Zbiorek Nr.25
1. Stefan z żoną spacerują po parku. Nagle, naprzeciwko ich pojawia się super-laska. Stefanowi oczy mało nie wylazły na wierzch. Idą dalej, znów mija ich jakaś śliczna, cycasta blondynka. Stefan na jej widok o mało się nie zakrztusił z zachwytu. Żona mówi do Stefana: śliń się ślin, nabieraj apetytu i tak jak zwykle w domu będziesz jadł .
2. Siostra Maria Katarzyna mieszkała w klasztorze niedaleko sklepu monopolowego Jacka. Pewnego dnia weszła do sklepu i powiedziała: - Jacek, daj mi ćwiartkę brandy. - Siostro Mario Katarzyno! - wykrzyknął Jacek - Nigdy bym tego nie zrobił! Nigdy nie sprzedałem alkoholu zakonnicy! - Jacku - powiedziała siostra - To dla matki przełożonej - zniżyła głos - Ma zatwardzenie, no wiesz... Jacek sprzedał więc jej brandy. Później zamknął sklep i poszedł do domu. Kiedy mijał klasztor i zobaczył siostrę Marię Katarzynę. Śpiewała i tańczyła na chodniku, wirowała, machała rękami jak ptak. Zbliżał się tłum, więc Jacek przepchnął ja dalej i krzyknął: - Siostro Mario Katarzyno! Na litość boską! Powiedziała mi siostra, że to na zatwardzenie siostry przełożonej! Niezbita z tropu siostra Maria Katarzyna odpowiedziała: - Bo tak jest, mój młodzieńcze, tak jest! Kiedy mnie zobaczy, to się zes*a.
3. Siedzi babcia w bujanym fotelu, szydełkiem włóczkę zręcznie przeplata, i tak rozmyśla nad swoim życiem: - mojej młodości minęły lata. - Przyszło mi teraz spędzać godziny, dziergając co dzień ciepłe skarpetki, sweter na zimę, szalik i czapkę, a w międzyczasie jakiś serwetki. Słupki, pikotki oraz łańcuszki, łączą się szybko w przepiękne wzory, tu jeszcze frędzle, a tam guziki, wszystkich tych rzeczy zapas już spory. Aż dnia pewnego, tak myśli sobie: - dość mam skarpetek, swetrów bez liku, bikini w modzie, więc mogę przecież, w ręcznie robionym chadzać staniku. - Do tego stringi, sznureczki cienkie, dodają wdzięku, odmłodzą nieco, dziś jeszcze prędko szydełko wezmę, będę wyglądać bardzo kobieco. - Niejeden mną się jeszcze zachwyci, gdy w takim wyjdę do ludzi stroju, czas już porzucić fotel bujany. Tak więc ruszyła babcia do boju. Jak pomyślała, tak uczyniła, spod sprawnej ręki wyszło bikini, przymiarki w końcu nadeszła chwila, pięknego stroju w rozmiarze mini. Oj, ciężko było, cała zdyszana, stanęła przed swym lustrem nareszcie, ogląda dzieło swoje dość skąpe: - jakże się tak pokazać na mieście? - Staniczek piękny, cudne majteczki, lecz mnie to raczej już nie wypada, by paradować niemalże nago, na nic się moje wdzianko nie nada. Włożyła prędko długą sukienkę, która zakryła wszystko co trzeba, - może poznam jakiegoś staruszka, który powiedzie mnie wprost do nieba. - Nie jestem młoda, nie dla mnie stringi, ale me piękno kryje się w duszy. A za czas jakiś, podczas spaceru, wpadła z miłości po same uszy. Siedzą wspólnie w bujanym fotelu, pod suknią stanik wraz ze stringami, spojrzeli sobie w oczy z czułością, co było potem, zgadnijcie sami.
