Bezrobocie
Ekonomiści definiują bezrobocie jako nadwyżkę siły roboczej nad popytem na nią. W praktyce oznacza to, że więcej ludzi szuka pracy, niż pojawia się ofert.
W gospodarce planowej, która obowiązywała w byłym Związku Radzieckim i krajach Europy Wschodniej przed rokiem 1989, zjawisko bezrobocia, przynajmniej oficjalnie, nie istniało. Administracja państwowa tak dysponowała środkami, które posiadała, żeby każdy , kto potrzebował pracy, mógł ją znaleźć. Obecnie gospodarka tych krajów znajduje się w fazie transformacji w kierunku gospodarki rynkowej, w związku z czym w Europie Wschodniej szczególnie zaostrzył się problem bezrobocia.
Z ekonomicznego punktu widzenia praca to jeden z podstawowych czynników produkcji, czyli środków materialnych potrzebnych do wytwarzania towarów lub świadczenia usługi. Pozostałe to ziemia (wraz z bogactwami naturalnymi), kapitał (maszyny i narzędzia potrzebne do wyprodukowania towarów), a także technika i przedsiębiorczość. Przedsiębiorczość klasyfikuje się czasem jako czwarty czynnik produkcji (oprócz ziemi, kapitału i pracy) bądź jako swoistą formę pracy. Jest ona wówczas czynnikiem opisującym element ryzyka podjętego przez osoby lub instytucje w celu założenia nowego przedsiębiorstwa lub stworzenia nowego produktu, często na bazie własnych środków finansowych. Ponieważ zaś praca jest czynnikiem produkcji, popyt na nią zależny jest od popytu na towary i usługi na danym rynku. Jeżeli na przykład liczba komputerów, które znajdą nabywców rośnie, wzrasta również popyt na robotników, którzy mogą pracować przy ich montażu. Jeśli zaś popyt zmaleje, podobnie stanie się z popytem na pracę na rynku elektronicznym.
Podaż siły roboczej zależna jest od takich czynników jak średnia wieku danej populacji, liczba kobiet zgłaszających chęć podjęcia pracy oraz motywacja do pracy u ludzi w wieku produkcyjnym. Jednak praca nie jest czynnikiem o jednolitej strukturze: kluczowy jest tu problem jakości, czyli wykształcenie i kwalifikacje pracowników. Czasem określa się więc ten czynnik mianem kapitału ludzkiego. Ekonomiści często używają sformułowania „rynek pracy” – czyli rynek, w ramach którego pracodawcy poszukują pracowników, a ci ostatni oferują swoją pracę.
Jeżeli rynek pracy w gospodarce kapitalistycznej działałby wydajnie, nadmierna podaż pracy wywołałaby obniżenie kosztów pracy, czyli spadek płac. Prowadziłoby to do wzrostu popytu na pracowników. W rezultacie podaż pracy zrównałaby się z popytem na nią. Na rynku wytwarza się wtedy stan równowagi. Wielu ekonomistów uważa, że bezrobocie w gospodarce rynkowej jest oznaką wystąpienia w niej pewnych nieprawidłowości. Powstają one, ponieważ koszty pracy, czyli poziom płac, są utrzymywane sztucznie na zbyt wysokim poziomie (punkt P na wykresie 1), wskutek czego nie mogą one powrócić do poziomu równowagi – stanu, w którym podaż zrównuje się z popytem.
Bezrobocie (B) stanowi w tym przypadku różnicę między wielkością pracy dostępnej na rynku – Ppd i wielkością zapotrzebowania na nią – Ppo przy obecnym poziomie płac P. Wysokość płac jest sztucznie zawyżona między innymi ze względu na presję ze strony związków zawodowych i prawo ustalające płace minimalne. Wielu uważa, że w ten sposób można zagwarantować większe płace pracownikom, zapobiec wyzyskowi pracujących przez pracodawców i że dzięki temu poziom życia pracowników nie zatamuje się gwałtownie . Inni twierdzą, że prawa i ustawy ograniczają wielkość zatrudnienia i pośrednio zwiększają bezrobocie.
