Przegląd, Eutanazja, bioetyka itp


Przegląd

Tytuł: Pozwólcie mi odejść

Autor: Artur Zawisza

Data: 2010-02-21

Numer: 7/2010

Początek formularza

Dół formularza

0x01 graphic

Pozwólcie mi odejść


Prawie połowa Polaków uważa, że lekarze powinni spełniać wolę nieuleczalnie chorych, którzy domagają się skrócenia swoich cierpień, dwie trzecie jest za legalizacją eutanazji



Artur Zawisza

W cieniu burzliwej debaty poświęconej dylematom etycznym zapłodnienia in vitro pozostaje kwestia tzw. testamentu życia. Prawna regulacja, której celem jest decyzja o naszym życiu na wypadek niemocy wyrażenia woli, jakie zabiegi i metody leczenia mogą podjąć lekarze w razie utraty przez nas świadomości. Do najtrudniejszych aspektów testamentu życia, wzbudzających ogromne kontrowersje, należy zagadnienie wyrażenia i realizacji zgody na przerwanie uporczywego leczenia i zakończenie życia chorego. Prace nad przyjęciem stosownych przepisów w ramach ratyfikacji przez Polskę konwencji bioetycznej Rady Europy prowadził powołany przez premiera Donalda Tuska zespół bioetyczny pod kierownictwem posła Jarosława Gowina. - Zespół, którym kierowałem, zakończył prace i złożył projekt u marszałka Sejmu - mówi Jarosław Gowin. Sprawa wciąż jest nierozwiązana, od prawie roku zapadła nad nią cisza, a wiele osób dopomina się o prawo do decydowania o losie własnym i najbliższych oraz do godnej śmierci. Prawie połowa pytanych w ubiegłym roku przez CBOS uważa, że lekarze powinni spełniać wolę cierpiących, nieuleczalnie chorych ludzi, którzy domagają się podania im środków powodujących śmierć, jeszcze więcej osób (61%) jest za legalizacją takiego działania.

Eutanazja a testament życia

Pojawia się również wiele opinii przeciwnych wprowadzeniu do polskiego prawa testamentu życia. Szczególnie w środowiskach kościelnych i związanych z bezwarunkową obroną każdego życia. Przy dyskusji o projekcie testamentu życia najczęściej pada zarzut o uprawomocnieniu eutanazji jako zalegalizowanej formy aktu zabójstwa, której nie mogą usprawiedliwić szlachetne cele działania, litość czy współczucie.
Przeciwnicy eutanazji przestrzegają przed kulturą śmierci. Na zasadniczą różnicę pomiędzy eutanazją a wolną wolą, wyrażoną w testamencie życia, zwraca uwagę prof. Piotr Winczorek. - Eutanazja jest działaniem aktywnym osób trzecich, np. poprzez podanie trucizny, natomiast wolna wola jest pasywna i pozwala odejść w zgodzie z nieubłaganymi siłami przyrody, jak przy odłączeniu chorego od aparatury. Jako taka eutanazja kwalifikowana jest jako zabicie człowieka na jego żądanie pod wpływem umotywowanych emocji. Jest przestępstwem podlegającym karze od trzech miesięcy do pięciu lat.
Warto zwrócić uwagę, że o testamencie życia nie może być mowy, co wyraźnie zaznacza profesor, u osób, które nigdy nie były świadome lub ich stan umysłowy pozostawia wiele wątpliwości co do celowego i przytomnego działania.
Problem testamentu życia i eutanazji ma charakter wielowymiarowy. Dotyka nie tylko natury moralnej człowieka, lecz również rozwiązań prawnych. Coraz częściej podnoszą się głosy na rzecz dobrej i godnej śmierci.

Prawna ochrona życia

Artykuły 30 i 38 konstytucji RP stanowią odpowiednio, że "godność człowieka jest nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych" i że "Rzeczpospolita zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia". - Argument godności pada zarówno ze strony zwolenników, jak i przeciwników testamentu - zwraca uwagę prof. Winczorek. Pierwsi znajdują w nim uzasadnienie dla przerwania beznadziejnego cierpienia, degradującego człowieka fizycznie i duchowo, oraz dopuszczenia możliwości planowego zakończenia życia na poziomie nieświadomej wegetacji. Podkreśla się przy tym, że pozwolenie na długotrwały ból jest działaniem wbrew ludzkiej godności. Z drugiej strony przeciwnicy zwracają uwagę, że nawet długotrwałe i pozornie bezcelowe cierpienie jest integralną cząstką życia ludzkiego, która nadaje duchowy wymiar fizycznej egzystencji. Cierpienie uszlachetnia, mówią. Nie bez znaczenia jest przywoływanie postaci Jana Pawła II, który nie ukrywał przed światem świadomego zmagania się z narastającym bólem. Jednak konstytucja ze względu na swój ogólny charakter nie może udzielić pełnej gwarancji ochrony życia. Może jedynie zadeklarować jego ochronę. Inaczej należałoby zdelegalizować jakiekolwiek użycie broni, np. przez policję. Zakazana byłaby też patriotyczna ofiara poświęcenia własnego życia za ojczyznę. Bez wątpienia uregulowanie kwestii wolnej woli dysponowania swoim życiem jest sprawą konieczną, zważywszy na postęp medycyny i biotechnologii.

