-Tu czy nie tu...? -Szeptała sama do siebie Kari. -Warto się przekonać!
Podkopała się na sam dół i wypadła z tunelu w kolejną jamę.
-Mamo? -Zapytała, ale krzyknęła przerażona na widok glizd, karakanów i innych obrzydlistw pełznących po ścianach.
-Co tu robisz i kto ty?
W jej stronę zmierzało coś czarnego, podobnego do myszy ale większego, bez ogona i uszu... I najwyraźniej zupełnie ślepego, bo kierowało się węchem.
-A więc jesteś kotem. -Powiedziało stworzonko ruszając noskiem bez ustanku.
-Yyy.. Tak, ale... Ja cię nie zjem!
-W to nie wątpię, bo słyszę po twoim głosie że jesteś dość poczciwą istotką, i w dodatku niewielką... Dziecko. Jak ci na imię?
-Kari. A kim ty jesteś.
-Kretem. A na imię mam Sil, o ile dobrze pamiętam.
Kari chciała podejść do niego, ale pod jej nogi spadł z sufitu czarny robak, wywijając teraz nogami w powietrzu. Kari krzyknęła przestraszona.
-Robactwo cię niepokoi? Nie przejmuj się nim, i spróbuj myśleć jak o nic nie wartych żyjątkach.
Kari przełknęła głośno ślinę, gdy ohydny pająk z ogromnymi nogami przeszedł obok niej.
-To będzie trudne-powiedziała.
-Kim była ta mała kotka? -Pytał Rutek. -Znasz ją?
-To tylko jakieś małe kocię! Zabłądziło i tu wpadło! Gadaliśmy przez chwilę...
-Mam nadzieję, że nic jej nie mówiłaś o tym, że nie jesteś tu z własnej woli, co?
-A po co miałabym zaprzątać obcemu dziecku głowę? -Łatka umiała nieźle kręcić.
Rutek nie miał już więcej pytań.
-Świetnie. Mama może być nieźle ranna, a my nie możemy nic zrobić? -Denerwował się Felek.
Przecież jej szukamy!
-Bez efektów!
Meg objęła kocurka.
-Wszyscy się martwimy. I nie spoczniemy, póki nie dowiemy się gdzie ona jest...
-To dobrze. -Westchnął Felek i przymknął powieki.
Wkrótce potem Kari przyzwyczaiła się do robactwa, a zaczęła rozmawiać z kretem. Okazało się, że Sil jest samotnikiem. Mieszka tylko z tym robactwem, którego nie widzi więc mu nie przeszkadza. Kari opowiedziała mu o matce.
-Nooo, to nieciekawie! Mała, musisz jej pomóc!
-Zabłądziłam! -Westchnęła kicia.
-Próbuj dalej, nie możesz się poddać!
Kari pożegnała się z nim i wyszła.
-Mogę tylko ci podpowiedzieć, bo wiem-że niżej na pewno nie jest. Szukaj wyżej.
Kari podziękowała i zaczęła kopać w górę.
Dokopała się do kolejnej jamki, ale tym razem zamieszkanej przez szczury.
-Ups-pisnęła Kari i zaczęła kopać w bok. Szczury natomiast pobiegły za nią. Ale Kari nie miała w zwyczaju być powolna. Kopała najszybciej jak mogła, a ziemia z łatwością umykała spod jej pazurków.
Wpadła do następnej jamy. Tym razem wpadła na mamę.
-Szczury mnie gonią! -Jęknęła koteczka, wstając prędko. -Uciekajmy stąd!
-Jak? -Zapytała Łatka. -Znowu spadłaś z góry!
Bystry umysł Kari znów się odezwał w jej głowie.
-A jak brat taty się tu dostawał?
-Stamtąd-Łatka wskazała na koniec jamy.
-Tam musi być wyjście! -Orzekła Kari, a na widok szczurzych łbów, wychylających się już z góry krzyknęła:
-Wiejemy!
Łatka czuła się już wystarczająco silna, by biec. Wzięła małą na plecy i kazała trzymać się mocno. Po czym wybiegły szybko-właśnie tym wejściem o którym mówiła Kari.