(…)Mamy dwójkę dorosłych już dzieci. Staraliśmy się wychować je w duchu wiary. Uczestniczyliśmy razem w mszy św., wspólna modlitwa(…). Mieszkamy razem z córką, która założyła już swoją rodzinę. Jednak od kilku lat moja córek odsunęła się bardzo od Pana Boga. Przestała chodzić do kościoła i żyje tak, jakby Boga nie było(…). Boimy się, że przez to i jej dzieci, a nasze wnuki zatracą wiarę. Nie rozumiem dlaczego tak się stało. Gdzie popełniliśmy z mężem błąd, co zrobiliśmy nie tak, że moja córka tak bardzo zeszła z drogi wiary. Co możemy zrobić aby wróciła do Boga?
Jadwiga
Pani Jadwigo, choć trudno, to pisać i pewnie jeszcze trudniej to zrozumieć, przede wszystkim należy zachować dużo spokoju. Nerwy są złym doradcą. Oczywiście, chodzi o Pani córkę i każda matka powinna się troszczyć o swoje dzieci, również rozwój wiary, ale są rzeczy które nas – po ludzku patrząc – przekraczają i właśnie dlatego należy zachować spokój.
Przede wszystkim warto by uspokoić własne sumienie. Nie możemy bezkrytycznie brać odpowiedzialności, za to, co dzieje się w życiu naszych najbliższych. Nie wszystko w życiu jest tak, jakbyśmy chcieli i jak byśmy sobie to wyobrażali. Człowiek może się starać bardzo mocno, aby przekazać ducha wiary swoim dzieciom, ale… to one podejmują decyzję. Pewien bardzo mądry kapłan powiedział, że „każdy ma swoją dynamikę”, również swoja dynamikę wiary. Ona nie rodzi się automatycznie. Nie można podać przepisu, aby ktoś uwierzył, albo, wrócił do wiary. Taka dynamika naszego życia może powodować, że człowiek staje się bardziej dojrzały, a wiara bardziej ugruntowana i moja.
Nade wszystko trzeba pamiętać o tym, że bez względu na to jakich wyborów dokonuje człowiek – nawet jeżeli tym wyborem jest zapomnienie Boga – to On nigdy o nas nie zapomina. Bóg zawsze się troszczy o swoje dzieci i nigdy nie zostawia ich samych. Trzeba mieć ufną nadzieję, że nic się nie dzieje bez Niego, że żadna sytuacja „nie wymyka się spod kontroli” Panu Bogu i żadna sytuacja nie jest większa od Niego samego. Nie jesteśmy bezradni, bo nasze zaufanie powinno przeradzać się w modlitwę. Bo przecież to Pan Bóg może zmienić serce człowieka, nie nasze mówienie, nie moralizowanie itd. Może, się oczywiście przytrafić pokusa, że wiara drugiego człowieka zależy tylko od nas. Jednak takie myślenie prowadzi często do duchowych frustracji i wielkich wyrzutów sumienia, bo przecież każda taka sytuacja nas przekracza. Kiedy widzimy, że – w pewien sposób – jednego z ważniejszych zadań naszego życia nie udało sie zrealizować tak, jak byśmy chcieli, to jest to również trudna lekcja pokory dla nas, ale przede wszystkim wezwanie i szansa, którą daje nam Pan, abyśmy jeszcze bardziej odnaleźli się w troskliwych ramionach Ojca.
Czy obok modlitwy można pomóc inaczej córce? Po jednych z rekolekcji utkwiło mi mocno hasło: „mów mi o Bogu milcząc”… milczące świadectwo tego jak dobry jest Pan Bóg i jak piękne może być chrześcijaństwo są chyba najbardziej przekonującym świadectwem. Milcząca obecność, która nie jest zapominaniem problemu, nie jest próbą ucieczki od odpowiedzialności za innych czy formą konformistycznej obojętności, ale głębokim przekonaniem, że Pan zatroszczy się o swoje dzieci.
ks. Tomasz
http://angelusminus.com/pytania/?p=83