25. Manchester
Przybyli do Manchester, pojawiając się w alejce między dwoma wysokimi, kamiennymi ogrodzeniami dookoła bardzo dużej prywatnej rezydencji. Harry rozejrzał się i westchnął zrezygnowany.
— Mam przeczucie, że to będzie bardzo długi spacer.
— Stanie tu i narzekanie nie sprawi, że przybędziemy na miejsce szybciej. — Snape skierował się w stronę wyjścia z alejki.
Harry poprawił pasek torby. Nagle zaświtał mu pewien pomysł.
— Umm, Severusie, powinniśmy chyba najpierw poszukać noclegu. Trochę dziwnie będzie wyglądało, jeżeli pojawimy się w sierocińcu z torbami podróżnymi.
— Znajdziemy coś po drodze.
Szli przez jakiś czas w ciszy.
To jest całkiem miłe — spacerowanie z nim. Nie czuję potrzeby wypełnienia ciszy. Myśląc o swoich przyjaciołach, Harry potrząsnął głową. Żadnego ustawicznego gadania, wykładów o architekturze tego budynku czy tamtego. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że przebywanie z kimś w ciszy może być tak… istotne.
W końcu wybrali przyjemny, spokojnie wyglądający zajazd. Był trochę oddalony od drogi i ukryty za drzewami, ale obiecujący. Stojąc przy recepcji i czekając aż ktoś podejdzie ich obsłużyć, Harry nachylił się blisko Severusa i wyszeptał:
— Robi wrażenie miłego. Jest cicho. Wygląda na wygodny i czysty. Co o tym sądzisz?
Gdy mężczyzna odwrócił się, by ponownie rozejrzeć po recepcji, Harry chwycił go pod ramię. Severus popatrzył na niego i zmarszczył brwi, jednak było to niczym w porównaniu do jego zwyczajowo złowrogiego spojrzenia. Harry zauważył zbliżającego się recepcjonistę i przypomniał sobie, o czym myślał w Hogwarcie. Gdy tylko pracownik znalazł się wystarczająco blisko, by ich usłyszeć, przytulił się do Severusa i zapytał:
— Jak myślisz, jak długo będziemy mogli tutaj zostać, profesorze? Mam nadzieję, że nikt nie zauważy naszej nieobecności, choć wątpię, by się domyślili, że jesteśmy razem. — Uśmiechnął się do towarzysza. Dla recepcjonisty wyglądał on na słodki i pełen uwielbienia. Pracownik zarumienił się i chrząknął. Harry udał zaskoczenie.
— Witam. Czym mogę służyć? — Zarumienił się jeszcze bardziej. Wyglądał na kilka lat starszego od Harry’ego.
Severus posłał Potterowi poirytowane spojrzenie i odpowiedział:
— Chcemy wynająć dwa pokoje na tydzień.
Harry wydął wargę i nadąsał się.
Recepcjonista zerknął na niego, a następnie znów na Severusa. Zawahał się chwilę i powiedział:
— Cóż, mamy rezerwację dla wycieczki, która ma niedługo przybyć. Na termin, jaki panów interesuje, dysponujemy tylko jednym pokojem.
Severus zamknął oczy i ucisnął palcami podstawę nosa. Widząc to, recepcjonista szybko mrugnął do Harry’ego. Chłopak, w pierwszej chwili zaskoczony, wyszczerzył się do niego w wielkim, promiennym uśmiechu. Obaj spoważnieli, gdy Severus opuścił dłoń.
— Powiedz mi chociaż, że ma dwa łóżka.
— Tak, proszę pana — odpowiedział, zanim posłał Harry’emu znaczące spojrzenie. — Ma dwa małżeńskich rozmiarów łóżka.
Severus popatrzył na Harry’ego przez chwilę, po czym powiedział:
— Trudny bachor. — Następnie wyjął portfel i zwrócił się do recepcjonisty: — Weźmiemy go.
Po zostawieniu bagaży w pokoju i wykorzystaniu odrobiny magii, by przystosować ubrania do noszenia różdżek, wyruszyli do sierocińca.
