Zbiorek Nr.29
1. Sanatoryjny amant żegna żonkę czułym słówkiem. Gwizd zawiadowcy - powiewająca od wzruszeń chusteczka. A już gonią wścibskie oczka tu brunetka, tam blondynka, ta grubiutka a ta szczupła. Ta ma dekolt aż do pasa a u innej liczna kasa, konkurencja będzie ostra. Brzuszek wciąga nasz amancik uzębieniem sztucznym błyska ma na wszystkie bardzo chrapkę. Madzia skromnie spuszcza oczka ja nie zdradzam swego męża. Na wieczorku poznał Anie w tańcu wyznał jej "kochanie" ta pani to ponoć rozwódka wycackała z forsy dziadka. A gdy skończyły się sanatoryjne sielanki na kolanach wrócił do żonki pokorniutki lecz golutki.
2.Mój kotek na płotek się wspina po cnotę którą mam, "niewinna" Ja pierwsza przed nim już tam byłam, nie wie że takie "coś" straciłam. I cnota zza płota jak długa śmieje się kokota i mruga. Niech żyje biedaczek w pewności że zaznał cnotliwej miłości. Dziewczynie jest miło, się cieszy, że jej się trafiło pogrzeszyć. Chłopczynie maniera się zmienia, pewności nabiera i doświadczenia. I młodzian wnet nagłos zakrzyczał; teraz ja będę roz- -prawiczał...!
3.Ta bolączka: Nagle chwyciła mnie gorączka. Skąd, nie wiedziałem ta bolączka. Może to tryper czy rzeżączka. Lub nie umyta dobrze rączka. Sprawia ze ciało męczy drżączka. Bać się zaczynam już powoli, Bo zamiast przestać ciągle boli. Czyżby zarazek szalał coli. Którą opiłem się do woli. Bom sobie zbytnio poswawolił. Zalegam łóżko z tej boleści. Żołądkiem rządzą dziwne treści. Aż dziw, że tam się mogą zmieścić. I drażnią tylko zamiast pieścić. Takie mi lekarz podał wieści. Cóż mogę począć z owym stanem. Może mi przejdzie tuż nad ranem. Leki już wszystkie są wybrane. Choróbsko wciąż niepokonane. A ja mam życie przechlapane.
4. Taki przystojny, aż przystanęłam, łakomym wzrokiem zjeść gotowa. Image, fryzura i postura po prostu ciacho ani słowa. Garnitur według nowej mody, jedwabny krawat , spinki złote. Szybko wypiłam szklankę wody, perfekcja , prestiż z polotem. Paw przy nim wróblem albo pliszką, orzeł zbyt nisko lata zapewne, piękna kobieta szarą myszką, on zasługuje na królewnę. Władczym spojrzeniem oraz gestem, angielską klasą i klasyką zdawał się mówić to ja jestem, pierwszym kogutem w tym kurniku. Nie ma jak woda- działa zamiast, poskutkowała poszłam w tany. Coś po północy wznoszę toast, mój nieznajomy-zapomniany, drzemie beztrosko na stoliku, szkło dzierżąc w dłoni jak pochodnię. Jedwabny krawat w kompociku, a w pewnym miejscu mokre spodnie. Widok ogólny duża krewetka, w dodatku gęsto nakrapiana a w butonierce zmięta serwetka, zdjęta z butelki od szampana. Żal tylko było garnituru, kelner zadzwonił po taksówkę, na tym zakończę bajkę która, zmieniła pawia w bożą krówkę.
5. Pewna kobieta co damą była, poszła na bal, tam się upiła. Spiła się strasznie, niczym ten dzik, i nie uwierzysz, jej czar gdzieś znikł. Jej cała krasa jakby pobladła, jakby z wierzchowca w błoto upadła, jakby zupełnie straciła wdzięk a cały powab, jak kokon pękł. I nie pomogły trzeźwiące sole... mówiła tylko - no, ja p******e. Z nosa zwisały gluty jak sznury, wzrok miała - mętny, nastrój - ponury. Na nóżkach szpilki wykoślawione... (- no powiedz, chciałbyś mieć taką żonę?) Suknia - Armani, cała zapluta... ależ faux pas - niezła poruta. Wszyscy wokoło śmiali się w głos. Ona rękawem podtarła nos, i do łazienki jak ranne zwierzę poszła - mówiąc, że się przebierze.
