C.K. Norwid – Promethidion.
Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem.
Tekst obu dialogów (w istocie są one zestawionymi w dialogową strukturę monologami) powstał prawdopodobnie w latach 1848-49, zaś w całości – w 1850 r. (wydany w Paryżu w 1851 r.), a więc przed refleksją o sztuce wyrażoną w wierszu-traktacie Fortepian Szopena. Wykracza on poza ramy tradycyjnie pojmowanej liryki.
Tytuł utworu brzmi: Promethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem. Autor nawiązuje w nim do imienia mitycznego Prometeusza, któremu znana była zarówno praca, jak i cierpienie spowodowane troską o los ludzi. Norwid dedykował ten utwór zmarłemu przyjacielowi W. Łubieńskiemu. Poeta-filozof wypowiada się tu na temat sztuki w kategoriach estetycznych i etycznych, ujmując refleksję w kształt rozmowy.
– Spytam się tedy wiecznego-człowieka, [...] „Cóż wiesz o pięknem?...” ... „Kształtem jest miłości” |
---|
Uogólniona postać człowieka ponadczasowego, wiecznego, reprezentującego ludzi wielu pokoleń, doświadczeń i orientacji estetycznych wywiedzionych z różnych kultur, jako spadkobierca dziedzictwa Prometeusza, wypowiada się jednoznacznie na temat piękna. Jest ono ukształtowane pod wpływem miłości i tylko z nią może się kojarzyć. Takie pojmowanie piękna nosi w sobie założenie, że sztuka – aktywność powielająca boski gest stworzenia – musi mieć związek z miłością Boga do ludzi, a także z tą, którą zdolny jest emanować sam człowiek, stworzony przecież na wzór Boga. Z tego wynika więc, że każdy w sobie cień pięknego nosi.
Warto również zwrócić uwagę na celowość wszelkiej sztuki. Nie istnieje ona sama dla siebie, dla efektu estetycznego, dla przyjemności obcującego z nią odbiorcy, ale ma stanowić sól ziemi i służyć człowiekowi w jego życiu praktycznym:
Bo piękno na to jest, by zachwycało Do pracy – praca, by się zmartwychwstało. |
---|
Twórczość jest więc pracą, zaś jej efekt ma być „zachwytem”, zachętą, uskrzydleniem do pracy. Z takim stanowiskiem jak najbardziej zgadza się pogląd dotyczący twórczości ludowej – największym prosty lud poety oraz największym prosty lud muzykiem. Dalej autor wskazuje znaczenie praktyki w sztuce: Cezara uznaje za najlepszego historyka, zaś Michała Anioła, co kuł sam w marmurze, za wybitnego rzeźbiarza. Można więc dostrzec wyraźny związek („zaręczyny”) „pieśni” (poezji) z praktycznym wymiarem życia (wysiłek twórczy odnoszący lirykę do rzeczywistości). We fragmencie rozpoczynającym się apostrofą do Polski Norwid wskazuje znaczenie sztuki: zapala do pracy i walki, podejmuje zagadnienia ważne dla konkretnych miejsc i ludzi, nie unika reakcji na aktualne sprawy.
I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę, Jako chorągiew na prac ludzkich wieży, Nie jak zabawkę ani jak naukę, Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła I jak najniższy modlitwę anioła. |
---|
Tworzenie dzieł sztuki zostało umieszczone na szczycie różnych form pracy. Wysiłek artysty nosi w sobie szczególne cechy i posłannictwo, dlatego też przyznano mu najwyższą rangę – zbliża bowiem do Boga w samym akcie tworzenia i pozwala Go w dziele dostrzegać, bo przecież jest ono Kształtem [...] Miłości (zapisanej z wielkiej litery).
Norwid przyznaje artyście szczególną rolę w społeczeństwie, ale zwraca uwagę na właściwe pojmowanie sztuki. Musi być ona budowana na trwałym fundamencie wartości etycznych. Tylko wtedy przetrwa przez pokolenia i spełni swoją misję – zachwyci do pracy.
…i bardziej szczegółowo:
Tobie – Umarły, te poświęcam treści.