************************************
Zmierzając do celu, Harry próbował wymyślić sposób na zbadanie budynku. Jednak wkrótce jego myśli zaczęły zmierzać w inną stronę.
— Severusie. Myślałeś kiedykolwiek o tym, żeby mieć dzieci?
Snape, mężczyzna, który poruszał się tak gładko i z gracją, że Harry często myślał, iż nie mogło to być naturalne, potknął się o własne nogi i niemalże upadł na twarz. Udało mu się złapać równowagę w ostatniej chwili, co było dobrym posunięciem, ponieważ Harry był zbyt oszołomiony tym bezprecedensowym zdarzeniem, by zareagować.
— Co takiego?!
— Czy myślałeś kiedykolwiek o tym, żeby mieć dzieci? — powtórzył.
— Harry, jeszcze zanim ukończyłem Hogwart, dołączyłem do Mrocznego Pana. Potem, już podczas pierwszej wojny, zostałem szpiegiem. Kiedy się skończyła, musiałem uporać się z reperkusjami związanymi z moją rolą śmierciożercy. A teraz toczy się następna wojna i znów szpieguję, i tym razem najprawdopodobniej nie przeżyję. Jedyne myśli dotyczące dzieci, jakie mam, zawierają narzekanie na głupotę uczniów. — Przemowa została wygłoszona chłodnym, wyraźnym głosem; przez cały czas jej trwania Severus patrzył prosto przed siebie.
Harry milczał przez minutę i próbował przekonać się do porzucenia tematu. Jednak musiał wiedzieć.
— Cóż... ale skoro już o tym mówimy, chciałbyś kiedyś mieć dzieci? — Wstrzymał oddech. Udało mu się sprawić, by pytanie zabrzmiało zwyczajnie, ale z jakiegoś powodu odpowiedź Severusa była dla niego bardzo ważna
— Jak już mówiłem, najprawdopodobniej nie przeżyję wojny, więc to pytanie jest nieistotne.
Harry zatrzymał się i pociągnął Severusa, odwracając go twarzą do siebie.
— Przestań mówić, że umrzesz! I przestań stwarzać trudności. Spróbujmy tego. Wyobraź sobie: wojna się skończyła, wygraliśmy, żyjesz i jesteś zdrowy, i wszyscy wiedzą, że byłeś po jasnej stronie. W końcu jesteś wolny i możesz zacząć żyć swoim życiem. Więc, w tej sytuacji, chcesz mieć dzieci?
— Styl mojego życia sprawił, że nie wiem, jak być ojcem, a tym bardziej, jak być dobrym ojcem — odpowiedział.
— No i co z tego? Moje życie rodzinne było okropne. Uważasz, że będę złym ojcem? — Severus tylko zmarszczył brwi. — Poza tym nie o to pytałem. Powtarzam, czy chciałbyś mieć dzieci.
Severus zabrał rękę i ruszył przed siebie.
— Dzieci są marzeniem, z którego zrezygnowałem, jeszcze zanim wpadłem w szpony Mrocznego Pana.
Harry przyspieszył, by się z nim zrównać.
— To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Czy chcesz mieć dzieci?
Severus milczał tak długo, iż chłopak zaczął podejrzewać, że już mu nie odpowie. Niespodziewanie, nie zatrzymując się i nie patrząc na Harry’ego, powiedział:
— Tak.
Harry, zadowolony, pozwolił ciszy trwać aż dotarli do sierocińca.
*********************************
Zatrzymali się na chodniku przed domem dziecka. Był to solidny ceglany budynek w urzędowym stylu.
— Jakieś pomysły, Severusie?
— Z tak małą ilością informacji możemy tylko podejść i zapukać.
Harry przytaknął.
— O tym samym pomyślałem.
Idąc, Harry przysunął się subtelnie do Severusa. Nim weszli na schody i mężczyzna wyciągał dłoń, by zapukać do drzwi, ich ramiona już się stykały.
Otworzyła im malutka, starsza pani o jasnoniebieskich włosach.
— Tak? W czym mogę pomóc?
