Globalizacja i jej przejawy w życiu przeciętnego Polaka
Globalizacja to słowo na czasie, które zmienia się w zaklęcie otwierające bramę do przyszłości. Globalizacja to dziwna gra. Miejsce rozgrywek - cały świat, uczestnicy - my wszyscy, reguły gry - nie dla wszystkich zrozumiałe. Ci, co je doskonale rozumieją, wygrywają. Globalizacja jest terminem złożonym i wieloznacznym, jedni widzą globalizację jako ewidentnie pozytywny proces i jedynym problemem dla nich jest jej rozszerzenie. Po przeciwnej stronie są ci, którzy są pewni, że termin ten określa procesy, którym należy się zdecydowanie przeciwstawić.
Globalizację można uważać za końcowy etap historycznej transformacji, której początek wyznaczają czasy nowożytnej gospodarki kapitalistyczno-kolonialnej. Jest to konsekwencja dominacji społeczno-gospodarczej Zachodu nad resztą świata, która obecnie stała się dominacją cywilizacji technologicznej i konsumpcyjnej. Historycy są skłonni przesunąć początki globalizacji jeszcze głębiej w przeszłość - do czasów imperium rzymskiego i uniwersalizmu epoki karolińskiej. Spór wokół globalizacji dotyczy jednak nie tyle jej domniemanej genezy, ile wskaźników natężenia i zakresu całego procesu. W tej kwestii panuje zgoda, że 2. połowa XX w. to okres niezwykłego przyspieszenia. Wielu teoretyków unika jednak zbyt szerokiego ujmowania globalizacji; przede wszystkim odróżniają ją oni od globalizmu i uniwersalizmu, mówiąc, że dotyczy tych sił, które skłaniają jednostki, grupy i instytucje do angażowania się w podobne formy zachowań kulturowych i uczestniczenia w zwartych i wszechogarniających procesach, organizacjach i systemach o charakterze globalnym.
Jest to proces, który prowadzi do ujednolicania się świata jako jednorodnej całości wzajemnie powiązanych elementów gospodarki i kultury typu konsumpcyjnego. (Jean Baudrillard stwierdził, że całe życie człowieka skoncentrowane jest wokół towarów i ich ilości, a ich ilość i jakość odróżnia go od innych ludzi) Ujednolicanie to obejmuje światową ekonomię, politykę, demografię, życie społeczne i kulturalne. Polega na rozprzestrzenianiu się analogicznych zjawisk niezależnie od stopnia zaawansowania danego regionu. Roland Robertson definiuje globalizację bardzo krótko, jako „zbiór procesów, które czynią świat społeczny jednym”.
Globalizacja jest procesem budowy nowego powszechnego porządku, który rości sobie pretensje do wyłączności i powszechności, porządku niezdeterminowanego granicami państw ani kultur, porządku mającego objąć - w zamierzeniu jego twórców - cały glob ziemski, całą populację ludzką. Porządek ten nie sprowadza się jedynie do uformowania jakiejś jednej organizacji życia społecznego, lecz wkracza także w sferę działań rodzinnych i indywidualnych człowieka. Nie pozostawia żadnej sfery życia człowieka, w której nie dokonałaby się globalistyczna przemiana.
Pod słowem globalizacja ukryte są trzy pojęcia procesu ściśle powiązane ze sobą, wzajemnie się napędzające obejmujące zależności w gospodarce, wspólnym rynkiem oraz masowej kultury.
Po pierwsze mówi się, że gospodarka ma charakter globalny, to znaczy, że produkcja jakiegoś przedmiotu nie musi być ściśle związana z danym krajem, a w przypadku wytworzenia tego przedmiotu w innym kraju taniej, powinno się go tylko w tym kraju produkować. Poza tym globalizacja na przykład w produkcji - w jednym kraju wysoko uprzemysłowionym może mieć zależności i wpływ na wiele pozostałych krajów. Na przykład krach firmy DAEWOO z Korei Południowej ma wpływ na produkcję samochodów w Polsce, pociągając za sobą bezrobocie, a więc w ten sposób oddziałuje na gospodarkę innych krajów.