Pieśni poświecone zostają zmarłemu Włodziowi. Norwid mówi, że bliski zmarły ma na niego czekać, bo każdy kiedyś umrze.
C.K. N.
Wstęp
Morituri te salutant, Veritas….
Podmiot mówi, że pożegnał “was”, którzy tego sami chcieliście. Żegna ich, choć ciągle jest żywy! Wita następnie „Anieli pokornej pracy”, czyli sztukę. Wysławia jej wielkość, mówi, że niesie ze sobą prawdę, harmonię, bohaterstwo. A później nad grobowcem staje z wieńcem.
Do czytelnika
Autor chciał nadać taki tytuł utworu, aby oszczędzić go przed formalną krytyką książkową. Jednak nie zrobi tego, bo ufa czytelnikom i zamiast nadać powagę tytułowi, skupi się na powadze treści. Wybrał formę greckiego dialogu, bo tylko ona zdała mu się najlepiej pasować do rozważań o powadze sztuki. W dialogu pierwszym idzie o formę, to jest Piękno. W drugim o treść, to jest o Dobro, i o światłość obu, Prawdę. W dialogach chodzi o uznanie Sztuki, jej potrzeby i powagi. Autor nie opiera się na rozumie, ale na mądrości, przez co może czytelnik nie jedną smutną wiadomość tu znaleźć. Nazywa utwór ten gorzką pracą.
Bogumił. Dialog, w którym jest rzecz o sztuce i stanowisku sztuki jako forma.
Bogumił prowadzi rozmowę o Chopinie. Ktoś wyraża się o nim, że ceni w nim zamach, a nie romantyczno-mglistą melancholię. Bogumił zaś na to, że on by cenił bardziej myśl artysty, jego intencje – czy nie wstydził się mówić prawdę, czy spowiadał naród? Konstanty zaś stwierdził, że nie można tak oceniać muzyki, bo to nie chodzi o naśladowanie, tylko o piękno. Jeśli coś jest piękne i się wszystkim podoba, to nie ważne czy spowiada naród, czy też nie. Na jakiś czas rozmowa ustała, lecz po niedługim czasie temat powrócił. Wówczas to Maurycy powiedział, że piękno to jest to, co się powinno podobać, a nie to, co się podoba. Tak samo dobro – to jest to, co ulepsza, a nie z czym jest przyjemniej. Hrabia zaś stwierdził, ze z pięknem łączy się harmonią, bowiem gdzie jest porządek, tam jest i pięknie. Ambroży powiązał to z idealnym kołem, które to słowa potwierdził zamachowy mąż. Bogumił zwrócił uwagę, jak daleko oni zaszli w swojej rozmowie, która zaczęła się od słowa „sztuka”. Miał on zaraz śpiewać, a w związku z toczoną rozmową zaśpiewał hymn ku czci piękna:
Zapytałby człowieka wiecznego, o którym nie można powiedzieć, że zazdrości komukolwiek, czym jest piękno. A on wtedy odpowie, że jest ono kształtem miłości. Tym samym i słuchacz, i widz jest artystą. Potem spytał tegoż człowieka, czym zatem jest praca. A on odpowiedział, że jest to „zguby szukanie”. W związku z tym Bogumił proponuje wrócić do rozmowy o sztukach. Bogumił ostrzega, że niedługo każdy będzie chciał iść na wygodę i świat stanie się za ciasny dla wszystkich ludzi o to walczących. A piękno powinno zachwycać do pracy. Dlatego najlepszym poetą jest lud prosty. On także jest dobrym muzykiem, profetą. Pieśń i praca jest nierozerwalnym związkiem. Bóg zapala Twoje światło, o Polsko! Czyni to właśnie poezją, pieśnią, która sprawi, że Cesarstwo padnie. Okazuje się, że polska sztuka przemierza Europę, ale bez kształtu (chodzi o to, że polonez np. znany jest, ale nie ma jako takiej sztuki narodowej – chyba!). Smutno jest, że nawet jeden obraz krajowy nie jest sztandarem sztuki. Okazuje się, że sztuką mogą być także zabudowania, stodoły, kościoły. Niejeden szlachcic ma jakieś przywidzenia piękna – niby to widział Wenerę, Apollina, a jednak, budując spichlerz, zapomina, że użyteczne też może być piękne!
