8 kwietnia 1972
M
a h a r a j: Czy jest panu wygodnie na podłodze? A może dać
poduszkę? Czy ma pan jakieś pytania? Oczywiście nie musi pan
zadawać pytań, może pan równie dobrze milczeć. Być, po prostu
być - to jest ważne. Taki pozornie bezczynny sposób spędzania
czasu jest w Indiach wysoko ceniony. Chodzi o to, aby w danej chwili
być całkowicie wolnym od obsesji problemu "i co dalej?"
Gdy człowiek się nie spieszy i jest wolny od wszelkiego rodzaju
obaw, umysł jego uspokaja się i w takiej ciszy może usłyszeć
coś, co w normalnych warunkach jest zbyt delikatne i subtelne dla
percepcji. Aby postrzegać, umysł musi być otwarty i spokojny. My
tutaj staramy się nasze umysły doprowadzić do stanu, który
umożliwia zrozumienie tego, co jest rzeczywiste.
R
o z m ó w c a: Jak zdobyć umiejętność uwalniania się od
zmartwień?
M:
Nie należy przejmować się swoimi zmartwieniami. Trzeba po prostu
być. Niech pan nie stara się o to, aby być spokojnym i nie
traktuje bycia spokojnym jako zadania, które ma pan przed sobą.
Niech pan nie niepokoi się o swój spokój i nie cierpi z powodu
swojego cierpienia. Niech pan po prostu będzie świadomy tego, że
pan jest i pozostanie tego świadomy. Niech pan nie mówi: "A
więc jestem, i co dalej?". W "jestem" nie ma żadnego
"dalej". Jest to stan pozaczasowy.
R:
Skoro jest to stan pozaczasowy, to na pewno jakoś się ujawni.
M:
Jest pan tym, czy pan jest - pozaczasowo - ale jaka z tego korzyść
dla pana, skoro nie wie pan o tym i nie uwzględnia tego w działaniu?
Miska żebracza może być z czystego złota, ale jak długo człowiek
o tym nie wie, będzie ubogi. Należy znać swoją wewnętrzną
wartość, zawierzyć jej i wyrażać ją w codziennym wyzbywaniu się
pragnień i obaw.
R:
A gdy siebie poznam czy będę nadal odczuwał pragnienia i obawy?
M:
Przez jakiś czas pomimo nowego sposobu widzenia mogą trwać
umysłowe nawyki: nawyk tęsknoty za znaną przeszłością i obawy
przed nieznaną przyszłością. Gdy jednak zda pan sobie sprawę, że
biorą się one tylko z umysłu, będzie pan mógł je przezwyciężyć.
Dopóki tkwią w panu przeróżne wyobrażenia o sobie samym, będzie
pan rozpoznawał siebie przez mgłę tych wyobrażeń. Aby poznać
siebie takim, jakim pan jest, niech pan odrzuci wszystkie te
wyobrażenia. Smak czystej wody może pan poznać tylko wtedy, gdy
pan usunie wszystkie dodatkowe smaki.
Dopóki
zależy panu na obecnym sposobie życia, nie zaniecha go pan.
Odkrycie nie może nastąpić, dopóki trzyma się pan tego, co pan
dobrze zna. Dopiero gdy pan w pełni zda sobie sprawę, jak smutna
była pańska przeszłość i gdy się pan przeciwko niej zbuntują,
może pan znaleźć wyjście.
R:
Tajemnicą wiecznej młodości Indii są właśnie te nowe wymiary
egzystencji. Indie zawsze były ich strażnikiem.
M:
Jest to znana wszystkim tajemnica. Zawsze byli ludzie chętni i
gotowi do uczestniczenia w niej. Nauczycieli jest wielu,
nieustraszonych uczniów bardzo mało.
R:
Ja bym się chętnie uczył.
M:
Nie wystarczy uczyć się słów. Można poznać teorię, ale sama
werbalna wiedza będzie jałowa, jeśli człowiek nie doświadczy
siebie jako bezosobowego i pozbawionego cech ośrodka bytu, jako
miłości i szczęśliwości.
R:
Cóż więc mam czynić?
