Umarła sztuka rozmowy z rodzicami
Możliwe, że nigdy w historii ludzkości rodzice nie rozmawiali tak mało z dziećmi
Oglądanie przez cały dzień telewizji, brak rodzinnych posiłków, a nawet wzornictwo wózków spacerowych, w których maluchy siedzą przodem do kierunku jazdy - wszystko sprzysięgło się, by zniszczyć sztukę konwersacji między rodzicami i dziećmi. Ma to niepokojące następstwa”, twierdzi instytucja odpowiedzialna za walkę z analfabetyzmem Basic Skills Agency (BSA).
Autorzy opublikowanej ostatnio broszury BSA uważają, że dzieci miewają napady gniewu, bo trafiają do szkoły już w wieku czterech lat, gdy nie są jeszcze w stanie wyrazić swoich uczuć. „Dzieci, które nie potrafią zrozumieć tego, co mówi nauczyciel, albo odpowiednio wyrazić swoich uczuć i potrzeb są bardziej narażone na nieporozumienia, co może prowadzić do destrukcyjnych zachowań - napisano w publikacji. - Kiedy zaczną mieć kłopoty w szkole, bardzo łatwo popadają w problemy natury wychowawczej, co odbija się na nauce”.
Opracowanie, którego wydanie skoordynowano w czasie z inauguracją kampanii BSA „Mów do mnie”, stawia tezę, że największym problemem w szkołach podstawowych jest nauczenie dzieci mówienia i słuchania, czyli umiejętności, jakie powinny nabyć, zanim jeszcze pójdą do szkoły.
Autorka broszury Sue Palmer mówi: „Przez 10 lat jeździłam po kraju jako konsultantka do spraw pisania i czytania i rozmawiałam z dziesiątkami tysięcy nauczycieli szkolnictwa podstawowego. Wszędzie podkreślano to samo: umiejętność mówienia i słuchania jest u dzieci coraz gorsza”. „Nauczyciele najmłodszych klas są szczególnie zaniepokojeni poziomem słownictwa nowych roczników i trudnościami ze znalezieniem się uczniów w klasie” - dodaje. BSA apeluje do szkół, by organizowały spotkania z rodzicami i uzmysławiały im wagę rozmów z dziećmi.
|
Jak jednak napisano w broszurze, rodzice nie mają dużych szans, by to zmienić. Nieustanny głos z telewizora wypełnia cały dom i utrudnia rozmowę. Z powodu dłuższego przebywania w pracy rodzice mają mniej czasu dla dzieci, a to prowadzi do zanikania posiłków rodzinnych, które były okazją do rozmowy.
Członkowie rodziny coraz mniej czasu spędzają też w jednym pokoju. Badanie przeprowadzone przez National Literacy Trust wykazało, że około 40 procent dzieci w wieku czterech lat i młodszych ma w pokoju własny telewizor - i wskaźnik ten rośnie.
Za ważny czynnik uważa się także wózki spacerowe. Te, w których dziecko siedzi przodem do kierunku jazdy, utrudniają rozmowę. „W ciągu ostatnich 50 lat - a zwłaszcza ostatnich dwudziestu niespodziewane efekty uboczne zmian społecznych i postępu technologicznego ograniczyły rozmowy między rodzicami i dziećmi” - mówi pani Palmer. Psycholog dziecięcy Margaret Donaldson twierdzi: „Możliwe, że nigdy w historii ludzkości rodzice nie rozmawiali tak mało z dziećmi”.
Problem nie ogranicza się do ubogich rodzin, choć wśród nich jest najostrzejszy - napisano w broszurze. „Wyżej wymienione czynniki wpływają na dzieci bez względu na ich pozycję społeczną czy materialną” - czytamy.
Dyrektor BSA Alan Wells podkreśla: „Wielu stosunkowo zamożnych rodziców płaci duże pieniądze, by nie musieć poświęcać swego czasu potomstwu. Kupują różne zaawansowane technologicznie zabawki. Uważają, że zwalnia ich to z poświęcania dzieciom tyle uwagi”.
Publikacja zachęca rodziców, by nie tylko rozmawiali ze swoimi latoroślami, ale także ich słuchali. „Oczywiście szkoły muszą rozpowszechniać komunikat, że to ważne, by dorośli rozmawiali z dziećmi” - podkreślono. „Nie wystarczy powiedzieć im »tak« albo »nie« - mówi Wells. - Trzeba prowadzić z nimi dialog”. Do większej aktywności zachęca zwłaszcza ojców.
W opracowaniu napisano, że poprawa umiejętności komunikowania się przez dziecko będzie miała efekt domina we wszystkich sferach jego życia. „To jasne, że nie można oczekiwać od dziecka czytania i pisania, dopóki nie nauczy się najpierw mówić i słuchać” - mówi pani Palmer.
Główne przyczyny trudności w komunikowaniu się to:
- całodzienna telewizja. Ciągły potok słów blokuje rozmowę;
- zmiana trybu pracy. Wzrasta liczba rodzin, w których oboje rodziców pracuje, przez co mają mniej czasu dla dzieci i mniej energii;
- sposób zaprojektowania wózków. Te, w których dziecko siedzi przodem do kierunku jazdy, są coraz popularniejsze, przez co rodzicom jest trudniej z nim rozmawiać;
- osobne pokoje. 40 proc. dzieci poniżej 5. roku życia ma w swoim pokoju własny telewizor i wskaźnik ten szybko rośnie;
- telewizyjne kanały dla dzieci. Rozmnożenie się kanałów przeznaczonych specjalnie dla nich sprawiło, że więcej czasu spędzają przed ekranem;
- pewna nauczycielka wymieniła także centralne ogrzewanie, dzięki któremu rodziny nie muszą siedzieć w jednym pokoju, by było im cieplej.