Pozostawiaj po sobie ślady dobra
Magdalena Grochowska 26.04.2012 ,
Co to jest dobre życie? Do zwarcia nie doszło, choć plakat debaty, która w niedzielę odbyła się w łazienkowskim Pałacu na Wodzie głosił: "Bauman versus Gadacz"
Prof. Zygmunt Bauman (Fot . Grzegorz Dąbrowski / Agencja Gazeta) i prof. Tadeusz Gadacz (Fot. Tomasz Wiech / Agencja Gazeta)
Dostajemy życie bez załączonej instrukcji użytku, w odróżnieniu od mebli z Ikei, powiada prof. Zygmunt Bauman. Życie to nadawanie kształtu temu, co pierwotnie bezkształtne, pisze w "Sztuce życia".
A jednak jest instrukcja ogólna, oponuje prof. Tadeusz Gadacz. Życie stanowi splot trzech wątków, stwierdza w swojej książce "O ulotności życia". Faktyczności - to miejsce i czas urodzenia, uposażenie genetyczne i socjalne. Opatrzności, czyli tego, co nam się przydarza. I wolności, "refleksyjnego aktu naszej własnej decyzji", rozstrzygającego o jakości życia.
Bauman łączy dwa pierwsze czynniki słowem "los". On wyznacza logikę szlaku życia, zakres opcji do wyboru. Nie mamy nań wpływu. Trzeci czynnik - wolność - nazywa charakterem, czyli odpowiedzialnością własną. Ostateczna odpowiedzialność za życie udane lub nie - spoczywa na człowieku.
Lecz człowiek jest złożony ze sprzeczności, zauważa Gadacz. Jako istota materialna i duchowa potrzebuje działania i kontemplacji; relacji społecznych i samotności; wolności i odpowiedzialności. Jest rozdarty między afirmacją i negacją, wyborem i wątpliwością. Nie może jednoznacznie wyznaczyć granicy między nimi, dlatego jego życie staje się płynne i dramatyczne.
Wedle Gadacza ogólna instrukcja obsługi życia polega więc na zachowaniu równowagi między jego dwoma aspektami. Ale ów ustanowiony przez Greków złoty środek dla każdego leży gdzie indziej.
- Dobre życie to jest życie dobre - mówi Gadacz. - Trzeba chcieć być dobrym człowiekiem.
Ale co to znaczy? Już greckie szkoły filozoficzne różniły się w definicji dobra: to przyjemność? wewnętrzna niepodległość? prostota życia?
I znów Gadacz zastrzega, że miara dobra dla każdego jest inna. Każdy musi sam rozpoznać, co to znaczy w jego życiu: kierować się dobrem.
Znowu i tak jak zawsze,
co widać powyżej,
nie ma pytań pilniejszych
od pytań naiwnych.
Socjolog i filozof debatują w niedzielny wieczór w warszawskich Łazienkach. Bauman ptasi, kruchy, ruchliwy, w siwej aureoli, w osiemdziesiątym siódmym roku życia. Wychodzi z sali na czas projekcji filmu o nim. W tym biograficznym obrazie jest scena, w której - głęboko wzruszony - opowiada o swej zmarłej żonie. Jej zadedykował "Nowoczesność i Zagładę"; o niej powiedział w wywiadzie w 2000 r.: "Wszystko, co przemyślałem i spisałem w ostatnich latach, zawdzięczam Janinie".
Gadacz o trzydzieści lat młodszy, statyczny, wyważony, skrywający emocje. Z doświadczeniem Hioba - śmierci dwojga dzieci - o którym opowiedział w 2009 r. w formie komiksu.
Przywołując książkę swej żony, Bauman mówi: - Janina proponuje następującą formułę dobrego życia: kochać i być kochaną.
W wywiadzie stwierdził: "Myślenie może się bez miłości obejść. Ale nie współczucie dla tych, o których się myśli. Mogę sobie wyobrazić geologa pozbawionego uczuć dla piaskowca czy łupków kambryjskich, ale cóż wart socjolog, który z przedmiotem swego myślenia nie współczuje?".
