Wykładowca chodzi w kieckach z powodu ideologii. I słyszy: "Ty je... cioto"
Maciej Czujko. "Tygodnik. Wrocław" 26.11.2014
Marcin Boronowski znany we Wrocławiu jako Antyfacet (KORNELIA GŁOWACKA-WOLF)
- Jestem bliski otrzymania pierwszego w świecie tytułu "pedała honoris causa". Przy każdej ulicznej połajance wołają za mną "jebana ciota", wciskając mnie w tę płciową szufladę. A ja zakładam sukienki, bo doszedłem do wniosku, że człowiek może przyjąć negatywny pogląd na role płciowe. Potrafię to wyjaśnić na poziomie ideowym - mówi Marcin Boronowski, wrocławski wykładowca, który publicznie przedstawia się jako Antyfacet.
- Mogę się z panem spotkać o 15, bo o 14 odstawiam auto do warsztatu - głos w słuchawce jest flegmatyczny. Mówisz, że może być 15, i właśnie umówiłeś się z dziwakiem o tęgim zaroście, który na co dzień chodzi w rajstopach, spódnicach, żakietach i wydekoltowanych bluzkach. Broda i głowa to jedyne powierzchnie, których nie depiluje. Nawet się "zakolczykował" - klipsy byłyby blefem. Przekonuje, że nie jest transwestytą ani gejem, ale tak wystrojony odwiedzi swojego mechanika.
Długo szukał tego jedynego. Zanim to się udało, to niemal zawsze czekała go w warsztacie niezła przeprawa. Żarty, podejrzliwe spojrzenia, głupie uśmiechy. Czasem wysyczane pod wąsem: Jebana ciota! Po co tak się dzień w dzień stroi? Oszalał?
- Uznałem, że żadnej jednostki chorobowej nie mam - powie na pewno Marcin Boronowski, który publicznie przedstawia się jako Antyfacet. - Po prostu doszedłem do wniosku, że człowiek może przyjąć negatywny pogląd na role płciowe. Potrafię to wyjaśnić na poziomie ideowym.
No i wyjaśnia. Ale nie na sucho - przy flaszce. Tylko tak można sprawdzić, czy nie blefuje. Czy czasem do tych damskich ciuchów nie ciągnie go erotyczny dreszcz albo parcie na szkło. Bo w innym razie mamy do czynienia z pionierem, w którego życiu depilacja jest jednym z najmniejszych wyrzeczeń.
Zaczęło się od praktycznego wuja
Nogi golił przed chwilą. Pudło po nowym depilatorze leży w kącie, a spod spódnicy wystają świeżo podrażnione łydki. Ale natury nie oszukasz, mieszkanie jest męskie - bajzel jak cholera. Książki, karteluszki, kartony, hantle, papiery, nici, a pod stołem to już w ogóle jakieś pantoflowe cmentarzysko. Bo byt trzeba po domu rozchodzić - już przez miasto Boronowski musi pędzić. Najgorsze bywają przestoje, bo wtedy ludzie zaczynają się wgapiać. Czasem zdarzy się coś miłego, jak reakcja miejskiej przewodniczki, która uświadomiła mu, że stał się już urban legend.
- Turyści zaczęli się wgapiać, więc ta kobieta wyjaśniła im, jakiego rodzaju postacią jestem. Dalej szedłem tak podbudowany, że nawet okrzyki "jebany pedale" nie mogły naruszyć tego dobrego samopoczucia - opowiada ironicznie przerysowaną polszczyzną Antyfacet.
Co powiedziała? Parę konkretów: że uczy języka angielskiego na Uniwersytecie Wrocławskim, że walczy o to, by płeć nie narzucała nam roli społecznej. Żeby facet nie musiał być twardy, dominujący, sprawny, zwycięski. Żeby nie musiał chodzić w spodniach.
Przewodniczka poznała pewnie Antyfaceta dzięki audycjom i artykułom w mediach. Zawsze podobne: ot, kilka ujęć w sklepie, jak przebiera ciuszki, i historyjka o początkach.