Harry wydukał:
— Um, uh, widzi pani, er, my… to znaczy…
Severus przewrócił oczami na ten brak elokwencji, jednak zanim zdążył coś powiedzieć, kobieta uśmiechnęła się do nich szeroko. Wyglądając na absolutnie zachwyconą, powiedziała:
— Och, to jest niesłychane. Och, pomogę wam na tyle, ile będę mogła. Wejdźcie, proszę, wejdźcie.
Po wymienieniu spojrzenia, Harry i Severus weszli do przedsionka sierocińca. Odwrócili się do kobiety, która wciąż się do nich uśmiechała, choć tym razem jej oczy były nieco zamglone.
— Och, tworzycie taką piękną parę. Przypuszczam, że trudno jest znaleźć kogoś, kto by was nie osądzał. Cóż, nic dziwnego, że tak się wahałeś przed powiedzeniem mi, po co tu przyszliście. W dzisiejszych czasach można by pomyśleć, że ludzie będą czcić i doceniać miłość w każdej jej formie. I chcecie dodać dziecko do waszej rodziny. Ach, taka urocza, młoda para. Nie martwcie się, moi drodzy, nie musicie się przy mnie niczego wstydzić.
Severus patrzył na kobietę z niedowierzaniem. Zanim udało mu się odzyskać głos, Harry chwycił go za ramię i przytulił się, co szybko stawało się nawykiem.
— Dziękujemy pani bardzo. Nie ma pani pojęcia, ile dla nas znaczy spotkanie kogoś, kto uważa, że możemy zostać dobrymi rodzicami. — Harry posłał jej niewinny uśmiech. Poczuł, jak Severus się spina i uszczypnął go w bok, by siedział cicho. Jego uśmiech jeszcze się poszerzył, gdy odnotował, że mężczyzna nieznacznie podskoczył.
— Tak, są tacy, którzy zdecydowanie byliby przerażeni myślą o nas wychowujących razem dziecko — dodał Severus sucho.
Harry zdusił śmiech i otworzył szeroko oczy.
— A Severus jest profesorem! — Pokiwał głową. — Ciężko uwierzyć, że ludzie są przeciwni idei profesora wychowującego dziecko.
Kobieta przytaknęła głową.
— Dokładnie. Czego uczysz, młody człowieku?
— Chemii. — Harry uśmiechnął się, dumny ze swojego szybkiego refleksu. Kobieta jednak zinterpretowała to jako dumę z zawodu jego partnera.
— Tak się spotkaliście, kochanie? — Uśmiechnęła się łagodnie i zachichotała, widząc rumieniec Harry’ego. — Cóż, młody człowieku, fakt, że wasz związek jest na tyle poważny, by poświęcić się rodzinie, jest dla mnie wystarczający, by przekonać mnie do pominięcia pewnych informacji. — Mrugnęła do nich, a następnie spoważniała. — Macie świadomość tego, w co się pakujecie, adoptując dziecko, prawda?
Harry przytaknął.
— Nie mamy za dużo praktycznego doświadczenia z małymi dziećmi czy niemowlętami, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to wymagało dużo ciężkiej pracy.
— I jesteś gotowy poświęcić się temu, będąc tak młodym?
Harry popatrzył na nią z powagą.
— Moi rodzice umarli, gdy byłem niemowlęciem. Zostałem umieszczony u krewnych, którzy byli… niemili. Zawsze marzyłem o posiadaniu własnej, kochającej się rodziny. — Harry patrzył kobiecie w oczy i dlatego przegapił spojrzenie, które posłał mu Severus.
Staruszka pokiwała głową.
— Naprawdę nie mogłam sobie życzyć lepszej pary. — Pociągnęła lekko nosem. — Może was oprowadzę?
— Byłoby nam bardzo miło — powiedział Severus uprzejmie.
— Zacznijmy więc od…
— Pani Ido! Pani Ido! Lisa znów zamknęła się w szafce, a Tommy znowu utknął z głową w balustradzie!
— Ojejku! Przykro mi, moi kochani, ale to może zająć chwilę. Może rozejrzycie się trochę sami? Proszę was tylko, byście nie wchodzili do lewego skrzydła na drugim piętrze. Goście nie mają tam wstepu.