Po drugie globalizacja używana jest jako synonim uniformizacji. Czyli ludzie na całym świecie mają te same upodobania, podobnie się ubierają, mają podobne smaki. Uniformizację można ludziom również narzucać np. zakładać na całym świecie restauracje Mc Donalds, Coca-Cola, Pepsi lub na przykład rozpowszechnić w ubiorze spodnie "dżinsy".
Trzecim pojęciem jest globalizacja kultury. Jest to jedna z najbardziej niebezpiecznych form globalizacji. Narzucanie drugim społecznościom swoich kultur i obrzędów w postaci obchodów świąt na przykład Walentynek, Haloween`u. Narzucenie młodzieży rozrywki w postaci muzyki o charakterze totalnym np. pop, techno, względnie swobody obyczajów w postaci utopii, hipizmu. Globalizacja wkracza również do sportu narzucając gry polo, golf, krykiet, ragby. Nawet w słownictwo zaczyna wchodzić globalizacja rozpowszechniając słowa weekend, lunch itp. Innymi słowy globalizacja to proces włączenia wszystkich do wielkiej światowej społeczności wypranej z własnych gospodarek, idei i kultury.
W praktyce i życiu społeczeństw, w których rozpowszechnia się ideologia globalizmu, faza początkowa jego funkcjonowania przybiera zwykle postać globalizmu uniwersalnego. Globalizm ten jest też widoczny obecnie w Polsce.
W globalizmie uniwersalnym wysuwane są trzy hasła: 1) liberalizmu, 2) pluralizmu, 3) tolerancji - omawia je krótko S. Nalaskowski.
Liberalizm to podmiotowa niezależność jednostki od wszelkich form bytowania wspólnotowego oraz wszelkiej etyki i moralności o zasięgu społecznym. Ta niezależność, czyli wolność jest możliwa wtedy, jak twierdzą globaliści, gdy w społeczeństwie przestaną istnieć lub stracą ważność społeczne struktury bytowania (tj.: rodzina, naród, ojczyzna, kościół i państwo) oraz ulegnie zanikowi społeczna ważność i wartość moralności i etyki. Liberalizm globalistyczny głosi, że człowiek wolny to człowiek niezależny egzystencjonalnie (bytowo) i aksjologicznie (etycznie). Społeczny świat bytowania i wspólna moralność niweczą wolność jednostki (jak to ujmował Rousseau). Człowiek wolny tworzy sobie świat sam, to znaczy, swój świat i postępuje według etyki, którą sam stworzył jako osoba autonomiczna.(W dzisiejszych czasach ludzie przestają wierzyć w Boga, w siłę, która kieruje ich życiem. Biorą na siebie powodzenie i niepowodzenie zaistniałe w ich życiu, wiedzą że to jak żyją jest zależne wyłącznie od nich).
Hasło pluralizmu natomiast odnosi się do działania człowieka. Określa bowiem społeczne warunki aktywności właściwe jednostce twórczej. Globaliści twierdzą, że warunki te tkwią w społeczeństwie, które nie wiąże żyjących w nim jednostek obiektywną prawdą, uniwersalnym dobrem, ani idealnym pięknem. Jeżeli w zbiorowym życiu jednostek te wartości wystąpią, należy je pozbawić możliwości społecznego funkcjonowania (np. przez media). Tak więc w globalizmie uniwersalnym miejsce obiektywizmu i idealizmu zajmują: subiektywizm, relatywizm i pragmatyzm. Idee te określają powstanie i funkcjonowanie nieograniczonego pluralizmu jako podstawy twórczego i autonomicznego działania jednostki.
Hasło tolerancji wysuwane przez globalistów to norma moralna określająca postawę jednostki wobec innych jednostek. Charakterystyczną cechą tej postawy jest: nie odróżnianie dobra od zła (a w skrajnych przypadkach prawdy od fałszu, piękna od brzydoty), a więc właściwość o charakterze aksjologicznym.
