In the end 8
I hate the world today, you're so good to me*
Już pierwszego dnia pobytu w Seyruun jej ulubionym miejscem w mieście stała się mała herbaciarnia, znajdująca się w cichym zaułku niedaleko pałacu. Podawali tam wyśmienitą herbatę, z niską cenę i w miłej atmosferze. Kiedy po śniadaniu każdy wychodził powłóczyć sie po mieście, ona udawała się właśnie tam. Zawsze siadała przy najdalszym stoliku od wejścia, zamawiała herbatę i czytała poranną gazetę. Trzeciego dnia wyszła z karczmy, w której mieszkała i udała się w stronę znajomej uliczki. Dzień nie był zbyt przyjemny-od rana niebo było zachmurzone i zanosił się na deszcz.A ona nie miała nic ciepłego do ubrania-już od dawna nie nosiła swojego stroju kapłanki. Zamiast tego miała na sobie prostą białą sukienkę i płaszcz w takim samym kolorze, ale nie były one zbyt ciepłe. Pocieszyła się myślą o ciepłej herbacie, jaką wypije. Dochodząc na miejsce ucieszyła się jeszcze bardziej- tego dnia promocja obejmowała jej ulubioną odmianę herbaty, więc będzie mogła zapłacić za nią tylko połowę ceny.
Weszła do środka. Kiedy przekroczyła próg, poczuła nieprzyjemną aurę w pobliżu. Po chwili zlikoalizowała jej źródło-przy jej ulubionym stoliku siedział Xellos. Na jej nieszczęście, wszystkie inne stoliki były zajęte. Już chciała odwrócić się i wyjść, ale usłyszała znajomy głos.
-Może usiądziesz przy mnie? Wypijemy sobie razem herbatkę.
Samokontrola. Nie może się tu zdenerwować. Nie da mu tej satysfakcji.
-Z chęcią.
Usiadła na krześle po drugiej stronie stolika. Zamówiła napój. Piła nie patrząc na niego. Nie rozmawiali, bo niby o czym? Każda ich rozmowa prowadziła do ostrej kłótni lub bójki. A na coś takiego dobrze wychowana kapłanka w miejscu publicznym pozwolić sobie nie może.
Za to on cały czas przyglądał się jej znad swojego kubka. Otwartymi oczyma.
Na chwilę podniosła wzrok. Ich spojrzenia spotkały się. Z wielkim zdziwieniem dostrzegła w jego oczach...smutek? Nie...rozpacz. Czyżby myślał o czymś smutnym? Może o swojej pani...w końcu na pewno była dla niego ważną osobą. Przeszedł ją dreszcz. Co ja czuję? Takie dziwne uczucie.
Opuściła wzrok, wbiła go spowrotem w blat stołu. Dziwiła się samej sobie, że o nim myśli. Przecież to tylko mazoku, nie warty jakichkolwiek uczuć. Sam z resztą ich nie ma.
W ciszy dokończyła swoją herbatę. Odstawiła filiżankę na spodeczek i zawołała kelnerkę, zapłaciła za napój. Nie żegnając się wyszła.
* * *
Pił herbatę w małej herbaciarni w centrum Seyruun. Nie miał nic do roboty, więc czekał w mieście na pojawienie się tej...Airele. Pierwszy raz w swoim długim życiu czuł się bezradny. Nie ma jego pani. Był z tego powodu bardzo osłabiony, w końcu większość jego mocy pochodziła właśnie od niej. Ale nie to był główną przyczyną. Zawsze wszystko przychodziło mu bardzo łatwo, był najpotężniejszym mazoku nie będącym Lordem. Nigdy nie miał problemów z osiągnięciem swojego celu, tak na prawdę to nigdy nie musiał się starać. Aż do teraz...
Jego rozmyślania przerwał dźwięk dzwoneczków, obwieszczających wejście kolejnego klienta do herbaciarni. Podniósł głowę, odruchowo. W drzwiach pojawił sie główny powód jego bezradności. Stała w drzwiach, najwyraźniej rozglądają się za wolnym stolikiem. Jej wzrok padł na niego. Poczuł falę niechęci skierowaną w jego stronę. Widać nie zmieniła stosunku do niego. Nie chciał, żeby wychodziła, więc postanowił jakoś wymusić na niej zostanie. Wpadł na pomysł.
-Może usiądziesz przy mnie? Wypijemy sobie razem herbatkę.