W tej opowiastce Antyfacet sprzedaje prowokację. Przekonuje, że damską garderobę wybrał dla wygody. Choćby buty - ma małą stopę i szlag go trafiał, kiedy w damskich działach szukał czegoś, co by udawało męskie. Cierpiał też, jak jeździł pociągiem do Legnicy dorabiać i w tych spodniolach, skarpetolach pocił się niemiłosiernie, a przez pończoszki i spódniczki koleżanek zefiry podwiewały to, co kluczowe.
Jeszcze nigdy nie przyznał natomiast, że dziewiczą inspiracją był wuj. Gdy małżonce poszło oczko w rajstopach, on ucinał je w kostce i nosił w zimie zamiast kalesonów. Boronowski dopiero jako dojrzały student pokusił się o podobne eksperymenty. Ale dopiero po studiach, w wojsku, w pełni świadomym paradoksu, zaryzykował " eksperymentalne wyjścia na miasto pod pełną tożsamością damską".
- Te eskapady były ciekawe, tylko że ciągle się przeziębiałem - opowiada. - No i dochodził stres związany z ewentualną dekonspiracją. Jeszcze wtedy perspektywa ujawnienia robiła na mnie ogromne wrażenie, więc postanowiłem przestać.
Poza tym udawanie babeczki mu nie pasowało. Nie o udawanie przecież w tym wszystkim chodzi. Nie jest transwestytą. Eksperymentował więc dalej. Późnymi wieczorami, prawie nocą, zakładał pod szorty rajstopy czy różowy top i wyskakiwał ze śmieciami. I tak powoli, aż do pewnego karnawału, który uczcił damskim strojem i wielu panów wyrażało poparcie dla koncepcji. I chyba wtedy coś w nim pękło. Gdy Polska w 2002 roku grała na mistrzostwach świata z Koreą i ulice opustoszały, to wybrał się na pierwszą wycieczkę po mieście w kompletnym przebraniu, ale z brodą. Ona jest jego znakiem firmowym do dziś.
Odwagi nabierał stopniowo. Do pracy buty z odsłoniętą piętą. I rybaczki - na razie żadnych spódnic. Studenci zauważyli i na forum uczelnianym założyli mu wątek: Czarownik z krainy Oz. Pokpiwali. Wyjaśnił im swoje motywy tęgim postem i podśmiechujki się skończyły. Pozostawała jeszcze uczelniana kadra. Sprawę załatwiła inicjatywa lokalnej telewizji. Stacja poprosiła rzecznika uczelni, by pozwolił filmować Boronowskiego na zajęciach. Rzecznik wiedział tylko, że ów walczy o prawa mężczyzn, ale myślał, że raczej chodzi o prawa do dzieci po rozwodzie.
- Jak poszedł w TV materiał z Antyfacetem w pełnej krasie, to już było za późno i uczelnia musiała sprawę zaakceptować. Co więcej, rzecznik przy kolejnym reportażu powiedział publicznie, że na Uniwersytecie Wrocławskim nie ma znaczenia, jak kto wygląda, tylko jak pracuje. Mam to, oczywiście, nagrane - Boronowski błyska uśmiechem zadowolenia.
Ale to nie jest szczyt jego marzeń. Gdy z nim posiedzieć, pogadać, wychylić parę kieliszków, to już wiadomo, że chodzi o znacznie więcej. Bo gdy się od Antyfaceta wychodzi po flaszce, a ten dziabnięty wspiera się o framugę, brzęcząc srebrnymi bransoletami, to już człowiek wie, że ma do czynienia z kimś, kto w imię sprawy skomplikował sobie życie.
Udręka jest. Nie ma za to żartów
Udowodnić, że Marcin Boronowski zamienił swoje życie w udrękę, jest naprawdę łatwo. Bo nie tylko otoczenie daje mu ostro w kość. Dręczy go też lęk o kredytową przyszłość podsycany nienawiścią brutali. - Nie mogę dopuścić do szarpaniny, bo nie jestem stworzony do walki wręcz. Uważam więc, że mam prawo odeprzeć atak za pomocą zestawu urządzeń obronnych, które noszę w torebce - deklaruje. Jakie to urządzenia? Nie zdradza, by nie tracić przewagi zaskoczenia. Zapewnia, że krzywdę zrobić mogą. I tutaj pojawia się lęk. W naszym kraju granica między obroną konieczną a atakiem jest cienka jak rajstopy DEN 8. A nawet tymczasowy areszt zakłóciłby regularność wpłat do banku.
- Prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zdarzenia jest dość duże, bo konfrontacje zdarzają się nawet często. Sprawa wisi w powietrzu, co mnie trochę martwi, bo przecież jestem uwikłany w kredyty - mówi człowiek, który wyrobił w sobie czujność dzikiego zwierza.
Musiał, bo ludziska wiele razy chciały zmienić jego styl na przeciętny. Bywało nawet, że draby nastawały na jego cnotę, pokrzykując: Zaraz panią zgwałcę, ch... ci w dupę, je... pedała czy pier... ciota.
- Jestem bliski otrzymania pierwszego w świecie tytułu "pedała honoris causa". Przy każdej ulicznej połajance wołają za mną "ciota", wciskając mnie w tę płciową szufladę. Całe szczęście, zdarzają się one coraz rzadziej. Czasem nawet zapominam, że mogę uchodzić za kontrowersyjnego - żartuje pogodnie Antyfacet.
Tę grę w przezwiska prowadzi z nim wrocławska ulica od lat. No cóż, dziwak to dziwak. Czego się spodziewał, skoro tak ubrany wyszedł na miasto!? A to dzieciarnia leci za nim, skandując pedale. A to jakiś łysy faszysta chce go wysłać do gazu. A to menele wyzwą go kwieciście od najgorszych. A to typek z kiepem w gębie każe mu wypierdalać z tego kraju, nic sobie nie robiąc z tego, że Boronowski płaci tu podatki. Czasem jakaś łajza obiecuje rychłą śmierć: Nie będziesz tu miał życia, pedale. Co na to wszystko policja? Ano nic. Raz nawet Antyfacet zgłosił się do nich po ochronę. Stwierdzili, że nie widzą potrzeby. - To jest taki rodzaj policyjnej logiki. Uznają, że skoro mnie jeszcze nie zabili, to zagrożenia nie ma - mówi.
Boronowski zachowuje więc nieustanną czujność. Na przykład samochód parkuje jak najbliżej miejsca, w które przyjechał. A praca? Na uniwersytecie jest OK, chociaż początkowo zdarzały się pogadanki, że wykładowca powinien być przezroczysty. No i on się do tej zasady stosuje. Żakiecik, spódnica nie za krótka, bluzki niezbyt frywolne. Skromna elegancja.
Wyprowadził się ze starej kamienicy na zamknięte osiedle. Tu ma spokój, a tam miał dość okrzyków " ruchać go jak panienkę". Deklaruje bowiem jasno: - Jestem samczyk! Po to mi broda i wąsy. Niech samiczki wiedzą, że jestem zaprogramowany na ich walory - wyznaje wyraźnie rozweselony gorzałką. A pociąga ją z kieliszka małymi łyczkami, dyndając nóżką obutą w klapek na obcasie. Alkohol krąży, a pantofel zwisa swobodnie na palcach. Pięta zażywa nagiej wygody.
Erotyka i dreszcze. Tylko danych za mało
Kiedyś uparcie powtarzał, że seks w całej sprawie nie ma znaczenia, aż w końcu skapitulował: Jestem hetero! Ale czy do walki o wolność płciową nie pcha go mimo wszystko podnieta? Przyznaje, że na samym początku te dreszcze odczuwał. Ale nie dlatego, że wskakując w cienki top, zamieniał się w kobietę. Przez te stroje miał wrażenie, jakby z kobietami obcował. Na tego rodzaju obcowaniu zresztą sprawa na razie się kończy.
- Manewrów kanapowych jeszcze nie było. Popyt nie spotkał się z podażą. Odbywał się szereg spotkań, ale tej bariery jeszcze z żadną z koleżanek nie przekroczyliśmy - traci rezon, bo pierwszy raz ktoś pyta go o te sprawy.