Swą pracę mogą na rynku oferować osoby, które osiągnęły odpowiedni wiek i którym pozwala na to stan zdrowia. Jednak nie każdy, kto może pracować, chce podjąć pracę. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że sam fakt istnienia świadczeń społecznych, takich jak zasiłek dla bezrobotnych, może niekorzystnie działać na motywację do pracy. Jak sądzą przeciwnicy zasiłków, perspektywa podwyższenia dochodów związana z ewentualnym podjęciem pracy nie skłoni bezrobotnych do poszukiwania zatrudnienia. Takie osoby określa się mianem bezrobotnych z wyboru. Nie pracują, bo pracować nie chcą. Inaczej jest w przypadku bezrobotnych, którzy chcieliby pracować za wynagrodzenie na poziomie rynkowym, lecz nie mogą znaleźć zatrudnienia.
Wielu specjalistów uważa, że pracy nie można opisywać jako jednego z czynników produkcji, jak urządzenia czy też kawałek gruntu. Jest ona wykonywana przez ludzi i bezrobocie ma wiele skutków społecznych, których nie da się ocenić w kategoriach czysto ekonomicznych. Bezrobocie pociąga za sobą koszty w wymiarze społecznym i prywatnym, zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie. Bezpośrednim kosztem „prywatnym” bezrobocia jest utrata źródła dochodów przez osoby, które zostały pozbawione pracy. Z drugiej strony bezpośrednie koszty społeczne, to zmniejszenie przychodów państwa z tytułu podatku dochodowego i zwiększenie obciążeń budżetu z uwagi na rosnące wydatki na świadczenia społeczne – zasiłek dla bezrobotnych czy też zapomogi dla osób najuboższych.
Społeczne koszty pośrednie wynikają z szerszych skutków tego zjawiska. Gdy bezrobocie rośnie, a dochody maleją, społeczeństwo jako całość ponosi pewne koszty uboczne, na przykład wzrost przestępczości, pogorszenie ogólnego stanu zdrowia ludności. Społeczeństwo więc ponosi koszty bezrobocia w formie podwyższonych nakładów na służby policyjne i opiekę zdrowotną. Duże bezrobocie ma wpływ na tak zwany popyt globalny, który jest popytem wszystkich nabywców na wszystkie towary. Bezrobotni mają do dyspozycji znacznie mniejsze środki finansowe, tak więc popyt globalny na towary i usługi obniża się. Wywołuje to dalszy wzrost bezrobocia, ponieważ sprzedaż i produkcja spadają, co pociąga za sobą dalszy spadek liczby miejsc pracy.
Przyczyn bezrobocia jest kilka – skutki każdej z nich nieco się od siebie różnią. Bezrobocie klasyczne wywoływane jest przez zaburzenie działania mechanizmów rynkowych, takich jak utrzymywanie zbyt wysokiego poziomu płac w stosunku do wielkości produkcji. Na kształt krzywej podaży pracy i popytu na nią wpływa wiele czynników. Jednakże zwolennicy ekonomii klasycznej są zdania, że jeśli pozwoli się działać mechanizmom gospodarczym tak, by płace ustaliły się na poziomie odpowiadającym wielkości popytu na pracę i rynek osiągnął stan równowagi, bezrobocie zniknie.
Ekonomiści klasyczni zwykle twierdzą, że najlepszym sposobem walki z bezrobociem jest ograniczenie do minimum władzy związków zawodowych, aby płace mogły spaść do poziomu, przy którym popyt na pracę zrówna się z jej podażą. Ponadto należy ograniczyć wysokość zasiłków dla bezrobotnych, ponieważ płace nie mogą spaść poniżej wysokości zasiłku, by nie obniżyć motywacji do poszukiwania pracy.