Choć kategoria „tolerancji” może odnosić się do nieodróżniania różnych jakościowo odmienności (np. biologicznych, w tym rasowych, psychologicznych, socjologicznych, np. narodowych itd.), to dla globalizmu uniwersalnego największe znaczenie ma tolerancja aksjologiczna. Globaliści są zdania, że tolerancja aksjologiczna gwarantuje bezkonfliktową „koegzystencję” jednostek w każdej zbiorowości.
Istotną cechą globalnego człowieka jest skuteczność. Osiągnięcie skuteczności w danej dziedzinie jest wynagradzane środkami finansowymi. Największą tragedią życiową, jaka może spotkać człowieka w porządku globalistycznym, to właśnie brak sukcesu, tzn. brak skuteczności na danym polu działania. Nikomu do braku sukcesu nie wolno się przyznawać, gdyż byłoby to odebrane jako wyraz niedostosowania do globalistycznego porządku. Człowiek globalistyczny, nawet w chwili największego osobistego nieszczęścia, na pytanie: czy wszystko w porządku? - odpowiada, że tak, że nigdy nie było lepiej. Przy tym daje się u niego zauważyć ucieczkę od siebie, od swoistej rozmowy z samym sobą, od bycia w ciszy ze swymi myślami. Nie ma czasu na refleksję o życiu, a już sensu w ogóle nie mają jakieś rekolekcje. Potrzebuje on swoistego ogłuszenia i upojenia. Środki do tego są różnorodne i ciągle się zmieniają. Gdy zaś z czasem stają się nieskuteczne, pozostaje jeszcze wizyta u psychoanalityka, leki, alkohol, narkotyk, seks bądź oczarowanie umysłowością Wschodu, która obiecuje czar nirwany, swoistego samounicestwienia.
Umysł człowieka w porządku globalistycznym jest zajęty obrazami z telewizji czy Internetu, ciągle sączy się do jego wnętrza szept lub wrzask muzyki i informacji, który nie daje spokoju, intryguje i mami, bawi i rozżala, pobudza lub usypia.
Człowiek globalistyczny jest samotny, choć szuka przyjaźni, choć okazuje życzliwość, którą niekiedy stara się użyć do swoich interesów. Jednakże mimo uśmiechu na twarzy, mimo swoistego luzu na co dzień, połączonego z wyciągniętą do każdego dłonią, czuje się niepewnie i dobrze wie, że nie może ufać ani sobie, ani innym, że w każdej chwili może zaistnieć sytuacja, która zmusi go do zmiany obecnych kontraktów i powiązań, gdyż tego właśnie wymaga interes.
Ludzie postrzegani są przede wszystkim w kategoriach ekonomicznych, jako producenci lub konsumenci, którzy - w gruncie rzeczy - podzielają te same wartości i mają identyczne potrzeby. Tradycyjna religia widziana jest jako zjawisko marginalne, które ma wkrótce zaniknąć lub ograniczyć się do sfery prywatnej. Dla rynkowego liberalizmu „istnieje tylko jedna możliwość: stać się nowoczesnym”.
Globalizm w swojej wizji człowieka, ludzkości i świata faktycznie pomija problem Boga i religii. Proponuje strukturę i ład świata, „jakby Boga nie było”.
Nastąpił rozkład rodziny, przyszedł strach przed starością, strach przed chorobą... towarzyszy temu brak szacunku dla starości i gloryfikacja młodości za wszelką cenę. Ponadto masowa podkultura unicestwia ambicje człowieka, ogranicza je do pogoni za pieniądzem. Kulturę zastępuje się rozrywką, sportem, kiczem i - nadmiernie rozciągniętą w czasie - rodzinną ceremonią dokonywania zbiorowych zakupów w hipermarketach. Twórczość, w tym również dziennikarską imituje się różnymi rodzajami reality show.
W wyniku procesów globalizacyjnych ujednoliceniu ulegają style życia, konsumpcji, kultury. Istnieją bowiem na całym świecie duże grupy tych, którzy jeżdżą identycznymi samochodami, palą te same gatunki papierosów, używają tej samej marki kosmetyków. Ruch turystyczny rozwija się w niespotykanym dotąd tempie we wszystkich krajach na wszystkich kontynentach. Wzrasta ilość informacji w Internecie, telewizja kablowa stwarza możliwość oglądania tych samych programów jednocześnie na wszystkich lądach naszej planety. Ta współzależność międzynarodowa doprowadziła do tego, że ludzi, choć nie mają ze sobą bezpośredniego kontaktu, łączy bardzo wiele.
