8 język młodzieży
Postawy mieć i być
Moda na bylejakość, na luz, dużo zapożyczeń
"Dziękówka", "rozkminiać", "fejsbuk mi powiedział" – tak teraz mówi młodzież
Artykuł pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"
– Grubo było – oznajmił uczeń Gimnazjum nr 158 w Warszawie, wychodząc na przerwę po klasówce z angielskiego.
– W szkole nikt nie powie "przepraszam". Jeśli już, to "sorry" – zdradza Natalia Kaczorowska, uczennica VI klasy podstawówki w Komorowie na Mazowszu. – Żeby podziękować, mówi się "dziękówka", a kiedy chcemy komuś życzyć smacznego, to "smakówka".
Hip-hop, reklamy i emo
Skąd się biorą te słowa, pytamy uczniów warszawskiego gimnazjum. – Trzeba posłuchać "Slangu" Pezeta, tam jest jeszcze więcej – zachęcają.
Raper Pezet tłumaczy w piosence, co oznaczają wyrazy wchodzące w skład hiphopowego slangu. Dowiadujemy się więc, że "zastanawiać się" to "rozkminiać", "przyglądać się" to "obcinać", "spać" to "kimać", "wąchać" to "kirać", "chodzić" – "poginać", "włosy" to "pióra", "kieszeń" – "kiermana", a kiedy mówi się "styka", to oznacza po prostu "dosyć". Gdy ktoś coś "rozumie", to znaczy, że "kuma", a każdy, kto "siada za kółkiem", powinien wiedzieć, co to jest "fura".
Choć piosenka Pezeta powstała w 2002 r., gimnazjaliści twierdzą, że wciąż jest aktualna.
Również Bartek Chaciński, autor serii słowników najmłodszej polszczyzny, podkreśla, że język młodzieżowy nie zmienia się już tak szybko jak kiedyś. – W latach 90. zmieniał się błyskawicznie. To było widać na przykład w telewizji. Wtedy funkcjonowało mnóstwo wyrażeń zaczerpniętych z filmów czy z reklam: "A świstak siedzi", "Ociec prać", "A łyżka na to "niemożliwe"" – wymienia Chaciński.
Młodzież czerpie inspirację do tworzenia nowych słów nie tylko z kultury hiphopowej czy reklam telewizyjnych. Pojawiają się też zapożyczenia z języka różnych subkultur, np. młodzieży emo, np. "słitaśne", czyli "słodkie", "ale lol" – "zabawne".
Inspiracją bywa też język, którym posługują się młodzi uprawiający clubbing. Stąd np. wyrażenia: "wbić się", co oznacza wejście do określonego lokalu, "miejscówka" – ów lokal, "miksować klimaty" – zmieniać odwiedzane miejsca.
Wiele zależy też od przyzwyczajeń lokalnych – nawet w poszczególnych dzielnicach miasta może funkcjonować trochę inny sposób porozumiewania się.
"COuCB", czyli skróty
Ważnym, jeśli nie najważniejszym miejscem tworzenia nowych słów stała się ostatnio przestrzeń komunikacji internetowej.
– Komunikatory internetowe, poczta, rozmowy na czatach sprzyjają zapożyczaniu skrótowców i pojęć, które ułatwiają szybszą komunikację – wyjaśnia Jacek Kurzępa, socjolog młodzieży ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Karierę robią cytaty z Youtube, np. „nie ma takiego bicia”, „siema, Eniu”, „ale urwał”
Do takich popularnych skrótowców należą np.: "COUCB", czyli "co u ciebie", "ZW", czyli "zaraz wracam", "CB" oznaczające "ciebie", "CR" – "co robisz" oraz zapożyczone z angielskiego "Thx", czyli "dzięki".
– Te skróty są przecież logiczne i każdy je rozumie – twierdzi Agata Kiedrzyńska, uczennica gimnazjum w Grodzisku Mazowieckim.