6. Wierna kochana żona odwiedza swego zmarłego męża na cmentarzu codziennie; czyści pomnik ustawia kwiatki czasami coś mu opowiada i na koniec tyłem wychodzi z cmentarza. Z daleka obserwuje to niecodzienne wychodzenie grabarz mocno zaciekawiony.Pewnego dnia widząc powtarzająca się scenę podchodzi do wdowy i zapytuje: -czemu opuszcza cmentarz w tak dziwny sposób-tyłem? - Ano widzicie jak mój stary jeszcze żył,to zawsze mi powtarzał : - "wiesz stara masz taki zadek ze i umarlaka z grobu by podniósł!!"
7. Bo o miłości pisać jest najprościej, zawsze ktoś tęskni zawsze ktoś szlocha. Ona go kocha a on nie kocha, on kocha ciałem, a ona duszą. Co jego wzrusza nią nie poruszy, on mówi daj mi, a ona nie chce, jak ona zechce, jemu się nie chce. Ją boli głowa a jego dusza, no a bez duszy nic się nie ruszy i tak ta miłość kołem się toczy ,aż nagle wreszcie kogoś zaskoczy i wtedy usta szepcą do ucha, bądź mą miłością, ona znów nie słucha.
8. Tak sobie piszę, Tak słowa rzeźbie.... Lecz mi wychodzą.... Gruszki na wierzbie. Kompletnie nie wiem jak i dlaczego, Spytałam się nawet przymilnej poduszki! Więc pytam cię teraz, mój miły kolego Czemu wychodzą tylko te GRUSZKI! Spójrz na układ tego wierszyka. Nie przypomina to jabłka, ni muszki! I nagle w głowie, coś ci tam strzyka.... To jest kształt tej okrągłej gruszki! Chyba mnie wzięło na opętanie. Gruszki mam tylko przed oczami. Czy ja mam zwidy?, to jest pytanie! Widzę gruszki, razem z wierzbami. Przecież to jest tylko przysłowie! „Gruszki na wierzbie” ni żadne triki . To czemu wciąż kręci mi się w mej głowie, I układam tak dziwne wierszyki? Inspiracji czasem brak... I tak jak ja się piszę o głupotach! Lecz można z głupoty zrobić tak : Pisać o bzdurach, rybkach i kotach! Jestem wariatką? Nie macie racji!! Nie umiem malować, ani nie rzeźbię.... Wtedy sięgam po źródło inspiracji... Po prostu te małe... GRUSZKI NA WIERZBIE...
9. W każdym domu mieszka dobry duszek. Który naszym szczęściem się żywi, i z kącika dyskretnie podgląda. Czy jesteśmy w życiu szczęśliwi. Jak na twarzach widzi uśmiechy. Rośnie z dumy i pęka z radości, i cieszy się razem z nami, że w tym domu tyle miłości. W nagrodę nam kwiatki podlewa, I uchyla lufcik dla słońca, Do ucha piosenki nam śpiewa, Że ta miłość jest taka gorąca. Lecz nie zawsze jest tak wspaniale, Bo domy przecież są różne, i czasami jego wysiłki, i starania, idą na próżno. Wtedy kurczy się w sobie i płacze, i ucieka stąd, gdzie pieprz rośnie, i szuka nowego domu. Gdzie cieplej jest i radośniej. Więc dbaj o swojego duszka. Dopóki jest w twoim domu, wszyscy są w nim szczęśliwi, i nic nie grozi nikomu.
10. Jak to życie figle płata. Zagranica ciągle w modzie. Lecz dziewczyna Niemca nie chce. Tylko topi się we wodzie! Bo dziewczyna patriotka. Bo to Polka, córka Kraka. Wanda woli swoją ziemię. Niż karetę i rumaka. Legenda tak opowiada. Wianki co rok są na Wiśle. Wawel lampionami płonie. Lecz i prawda wnet zabłyśnie. To prawdziwa Krakowianka .To postawa cenna,godna.Pozostanie wierna miastu.Będzie kochać swego chłopca. Dziś w Krakowie każda Wanda .Chcąc podobną być królewnie. Na pamiątkę tej legendy .Trzyma głowę dumnie,pewnie. Kocha bardzo stary Kraków. Kiedy wspomniesz mimochodem .Lęka się na słowo Deutschland .Jej nie zajmiesz dziś zachodem. Wanda kocha swoje miasto. Kocha tylko chłopców polskich .A jednego z nich najwięcej- Marynarza-który w wojsku!