Umrzeć jak Petroniusz

W 2006 r. Adam Gibek, 52-letni wówczas rencista i inwalida II grupy ze wsi Głogowiany w Małopolsce, wniósł do Sądu Okręgowego w Krakowie pozew o prawo do dobrej i godnej śmierci. "Żeby w przyszłości uniknąć cierpienia wynikającego z utraty zdrowia i dalszego poniżania ekonomicznego, wnoszę o przyznanie mi prawa do eutanazji", napisał. Sąd wniosku nie przyjął.
Rozpaczliwy krok podyktowany był wyłącznie sytuacją ekonomiczną. - Napisałem, bo jestem osobą chorą, niepełnosprawną, nie mam prawa do opieki społecznej. Nie stać mnie na leki, rehabilitację, wcześniej czy później będę cierpiał. Chcę uniknąć bólu - mówi dziś. Pomimo wrodzonego upośledzenia - jedno ramię jest krótsze od drugiego o 15 cm - Adam Gibek przepracował ponad 25 lat w drukarni, gdzie dodatkowo jego zdrowie ucierpiało z powodu zawartego w farbie drukarskiej ołowiu. 500 zł renty, którą mu przyznano, i 100 zł z opieki społecznej nie wystarczy nawet na bardzo skromne życie, nie mówiąc o leczeniu. Pan Adam wylicza: lekarstwa - 350 zł, opał - 200 zł miesięcznie, 10 zł dziennie na jedzenie. Razem ponad 800 zł. - Nie stać mnie na życie - mówi. Zwracał się do miejscowego ośrodka pomocy społecznej, prosił o dodatkowe zajęcie w urzędzie pracy, kierował prośby do Czerwonego Krzyża, Kościoła, różnych fundacji. I nic. Sezonowej pracy nie dostał, wysłano go natomiast na szkolenie. Płatne i uciążliwe ze względu na konieczność dojazdów. - Za to, co muszę wydać na bilet, mogę przeżyć dwa dni - żali się. Wsparcie, jakie otrzymał, nie było skuteczne, skoro od kilkunastu lat Adam Gibek nie ustaje w ponawianiu prób zalegalizowania dobrowolnej śmierci. - Dziś podtrzymuję moją decyzję, będę pisał do Sejmu o zgodę na eutanazję - mówi. Jako przykład podaje śmierć Petroniusza z powieści "Quo vadis" Sienkiewicza. - Chcę umrzeć godnie, jak Petroniusz, który na przyjęciu, w obecności lekarza pozwolił upuścić sobie krew. Nie mam już siły i szans na leczenie. Wiem, że z roku na rok będzie coraz gorzej, gorzej i gorzej... Mam wszystkiego dość, mam dość chodzenia i proszenia. Jestem traktowany gorzej niż zwierzę - dodaje.
Trudno ocenić, na ile żądania eutanazji są realne. Być może to tylko próba zwrócenia uwagi na swoją trudną sytuację materialną. - To patologia naszego państwa - mówi Radomir Andrzejczak, twórca portalu internetowego Eutanazja.info.

Zakaz eutanazji to łamanie praw człowieka

Andrzejczak podkreśla, że trudna sytuacja życiowa w żadnym wypadku nie powinna być przyczyną podobnych decyzji. Eutanazja to problem przede wszystkim ludzi terminalnie chorych, cierpiących, dla których już nie ma żadnej nadziei. Jej zakaz jest łamaniem praw człowieka. - Legalną eutanazję można dopuścić jedynie po wyczerpaniu trzech aspektów: technologicznego, finansowego i społecznego. Kiedy medycyna staje się bezradna, koszty leczenia niewspółmierne do wyników, a pomoc ludzi bezskuteczna - dodaje Andrzejczak. Akt dobrowolnej śmierci miałby być uwarunkowany wieloma czynnikami, takimi jak obowiązkowa konsultacja z psychologiem, wielokrotne i świadome wyrażenie woli chorego, pisemna deklaracja zgody i uregulowanie kwestii udziału lekarzy. Podobnie jak w wypadku zabiegu aborcji lekarz mógłby odmówić, powołując się na własne sumienie i przekonania. - Trzeba myśleć, jak uniknąć nadużyć - mówi twórca portalu i zaraz dodaje: - Za niemoralne należy uznać wszelkie działania mające na celu unikanie możliwości pomocy choremu w cierpieniu, tak samo jest z pospiesznym działaniem. Decyzja o eutanazji musi być ostatecznością.
Zamieszczone na stronach Eutanazja.info i szeroko komentowane historie kilkunastu ciężko chorych osób, z których część świadomie zadeklarowała wolę przerwania życia, nie pozostawiają złudzeń co do powagi problemu. W większości przypadków decyzja o eutanazji została podjęta po uporczywym leczeniu przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych medycynie środków. Nieuleczalnie chorzy ludzie proszą o zrozumienie ich sytuacji i żądają prawa do dobrej śmierci.