Facebook rządzi
Ostatnio do języka mówionego, a zwłaszcza do slangu młodzieżowego, przenosi się także język portali społecznościowych. Teraz to prawdopodobnie największy z nich Facebook, a nie hip-hop będzie dyktować nowe słownictwo, które wejdzie do mowy codziennej.
– Poddają się temu zjawisku nie tylko młodzi, ale też pokolenie dzisiejszych 30-latków funkcjonujących w wielkich korporacjach – zaznacza Kurzępa.
Wśród użytkowników Facebooka popularne są takie zwroty, jak "jestem na fejsie" albo "mam profil na fejsie".
– Do znajomych mówię też "zobaczymy się na gadu" (komunikator Gadu-Gadu – red.), "zobaczymy się na fejsie" – opowiada Anna Wyczółkowska, studentka kulturoznawstwa. – Popularne jest też stwierdzenie "fejsbuk mi powiedział…".
Fonetyczna pisownia nazwy portalu nie jest w tym przypadku błędem. Po prostu tak jest modniej, zabawniej i na czasie.
"Dziękówka", "rozkminiać", "fejsbuk mi powiedział" – tak teraz mówi młodzież
Często używane są też stwierdzenia zaczerpnięte z popularnych wśród młodzieży, a zamieszczanych na serwisie Youtube filmów.
– "Ale urwał", "nie ma takiego bicia", "siema, Eniu" albo "yyy… mleko?" – wymienia przykłady Karolina Wyczółkowska, uczennica LO im. Klementyny Hoffmanowej w Warszawie.
Dlaczego te właśnie, konkretne filmy z Youtube są znane przez wszystkich? Odpowiedzi trzeba znów szukać "na fejsie".
– Znajomi wrzucają filmik z Youtube na Facebook, a więc każdy go ogląda. Potem o tym rozmawiamy i zaczynamy mówić tym językiem, bo każdy chce być na czasie – tłumaczy studentka Anna Wyczółkowska.
– Teraz, żeby znaleźć nowe, ciekawe wyrazy, trzeba zajrzeć do tekstów piosenek, utworów hiphopowych, do blogów, ale najlepiej poszukać na serwisach społecznościowych – mowi Bartek Chaciński. – Internet został obudowany wieloma terminami, w większości kalkami z języka angielskiego. Jeśli chodzi o sieci społecznościowe, to tworzą się wokół nich takie wyrażenia jak statusy, profile i to wszystko zaraz zacznie wchodzić do języka potocznego.
Trochę innego zdania jest językoznawca prof. Jan Miodek. – Owszem, Internet pomaga w rozprzestrzenianiu się slangu, ale inicjatywa w tym względzie należy do młodych ludzi – uważa. – Chwała młodzieży za to, że jest kreatywna w stosunku do swojego języka.
Czy jednak ten język nie utrudnia komunikacji na linii rodzice – dzieci czy nauczyciele – uczniowie? Wielu ludzi ze starszego pokolenia nie korzysta przecież z Facebooka i nie są tak operatywni w korzystaniu z nowinek internetowych.
– Moi studenci nie tylko mówią slangiem, ale i przenoszą niektóre zwroty do prac semestralnych lub licencjackich – opowiada Kurzępa. – Na pytanie o to, dlaczego coś się dzieje, odpowiadają: "Bo nas to kręci". Często mówią również: "ten typ tak ma", gdy próbują dokonywać typologizacji postaw i zachowań.
Jacek Kurzępa twierdzi, że rozumie slang, bo jest przecież socjologiem młodzieży. – Ale ostatnio na spotkaniu z gimnazjalistami byłem oburzony tytułem piosenki Dody "Diamentowa suka" – wspomina. – Powiedziałem, że to nie do pomyślenia, aby dziewczyny myślały o sobie, iż są sukami. Na co siedzący na sali młodzi ludzie się zdziwili: "Ale o co panu chodzi? Przecież suka to przebojowa dziewczyna, taka, która nie da sobie w kaszę dmuchać i zawsze sobie da radę".
