Jarosław Iwaszkiewicz
Opowiadania międzywojenne
Brzezina
Najpierw kilka słów o głównych postaciach.
Było dwóch braci: Stach (młodszy) i Bolesław (starszy).
Staś był suchotnikiem i wyjechał z rodzinnej leśniczówki do sanatorium w Szwajcarii, gdzie zakosztował „europejskiego” życia: bankiety, bale, koncerty, potańcówki, piękne kobiety (choć gruźliczki) etc. Flirtował tam z niejaką Miss Simons – ona się w nim kochała, on w niej nie. On w ogóle nigdy nie kochał żadnej kobiety (to typowe dla bohaterów Iwaszkiewicza, ten sam motyw mamy w Pannach z Wilka). Kiedy stan Stasia uległ pozornej poprawie, która zwiastowała rychłą śmierć, zasugerowano mu, żeby pojechał gdzieś do lasu… I pojechał, wrócił w rodzinne strony. Wrócił, czekając na śmierć, pożegnawszy się z życiem, które – jak sądził – zostawił już za sobą, w Szwajcarii. Kazał sprowadzić do leśniczówki fortepian, grywał na nim snatoryjne szlagiery, wspominał… Chodził na spacery z Olą (patrz niżej) i Maliną (patrz niżej, dodam, że z nią nie tylko na spacery). Tam po kilku tygodniach zmarł i został pochowany w brzezinie, bo tak chciał.
Bolesław całe życie spędził w leśniczówce. Nieco ponad rok temu zmarła mu żona, Basia. Ponieważ były wtedy straszne roztopy i nie dało się przewieźć trumny na cmentarz, została pochowana w brzezinie nieopodal domu. Bolesław chodził na grób żony każdego wieczoru i wspominał, jaka była „brzydka, choć miła”. Przyjazd młodszego brata, jego granie na fortepianie, sposób bycia, a wreszcie śmierć mocno wyprowadziły go z równowagi. Po śmiercia Stasia dla odmiany on chodził z Maliną na spacery, aż wreszcie postanowił zmienić posadę i przenieść się w inne strony.
Ola – siedmioletnia córeczka Bolesława – była dzieckiem zaniedbanym przede wszystkim pod względem wychowania i edukacji. Ojciec właściwie nie miał dla niej czasu i się nią nie zajmował. Całe dnie spędzała, bawiąc się brzydką szmacianą lalką. Przyjazd Stasia był dla niej swoistym urozmaiceniem – on miał dla niej czas.
Pisząc o bohaterach tego opowiadania, warto jeszcze wspomnieć o Malinie alias Malwinie, dziewczynie, która z rodzicami i bratem mieszkała i pracowała przy leśniczówce. Chodził do niej parobek Michał, a ona się – najogólniej rzecz ujmując – puszczała ze Stasiem, a potem z Bolesławem. W końcu jednak zaręczyła się z Michałem i w październiku mieli się pobrać.
Zarys akcji:
Jest początek lata. Staś przyjeżdża do leśniczówki. Jest wykończony podróżą. Między braćmi nie ukłąda się najlepiej, ich rozmowa jest zdawkowa. Staś zastanawia się, co będzie robił i czy nie można by sprowadzić ze Sławska fortepianu. Potem prosi małą Olę, żeby mu pokazała brzezinę. Następnie on pokazuje jej fotografie ze Szwajcarii. Dzień powoli mija. Na wieczór przybiega Malina, bo jej brat Janek paskudnie skaleczył się w rękę rozbitą szybą. Bracia idą opatrzyć poszkodowanego.
Bolesław unika towarzystwa brata, jak najwięcej czasu stara siespędzać w tartaku i w lesię. Staś się nieco nudzi, chodzi z Olą na spacery, po zmroku nie wychodzi już z domu i wcześnie chodzi spać. W końcu decyduje się sprowadzić fortepian.
„ Wyprawa agonautów” po fortepian. Pożyczają fortepian od schorowanej żony jakiegoś biednego urzędnika. Kobieta nie chce go odsprzedać, choć Staś widzi, że na pewno nie doczeka jesieni. Ona jednak ma nadzieję, że we wrześniu znów zacznie dawać lekcje gry. Przetransportowanie instrumentu sprawia mnóstwo kłopotów i trwa do późnego wieczora. Staś w końcu siada i brzdąka na rozstrojonym instrumencie. Bolesława to drażni, mówi, że wesołość Stacha go rani. Młodszy brat mówi mu, dlaczego pzryjechał. Przyjechał umrzeć. Bolesław jest w jeszcze gorszym nastroju.
