In the end 17
Wypadki chodzą po mazoku...?
Waaaah...jak miło się spało... Leniwie przetarła oczy, ale zamknęła je spowrotem. Może jeszcze dziesięć minut... Podrapała się w głowę i przytuliła do obejmującej ją ręki...RĘKI??? OBEJMUJĄCEJ?? Powoli, powolutku otworzyła oczy. Ręka w jasnej koszuli...z błękitną rękawiczką.... Pisnęła najpierw cicho, a potem...
* * *
- EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEK!!!!!!!! XELLOOOOOOOS!!!!!!!TY ZBOCZONY NAMAGOMI ZABIERAJ TĄ RĘKĘ ZANIM CI JĄ URWĘ!!!!!!!!!!!!!!
Przeraźliwy krzyk wyrwał ją z zamyślenia. Oho, chyba już się obudzili ^^. Przeteleportowała się do sąsiedniego pokojo, chciała jak najmniej stracić z tego, co się tam działo. Kiedy pojawiła się na miejscu, Filia właśnie okładała Xellosa krzesłem, z powodu braku jej ulubionego narzędzia mordu. Reszta przypatrywała się temu spektaklowi z niemałym zdziwieniem.
- Ałałałałałała...Filia, to boli!!!!
Próbował jakoś uciec, ale bez swojej teleportacji nie był w stanie.
- Filia, przestań - spróbowała najpierw spokojnie, zanim sięgnie po ostrzejsze środki - Filia!
Nic do niej nie docierało, była zbyt zajęta i wściekła.
Hmm.. no nic. Jak nie po dobroci... Pstryknęła palcami, krzesło wyrwało się z rąk smoczycy i wylądowało spokojnie na drugim końcu pokoju. Pozbawiona narzędzia Filia trochę ochłonęła. Vanale podeszła do ofiary wściekłości Filii. Był cały pokryty drobnymi zadrapaniami, miał kilka siniaków. Jego lewa ręka sterczała pod dziwnym kątem.
* * *
Dotknął ostrożnie ręki w miejscu, w którym dziwnie się wyginała. Zabolało. Ciekawe....Spróbował przestawić ją na miejsce, ale po sekundzie ból prawie że go sparaliżował.
- Nie dotykaj... to chyba złamanie - Vanale pochyliła się nad nim i obejrzała rękę z bliska - Yhym. Jestem tego pewna.
- Ja NIE MAM kości. Nie można złamać czegoś nieistniejącego.
- Błąd. W NASZYM świecie nie masz kośći. Tutaj masz. I jedną Filia ci właśnie złamała. Albo nawet dwie...
Spojrzał na siedzącą w kącie Filię. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Chyba się przejęła...
- Nie ruszaj się... spróbuję wyleczyć.
Poczuł ciepło zaklęcia, ale ból w ręce nie ustawał. Poznikały wszystkie zadrapania i siniaki. Ogólnie poczuł się lepiej.
- Cholera... nie znam się na białej magii. Chyba musimy pojechać do szpitala...- Już chciał się zapytać, co to szpital, ale uprzedziła jego pytanie - To taka świątynia... w każdym razie leczą tam ludzi.
* * *
Czuła się stracznie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się nikogo skrzywdzić...No dobra, kilka razy przywaliła komuś maczugą, ale żeby aż tak.... Nawet nie pomyślała, że w tym świecie jej ciosy mogą mu wyrządzić jakąś krzywdę.
Kiedy wychodził razem z Vanale, spojrzał jakoś tak na nią... Trwało to tylko chwilę, ale wydawało jej się, że w spojrzeniu było ciepło. Może jej jednak wybaczy? Podeszła do okna, oparła się o parapet. Całkiem ładnie to miasto wygląda z góry, pomyślała. Z góry nie było słychać hałasu, jaki panował na dole. Kiedy tak stała przy oknie, do pokoju wrócili pozostali, w bardzo złych humorach. Byli głodni, a w żaden sposób nie mogli dogadać się z nikim, kto mógłby im dać coś do jedzenia.
- Gdybyś nie złamała mu ręki, to byśmy teraz jedli!!
Dopiero po chwili zrozumiała, że te słowa były skierowane do niej. Nie odwróciła się.
- Proszę przestać, panno Lino, nie wiedzi panienka, że panience Filii jest ciężko?
- WIDZĘ, ale mi też jest ciężko!! Zaraz umrę z głodu!!!
Po odgłosach szamotaniny i cichych przekleństwach doszła do wniosku, że Linę właśnie wypchnięto z pokoju. Miłe.
Kiedy ponownie spojrzała w dół, zobaczyła dwa małe, fioletowe punkty. Wracają?
* * *
Wracając ze szpitala zastanawiała się, ile rzeczy jeszcze może pójść nie tak... A miała nadzieję, że jakoś wszysko się uda i spokojnie wrócą... Nadzieja matką głupich, jak ktoś kiedyś powiedział. I miał rację, pomyślała. Na razie mam mazoku ze złamaną ręką i załamanego smoka..Co się jeszcze może zdarzyć?
Kiedy weszli do pokoju, przywitały ich stłumione śmiechy. No fakt, mazoku z ręką w gipsie musi wyglądać zabawnie.
- Ej no, przestańcie -_-"... Każdemu się może zdarzyć... - Xellos chyba się trochę wkurzył - I noszenie tego wcale nie jest śmieszne...
- JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEŚĆ!!!!!!!!!!!!!
Aż się zatrzęsła od tego okrzyku Liny i Gourry'ego.
- Jesteście głodni...?
- UMIERAMY Z GŁODU!!!! Nie, Gourry? - szermierz ochoczo pokiwał głową - Gdzie masz jedzenie??!!
- Ech... zaraz coś zamówię...
Lina w kilku skokach dopadła Vanale i zaczęła wymieniać swoje życzenia co do kolacji. Po chwili dołączył się do niej Gourry, a Filia i Xellos zgodnie zarządali herbaty.
Zrezygnowana podeszła do telefonu i zamówiła większość pozycji z hotelowego menu.
Nawet nie myślała o cenach.
* * *
Po obfitej wyżerce humory znacznie się poprawiły. Jak zwykle bywa, kiedy ma się pełny żołądek, wszystkim zachciało się spać. Jako że Vanale wynajęła trzy dwuosobowe pokoje, trzeba się nimi jakoś podzielić.
- Ja proponuję tak - powiedziała Lina po chwili namysłu - Ja z Gourry'm, Ame z Zelem, A Filia...hmmm. chyba został ci Xellos ^^
- Nie zgadzam się!! To jest zboczony mazoku, jeszcze mi coś zrobi w nocy!!
- Fi, jak możesz...jestem ciężko ranny, nie wspomnę czyja to wina...
- Nie nazywaj mnie...ech....no dooooobra, ale jeżeli jest tylko jedno łóżko, to śpisz na kanapie!
* * *
Łóżko było jedno, dwuosobowe.
Chyba to ja powinnam spać na kanapie, pomyślała. W końcu on ma złamaną rękę, i tak jest mu niewygodnie, a gdyby jeszcze spał na kanapie... Pewnie i tak się nie zgodzi...
- No dobra... idziemy spać? - ziewnęła przeciągle - Bo ja już bym chciała....
Nie odpowiedział, bez słowa poszedł w kierunku kanapy. Zastąpiła mu drogę.
- Eeee? Co robisz? - podrapał się po policzku - Chcesz spać ze mną?
Przemilczała tą oczywstą prowokację.
- Ty śpij na łóżku, ja prześpię się na kanapie...
- Niby dlaczego?
- Masz złamaną rękę, na łóżku będzie ci wygodniej - popchnęła go w stronę łóżka - No już!
Zrobił kilka kroków, ale po chwili zatrzmał się i obrócił w jej stronę.
- Wiesz, nie chce mi się jeszcze spać... Myślisz, że jest w tym pokoju jakaś herbata?
Obeszła całe pomieszczenie, aż w końcu natrafiła na coś w rodzaju barku. Otworzyła.
- Nie ma... - wyjęła ze środka jakąś butelkę - Jest tylko to wino...może być?
* * *
- Jestem żałosna, wiesz?
Siedzieli razem na łóżku, popijając co chwilę wino, prosto z butelki. Było mocne.
- Jesteś pijana. Nie wiesz co mówisz.
- To jestem żałosna i pijana - pociągnęła duży łyk - Wiem co mówię.
- To niby dlaczego jesteś żałosna? - zabrał jej butelkę i postawił na podłodze - Już wystarczy.
- Dwa razy uratowałeś mi życie... a ja ci złamałam rękę.
- Nie przesadzaj.
Objął ją zdrową ręką. Tym razem nie protestowała, wręcz przeciwnie, jeszcze się przysunęła. Siedzieli tak w ciszy przez chwilę.
- Xellos...
- Hmm?
- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
- Mi? Za co?
- Nie denerwuj mnie... - spróbowała sięgnąć po wino, ale było za daleko - Podaj mi butelkę.
- Ech, Filia... Śpij już.
- Tu? Z tobą? - zrobiła ruch, jakby chciała się podnieść, ale jego ręka skutecznie zatrzymała ją na miejscu - Puść.
- Tu. Ze mną - przyciągnął ją jeszcze trochę bliżej - Nie puszczę.
Pochylił się nad nią, chciał ją pocałować w policzek. Ale w tym samym momencie ona odwróciła głowę w jego kierunku... zamiast w policzek trafił w usta.
Przeszedł go drzeszcz, kiedy odwzajemniła pocałunek.
Nie był już w stanie nic zrobić - wszystko działo się jakby samo. Zdrową ręką przycisnął ją do siebie, pogłębiając pocałunek. Jej ręce wplątały się w jego włosy... Czuł, jakby miał zaraz eksplodować ze szczęścia.
Całowali się bardzo, bardzo długo, aż zabrakło im obojgu powietrza. Rozłączyli się, spojrzał w te jej piękne, błekitne oczy. Natychmiast oblała się uroczym rumieńcem, odwróciła głowę.
- Filia...przepraszam. To nie powinno się stać. Zapomnij o tym.
- Nie, Xellos - o dziwo, w jej głosie było szczęście - Nie zapomnę. Nie chcę zapomnieć.
Nic nie odpowiedział, zaczął głaskać jej włosy. Po chwili usnęła. On też.
-----------------------------------------------------------
A obiecywałam sobie, że nie będzie scen miłosnych...ech, słaba wola, nic więcej. No i trzecia w nocy...że też mi się chce o takiej porze pisać te bzdury....
Sal
s__a__l@wp