Następnie apostrofa do Grecji, którą to podmiot widzi w każdym marmurze. Wstydzi się on za swój wiek za jego naśladownictwo. Następnie zwraca się do Rzymu, że widzi go w akademickiej łacinie i sprofanowanych zapisach i tekstach rzymskich. Do Polski mówi, że bohaterstwo jest na szczycie sztuki, lecz – czy wiedzą o tym inni? Niby pieśń jest, ale nawet Konrad uwięziony, a wszyscy chcą wcielenia: Bohater – wcielenia w wielkie dzieło albo Ojczyznę, Bóg – w Kościół, a człowiek – w siwiznę (w historię?!). Gdyby zobaczył choć jedną kaplicę, w której zgromadził duch polski, który zaczął by na nowo swą pracę, jednocząc się – wtedy by powiedział, że Miłość ich połączyła. Lecz podmiot nie widzi nawet zalążku Miłości. Dlatego idzie niczym sierota. Idzie do duchowych – ci go nazywają materialnym rzemieślnikiem. Idzie do świeckich – ci go mają za bardzo uduchowionego. Nikt go nie rozumie!
Tak właśnie podmiot widzi w Polsce sztukę – „Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,/ nie jak zabawkę ani jak naukę,/ Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła/ I jak najniższą modlitwę anioła”. Pomiędzy tym ma się znajdować praca – nie jako Taraski czyn, który zabija brata, ale „praca coraz miłością ulżona,/ aż się i trudów trud wreszcie pokona”.
Na tym skończył Bogumił. Jedni uważali, że powiedział rzecz śliczną, drudzy, że to tylko ekscentryczne gadanie (ja też tak myślę!), a jeszcze inni radzili mu napisać książkę.
Wiesław. Dialog, w którym jest rzecz o prawdzie, jej promieniach i duchu jako treść.
Zabrał głos Wiesław, który stwierdził, że to, co się nazywa głosem opinii to sumienie ludzkości. Konstanty stwierdził, że to w sumie mistycyzm lub filozofia, a mąż stanu powiedział, że to oda do czynu. Wiesław powiedział, że człowiek zawsze się wstydzi sił wyższych i od razu mówi na to „mistycyzm”, w znaczeniu – urojenie. Po kilku żartach towarzystwo umilkło, a Wiesław powiedział, że nastąpiła cisza, bo drwią sobie z prawdy. Opinia ludzka to promień ostatnich proroctw. Opinia to głos ludu, który może wszystko – cokolwiek nie powie, wcieli się to w życie. Opinia ma sny prorocze, nigdy się nie myli. Przez nią to giną ludzie, dla prawdy i o prawdę. Jakiś głos, właśnie opinia – to ona o wszystkim decyduje, orzeka o prawdzie. Teraz uczestnicy rozmowy milczą – bo się boją, boją się własnego sumienia. W tym czasie towarzystwo zaczęło mówić na niego, że jest prorokiem. On zatem wyjaśnił im różnicę – prorok mówi prawdę dla prawdy. Wiesz – wychodzi z poczucia piękności, które jest kształtem Prawdy i Miłości. Dlatego wszyscy wieszczowie zaczynali od podziwu piękna. Prorok idzie, wieszcz po próżni lata. Zwykli wróżbiarze to dzisiejsi politycy, a prorocy i wieszcze to dla nich zagrożenie.
Potem Wiesław narysował koło na stole i ze środka zakreślił promień. To jest właśnie centrum, sposób. Cała plejada promieni to prorocze wnętrzności narodu. Obwód to wieniec wieszczów. A środek koła – sumienie narodu! Natchniony kmieć stwierdził, że wszyscy, którzy tylko udają, że walczą prawdą dla prawdy, to Czarownicy. I muszą odrzucić najpierw ten czar, żeby reszta mogła powstać! O Polsko! Nie masz granic, żyjesz tylko jako córka opinii.