Procesy globalizacyjne i związane z nimi następstwa wywołują wiele emocji w społeczeństwach. Po jednej stronie stają ci, którzy widzą w nich tylko same zagrożenia. Wskazują oni fakt, że wiele inwestycji wielkich koncernów decyduje o przemieszczaniu miejsc pracy. Tworzą je tam, gdzie jest najtańsza siła robocza, aby osiągnąć maksymalny zysk, natomiast nie zwracają uwagi na negatywne skutki, jakie to wywiera na stan zatrudnienia w innych rejonach. Takie działania, jak również spekulacje walutowe, mogą doprowadzić do kryzysów finansowych państw, a te z kolei mogą mieć wpływ na całą gospodarkę światową.
Antyglobaliści, którzy rekrutują się z odłamów młodzieży studenckiej, jak każde nowe pokolenie, chcą być bardziej ucywilizowani niż poprzednie generacje. Tak jak przez ostatnie dziesiątki lat modne było podejmowanie walki z komunizmem, tak teraz modny stał się antyglobalizm. Co ciekawe, zwolennicy tego myślenia, stojąc na stanowisku, że postęp jest przyczyną wszelkich negatywnych zjawisk społecznych, sami korzystają z dobrodziejstw postępu, np. zwołują swoje światowe zgromadzenia dzięki nieograniczonemu dostępowi do nowoczesnych środków komunikacji międzynarodowej, a ich działalność rozwija się wprost proporcjonalnie do zasobności obywateli swoich państw.
Uważam, że globalizacja jest następstwem rozwoju cywilizacyjnego i jeżeli chcemy dalszego rozwoju powinniśmy stanąć po jej stronie. Jeżeli natomiast uważamy, że człowiek osiągną już wystarczająco wiele, wówczas powinniśmy przeciwstawić się globalizacji. To jednak, po której stronie staniemy zależy tylko od nas samych.
Globalizacja
Globalizacja stała się jednym z najczęściej używanych słów do opisu naszej rzeczywistości. Według prof. Baumana globalizacja jest sytuacją, której jeszcze w historii nie było. Powiązania międzyludzkie rozszerzyły się do tego stopnia, że dotyczą całej kuli ziemskiej. Nasze życie nie zależy wyłącznie od tego, co sami będziemy z nim robić To, co dzieje się na całym świecie nas także bezpośrednio dotyczy. Pojęcie globalizacji powoli traci więc swą moc wyjaśniania czegokolwiek. A jednak Zygmunt Bauman podejmuje próbę udowodnienia, że globalizacja jest zjawiskiem szerszym niż się wydaje. Jego książka nie powtarza utartych formułek na temat „globalnej wioski” czy ogólnoświatowej ekspansji hamburgerów. Próbuje raczej zauważyć, jak „kurczący się czas i przestrzeń” konstytuuje naszą kondycję. Globalizacja w tej analizie okazuje się zjawiskiem, które bardziej dzieli niż jednoczy ludzkość.
Współcześnie proces globalizacji jest bez wątpienia często poruszanym zagadnieniem. Jednak los modnych słów, jak trafnie pisze prof. Zygmunt Bauman, "jest zawsze taki sam; im więcej doświadczeń zyskuje dzięki nim przejrzyste wyjaśnienie, tym bardziej one same stają się mętne i niejasne. W miarę jak rośnie liczba dogmatycznych prawd, wypartych przez modne słowa, one same coraz szybciej stają się zasadami, o których się nie dyskutuje".