Znał ją na tyle dobrze, że przewidział jej reakcję. Duma nie pozwalała jej na kłótnię w publicznym miejscu, ani na niekulturalne zachwanie.
-Z chęcią.-odpowiedziała wyraźnie z niechęcią, ale podeszła do niego i usiadła na krześle po drugiej stronie stolika. Zamówiła swoją herbatę i zaczęła pic w ciszy. Nie spodziewał się żadnej rozmowy, nawet zupełnie banalnej. Nie pomylił się. Piła z głową pochyloną, unikając jego wzroku. To pozwoliło mu patrzeć na nią do woli. Przyglądał się jej, aż do chwili, kiedy podniosła wzrok. Ich spojrzenia spotkały się. Spojrzał w jej piękne oczy. Czaiło się w nich jakieś uczucie. Pewnie odraza, pomyślał. Co innego może do mnie czuć? Nic.
Speszona opuściła głowę i juz więcej jej nie podniosła, nawet kiedy wołała kelnerkę i płaciła za herbatę. Po chwili wyszła.
* * *
Szła szybkim krokiem, w zupełnie przypadkowym kierunku. Nie dbała o to gdzie dojdzie, tylko o oddalenie się od mazoku. W jego obecności czuła się bardzo źle, jakby jego ciemna energia zaczęła ją zalewać. Po chwili zorientowała się, że weszła w jakąś nie znaną jej częśc miasta, niezbyt przyjemnie do tego wyglądającą. Prawdę mówiąć, znalazła się w jakimś ciemnym, brudnym zaułku w najbiedniejszej części miasta. Do tego zaczął padać deszcz. Rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, z którego przyszła, ale po drodze nie zwracała uwagi na mijane budynki, więc nie miała pojęcia w którą stronę powinna iść. Trochę spanikowała, więc zaczęła biec. Okazało się, że wybrała kierunek bardzo pechowo-jeszcze bardziej zagłębiła się w nieznanej dzielnicy. Zobaczyła jakiegoś mężczyznę,więc postanowiła zapytać go o drogę.
Po kilku sekundach przekonała się o swojej naiwności-zamiast pokazać jej drogę mężczyzna przystawił jej wydobyty nie wiadomo skąd i kiedy nóż do gardła. Zdązyła tylko krzyknąć, zanim zatkał jej usta ręką.
* * *
Dopijając swoją herbatę starał się nie myśleć o niczym. Po prostu siedział, pochylony nad stolikiem. Do chwili, kiedy usłyszał jej krzyk. Usłyszał? Raczej poczuł. Momentalnie teleportował się do miejsca skąd dobiegał, i zobaczył scenę, która wywołała w nim niekontrolowany wybuch wściekłości. Jakiś mężczyzna wyglądający na mordercę przystwaiał jej nóż do gardła.
-No dalej. Nie wyglądasz na biedną, dawaj pieniążki, to może cię nie zabiję!
Jej odpowiedzią była próba wyrwania się z jego uścisku, nieskuteczna z resztą. Spowodowała tylko lekkie odwrócenie się, w wyniku czego zobaczyła zbliżającego się kapłana. Zaczęła się szarpać jeszcze mocniej i wyrywać w jego stronę, więc trzymający ją zbir odwrócił się i go zobaczył. Na jego twarzy pojawił się bardzo brzydki uśmieszek.
-Twój kochaś przyszedł cię uratować?
Wściekłość przejęła na chwilę kontrolę nad kapłanem, był gotów zabić go tylko za to, że istniał. Opamiętał się, gdy usłyszał jej głos.
-Xellos, nie....
Mężczyzna roześmiał się brzydko.
-Nie martw się, maleńka, jak nie podejdzie, to go nie zab...ghhh...gggghh...
Chciał go zabić. Zrobiłby to, ale powstrzymał go jej głos w jego myślach.
"Nie zabijaj go, proszę"
* * *
Przez chwilę myślała, że zaraz zginie. Nóż naciskał na jej szyję, lekki ruch mógł spowodować wbicie się go w skórę.
-No dalej. Nie wyglądasz na biedną, dawaj pieniążki, to może cię nie zabiję!