Na tym skończył Wiesław swój wywód. A po kilku komentarzach, pokazał ludziom tego, który mąci. Był to wszech-fałsz zewnętrznego świata (nie jestem pewna, ale chyba chodzi o cara, bo są wspomniane peruki, nadęte szaty, przepych itp.). Prędzej czy później sprzeda on Boga za pieniądze i przepije szaty Jezusowe… „Aż złe i dobre miną … wezną nowe!”.
Epilog
Słowo to czynu testament. Czego się nie może czynem dopiąć, to się przekazuje słowem.
Każdy naród przychodzi inną drogą do uczestnictwa w sztuce. I jeśli idzie tą samą drogą, co i inni, to nie on przychodzi do sztuki, tylko ona do niego (czyli nie ma oryginalnej, nowej, innej sztuki).
W Polsce od grobu Chopina rozwinie się sztuka o kierunku dobra i prawdy. Wtedy artyzm się złoży w całość narodowej sztuki.
Od Chopina powinno się wyciągnąć wniosek o sztuce narodowej. Należy wynieść sztukę ludową do poziomu narodowej. W różnych postaciach takiej sztuki śpią myśli, które dopiero natchnienie poety budzi! Narodowy artysta organizuje wyobraźnię jak np. polityk narodowy organizuje siły stanu…
Należy pamiętać o tym, że kapitał narodowy nie musi być tylko w danych warunkach geograficznych. On wykracza poza granice kraju, jest jakby nad tym wszystkim. Pomiędzy przeszłością a przyszłością otwiera się próżnia, w której jest zrodzone pokolenie. Nie jest ono powiązane z niczym, chyba zostanie Hamletem.
Żydzi nie rozwinęli swojej sztuki, a tylko postawili jeden pomnik – Krzyż Pański! Polacy muszą wziąć z tego naukę. Aby zwyciężyć naród bez domu rozsiany, należy walczyć prawdą. Praca z grzechu jest i tylko ją miłość może odkupić.
Nie ma się co dziwić, że kraju nie ma, skoro społeczeństwo nie współpracuje z ludem – oto warunek istnienia narodu!
Różnica między słowem ludu a słowem uczonym – lud myśli postaciami, a umiejętnik postacie do swoich myśli dorabia.
Naród, tracąc przytomność – traci obecność, nie istnieje. Głos prawdy – ludzie prawdą żyjący i dla prawdy – mogą go znowu powołać do życia.
Lud zdobywa wiedzę ręczną pracą i dlatego myśli pracą plastyczną – myśli postaciami.
Naród składa się z części dolnej (lud), która go różni od drugich i części górnej (społeczeństwo), co łączy go z drugimi.
Należy zrealizować jakiś postęp w sensie materialnym – i to właśnie nie jest materializm!- ale tylko taką drogą, pracą harmonijną, można walczyć prawdą.
Sztuka wymaga poświęcenia, tylko dla niej teraz Polak może poświęcić swoje życie.
Sztuka to nie tylko wystawy obrazów i rzeźb – powinny na nich zładować się od statuy pięknej do urny grobowej, talerza, szklanki. To także sztuka codzienna, równie piękna.
„Nie książek, ale prawd” – to mi przewodniczyć zwykło w piśmie….
Pisałem w wigilię roku 1851.
Koniec.
Cyprian Kamil Norwid Krakus. Książę nieznany.
Powstał w 1851, wystawiony w Krakowie 6 VI 1908. Problemem utworu (określanego przez autora w przedmowie Do krytyków wymiennie jako tragedia lub misterium), nadającego kształt dramatyczny legendzie narracyjnej, jest starcie dwóch koncepcji czynu i czasu (wskazywał na to wyraźniej podtytuł zaginionej I wersji: Wyścigi). W „wyścigach" przegrywa brat Krakusa, Rakuz, reprezentant i ideolog bezwzględnej siły fizycznej, nie wspartej wysiłkiem myśli i dobrą wolą, zwycięża siła moralna i wiedza o czasie, uzyskana przez „spokój, sumienność i modły": smoka zabija „książę nieznany", jeden z „cichych" bohaterów Norwida. Wątek dwu braci przewija się przez sceny obrzędowe (orszak pogrzebowy starego Kraka, sypanie kopca), dając też okazję do konfrontacji dwu światów: słowackiego i skandynawskiego.