4. Bo ja jestem, proszę Pana, wiecznie młoda, Już schowałam swą metrykę do szuflady... Wszyscy mówią, ciągle piękna ma uroda, więc pogrzebać mnie za młodu nie dasz rady! Skóra moja, proszę Pana, taka gładka jak nie wierzysz, proszę dotknij, nie żałuję... I nie pytaj, Panie drogi, mnie o latka, żem jak młódka, ja to panu obiecuję. Kilogramów ja w nadmiarze nie posiadam, bo jak mówią, kochanego nie za wiele. Już ja sobie do skarbonki coś odkładam, żeby było, w razie czego, na wesele. Usiądź proszę troszkę bliżej, panie drogi, połóż rękę tu na piersi, słyszysz bicie? Ale ty się coś wpatrujesz w moje nogi, czyżbyś może o nich dawno marzył skrycie? Ja już Ciebie zadowolę, Ty mój Panie, ugotuję Ci rosołek wyśmienity i kaczuszkę z jabłuszkami - ekstra danie! I co zechcesz, tylko nie bądź taki skryty. A szarlotkę na deserek Ci upiekę, może sernik po wiedeńsku z bakaliami? Na spacerek nad jeziorko i nad rzekę, będzie zawsze już tak pięknie miedzy nami. O mój Panie, nie bądź takim kasanową! wiem, ze kochasz, ale sfolguj, nie wypada! - o matuniu, a mnie dzisiaj boli głowa, a ten już mi o weselu zaczął gadać.
5. O Piecu mój! na węgiel! gdy jesteś w potrzebie, Jak cię załadować trzeba, ten o tym nie wie, kto cie nie ma. Dziś przydatność twą w całej ozdobie, pochwalę i opisze .. I tak to oto zrobię! Żaden kaloryfer nawet najzgrabniejszy, mi ciebie nie zastąpi,i nie będzie ładniejszy. Ty, co mój domek ogrzewasz od rana, Kiedy do ciebie biegnę w koszuli zaspana, by parę szufel drobnego przemiału… wrzucić w ciebie, byś nie wygasł mi o to z żalu, że może zajęta innym sprawami, o tobie zapomniałam… i nie podtrzymałam! Na górę powracam, a tu ciepło w koło, mogę więc tedy na naguska popląsać wesoło! mężulka zachęcić także na różne swawole, by przed śniadaniem jeszcze,wziął mnie i na stole. Bo żar pieca, nie tylko przeniknął me łona .. tak się przy nim rozgrzałam, że i ja napalona!! Piecu mój!.. ach cóż bym bez ciebie zrobiła? Jeśli bym ci jakikolwiek ruszcik przepaliła ? Musiałabym biec zaraz do zduna jakiego.. I łaski korzącej zabiegać u niego, A że śpiewać*** nie umiem, wiec innej zapłaty, Zażądał by za to... naprawienie kraty .. I zaraz bym przeca…i nie wiedzieć czemu? za twe piecu uzdrowienie, oddala się każdemu! Wiec nie każ mi grzeszyć i pal mi się dzielnie! I panuj w tej piwnicy mojej niepodzielnie!! Żywię przeto nadzieje, że przez zimę mi dotrwasz, I że ciepło dostatnie buzować będzie w twych kotłach! O PIECU !
6. Miłość wielka była to, On kochał ją, a Ona go, Żyć bez siebie nie potrafili, Na jarmark za rękę razem chodzili, A że ten rycerz był prężny i zdrowy, Co ranek przynosił mleko od krowy, W zamian obiadki mu gotowała, Każda jej zupa mu smakowała, Żadne zło jej się nie działo, Broniło ją jego mężne ciało, I choć dziewicą niedawno była, Już w swym łonie dźwigała syna, Wtedy skończyły się figle wieczorne, Mąż jej przeżywał męki potworne, Jaka to chwila była radosna, Gdy do ich domu zawitała wiosna, Matka w końcu syna powiła, I karmić piersią zaczęła, Z dzieckiem sporo czasu spędzała, W łóżku mężowi nie dogadzała, Lecz mimo to i tak ja miłował, Na koniec bajki w usta pocałował...
