Kl. 2 TD
Temat: Spory „młodych” ze „starymi”, czyli manifest pokolenia pozytywistów.
Czas trwania lekcji: 45 min
Cele:
Główne:
- omówienie celów i założeń pozytywistów polskich na podstawie artykułu A. Świętochowskiego My i wy
- zapoznanie z językiem publicystyki pozytywistycznej
Operacyjne:
- uczeń zna hasła i założenia epoki pozytywizmu w Europie
- uczeń zna program pozytywistów polskich
- uczeń zna sytuacje Polaków pod zaborami
- uczeń wskazuje w wybranym artykule cechy manifestu pokoleniowego
- uczeń przygotował w domu wstępną analizę tekstu według wcześniejszych wskazówek nauczyciela
- uczeń konfrontuje program pozytywistyczny z ideałami romantycznymi
- uczeń analizuje przygotowany XIX-wieczny tekst pozytywistyczny
Metody: praca z tekstem – analiza artykułu A. Świętochowskiego z podręcznika (lub przygotowanego wydruku rozdanego na wcześniejszej lekcji), dyskusja
Formy pracy: zbiorowa, jednostkowa, indywidualna
Środki dydaktyczne: podręcznik E. Paczoska, Przeszłość to dziś, cz. 2 s. 17-18
Przebieg lekcji:
Podanie tematu lekcji
Krótkie przypomnienie wiadomości o epoce pozytywizmu i sytuacji Polski z poprzednich lekcji
Krótkie wprowadzenie do przygotowanego artykułu (przeczytanie informacji z podręcznika o Aleksandrze Świętochowskim; przypomnienie informacji o języku ezopowym)
Analiza fragmentu artykułu A. Świetochowskiego My i wy
- odczytanie fragmentu tekstu z podręcznika s. 17-18 (lub przygotowanego wydruku)
- uwagi wstępne: wypowiedź w imieniu zbiorowości – pokolenia młodych (my), które występuje przeciwko pokoleniu starszych (wy); przykład manifestu pokoleniowego (artykułu zawierającego założenia programowe i postulaty, określającego tożsamość pokolenia, mającego charakter publicznej odezwy); wypowiedź jest bardzo emocjonalna, o silnie wyeksponowanych uczuciach, wręcz gwałtowna w tonie
- wypisanie określeń tworzących przeciwstawienie MY – WY, na którym się opiera kompozycja artykułu.
Uczniowie wspólnie tworzą tabelę, zgłaszają propozycje, uwagi, cytaty (przygotowane wcześniej w domu):
Manifest pokolenia pozytywistów |
---|
My |
Cechy i postawy |
młodzi nieliczni uwolnieni z układów towarzyskich czy społecznych |
„nie rządzący się widokami materialnych korzyści” otwarcie wypowiadający swoje uwagi (więc: odważni, śmiali, bezkompromisowi) bez lęku wobec sądów i ocen |
Ironia |
Brak wykładnika ironii |
Cele |
pragną „nauki i pracy w społeczeństwie” pragną „wywołać siły nowe, zużytkować istniejące” pragną iść do przodu, walczą o postęp (chcą kierować „uwagę przed siebie, a nie poza siebie”) |
Metaforyka drogi |
„Czy idąc tak odmiennymi drogami, możemy się spotkać (...)?” „(...) między naszymi obozami popalone mosty, pozrywane groble” „Ustąpcie więc z drogi wszyscy, którzy ją tylko zawalać możecie, inni dopędzajcie tych, którzy prędzej od was biegną” „młodość (...) pędzi w szalonych skokach” |
Metaforyka wojny |
„(...) zdefiniować cel walki (...)” „(...) między naszymi obozami popalone mosty, pozrywane groble” |
Środki wypowiedzi |
– pytania retoryczne, np.: „Bo o cóż najbardziej chodzić powinno każdemu przyjmującemu na siebie obowiązek przewodniczenia drugim w sferze ducha?”, „Pytamy się, co wyście w tej mierze zrobili, wy, opiekunowie sentymentalnych powieści i zagważdżającej mózgi polityki? Czy to takie mają być tytuły waszej zasługi, takie dowody, które mają nas przekonać o waszej wielkości?” – wykrzyknienia, np.: „Nigdy!” – apostrofy, np.: „Pytamy się, co wyście w tej mierze zrobili, wy, opiekunowie sentymentalnych powieści i zagważdżającej mózgi polityki?” – paradoksy, np.: „Każdy jej błąd jest ojcem nowej prawdy [...]” – parafrazy znanych cytatów, np.: „Krzyczą, więc czują – czują, więc żyją” |
