Argumenty przeciw eutanazji |
|
Zabicie niewinego człowieka zawsze jest złem.
Diagnozy lekarskie będące podstawą do podjęcia decyzji o eutanazji mogą być błędne.
Poniżej przytoczono szacunki dotyczące pomyłek w diagnozach. Fenigsen (2002: 142 - 143) dołącza do argumentów przeciw eutanazji błąd lekarskiej diagnozy. Twierdząc, że organizm ludzki jest wysoce skomplikowany i czasem diametralnie różne choroby dają podobne objawy, a rokowania co do oczekiwanego czasu życia pacjenta są niekiedy swego rodzaju "wróżeniem z fusów". Jego zdaniem, określenie pozostałego okresu życia jest wręcz niemożliwe. Pacjenci zainteresowani eutanazją zazwyczaj nie są informowani o wynikach badań nad prawdziwością diagnoz. W artykule redakcyjnym "The New England Journal of Medicine" w 1984 r. podano, że z porównania rozpoznań z wynikami sekcji wynika, że około 40% z nich było błędne. Goldman i współpracownicy zebrali takie porównania z najlepszego bostońskiego szpitala Brigham oraz z Women's Hospital w tym mieście. Zebrano po 100 przypadków z poszczególnych lat: 1960, 1970 i 1980. Odsetek błędnych rozpoznań klinicznych nie różnił się wielce między nimi i wynosił 22% w pierwszej, 23% w drugiej i 21% w ostatniej próbie. Autorzy badań doszli do wniosku, że wprowadzenie nowoczesnych metod diagnostycznych (pierwiastków promieniotwórczych, ultradźwięków i tomografii) nie miało istotnego wpływu na prawdziwość rozpoznań. Następnie Boers w Holandii stwierdził, że wśród badanych 147 przypadków 32% stanowiły nieprawidłowe diagnozy. Badania Wabeke z 1989 r. wskazują 40% błędów. W Stanach Zjednoczonych wskutek błędów lekarskich w 1999 r. umarło 98 tysięcy ludzi (CBOS 2001b), a rok później 120 tysięcy (Kaczanow i Kulik 2001). Każdego roku od 7,5 tys. do 23 tys. osób umiera w Polsce na skutek błędów lekarskich - szacują naukowcy z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego (Kaczanow i Kulik 2001). Doświadczenia polskich i amerykańskich respondentów w kontaktach ze służbą zdrowia zbadał w 2001 r. CBOS. Wynika z nich, że 25% Amerykanów i 7 % Polaków doświadczyło błędnej diagnozy lekarskiej (CBOS 2001b).
W badaniach Pentora na pytanie "Czy znasz kogoś, kto padł ofiarą błędu popełnionego przez lekarza lub słyszałeś o takiej sytuacji?" 68 % respondentów odpowiedziało "tak" (Wojtasiński, 2003).
Stephen Hawking, znany wybitny fizyk teoretyczny, sparaliżowany z powodu bocznego stwardnienia zanikowego, mimo diagnoz lekarskich z lat 60. dających mu 2 lata życia żyje do dzisiaj i jest jednym z najwybitniejszych współczesnych kosmologów i fizyków (Feningsen 2002).
"Najbardziej znanym przypadkiem w Stanach Zjednoczonych był przypadek Karen Quinlan, która znalazła się w stanie śpiączki po zażyciu alkoholu i narkotyku w 1975 r. Została ona odłączona od aparatury utrzymującej ją przy życiu w 1976 r. i jakby pokazując jak nieprawidłowe może być stanowisko medyczne przeżyła będąc cały czas w stanie śpiączki do 1980 r." (Dunn 1997, 80) Mimo wielu obwarowań dopuszczalności praktykowania eutanazji, w krajach, w których jest ona legalna dochodzi do wielu nadużyć.
Zgodnie z Raportem Remmelinka (raport holenderskiej Rządowej Komisji do spraw Badania Praktyk Medycznych dotyczących eutanazji z 1991 r.) (Fenigsen 2002: 122 - 126, Bączyk 1999: 5) na 20 500 przypadków zarejestrowanej eutanazji tylko 2300 spełniało urzędowe kryteria jej dopuszczalności. 1040 osób zmarło w skutek niedobrowolnej eutanazji, a 8100 przypadków śmierci zaistniało na skutek przedawkowania leków uśmierzających ból.
