to, że jest świadkiem czyjejś śmierci, okaleczenia, uczestnikiem strzelaniny, w której ociera się o śmierć. Towarzyszące tym przeżyciom lęk i strach mogą stać się przyczyną zaburzeń.
- Czym objawiają się kolejne fazy zespołu stresu bojowego?
- Zachowania drugiej fazy sprowadzają się do unikania doznań łączących się z przeżyciami doznanymi na misji. Weteran często nie chce mieć nic wspólnego z tym, co przypomina mu traumatyczne zdarzenia. Unika więc np. nie tylko kontaktów z bronią, ale też w ogóle z wojskiem, a czasem także z filmami o tematyce wojennej. Zdarzają się także przypadki swoistego odrętwienia - pod wpływem tamtych przeżyć człowieka właściwie nic nie interesuje.
Prof. Stanisław Ilnicki jest pracownikiem i byłym dyrektorem Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Za pomoc żołnierzom cierpiącym na zespół stresu pourazowego otrzymał w ubiegłym roku "Buzdygan 2011” - nagrodę przyznawaną wyróżniającym się żołnierzom i pracownikom wojska.
Został wyróżniony za to, że dzięki swej pozytywistycznej pracy uczynił z kliniki dla poszkodowanych żołnierzy spokojną przystań (...), a ich problemy psychiczne nie są już tematem wstydliwym.
- Tak jak Włodzimierza N., który zaszył się w górskim szałasie. Przeżycia z misji często zmieniają ludzi?
- Często. Ich skutkiem bywa zwiększona czujność, pobudliwość, drażliwość, skłonność do wybuchów gniewu i do agresji fizycznej, obniżona zdolność do przeżywania emocji. Pewien procent żołnierzy zdradza objawy utraty kontroli nad swoim zachowaniem, traci kontrolę nad piciem alkoholu lub cierpi na depresję.
- Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, w Stanach Zjednoczonych objawy zespołu stresu bojowego ma co piąty, a nawet co czwarty żołnierz wracający z misji.
- Wracający z misji Amerykanie w ciągu 30 dni wypełniają specjalny kwestionariusz, w którym odpowiadają na pytania dotyczące swego stanu zdrowia. Na tej podstawie szacuje się, że od 15 do 20 procent z nich zgłasza objawy charakterystyczne dla PTSD. Rozpoznanie lekarskie ma miejsce później.
- A u nas?
- W Polsce taki kwestionariusz został ułożony, ale to na razie nie działa. Przede wszystkim dlatego, że zawarte w nim dane trafiają do szuflady. Wypadek z Władysławem N. przyczynił się do tego - dziś mamy spotkanie na ten temat - by i u nas stworzyć taką bazę danych, która będzie zawierać informacje o stanie zdrowia żołnierza od jego zakwalifikowania i przez cały okres służby, a także po jego powrocie z misji. Chodzi o to, by było to dostępne także wtedy, kiedy ten człowiek już odchodzi z wojska. Tak było właśnie z Władysławem N., który w pewnym momencie "zniknął z radarów wojskowych”. Jego przypadek jest trudnym doświadczeniem, które może podważać zaufanie ludzi do swojego państwa.
- Jak się okazuje, nie bez przyczyny…
- Trudno się nam porównywać z taką potęgą finansową jak Stany Zjednoczone. Z drugiej strony, dezintegracja instytucji zajmujących się w Polsce ochroną życia psychicznego żołnierzy utrudnia komunikację między nimi, powoduje nieuzasadnione powtarzanie takich samych badań diagnostycznych, rozprasza dane żołnierzy i generuje zbędne koszty. Z powodu niespójnych przepisów, mimo licznego grona własnych specjalistów, wojskowe komisje lekarskie zatrudniają dodatkowo jako konsultantów psychologów i psychiatrów z zewnętrznych instytucji. Koszty tych konsultacji tylko w przypadku badań żołnierzy wyjeżdżających i wracających z misji wynoszą około 1 mln zł rocznie.