Trucizna dla syna

Równo rok temu sytuacja Barbary Jackiewicz, matki mężczyzny cierpiącego od 25 lat na zanik mózgu spowodowany powikłaniami po przebytej odrze, zmusiła ją do publicznej deklaracji dobrowolnego skrócenia własnemu dziecku cierpień. Krzysztof jest osobą zupełnie zdaną na absolutną troskę matki. - Nie chcę skazywać syna na opiekę państwową - mówi pani Barbara. - Nikt mojemu synowi nie stworzy takich warunków jak ja.
Organizm Krzysztofa jest zdolny jedynie do dwóch samodzielnych czynności, pracy serca i oddychania. Wszystkie inne wymagają pomocy z zewnątrz. Karmienie sondą przez nos do żołądka, manualne wypróżnianie, odsysanie, nieustanna zmiana pozycji, żeby zapobiec odleżynom. Krzysztof nie widzi, nie ma z nim żadnego kontaktu. Pani Barbara nie wierzy w polski system opieki medycznej nad nieuleczalnie chorym człowiekiem. Kilkudziesięcioletnie zmagania ze służbą zdrowia nauczyły ją samodzielności, wytrwałości i braku zaufania do opieki sprawowanej przez obcych ludzi. Spowodowany działaniem niszczącego wirusa zanik mózgu z reguły nie pozwala żyć dłużej niż dwa, trzy lata. Cierpienia Krzysztofa trwają
25 lat. Lekarze nie dają mu żadnych szans. Zrozpaczona matka jest gotowa osobiście skrócić synowi życie. Na antenie TVN 24 powiedziała, że jej syn "wygląda czasami jak niedorżnięty kurczak". Jest skłonna sama podać truciznę, żeby nie obciążać sumień innych. Nie chce też odłączyć syna od aparatury, śmierć z głodu uważa za niegodną.
Rozpaczliwa deklaracja pani Barbary najczęściej spotykała się ze współczuciem, pragnieniem niesienia pomocy i przede wszystkim wyrozumiałością dla żądania skrócenia życia. "W stu procentach popieram Pani poglądy!", "Jestem za eutanazją. Podziwiam i szanuję Panią Barbarę za odwagę", "Sztuczne podtrzymywanie życia jest nieludzkie" itd. Słowa odwaga, godne życie, godna śmierć, solidarność z ludzką niemocą pisali na portalu Eutanazja.info młodzi ludzie, niedotknięci tak tragicznym losem.
Opinie oponentów były nieliczne i w argumentacji bardzo sztywno trzymały się nauk Kościoła katolickiego. Z reguły powoływali się na religijny aspekt życia i nadzieję wypływającą z wiary. "Zawsze trzeba pokładać nadzieję. Chyba że nie jest Pani osobą wierzącą. W tym momencie Pani współczuję"...

Nadzieja jest lekarstwem

Marlena Ptak, 29-latka, matka ośmioletniego Kacpra, mieszkanka jednego z krakowskich osiedli, nie rozumie, jak ktoś, kto poznał jej chorobę, mógł ją oskarżyć o egoizm, ponieważ zażądała prawa do uwolnienia się od cierpienia. - Oczywiście, że wolałabym żyć, być blisko syna. Kiedy prosiłam o śmierć, nie chciałam, żeby mój syn widział, jak matka umiera - próbuje wyjaśnić swoją decyzję.
Sytuacja Marleny rozwinęła się dosyć nieoczekiwanie na jej korzyść, przynosząc pewną nadzieję na przynajmniej częściowe wyjście z ciężkiej choroby. Tuż po urodzeniu syna lekarze zdiagnozowali u niej stwardnienie rozsiane. Choroba z czasem przybierała na sile, powodując niedowład nóg i rąk. Obecnie Marlena jest przykuta do wózka inwalidzkiego i razem z synem w pełni uzależniona od pomocy jej mamy. Starsza kobieta, żeby poświęcić czas chorej córce, musiała zrezygnować z pracy. Marlena przekazała jej wszystkie prawa rodzicielskie. Syn otrzymuje miesięczny zasiłek w wysokości 400 zł. Marlena żali się: - W domu dziecka miesięczne utrzymanie kosztuje 2 tys. zł, a ja dostaję 400. Nasze państwo przeczy samemu sobie.
Przyznaje, że jej prośby o skrócenie życia wynikały również z ciężkiej sytuacji materialnej rodziny. W czwórkę, bo dochodzi jeszcze brat Marleny, mieszkają w jednopokojowym mieszkaniu, bez przystosowanej dla niepełnosprawnych łazienki. Zamiast prysznica jest stara wanna. Marlena nie może wyjść z domu, bo w chodniku przed budynkiem są dziury. Miejski ośrodek pomocy społecznej nie udziela jej żadnego wsparcia. Chora kobieta narzeka na biurokrację opieki społecznej i personelu medycznego. Żeby kupić specjalny zestaw pieluch, musi okazać w aptece wypisane przez lekarza raz w miesiącu recepty, chociaż wiadomo, że jej choroba to nie sezonowa grypa i będzie trwać jeszcze długo. Najbardziej zbulwersował ją komentarz byłego ministra zdrowia, Bolesława Piechy, do informacji o życzeniu eutanazji. Dobrze zapamiętała te słowa: - Ta pani ma chyba depresję.
Nie wierzy, że mógł to powiedzieć lekarz, niegdyś odpowiedzialny za zdrowie Polaków minister. Jej stan był efektem przede wszystkim narastających trudności życiowych. Marlena z trudem znosiła bezradność i uzależnienie od pomocy matki. Po kolejnych badaniach okazało się, że za jej położenie odpowiada nie stwardnienie rozsiane, lecz borelioza. Nie wiadomo, czy wcześniejsza diagnoza wynikała z pomyłki lekarzy przed zakończeniem kolejnego etapu leczenia. Przyszła jednak nadzieja na poprawę stanu zdrowia i polepszenie jakości życia. Borelioza, jak się okazuje, jest chorobą, której leczenie jest refundowane z NFZ, stwardnienie rozsiane już nie. Zapytana, co myśli o swojej decyzji sprzed kilkunastu miesięcy, odpowiada:
- Nie zmieniłabym jej. Działałam świadomie, naprawdę nie chciałam już dłużej żyć. Podziwiam moją mamę, podziwiam panią Basię Jackiewicz, podziwiam wszystkich, którzy opiekują się takimi chorymi jak ja...

Konwencja w zawieszeniu

Do tej pory eutanazję zalegalizowano w Holandii, Belgii i amerykańskim stanie Oregon, w postaci tzw. samobójstwa przy pomocy lekarza. W Szwajcarii dozwolone jest przepisanie pacjentowi środków nasennych w śmiertelnej dawce, pod warunkiem że przyjmie je samodzielnie. Spór o wprowadzenie eutanazji toczy się we Francji i Wielkiej Brytanii.
Przyjęta w 1997 r. przez Radę Europy Konwencja o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny zawiera podstawowe i uniwersalne zasady etyczne, wśród których godność istoty ludzkiej uznano za wartość najcenniejszą, wyznaczającą standardy wolności człowieka w społeczeństwie. Godność powinna stanowić o wolności, nigdy wolność o godności. Polska podpisała konwencję w 1999 r., jednak do dnia dzisiejszego dokument nie został ratyfikowany. Opieszałe działania polityków i osób odpowiedzialnych za kształt prawnej ochrony życia w Polsce nie powstrzymują postępu medycyny, której granice obejmują coraz więcej aspektów ludzkiego życia. I śmierci.