Bolesław nie może znieść grania Stasia i wieczorami, które są piękne i ciepłe, wymyka się z domu. Chodzi pod zabudowania gospodarskie i słucha grania Michała na harmonii. Obecność chłopaka – który przychodził z sąsiedniej kolonii – sprawia, że po raz pierwszy dostrzega obecność Maliny. Bolesław z reguły wędruje potem w ustronne miejsce, z którego widać chatę starej Maryjki. Nigdy nie chodził tutaj z żoną, więc może dlatego jest mu ono tak miłe? Myśli ma niewesołe: myśli o Stasiu, jego ewentualnej śmierci, o pogrzebie, myciu i ubieraniu trupa. Zastanawia się, czy Malina również będzie myła ciało Stasia. Dochodzi do wniosku, że na pewno nie, że pewnie sama nie będzie chciała, bo to nie jest zajęcie dla młodych dziewcząt. Wraca do domu. Długo czeka, aż wróci Staś. Brat wraca rumiany i rozpromieniony.
Tutaj mamy początek „romansu” Maliny i Stasia. Ich spacery, rozmowy Dodam, że Staś wrócił tak rozpromieniony z pierwszego spaceru z Maliną. Pogoda się psuje, bracia się kłócą, Staś wspomina miss Simons i myśli o swoich uczuciach do niej (czyli o tym, że nie potrafił jej kochać).
Pada deszcz. Ciągle. Staś siedzi w domu i duma. W końcu, któregoś wieczoru Ola prosi go, żeby poszli posłuchać grania Michała. Idą. Dziewczynka jest zachwycona, patrzy w Michał jak w obraz. Kiedy wracają Ola zaczyna płakać. Staś niesie ją na rękach. Dziewczynka mówi: „Ja tak kocham Michała… I mama… I mama…” Staś zatyka jej usta ręką i próbuje ją rozśmieszyć. Kiedy wracają, Bolesława nie ma w domu. Staś nagle rozczula się nad jego samotnością i postanawia poszukać brata w brzezinie przy mogile Basi. A tam nie ma Bolesława, ale jest Malina.
Ten sam wieczór co w VI tylko z perspektywy Bolesława, który śledzi brata i córkę. Bolo jest wściekły, że Staś podkochuje się w córce jego strzelca (Malinie) i że w dodatku chodzi do jej mieszkania. Drugim powodem do zdenerwowania są słowa Oli, które usłyszał. Zasiały w nim ziarno niepewności. Następny dzień jest niejako przełomowy dla Bolesława. Dostrzega wiele nowych rzeczy, m.in. ogląda sobie Michała. Potem uderza go uroda brzeziny.
Jak Staś postrzega swoją relację z Maliną. Jest w porządku, tylko jej milczenie go męczy. Malina na każde pytanie odpowiadała „nie”. Krótkim „tak”, kwitowałą tylko Stasiowe pytanie: Czy mnie kochasz? Po jakimś czasie, kedy Staś zapytał czy kocha Michała, po raz drugi powiedziałą „tak”. Staś czuje się gorzej, często leży w łóżku, sił nabiera dopiero po południu.
Wieczór. Stasiowi jest gorzej. Zbiera się na burzę. Usypia Olę, opowiadając jej o zaćmieniu księżyca, górach, ziemi etc. Potem przychodzi Bolesław i robi Stasiowi wymówki z powodu Maliny. Objeżdża go po prostu, a młodszy brat się broni. Potem Bolo mówi, że widział Malinę obściskującą się z Michałem. Staś jest wyczerpany i zdenerwowany. Ma krwotok.
Ze Stasiem jest bardzo źle. Wyczerpany i półprzytomny leży w łóżku, pilnuje go Katarzyna. Bolesław spotyka w lesie Malinę. Mówi, ze nie może się widywać ze Stasiem, że został tylko Michał. Potem ją całuje i raptem poprawia mu się nastrój. Wieczorem pyta Stasia, czy wie coś na temat Basi. Potem zabiera Olę i idzie z nią na grób Basi. Tam płacze serdecznie.
