Pierścień wielkiej damy czyli Ex-machina Durejko
• Norwid Cyprian Kamil •
Ten dramat wierszem, powstały w 1872, za życia autora nie opublikowany, został wydany z autografu przez Z. Przesmyckiego
(Miriama) w 1933.
Intencją Norwida było stworzyć – pisze o tym we Wstępie – nowy dramat, który nie zrywając więzów z teatralno–dramaturgiczną
tradycją (przede wszystkim wzorcem tragedii), byłby zarazem istotnym jej uzupełnieniem, na miarę współczesnej świadomości
społecznej i kulturowej. Jako "wysoka komedia" czy może przede wszystkim „biała tragedia” (tzn. bez zgonów i rozlewu krwi na
scenie) – stanowi Pierścień rzeczywiście dramaturgiczną nowość: przynosi nowe rozumienie tragizmu, tragizmu jak gdyby
„nietragicznego” i błahego, w istocie zaś stanowiącego przytłaczający i absurdalny cień społecznych i międzyludzkich relacji.
Osnowa akcji jest prosta. W hrabinie Marii Harrys, wdowie, kochają się daleki krewny jej męża, biedny artysta Mak–Yks, oraz graf
Szeliga, człowiek cokolwiek sentymentalny i melancholijny, ale uczciwy i mądry. Mak–Yks, wyrzucony ze swojej skromnej
izdebki przez bezwzględnego i tępego sędziego Durejkę, pozbawiony środków do życia i ironicznie traktowany przez hrabinę,
myśli o samobójstwie. Podczas zabawy, jaką Maria Harrys zorganizowała dla dziewcząt z pensji kierowanej przez Durejkową,
ginie ulubiony pierścień–talizman hrabiny. Posądzony przez Durejkę o kradzież, Mak–Yks nie godzi się na rewizję. Chcąc go
ratować, hrabina sugeruje, że krewny męża jest cokolwiek obłąkany, po chwili zaś dodaje – sądząc, iż artysta postanowił
przyznać się do kradzieży – że przecież sama podarowała mu pierścień. Mak–Yks wyznaje w tym momencie – co przychodzi mu
z trudem, gdyż stanowi brutalne naruszenie jego prywatności i człowieczeństwa – że... ma ukrytą broń, ponieważ chciał
„skończyć wszystko jednym strzałem” i że istotnie wziął podczas przyjęcia... kilka okruchów chleba. Pierścień, oczywiście,
odnalazł się; nikt go nie ukradł. Hrabina w odruchu współczucia i wspaniałomyślności, naprawiając krzywdę wyrządzoną
Mak–Yksowi, ofiarowuje mu odnaleziony klejnot wraz ze swoją ręką. Decyzja budzi podziw wszystkich zebranych, wyjąwszy
Mak–Yksa, którego jednak udaje się hrabinie w końcu przekonać. Finał dramatu nie przestaje być poprzez to niejednoznaczny i
nieoczywisty. Ironia losu? Chwilowy kaprys wielkiej damy? Istotna (i nie nieprawdopodobna psychologicznie) nagła przemiana?
Melodramatyczny gest? Szczęśliwy obrót złego losu? Czy początek nie kończących się moralnych udręk (zarówno Mak–Yksa,
jak hrabiny)? Jednoznacznie niepodobna odpowiedzieć. Można co najwyżej domniemywać, że losem wrażliwego człowieka – i
bodaj to stanowi istotę jego „białej tragedii” – jest skazanie na niemożliwość rozróżnienia pomiędzy prawdą i fałszem,
autentycznością i pozorem, twarzą i maską. Wątpliwości nie mają tylko „durejkowie”, tak jak nie ma ich Durejko, którego
epilogowy monolog zamyka sztukę. Sędzia powiada tam o sobie, że to on przecież był sprężyną wydarzeń i narzędziem
(„energią”) opatrzności. Istotnie, w społecznym wymiarze uchwytnych przyczyn i skutków bezwzględność, brutalność, tępota i
ślepe trzymanie się litery prawa wydają się obracać naszym losem i zmieniać go, ostatecznie, w komedię. Gorzka to jednak
komedia, a za sprawą „durejków” tym więcej ironiczna i wieloznaczna.