----------------------------------------


Ból i cierpienie nie są najważniejsze
Ogólne osłabienie - 85%. Zależność i bezradność - 74%. Utrata godności i zeszpecenie - 59%. Ból - 57%. Lęk i inne - 36%. Opublikowane przed kilkoma laty badania dotyczące warunków i jakości życia osób nieuleczalnie chorych na raka, które zadeklarowały wyrażenie zgody na dokonanie eutanazji, przynoszą zastanawiające wyniki. Okazuje się, że ból, cierpienie i lęk nie stanowią najważniejszych przesłanek żądania prawa do śmierci. Decydują przede wszystkim kryteria społeczne, istotne dla w pełni wartościowego funkcjonowania w złożonej grupie. Zależność, bezradność, utrata godności i zeszpecenie determinują wolę podjęcia ostatecznej decyzji. Wymownym przykładem zależności jakości życia i jego woli jest działalność dr. Zbigniewa Żylicza. Jako dyrektor ośrodka hospicyjnego Rozenheuvel, niedaleko Arnhem w Holandii, zaproponował nową formę intensywnej i indywidualnej opieki paliatywnej nad terminalnie chorymi pacjentami. Okazało się, że 80% osób, które wcześniej wyraziły wolę przerwania życia, wycofało później swoją zgodę.




Śmierć na życzenie?
Zdaniem blisko połowy Polaków (48%) lekarze powinni spełniać wolę cierpiących, nieuleczalnie chorych, którzy domagają się podania im środków powodujących śmierć. Przeciwną opinię wyraża niespełna dwie piąte badanych (39%), natomiast co ósmy (13%) nie ma wyrobionego poglądu na ten temat. Takie wnioski płyną z badania CBOS przeprowadzonego w październiku ub.r. Zwolenników eutanazji przybywa - w czerwcu 2007 r. było ich o 11% mniej. Śmierć na życzenie częściej akceptują osoby młode, nieuczestniczące w praktykach religijnych, mieszkające w dużych miastach oraz deklarujące przekonania lewicowe. Za eutanazją wyraźnie częściej opowiadają się mężczyźni niż kobiety.
Zdecydowanie wzrosło społeczne poparcie dla prawnej legalizacji eutanazji. Deklaruje je 61% ankietowanych.




Konwencja o prawach cżłowieka i biomedycynie
(pełna nazwa: Konwencja o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej w odniesieniu do zastosowań biologii i medycyny)


Oviedo, 4 kwietnia 1997 r.
(fragmenty)

ROZDZIAŁ I
POSTANOWIENIA OGÓLNE
Artykuł 1
CEL I PRZEDMIOT
Strony niniejszej konwencji chronią godność i tożsamość osoby ludzkiej i gwarantują każdej osobie, bez dyskryminacji, poszanowanie dla jej integralności oraz innych podstawowych praw i wolności wobec zastosowań biologii i medycyny. (...)

Artykuł 2
Prymat istoty ludzkiej
Interes i dobro osoby ludzkiej przeważa nad wyłącznym interesem społeczeństwa lub nauki.

Artykuł 4
Standardy zawodowe
Jakakolwiek interwencja w dziedzinie zdrowia, w tym badania naukowe, musi być przeprowadzona przy poszanowaniu norm i obowiązków wynikających z zasad postępowania zawodowego, jak również reguł postępowania, które mają zastosowanie w konkretnym przypadku.

ROZDZIAŁ II
ZGODA
Artykuł 5
Postanowienia ogólne
Nie można przeprowadzić interwencji medycznej bez swobodnej i świadomej zgody osoby zainteresowanej.
Przed dokonaniem interwencji osoba zainteresowana otrzyma odpowiednie informacje o celu i naturze interwencji, jak również jej konsekwencjach i ryzyku.
Osoba zainteresowana może w każdej chwili swobodnie wycofać zgodę.

Artykuł 6
Ochrona osób
niezdolnych
do wyrażenia zgody
1. Z zastrzeżeniem art. 17 i 20, interwencja medyczna może być dokonana wobec osoby, która nie ma zdolności do wyrażenia zgody, tylko wtedy, gdy jest to dla niej bezpośrednio korzystne.
2. W stosunku do małoletniego, niemającego, zgodnie z obowiązującym prawem, zdolności do wyrażenia zgody na interwencję medyczną, interwencja taka może być przeprowadzona za zgodą jego przedstawiciela ustawowego, odpowiedniej władzy albo innej osoby lub instytucji ustanowionych w tym celu na mocy przepisów prawa.
Stanowisko małoletniego jest uwzględnione jako czynnik, którego znaczenie wzrasta w zależności od wieku i stopnia dojrzałości.
3. Jeżeli, zgodnie z obowiązującym prawem, osoba dorosła nie ma zdolności do wyrażenia zgody na interwencję medyczną z powodu zaburzeń czynności psychicznych, choroby albo innych podobnych powodów, interwencja medyczna może być przeprowadzona za zgodą jej przedstawiciela ustawowego, odpowiedniej władzy albo innej osoby lub instytucji ustanowionych w tym celu na mocy przepisów prawa.
Osoba poddana interwencji medycznej powinna, jeśli jest to możliwe, uczestniczyć w podejmowaniu decyzji.
4. Przedstawiciel ustawowy, odpowiednie władze albo inna osoba lub instytucja, wymienione w ust. 2 i 3, powinny w tych samych okolicznościach co osoba zainteresowana otrzymać informacje, o których mowa w art. 5.
5. Zgoda, o której mowa w ust. 2 i 3, może być w każdym czasie wycofana dla dobra osoby zainteresowanej.