Dramat ten to przekształcenie mitu o księciu Krakusie i jego złym bracie Rakuzie. Obaj po śmierci ojca pretendowali do tronu – wygrać miał ten, kto zabije nękającego biedny krakowski lud smoka ze wzgórza wawelskiego. Rakuz posuwa się nawet do podstępu, zostawia podczas podróży na dwór brata w lesie samego, osobiście wraca do zamku i zbiera siły by pokonać smoka i objąć tron.
Krakus nie marnotrawi czasu, próbując odnaleźć się w lesie; pojawiają się postacie fantastyczne Próg, Zorza i Źródło, które wspierają go cały czas, dają nadmierną siłę i wysyłają do królestwa, by mężnie stawił czoła i smokowi i Rakuzowi
Krakus zjawia się w zamku incognito, zakapturzony; oczywiście z łatwością pokonuje smoka, ale faktem, że nie chce wyjawić swej tożsamości, obraża Rakuza, a ten wyzywa go na pojedynek
Rakuz nieświadomie zabija brata, obejmuje tron, ale narodowym wyzwolicielem i tak zostaje Krakus
Krakus jako bohater narodowego mitu staje się tu po trosze antybohaterem – wbrew słowo legendy, Krakus nie dąży do władzy, sławy, niezwykłych czynów; przybywa jako książę nieznany, ocala lud od smoka, nie szuka zemsty na bracie, a w dodatku na koniec honorowo ginie w pojedynku
Mówi się też, że Próg – owa postać fantastyczna, która przede wszystkim psychicznie pomogła Krakusowi i zmobilizowała go do walki o swoich poddanych, należy do tzw. Norwidowskiej poetyki kamienia, często spotykanej i w wierszach i w dramatach.
CYPRIAN KAMIL NORWID QUIDAM Z tego co Chachulska mówiła jest to tzw. drugi szereg. Lektura jest straszna i praktycznie nie do przebrnięcia. Nie powinna pytac o szczegóły a to jest to wszystko co znalazłam o tej lekturze. Przypowieść, poemat epicki C. Norwida, powst. 1856 (pomvsł 1854—55, ostatnie retusze 1857-59), ogł., po daremnych zabiegach o wyd. os., w Poezjach, Lipsk 1863. Poprzedzony „wyjątkiem z listu" Do Z. Krasińskiego, składa się z 28 rozdziałów. Akcja rozgrywa się w Rzymie za panowania Hadriana (117-138). Postacią centralną jest młodzieniec nie nazwany z imienia, syn Greka i Iliryjki, „ktoś - jakiś tam człowiek - quidam" (łac. ktoś, pewien), który przybywa do Rzymu z gr. prowincji Epir, „nic ...nie działa, szuka tylko i pragnie dobra i prawdy'': studiuje filozofię, błąka się po mieście, przebywa w rozmaitych kołach rzym. elity; interesują go zwł. chrześcijanie, których postawę w czasie prześladowań obserwuje z podziwem. Osamotniony i niezdecydowany co do wyboru własnej drogi życiowej, ginie przypadkowo w bójce ulicznej. Podobny los, śmierć albo wygnanie, spotyka też inne postaci poematu, z którymi młodzieniec był powiązany: Greków - mędrca Artemidora i poetkę Zofię, Judejczyków - maga Jazona i Barchoba (tj. Bar Kochbę, wodza powstania żyd.), oraz „drugiego Quidama ", chrześcijanina.