Eutanazja bez woli i wiedzy chorego zwana też kryptanazją (Fenigsen 2002: 41-53) (z greckiego kryptos (tajny, ukryty), thanatos (śmierć) występuje wtedy, gdy lekarz sam podejmuje decyzję o uśmierceniu pacjenta lub gdy skłania go do tego rodzina lub opiekun chorego. Lekarze ci tworzą "szarą strefę" we wszystkich krajach, a ich czyny są praktycznie niewykrywalne, jeśli pacjent był osobą samotną lub nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Kryptanazja pozostaje z reguły przemilczana z powodu wiary w szlachetne pobudki lekarzy. Fenigsen (2002: 50) opisuje przypadek tego typu eutanazji dokonanej w Holandii na kobiecie chorej na raka, która mogłaby przeżyć jeszcze kilka lat, ale jej miejsce w szpitalu było potrzebne dla innego pacjenta. W 1999 r. w Holandii Wilfred van Ooijen został uznany za winnego dokonania eutanazji na kobiecie, która o nią nie poprosiła (Ofiara nie prosiła... 2002).
Przed Sądem Najwyższym w USA toczyła się sprawa dotycząca lekarza, który zakończył życie zakonnicy, ponieważ "cierpiała z powodu nie dającego się znieść bólu, a przekonania religijne nie pozwoliły jej prosić o eutanazję" (JAMA, Hendin, Rutenfrans, Zylicz, 1997)
W Holandii pewien stary człowiek znajdował się w agonii. "Jego syn zwrócił się o lekarzy z prośbą, by ťprzyspieszyli sprawęŤ, aby mógł zorganizować pogrzeb ojca przed wyjazdem na wakacje. Jednak lekarz, który nie miał dostatecznego doświadczenia, zaaplikował dawki morfiny, które zamiast zabić pacjenta, uśmierzyły jego bóle". Staruszek po powrocie rodziny z wakacji był w świetnym humorze - opowiada dr Karl Guning, przewodniczący Światowej Federacji Lekarzy Szanujących Ludzkie Życie (Rędzioch, 2001).
Jeden z holenderskich lekarzy zabił swoje tygodniowe dziecko z syndromem Downa, nie zgłaszając tej eutanazji. Profesor psychiatrii A. van Dantzig ne widział tym nic złego (Cohen-Almagor, 2001).
Według etyka z Amsterdam Free University, Evert van Leeuwena, w Holandii dochodzi do eutanazji chorych noworodków. Czasem nawet wbrew woli rodziców, jeżeli lekarz zdecyduje inaczej (Marker, 2000). Opinię tę potwierdziło sprawozdanie Holenderskiej Komisji Rządowej (Fenigsen, 2002: 57).
W Belgii w 1998 r. (jeszcze przed legalizacją) ponad 3 % eutanazji było przeprowadzonych bez prośby chorego (Deliens 2000). (Warto zauważyć, że w tym kraju eutanazja bez zgody chorego była praktykowana głównie na pacjentach rozwiedzionych - Deliens i wsp. 2000). Dane z Australii z roku 1995 mówią o 3,5 % takich przypadków (Deliens 2000). "Jak wynika z raportu opublikowanego 2 grudnia 1998 r. w British Medical Journal, w roku 1995 odnotowano w Holandii 900 wypadków tzw. niedobowolnej eutanazji, przy czym ok. 25 proc. z uśmierconych było przytomnych, świadomych i nidy nie prosiło o przyśpieszenie śmierci" (Sygut-Nowak 1999).
Badania przeprowadzone przez Zespół Prawa Ochrony Zdrowia Uniwersytetu Limburskiego w Maastricht (Holandia) wykazały, że 41 % ankietowanych lekarzy dokonało eutanazji nie na prośbę chorego (Fenigsen 2002). |
Powyższe liczby mogą niedokładnie odzwierciedlać rzeczywistość. Deliens i wsp. opublikowali w "The Lancet" wyniki z badań nad eutanazją w Belgii. Zbadali 25 przypadków. W 3 przypadkach lekarze jednocześnie w raportach stwierdzali wyraźną prośbą pacjenta o eutanazję oraz niekompetencję pacjenta. Podobne sprzeczne dane badacze odnaleźli w Holandii, gdzie używano identycznych formularzy (Deliens i wsp. 2000). 60% holenderskich lekarzy uważa aktywną niedobrowolną eutanazję za dopuszczalną (Fenigsen 2002).
