O milosci, Filozofia


O Miłości

"Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej (...) Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego".
Zacząłem cytatem z Biblii. Jest to najważniejsze przykazanie - przykazanie miłości. Ale czy pamięta o tym każdy wierzący człowiek? Chce się tu skupić na miłości bliźniego. Jak rozumiana i postrzegana jest miłość?
Dla mnie miłość to nie tylko uczucie jakie łączy dwoje ludzi, którzy chcą ze sobą spędzić resztę życia i zakładają rodzinę. Miłość nie oznacza tylko zakochania. Kochamy przecież członków rodziny, a nie jesteśmy w nich zakochani. Miłość to szacunek do drugiego człowieka, zrozumienie, dawanie tego, co dobre, życzenie pomyślności - ale takie szczere, a nie zwyczajowe życzenia i pozdrowienia, które najczęściej nic nie znaczą, a są tylko nawykiem. Miłość to dobro. Dawanie dobra to dawanie miłości. Kochać kogoś to znaczy szanować go, starać się go zrozumieć, ufać, życzyć dobrze, wspierać, pomagać, być przy tej osobie gdy tego potrzebuje i odejść gdy tego pragnie lub potrzebuje chwili samotności. Kochać to nie męczyć swoją osobą, obecnością, ale być wtedy, gdy potrzeba. Można kogoś kochać mniej lub bardziej. Ludzie, których na co dzień mijamy na ulicy są nam raczej obojętni. Nie zastanawiamy się kim są, czym się zajmują, dokąd idą. Ale wystarczy zamienić kilka słów z nieznaną wcześniej osobą, aby czuć do niej sympatię albo niechęć. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że oprócz obojętności są tylko dwa rodzaje uczuć: pozytywne i negatywne. Pozytywna jest miłość - dobro i wszystko co się z nim wiąże. Negatywna jest nienawiść - zło i wszystko co się z tym wiąże. Myśląc więc o kimś pozytywnie, życząc mu wszystkiego dobrego, mówiąc, że się go lubi, w jakimś sensie znaczy, że kocha się tę osobę. Siebie też lubię i życzę sobie jak najlepiej. A więc kocham bliźniego jak siebie samego. Szanuję siebie więc powinienem szanować innych - taką miłością powinno się darzyć innych, nie tylko tę "jedną jedyną" lub szerzej - całą rodzinę. Oczywiście nie chcę przesadzać i twierdzić, że kocham wszystkich, których nie nienawidzę. Ogólnie mówiąc lubię ludzi, a to, że lubić według mnie znaczy w jakimś sensie kochać nie powoduje, że każdemu mówię "kocham cię". Nie o to chodzi. Na to trzeba trochę czasu, bliższego poznania i innego, głębszego poziomu znajomości. Chodzi mi jednak o to, że ludzie zapominają o najważniejszym przykazaniu i o jego znaczeniu (mówię o ludziach wierzących). To, że się kogoś kocha najczęściej kojarzy się z jednym - z małżeństwem, z seksem (albo prędzej w odwrotnej kolejności). I tutaj dochodzę do kolejnego wątku - są wśród naszych znajomych ludzie, z którymi czujemy się związani w szczególny sposób - nasi przyjaciele. A jak najczęściej jest kojarzone słowo "przyjaciel" ("przyjaciółka")? Dla wielu znaczy ono to samo co "kochanek" ("kochanka"). Ale przecież to nie jest to samo!
Może tego się nie mówi, może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale przecież przyjaciele to ludzie, których kochamy! Czy nie cieszymy się z ich szczęścia? Czy nie jest nam przykro gdy dzieje się im krzywda? Czy nie życzymy im jak najlepiej? Czy to nie do nich zwracamy się w potrzebie? Możemy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Czy nie czujemy się dobrze w ich towarzystwie? A to wszystko to przecież miłość! A taka miłość jest czasami najbardziej szczera i najtrwalsza. Może nie najlepiej to zabrzmi, ale rodziny sobie nie wybieramy i jesteśmy na nią "skazani". Zakochujemy się w kimś, wszystko układa się bardzo dobrze, ale w pewnym momencie coś zaczyna się psuć. Okazuje się, że osoba, z którą planowaliśmy spędzić resztę życia okazuje się być zupełnie kimś innym niż osoba, którą pokochaliśmy. Związek taki wcześniej lub później rozpada się. Bo coś się skończyło, coś wyszło nie tak, minął urok, zakochanie. A jak jest z przyjaciółmi? Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. (Wtedy chyba można mówić o prawdziwej przyjaźni.) Zaczynając od tego, że w przeciwieństwie do rodziny, przyjaciół wybieramy sami, a kończąc na tym, że nie spędzamy razem każdej wolnej chwili i nie planujemy spędzić razem życia jak to bywa wtedy, gdy chłopak i dziewczyna "chodzą ze sobą", chcą siebie mieć tylko dla siebie, a w końcu się pobierają. A w chwilach kryzysu takiego związku do kogo można się zwrócić? Właśnie do przyjaciela, który zawsze jest gotowy wysłuchać, wesprzeć, pomóc. Zawsze powie prawdę, nawet najbardziej bolesną i przykrą. Jest szczery. Będąc z ukochaną osobą czasami chcemy być kimś lepszym, zaczynamy grać, udawać albo dostosowywać się. Albo po prostu - nie zrobić przykrości "zbyt szczerą" uwagą. Czasami staramy się nie zauważać wad tej drugiej osoby, próbujemy zmieniać ją według własnych wyobrażeń. (A przecież tak naprawdę nie chodzi o "nie zauważanie" wad tylko o ich zaakceptowanie.) To samo robi "druga połowa". Jednak po jakimś czasie takie udawanie się kończy (albo zaczyna nad nami panować i stajemy się kimś innym, obcym dla samego siebie) i okazuje się, że jesteśmy z zupełnie inną osobą niż na początku związku. Z przyjacielem (przyjaciółką) nie ma tego problemu - nie musimy nikogo udawać, nie trzeba zabiegać o jego względy. Prawdziwy przyjaciel kocha nas za to kim jesteśmy, a nie za to kim moglibyśmy być lub kim by chciał abyśmy byli. Wygląd też nie ma znaczenia bo przecież przyjaciel się nie zakochuje. Poznajemy się od innej strony - poznajemy siebie nawzajem, a nie swoją powierzchowność, fizyczność. Nie jesteśmy sobą zauroczeni. I to jest chyba istota przyjaźni - szczerość od samego początku. Dzięki temu przyjaźń może trwać dłużej niż jakikolwiek inny związek. Przyjaźń nie rodzi się z dnia na dzień i pozostaje mieć nadzieję, że nie skończy się z dnia na dzień, a osoba, którą obdarzyliśmy zaufaniem i przyjaźnią rzeczywiście na to zasługuje.