Artykuł 8
Nagłe przypadki
Jeżeli, ze względu na nagłą sytuację, nie można uzyskać wymaganej zgody, interwencję medyczną można przeprowadzić bezzwłocznie, jeśli jest niezbędna z punktu widzenia korzyści zdrowotnych danej osoby.

Artykuł 9
Życzenia wcześniej
wyrażone
Należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenia pacjenta co do interwencji medycznej, jeżeli w chwili jej przeprowadzania nie jest on w stanie wyrazić swojej woli.

ROZDZIAŁ X
DEBATA PUBLICZNA
Artykuł 28
Debata publiczna
Strony uznają, że podstawowe problemy związane z rozwojem biologii i medycyny mogą być przedmiotem debaty publicznej, uwzględniającej zwłaszcza istotne implikacje medyczne, społeczne, ekonomiczne, etyczne i prawne tych problemów, oraz uznają, że możliwe zastosowania osiągnięć biologii i medycyny podlegają odpowiednim konsultacjom.






Czy polskie prawo powinno zezwalać na eutanazję?

Joanna Mucha, posłanka PO
To temat bardzo szeroki, a definicje są nieprecyzyjne i nie ma jednoznaczności, czym byłby np. testament życia. W potocznym rozumieniu eutanazja to sposób na pozbycie się starszych ludzi, których chce się zabić. Tymczasem testament życia dotyczy czegoś zupełnie innego i nie wiąże się wcale ze starością. Chodzi o wyrażenie woli, o prawo do niepodtrzymywania życia w sytuacji, kiedy pacjent sobie tego nie życzy. W tej chwili prawo nakazuje lekarzowi bronić życia, podtrzymywać życie niezależnie od sytuacji. Z drugiej strony pacjent przytomny może się nie zaakceptować wykonywania pewnych procedur medycznych, jeśli jest pełnoletni i nie został ubezwłasnowolniony. A co zrobić w sytuacji, kiedy pacjent jest nieprzytomny? Zapisy w testamencie życia miałyby dawać prawo do wyrażenia takiej woli na piśmie, trzeba by jednak ustalić, na ile wcześniej można wyrazić takie życzenie, w czyjej obecności zostałby sporządzony zapis, jak długo miałby obowiązywać itd. Jednak uważam, że takie zapisy o testamencie życia, włączone do ustawy o zawodzie lekarza, byłyby dobre dla wszystkich stron, zwłaszcza dla pacjentów i le
karzy.

Izabela Jaruga-Nowacka, posłanka niezależna
Mówimy o tym, że człowiek, który sam decyduje, w jaki sposób żyje, ma także prawo wiedzieć, jaki jest jego stan zdrowia, i powinien mieć prawo, gdy będzie nieuleczalnie chory, rozstać się ze światem bez upokorzeń i niepełnosprawności. Jest wiele takich osób, które nie chciałyby, aby ich bliscy, którzy ich kochali, widzieli ich w takim stanie, i mają do tego prawo. Oczywiście musiałyby być stworzone procedury, komisje złożone z lekarzy, psychologów itd. Takie powinno być w Polsce prawo, ale u nas oczywiście jest to niemożliwe. W takich kwestiach prawnych odzywa się natychmiast Episkopat, który jest przeciwny rozwiązaniom funkcjonującym już w niektórych krajach europejskich, natomiast nasi politycy w większości są tak ulegli wobec tych głosów, że nie dopuszczą do żadnego projektu regulującego tę kwestię. O wiele mniejszą troską otacza się potrzeby ludzi w szpitalach niż problem końca życia człowieka. Nikt nie chce zmierzyć się z tym problemem. W Polsce będzie bardzo trudno jakieś porozumienie w tej sprawie osiągnąć.

Dr Ryszard K. Szaniawski, prezes Fundacji Hospicjum Onkologiczne na warszawskim Ursynowie
Gdy zbliżamy się do kresu życia, nasz ogląd często się zmienia. Próśb o eutanazję jest bardzo mało albo ich wcale nie ma. Także ze strony rodzin pacjentów, choć gdy śmierć już nadejdzie, wielu odczuwa ulgę mimo żalu. W tym jednak nie ma żadnego grzechu ani winy. Mnie osobiście najbardziej bulwersuje fakt, że przy istniejącym prawie do godnej śmierci wciąż obowiązuje przepis Ministerstwa Zdrowia powielany przez NFZ, że stawka dla hospicjów za ostatni dzień życia pacjenta jest o połowę mniejsza niż za dni pozostałe. Jako wieloletni dyrektor wiem, że właśnie w tym dniu jest najwięcej pracy dla lekarza, dla pielęgniarek, dla administracji. Czym więc jest owa obniżona stawka za ten dzień pobytu pacjenta w hospicjum, jeśli nie oficjalnym propagowaniem eutanazji?

Prof. Leszek Kubicki, prawnik, b. minister sprawiedliwości
W moim przekonaniu według ściśle określonych procedur, np. wzorujących się na przepisach takich jak w Holandii i innych ustawodawstwach europejskich, powinno to być analogicznie rozwiązywane i u nas. Oczywiście tu konieczne byłyby zabezpieczenia zapobiegające nadużyciom, zwłaszcza ze strony najbliższych, którzy mogliby być w jakimś stopniu zainteresowani zgonem takiej osoby. Jednak w aktualnym stanie świadomości prawnej w Polsce wprowadzenie takiego prawa jest nawet nie tyle przedwczesne, ile nierealne. Do tej sprawy musimy dojrzeć. Jednak mimo że dominują u nas przeciwnicy takich rozwiązań, w części opinii społecznej następuje proces zmian. Matki, które występowały publicznie o prawo do godnej śmierci dla nieuleczalnie chorych dzieci, dały temu wyraz i to oznacza, że liczba zwolenników rośnie.