Eutanazja bez konsultacji z innym lekarzem. W Belgii w 1998 r. (jeszcze przed legalizacją) 18 % eutanazji było przeprowadzonych bez konsultacji z innym lekarzem (Deliens 2000). 19 % holenderskich lekarzy nie przestrzega reguły konsultacji z innym lekarzem przed dokonaniem eutanazji (Fenigsen 2002).
Wśród zbadanych przez Deliensa i wsp. belgijskich przypadków eutanazji bez zgody chorego w 47 % przypadków decyzja nie była konsultowana z krewnymi, a w 18 % przypadków z nikim innym (ani rodziną zmarłego ani kolegami ani pielęgniarkami) (Deliens i wsp. 2000)
Eutanazja w przypadku choroby niegroźnej dla życia pacjenta. "The New England Journal of Medicine" podało, że tylko jedna czwarta pacjentów uśmierconych przez dr Kevorkiana była terminalnie chora, a jedna piąta nie miała w ogóle problemów ze zdrowiem (Bos-Karczewska 2000). Na marginesie warto dodać, że wśród pacjentów uśmierconych przez Kevorkiana była nadreprezentacja osób rozwiedzionych i żyjących samotnie (Horton, 2001).
Złe działanie komisji kontrolnych. Mimo stworzenia instytucji kontrolującej przypadki eutanazji w Holandii (komisja kontrolna) nie działa ona należycie, nie przekazując wątpliwych spraw instancji sądowniczej, tylko odsyłając je z adnotacją o nieprawidłowych procedurach lekarzowi - eutanaście. (Paradoksalne są same zasady działania tych komisji: orzeczenia o legalności bądź nie eutanazji wydawane są już po jej przeprowadzeniu, gdy nic nie może przywrócić życia choremu).
Holenderscy lekarze nie wywiązują się z obowiązku dokumentowania eutanazji i 72% z nich ukrywa, że chory zmarł w wyniku eutanazji. (Fenigsen 2002)
Niedopełnienie obowiązków konsultacyjnych. Badania opublikowane w "The New Englad Journal of Medicine" wykazały, że 9 % z 161 psychiatrów, którzy mieli stwierdzić obecność bądź nie choroby psychicznej u pacjenta, nie zbadało swoich pacjentów osobiście (Groenewoud, 1997).
Frustracje lekarzy. Nieskuteczność leczenia bądź błąd w diagnozie lekarza mogą się przekładać na kondycję psychiczną lekarza i jego późniejszą skłonność do podjęcia "skutecznej" decyzji, jaką jest decyzja o eutanazji. Zabijanie może być skrajną formą sprawowania kontroli jako ostateczny sposób korzystania ze swojej władzy.
Depresja pacjenta
Choroba terminalna łączy się zwykle z depresją wynikającą z niemożności realizacji dotychczasowych ról, świadomości zbliżającego się końca życia, samotności. Słowa Kępińskiego idealnie ją opisują: "Typowa dla depresji jest myśl, że już nic zmienić się nie może, chyba na gorsze; chory nie wierzy w zmianę, którą przyszłość może przynieść" (Ryn 1993: 233). Dlatego prosi o śmierć, bo ona "jest odpoczynkiem, końcem znoju życia, jest ucieczką przed tym wszystkim, co człowieka gnębi. Gdy świat odpycha wówczas, tylko śmierć pociąga. Dlatego w depresjach odsetek zamachów samobójczych w porównaniu z ogólną populacją wzrasta od kilkunastu do kilkudziesięciu razy" (Ryn 1993: 238). Depresja jest też jedną z najczęstszych przyczyn żądania śmierci u pacjentów terminalnie chorych. AMA podkreśla, że depresja kliniczna stanowi najczęstszy pojedynczy czynnik niosący pragnienie śmierci. (Willke 2000: 152).
