Po kilku dniach nadeszła kolej Apacza na szukanie jedzenia. Nie chciało mu się iść, lecz bracia byli nieugięci!
-No dobra, dobra! -Powiedział im w końcu i poszedł do lasu.
Ciemność tego miejsca nie przeraziła wcale odważnego kocurka. Do czasu, gdy usłyszał, że nie jest sam...
Wtedy zaczął szukać jedzenia trochę szybciej. Gdy z łupem-2 myszy i 2 wróble miał zamiar opuścić to miejsce, z drzewa coś spadło, tuż obok niego. Lecz, gdy już chciał brać nogi za pas, zauważył że to kot, a właściwie bardzo piękna kotka...
-K.. im jesteś? -Zdziwił się, a kotka uśmiechnęła się do niego tak słodko, że od razu ją pokochał.
-Lara... Przepraszam za to, że pana wystraszyłam...
Apaczowi bardzo zaimponowało to, że piękność nazwała go 'panem'. Wyprężył pierś, by wyglądać bardziej dorośle i spytał:
-Nic ci się nie stało?
-Nie... Z ciałem nie... Ale z sercem... -Kolejny przymilny uśmiech. Apacz od razu spąsowiał.
-Może myszkę? Wróbelka?
-Chętnie-po tych słowach Apacz wystawił jej wszystkie swoje łupy. Gdy zaczęła jeść wróbla, spoglądał na nią ukradkiem.
W zasadzie wygląda słodziutko.. Jest śliczna, ma niebieskie oczy z długimi rzęskami... A nawet tą uroczą kokardkę.. Ale obroża wskazuje na to, że nie jest dzika...
-Wyrzucili mnie z domu... -Kotka jakby czytała w jego myślach. Oczy napełniły się jej łzami, więc Apacz przytulił ją i powiedział:
-Wszystko będzie dobrze... Jak widzę dajesz sobie świetnie radę.. a ja ci będę pomagać!
-Tak? Dziękuję! Kocham cię! Zostaniemy zawsze razem!
Apacz roześmiał się wesoło i ją pocałował.
Od tego momentu, ku zdziwieniu braci, Apacz codziennie chodził po jedzenie. A w dodatku był jakby... Odmieniony! Nie kłócił się o najlepsze miejsce w legowisku, o największą porcję jedzenia, wciąż chodził uśmiechnięty, z głową w chmurach.
-Co ci?- Zapytał pewnego dnia Czarek, ale Apacz nie miał zamiaru opowiadać mu o Larze. Tylko uśmiechał się i szedł dalej. Aż pewnego dnia...
Larę zastał tam gdzie zawsze, z inną miną niż dotychczas.
-Cześć Lara... Co u ciebie? Masz jakąś nieciekawą minkę...?
-Aa, to nic takiego... -Zaczęła Lara. -Tylko wiesz-przepraszam ale to koniec. Jesteś słodki, ale to była tylko zabawa... Nie wiedziałam że weźmiesz to na serio!
Apacza jakby piorun trafił. To, że Lara skończyła z tym najdelikatniejszym sposobem, i to że był najmocniejszy psychicznie z braci, nie zraniło go tak mocno. Teraz spojrzał na tę kotkę z innej perspektywy.
Ale nic nie powiedział, gdy stawił się w domu z powrotem. Po prostu zachowywał się tak jak dawniej, co znów zdziwiło braci.
-Huśtawka nastrojów-uśmiechnął się Apacz, i oznajmił: -Dziś po żarełko idzie Łacio! Koniec świętego Apacza!