Więc o to mu chodzi. Nie miała przy sobie pieniędzy. Wszystko zostawiła w pokoju w karczmie. Zdała sobie sprawę z tego, że ma coraz mniejsze szanse na przeżycie, chyba, że zdarzy się jakiś cud. I zdarzył się. Poczuła kilka metrów za sobą znajomą aurę. Spróbowała się wyrwać, ale bezskutecznie. Zaowocowało to tylko tym, że trzymający ją mężczyzna dostrzegł stojącego za nimi mazoku. Od kapłana rozchodziły się fale wściekłości, skierowane w zbira.
-Twój kochaś przyszedł cię uratować?
Wiedziała, że to nie prawda. Mazoku jej nie uratuje, bardziej prawdopodobne jest to, że jeszcze pomoże w zabiciu jej. Jak na potwierdzenie jej myśli, wyczuła bijącą od Xellosa żądzę mordu. Ale po chwili zdała sobię sprawę z tego, że to nie ją kapłąn chce zabić.
-Xellos, nie....
Trzymający ją mężczyzna roześmiał się, pewnie osądzając kapłana po wyglądzie.
-Nie martw się, maleńka, jak nie podejdzie, to go nie zab...ghhh...gggghh...
Mężczyzna zaczął się dusić. Ręka przystawiająca nóż do gardła momentalnie odskoczyła, ale ręka zasłaniająca jej usta nie poruszyła się. Wiedziała, że jeżeli czegoś nie zrobi, zbir zginie. Jako kapłanka nie mogła pozwolić na morderstwo, nawet w tym momencie. Skupiła się w wysłała telepatyczny sygnał.
"Nie zabijaj go, proszę"
Spojrzał na nią, ale przestał. Korzystając z okazji, wyrwała się i schowała się za mazoku. Zbir upadł na ziemię, trzymając się za gardło. Po chwili zerwał się i uciekł gdzieś między domy. Nie zwracała na to uwagi, nie miała na to siły. Upadła na kolana i zaczęła płakać. Dotarło do niej wszystko co przed chwilą przeżyła, ze zdwojoną siłą.
Po chwili poczuła obejmujące ją ramiona. Spojrzała w górę. Xellos?
* * *
Spojrzał na nią. Zgodnie z jej życzeniem, przestał dusić trzymającego ją mężczyznę. Ona wyrwała się i podbiegła do niego. Schowała się za nim, najwyraźniej jeszcze się bała. Spojrzał na leżącego na ziemi zbira. Trzymał się za gardło. Chyba trochę przesadziłem, możliwe że i tak zginie przeze mnie. Ku jego uldze po chwili podniósł się z ziemii i uciekł w jakąś ciemną uliczkę. Stojąca za nim smoczyca upadła. Kiedy się odwrócił, zobaczył, że płacze. Przez chwilę patrzył na nią, wyczuwał jej emocje. Pomomo, że powinny mu smakować, nie chciał ich czuć. Pierwszy raz w życiu nie chciał, żeby ktoś cierpiał. Zastanowił się, co powinien zrobić w takiej chwili. Nie miał doświadczenia w podobnych sytuacjach-nigdy przedtem nie chciał kogoś pocieszyć. Zrobił to, co uznał za najbardziej słuszne-podszedł i objął ją. Podniosła głowę i spojrzała na niego bardzo zdziwionymi oczami. Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony. Prawdę mówiąc on też nie przypuszczał, że kiedyś będzie obejmować złotego smoka. Ale jakimś cudem sprawiało mu to przyjemmość.
-Nie martw się, będzie dobrze.-szepnął jej do ucha.
Ona opuściła głowę i zaczęła płakać jeszcze głośniej, prosto w jego koszulę.
* * *
Zszokowało ją zachowanie mazoku. Nigdy by nie przypuszczała, że może się zachować w taki sposób-podejrzewałaby go o kolejne kpiny, złośliwy komentarz i odejście, ale on sprawiał wrażenie...współczującego? Jakby chciał ją pocieszyć. Kiedy po chwili przyzwyczaiła się do jego dotyku, zaczął on w jakiś dziwny sposób sprawiać jej przyjemność. Wokoło padał dość ulewny deszcz, a on wytworzył jakąś barierę chroniącą ich przed deszczem.
-Nie martw się, będzie dobrze.-usłyszała jego szept.
Sama siebie zadziwiła swoją reakcją na te słowa-przytuliła się do niego jeszcze mocniej i rozpłakała się jeszcze bardziej, mocząc mu koszulę.
Siedzieli tak na ziemii kilkanaście minut, aż zmęczona przeżyciami usnęła w jego ramionach.