— PANI IDO!
— Och, mój Boże. — Kobieta oddaliła się pośpiesznie.
Gdy odeszła poza zasięg słuchu, Severus zwrócił się do Harry’ego.
— Co cię opętało, by podążyć za nią w to szaleństwo?
— Jeszcze się pytasz? Dzięki temu będziemy mieli doskonałą okazję do wykonania naszej misji.
Severus spojrzał na niego ponuro. Mruknął coś jeszcze pod nosem, a następnie powiedział:
— Będzie szybciej, jeżeli przeprowadzimy to systematycznie. Proponuję wszcząć poszukiwania od samej góry albo na dole i po kolei sprawdzać pomieszczenia.
— Myślałem, by zacząć od piwnicy, jednak to wydaje się być zbyt oczywiste.
Severus westchnął.
— Rozpoczniemy tutaj i będziemy się posuwać w górę. Z dzieciakami dookoła ciężko będzie się dostać do piwnicy. Nie ma sensu tracić czas, próbując do niej dotrzeć, skoro możemy znaleźć to czego szukamy w innym miejscu.
*********************************
Stali u dołu schodów na strych, gdy poczuli subtelne pulsowanie magii płynące w ich stronę.
— Strych? Naprawdę? Nigdy bym nie pomyślał, że to w stylu Voldemorta.
Severus przewrócił oczami.
— Musimy być ostrożni. Mroczny Pan zapewne nałożył dookoła ochronne zaklęcia. Może nie tak silne jak te, których użył przy horkruksach, ale z pewnością jakieś aktywował.
Powoli weszli na górę. Gdy dotarli do drzwi strychu, Snape ostrożnie je przebadał, jednak nie mógł znaleźć żadnego dowodu na to, że są obwarowane zaklęciami.
— Cóż, nie sądzę by były — powiedział Harry w zamyśleniu, gdy Severus go o tym poinformował. — Mogłoby to zainteresować mugoli, gdyby nie mogli się dostać na strych. Prawdopodobnie będzie to ukryty pokój, coś jak Komnata Tajemnic.
Otworzyli drzwi i weszli na poddasze. Znaleźli się w ciemnym, zakurzonym pokoju. Harry dłonią poszukał włącznika światła. Gdy światło zalało pomieszczenie, zobaczyli mnóstwo ustawionych pod ścianą i starannie opisanych kartonów, kilka dużych, połamanych mebli i od groma kurzu. Jeden krok w głąb pokoju wzbił w powietrze wielką chmurę pyłu, co wywołało u Harry’ego atak kaszlu. Gdy go opanował, powiedział:
— Cóż, to będzie zabawne. — Skrzywił się.
— Być może… — Severus rozejrzał się ostrożnie, następnie wszedł głębiej i zamknął drzwi. Wyciągnął różdżkę i wykonał szybkie zaklęcie. Cały kurz zniknął.
Harry chwycił ramię Severusa.
— Co robisz?! Przecież mieliśmy nie używać magii?
— Tak, ale wątpię, by Mroczny Pan tolerował tego typu rzeczy, gdyby zdecydował się kiedyś tu wrócić. Poza tym widziałem, jak używał tego zaklęcia wcześniej. Nie do czegoś tak błahego, jednak… pomyślałem, że prawdopodobnie zrobiłby kilka wyjątków. Zwłaszcza dla czegoś takiego jak czar czyszczący. Gdyby zaklęcia ochronne wykrywały czyszczące, mogłoby to przyciągnąć uwagę do tego, co Mroczny Pan chciał ukryć. Wierzę także, że wciąż jesteśmy wystarczająco daleko od zaklęć ochronnych, by się o nie martwić.
Harry wysłuchał uzasadnień Severusa, a następnie pokręcił głową.
— Po prostu zdecydowałeś się zaryzykować, ponieważ nie chciałeś zostać zabitym przez kurz, zanim nawet dotrzemy do miejsca stworzenia. — Wyszczerzył się, gdy Severus prychnał lekceważąco. — Więc chodźmy je znaleźć.