W ,,Globalizacji" Bauman przytacza intrygującą wypowiedź Georga Henrika von Wrighta: ,,Siły o pozanarodowym charakterze są w dużej mierze anonimowe, a przez to trudne do określenia. Nie tworzą jednolitego systemu czy porządku. Są raczej zlepkiem systemów, którymi poruszają niewidzialni aktorzy (...) Siły te nie działają razem, ani nie współpracują ze sobą celowo". I właśnie globalizacja wyraża owo nieprzyjemne poczucie niepewności i nieprzejrzystości globalnych gier. Pojęcie globalizacji w najgłębszym znaczeniu - pisze Bauman - przekazuje nieokreślony, kapryśny i autonomiczny charakter świata i jego spraw, brak centrum, brak pulpitu operatora, zespołu dyrektorów, biura zarządu.
Procesy globalizacji są źródłem polaryzacji społeczności międzynaro-dowej. Wytwarzana przez globalizację linia podziału różni się od tych, które jeszcze do niedawna wyznaczały strukturę rzeczywistości międzynarodowej. Jest to linia podziału na coraz bardziej bogatych i coraz większy odsetek coraz biedniejszych. Ta linia przebiega nie tylko pomiędzy krajami i regionami, ale także wewnątrz społeczeństw w poszczególnych krajach. Procesy globalizacji są także źródłem potrzeby po-szukiwań odniesień i struktur znajdujących się pomiędzy podmiotami klasy narodu, społeczeństwa czy państwa a tym, co globalne. To, co globalne jest zbyt abstrakcyjne, odległe i obce, dlatego ludzkie społeczności potrzebują oparcia w mniejszych, bardziej „swoich” układach odniesienia. Chodzi przede wszystkim o ugrupowania regionalne i subregionalne, w ra-mach których kraje czują się bardziej „u siebie”. Lokalne struktury tworzą się zarówno według kryteriów politycznych i ekonomicznych, jak i religijnych, kulturowych, cywilizacyjnych czy historycznych. W konfrontacji z obcą i po-strzeganą jako zagrożenie dla własnej tożsamości wzrasta potrzeba i cena ta-kich struktur, które chronią tożsamość i różnorodność
Pogłębiająca się polaryzacja sprzyja wszelkim „segregacjom”. W naszych miastach powstają „getta” ludzi „wykluczonych” oraz pilnie strzeżone osiedla elit, wyposażone w znaki surowego zakazu wstępu. „Wykluczenie” coraz częściej przybiera postać pozbawienia wolności" - Bauman zastanawia się nad wyjątkowo wysokim wzrostem odsetka obywateli przebywających w więzieniach, którą to tendencje zaobserwować można w całym „najbardziej rozwiniętym wierzchołku świata”. Porównuje przy tym współczesne więzienia z niegdysiejszą koncepcją Panopticonu. I zastanawia się, jakie nasze lęki składają się na obsesyjne domaganie się „porządku i prawa”, które nie znajduje innego ukojenia niż zapełnianie kolejno budowanych więzień.
Więzieniem może też okazać się idealne miasto. Bauman opisuje architektoniczne utopie „doskonałej regularności i racjonalności” wraz z próbą wyjaśnienia, dlaczego w idealnym mieście ludzie nie mogą być szczęśliwi.
Globalizacja rozumiana jako centralizacja (czy koncentracja) władzy międzynarodowej może nawet zmniejszać poziom demokracji czy demokratyczności życia międzynarodowego. Zmniejsza się mianowicie udział większości państw w decydowaniu o najważniejszych kwestiach międzynarodowych, także o spra-wach mających żywotne znaczenie dla tych państw. Pogłębianie się niedemokratyczności stosunków międzynarodo-wych widoczne jest: w zwiększaniu się procentu ludności świata żyjącej na poziomie absolut-nej nędzy (ludność wielu krajów świata żyje „na garnuszku” bogatych państw), uzależniającej ją od krajów wyżej rozwiniętych, co nie pozwala rządom krajów słabo rozwiniętych na podmiotowy udział w podejmowaniu ważnych decyzji międzynarodowych.