Dr Marek Wroński, lekarz anestezjolog, badacz przypadków nieuczciwości w nauce
Jeśli będziemy przez to rozumieć "śmierć na życzenie" w testamencie życia, to jestem pierwszym, który by taką zgodę podpisał dla siebie, jako człowiek. Jako lekarz uważam, że pacjenci mają prawo do decyzji, jak długo należy ich podtrzymywać przy życiu. Jestem anestezjologiem i przez wiele lat pracowałem na oddziałach intensywnej terapii medycznej. Wiem zatem, że procesy życiowe można podtrzymywać sztucznie prawie w nieskończoność. Czasem jest to powodem ogromnych cierpień. Zresztą nawet papież Jan Paweł II nie chciał być już ratowany środkami medycznymi i wszyscy uszanowali jego wolę. To się należy każdemu człowiekowi.
Not. BT

Tytuł: Żyć za wszelką cenę...

Autor: Leszek Konarski

Data: 2010-02-21

Numer: 7/2010

Początek formularza

Prześlij ten artykuł znajomemu:

Do kogo:

0x01 graphic

Od kogo:

0x01 graphic

 


0x01 graphic

Dół formularza

0x01 graphic

Żyć za wszelką cenę...

Tylko pacjent może ocenić, jak wiele bólu i cierpienia gotów jest znieść i czy uważa, że przedłużenie życia warte jest tego cierpienia



Dr Weronika Chańska, etyk medyczny


Rozmawia Leszek Konarski



- Dawniej wszystko było mniej skomplikowane. Większość ludzi uważała, że decyzje o ich śmierci zapadają gdzieś w niebiosach, bo życie jest darem od Boga, ma absolutną wartość, godność i nienaruszalność. Człowiek został stworzony na boskie podobieństwo i jego życie zależy wyłącznie od Stwórcy. Tylko Bóg może decydować o dniu naszej śmierci. Etycy medyczni nie byli potrzebni.
- Być może rzeczywiście tak było, choć trzeba pamiętać, że zawsze istnieli ludzie, którzy nie podzielali przekonania o istnieniu Boga i nie wierzyli, że wszystko, co nam się przydarza, jest wyrazem Jego woli. Ci mówili raczej o naturze lub losie, które kierują biegiem zdarzeń. To prawda, że dawniej łatwiej było się ludziom pogodzić ze śmiercią, gdyż stanowiła ona naturalną kolej rzeczy. Tak postrzegała swoją śmierć moja babcia, osoba religijna, która w pewnym momencie uznała, że jej ziemski czas dobiegł końca. Nie bała się śmierci, była na nią gotowa. Czekała na właściwy moment, w którym, jak wierzyła, Bóg wezwie ją do siebie. Śmierć była dla niej czymś nierozerwalnie związanym z ludzkim życiem i nie traktowała jej jako czegoś strasznego.

- A dzisiaj, dzięki postępom w medycynie, każdy za wszelką cenę chce maksymalnie wydłużyć swoje życie.
- Ogromny rozwój medycyny, jaki dokonał się w wieku XX, sprawił, że śmierć w opinii wielu ludzi stała się "nieprzyzwoitością", "skandalem". Nowe możliwości techniczne, w jakie wyposażeni zostali lekarze, sprawiły, że zaczęli oni sądzić, iż ich podstawowym obowiązkiem jest walka ze śmiercią. Wielu ludzi zapewne chciałoby żyć jak najdłużej, choć nie jest prawdą, że absolutnie każdy chciałby przedłużyć sobie życie. W hospicjum, w którym pracowałam jako wolontariuszka, byli pacjenci, dla których każdy kolejny dzień życia był cenny. Z całych sił walczyli o to, aby tych dni było jak najwięcej. Ale byli również tacy, dla których życie nie było już niczym więcej jak przedłużającym się pasmem bólu i cierpienia. Wiedzieli, że żyć w ich sytuacji znaczy cierpieć. Zdawali sobie sprawę, że mimo najszczerszych wysiłków personelu ich cierpienia nie da się uśmierzyć. Dla nich śmierć była wybawieniem, obietnicą tak długo wyczekiwanej ulgi.

Miejsce dla etyka

- I tym problemem zajmują się etycy medyczni?
- Taki był początek tego,
co dziś nazywamy bioetyką. Uświadomienie lekarzom i społeczeństwu, że postęp w dziedzinie medycyny przyniósł nam wszystkim wiele korzyści, ale w jego wyniku pojawiło się również cierpienie, z którym wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Nowoczesna aparatura medyczna w wielu sytuacjach ratuje życie, pozwalając pacjentowi na powrót do zdrowia. Niekiedy jednak powrót do zdrowia okazuje się niemożliwy, a zastosowanie aparatury podtrzymującej życie przynosi pacjentowi więcej bólu i cierpienia niż korzyści. W takich sytuacjach najlepszą rzeczą, jaką można dla pacjenta uczynić, jest odłączenie go od tej aparatury.