Ze Stanisławem jest coraz gorzej. To jego ostatnie dni. Z Maliną widzi się jeszcze raz czy dwa. Ona do niego nigdy nie przychodzi, bo nie wypada. Prosi brata, żyby pochował go w brzezinie. Bolesław, wie, ze będzie mu jeszcze ciężej z dwiema mogiłami niż z jedną. Zgadza się jednak, dochodząc do wniosku, że może przecież zmienić posadę i groby zostawić, zapomnieć o nich. Staś, leżąc w swoim pokoju, słyszy śpiew Maliny – jakby piosenką mówiła mu to, czego nigdy powiedzieć nie byłą w stanie. Staś po raz pierwszy stwierdza, ze nie chce tak młodo umierać.
Staś umarł. Myły go baby. Malina też chciała, ale ją Bolesław wyrzucił. Pochowali go w brzezinie. Bolesław napisał list do zarządu z prośbą o przeniesienie na inną posadę. Wrócił mu spokój ducha.
Panny z Wilka
Zostało to ładnych parę lat temu zekranizowane, a scenariusz dość wiernie trzyma się Iwaszkiewiczowego tekstu. Jakbyście mieli ochotę, zawsze zobaczyć można.
Do rzeczy. Wiktor Ruben, dobiegający czterdziestki mężczyzna, który musiał przerwać studia uniwersyteckie, bo wybuchął I wojna światowa i go zmobilizowali, pracuje jako zarządca folwarku Stokroć, na którym co roku organizowane letnie kolonie dla niewidomych dzieci. Był bardzo przemęczony. W dodatku zmarął niedawno na gruźlicę jego jedyny przyjaciel, kleryk Jurek. Wiktor nie mógł się pozbierać i zapytał lekarza o radę. Ten zalecił mu urlop i wyjazd na wieś. Wziął więc urlop i pojechał do wujostwa do Rożków.
Będąc młodym chłopakiem spędzał tam każde niemal wakacje, udzielając korepetycji tytułowym pannom z Wilka. Wilko był to dwór, który w czasach jego młodości zamieszkiwało m.in. sześć sióstr (od najstarszej): Julcia, Kazia, Jola, Fela, Zosia i Tunia. Idąc ze stacji do wujostwa zaszedł najpierw do Wilka. Popełnił parę gaf – nie wiedział o śmierci Feli – pogadał, dowiedział się, że wszystkie z wyjątkiem Tuni powychodziły już za mąż, mają dzieci, a w Wilku spotykają się latem. W miarę upływu czasu dowiaduje się, że właściwie wszystkie się w nim podkochiwały, a on – naiwniaczek – myślał zawsze, że nikt go tam nawet nie dostrzegał.
Informacje o stanie majątkowym panien czerpie od ciotki. Ona zna wszystkie fakty i plotki. Namawia go do ożenku, martwi się, że inni sprzątnęli mu z przed nosa wszystkie panny z Wilka. Wiktor jednak w ogóle nie chce się żenić. Wybrał inne życie. Wuj jest już stary, męczy Wiktora pytaniami o czasy wojny, których ten wolałby nie pamiętać. W ogóle Wiktor jest sfustrowany odrobinę. Nigdy nikogo nie kochał, jego życie to zlepek zdarzeń bez znaczenia i sensu. Powrót się nie udaje, budzi niesmak, może zdziwienie i żal. Wyjeżdża jednak wypoczęty i z radością wraca do pracy w Stokroci. Okazuje się, że ma ona dla niego sens.
Resztę opiszę wam pokrótce, streszczając, jaką rolę w żywocie Wiktora odegrała każda z sióstr. Wybaczcie, że nie zachowam toku fabuły, ale tak będzie po prostu łatwiej.
Julcia– Najstarsza. Kiedyś Wiktor przeżył z nią cztery niezapomniane noce. Zaczęło sieprzypadkowo – pomylił pokoje, a kiedy sięzorientował, nie wiedzieć czemu, zaczął udawać, że tego nie zauważył. Cały czas grali z Julcią swoistą „komedię snu”. Teraz Julcia jest otyłą damą, ma dwie córeczki, jej mąż zarządza Wilkiem. Przy stole to ona siedzi na honorowym miejscu. Wiktor liczył na to, ze sobie coś o tamtych nocach powiedzą, ale nie nawiązał z Julcią żadnej nici porozumienia. Ona zawsze mówiła jakieś banalne i zbędne rzeczy.
Kazia– Z Kazią dało się pogadać poważnie. Była inteligentna. Te rozmowy nazywali „etapami”. Korespondowali też ze sobą. Oczywiście kochała się w Wiktorze, a on nic o tym nie wiedział. Rozwiodła się z mężem – on odszedł do innej, ale rozstali się w zgodzie. Ma synka. Mieszka w Wilku, szwagier źle ją traktuje. Z Wiktorem rozmawiają o życiu. Kazia go już nie kocha, nie musi się martwić.