W świetle amerykańskich badań nad chorymi terminalnie autorstwa Brown i wsp. "żadna z osób, u których stwierdzono zaburzeń depesyjnych, nie przejawiała oczekiwań skrócenia życia ani myśli samobójczych" (Pużyński, 2000).
Prof. dr hab. Stanisław Pużyński z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie uważa, że "1. decyzje osób domagających się pomocy lekarzy w pozbawieniu ich życia często wynikają z ich szczególnego stanu emocjonalnego, który u licznych jest stanem spełniającym kryteria diagnostycznej depresji lub trudnym do różnicowania z depresją. 2. Ocena, czy oczekiwanie na pomoc lekarza w samobójstwie lub żądanie tej pomocy jest w pełni świadome i ťracjonalneŤ, czy też stanowi przejaw zaburzenia depresyjnego, jest często trudna lub wręcz niemożliwa. 3. Zniechęcenie do życia i pragnienie śmierci nie jest cechą trwałą i u wielu osób przemija. 4. W odniesieniu do licznych zburzeń psychicznych, w tym depresji, pojęcie ťnieuleczalnościŤ nie ma zastosowania" (Pużyński, 2000).
59 proc. amerykańskich pacjentów hospicyjnych, którzy pragnęli śmierci było w depresji, a tylko 8 proc. z tych, którzy śmierci nie pragnęli. Z kolei badania nad przyczynami samobójstw wskazują, że 80 proc. samobójców miało depresję. "Chociaż te dane nie dostarczają bezpośrednich dowodów, to sugerują, że pragnienie poddania się wspomaganemu samobójstwu może być analogiczne do pragnienia śmierci związanego z depresją i może być wyeliminowane tymi samymi środkami jak w pozostałych grupach pacjentów ze skłonnościami samobójczymi" - stwierdza "The New England Journal of Medicine" (Ganzini, Lee 1997).
Z holenderskich badań wynika, że 80-90 proc. ludzi, którzy trafiają do hospicjum z zamiarem poddania się eutanazji odstępuje od niego (Kowalski 2002, Karłowicz 2002). Oznacza to, że eliminacja bólu i okazanie zainteresowania choremu likwiduje potrzebę eutanazji.
Amerykański badania wykazały, że spośród 886 osób odratowanych z zamachów samobójczych w ciągu następnych 5 lat tylko 3,84 % kontynowało próby samobójcze (Rosen, 1976).
Van der Wal i van der Mas badając sytuację w Holandii stwierdzili, że w 31 % odrzuconych próśb o eutanazję stwierdzono u pacjenta depresję lub inną psychiczne zaburzenie. Tymczasem we wszystkich prośbach o eutanazję czy samobójstwo wspomagane określono pacjentów jako w pełni kompetentnych" (Groenewoud i inni 1997).
"The Lancet" podał, że depresja w większym stopniu niż ból jest powodem pragnienia eutanazji (Arawal, Emanuel 2002).
Zmiana roli lekarza
Niekaralność eutanazji lub jej legalizacja powodują zasadniczą zmianę roli lekarza. Zadania lekarza stają się wtedy sprzeczne. Jak można leczyć jednych pacjentów, równocześnie zabijając innych.
Często mogłyby to być osoby cierpiące na to samo schorzenie. "Dopuszczalność eutanazji, w tym samobójstwa w asyście lekarza narusza podstawowe standardy postępowania lekarskiego: zasadę ochrony życia, zasadę zaufania w relacji pacjent-lekarz, zaciera granicę pomiędzy leczeniem i zabijaniem" (Pużyński, 2000).
"Specjalizacja w zabijaniu"
Mogą powstać następcy Kevorkiana, zwanego też doktorem śmierć, specjalizujący się w eutanazji i asystowaniu przy samobójstwie. Znane są przypadki "aniołów śmierci" (Węgry, Szwajcaria, Holandia) - czyli osób, które "seryjnie" zabijały pacjentów.
Utrata zaufania pacjenta do lekarza
W Holandii zdarzają się ucieczki pacjentów ze szpitali i hospicjów w obawie przed niechcianą eutanazją (Young 2000). Sędziwi pacjenci rezygnują z leczenia w formie kroplówek, gdyż obawiają się tego, co mogą one zawierać (Łuczak, 1998). Wielu pacjentów wyjeżdża na leczenie do Niemiec w obawie przed eutanazją.