Z bezrobociem klasycznym mamy do czynienia, gdy zwiększa się podaż siły roboczej, a zapotrzebowanie na nią spada. Podaż pracy na rynku jest w krótkoterminowej perspektywie przyjmowana jako wartość stała, ponieważ gwałtowne zmiany w strukturze populacji zdarzają się dość rzadko. Jednakże zapotrzebowanie na pracę ma tendencję do zmian. W gospodarce każdego kraju zdarzają się okresy powolnego wzrostu i popyt na pracę spada wraz ze spadkiem zapotrzebowania na towary i usługi. Jeżeli w takim okresie podaż pracy nie zwiększa się, następuje wzrost bezrobocia. Bezrobocie klasyczne może prowadzić do wykształcenia się tzw. błędnego koła – im więcej osób traci pracę, tym bardziej obniża się ogólny poziom wydatków i zmniejsza się popyt rynkowy. Ta sytuacja może doprowadzić do recesji. Niektórzy ekonomiści sądzą, że najlepszym sposobem walki z bezrobociem klasycznym są inwestycje rządowe na dużą skalę. Jeżeli rząd wydaje więcej na edukację, opiekę zdrowotną, obronę, policję i inne cele, powstaje popyt na pracę i usługi. Ludzie, którzy znajdują pracę, znów mogą wydawać więcej, w ten sposób zapewniając zbyt dla towarów produkowanych przez przedsiębiorstwa, które mogą dzięki temu dalej funkcjonować. Jednak inni ekonomiści są zdania, że taka polityka może wywołać inflację.
Bezrobocie może być związane ze zmianą miejsca pracy i zmianą kwalifikacji zawodowych, powodującymi przerwę w zatrudnieniu. Czas, w którym pracownicy nie są już zatrudnieni u poprzedniego pracodawcy, a nie rozpoczęli jeszcze nowej pracy, nazywamy bezrobociem frykcyjnym (przejściowym). Nie stanowi ono większego problemu dla państwa; rząd może najwyżej podejmować działania mające na celu ułatwienie bezrobotnym znalezienia nowej pracy, na przykład lepiej eksponować ogłoszenia z ofertami pracy.
Gdy pewne gałęzie przemysłu, w wyniku zmian struktury ekonomicznej, tracą dominującą rolę w gospodarce pojawia się bezrobocie strukturalne. W latach 50. i 60. XX wieku najwięcej Europejczyków było zatrudnionych w przemyśle wydobywczym i włókienniczym. Teraz branże te straciły swoją pozycję: przedsiębiorstwa masowo upadają, pracownicy otrzymują wypowiedzenia.
W niektórych gałęziach przemysłu, na przykład w przemyśle samochodowym, praca jest w coraz większym stopniu zautomatyzowana i wymaga mniej zaangażowania ze strony ludzi. Zapotrzebowanie na pracę spada więc, a coraz więcej robotników traci pracę. Wielu z nich ma problemy z przekwalifikowaniem się do nowego zawodu. Jest dla nich niewiele ofert pracy – pracodawcy znacznie chętniej zatrudniają ludzi młodych.
Bezrobocie strukturalne jest często zjawiskiem długofalowym; w skali państwa problemem znacznie poważniejszym niż bezrobocie frykcyjne. Trudniej też z nim walczyć. Na przykład 45-letniemu górnikowi z trudem przyjdzie przekwalifikowanie się tak, by zdobyć umiejętności cenione na rynku pracy. Mobilność zawodowa także jest w wielu przypadkach utrudniona – często ludzie nie są w stanie przenieść się do regionu, gdzie ofert pracy jest więcej. W Polsce na przykład pracownicy dawnych PGR-ów, żeby przeprowadzić się do miast w poszukiwaniu pracy, muszą tam znaleźć mieszkania. Ceny mieszkań na wsi są jednak znacznie niższe niż ceny w dużych miastach, więc mieszkańców wsi po prostu nie stać na przeprowadzkę.