M:
Niech pan spróbuje być. Po prostu być. Ważnym słowem jest
"spróbuje". Niech pan przeznaczy codziennie dość czasu
na spokojne siedzenie i na próby, właśnie na próby wyjścia poza
swoją osobowość ze wszystkimi jej cechami i obsesjami. Niech pan
nie pyta "jak?" - tego się nie da wyjaśnić. Niech pan
nie przerywa prób, aż się panu uda. Jeśli pan wytrwa, nie może
pan doznać zawodu. Najważniejsza jest rzetelność i poważne
podejście. Musi pan naprawdę mieć dosyć bycia osobą, za jaką
pan się uważa i odczuwać silną potrzebę uwolnienia się od tego
niepotrzebnego utożsamiania się z wiązką wspomnień i
przyzwyczajeń. Tajemnicą powodzenia jest stały opór przeciwko
temu co niekonieczne.
Przecież
pan j e s t w każdym momencie swego życia, ale nigdy nie jest pan
tego świadomy, z wyjątkiem może chwili budzenia się ze snu.
Potrzeba panu świadomości bycia - nie o słowne stwierdzenie tu
chodzi, lecz o ciągle obecny fakt. Świadomość, że pan jest,
otworzy panu oczy na to, czym pan jest. Wszystko to jest bardzo
proste. Musi pan najpierw wejść w stałą łączność z samym
sobą, ciągle ze sobą przebywać. W takim stanie samoświadomości
napływać będą wszelkiego rodzaju błogosławieństwa. Niech pan
zacznie jako ośrodek obserwacji, celowego poznawania, a potem
dorośnie pan do ośrodka miłości w działaniu. "Jestem"
to maleńkie nasionko, .z którego wyrośnie potężne drzewo w
sposób zupełnie naturalny, bez śladu wysiłku.
R:
Dostrzegam w sobie tyle zła. Czy nie powinienem tego zmienić?
M:
Zło jest następstwem braku uwagi. Gdy pojawi się światło
samoświadomości, zło zwiędnie i odpadnie samo. Wszelka zależność
od innych jest bezowocna, ponieważ to co jedni mogą dać, drudzy
zabiorą. Tylko to, co jest pana własne przy starcie, pozostanie
pańskie u mety. Niech pan nie akceptuje żadnego kierownictwa, z
wyjątkiem tego, które wskazuje panu własne wnętrze, a nawet i w
tym przypadku niech pan wyzbędzie się wszelkich wspomnień, bo są
one złym przewodnikiem. Nawet jeśli, nie będzie pan znał drogi
ani środków, niech pan zachowa spokój i patrzy w siebie;
kierownictwo na pewno się pojawi. Nigdy nie jest pan pozbawiony
wiedzy, co powinno być następnym krokiem. Kłopot polega na tym, że
pan mógłby tego kroku nie uczynić. Guru jest po to, aby dodać
panu odwagi z racji swego doświadczenia i swoich osiągnięć.
Trwałą dla pana wartość będzie jednak miało tylko to, co pan
odkryje dzięki własnej świadomości, przez własny wysiłek. Niech
pan pamięta, że nic z tego, co pan osiągnie, nie stanowi pana
własności. I że nic wartościowego nie może pan uzyskać z
zewnątrz. Tylko własne pańskie odczucia i zrozumienie, są ważne
i odkrywcze. Słowa czytane lub słyszane tworzą tylko myślowe
obrazy, ale przecież pan nie jest myślowym obrazem. Pan jest władzą
percepcji i działania, poza i ponad obrazami.
R:
Odnoszę wrażenie, że doradza mi pan egocentryzm graniczący z
egotyzmem. Czyż nie powinienem ulec swemu zainteresowaniu innymi
ludźmi?
