Bębenek Kacperka
Kacperek był świerszczem, ale nie miał skrzypiec. Miał za to śliczny, czerwony bębenek, z którego był bardzo dumny. Nie rozstawał się z nim dniem i nocą, nosił go przed sobą jak największy skarb, a największą radość sprawiało mu wystukiwanie na nim najróżniejszych rytmów.
Żaby w stawie zanosiły się ze śmiechu widząc małego dobosza.
Rech, rech, rech! - rechotały, aż im się trzęsły grubiutkie brzuszki - To ci dopiero - świerszcz z bębenkiem! Jak świat światem, jeszcze czegoś takiego nie widziałyśmy! Rech, rech, rech!
Kacperku - powiedziała wreszcie biedronka - Dlaczego nie chcesz grać na skrzypcach, tak jak inne świerszcze?
Bo ja umiem grać tylko na bębenku - wzruszył ramionami świerszczyk - A poza tym bardzo, ale to bardzo lubię mój bębenek...
Przez jakiś czas zwierzęta z pobłażaniem przyglądały się temu dziwactwu,
ale wkrótce coraz głośniejsze koncerty bębenkowe zaczęły im przeszkadzać w codziennej pracy i odpoczynku.
On zagłusza nasz śpiew! - skarżyły się ptaki - Już nawet same nie słyszymy własnego głosu!
Nie mogę się skupić w mojej leśnej bibliotece! Bez przerwy słyszę to głuche walenie w bęben! Chyba się rozchoruję...- narzekała sowa
Moje wiewiórczęta nie mogą spać - załamywała ręce wiewiórka - Ledwie ułożę je do snu, Kacperek rozpoczyna swoją grę. Dzieci są niewyspane i ciągle grymaszą!
Skargom i narzekaniom nie było końca. Wreszcie dzięcioł zdecydował:
Tak dalej być nie może! Przykro nam, Kacperku, ale musisz skończyć z grą na bębenku, w przeciwnym razie będziesz musiał opuścić nasz las!
Cóż miał począć, biedny świerszczyk? Schował swój śliczny, czerwony bębenek na dnie szafy i obiecał, że już więcej na nim nie zagra. Było mu jednak bardzo smutno. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czuł się tak, jakby odebrano mu coś najdroższego na świecie. Żeby się nie rozpłakać, postanowił pospacerować po lesie z dala od wszystkich znajomych zwierząt, aby w odosobnieniu rozmyślać nad swym smutnym losem. Szedł leśną dróżką, a las stawał się coraz gęstszy i ciemniejszy. Kacperek myślał, że to dlatego, że drzewa są tu znacznie wyższe i potężniejsze, ale kiedy podniósł do góry główkę zobaczył na niebie ciemne, prawie czarne chmury, które nie wiadomo skąd pokazały się nad lasem. Zagrzmiało gdzieś daleko, najpierw raz, potem drugi, niebo przecięły jaskrawe błyskawice, a potem rozległo się takie głośne uderzenie, że Kacperek aż oczka zamknął ze strachu. Stał tak przez chwilę i nie miał odwagi, żeby rozejrzeć się dookoła. Kiedy wreszcie otworzył oczy, zobaczył coś strasznego - piorun uderzył w starą sosnę, która natychmiast stanęła w płomieniach, a od niej ogniste ogniki natychmiast rozpełzały się we wszystkich kierunkach. Jeszcze chwila i zajmą cały las!
Muszę natychmiast ostrzec zwierzęta! - pomyślał przerażony świerszczyk i co sił w nóżkach rzucił się w stronę znajomej polany.
Na jej skraju była dziupla wiewiórki.
Wiewióreczko, wiewióreczko! - krzyczał Kacperek - Musicie uciekać i to zaraz! W lesie wybuchł pożar!
Ale wiewióreczka wystawiła tylko swój rozgniewany pyszczek i fuknęła:
Dlaczego tak wrzeszczysz!? Przed chwilą usnęły moje dzieci. Idź się bawić gdzie indziej...
I ze złością zatrzasnęła drzwi.
Zrozpaczony świerszczyk pobiegł dalej.
Ratunku! Pomocy! - krzyczał - Pożar!
Sowa wychyliła swój dziób z leśnej biblioteki i mrużąc oczy zapytała:
Czy mógłbyś mówić nieco głośniej, Kacperku? Od tego twojego bębnienia słuch mi się popsuł...
Świerszczyk o mało się nie rozpłakał. Nagle wpadł mu do głowy doskonały
pomysł. Pobiegł do domku i za chwilę biegł uderzając w niego pałeczkami z całych sił, aż listki drżały na gałęziach drzew. Ten odgłos postawił na równe nogi wszystkie zwierzęta, które natychmiast zbiegły się na polanę. Patrzyły na Kacperka z wyrzutem.
Jak mogłeś?! - zahuczała sowa - Przecież nam obiecałeś, że nie będziesz więcej grał...
Ale świerszczyk nie dał jej dokończyć:
Las płonie!!! - krzyknął, wymachując pałeczkami - Uciekajmy!
Przerażone zwierzęta rzuciły się do ucieczki. Prowadził je świerszczyk, wiedział, że teraz najbezpieczniej jest nad rzeką. Ledwie wszyscy zdążyli opuścić las, gdy lunął deszcz. Zwierzęta zatrzymały się i odetchnęły z ulgą. Rzęsiste strugi niczym straż pożarna gasiły niesforne płomienie, po których wkrótce zostały tylko unoszące się obłoczki szarego dymu.
Kacperek odłożył bębenek na trawę i opuścił głowę. Teraz wydawał się jeszcze mniejszy, niż był w rzeczywistości.
Nie dotrzymałem obietnicy, przepraszam... - wyszeptał - Nie wiedziałem, jak inaczej mógłbym was ostrzec przed niebezpieczeństwem...
Ależ Kacperku! - krzyknęła wiewiórka - Przecież uratowałeś nam życie!
To my powinniśmy cię przeprosić - uśmiechnął się zziajany borsuk.
Tak, tak - huknęła sowa - Wszyscy byliśmy bardzo niesprawiedliwi. Bębenek Kacperka to wspaniały instrument. A jaki pożyteczny!
Zdziwiony świerszczyk podniósł głowę:
Naprawdę - nie dowierzał własnym uszom - Więc może mógłbym na nim od czasu do czasu pograć?... - zapytał nieśmiało.
Oczywiście! - zgodnie oświadczyły zwierzęta - Chcemy, żebyś każdego ranka swoim bębenkiem budził nas ze snu i wołał do pracy.
Byleby tylko nie za wcześnie i nie za głośno! - pogroziła palcem wiewiórka, ale wśród tej radosnej wrzawy i radości chyba nikt jej nie usłyszał.
Kacperek został leśnym werblistą, który każdego ranka, gdy słonko było już wysoko na niebie budził zwierzęta grą na swoim czerwonym bębenku. Wreszcie mógł robić, to co naprawdę lubi, a przy tym nikt się już więcej nie złościł na niego i nie dokuczał mu. Wręcz przeciwnie, co tydzień w sobotni wieczór zwierzęta organizowały koncert. W programie był występ chóru żab, orkiestry komarów, ptasich solistów i oczywiście popisy Kacperka z czerwonym bębenkiem.
LAURA
4