– Najważniejsze, że wyczuwa się w tym języku poczucie humoru, zgrywę językową, radość młodości – podkreśla prof. Jan Miodek .
Ale zaraz zastrzega: – Należy go jednak używać w sposób racjonalny. Niech młodzi mówią tak do młodych. Jeśli studentka przychodzi i mówi, że chciałaby u mnie "zdać koło", to ją rozumiem, ale i tak czekam, aż powie, że przyszła "zaliczyć kolokwium". Wtedy nie tylko serdecznie ją powitam, ale nawet pomogę zdjąć płaszcz.
– Mój tata, kiedy zaczynam mówić skrótami czy slangiem, zaraz mnie upomina: "Natalka, odzywaj się jakoś" – opowiada Kaczorowska.
Inni uczniowie twierdzą, że rodzice szybko zapamiętują nowe słowa oraz ich znaczenie, a niektórzy sami zaczynają ich używać. – Moja mama zawsze mówi językiem młodzieżowym – twierdzi Bianka Karczmarczyk z gimnazjum w Grodzisku Mazowieckim.
– Język młodzieżowy jest ekspansywny, dlatego przenosi się do innych środowisk. Sam do swojego syna na zasadzie zgrywy powiem "do zo", czy "nara". Obaj jednak wiemy, że tylko się wygłupiamy. Gdybym tak powiedział na oficjalnej uroczystości, byłbym groteskowy – śmieje się Jan Miodek.
Co eksperci radzą tym, którzy chcą być na bieżąco z językiem? Przede wszystkim śledzić to, co się dzieje w sieciach społecznościowych w Internecie, bo to tam powstawają nowe trendy. Bartek Chaciński zastrzega jednak: – Trzeba pamiętać, że to, co było hitem, najszybciej wypada z obiegu. Przez kilka lat bardzo modne były na przykład: "kwas", "luz", "czad", które ludziom ze starszego pokolenia nadal wydają się na czasie. Rodzice używają ich, bo chcą być młodzi i zabawni, a dzieci kiwają tylko z pobłażaniem głowami, zastanawiając się, co to w ogóle może znaczyć?
Wraz z procesem transformacji ustrojowej w Polsce zaczęły w większej liczbie napływać anglicyzmy i inne zapożyczenia językowe. Są one świadectwem naszych kontaktów kulturowych, politycznych i gospodarczych z innymi narodami. Jak podaje profesor Andrzej Markowski do naszego języka weszło w latach dziewięćdziesiątych XX wieku około 200 nowych wyrazów. Nie wolno jednak nadużywać wyrazów obcych dla ozdoby stylu, dla popisania się ich znajomością, co robią często osoby nie znające dobrze obcego języka i używające przygodnie obcych wyrazów w sposób niewłaściwy i ośmieszający tego, kto tych wyrazów używa. Słownictwo angielskie zostało zaakceptowane przez społeczeństwo, zyskało nawet polską pisownię i często odmianę według naszych reguł gramatycznych. Przykładem niech będzie konsulting – tak często używany, że niedługo zapomnimy o rodzimym doradzaniu. Dzisiaj nie piszemy zwyczajnych życiorysów i podań o pracę, posługujemy się CV. Nowoczesny Polak studiuje marketing. Powstały też nowe zawody: menadżer, biznesmen, zamiast polskiego przedsiębiorcy. Po pracy już nie spędzamy czasu w piwiarni, ale chodzimy do pubu. Tężyznę fizyczną uzyskujemy w fitness klubach. Bardziej smakują nam hot – dogi i hamburgery niż zwykłe kanapki. Letnie weekendy spędzamy na grillowaniu, ubrani w tiszerty i dżinsy. Młodzież chcąc potwierdzić czyjeś zdanie powtarza słowo „dokładnie”, będące przeniesieniem angielskiego „exactly” tak, jakby w języku polskim brakowało odpowiednich wyrazów ( tak, naturalnie, oczywiście, jasne, zgadzam się, masz rację ). Przyczyn tej „mody” należy szukać w snobizmie, w małpowaniu innych, wreszcie w bezmyślności
