Kiedy nowalijki mogą szkodzić?
Po szarej zimie tęsknimy za kolorami, również na talerzu. Nic więc dziwnego, że z radością sięgamy po młody szczypiorek, rzodkiewkę, czy sałatę. Jednak czy naprawdę warto im ulec? O zagrożeniach związanych ze spożywaniem nowalijek opowiada dietetyk serwisu Vitalia, mgr inż. Justyna Piechocka.
Tego szukamy?
Wczesną wiosną na straganach i w sklepach dominują polskie warzywa szklarniowe. Polska zajmuje wysokie miejsce w tego typu uprawie warzyw. Najpopularniejsze są pomidory, ogórki i sałata. Nowalijki mają jednak swoje wady. Mniejszy dostęp do słońca i powietrza nie pozostaje bez znaczenia - młode warzywa nie są w stanie wytworzyć odpowiedniej ilości cukrów prostych i związków zapachowych. Dlatego nowalijki mają o wiele mniej wyrazisty smak niż warzywa gruntowe.
Soczysta chemia
Sam smak to jedna strona medalu. Warzywa szklarniowe charakteryzują się też mniejszą zawartością witaminy C i bioflawonoidów w stosunku do odpowiedników gruntowych. Warto pamiętać, że aby w warunkach szklarniowych wyrosły dorodne warzywa, konieczne jest ich nawożenie. Groźne mogą okazać się nawozy azotowe. Wprawdzie azot jest potrzebny warzywom do wzrostu, jednak zbyt duży dodatek azotanów, po zmianie w szkodliwe azotyny, może uszkadzać komórki, a nawet wywoływać zaburzenia rytmu serca. Najwięcej szkodliwych związków kumulują: sałata, szczypiorek, rzodkiew czy szpinak. Azotyny zmniejszają też wykorzystanie z pożywienia białek, tłuszczów, witaminy A i witamin z grupy B
Polskie nowalijki czy warzywa importowane?
Czytając na temat wad naszych rodzimych nowalijek, zastanawiamy się, czy nie lepiej jednak sięgnąć po warzywa importowane. Te ostatnie rzeczywiście mają pewne plusy: największy to fakt, że rosną w gruncie, na świeżym powietrzu, w słońcu. Niestety, aby wytrzymały transport zbiera się je zanim dojrzeją i pryska konserwantami. Podczas przewozu warzywa bardzo tracą na smaku i zapachu - o czym możemy się przekonać się sami, kupując je w sklepie.
Jak wybierać nowalijki?
Jeśli zdecydujemy się na wybór polskich warzyw szklarniowych, nauczmy się ich selekcji. Warto szukać warzyw: Bez śladów zgnilizny. Pozbawionych żółtych liści. Średniej wielkości, nieprzerośnietych. Jędrnych (azotany przyspieszają więdnięcie). O przyjemnym, typowym dla konkretnego warzywa zapachu. Z jak najmniejszą ilością plam i przebarwień, które mogą oznaczać przenawożenie. Nieowiniętych folią (w ściśle przylegającej folii azotany łatwo zmieniają się w szkodliwe azotyny). Warzywa, a zwłaszcza nowalijki, należy zawsze dokładnie umyć i najlepiej obrać ze skóry. Warto też z sałaty wycinać głąb, a z marchewki trzon, to właśnie tu gromadzi się najwięcej niebezpiecznych substancji.
Jeśli nie nowalijki, to co?
Osoby, które ze względu na wymienione wyżej zagrożenia wolą z nowalijek zrezygnować, mają alternatywę: Warzywa ekologiczne, które z założenia powinny być wolne od sztucznych nawozów, pestycydów i herbicydów (kontrola następuje na każdym etapie uprawy i pakowania). Warzywa z parapetu – szczypiorek, koperek, rzeżuchę czy natkę pietruszki z powodzeniem zasiejemy w doniczce. Będziemy wtedy mieć pewność, że są zdrowe i pozbawione szkodliwych substancji. Równie dobrze możemy postawić na kiełki, które są bogate w witaminy i składniki mineralne.
Jeść czy nie jeść?
Jeśli 1-2 razy dziennie zjemy danie z dodatkiem nowalijek, na pewno sobie nie zaszkodzimy. Warzywa te traktujmy jednak jako dodatek, aniżeli główne źródło witamin i składników mineralnych. Uważać powinny zwłaszcza małe dzieci, ponieważ ich przewód pokarmowy inaczej metabolizuje azotany. Już nawet mała dawka może wywołać u nich bóle brzucha, czy pokrzywkę. Ograniczenie spożywania pierwszych warzyw zaleca się także alergikom i osobom z wrzodami żołądka. Pamiętajmy, że nowalijki podlegają kontroli w zakresie poziomu azotanów, pozostałości metali i pestycydów. Nie warto więc traktować wczesnych warzyw jako zła koniecznego, tylko z głową korzystać z ich dobrodziejstw.
Po szarej zimie tęsknimy za kolorami, również na talerzu. Nic więc dziwnego, że z radością sięgamy po młody szczypiorek, rzodkiewkę, czy sałatę. Jednak czy naprawdę warto im ulec? O zagrożeniach związanych ze spożywaniem nowalijek opowiada dietetyk serwisu Vitalia, mgr inż. Justyna Piechocka.