Dążenia pokolenia młodych |
– „pragniemy pracy i nauki w społeczeństwie”; – „pragniemy wywołać siły nowe, zużytkować istniejące”; – „[pragniemy] skierować uwagę przed, a nie poza siebie” – „[...] każdy starać się powinien przede wszystkim o wywołanie w ogóle jak najwięcej sił umysłowych, o przyśpieszenie pory jego dojrzałości, o pobudzenie go do pracy, nauki, zrozumienia swego położenia i swoich żądań” – praca na rzecz społeczeństwa |
Podsumowanie manifestu
- o samym programie „młodych” tak naprawdę nie dowiadujemy się zbyt wiele – jest on raczej ogólnikowy i sprowadza się do zasygnalizowania głównych haseł pozytywistycznych;
- Tym, co nadaje tekstowi ton i charakter, jest przede wszystkim burzliwość sporu, gwałtowność uczuć pokoleń, z których jedno przynajmniej uważa, że są w stanie wojny;
- Metaforyka drogi wyraźnie nawiązuje do frazeologii postępu – drogi rozwoju ludzkości;
- Metaforyka batalistyczna podkreśla antagonizmy pokoleniowe między „młodymi” i „starymi”;
- Środki retoryczne oddają gwałtowność uczuć, namiętność, burzliwość toczącego się sporu;
Analiza ostatniego zdania tekstu – jak uczniowie je rozumieją?
Próba odnalezienia w tekście przykładów języka ezopowego (dodatkowo)
Podsumowanie wiadomości podanych na lekcji – krótkie pytania utrwalające
Praca domowa – przygotowanie tekstów publicystycznych na kolejną lekcję (podręcznik i Echa warszawskie)
Aleksander Świętochowski, My i wy (fragment)
"Potop!" – wykrzykuje z pełnych piersi kronikarz "Tygodnika Ilustrowanego".
"Baczność!" – woła autor Pokłosia.
"Gore!" – ostrzega ktoś inny.
Jest więc coś, co trwoży falangę literacką. "Idą ławą – mówi pierwszy z tych pisarzów – i plwają na wszystko, nie uznają nic, co było przedtem i co jest poza nimi".
(…) To coś, to straszydło, ta ława groźna, mająca zatrwożyć i zohydzić obecny literacki okres w oczach potomnych, to jesteśmy my, młoda drużyna pisarzów. Teraz więc właśnie jest czas, gdy nas wskazano palcem, określić nasze stanowisko, zdefiniować cel walki, którą pismo nasze wytrwale i ciągle prowadzi, lekceważąc sympatie sąsiadów i... rzekomych powag.
Odpowiedź nasza zamykać się będzie w granicach pytania, kto jesteśmy my, a kto jeszcze Wy, wielcy, zacni, uczeni, poważani, krzywdzeni i prześladowani? My jesteśmy młodzi, nieliczni, nie rządzący się widokami materialnych korzyści, uwolnieni z obowiązku hołdowania pewnym stosunkom i znajomościom, wypowiadamy swoje przekonania otwarcie, nie lękamy się sądu i kontroli, pragniemy ją rozciągnąć na wszystkich, pragniemy pracy i nauki w społeczeństwie, pragniemy wywołać siły nowe, zużytkować istniejące, skierować uwagę przed, a nie poza siebie – oto nasze wady. Wy jesteście starzy, liczni, krępowani między sobą tysiącem niewidzialnych nici, skradacie się ze swoimi zasadami nieśmiało, żądacie w literaturze spokoju, nieruchomości, każecie wszystkim patrzyć w przeszłość, szanować nawet jej błędy, chcecie, ażeby was, tak jak senatorów rzymskich, była zawsze jedna tylko liczba, ażeby was nikt nie sądził, nikt o nic nie upominał – oto wasza zasługa. Czy idąc tak odmiennymi drogami, możemy się spotkać kiedykolwiek i uszanować wzajemnie swoje cele? Nigdy! Wiemy to – między naszymi obozami popalone