Wiktor Staniecki
Myśli kilka o średniowiecznym prawie polskim...
Wbrew powszechnemu mniemaniu średniowiecze było epoką arcyciekawą. To właśnie ono
dało podstawy dla rozwoju nauki i sztuki. Również rozwój społeczeństwa, coraz bardziej
świadomego swojej wartości i swoich praw zawdzięczamy średniowieczu. Polska także
podlegała tym procesom. W XVI i XVII wieku mówiono o naszym kraju: "Państwo bez
stosów". Niewątpliwie w owym czasie byliśmy społeczeństwem bardzo tolerancyjnym i
postępowym. Ale czy byliśmy nim wcześniej? By to sprawdzić trzeba dotrzeć do źródeł.
Najlepszym z nich, a na pewno najstarszym (na co już sam tytuł wskazuje) jest "Najstarszy
zwód prawa polskiego" pochodzący z początków XIV wieku.
Czytając poszczególne paragrafy odnosi się wrażenie, że stosunki panujące w państwie były
co najmniej dziwne. Działania władzy żywo przypominają działania mafii...
"§ 8. 1. Jeśli ktoś zostanie zabity na polu albo na drodze, ten kto takiego pochowa, musi
zapłacić za głowę, a władcę wynagrodzić [za złamany mir] 50 grzywnami.
2. Jeśli zabitym jest rycerz albo kupiec, zań płaci on 50 grzywien. Za Niemca, którego Polacy
nazywają gościem, płaci 30 grzywien. (...)"
Czytając te dwa artykuły można odnieść wrażenie, że cudzoziemcy nie byli zbyt szanowani w
średniowiecznej Polsce. Jednak sankcje finansowe dość skutecznie odstraszały od ukrywania
rzeczywistego winowajcy. Na wsiach spoczywał obowiązek wydania bądź ścigania
złoczyńcy. Poza tym zapisy prawne są dalekie od dyskryminacji chłopów. Mieli oni
względnie podobne prawa co szlachetnie urodzeni panowie. Już wtedy istniała instytucja
"świadka". Głównym sposobem rozsądzenia w razie braku świadków był pojedynek. Jeśli
jednak delikwent uchylał się przed walką czekała go o wiele cięższa próba...
"§25. 1. Jeśli swojemu człowiekowi, który zostaje oskarżony, a nie może mieć świadków,
sędzia nakazuje walczyć, a ten odpowiada, że nie może walczyć i w jakikolwiek sposób
swojej niezdolności [do pojedynku] dowodzi, wówczas musi on nieść żelazo.
2. Są [tego] dwa sposoby. Jeden polega na tym, że kładzie się żelazo, jeno o krok od
drugiego, nie za daleko, lecz tak, by można było po nich stawiać takie kroki, jakie zazwyczaj
się robi. Tak należy zaznaczyć [miejsce] o jeden krok przed pierwszym żelazem, z którego
ma on wkroczyć na żelazo, tak ażeby on przeszedł trzy kroki po żelazie. Żelaza powinny być
tak zrobione, jak podeszwa człowieka od pięty aż do środka stopy.
3. Jeśli się człowiek poparzy - on jest zwyciężony. Jeśli zaś nie wkroczy na żelazo albo jeśli
zrobi jeden krok niewłaściwie - on jest zwyciężony.
4. Należy mu oparzenie opatrzeć woskiem i opiekować się nim troskliwie aż do trzeciego
dnia. Tak można stwierdzić, czy jest on poparzony czy nie.
5. Człowieka, który ma kroczyć po żelazie, musi prowadzić dwóch ludzi i uczyć go, jak
często on chce, po to, by we właściwym czasie on to dobrze umiał i nie pogubił się. Dawniej
był zwyczaj, że dwóch obecnych księży, prowadziło człowieka, gdy kroczył po żelazie. Teraz
to już wyszło z użycia, dlatego prowadzą go dwaj inni ludzie, kim by oni nie byli.
6. Drugi sposób polega na tym, że żelazo kładzie się na kamieniu albo na żelazie, z wolnym
miejscem, tak, aby człowiek mógł żelazo uchwycić od spodu i unieść. Które [żelazo] niesie
on trzy kroki.
7. [Jeśli] rzuci je na ziemie wcześniej, to jest pokonany, co do tego, w czym go obwiniono.
Tak samo uchodzi za pokonanego jeśli się poparzy. (...)
9. Te obydwa żelaza, to pierwsze i to drugie, należy rozżarzyć (...)"
Zaiste bohaterem był ten kto owe próby przeszedł. Chyba zbytnio wierzono w sąd boży, bo
zwykły człowiek nie miał szans przejść tej próby pozytywnie. A oto jeszcze jeden przykład
ludzkiej fantazji:
"§25. 1. Jeśli wszelako jakiś człowiek zostanie oskarżony i sędzia nakazuje mu odpowiadać, a
ów mówi, że jest niewinny, to sędzi pyta go, czy ma świadków.
2. Jeśli wtedy on mówi, że ich mieć nie może, a sędzia chce skończyć sprawę w tym samym
dniu, to postanawia, że należy go rzucić do wody.
6. Potem kapłan skrapia wodę wodą święconą.
7. Następnie opuszcza się obwinionego [do wody] w taki sposób, że zawiązuje mu się ręce
pod goleniami i wsuwa kij pomiędzy podkolana i ramiona, by nie mógł posługiwać się ani
rękami ani nogami. Należy mu zrobić znak na głowie, by można było poznać, czy człowiek
tonie czy pływa. Należy także przewiązać mu wokół brzucha powróz, by można było go
wyciągnąć, gdyby tonął.
8. Jeśli natomiast on nie tonie, ale utrzymuje się na wodzie, to zostaje on pokonany w
sprawie, o którą został obwiniony. (...)"
Czytając można by dojść do wniosku, że Polska była niemal ciemnogrodem. Ale, chyba na
szczęście, tak nie było. Osobiście zupełnie się zgadzam z tezą Pawła Jasienicy, który uważa,
że kultura (również prawna) naszego społeczeństwa była na tyle bogata i zakorzeniona, że
przyjęcie chrześcijaństwa nie spowodowało jej utraty. Warte uwagi jest bezkonfliktowe
wpasowanie się chrześcijaństwa w tradycje "ludowe". Przytoczone powyżej ciekawostki nie
przedstawiają pełnego obrazu ówczesnego prawodawstwa, które było w zasadzie bardzo
liberalne i "zdroworozsądkowe". Poszczególne grupy społeczne były niemal równe wobec
prawa. Dlaczego więc wiek XVI, a szczególne XVII przyniósł tak wielkie zniewolenie
chłopów? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi do czasu poznania natury ludzkiej...