Eutanazja hamuje rozwój medycyny paliatywnej.
W Holandii, gdzie eutanazja jest legalna w r. 1999 było 70 miejsc w hospicjach, a w Wielkiej Brytanii 3000 (Bączyk, 1999). W Holandii jest więc 11 razy mniej miejsc w hospicjach w przeliczeniu na liczbę mieszkańców niż w podobnej pod względem cywilizacyjnym W. Brytanii. Ponadto młodzi lekarza nie uczą się jak najlepiej zająć się pacjentem w ostatnich chwilach życia, lecz jak najsprawniej przeprowadzić eutanazję. "Istnieje też ryzyko, że lekarze i inni pracownicy służby zdrowia mogą coraz niechętniej inwestować swoją energię i czas w służbie pacjentom, którzy - jak się twierdzi- bardziej skorzystaliby z szybkiej i łatwej śmierci" - stwierdziła Rada do Spraw Etycznych i Prawnych Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego (JAMA 1992).
W 1997 r. Hendin, Rutenfrans, Zylicz w Journal of American Medical Association (JAMA) stwierdzili "erozję medycznych standardów w opiece nad termialnie chorymi w Holandii. (...) Po uzyskaniu sankcji prawnej eutanazja - początkowo przeznaczona do wyjątkowych przypadków - stała się zaakceptowanym sposobem postępowania z poważnymi chorobami terminalnymi w Holandii" (Hendin, Rutenfrans, Zylicz, 1997).
Równia pochyła
Zalegalizowanie nawet najbardziej ograniczonych form eutanazji czy samobójstwa wspomaganego przez lekarza powoduje zwiększenie społecznej akceptacji tego zjawiska i w dalszej perspektywie rozszerzenia warunków jego dopuszczalności.
Holenderski Związek Dobrowolnej Eutanazji domaga się umożliwienie dokonywania eutanazji również nie-lekarzom - mimo legalnej eutanazji z rąk lekarza w tym kraju. (Paradoksem jest, że ludzie, którzy doprowadzili do legalizacji eutanazji dostrzegają teraz konflikt sumienia lekarza eutanasty.) Spełnienie tych postulatów byłoby kolejnym krokiem rozszerzającym warunki dopuszczalności eutanazji. Innym sposobem na to jest stworzenie exit bags (torebek zejścia) w Australii, czyli foliowych torebek do "własnoręcznej eutanazji" czy "statki eutanastyczne" odwiedzające nadbrzeża krajów, w których eutanazja nie jest legalna.
Kolejnym argumentem może być obniżanie granicy wieku, gdy pacjent może sam podjąć decyzję o eutanazji. Obecnie w Holandii jest to już 12 lat (według pierwszych projektów ustaw, dzieci powyżej tego wieku mogłyby być poddawane eutanazji nawet wbrew woli rodziców - por. Gałuszka 2002).
W bioetyce istnieje słynny przypadek Baby Doe - dziecka, które urodziło się w 1982 r. w Indianie w USA. Dziecko miało zespół Downa oraz wadę przełyku. Wada ta normalnie eliminowana jest przez operację udrożnienia przełyku, która choć skomplikowana ma jednak duże szanse powodzenia. Tymczasem lekarze zadecydowali o niepodejmowaniu operacji i podawaniu dziecku jedynie leków przeciwbólowych. Po kilku dniach dziecko zmarło z głodu. Rodzice nie protestowali. Przypadek ten wywołał prawdziwą burzę w mediach (Zagórski 1999). Wszystkie przytoczone powyżej fakty wskazują jasno, że legalizacja eutanazji nasili istniejące tendencje eugeniczne w społeczeństwach.
Holenderska pielęgniarka została w marcu 2003 r. skazana na dożywocie za zabicie czterech pacjentów - wśród jej ofiar były kilkumiesięczne dzieci (Ofiara nie prosiła o śmierć, 2000).