mosty, pozrywane groble. Zarzucacie nam, że gardzimy wszystkim, co się przed nami stało, że nie jesteśmy sprawiedliwi dla zasług starszego pokolenia. Kłamstwo – ufundowane na tym, że nie jesteśmy zapalczywymi tych zasług czcicielami. Nie przeczymy, że każdy miał swój czas, w którym coś pożytecznego zrobił, ale czyż to nadaje mu prawo słusznego żądania od innych, ażeby cały swój czas poświęcali rozpamiętywaniu jego czynów jako osłodą jego ostatnich chwil życia? Wdzięczność i szacunek dla poprzedników w sferze pracy umysłowej nie jest wdzięcznością syna dla dobrego ojca. Postęp biegnie tak szybko, obowiązki jednostek tak wielkie, że ci, co wstąpili później do wielkiej pracowni ducha, zaledwie czas mają obejrzeć się na tych, co przed nimi byli. A cóż dopiero gdy starsi, zasmakowawszy w korzyściach swego wpływu na społeczeństwo, który już zaczyna być zgubnym, nie chcą oddać cugli młodszym, przybywającym ze świeżością sił i lepszym pojęciem potrzeb? Cóż powiedzieć, gdy starsi zamiast usunąć się z pola, na którym już nic zrobić nie mogą, stoją na nim upornie, opóźniając postęp przekonań i wlewając w społeczeństwo tę martwotę, która im już tylko z całego życia pozostała? Naturalnie wtedy wywołują oni nie tylko opór, ale nawet potępiające sądy o swej działalności, której w porę nie umieli przerwać. Szkody, które robią przy końcu swego zawodu, każą nieraz zapominać o dobrodziejstwach przy jego początku. W życiu społeczeństw są zawsze pewne chwile, w których pokolenia jak warta zmieniają się nawzajem. (…)
Ustąpcie więc z drogi wszyscy, którzy ją tylko zawalać możecie, inni dopędzajcie tych, którzy prędzej od Was biegną. Próżne są Wasze wołania, że młodość, wyrzekłszy się szacunku dla starszych, pędzi w szalonych skokach. Każdy jej błąd jest ojcem nowej prawdy, gdy tymczasem Wasza ostygła i wyczerpana dusza może wydzielać z siebie tylko zarodki śmierci. Bo o cóż najbardziej chodzić powinno każdemu przyjmującemu na siebie obowiązek przewodniczenia drugim w sferze ducha? Naturalnie, jeżeli tu mamy na myśli swoje społeczeństwo, każdy starać się powinien przede wszystkim o wywołanie w ogóle jak najwięcej sił umysłowych, o przyśpieszenie pory jego dojrzałości, o pobudzenie go do pracy, nauki, zrozumienia swego położenia i swoich żądań. Pytamy się, co wyście w tej mierze zrobili, Wy, opiekunowie sentymentalnych powieści i zagważdżającej mózgi polityki? Czy to takie mają być tytuły Waszej zasługi, takie dowody, które nas mają przekonać o Waszej wielkości? Bądźcie więcej logiczni i pamiętajcie, że najtrudniejszą rzeczą jest być sprawiedliwym w rozdrażnieniu. (…) Może nam ktoś powie, że nie szanujemy nawet młodszego pokolenia? Prawda – po co próżniaki i niedołęgi mają wycierać na próżno kąty w dziennikach i nie dając nic literaturze, marnować czas, który dałby się zużytkować w kierunku jakiego zacnego zajęcia? Czyż ich młodzieńczość ma wywoływać w naszym przekonaniu jakieś skrupuły? Zanadto dobrze wiemy, ile to takiego tolerowanego za młodu niedołęstwa kryje się pod łysinami dzisiejszych potentatów, ażebyśmy jeszcze innych do tego zachęcać mieli. Metryka ani nas do ludzi zbliża, ani od nich oddala – tylko prawdziwa wartość ku nim pociąga.
To wszystko, cośmy powiedzieli, niech posłuży za objaśnienie nienawiści dla nas, za odpowiedź na skargi, które dają nam pewne zadowolenie. Krzyczą, więc czują – czują, więc żyją. Żyją? Połowa naszego zadania spełniona.
(„Przegląd Tygodniowy” nr 44/1871r.)