Kto chciał cieszyć się światem,
ten staje przed zadaniem
nie do wykonania.
W strukturze społecznej każdy człowiek zajmuje niepowtarzalne miejsce, przypomina Gadacz za Georgiem Simmlem. Trzeba je rozpoznać. Bo niedobrze jest, jeśli ktoś, kto mógłby być skrzypkiem, zostaje portierem. Lub ktoś o potencjale portiera jest ministrem.
Jak powiązać koncepcje własnego dobrego życia z życiem społecznym?
Bauman wymienia dwie strategie. Tradycyjna, ale mało ceniona, nakazuje: ulepszaj społeczeństwo, a wypracujesz dobre życie. Druga: machnij ręką na ulepszanie i urządź dla siebie względnie wygodną niszę w nieuleczalnie niewygodnym świecie.
Jesteśmy na bezdrożu, uważa profesor. Mylne są rachuby, że poczucie osobistego szczęścia zależy wprost od poziomu materialnego. Według badań im wyższa lokata w drabinie dochodów, tym wolniejszy przyrost poczucia szczęścia. Bauman przywołuje swą ulubioną metaforę zaczerpniętą od Stanisława Ossowskiego: o nośności mostu decyduje wytrzymałość najsłabszego filaru. Podobnie jest ze społeczeństwem - o jego właściwym urządzeniu decyduje stan jego najsłabszych ogniw.
- Czy można uzyskać dobre życie w źle urządzonym społeczeństwie? - pyta socjolog.
Gadacz: - Życie społeczne jest złe, bo my jesteśmy źli. Przecież to my jesteśmy jego autorami. Człowiek wypluł swoją duszę na rynek i urządza sobie życie w paradygmacie użyteczności, skuteczności i praktyczności; poza paradygmatem moralnym.
Bauman: - Jeszcze pół wieku temu tkanka społeczno-kulturowa w naszej części świata funkcjonowała jak fabryka solidarności międzyludzkiej, kondensowania interesów indywidualnych w zbiorowe zadania. Dziś sytuacja społeczna wyróżnia wzajemną podejrzliwość i liczenie tylko na własne siły. Żyjemy w okresie prywatyzacji problemów ludzkich i indywidualizacji odpowiedzialności. Jeśli komuś noga się powinęła, to uważa się, że leń. W ten sposób nie poszerzymy horyzontów dobrego życia.
Ja i Ty, ów klarowny model jest naturalnym środowiskiem narodzin istoty moralnej. Ale przychodzi ten Trzeci. I zaczynają się rodzić koalicje, linie frontu, podziały. Czy ta cieplarnia udźwignie ciężar problemów wynikających z faktu, że żyjemy w społeczeństwie, w którym nieustannie trzeba czynić ofiary z jednych wartości na rzecz innych?
Gadacz: - Na czele postawiliśmy wartości utylitarne. Produkujemy nadmierną liczbę przedmiotów, które mają nas uszczęśliwić. Ale nas nie uszczęśliwiają.
Bauman: - Po raz pierwszy chyba, od kiedy uwierzyliśmy w religijne przeznaczenie świata, stają dziś na porządku dziennym zlaicyzowane formy apokaliptycznego oczekiwania, związane ze skutkiem ludzkiej nieopatrznej gospodarki na ziemi. Czy planeta wytrzyma przemiany klimatyczne, zachwianie równowagi gatunków, rozpowszechnienie się naszego modelu konsumpcji na resztę świata?
W poważaniu być miała
bezbronność bezbronnych,
ufność i tym podobne.
Obaj odnoszą się w swej twórczości do myśli Emmanuela Lévinasa. Francuski filozof uczynił głównym motywem swych rozważań dialog pomiędzy Ja i Ty. I wysunął postulat bezwarunkowej odpowiedzialności za Innego.
Bauman uznaje Lévinasa za jednego z największych w historii filozofów moralnych. Przywołuje go również w debacie, jakby chciał położyć tamę nieustannej groźbie nihilizmu, która - jak mówi - wisi nad światem. Ale czy tama wytrzyma ciśnienie pustki?