"Nasza racjonalność wymaga, by podobne przypadki traktować podobnie - jeśli więc zaakceptujemy eutanazję, wkrótce zaakceptujemy inne formy zabójstwa" (Alichniewicz, 2002; 188).
Decyzja o eutanazji nie jest suwerenną decyzją chorego
W krajach, gdzie eutanazja jest legalna, ostateczną decyzję o jej przeprowadzeniu podejmuje lekarz. Więc argument o "wolności wyboru", "możności decydowania o swoim życiu lub śmierci" w przypadku eutanazji nie ma zastosowania. Wprost przeciwnie, nigdy władza lekarza nad pacjentem nie była tak daleko posunięta. Decyzję podejmuje lekarz a nie osoba pragnąca eutanazji.
"Człowiek chory - w świetle współczesnej wiedzy medycznej - w pełni wolnego wyboru dokonać nie może, zwłaszcza jeśli celem tego wyboru ma być własna śmierć" (Łukowska, Karpińska 1996; 119). Tym bardziej "cierpienie nie do zniesienia" uniemożliwia podjęcie racjonalnej decyzji.
"Kiedy pacjent mówi, że chce umrzeć, sugeruje to, że stan pacjenta wskazuje paradoksalnie na utratę jego autonomii a nie na pełne godności samostanowienie" (Horton, 2001).
Eutanazja dotyka bliskich chorego
Decyzja o eutanazji nie jest wyłącznie "osobistą sprawą pacjenta", jego śmierć będzie tragedią wielu ludzi z jego otoczenia. Specjalna Komisja ds. Etyki Medycznej Brytyjskiej Izby Lordów oświadczyła: "Co więcej śmierć nie jest jedynie sprawą osobistą i indywidualną. Śmierć jednej osoby wpływa na życie innych często w taki sposób i do takiego stopnia, który trudno jest przewidzieć" (Willke 2000: 199). "Nieprzekraczalną granicą naszych suwerennych wyborów jest szkoda, jaką możemy wyrządzić innym" (Alichniewicz, 2002; 187).
Presja otoczenia na chorego
Nie zawsze prośba wyrażona przez chorego jest jego autonomiczną decyzją. Może na nią wpłynąć szereg czynników:
chory nie chce być już więcej ciężarem dla najbliższych (zarówno w sensie materialnym, emocjonalnym, czasowym, organizacyjnym)
chory nie chce być ciężarem dla społeczeństwa (wysokie koszty leczenia, przepełnienie szpitali, nieodpowiedni stosunek personelu do chorego).
Legalizacja eutanazji narzuca konieczność rozważania tej decyzji przez chorego (przez swoją dostępność eutanazja stała się "normalną" alternatywą dla ciężko chorego pacjenta). Amerykańskie badania w stanie Oregon wykazały, że 37% chorych, którzy popełnili samobójstwo przy pomocy lekarza motywowało chęć śmierci tym, że nie chcą być ciężarem dla rodziny, przyjaciół i opiekunów (Szczęsna 2002; 211). W sytuacji gdy pacjent może wybrać samobójstwo wspomagane przez lekarza już tylko krok dzieli nas od pytania skierowanego do pacjenta, dlaczego nie podjął takiej decyzji - ta argumentacja stanowiła w 1997 r. podstawę do odrzucenia samobójstwa wspomaganego przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA) (Bos-Karczewska, Zubowicz 2000).
W krajach, gdzie eutanazja jest legalna, chorzy na pewne choroby są niejako "automatycznie" zakwalifikowani do eutanazji (AIDS, nowotwory, postępujące stany otępienne).
W 1990 r. w Holandii 50 % lekarzy uważało za właściwe sugerowanie eutanazji pacjentowi (Hendin, Rutenfrans, Zylicz, 1997).
Korpucjogenność przepisów legalizujących eutanazję oraz presja na lekarzy
Rodzina chorego oczekująca na spadek bądź osoby czerpiące korzyści finansowe ze śmierci (np. właściciele zakładów pogrzebowych) proponuje lekarzowi przeprowadzenie eutanazji bez zgody chorego. Z drugiej strony chory proponuje lekarzowi łapówkę, by nie zostać poddanym eutanazji w czasie pobytu w szpitalu. W Holandii istnieje Holenderskie Stowarzyszenie Pacjentów, mające za zadanie ochronę pacjentów przez niechcianą eutanazją w czasie ich leczenia.