Owszem, raz dyskutował z przyjaciółką o filozofii przy butelce koniaku, a ona nagle wskoczyła na niego okrakiem. I co? - I nic - przyznaje 50-latek. - Nie byłem w nastroju. Pochłonęła mnie dyskusja, a poza tym nie wiedziałem, czy jesteśmy już na tym etapie. Chciałem przedyskutować sprawę wzajemnej kompatybilności. Bo Antyfacet na seks nie zapatruje się jak typowy facet. - Dziki seks, w którym rzucam się na pannę, trykam, trykam i wytryskuje, nie jest dla mnie - mówi.
Z rytmu wybijają go też konwencje. Tak jak nie potrafi "gugać i gagać" do dzieci, tak też nie umie przysuwać się do kobiety na kanapie, udając, że nic się nie dzieje. Zresztą, zawsze trafiał na takie, co sprawy nie ułatwiały.
- Albo na takie z osobowością kaprala - opowiada Boronowski. - Silne, zdecydowane samice. W niczym nie przypominały niewinnych sierotek znanych z kinematografii, na której w dużej mierze budujemy swoje wyobrażenie. To one mogłyby opiekować się mną, one mogłyby mnie uwodzić.
Jako ofiara nachalnych podziałów płciowych postanowił się nie angażować. Popchnął go ku temu też klasyczny zawód miłosny. Pewna urocza protestantka poświęcała mu bardzo dużo uwagi. Tygodniami rozmawiali o Bogu. Marcin, ateista, był nawet gotów zakosztować z nią raju. Niestety, okazało się, że intencje dziewczyny były czyste i misyjne, a chłopaka już miała. - Paradoksalnie bardziej zniewieściałego ode mnie - gorzko wspomina.
Dziś nikogo nie szuka, ale deklaruje, że może być odnaleziony przez kobietę ze skłonnościami lesbijskimi, bo przecież inna nie zniosłaby tych wydepilowanych nóg, kolczyków, spódnic i rajstop przeciętych na klinie dla wygody. Czy gdyby skonsumował sympatię do jakiejś dziewczyny, to zrezygnowałby z antyfacetyzmu? - Za mało danych, by cokolwiek stwierdzić. Chociaż trzeba podkreślić, że jestem gotowy, by się replikować, i jest we mnie skłonność do eksperymentów na tym polu.
Trudno mu sobie jednak taki związek wyobrazić, bo od zawsze jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Ale, ale: - Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby - mówi i wstaje do kibla, bo przecież się zebrało. Rusza chwiejnie, trąca zamaszystym ruchem białą lampę z płótna i idzie. Sika na siedząco. Nie dlatego, że dziabnięty i boi się spaść z muszli, ale dlatego, że przez nagie nogi wystające spod spódnic wie, jak niechlujne jest sikanie na stojąco.
Parcie na szkło. Nie cel, ale środek
Czy nie został Antyfacetem dla popularności? Czy nie dba o tę popularność, by ją spieniężyć?
- Walka o ideały trwa już wiele lat, a ja jak dotąd w bogactwa nie opływam. Jedyne, co się udało, to stworzyć mały wszechświat, w którym żyję tak, jak lubię. Ale pogłoskom, żebym odcinał kupony od sławy, śmiało zaprzeczam - odpiera zarzuty Boronowski.
Owszem, przyznaje, że dobrze byłoby zaszaleć w sklepie z biżuterią, bo przecież całkiem niedawno się zakolczykował. Na razie idzie jednak w srebro. Diamenty i rubiny odpadają. - Bardziej niż na profity wynikające z ewentualnego celebryctwa liczę na bogaty ożenek - śmieje się. Gdyby jednak współpraca z jakąś stacją telewizyjną okazała się możliwa, to cieszyłby go stały wpływ na opinię publiczną. Była chwila, że zebrał się w sobie i wysłał pakiet e-maili z propozycją do koncernów medialnych. W odpowiedzi dostał półtora listu. Za pół uznał ten, w którym pracownik medialny chwalił jego odwagę i inicjatywę, a za cały ten, w którym pytali go o szczegóły scenariusza. Odpisał jak proszono, szczegółowo, ale, niestety, kontakt się urwał.