- Ja i Ty, ów klarowny model - opowiada profesor - jest naturalnym środowiskiem narodzin istoty moralnej. Ale przychodzi ten Trzeci. I zaczynają się rodzić koalicje, linie frontu, podziały. Czy ta cieplarnia udźwignie ciężar problemów wynikających z faktu, że żyjemy w społeczeństwie, w którym nieustannie trzeba czynić ofiary z jednych wartości na rzecz innych? - pyta. - Bezpieczeństwo kosztem wolności. Jedna wartość zawsze kosztem drugiej. To są granice poszukiwania modelu dobrego życia. Doskonałego modelu nigdy nie znajdziemy.
Profesor proponuje, by przestrzegać biblijnej zasady: Bóg, ja i inni. Czyli żyć po jednej trzeciej, a kto w Boga nie wierzy - po połowie, dla siebie i dla innych.
Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka
dobrego i silnego,
ale dobry i silny
to ciągle jeszcze dwóch ludzi.
Dzielimy świat z innymi istotami, które - jak my - pragną dobrego życia. Zgadzamy się, że życie ludzkie jest czymś więcej niż czystą egzystencją, kłębiącą się pośród tysięcy innych form istnienia, jak pisał socjolog Jan Strzelecki . I że cierpienie zadane człowiekowi jest czymś więcej niż "męka zadawana pokrzywom przez kosę".
Gadacz mówi: pozostawiaj po sobie dobro. I upomina się o powrót do paradygmatu moralnego.
Bauman mówi: idź tak, żeby zostawić ślady w świecie.
Strzelecki mówi: ślady, które zostawiasz za sobą i które inni będą odczytywać, stanowią treść pojęcia człowieczeństwa.
Profesor proponuje, by przestrzegać biblijnej zasady: Bóg, ja i inni. Czyli żyć po jednej trzeciej, a kto w Boga nie wierzy - po połowie, dla siebie i dla innych.
Jego niewielki zbiór esejów "Próby świadectwa" uznać można za jedną z najważniejszych pozycji w polskiej humanistyce XX wieku. Wierzył w "niebo wspólnych wartości" i ustanawiał jako wskazanie etyczne ideę braterstwa. Włączał się swą myślą w nurt filozofii dialogu Lévinasa . Bauman napisał posłowie do jego demaskatorskiej i proroczej książki sprzed pół wieku o degradacji człowieka w kapitalizmie.
Zapytałam niedawno profesora w liście o utopię ludzkiej wspólnoty Strzeleckiego. Odpowiedział: „Solidarność, życie nie >>z<< Innym ale dla Innego, wspólnota, braterstwo, philia i agape , urok człowieczeństwa do lochu zapędzony i daremnie rozwalenia kłódek wyczekujący - wszystko to nie są myśli obce któremukolwiek z pokoleń; a i biada pokoleniu, w którym by tych myśli, i ich orędowników, zabrakło. Ale też nic z tego nie jest (a pewnie i nie nadaje się do tego, by się stać) programem większościowym”.
Gadacz stwierdza w debacie: - Upadła oświeceniowa teza, że rozwój racjonalny będzie generował rozwój wrażliwości moralnej.
Na wykładzie podczas niedawnej konferencji NATO poświęconej światowemu bezpieczeństwu wysunął postulat ochrony humanum.
W zakończeniu książki "Sztuka życia" Bauman - przywołując Senekę - konstatuje: "Wciąż po omacku szukamy >>właściwej drogi<<. I do tego sprowadza się ostatecznie >>sztuka życia<<".
Śródtytuły pochodzą z wiersza Wisławy Szymborskiej ''Schyłek wieku''
Gadaczowi rygoryzm moralny Lévinasa wydaje się od pewnego czasu podejrzany. Bo narzucona odpowiedzialność rodzi jego zdaniem tyranię. Ów etyczny ekstremizm czyni człowieka zakładnikiem Innego, opróżnia z siebie samego.