Istnieje niebezpieczeństwo, że publiczna służba zdrowia będzie traktować eutanazję jako sposób na ograniczenie wydatków. Eutanazja "to prawdziwy biznes dla praktykujących ją szpitali, towarzystw ubezpieczeniowych i służby zdrowia, które w ten sposób uwalniają się od ciężaru opieki nad chorym, w przypadku niewłaściwej opieki proszącym o przyspieszenie zgonu" - uważa dyrektor mediolańskiego instytutu onkologii, Franco De Conno. Przypomina on, że pobyt w szpitalu osoby nieuleczalnie chorej kosztuje 400 tys. lirów dziennie (dane z 2001 r., czyli ok. 1000 PLN) (KAI 2001. 03.18).
Eutanazja nie zawsze oznacza bezbolesną i szybką śmierć
Badania w Holandii wykazały, że agonia po zażyciu przepisanych przez lekarzy leków aż u 16 proc. poddawanych eutanazji trwała dłużej i nie była wcale bezbolesna. Dodatkowo u 7 proc. z nich wystąpiły działania niepożądane (np. skrajne trudności z oddychaniem). Niektórzy wybudzili się nawet po zapadnięciu w śpiączkę. Eutanazja może potęgować cierpienia zamiast je skracać - podał "The New England Journal of Medicine" (Krzyk rozpaczy 2000). Tylko 70 - 80 proc. pacjentów umiera wskutek pierwszej dawki śmiercionośnego środka (por. Willke 2000: 140). Bos-Karczewka i Zubowicz (2000) przytaczają opis eutanazji, która "powiodła się" dopiero za 3 razem - śmiertelne dawki środków nasennych ani morfiny nie zadziałały.
"Hendin wskazuje na kilka przypadków bardzo długiego czasu między zażyciem środka a śmiercią (11,5 a nawet 26 godzin), zauważając, że jest to zbieżne z danymi holenderskimi, według których 20 % osób, którym podano barbiturany w dawce uważanej za letalną (9 gramów) żyło jeszcze przez ponad 3 godziny" (Szczęsna 2002; 212). Według tych badań czas pomiędzy podaniem środka a utratą świadomości wyniósł nawet 38 minut.
Instrukcje dotyczące przeprowadzania eutanazji w Australii nie zalecały, aby członkowie rodzin byli obecni podczas eutanazji chorego. Może to być bowiem nieprzyjemne dla obserwujących (środki powodujące śmierć często powodują konwulsje i spazmy mięśni (www. iaetf. org).
Richard Horton, przewodniczący brytyjskiej General Medical Council napisał w "The Lancet" "brutalna rzeczywistość eutanazji i wspomaganego samobójstwa może - w wielu przypadkach - pogarszać a nie polepszać jakość opieki w ostatnich chwilach życia" (Horton, 2001). Autor przytacza przypadki wybudzenia się po eutanazji oraz następujących dolegliwości: częstoskórcz, nadprodukcja śluzu, czkawka, pocenie się oraz duszności.
Stygmatyzacja
Prawne dopuszczenie eutanazji powoduje zmianę nastawienia społecznego do chorych i upośledzonych, tworząc tym samym tendencje dyskryminacyjne. "Powstaje ryzyko eutanazji "dyskryminacyjnej". Pacjenci należący do szczególnie narażonych na ryzyko grup amerykańskiego społeczeństwa, mogą być zmuszani do ťpragnieniaŤ eutanazji" - napisał amerykański "The New Journal of Medicine" (Singer, Siegler 1990). Podobne obawy pojawiły się po przejściowej legalizacji eutanazji Australii, gdzie niektórzy aborygeni uważali, że prawdziwym celem tej legalizacji jest ich eksterminacja (Sadurski 1997).