26. Rany
Harry i Severus podążyli za pulsem magii do ściany w ciemnym kącie. Podczas gdy Severus używając niestandardowych zaklęć wykrywających, próbował zidentyfikować czary ochronne, uważając przy tym, by ich nie aktywować, Harry rozglądał się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek związanego z wężami. Pomyślał, że może pomogą one znaleźć miejsce stworzenia w podobny sposób co Komnatę Tajemnic. Jeżeli Voldemort wykorzystał wężomowę, by chronić informacje o tworzeniu tych miejsc, mógł ją również wykorzystać do ich ukrycia.
Gdy Severus się przesunął, Harry zauważył obrazek węża, który wydawał się być wypalony w listwie przypodłogowej biegnącej w miejscu, gdzie wyczuwali magię. Nachylił się, żeby przyjrzeć mu się bliżej i zdecydował, że nie zaszkodzi spróbować wężomowy.
— Otwórz się! — wysyczał i musiał odskoczyć do tyłu, by uniknąć uderzenia przez raptownie uchylającą się ścianę. — Cóż, to było łatwe! — powiedział zaskoczony.
— Biorąc pod uwagę zaklęcia ochronne, które udało mi się usunąć, zapewniam cię, że nie było — wycedził Severus, zanim zbliżył się do odsłoniętego przejścia.
Powinni wiedzieć czego się spodziewać, sądząc po miejscu stworzenia w Komnacie Tajemnic, a jednak już po pierwszym spojrzeniu do środka, Harry musiał walczyć z odruchem wymiotnym. Pomieszczenie wyglądało jakby wykute w kamieniu. Ściany i podłoga pokryte były magicznymi symbolami i diagramami. Po jednej stronie znajdował się długi, drewniany stół, a nad nim ciągnęły się rzędy półek. Przeciwległą ścianę zasłaniały w większości puste regały. W centrum pokoju na podłodze widniał kolisty diagram namalowany jakąś czarną substancją. W jego środku było sporo śladów krwi i szkielet. Osoba zamordowana w celu stworzenia tego horkruksa nie miała lekkiej śmierci.
Harry odetchnął głęboko kilka razy i spojrzał na Severusa. Twarz mężczyzny była bez wyrazu. Przełknął i na chwilę przyłożył głowę do jego ramienia, następnie wyprostował się i usiłował odepchnąć od siebie obrzydzenie, przerażenie i wstręt. Wszedł do pokoju i rozejrzał za czymś, by zapalić świece. Poruszając się ostrożnie i starając niczego nie poruszyć, zauważył pudełko zapałek leżące na drewnianym stole. Severus badał pomieszczenie, próbując znaleźć i zdjąć zaklęcia obronne. Harry wzruszył ramionami i sięgnął po zapałki. W tej samej chwili Severus popatrzył w jego stronę i rzucił się na niego, krzycząc: NIE!
Ledwie musnął dłonią pudełko, gdy Severus popchnął go na podłogę. Rozbłysło światło i płomienie przecięły powietrze w miejscu, w którym stał chwilę wcześniej. Leżał na twardej, zimnej podłodze pod Severusem i próbował złapać oddech. Przypuszczał, że mógł obwinić za brak tchu bliskie spotkanie ze śmiercią i upadek, ale zbyt wiele takich zdarzeń przydarzyło mu się w życiu, by być tak przejętym kolejnym. A to wcale nie było takie straszne. Wyszedł z niego bez żadnych obrażeń, więc jakby nic się nie stało. Ponadto nieco zamortyzował upadek dłońmi, więc i on nie odebrał mu oddechu.
Nie, to Severus przywierający do jego ciała sprawiał, że nie mógł złapać tchu. Ta ładnie wyrzeźbiona klatka piersiowa przyciskająca się do jego pleców, te szczupłe nogi splecione z jego. Zadrżał, i to wcale nie z zimna. Poruszył lekko biodrami. Tak, Severus wydawał się cieszyć z tej pozycji równie mocno co on.