Od kiedy pamiętam zawsze brakowało mi kogoś bliskiego, z kim mógłbym porozmawiać o wszystkim, komu mógłbym zaufać. Miałem i mam wielu znajomych, bliższych lub dalszych, były dziewczyny, z którymi wiązałem jakieś nadzieje i plany lecz po jakimś czasie okazywało się, że to nie to. Miałem jednak to szczęście, że poznałem osoby, które teraz z pełną świadomością i odpowiedzialnością mogę nazwać swoimi przyjaciółmi. Jestem im za to bardzo wdzięczny. I na zakończenie tekst (nie mój, niestety nie znam autora), którego celowo nie przetłumaczyłem, bo żadne tłumaczenie nie brzmi tak, jak oryginał:
A best friend / stands by you / when no one else cares / understands you / when no one else tries / and believes / in you / when no one else does. / I'm very lucky / to have a friend / like you.

Dedykowane...

Seweryn Boczek, sierpień 2000.

P.S. Powyższy tekst zacząłem pisać kilka miesięcy temu. Po jakimś czasie do niego wróciłem, zmieniłem kilka zdań, część usunąłem lub dopisałem. Duży wpływ na to, co i jak pisałem miał nastrój w jakim byłem pisząc, jaki miałem dzień, humor itp. Jednak w większości tekst jest aktualny (dla mnie) zawsze. To chyba dobrze...

Na zakończenie kilka cytatów:



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Świat Tomasza z Akwinu. Dobro-miłość, Filozofia
bóg, cielesność i miłość, Filozofia bartek BCM, KONCEPCJA CIAŁA W POLSKIM PERSONALIŹMIE KATOLICKIM
Człowiek Dzieci Miłość, Filozofia
Platonowska teoria miłosci, Filozofia
Erich Fromm - O sztuce miłości, Filozofia
bóg, cielesność i miłość, Filozofia
Kultura dla miłości filozofia społeczna i kultura w dobie współczesnej
odpowwiedzi, filozofia miłości
Miłość i słowo kocham w dzisiejszych czasach, Filozofia
Platon-Niezwykła wizja miłości, Dużo świetnej filozofii i historii
Wizualizacja z różową energią miłości(1), TXTY- Duchowosc, ezoter, filozof, rozwój,psycholia, duchy
MIŁOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ K, filozofia
Bezwarunkowa miłość, TXTY- Duchowosc, ezoter, filozof, rozwój,psycholia, duchy ,paranormal
O sztuce miłości - Opracowanie, Studia, PG Zarządzanie inżynierskie, sem1, Filozofia
odpowwiedzi, filozofia miłości

więcej podobnych podstron