Legalność eutanazji nie jest potrzebna tym, którzy pragną umrzeć, ale tym, którzy przy eutanazji chcą pomagać (gdyż w ten sposób mogą uniknąć kary). "Legalizacja eutanazji nie daje prawa do umierania, ale daje prawo do zabijania tym, którzy jej dokonują" - stwierdził holenderski deputowany Andre Rouvoet (Walewski, 2001). "Eutanazja nie jest problemem ludzi chorych, ale zdrowych. Eutanazja to jest ich egoizm" - uważa dr Jadwiga Pyszkowska, wiceprzewodnicząca Krajowej Rady Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej (KAI). Za prawem do eutanazji "najbardziej opowiadają się ci, których ten problem nie dotyczy. (...) Osoby chore chcą jak najdłużej żyć. Każdy dzień jest dla nich darem" - stwierdził prof. Jacek Łuczak (KAI).
Ciekawe spostrzeżenia opublikowano w "The Lancet": "Należy zadać jedno pytanie dotyczące eksperymentu w Oregonie [gdzie prawo zezwala na samobójstwo w asyście lekarza]. Jeśli w przeciągu 3 lat nastapiło 20 700 zgonów na raka, a poparcie społeczne dla samobójstwa w asyście lekarza wynosi 66 %, to powinniśmy oczekiwać 13 000 próśb o przyspieszenie śmierci. Tymczasem tylko 96 (0,46 %) osób otrzymało recepty, z których tylko 69 je wykupiło. Te dane sugerują, że program rozmija się z prawdziwymi potrzebami ludzi terminalnie chorych" (Woodruff, 2001).
Co to jest cierpienie nie do zniesienia?
"Lekarz musi ocenić, że ból jest nie do zniesienia. Tego się nie da ocenić, bo nie ma obiektywnych kryteriów" - stwierdza dr Zbigniew Żylicz, onkolog, dyrektor hospicjum w Rosendaal w Holandii (Bos-Karczewka, Zubowicz 2000). "W pewych specyficznych wypadkach trudno będzie rozróżnić, które przypadki podlegają pod kryteria zezwalające na eutanazję.
Przykładowo, gdyby ból nie do zniesienia był kryterium eutanazji, definicja bólu nie do zniesienia byłaby przedmiotem różnych interpretacji" - stwierdziła Rada do Spraw Etycznych i Prawnych Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego (JAMA 1992).
Demoralizująca funkcja prawa legalizującego eutanazję
Oczywiste jest, że społeczństwa z czasem zaczynają postrzegać to, co legalne za dobre. Młodzież uczy się, że eutanazja jest dobra, że nie jest zabójstwem, bo prawo ją dopuszcza.
Sytuacja chorego może ulec niespodziewanej poprawie
"Nigdy nie należy rezygnować zbyt wcześnie. Pamiętam przyjętego do szpitala radzieckiego żołnierza, który w nieszczęśliwym obchodzeniu się z bronią przez kolegę stracił znaczną część półkuli mózgu. Nieludzkie jęki, jakie wydawał, budziły grozę. Sprawa wydawała się beznadziejna, jednak nie rezygnowano z prób leczenia. Długie miesiące walki o życie, bez nadziei nawet w przypadku jego utrzymania na przyzwoitą jakość, zaczęły jednak dawać rezultaty. Pacjentowi stopniowo wracała świadomość, zaczął bez kontaktu słownego porozumiewać się z personelem, wreszcie kiedy umożliwiono przyjazd jego matce - wykrztusił pierwsze słowo: "mama". Stopniowo zaczynał mówić coraz więcej, podjął też próby chodzenia. Na dalsze leczenie wyjechał do kraju. Kiedy odzyskał zdolność pisania, nawiązał kontakt z oddziałem. Polskę traktuje jako miejsce, gdzie się po raz drugi narodził" - wspomina prof. dr hab. n. med. Tadeusz Brzeziński (za: Brzeziński, 2002; 210).
"Jestem przeciwko eutanazji. Wielokrotnie byłem świadkiem, gdy ludzie, którym nie dawano więcej niż tydzień życia, wracali do zdrowia. Lekarz nie ma prawa ferować wyroków śmierci" - stwierdził prof. Andrzej Szczeklik, członek PAN, PAU ("Polityka" nr 4/2003).
Poza tym medycyna obecnie jest w fazie wyjątkowo szybkiego rozwoju - może za kilka miesięcy powstanie lek na chorobę, która obecnie jest nieuleczalna?
oprac. Katarzyna Urban
Katarzyna Malinowska