— Wszystko w porządku? — Mroczny głos mężczyzny był zachrypnięty i Harry znów zadrżał. Wtem został poddany najwyższej torturze. Dłonie, te zdrożne, grzeszne dłonie, na których punkcie miał obsesję, zaczęły przesuwać się po jego ciele. Próbował się powstrzymać, jednak gdy pogładziły go powoli po bokach, jęknął. — Harry? Gdzie cię boli?
Cóż, pomiędzy zimną, twardą podłogą i moimi ciasnymi dżinsami najbardziej bolesną częścią mnie w tej chwili jest…
— HARRY?!
— Sev… tylko…
— Czy ty właśnie nazwałeś mnie Sev?!
Harry mógł usłyszeć grymas towarzyszący temu pytaniu.
— Nie mogę… oddychać… więc, radź… sobie… z tym… — Chociaż bardzo mu się podobała ich pozycja, Severus naciskał na niego całym ciężarem swego ciała i ręce Harry’ego były zakleszczone pod nim w niewygodnej pozycji.
— Och. — Cudowne dłonie przestały się przesuwać i Harry zdusił jęk. Severus wstał i wyciągnął rękę, by pomóc mu się podnieść. Harry skrzywił się, gdy przy siadaniu jego ciasne dżinsy boleśnie ucisnęły wrażliwą teraz część anatomii. Severus zmarszczył brwi, widząc ten grymas. — Gdzie cię boli?
Harry rozważał, czy nie ujawnić bezpośrednio swojego zainteresowania, ale nie wydawało mu się, by to była odpowiednia pora, a zwłaszcza miejsce. Zamiast tego zaczął pocierać dłonie i zdał sobie sprawę, że były mocno podrapane. Wyciągnął je do Severusa. Mężczyzna zmarszczył brwi.
— Myślę, że mam coś w mojej torbie w hotelu co może pomóc. Na razie musimy skończyć tutaj. I bądź ostrożniejszy.
— Wiem, wiem. Nie pomyślałem. To znaczy, pudełko zapałek… — Pokręcił głową.
Wrócili do zadania. Postanowili zaryzykować i zostawić sekretne drzwi otwarte, zamiast próbować zapalić światło zaklęciem. Ale z tego powodu nie mieli zamkniętej przestrzeni, na której mogliby wykorzystać zmieniacz czasu. Musieli się spieszyć, by nikt ich nie przyłapał.
Naruszyli jeszcze trzy inne zaklęcia ochronne, zanim Harry znalazł to, czego potrzebował. Na szczęście obaj nie odnieśli poważnych obrażeń, chociaż byli podrapani i poobijani. Harry sprawdził przedmioty na półkach i w zwyczajnie wyglądającym drewnianym pudełku zobaczył to, po co przyszli. W środku była książka opisującą rytuał wykorzystany do stworzenia horkruksa.
Nie przedłużając pobytu na strychu, wyszli jak tylko chwycił wolumin. Upewnili się, że ukryty pokój jest ponownie bezpiecznie zamknięty. Harry był wdzięczny, że nie musi czytać instruktażu w znalezionym pomieszczeniu. Aż wzdrygnął się na samą myśl.
W końcu zeszli ze strychu i u podstawy schodów usłyszeli zmierzające w ich stronę kroki.
— Severusie, szybko… — Harry szepnął, by zmniejszył książkę i włożył ją do swojej kieszeni, ale ten schował już różdżkę, a kroki były zbyt blisko. Myśląc szybko, podszedł do Severusa i, obejmując go, przycisnął usta do jego warg. Gdy kroki dotarły do korytarza, w którym stali, i zatrzymały niedaleko, Harry wsunął książkę za pasek na plecach Severusa i naciągnął na nią jego koszulę (wyszła mu ze spodni, gdy uskoczyli przed wyjątkowo wredną pułapką). Po tym skupił się na rozkoszowaniu pocałunkiem.