W ramach walki z bezrobociem strukturalnym rząd może organizować darmowe lub tanie szkolenia i kursy przekwalifikowujące. Zachęca się firmy do inwestowania w regionach, gdzie panuje znaczne bezrobocie strukturalne. Na przykład, przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją podzespołów komputerowych lub koncerny motoryzacyjne mogą otrzymywać korzystne kredyty lub długoletnie zwolnienia od podatków w zamian za otwarcie działalności w rejonie, gdzie zamknięto wiele kopalń czy stocznię.
Przykładem regionu szczególnie zagrożonego bezrobociem strukturalnym jest Górny Śląsk. Spadek opłacalności wydobycia węgla kamiennego spowodował, że wiele kopalń w regionie, w którym większość mieszkańców zatrudnionych była w przemyśle wydobywczym, stanęło w obliczu bankructwa. Rząd, dotychczas dotujący upadający, nierentowny przemysł w obawie przed masowym bezrobociem, postanowił stopniowo likwidować dotacje. Żeby jednak chronić region opracowano plan restrukturyzacji Śląska, tak by umożliwić jak największej liczbie górników przekwalifikowanie się lub odejście na wcześniejszą emeryturę, albo też rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Władze samorządowe starają się przekonać do inwestowania firmy zagraniczne.
Poziom bezrobocia i stopa inflacji wydają się być ze sobą w pewien sposób skorelowane. Generalnie wysokiej inflacji towarzyszy niskie bezrobocie – oba te zjawiska występują bowiem w okresie wzrostu gospodarczego. Jeśli bezrobocie jest wysokie, inflacja najczęściej jest niska.
W roku 1958 profesor A. W. Phillips wykazał, że między bezrobociem i inflacją istnieje ścisły związek opisywany w kategoriach statystycznych. Uczony oparł swoją teorię na danych statystycznych z obszaru Wielkiej Brytanii. Podobne związki odkryto w innych państwach, w tym także w Stanach Zjednoczonych. Krzywa Phillipsa (przedstawiona na wykresie 2) pokazuje, że bezrobocie można zmniejszyć za cenę wzrostu inflacji; tę zaś można obniżyć kosztem wzrostu bezrobocia. Poziom bezrobocia, który odpowiada zerowej inflacji, określany jest wskaźnikiem naturalnym (WN) dla danej gospodarki. Bierze się w nim pod uwagę poprawkę na bezrobocie frykcyjne.
W Polsce stopa bezrobocia jest stosunkowo wysoka, przy czym obszary najwyższego bezrobocia są rozłożone bardzo nierównomiernie. W wielkich miastach, takich jak Warszawa czy Kraków stopa bezrobocia nie przekracza 5 procent, z drugiej strony w obszarach rolniczych na wschodzie i północy kraju sięga ona nawet trzydziestu procent. Bezrobocie w Polsce ma przeważnie charakter strukturalny. Najwyższe jest w tych regionach, w których przed rokiem 1989 dominowało rolnictwo oparte przeważnie na Państwowych Gospodarstwach Rolnych, a także na obszarach, gdzie w latach 90. XX wieku zlikwidowano nierentowne przedsiębiorstwa przemysłu ciężkiego, na przykład w dawnym województwie wałbrzyskim na Dolnym Śląsku. Poważne problemy pojawiają się również w średnich i małych miastach, gdzie często znaczna część ludności pracuje w jednym zakładzie przemysłowym. Jeżeli takie przedsiębiorstwo upada, bardzo wiele osób pozostaje bez szans na znalezienie nowej pracy.
Poza tym gospodarka rynkowa zmusza przedsiębiorstwa do obniżania kosztów w celu zwiększenia opłacalności produkcji. W związku z tym przeprowadza się redukcje zatrudnienia. Często działania te mają związek z prywatyzacją przedsiębiorstw i jest to jedna z przyczyn, dla których proces ten wzbudza w Polsce spore kontrowersje.Ponadto chociaż pewne sektory gospodarki, jak przetwórstwo żywności czy przemysł motoryzacyjny, przeżywają wzrost produkcji, problemem w Polsce pozostaje mata mobilność zawodowa. Większość mieszkańców wsi nie może przenieść się do miast, z uwagi na problem mieszkaniowy.