7. Jak było z Ewą w raju - wiadomo: za kradzież stamtąd ją wyrzucono, ale się Ewa w końcu zmądrzyła, do raju tylną furtką wróciła. Dom wykupiła na Manhattanie, z tego co miała, by było taniej. Teraz się w domu tym rozkoszuje, ciągle coś zmienia, przebudowuje. Rajem znów włada, ma też Adama, jak bogobojna, dostojna dama. Pewnie jej Bozia już wybaczyła, co, gdy nie była w raju, robiła.
8. A niech tam, powiedział zięć. Widzę, że mama ma chęć. A niech tam, córka też powiedziała. I miną nadrabiała. Znam miny tej przyczynę... Dziewczynki już są duże. Koniec z aniołem stróżem. A z mieszkaniem co zrobimy? O tym... później pomyślimy. Jak to?...tak, na stare lata tułać się jak małolata? Niech już mama cicho będzie! Najpierw ślub jest w pierwszym rzędzie. Jedyny mężczyzna się zdenerwował i na papierosa odmaszerował. Oj, dziadka będę miała! Młodsza wnuczka dodała, A starsza już co na ślub mam ubrać, w bloku rysowała. Ślub miał być cichutki bardzo Ale się nie dało. Bo przez nasze długie życie Przyjaciół... nie mało. Mnie do ślubu zięć prowadził a jego, córusia. A trochę za długi welon trzymała mi wnusia. Ksiądz obrączki nam poświęcił, stułą ręce związał. Kazał przysięgę powtórzyć, ja czekałam końca. Moje oczy promieniały On też był szczęśliwy Ja dla niego jestem żoną On mój mąż prawdziwy. ......a teraz zapraszam na...WESELE!... Wesele wyszło jak należy. Oj, nie było nudno. Skocznie do tańca kapela grała. Młodzież, starszyzna szalała. Łyżka w szklankę też stukała, babcia dziadka całowała. Goście pili aż do rana Tango, disco, dana dana. A my z dziadkiem, tak ukradkiem, Chyłkiem w noc poślubną. Trochę z tym problemów było. Przez próg mnie przenosił i coś w krzyżu mu strzyknęło. Wszystko godnie znosił. Zaraz masaż mu zrobiłam i namiętność rozbudziłam. (ja już żoną jego byłam) Więcej dodawać już nic nie trzeba. Razem dotarliśmy na szczyt miłości nieba. Kurtyna w dół się opuściła Scenę namiętności ciekawskim przykryła
9. Wybrałam się rankiem w podróż do Warszawy ,załatwić wszystkie pilne sprawy, na liczniku sto czterdzieści dobrze mi się grzało, przy takiej prędkości, aż się serce radowało, przez dłuższy czas na ogonie bordo combi mi siedziało. Gdy nieco zwolniłam też się wolniej poruszało. Kierowca mignął lizakiem combi mnie minęło gdy się zatrzymałam całe kino się zaczęło. Przystojny policjant zaprosił mnie grzecznie, bym na tylnym siedzeniu usiadła koniecznie. Wideo radar włączył filmik wyświetlał powoli okazało się że to ja grałam w głównej roli bileciki na seansik sporo kosztowały,cztery stówy dziesięć punktów diabli wzięli dzionek cały. Pouczenie"moja droga to nie pas startowy, prędkość za bardzo uderzyła do głowy". Na polskich drogach jeździć zło konieczne należy się poruszać powoli i bezpiecznie. W dalszą drogę ruszyłam mniej kasy w portfelu, przynajmniej wolniutko dojadę do celu. Chociaż kosztowny kurs jazdy zaliczyłam, od przystojnego policjanta sporo się nauczyłam.
10. Mówiła mamusia, tylko nie dentysta ,szerzej ciągle prosi, taki jest sadysta. Lekarz proszę cioci też nam dziś odpada, co pięć minut inna nawet nie wypada. Babcia za to woła, wyjdź za mechanika on po wszystkich zajrzy do twego silnika. Bądź tu mądra babo, żyj z takim chaosem chyba pójdę jednak za serducha głosem.