Zaplótł ręce wokół szyi Severusa, wysunął język i musnął nim jego wargi. Mężczyzna warknął i objął Harry’ego, przyciągając go bliżej i pogłębiając pocałunek. Harry nie mógł, nawet nie próbował, powstrzymać jęku, gdy język Severusa zaatakował jego usta. Tak jak w snach Harry’ego, pieszczota była gorąca i intensywna. Nie liczyło się nic poza nią. Zamknął oczy i wtulił się w mężczyznę. Ich języki pieściły się i pojedynkowały. Harry gorliwie zagłębił się w usta Severusa i jęknął smakując ich wnętrze. W końcu, niechętnie, rozdzielili się, by złapać oddech.
Przez chwilę stali, dysząc i wpatrując się w siebie. Harry uwielbiał to gorące, głodne spojrzenie w oczach Severusa. Wyraz jego twarzy był dziki i intensywny. Wyglądał jakby miał go zaraz pożreć.
I właśnie w tej chwili Harry zdecydował, że uwiedzenie Severusa mu nie wystarczy. Nie. Planował zrobić wszystko co w jego mocy, by widzieć to spojrzenie jak najczęściej. Najlepiej poprzedzające samo pożarcie.
— Łohoho! — Odwrócili się i zobaczyli, jak pani Ida się wachluje. — Muszę przyznać, że to było całkiem gorące, moi drodzy. Uch! — Harry się zarumienił i kobieta uśmiechnęła się szeroko. — Teraz myślę, że możecie nie chcieć, bym pytała was, gdzie się ukryliście na tak długi czas. - Rumieniec na twarzy Harry'ego pociemniał. Pani Ida zmarszczyła brwi, gdy przyjrzała im się bliżej. — Wszystko w porządku? Mam nadzieję, że nie bawiliście się zbyt ostro. Kochani, należy pamiętać o wybraniu hasła*.
Och, mój boże. Ona tego nie powiedziała! Severus wydał z siebie coś w rodzaju zdławionego, bulgoczącego dźwięku.
— Uhm... — Harry odchrząknął i znów spróbował — uhm, nie. Chciałem zerknąć, co jest na górze i, cóż, obawiam się, że jestem dość niezdarny. Jakoś w połowie drogi na piętro potknąłem się o własne stopy. Severus próbował mnie złapać, ale obaj skończyliśmy u podnóża schodów.
— Ojejku! Nie potłukliście się za bardzo, prawda?
— Nie, ale myślę, że wrócimy innym razem. Powinienem zabrać Harry’ego do domu i doprowadzić go do porządku.
— Cóż, oczywiście. Pozwólcie, że was odprowadzę do wyjścia.
Wrócili niezauważeni do pokoju w hotelu. Severus kazał Harry’emu się umyć, a sam poszedł szukać eliksiru na jego zranione dłonie.
Harry wziął szybki, gorący prysznic i po namyśle, wyszedł z łazienki z figlarnym uśmiechem, mając na sobie jedynie ręcznik dookoła bioder.
Ponownie spoczęło na nim głodne spojrzenie, znamionujące rychłe pożarcie. Przez chwilkę miał nadzieję, że nastąpi to właśnie teraz, jednak Severus zacisnął palce na fiolce, którą trzymał w dłoni, i odzyskał opanowanie. Jedynym pocieszeniem dla Harry’ego było to, że wyglądało, iż ciężko o nie walczył.
— Usiądź, żebym mógł zaaplikować lek. — Słowa Severusa były zwięzłe.
Harry zignorował krzesło, które wskazał mężczyzna, przycupnął na brzegu jednego z łóżek i uniósł dłonie skaleczoną stroną do góry. Severus obdarzył go mrocznym spojrzeniem i podszedł do niego z ociąganiem.
Podczas nakładania maści, żaden z nich się nie odezwał. Harry'emu sprawiła przyjemność myśl, że Severus tak bardzo koncentrował się na swoim zadaniu, żeby nie zwracać uwagi na jego nagie ciało. Harry natomiast był zbyt zajęty rozkoszowaniem się widokiem dłoni mężczyzny podczas pracy i uczuciem dotyku ciepłych palców trzymających jego dłoń, podczas gdy druga ręka rozprowadzała maść. Na przemian miał nadzieję i bał się, że Severus zauważy jego rosnącą erekcję.