M:
Pańskie zainteresowanie innymi ludźmi jest egotyczne,
skoncentrowane na sobie i ku sobie zorientowane. Ludzie interesują
pana tylko o tyle, o ile wzbogacają oni lub uszlachetniają pański
obraz samego siebie. Zaś szczytem egoizmu jest wyłączna troska o
ochronę, zachowanie i zwielokrotnienie swego ciała. Przez ciało
rozumiem wszystko, co wiąże się z pańskim imieniem i kształtem –
rodzinę, naród, rasę itd. Przywiązanie do imienia i postaci jest
egoizmem. Człowiek, który wie, że nie jest ciałem ani umysłem,
nie może być egoistą, ponieważ nie posiada niczego, co mogłoby
być przedmiotem jego egoizmu. Można by także powiedzieć, że jest
on równym "egoistą" w interesie każdej napotkanej
istoty, której dobro staje się jego własnym. Poczucie "jestem
światem, świat jest mną" staje się zupełnie naturalne. Gdy
się ono pojawi, po prostu nie ma już możliwości, aby człowiek
był egoistą. Być egoistą to pożądać, zdobywać lub gromadzić
na korzyść części, ze szkodą dla całości.
R:
Można być bogatym dzięki majątkowi uzyskanemu drogą spadku,
małżeństwa lub po prostu w następstwie szczęśliwego zbiegu
okoliczności.
M:
Jeśli się majątku nie pilnuje, to się go traci.
R:
Czy w obecnym swoim stanie może pan kochać drugą osobę jako
osobę?
M:
Ja jestem drugą osobą, druga osoba jest mną. Pod względem nazwy i
postaci jesteśmy różni, ale nie ma między nami rozdziału. U
podstawy naszego istnienia stanowimy jedność.
R:
Czy nie jest tak zawsze, gdy między ludźmi panuje miłość?
M:
Jest tak, ale ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Odczuwają siłę
przyciągania, ale nie znają jej przyczyny.
R:
Dlaczego miłość jest selektywna?
M:
Miłość nie jest selektywna - pożądanie jest selektywne. W
miłości nie ma ludzi sobie obcych. Gdy ośrodek egoizmu przestaje
istnieć, ustaje wszelkie pragnienie przyjemności i lęk przed
bólem; człowiekowi nie zależy już na szczęściu. Poza szczęściem
jest czysta intensywność, niewyczerpana energia, ekstaza dawania z
odwiecznego źródła.
R:
Czy nie powinienem zacząć od rozwiązania problemu dobra i zła?
M:
Ludzie uważają za dobre to co przyjemne, a to co bolesne uważają
za złe.
R:
Tak to jest z nami, zwykłymi ludźmi. Ale jak jest z panem - na
poziomie jedności? Co dla pana jest dobre, a co złe?
M:
Co powiększa cierpienie, jest złe, a co je usuwa, jest dobre.
R:
A więc samemu cierpieniu odmawia pan cech pozytywnych? Istnieją
religie, które uznają cierpienie za dobre i szlachetne.
M:
Karma i przeznaczenie są wyrazem dobroczynnego prawa, powszechnej
tendencji do równowagi, harmonii i jedności. Cokolwiek w każdej
chwili się zdarza, zdarza się dla dobra. Coś może wydawać się
przykre i brzydkie, cierpienie - gorzkie i bezsensowne, ale biorąc
pod uwagę przeszłość i przyszłość, służy to dobru, jako
jedyne wyjście z zawikłanej sytuacji,
R:
Czy człowiek cierpi tylko za swoje własne grzechy?
M:
Człowiek cierpi wraz z tym, z czym się utożsamia. Kto poczuwa się
do jedności z ludzkością, cierpi wraz z ludzkością.
R:
A skoro pan przyjmuje swą jedność z wszechświatem, nie ma granic
w czasie i przestrzeni dla pańskiego cierpienia!
M:
Być to cierpieć. Im węższy zakres samoidentyfikacji, tym
ostrzejszy ból powodowany przez pożądanie i lęk.
R:
Chrześcijaństwo akceptuje cierpienie jako czynnik oczyszczający i
uszlachetniający, natomiast hinduizm patrzy na nie z niechęcią.
M:
Chrześcijaństwo to jeden sposób łączenia słów, a hinduizm -
drugi. Rzeczywiste jest poza i ponad słowami - niekomunikowalne,
bezpośrednio doświadczane, eksplozyjnie działające na umysł.