Quidam łączy w sobie element opisowo-realistyczny (rekonstrukcje miasta i życia w nim), refleksyjno-filozoficzny (w rozmowach bohaterów bądź rozważaniach autora) oraz metaforyczno-paraboliczny. Zarówno tyt., jak i podtyt. wskazują na uogólnione, uniwersalne treści zawarte w utworze. Norwida interesuje tu problem schyłku i przełomu cywilizacji, rozpad świata staroż. i formowanie się nowych sił kulturowych (chrześcijaństwo), do których należy przyszłość. W wierszu z 1859 Do Walentego Pomiana Z. (prwdr. 1901 w „Chimerze"), pomyślanym pierwotnie jako wstęp do Q., podsumował poglądy hist. i filoz. wyrażone w poemacie: cywilizacja eur. uformowana została dzięki syntezie trzech składników - tradycji gr., rzym. i judeo-chrześcijańskiej; tragedia gł. postaci Q. polega na tym, że przypadło im żyć w okresie przejściowym, epoce zamętu, gdy rozpada się stary świat wartości, a nowa całość hist. jeszcze się w pełni nie wyłoniła, toteż jednostkowe poszukiwania prawdy kończą się na ogół niepowodzeniem. Norwid ma tu również na myśli sytuację własnego pokolenia i współcz. mu okres dziejów Europy, stojącej przed zasadniczymi przemianami, poszukującej nowych form życia. Poemat, najobszerniejszy utwór epicki Norwida, uważany jest przez wielu krytyków i badaczy za jedno z najwybitniejszych jego osiągnięć artyst. i intelektualnych, dzięki szerokim wizjom historioz. i walorom wiersza epickiego, pełnego plastycznych i nasyconych myślowym ładunkiem obrazów.
Józef Korzeniowski - „Kollokacja” -wstęp BN Stefan Kawyn
Wydano ją w księgarni J. Zawadzkiego, w 1847 roku. Została napisana w miesiąc, a później przeczytana wieczorem rodzinie. Pozwolenie z Komitetu Cenzury dostała 7 września 1846 roku. Korzeniowski przebywał na Wołyniu długie lata, w literaturze region ten występował już wcześniej, pisano o jego stosunkach ekonomicznych, społeczeństwie, obyczajowości, kulturze. Korzeniowskiego interesowała jednak współczesność – zagadnienie mianowicie rozpadu zadłużonych majątków wielkopańskich i powstawanie drobnych posiadłości szlacheckich. Spekulatorami, którzy próbowali polepszyć swa sytuację majątkową byli dorobkiewiczowie. Sytuację rodów pańskich pogrążało życie ponad stan i niegospodarność. Opisana szlachta czapliniecka, Płachtowie, Skrętscy, Biruccy, Pożyczkowscy, to kollokatorzy, uboga, żyjąca z pretensjami ponad stan, osiedlona we wsi. Prezes Zegartowicz, dorobkiewicz, kapitalista i pani Włodzimierzowa Podziemska, księżniczka z domu, żyjąca w świecie francuskich romansów to pozostali, interesujące postaci w powieści.
Autor jako moralista, używa motywów pedagogicznych i dydaktycznych, brzmią tu zresztą poglądy samego autora. Hipolit Starzycki – ma wszystkie możliwie cnoty, to wzór do naśladowania, ma pozytywny program dla szlachty – odrzucenie przesądów i praca u warsztatu rzemieślniczego. Moralistyka pokazana jest także za pomocą kontrastu, na przykład domostwa Starzyckich w stosunku do reszty. Na płaszczyźnie akcji – zachowanie drapieżnego i obłudnego prezesa łagodzi po jego śmierci córka Kamila (choć naruszyła tym samym zasadę patriarchalnego porządku w rodzinie). Ideały „Kollokacji” tkwiły w tradycjonalizmie, wydźwięk powieści był złudnie optymistyczny.
Budowa. Powieść obejmuje szesnaście rozdziałów, cztery – ekspozycji, potem kolejne rozwijają akcję aż do szczytowego napięcia, dwa ostatnie – przynoszą rozstrzygnięcie, akcję zamyka epilog. Są to elementy właściwe dramatowi, planowość w budowie, silna motywacja i logika. Dwa motywy główne to miłość Kamili i Józefa oraz akcja Prezesa (wyrugowanie szlachty czaplineckiej z jej cząstek kollokacyjnych).
Jak u Balzaca i Dickensa, występuje środowisko społeczne, kochankowie, ludzie ambitni, szlachta czapliniecka (bohater negatywny) i Starzyccy jako bohaterowie pozytywni. To że trzymają się oni na uboczu ma być źródłem siły, by oprzeć się planom Prezesa (który reprezentuje środowisko dorobkiewiczowskie, pokazuje tu autor kapitalistę przy pracy i jego drogę dochodzenia do majątku).