Jola– Z Jolą Wiktor się kumplował. Jeździli razem konno, szwendali się po lasach. Ona się w nim kochał, on o tym nie wiedział. Teraz Jola ma męża, z którym widuje się raczej rzadko, i kochanków, którzy przyjeżdżają do Wilka. Jest jednak nieszczęśliwa. Ma dużą wadę wzroku i nieco dziwnie sięporusza. Pewnego dnia przychodzi do Rożków i zaczyna sięWiktorowi zwierzać, co budzi w nim niesmak. Któregoś wieczoru jadą na konną przejażdżkę. Wracają późno. Jola zaciąga Wiktora do swojej sypialni i tam „potoczył się wraz z Jolą w objęcia błękitnego cienia”. Po wszytskim czuł jeszcze większy niesmak. Kiedy odjeżdża, Jola tak, jak przed laty, odprowadza go.
Fela– Ona zawsze najwięcej czasu spędzała poza domem – jeździła konno, pływała. Wiktor kiedyś widział ją nago. Miał w pamięci ten obraz: nad stawem Jola, Fela, która wyszła z wody i zdjęła „trykoty”. Wiktor natknął się na nie przypadkiem. Fela zapomniała, że zdjęła trykoty i zawołąłą go. Potem była bardzo speszona. Zmarła dziesięć lat przed przyjazdem Wiktora. Na jej grób zaprowadziął go Tunia. Mogiła była bardzo zaniedbana i zarośnięta. Nikt o niej nie pamiętał. Wiktor odwiedził cmentarz kilka razy, a na odchodnym kazał siostrom nie zaniedbywać tak grobu Feli.
Zosia– Wiktor był swego czasu jej korepetytorem. Byłą niznośną i złośliwą pannicą, nigdy go nie lubiła, szydziął z niego i odnosiłą siędo niego pogardliwie. Tak było i teraz. Jej mąż był dyplomatą, miała małego synka. To ona najwięcej powiedziała Wiktorowi o tym, jak był postrzegany w Wilku przed piętnastu laty.
Tunia– Była sześcio- lub siedmioletnim brzdącem, kiedy widział ją ostatni raz. Teraz ma jekieś dwadzieścia jeden lat. Ją jedyną Wiktor postrzega na „świeżo”, jako młodą kobietę. Tylko ona ma dla niego czas, więc to z niąspaceruje, pływa łodzią, poluje na kaczki. Kiedyś ją nawet pocałował.
I tyle. Dla przypomnienia powinno wystarczyć.
Bitwa na równinie Sedgemoor
„Opowiadanie niniejsze sięga do jednego z najbardziej buzrzliwych okresów w dziejach Anglii.” Czyli druga poł. XVII w. Na tronie katolik Jakub II. A katolicyzm w tym czasie wśród anglików już bardzo niepopularny. W tym samym czasie w Angliii wylądował bratanek króla, książę Monmouth, który przewodził niezadowolonym z katolickiego króla poddanym. I wyglądało to wszystko wspaniale, ale nocą 5 VII 1685 przegrał bitwę na równinie Sedgemoor. To była ostatnie bitwa na ziemi angielskiej, kiedy to Anglicy musieli odpierać najeźdźcę.
Anna jest katoliczką z Bridgewater. Ukrywa się z tym. Jej rodzice zostali z powodu swojej wiary publicznie ścięci. Obecnie mieszka ze swoją babką – zatwardziałą purytanką – i młodszym sporo braciszkiem, Bobbym. Przyjaźni się z niejakim Williamem Helwingiem, synem sąsiadów.
Będąc małą jeszcze dziewczynką widziała jak książę Monmouth po raz pierwszy wjeżdżał do Bridgewater. Jej rodzice nie wyszli wtedy z domu, Anna poszła do miasta z babką. Nie rozumiała, o co chodzi. Teraz „król Monmouth”, uzurpator – tak uważa Anna, zwolenniczka katolickiego Jakuba II – po raz kolejny ma odwiedzić Bridgewater i poprowadzić armię przeciwko Jakubowi.
Dziewczęta z Bridgewater postanowiły wyhaftować chorągiew dla Monmoutha. Anna długo zastanawiałą się, czy iść. W końcu jednak – za namową Williamia i myśląc o swoim bezpieczeństwie poszła i haftowała. Potem ubrana w ślubną suknię swojej matki wręczała ten sztandar wraz z innymi odzianymi na biało dziewczętami. Napełniało ją to jednak niesmakiem.