„Najbardziej niepokojącym zjawiskiem, nasilającym się również w szkole, jest wulgaryzacja języka. Chłopcy i dziewczęta używają wulgaryzmów, słów obscenicznych i obelżywych już nie tylko w kontaktach w grupie koleżeńskiej, ale czasami nawet w obecności nauczyciela lub w bezpośrednich zwrotach do niego. Agresja słowna ucznia bywa niekiedy reakcją na poniżające go w oczach kolegów wyrażenia obraźliwe i pogardliwe używane przez nauczyciela [...]. Wulgaryzacja języka młodzieży jest przejawem obniżania się poziomu współżycia międzyludzkiego w rodzinie i społeczeństwie. Wszystko to powoduje, że poziom kultury języka w szkole stale się obniża”.1[3]
Wulgaryzmy stają się podstawowym składnikiem języka młodzieżowego, „dzięki” nim można wyrazić większość uczuć i można zastąpić niejedno słowo. Wulgaryzmy są ulubioną formą podkreślenia ważności, zabawności czy dramaturgii wielu sytuacji. Niekiedy słowa te służą również jako oznaka przynależności do danej grupy, przez którą są uznane za „modne”. Wulgaryzmy powtarzane są w każdym zdaniu po kilkanaście razy, służąc jako przecinek i kropka. Można nimi zastąpić prawie każdy wyraz i używać ich w odniesieniu do każdej sytuacji. Przez pospolitość tych słów i częstość ich używania przestajemy zwracać na nie uwagę, a osoby je wypowiadające nawet nie wiedzą jak natarczywie to robią.
„Ekspansywny rozwój mediów i technologii informatycznych ukształtował nową rzeczywistość kulturową i komunikacyjną, której przejawem są inne formy i sposoby porozumiewania się. [....] W komunikacji elektronicznej młodzi ludzie posługują się nowymi gatunkami wypowiedzi (e-maile, SMS-y [...]). Przejawem przemian komunikacyjnych jest dążenie do skrótowości, nieoficjalność, emocjonalność, a w sferze kultury popularnej – muzyka hip-hopowa i teksty graffiti. Zmianom ulega hierarchia wartości: dominujące stają się wartości utylitarne, styl życia „na luzie”, bezkrytyczne przejmowanie mody (także językowej).”2[5]
W języku młodzieżowym panuje ogromna tendencja do skrótowości. Powstają nowe wyrazy:
• nara, narcia, narson – na razie;
• siema, siemanko, siemka, cze – cześć;
• wporzo – w porządku;
• witka, heyka – witam;
• oki, spoko – dobrze.
Myślę, że tego rodzaju skróty powstały wraz z pojawieniem się krótkich wiadomości tekstowych, czyli SMS-ów. Młodzi ludzie wykorzystali to i skrótów zaczęli używać także w mowie potocznej.
Aby poznać sposób wyrażania wiedzy o świecie przez młodych ludzi należałoby poznać bliżej słownictwo, którym się posługują. Częste słowa w wypowiedziach młodzieży to: „odjechane”, „bajeranckie”, „czadowe”, „full wypas”, „obciachowe”, „badziewiaste”, „wieśniackie”. Czasami są to słowa zrozumiałe tylko dla określonych grup społecznych, jakie reprezentują. Warto przytoczyć kilka przykładów:
• wapniaki, mamuty, starzy – rodzice;
• paszkwil, pokemon, kałamarnica- brzydka dziewczyna;
• buda, pudło – szkoła;
• zoo, schron – pokój nauczycielski;
• psiapsiułka – koleżanka.
W tej kategorii można umieścić nawet całe zdania:
• „mów do mnie drukowanymi literami” – mów głośniej, wyraźniej;
• „nie gadaj tyle, bo ci się zęby spocą” – przestań wreszcie mówić;
• „dobrze gada, tylko małymi literami” – mówi głupstwa.