- Przykład Włodzimierza N. może sugerować, że państwo nie jest w stanie, a może zwyczajnie mu się nie opłaca, zabiegać o monitorowanie zdrowia byłego żołnierza opuszczającego armię, skoro on sam się po pomoc nie zgłasza.
- Tymczasem z całą pewnością warto przyglądać się nie tylko stanowi zdrowia weteranów misji, ale także jakości ich życia. To nie jest przypadek, że jest to grupa częściej zapadająca na niektóre choroby, częściej uczestnicząca w wypadkach komunikacyjnych. Jednym ze skutków PTSD po powrocie z misji są problemy małżeńskie, prowadzące nierzadko do rozwodów. Wreszcie, niektórzy żołnierze mają podwyższony poziom adrenaliny, wykazują większą agresję, częściej popadają w konflikt z prawem.
- Anglicy oszacowali, że co dziesiąty więzień jest byłym żołnierzem. A od czasu wojny w Iraku liczba skazanych weteranów wzrosła o 30 procent...
- I to jest problem. U nas tych pozornie odległych od udziału w misji wojskowej faktów często się nie kojarzy. Nie pamięta się też, że takie negatywne zjawiska warto rozpoznawać i ograniczać, bo one także generują koszty.
- A może państwo boi się innych kosztów: tłumu żołnierzy zgłaszających się z objawami stresu bojowego, byle tylko "załapać się” na jakieś roszczenia?
- Jeśli to się zdarza, to są to sporadyczne przypadki. Znacznie częściej zaburzenia psychiczne są ukrywane, ponieważ pokutuje przekonanie, że mężczyźnie, a szczególnie żołnierzowi nie wypada okazywać słabości. I dotyczy to nie tylko Polski.
- Ilu żołnierzy Polskich Kontyngentów Wojskowych ma objawy stresu potraumatycznego?
- Z wycinkowych badań sondażowych wynika, że u około 10 proc. weteranów Polskich Kontyngentów Wojskowych występują objawy niepełnego lub rozwiniętego zespołu stresu potraumatycznego. Systematyczne badanie rozpowszechniania tych zaburzeń utrudniał dotychczas zarówno brak zrozumienia celowości takich badań, jak i opieszałość we wdrażaniu niezbędnych narzędzi badawczych.
- Gdzie leczy się żołnierzy cierpiących na PTSD?
- Oddziały psychiatryczne pięciu szpitali wojskowych w Bydgoszczy, Krakowie, Wrocławiu, w Gdańsku Oliwie i w Warszawie są przygotowane do leczenia potraumatycznych zaburzeń psychicznych. Przeważająca liczba weteranów PKW kierowana jest do Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. Od momentu założenia tej kliniki (w końcu 2005 roku) do końca 2011 było w niej hospitalizowanych 206 żołnierzy PKW. Łączna liczba takich hospitalizacji sięgała 300. Utrudnieniem działalności kliniki wobec żołnierzy poszkodowanych w misjach jest niedostateczna refundacja przez NFZ rzeczywistych kosztów ich leczenia. Taryfikator NFZ nie uwzględnia specyfiki leczenia traumy u żołnierzy ze współwystępującymi często urazami ośrodkowego układu nerwowego, narządu słuchu i wzroku, oparzeń, postrzałów czy złamań.
- Ilu żołnierzy wracających z misji korzysta z innych form psychologicznego wsparcia?
- W 2010 roku 30 procent wracających do kraju żołnierzy PKW zostało skierowanych na turnusy profilaktyczno-lecznicze i uzdrowiskowo-rehabilitacyjne. Oznacza to trzykrotny wzrost liczby takich skierowań w porównaniu z 2004 rokiem. Trudno jednoznacznie ocenić, czy jest to skutek częstszego występowania zaburzeń stresowych pourazowych u uczestników misji, obniżeniem kryteriów kwalifikacyjnych czy większej atrakcyjności takich turnusów.