- Czy to właśnie etyk powinien decydować, jak należy postąpić w takim przypadku?
- Nie jest rolą etyka wypowiadać się zamiast pacjenta. Decyzja powinna należeć do niego. To on jest najlepszym ekspertem we własnej sprawie, tylko on może ocenić, jak wiele bólu i cierpienia gotów jest znieść i czy uważa, że przedłużenie życia o kilka dni lub tygodni, poprzez zastosowanie nowoczesnej techniki, warte jest tego cierpienia. Współczesne regulacje prawne stanowią, że pacjent ma prawo odmówić poddania się leczeniu, nawet takiemu, które jest niezbędne do uratowania jego życia, jeśli uzna, że przyniesie mu ono więcej szkody niż pożytku. Sytuacja komplikuje się natomiast w przypadku osób niekompetentnych, które nie są w stanie samodzielnie wyrazić swojej woli co do poddania się proponowanemu leczeniu. Osobami niekompetentnymi są np. pacjenci znajdujący się w stanie śpiączki, osoby upośledzone psychicznie lub takie, które nie osiągnęły jeszcze odpowiedniego wieku. W ich przypadku decyzję o podjęciu leczenia bądź rezygnacji z niego podejmują ich prawni bądź faktyczni opiekunowie. Podejmując każdą decyzję, należy wybrać takie działanie, które przyniesie pacjentowi więcej korzyści niż negatywnych skutków ubocznych i które jednocześnie będzie służyło zaspokojeniu jego najważniejszych interesów i nie tylko pozostawaniu przy życiu, ale też egzystencji bez bólu i cierpienia.
Praca etyków polega na analizowaniu czasem bardzo skomplikowanych sytuacji, jakie mają miejsce w praktyce medycznej. Jej celem jest wypracowanie zasad postępowania, które w możliwie największym stopniu pozwolą uwzględnić prawa i interesy stron i które następnie można będzie zastosować w praktyce. Etycy są tu ekspertami w tym sensie, że mają szczególną wrażliwość, wyczulenie na istotne aspekty analizowanej sytuacji. Mają również zmysł analizy, który pozwala im na wyodrębnienie i uporządkowanie istotnych dla sprawy aktów prawnych i zasad moralnych. Etyków nie należy natomiast utożsamiać z jakimiś superarbitrami, osobami mającymi szczególny wgląd w sferę moralności, tymi, którzy zawsze wiedzą lepiej, co należy uczynić. Taka wizja etyków wydaje mi się niebezpieczna. Źle się dzieje, kiedy pogłębioną refleksję moralną zastępuje dyktat jednostki, która jest przekonana o swojej nieomylności, lub grupy osób, która twierdzi, że posiada monopol na rację.

"Prawomyślność" nad namysłem

- Liczne problemy bioetyczne co jakiś czas poruszają ludzi na Zachodzie. Czy wyobraża sobie pani publiczną dyskusję w Polsce o odłączeniu konkretnej osoby od respiratora? Zostanie to natychmiast uznane za naruszenie boskiego prawa.
- Takie dyskusje już się w naszym kraju toczyły. Znacznie trudniej jest mi sobie wyobrazić, że dyskusja będzie mądra, rzetelna, wyważona i mająca przede wszystkim na celu dobro pacjenta. W naszym kraju publiczne debaty rzadko kiedy zmierzają do rozwiązania konkretnego problemu, który stał u ich zarania. Namysł moralny zastępuje demonstracja przywiązania do określonych przekonań o charakterze światopoglądowym, przyjmująca zazwyczaj postać kategorycznych "nie wolno" lub "zabrania się". W ferworze dowodzenia, że pewne rozstrzygnięcia są ortodoksyjne, inne zaś - na gruncie pewnej koncepcji moralności - wykluczone, często z pola widzenia znika sam pacjent. Jego los staje się dla wielu dyskutantów znacznie mniej istotny niż możliwość zadeklarowania swej "prawomyślności". Niewielu także przychodzi na myśl, że przekonania moralne pacjenta nie muszą być tożsame z tym, co oni sami uznają za dobre i słuszne.