Wśród implikacji globalizacji dla polityki zagranicznej państw należy przede wszystkim wskazać na problem zacierania się granicy między tym, co zagraniczne a tym, co wewnętrzne w polityce państwa, czyli między polityką zagraniczną a polityką wewnętrzną. Polityka za-graniczna staje się w ogromnym stopniu polityką wobec własnego społeczeń-stwa, wobec różnych aktorów życia wewnętrznego w państwie. Wynika to z konieczności ciągłego podejmowania wewnętrznych działań dostosowawczych do zewnętrznych tendencji rozwojowych, a co za tym idzie nieustannego dialo-gu i negocjowania z partnerami wewnętrznymi zakresu i tempa tych dostosowań. Wprawdzie to zjawisko jest rezultatem internacjonalizacji procesów roz-woju społeczeństw, lecz globalizacja bez wątpienia wymusza szybsze tempo tych zmian, czyli zacieranie granicy między wewnętrzną a zewnętrzną sferą polityki państwa.
Niemożliwym byłoby postrzeganie globalizacji w oderwaniu od kwestii społecznych. Ne-gatywny wpływ tego procesu na sprawy społeczne, w szczególności na pogłębianie się różnic pomiędzy biednymi a bogatymi, jest przyczyną licznych wystąpień przeciwników globalizacji. Na różnych forach międzynarodowych wielokrotnie podkreślano, iż nie należy postrzegać globalizacji tylko w kontekście wolnego handlu, ale również dostrzegać społeczne implikacje tego procesu. Zaczęto mówić o globalizacji „z ludzką twarzą”. Globalizacja z ludzką twarzą powinna się charakteryzować silnym kierowaniem na szczeblu globalnym, regionalnym, narodowym i lokalnym. Sprzyjałoby ono zachowaniu korzyści z globalizacji troszcząc się jednocześnie o człowieka i środowisko na-turalnie. Taka globalizacja powinna się rozwijać wokół wspólnych wartości, ta-kich jak poszanowanie życia, wolność, sprawiedliwość, równość i tolerancja, wyznaczanych przez Kartę Narodów Zjednoczonych i Powszechną Deklarację Praw Człowieka
Zjawiskiem, które spędza sen z powiek myślicieli, jest obecnie niesprawiedliwy podział dóbr. Na początku XX wieku główny podział świata dotyczył niezależnej (totalitarne reżimy) mniejszości i zależnej większości (demokracje). Po dekolonizacji i zakończeniu zimnej wojny linia podziału przebiega między tymi, którzy żyją w dostatku, a tymi, którzy skazani są na chroniczną biedę.
Globalizacja okazuje się wielkim paradoksem gdyż przynosi korzyści nielicznym, a wyklucza lub marginalizuje dwie trzecie ludności świata. Bogaci są globalni, nędzarze lokalni. Pierwsi jednak nie istnieją bez drugich."
Bogaci turyści wędrują lub nie - zależnie od widzimisię. Odchodzą, gdy skuszą ich nowe, nieznane możliwości. Włóczędzy wiedzą, że ich chęci nie mają znaczenia i że nigdzie nie pozostaną dłużej, bo gdziekolwiek się zatrzymają, nie są mile widziani. Turyści są w ruchu, gdyż atrakcje dostępnego im (globalnie) świata są dla nich pokusą nie do odparcia. Włóczędzy są w ruchu, bo niegościnność dostępnego im (lokalnie) świata staje się nie do zniesienia. Turyści podróżują, bo chcą; włóczędzy, bo nie mają wyboru. Globalizację - konkluduje Bauman - napędzają marzenia i pragnienia turystów, ale jej skutkiem ubocznym, lecz nieuniknionym, jest przemiana wielu ludzi w włóczęgów.
Ograniczenie przestrzenne, więzienie czy izolacja, było zawsze podstawowym sposobem - pisze Bauman - radzenia sobie z grupami społecznymi, które miały trudności z asymilacją, nie dawały się kontrolować i sprawiały kłopoty. Niewolnicy mogli mieszkać jedynie w dzielnicy niewolników; podobnie trędowaci, szaleńcy, ludzie innej religii czy pochodzenia etnicznego. Jeżeli opuszczali obszar dla nich wyznaczony, musieli nosić oznaki swej przestrzennej przynależności, by każdy wiedział, że są skądinąd. Dziś także niebezpieczeństwo kojarzy się z kategorią obcego. Świadczą o tym alarmy antywłamaniowe, osiedla patrolowane przez ochraniarzy, strzeżone bramy prywatnych rezydencji. Wszystko po to, by trzymać obcych na odległość, z dala od naszych domostw. Coraz częściej na całym świecie po to, by obcych trzymać z dala, stosuje się więzienie. Zabieg ten pozwala manewrować całkiem licznym segmentem społeczeństwa.