Gdy Severus skończył, szybko wstał i odwrócił się, by włożyć maść z powrotem do torby. Harry popatrzył na jego plecy i powstrzymał go.
— Zostaw ją na wierzchu i weź prysznic, żebym się mógł zrewanżować. Wiem, że masz na plecach okropne zadrapanie, którego nabawiłeś się, unikając pułapki w regale.
Severus popatrzył na niego w sposób, którego Harry nie potrafił odczytać, a następnie przytaknął głową i poszedł do łazienki. Harry ubrał się szybko. Miał trochę kłopotów przy wkładaniu dżinsów i został zmuszony do pomyślenia o Filchu, by jego erekcja opadła, umożliwiając zapięcie rozporka.
Drzwi łazienki otworzyły się, gdy nakładał koszulkę przez głowę. Usłyszał sapnięcie i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Starannie usunął uśmieszek, zanim Severus mógł go zobaczyć. Sam musiał zdusić sapnięcie, gdy popatrzył na niego. Minęło trochę czasu, odkąd wszedł do jego gabinetu i po raz pierwszy zobaczył nagi tors profesora. Zdecydowanie nie zapomniał, jak pociągającym był mężczyzną, ale wspomnienie było marną kopią. Nawet siniaki pokrywające lewą stronę ciała nie były w stanie zeszpecić widoku.
Myśl o siniakach przywołała Harry’ego do porządku. Zmarszczył brwi i gestem pokazał Severusowi, żeby się odwrócił, by miał dostęp do pleców. Severus uniósł brew i stanął do niego tyłem. Harry nie mógł się zdecydować czy to była jego naturalna gracja, czy mężczyzna się z nim droczył, ale sprawił, że niemalże chciał się na niego rzucić... lub go błagać.
W następnej chwili zobaczył obrażenia Severusa. Tym razem sapnął.
— Dlaczego upierałeś się, by zająć się moimi dłońmi, gdy twoje rany są zdecydowanie poważniejsze?! Chodź tutaj. Będziesz musiał stać albo położyć się na łóżku, żebym mógł wszędzie sięgnąć. Gdzie wsadziłeś tę maść?
— Miałem znacznie gorsze rany niż to.
— Ta, a ja miałem znacznie gorsze niż jakieś zadrapania na dłoniach. Teraz, gdzie… a tutaj jest. — Harry zmarszczył brwi. — No chodź tutaj.
Severus powoli podszedł i stanął przed Harrym, który ponownie usiadł na krawędzi łóżka. Odwrócił się plecami do chłopaka i zaczął udzielać instrukcji nakładania maści.
— Upewnij się, że rozsmarowujesz ją…
— ...w kierunku, w którym biegnie zadrapanie. Ta maść również działa na siniaki, ale wtedy należy nakładać ją kolistymi ruchami. Gdy spędzasz około połowy każdego roku w skrzydle szpitalnym, zaczynasz pojmować pewne rzeczy. Tak się składa, że leżałem tam od groma czasu. Próbując nie zwariować z nudów obserwowałem, jak madame Pomfrey pomagała innym. Zabawnie było, kiedy przychodzili profesorowie. Czasami narzekacie gorzej niż uczniowie.
— Biorąc pod uwagę twoje doświadczenia z różnymi obrażeniami, spodziewałbym się raczej, że chciałbyś zostać uzdrowicielem, a nie aurorem. Wydajesz się mieć ku temu smykałkę. — Ostatnia uwaga została wypowiedziana niemal niechętnie, surowym tonem. Harry zamrugał. W ogóle tego nie rozważał, ale zanim zebrał się na odpowiedź, Severus znów przemówił: — I z pewnością nigdy nie widziałeś mnie w skrzydle szpitalnym. Ja nie narzekam gorzej niż jakiś uczeń — prychnął pogardliwie.
Harry zdusił chichot. To było takie słodkie!
Merlinie… słodki, seksowny, zabawny, inteligentny. Jak miałbym oprzeć się temu mężczyźnie?
___
* — przed ostrą zabawą (bdsm) kochankowie ustalają hasło (słowo), które kończy ją, gdy uległa osoba ma dość.