Postaci. Przedstawienie różnorodności i niesamowitej plastyki, szczegółowych informacji, charakterystyka, na przykład przez opis dworku, występują typowe powiedzenia, czy gesty. Czasem postaci występują nierozłącznymi, pełnią też różne funkcje.
Dialogi. Jest ich sporo, charakteryzują, w nikły sposób posuwają akcję do przodu, występuje zróżnicowanie tonacji w wypowiedziach uczestników na poziomie akustyki i głosu (także milczenie) – to pierwiastki sztuki teatralnej. Komizm występuje, ale jedynie jako cel satyryczny.
Występują w „Kollokacji” liczne związki z tradycją – dawną, współczesną, obcą i rodzimą. Wymienić możemy Dickensa, Gogola, Scotta, Kraszewskiego, „Pana Tadeusza”, „Zemstę”, a także wcześniejsze utwory Korzeniowskiego. Powieść mieści się w kręgu utworów o wychowaniu, ocenia skutki wadliwej edukacji szlachty.
Korzeniowski popisał się rzetelną obserwacją typowych zjawisk i obyczajowości i stworzył literacki dokument epoki.
Powieść przyjęta została życzliwie. Krytycy mieli zastrzeżenia, na przykład „przeciw czystości języka”, czy dotyczące przedstawiania miłości. W 1850 roku Władysław Anczyc przerabia „Kollokację” na dramat (co jest średnio udanym zamierzeniem). Przekładano ją na rosyjski (1852), czeski (1863), niemiecki (1875, 1878), węgierski (1881).
„Kollokacja” to utwór o wysokiej randze z powodu bogactwa świetnie zaobserwowanych typów, prawdy psychologicznej, barwności, studium, szczerego komizmu, obrazu społecznego i wartości kompozycyjnej.
Treść utworu:
I. Wołyń, powiat starokonstantynowski, błotnisty październik. Panna Kamila (ze starą, brzydką francuską guwernantką „Belcią”), córka Prezesa (być może jakiejś instytucji finansowej) Zegartowskiego, grzęźnie w błocie między jego wsią – Szyszkowcami, a wsią Czaplińce, gdzie żyje kilka rodzin szlacheckich po kollokacji ziemi hrabiego S. Z niedoli ratuje Kamilę Józef Starzycki, szlachcic jadący do rodziców do Czaplinic na ślub siostry. Mimo barier (są przeciwnikami – ich rodzicie są w konflikcie) młodzi mają się ku sobie.
II. Prezes Zegartowski – choć z pozoru dobroduszny, jest chciwy i nieugięty w dążeniu do celu - chce wykupić szlachtę z Czaplinic. Jego dom jest duży i ładny, ale niedokończony. On jest wdowcem, matka Kamili była Ormianką. Szlama Krzemieniecki, Żyd, niedoszły lekarz, bogaty handlarz, pomaga mu skupować ziemię od szlachty. Tak, wespół, manipulują długami i cenami, że wykupują Pożyczkowskich.
III. Józef przyjeżdża do rodzinnego domu Starzyckich. Siostra, matka, ojciec i dziadkowie – wszyscy są wyidealizowani na dobrych i prawych ludzi. Choć mają tyle samo majątku co inni we wsi, są porządku i zorganizowani, gospodarują dobrze. Wieczorem Józef wysłuchuje opowieści siostry Anulki i tym, jak poznała pana Ignacego – swego przyszłego męża. (Dużo tu wątków autobiograficznych Korzeniowskiego przy opisywaniu dziadka i babci).
IV. Pan Płachta jest najzamożniejszym ze szlachciców czaplinieckich. On i jego rodzina są przedstawieni negatywnie jako niegospodarni, niechlujni. Żona, Lucyna, jest egzaltowana, posługuje się łamaną francuszczyzną. Organizują jej imieniny. Zjeżdża się cała szlachta ze wsi - biedniejsi i bogatsi (dokładne opisy strojów i etc.). Grają na instrumentach, jedzą, rozmawiają.