William, tak jak tysiące innych, zaciąga siędo armii buntowników. Anna pzreżywa trudne dni. Chciałaby coś zrobić, żeby udaremnić zamiary Monmoutha i pomóc wierze katolickiej. Pewnego dnia idzie do kościoła. Jest tam Monmouth, który z wieży obserwuje równinę. Anna słyszy, że dziś w nocy zamierza wydać decydującą bitwę, której od jakiegoś czasu domagają sięjego żołnierze. Potem razem z Bobbym wychodzą na wieżę i widzą masy wojska.
Anna postanawia ostrzec generała Fevershama, stacjonującego w Chedzoy. Zabiera na ten „spacer” Bobby’ego. Dociera do obozu. Nie udaje jej się pzrekazać wiadomości, nikt nie traktuje jej serio. Najpierw nie chcą jej wpuścić, potem chcą ją zgwałcić, co im się, zdaje się, udaje. Wybucha bitewne zamieszanie. Anna i jej braciszek uciekają. Bobby’ego trafia zbłąkana kula i chłopiec umiera. Monmouth przegrywa i tak.
Po dwudziestu latach William wykupił się z niewoli na jamajce. Osiadł w Londynie i handlował cukrem. Pewnego dnia odwiedził rodzinne strony ze swoim najstarszym synem spotkała się z Anną. Ta powiedziała tylko, że wszystko było niepotrzebne – śmierć Bobby’ego, to, że jej życie zmarnowane, nawet śmierć Monmoutha, który mógł po prostu zaczekać trzy lata. Przyczynę upatruje w tym, że była kiedyś katoliczką. Teraz jest prezbiterianką i tak już pewnie zostanie.
Matka Joanna od Aniołów
Trudno te opowiadania streszczać, bo Iwaszkiewicz jest drobiazgowy i poetyczny w opisach, a w dodatku dużo w tym wszystkim szkicowania portretu psychologicznego postaci. A poza tym wszystko to w gruncie rzeczy bardzo ponure.
W tym opowiadaniu główną postacią jest ksiądz Suryn, jezuita, który przybywa do Ludynia, żeby wypędzić złe duchy z opętanych zakonnic. Przypadek jest trudny. W klasztorze jest już czterech egzorcystów i nie mogą sobie dać rady. Ksiądz Suryn jest kapłanem nadzwyczaj pobożnym i rozmodlonym, o wierze mocnej i prawej. Modlitwa i medytacja są dla niego wszystkim, lecz i jemu z zakonnicami nie idzie łatwo, tym bardziej, że Matka Joanna od Aniołów, przeorysza urszulanek, nie jest bynajmniej chętna do współpracy. Jest wręcz dumna ze swojego opętania, to pozwala jej zwrócić na siebie uwagę innych. Surynowi się w końcu udaje, tyle że złe moce przechodzą na niego.
Co sprawiło, że księdzu Surynowi się udało? Otóż odwiedził on żydowskiego cadyka, który zdradził mu pewien sekret – trzeba otworzyć swoje serce złym mocom, żeby mogły człowieka opętać. Inaczej nie mają do niego dostępu. Ksiądz Suryn kierowany miłością chrześcijańską i troską o zbawienie duszy Matki Joanny sam zaprasza szatana. Ten zostawia wreszcie Matkę Joannę.
Opętanego Suryna odwołują z Ludynia z powrotem do jego klasztoru. W przydrożnej karczmie, w której z resztą zatrzymał się już jadąc do Ludynia i gdzie słuchał wtedy wróżb Cyganki, szatan mówi mu, że nie zostawi Matki Joanny i wróci do niej, jeśli Suryn nie zaprzeda mu się całkowicie. Ksiądz, chcąc za wszelką cenę zbawićduszęMatki Joanny zabija siekierą, o którą potknął się, będąc w karczmie po raz pierwszy, dwóch towarzyszących mu parobczaków. Wszystko jednak na nic, bo szatan kanalia i tak opętuje znów Matkę Joannę.
Poza tym mamy tu jeszcze poboczny wątek siostry furtianki, małgorzaty a Cruce (Akruczy), która ucieka z klasztoru i puszcza sięz bogatym szlachciurą. Potem – porzucona – wraca do niego i po jakimś czasie zostaje przełożoną.
Tyle Iwaszkiewicza.