Aby zrozumieć słownictwo, którym posługuje się młodzież powstało kilka prac, które pomagają rozszyfrować trudny młodzieżowy kod. Halina Zgółkowa w „Nowym słowniku gwary uczniowskiej” umieściła 17 tysięcy haseł. Autorka dowodzi, że młodzież gimnazjów i liceów stanowi dziś najbardziej słowotwórczą grupę społeczną w Polsce. Wyrażenia z pogranicza hip – hopu przybliża „Wypasiony słownik najmłodszej polszczyzny” Bartłomieja Chacińskiego. Są tam takie zwroty jak: czilautowa klima, full opcja, oldskulowy.
Kultura językowa jest bardzo ważną częścią ogólnej kultury człowieka. Umiejętność właściwego posługiwania się językiem w danej sytuacji to tzw. komunikatywność językowa. „W praktyce szkolnej dominuje polszczyzna potoczna z elementami gwary młodzieżowej, wprowadzana nieraz także przez nauczycieli jako środek uczynienia kontaktu mniej oficjalnym, co przyczynia się do zaniku znajomości przez dzieci i młodzież staranniejszej odmiany polszczyzny i zaniku poczucia stosowności, umiejętności wyboru odpowiednich środków językowych w zależności od sytuacji komunikacyjne
Inna ciekawą cechą języka młodzieżowego jest tendencja do jak największej ekonomiczności, uproszczeń. Młodzież mówi „muza” zamiast muzyka, „komp” zamiast komputer. Używa skrótu „Cze!” , „hejka” , „witka” czy „siema” lub „narson”. Wpływ na taki sposób porozumiewania ma rozwój Internetu, czyli rozmowy na komunikatorach internetowych, czatach, a także telefonii komórkowej. Młodzież używa koma lub komórki, nie pisze już „kocham cię”, tylko „emotke” (emotikonę) :* .
Negatywnym zjawiskiem w mowie młodzieżowej jest wulgaryzacja języka. Wulgaryzmy stają się podstawowym składnikiem języka, bo dzięki nim można wyrazić nie tylko słowa ale także emocje. Mogą zastępować także znaki interpunkcyjne i braki w słownictwie. Młodzież nie uprawia sexu, tylko się ”dyma”, lub „kuta”.
Znaczną część gwary młodzieżowej są liczne zapożyczenia i spolszczenia. Dla przykładu, słowami codziennego użycia stały się anglicyzmy, na przykład „lukać” – od look, „dżampreza” – od jump, czy „pliska” od please. Dzisiaj nie piszemy życiorysów, czy podań o pracę, ale posługujemy się CV. Jesteśmy biznesmenami, a nie jak kiedyś przedsiębiorcami. Nawet po pracy nie idziemy do piwiarni tylko „pubu”, a w „weekendy” możemy skoczyć „tripa”, czyli wycieczkę. Skarbnicą powiedzonek jest również film. Kultowe stały się kwestie Bogusława Lindy z filmu „Psy” ; „co ty wiesz o zabijaniu”, czy z „Chłopaki nie płaczą”; „Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajebiście”. Również reklamy mają wpływ na gwarę młodzieżową. Często można słyszeć powiedzenia takie jak „czy kierujesz się sercem, czy rozumem”, lub „ a świstak siedzi i zawija w sreberka”.
Charakteryzując język młodzieżowy można powiedzieć, że jego najważniejszymi cechami są kreatywność oraz łamanie wszelkich zasad językowych. Młodzież ceni sobie swobodę, są spontaniczni, otwarci. Gwara młodych jest wyrazem buntu, a także specyficznym kodem, który jest niezrozumiały przez osoby spoza środowiska. Mimo, iż język ten jest wyjątkowy, obowiązują normy, których należy przestrzegać, aby nie popełnić „wtopy” i „nie mieć obciachu”.