Na razie pozostaje mu więc show na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest tam lektorem i nigdy nie ma problemów ze skompletowaniem grupy. Kombinuje, opowiada, " posuwa dowcipy".
Antyfacet to bohater. Specyficzny
Zauważyłem, że gdy w dość chłodną pogodę chodzę w spódnicy i rajstopach 40 DEN przy kozaczkach zakrywających kostkę, to po wykonaniu kilku kroków organizm rozgrzewa mięśnie odsłoniętych partii nóg. Poczucie chłodu początkowo ma efekt orzeźwiający, a potem w ogóle się go nie zauważa. Po wejściu do pomieszczenia można doznać uczucia, jakby człowiek znalazł się w rozkosznym ciepełku.
To tylko jeden z wielu namiętnych opisów odzieży damskiej zamieszczonych na blogu Antyfaceta. Ideologia poprzez praktykę zamienia się w pasję. Właśnie to połączenie odróżnia go od postaci medialnych jak Madox czy Michał Szpak. Odróżnia go sztandar. Przeszkadza mu, że w ideologii judeochrześcijańskiej to mężczyzna jest emanacją siły. Że najlepiej jak ma na sobie buty, które pozwalają kopać na wysokości twarzy. Szlag go trafia - albo delikatniej: nerwy go biorą - gdy pochwala się aspiracje kobiet do męskości, a jednocześnie pokpiwa z mężczyzn, którzy z niej rezygnują.
- Stawiam wtedy jedno pytanie: Czy kobiecość jest gorszą formą płciową? Czy ci, którzy śmieją się ze zniewieściałych panów, a bardzo często są to kobiety, ciągle uważają, że urodzić się babką to obciach - twardo stawia sprawę Boronowski.
Dlatego wybrał damską odzież. Mógłby przecież w przepoconym garniturze produkować zza biurka akademickie manifesty, ale chciał zachować integralność osobowości. Bo zakłamanie grozi rozdwojeniem jaźni albo skierowaną do wewnątrz nienawiścią. - Porzuciłem kompleksy, w które ongiś wpadłem, gdy do dyspozycji miałem jedynie stereotypowe brednie naszego społeczeństwa. Żyję poza tą głupią grą w laski i facetów, a przy tym na co dzień korzystam z obiektywnie lepszych artykułów odzieżowych i kosmetycznych. Polecam noszenie spódnic lub sukienek bez majtek. Tak po prostu, do halki! - prowokuje.
Ma kilku naśladowców w kraju, ale ich działania są albo nieśmiałe, albo niedostrzeżone. Jest jednak przekonany, że mężczyzn w ciszy marzących o wolności jest więcej. Czasem jakiś nieśmiało podejdzie i wyrazi poparcie dziarskim uściskiem dłoni. Bo mimo sprzeciwu wobec męskości jest męski. Udowadnia, że przejawy płciowości nie idą w pakietach. Że wszystko się miesza. Że można nosić spódnicę, a jednocześnie trzaskać w domu taką stolarkę, że oko bieleje. To barek, to regał, to szafka podwieszana. A jak raz zalał sąsiadkę, to jej taki remoncik strzelił w klapkach i spódnicy, że kobita aż wzdychała.
No i klnie jak diabli, bo "choinką" czy "cholerą" draba w dresie nie odstraszysz. Ba, nawet w sprawach odzieżowych zdradza męskie skłonności: - Gdy opatentuję jakiś ciekawy zestaw ubraniowy, to metodą inercji potrafię przechodzić w nim cały tydzień - śmiało wyznaje. - No i co z tego, że sikam na siedząco? Panowie, jesteśmy wystarczająco twardzi, by być miękkimi - wzywa do rewolucji człowiek, który właśnie wypił pół litra bez popity, zagryzając tylko słodkim ciastkiem.
Ale wcale nie trzeba do tego buntu dołączać. Wystarczy człowieka, który walczy o swoje ideały, docenić choć łaskawym kiwnięciem głowy. Bo jakby większość tak kiwnęła, to mógłby spokojnie po nocy wracać z miasta. Nawet ze złamanym w zabawie obcasem i podartą w umizgach pończochą.