V. Panna Kamila rozmawia ze Szlomą o interesach. Zagaduje go wspominając o posagu dla siebie. Prezes wyjeżdża do Czaplinic, do Starzyckich – Kamila prosi go, by podziękował za jej uratowanie z błota. Prezesowi to na rękę – ma argument do spotkania, bo chodzi mu tak na prawdę o wykup. Józef bardzo się cieszy – też jest zakochany w Kamili, to miłość ze wzajemnością. (Jego siostra, Anna, zorientowała się już o co chodzi).
VI. Włodzimierzowa jest winna Prezesowi pieniądze – przyjeżdża wraz z synem – Henrykiem (dziwny, słaby, przestraszony). Chce ożenić go z Kamilą. Prezes Zegartowski daje jednak warunek: to zależy od jego córki, poza tym bierze nowe obligacje i ziemię Włodzimierzowej w opiekę. To dla niej bardzo złe warunki, ale zgadza się na nie.
VII. Kamila rozmawia z Henrykiem – ale on okazuje się niezwykle dziwny – nadopiekuńcza matka wychowuje go na niedołęgę. Przyjeżdża Józef do Prezesa (ze swym psem). Rozmawiają wszyscy razem. Kamila i Józef mają się coraz bardziej ku sobie.
VIII. Starzyccy odwiedzają Prezesa - młodzi mają okazję pobyć ze sobą przez chwilę, a ich ojcowie rozmawiają o wykupie. Do Anny Starzyckiej przyjeżdża narzeczony – Ignacy. Kamila i Anna zaprzyjaźniają się.
IX. Prezes coraz bardziej rządzi się w wykupionych przez siebie wsiach – zwozi materiały, buduje. Mija zima i nadchodzi wiosna. Henryk, syn Włodzimierzowej, za namową zapoznanego Mazura zaczyna ćwiczyć jazdę konną i strzelanie. W czasie ćwiczeń upada i ośmiesza się przy wszystkich! Józef musi na jakiś czas wyjechać do swojego gospodarstwa – Kamila jest smutna.
X. Henryk wyzywa na pojedynek Józefa w związku z Kamilą. (Pojedynki były prawnie zakazane) Mazur został jego sekundantem, dziadek pomagał Józefowi. Józef został tylko lekko ranny, a Henryk zemdlał z emocji.
XI. Henryk, zawstydzony, odjeżdża ze wsi i miłość Józefa i Kamili wychodzi na jaw. Prezes zabrania córce wyjść za niego. Józef wyjeżdża na swoją ziemię, ale jakiś czas później odwiedza Kamilę. (Szloma, za wynagrodzeniem, przekazuje Józefowi listy od Kamili).
XII. Prezes Zegartowski pilnuje swoich interesów we wsi szlacheckiej. Buduje m. in. gorzelnię – co bardzo przeszkadza mieszkańcom. Zwodzi ich, ale w końcu żąda spłaty długów- chce zakończyć wykup ziemi.
XIII. Szlachta Czapliniecka jednoczy się w obliczu zagrożenia. To Mortke i Szloma (Żydzi) są winni – oddali weksle zapożyczonej szlachty w ręce Zegartowskiego.
XIV. Ojciec Hipolit Starzycki popełnia przestępstwo – bije chłopa Prezesa. Ale za wstawiennictwem Kamili dochodzi do ugody z Prezesem. Rozmawiają.
XV. Starzycki wygarnia Prezesowi całe zło, jakie stanowi prowadzony przez niego wykup. Zegartowski, dręczony wyrzutami sumienia podupada na zdrowiu, interesy idą źle, gorzelnia się spaliła. W końcu Prezes umiera. Kamila wyjeżdża do cioci do Lwowa, a zarządzą majątku ustanawia Hipolita Starzyckiego.
XVI. Józef mieszkał na Podolu. Kamila wynagrodziła ludziom z Czaplinic wiele dobrego w zadośćuczynieniu (kształcenie dzieci, urzędy, ziemię oddała z powrotem). Henryk ożenił się szczęśliwie. Anna ożeniła się z Ignacym. Starzycki zaś pobłogosławił związek syna Józefa z Kamilą, która powróciła ze Lwowa.