System karny uderza przede wszystkim w dół drabiny społecznej, a nie w wierzchołek. Dlatego czyny popełniane najczęściej przez ludzi z nizin społecznych, dla których brakuje miejsca w ustalonym porządku (tzw. kryminalizacja ubóstwa), mają najwięcej szans na pojawienie się w kodeksie karnym. Okradanie narodów z ich bogactwa - zauważa Bauman - nazywa się ,,promowaniem wolnego rynku"; okradanie rodzin i wspólnot lokalnych ze środków do życia nazywa się ,,redukcją zatrudnienia" lub modernizacją. Żaden z tych czynów nie został nazwany przestępstwem i nigdy nie podlegał karze. Bo przestępstwa te nie mają twarzy, nikt konkretny za nimi nie stoi, nie ma odpowiedzialnych, w przeciwieństwie do tych, co kradną tenisówki z supermarketu...
Czy w świetle zachodzących zmian lokalność oznacza społeczne upośledzenie i degradację?
Niektórzy twierdzą, że lokalność jest potrzebna do zakotwiczenia ludzkiej tożsamości -Jednak czy lokalność ma nadal ważną funkcję, czy też jest ona przeżytkiem?
Zygmunt Bauman w swojej książce zamiast tego słowa użył terminu glokalizacja. Glokalizacja jest zbitką pojęciową dwóch procesów: globalizacji, czyli upowszechnienia, oraz lokalizacji, czyli skłonności do zamykania się w miejscach dostatecznie małych, aby można było ich bronić. Można sobie wyobrazić, że da się jakoś ufortyfikować takie miejsce. Te tendencje obronne są powszechne na całym świecie i objawiają się na rozmaitych poziomach życia społecznego, poczynając od fortyfikowania własnego domu, po politykę imigracyjną. Z powodu wielu zmian technologicznych, miejsce straciło na wadze. Ono nie gwarantuje już bezpieczeństwa. Z drugiej strony to miejsce, które straciło na wadze, zyskuje ogromnie na znaczeniu, znaczeniu symbolicznym, psychologicznym, społecznościowym. Mamy wciąż nadzieję, że ponieważ jest to teren dostatecznie niewielki i ograniczony, to chociaż tutaj będziemy względnie bezpieczni od zagrożeń, które krążą w jakiejś eksterytorialnej, nieznanej przestrzeni.
Tragedią tej jednostronnej globalizacji, która się odbywa, jest fakt, że ogranicza się ona właściwie tylko do handlu, do swobodnego przepływu kapitału. Nie podąża za nią podobna globalizacja zasad etycznych, wartości, sposobów myślenia czy przede wszystkim instytucji politycznych, które pozostały lokalne jak kiedyś.
Na podstawie przeprowadzonej refleksji można stwierdzić, że proces globalizacji może mieć i rzeczywiście ma charakter ambiwalentny. Z jednej bowiem strony zależy ona od rodzaju czy jakości stosunków, jakie ustanawia, stosunki te zaś mogą świadczyć o obojętności czy znieczuleniu. Mogą też rodzić i rodzą niezadowolenie, protesty i agresję, wojnę, wykluczenie (apartheid), w skrajnych zaś przypadkach mogą przybierać formę zbrodni ludobójstwa. Po drugiej zaś stronie, wybitnie pozytywnej, są stosunki solidarności, współpracy, uczestnictwa, więzi itd., rozwoju na miarę człowieka trzeciego tysiąclecia. Która z tych tendencji w przyszłości zwycięży? Trzeba mieć nadzieję, że ta druga. Jest to bowiem, jak się wydaje, jedyna droga do pokoju, a zarazem i do rozwoju, rozwoju ludzkiego i uczłowieczającego.