* * *
Otworzyła oczy, ale nie widziała zbyt dobrze. Wszystko wydawało się jakby za bardzo gęstą mgłą. Poczuła coś ciepłego i mokrego na czole. Podniosł rękę i dotknęła. Ręcznik. Spróbowała się podnieść, ale po podniesieniu się na kilka centymetrów opadła z powrotem na łóżko. Nie zrobiłą przy tym hałasu, ale zaalarmowało to siedzącego przy oknie mazoku. Podszedł do niej, usiadł na łóżku i zdjął jej kompres.
-Jak się czujesz?-jego głos dochodził do jej uszu jakby zza grubej ściany.
Spróbowała jesze raz wstać, ale przytrzymał ją w pozycji leżącej.
-C..co mi jest? Gdzie jestem?
-Jesteś w swoim pokoju. Masz gorączkę, dość wysoką. Za długo stałaś na deszczu.
Położył jej rękę na czole. Natychmiast poczuła się senna, ale walczyła z ogromną chęcią ponownego zaśnięcia. Zamknęła tylko oczy.
-Śpij, Filio.
Łóżko lekko zakołysało, kiedy wstawał. Po chwili poczuła, że on...pocałował ją w czoło.
Kiedy otworzyła oczy, już go nie było. Nie mogła zrobić nic innego jak zasnąć.
* * *
Kiedy obudziła się po raz drugi, czuła się o wiele lepiej. Leżała w łóżku, przykryta kocem. Rozejrzała się lekko nieprzytomnym wzrokiem, stwierdzając, że jest zupełnie sama. Po chwili przypomniała sobie, co się stało wcześniej, i uświadomiła sobie jaka była głupia. Nie było nawet nazmniejszego zagrożenia. Nóż, króry przystawiono jej do szyji nie byłby pewnie w stanie nawet zadrapać jej smoczej skóry, a co dopiero przeciąć. Wstałą z łóżka i podeszła do okna. Znajdowała się na pierwszym piętrze,w swoim pokoju,w karczmie niedaleko pałacu Amelii. Xellos musiał ją tu przynieść, więc to pewnie jego pokój. Wróciłą do łóżka i usiadła na nim. Obok znalazła swoje buty i nałóżyła je. W momencie, kiedy wyprostowała się i zaczynała wstawać, drzwi do pokoju otworzyły się. Najpierw pojawiła się fioletowowłosa głowa, a kiedy zobaczył, że nie śpi-cała postać.
-Widzę, że już się obudziłaś.-uśmiechnął się, ale nie swoim zwykłym kpiącym uśmiechem, ale jakoś tak...ciepło?-Przyniosłem ci coś do jedzenia.
Położył tacę na łóżku koło niej, nalał herbaty do dwóch przyniesionych ze sobą filiżanek. Podał jej jedną z nich. Wypiła kilka łyków i od razu zrobiło jej się przyjemnie ciepło.
-Jak się czujesz?
-Nic mi nie jest.-chciała mu odpowiedzieć zimno, ale nie potrafiła nadać swojemu głosowi takiego brzmienia. Zamiast tego wyszedł jej nieco ochrypły szept. Wypiła jeszcze trochę herbaty. Powinna być mu wdzięczna, jakby na to nie pztrzeć staną w jej obronie. Nawet, jeżeli nie była konieczna. Ta myśl wywołała u niej dziwne uczucie. Dlaczego to zrobił? To już drugi raz w tym tygodniu. A przecież mazoku właśnie zabijają, nie ratują. Podniosła wzrok i spojrzała na niego. Nie patrzył na nią-pił swoją herbatę wyglądając przez okno.
-Dlaczego to robisz?
Spojrzał na nią takim...dziwnym wzrokiem, podobnym do tego, który widziała w herbaciarni. Jego otwarte oczy wyrażały dziwny smutek, pomieszany z bezradnością.
Przez długą chwilę patrzył jej w oczy. Poczuła, że ten wzrok ją hipnotyzuje, że nie wytrzyma tego spojrzenia. Jakby wiedząć, co czuje, wstał i wyszedł. Została sama, z okropnym, ciepłym uczuciem w sercu.
-------------------------------------------------------
No, już chyba lepiej ^^
Nie no, strasznie mi ten chapt wyszedł. Chyba, że jestem zbyt krytyczna wobec siebie.
Sal
salanna@wp.pl
*"I hate the world today, you're so good to me"
"I'm a bitch", © by Meredith Brooks