Osiąga się ja łatwo, gdy niczego innego się nie pragnie. To co
nierzeczywiste, tworzone jest przez wyobraźnię i utrwalane przez
pożądanie.
R:
A czy nie może istnieć cierpienie, które by było konieczne i
dobre?
M:
Przypadkowy, spowodowany okolicznościami ból jest nie do
uniknięcia. Szybko też przemija. Natomiast ból rozmyślnie zadany,
nawet w najlepszej intencji, jest bezsensowny i okrutny.
R:
Czy nie karałby pan nawet zbrodni?
M:
Wymierzanie kary jest tylko zalegalizowaną zbrodnią. W
społeczeństwie stawiającym na profilaktykę a nie na odwet, byłoby
bardzo mało przestępstw. Nieliczne wyjątki powinny być traktowana
leczniczo, jako niedomaganie umysłu lub ciała.
R:
Wydaje się, że niewiele spodziewa się pan po religii.
M:
Czym jest religia? Chmurą na niebie. Ja żyję w niebie, a nie w
chmurach stanowiących mnóstwo słów zestawionych razem w pamięci
i w książkach. Odrzućmy ten potok słów - i co zostanie? Zostanie
prawda. Moje miejsce jest w tym co niezmienne, a co zdaje się być
stanem trwałego pojednania oraz integracji przeciwieństw. Ludzie
przychodzą tutaj, aby dowiedzieć się o faktycznym istnieniu
takiego stanu, o trudnościach związanych z jego pojawieniem się i
o tym. Jak go utrwalić w świadomości, gdy już został osiągnięty,
aby nie było rozbieżności między rozumieniem a sposobem życia.
Stan taki istnieje poza umysłem i nie wymaga wiedzy. Umysł może
jedynie uchwycić trudności. Zauważenie przeszkody jako przeszkody
jest skuteczne, jako że umysł oddziałuje na umysł. Niech pan
zacznie od początku: niech pan zwróci uwagę na fakt, że pan jest.
Nigdy nie może pan powiedzieć; "nie byłem", lecz co
najwyższej - "nie pamiętam". Pan wie, jaka pamięć jest
zawodna. Niech pan założy, że pochłonięty osobistymi sprawami
zapomniał pan, czym pan jest i niech pan spróbuje odtworzyć
utraconą pamięć przez eliminowanie tego, co jest panu znane. Nie
może pan uzyskać informacji, co się ma zdarzyć i nie jest to
pożądane - antycypacja tworzy iluzje. W wewnętrznym poszukiwaniu,
rzeczy nieoczekiwane są nie do uniknięcia. Odkrywanie odbywa się
zawsze poza wyobraźnią. Jak nie narodzone jeszcze dziecko nie może
znać życia po urodzeniu, ponieważ nie ma niczego w swym umyśle do
stworzenia adekwatnego obrazu, tak samo umysł nie jest zdolny do
myślenia o tym co rzeczywiste, w terminach nierzeczywistego, poza
negacją: "nie to, nie to". Przeszkodą jest właśnie
traktowanie tego co nierzeczywiste, jako realne. Uznanie fałszu za
fałsz i odrzucenie go, powołuje rzeczywistość. Stan doskonałego
oświecenia, nieskończonej miłości i nieustraszoności - są to
obecnie tylko słowa, bezbarwne wytyczne, aluzje dotyczące tego, co
może być. Jest pan jak ślepiec, który oczekuje, że operacja
przywróci mu wzrok – o ile nie uchyli się od operacji. W stanie,
w jakim ja jestem, słowa nie odgrywają żadnej roli, ani nie ma w
nim manii mówienia. Liczą się tylko fakty.
R:
Nie może być religii bez słów.
M:
Spisane religie to tylko nagromadzenie terminów. Właściwe oblicze
religie ukazują w działaniu, w milczącym działaniu. Aby wiedzieć,
w co człowiek wierzy, trzeba przyjrzeć się jego czynom. Dla
większości ludzi religia służyć ma ciału i umysłowi. Mogą oni
mieć pewne idee, ale nie działają według nich. Ludzie bawią się
nimi, nierzadko nawet lubią je, ale nie chcą według nich
postępować.
R:
Słowa potrzebne są do komunikowania się.
M:
Do wymiany informacji - tak. Ale prawdziwe komunikowanie się ludzi
nie polega na słownej wymianie. Do ustanowienia i utrzymania
stosunków wzajemnych niezbędne jest uczucie życzliwości,
przejawiające się bezpośrednio w działaniu. Liczy się nie to, co
pan mówi, ale co pan czyni. Słowa tworzone są przez umysł i mają
sens tylko na poziomie umysłu. Słowa "chleb" nie można
ugryźć ani nim żyć; przekazuje ono tylko pojęcie. Nabiera ono
znaczenia dopiero przy faktycznym spożywaniu. W tym samym sensie
mówię panu, że Stan Normalny to nie słowa. Mogę powiedzieć, że
jest to mądra miłość wyrażona w działaniu, ale słowa te
wyrażają niewiele, jeśli ich sensu w pełni pan nie
doświadczy.
Słowa
mają ograniczoną użyteczność, my jednak nie wyznaczamy im
żadnych granic i doprowadzamy siebie do brzegu klęski. Nasze
szlachetne idee są w pełni równoważone przez haniebne
postępowanie. Mówimy o Bogu, Prawdzie i Miłości, ale zamiast
bezpośredniego doświadczenia mamy definicje. Zamiast rozszerzać i
pogłębiać działanie, cyzelujemy definicje. I wyobrażamy sobie,
że wiemy co chcemy zdefiniować!
R:
Jak inaczej niż słowem można wyrazić doświadczenie?
M:
Doświadczenia nie można przekazać słowami. Przychodzi ono wraz z
działaniem. Człowiek, który intensywnie doświadcza, będzie swą
ufność i odwagę udzielał otoczeniu. Inni ludzie również będą
działać i zdobywać doświadczenia w toku działania. Jednakże
nauczanie przy pomocy słów ma swoją użyteczność - przygotowują
one umysł do odrzucenia tego, co zostało w nim nagromadzone. Oznaką
osiągnięcia dojrzałości duchowej jest to, że wszystko co
zewnętrzne przestaje reprezentować jakąkolwiek wartość, a serce
jest gotowe do pełni wyrzeczenia. Wówczas pojawia się szansa dla
rzeczywistego i serce ją chwyta. Zwłoka, jeśli w ogóle zachodzi,
powodowana jest przez umysł niechętny do postrzegania i odrzucania.
R:
Czy jesteśmy tak zupełnie samotni?
M:
O nie, nie jesteśmy. Ci, którzy posiadają, mogą dawać. A takich
dawców jest wielu. Sam świat jest darem najwyższym, utrzymywany
przez miłosną ofiarę. Ale właściwych odbiorców, mądrych a
pokornych, jest mało. "Proście a będzie wam dane" to
prawo odwieczne.
Tak
wiele słów pan usłyszał, tak wiele słów pan powiedział. Zna
pan już wszystko, tylko siebie samego pan nie zna. Jaźni swej nie
poznaje się poprzez słowa - tylko bezpośrednie wejrzenie w siebie
ją ujawni. Należy patrzeć w swoje wnętrze, szukać w swoim
wnętrzu.
R:
Bardzo trudno jest odrzucić słowa. Nasze życie umysłowe jest
przecież nieprzerwanym nurtem słów.
M:
Łatwo czy niełatwo - nie o to chodzi. Po prostu nie ma takiej
alternatywy. Albo będzie pan próbował, albo nie. To zależy od
pana.
R:
Próbowałem wiele razy i doznawałem niepowodzenia.
M:
Niech pan jeszcze raz spróbuje. Jeśli będzie pan kontynuował
próby, coś może się wydarzyć; jeśli pan nie będzie - utkwi pan
w miejscu. Może pan znać wszystkie właściwe słowa, cytować
pisma, błyszczeć w dyskusjach, a jednak pozostać tylko workiem
kości. Albo może pan być skromną i pokorną, mało znaczącą
osobą, a jednak promieniować serdeczną życzliwością i głęboką
mądrością.