- Jesienią ubiegłego roku cała Wielka Brytania przeżywała moment odłączenia od respiratora, w obecności rodziców, 13-miesięcznego dziecka, nazwanego przez prasę "baby RB", które urodziło się z ciężką chorobą genetyczną, zespołem miastenii wrodzonej (CMS), i od dnia urodzenia żyło tylko dzięki aparaturze medycznej. A gdyby dziecko urodziło się kilkadziesiąt lat temu?
- Zapewne umarłoby zaraz po urodzeniu. Dzisiaj lekarze mają do dyspozycji wysokospecjalistyczną aparaturę, która nawet przez długi czas jest w stanie podtrzymywać funkcje życiowe takich dzieci. W niektórych przypadkach zostaje to okupione ogromnym bólem i cierpieniem pacjenta. Czasem także, jak miało to miejsce w tym przypadku, staje się jasne, że nie uda się wyleczyć choroby i że podłączenie do aparatury będzie miało charakter trwały. Wówczas pojawia się pytanie, czy tego rodzaju interwencja medyczna ma jeszcze sens. Czy poza bólem i cierpieniem jest jeszcze w stanie zapewnić pacjentowi coś, co uznalibyśmy za dobre? Czy samo biologiczne istnienie, przedłużone o tygodnie lub miesiące, jest wystarczającą racją do tego, by narażać pacjenta na równie długo trwające cierpienie? Sprawa angielska jest w moim przekonaniu dobrym przykładem, jak powinno się rozstrzygać tego rodzaju dylematy. Postępowanie, które zostało przeprowadzone, było drobiazgowe, rozsądne, oparte na świadectwach medycznych i przede wszystkim nastawione na znalezienie możliwie najlepszego rozwiązania. Zaraz po narodzinach dziecko zostało podłączone do respiratora. Sztuczne podtrzymywanie jego życia dało lekarzom czas na wykonanie dokładnych badań, mających na celu określenie rodzaju choroby i zastanowienie się, czy istnieje możliwość wyleczenia. Po roku stało się dla lekarzy jasne, że choroba ma charakter nieuleczalny, a jej gwałtowny przebieg sprawia, że dziecko bardzo cierpi. Mając świadomość, że współczesna medycyna może tylko przedłużyć życie dziecka o najbliższe tygodnie lub najwyżej miesiące, lekarze zwrócili się do rodziców, by ze względu na ból, jakiego doświadcza ich dziecko, zgodzili się na odłączenie aparatury podtrzymującej jego życie, a w konsekwencji na to, by ich dziecko umarło. Matka przychyliła się do opinii lekarzy. Przeciwnego zdania był ojciec, który wierzył, że jest jeszcze szansa, by uczynić życie dziecka bardziej znośnym. W tej sytuacji sprawa trafiła do sądu. Ten powołał szereg biegłych, których zadaniem była ocena, czy współczesna medycyna dysponuje możliwościami pomocy temu dziecku lub choćby złagodzenia jego cierpienia. Niezwykle przejmujące były zeznania opiekujących się nim lekarzy i pielęgniarek. Z trudem powstrzymując łzy, jedna z pielęgniarek opowiadała o tym, jak wygląda codzienna opieka nad dzieckiem. Zmienianie jego pozycji co dwie godziny, by możliwie zminimalizować powierzchnię powstających odleżyn. Oczyszczanie i przemywanie już istniejących. Czyszczenie sondy, przez którą podawany jest pokarm. Odsysanie flegmy z rurki doprowadzającej tlen do płuc, ponowne intubowanie. Pielęgniarka mówiła o tym, jak ciężko jest znaleźć w sobie wiarę, że robi się to wszystko dla dobra dziecka, kiedy wie się, że każdy, nawet najmniejszy ruch czy najlżejszy dotyk sprawia mu ból. Zeznawali także lekarze. I byli zgodni, że medycyna nie jest w stanie pomóc temu dziecku. Siódmego dnia procesu ojciec dziecka wycofał swoje pierwotne stanowisko. Uznał, że świadectwa, które mu przedstawiono, przekonały go o tym, że jego dziecku nie można już pomóc i że będzie dla niego lepiej, jeśli pozwoli mu się umrzeć. Kilka dni później lekarze odłączyli aparaturę podtrzymującą życie. Dziecko umarło w ramionach rodziców.

Odpowiedzialność lekarzy

- A jakie jest pani zdanie na temat głośnej w ostatnim czasie sprawy z francuskiej miejscowości Orange? Dziecko urodziło się z bardzo poważną wadą genetyczną i wkrótce po urodzeniu jego serce przestało pracować.
Nie pomogła najnowocześniejsza aparatura i po przeprowadzonej reanimacji lekarze oznajmili rodzicom zgon. Po 20 minutach inny zespół lekarzy podjął następną próbę reanimacji, tym razem zakończoną przywróceniem pracy serca. Chłopiec ma dzisiaj siedem lat, ale jest sparaliżowany i upośledzony umysłowo. Rodzice dostali odszkodowanie od szpitala, bo lekarze powinni wiedzieć, czym grozi podjęcie reanimacji po tak długim niedotlenieniu mózgu. W prasie ukazały się artykuły o tym, że lekarze zostali ukarani za uratowanie życia.
- Wszystkie artykuły utrzymane były w tonie sensacji. Najdobitniej świadczą o tym tytuły: "Odszkodowanie za uratowanie życia", "Szpital skazany za uratowanie życia noworodka". Niewielu dziennikarzy pokusiło się o refleksję nad tym, co rzeczywiście orzekł francuski sąd. Otóż ustalił on, że w wymienionej sprawie lekarze zachowali się nieodpowiedzialnie i naruszyli zasady postępowania lekarskiego. Pierwszy zespół lekarzy podjął próbę reanimacji chłopca i po kilkunastu minutach jej prowadzenia uznał, że kontynuacja nie ma sensu. Członek zespołu lekarskiego poinformował rodziców o zgonie dziecka. W niedługim czasie po zaprzestaniu reanimacji przez pierwszy zespół zjawili się inni lekarze, którzy podjęli decyzję o tym, aby raz jeszcze spróbować reanimować chłopca. Nie bardzo wiadomo, co spowodowało, że podjęli taką właśnie decyzję. Ich postępowanie było tym bardziej dziwne i, jak orzekł później sąd, nieprofesjonalne, że powinni zdawać sobie sprawę, iż po tak długim czasie, w którym mózg dziecka pozbawiony był tlenu, zmiany, jakie w nim zaszły, mają charakter nieodwracalny. Może chcieli poćwiczyć swoje umiejętności reanimacyjne? Czy miał to być rodzaj eksperymentu, sprawdzenie granic możliwości technicznych, jakimi dysponowali? Czy rzeczywiście wierzyli, że reanimacja może przynieść temu chłopcu korzyść? A może w ogóle nie zadali sobie pytania o cel tego, co robią? Skutki ich działania okazały się katastrofalne. Dziecko przeżyło, zostało natomiast ciężko i nieodwracalnie upośledzone.

- W naszym kraju toczy się spór pomiędzy zwolennikami doktryny uznającej życie za rzecz świętą i nienaruszalną a tymi, którzy większą wagę przywiązują do jego jakości i widzą różnicę między życiem biologicznym i osobowym. Czy ci, którzy twierdzą, że życie trzeba podtrzymywać wszelkimi sposobami, są moralni, a zwolennicy teorii mówiącej, że jakość życia jest ważniejsza, są niemoralni? Czy w przypadku, gdy życie jest wielkim cierpieniem, podjęcie decyzji o jego zakończeniu jest niemoralne? Czy dojdzie kiedyś do porozumienia pomiędzy zwolennikami etyki świętości i etyki jakości życia?
- Mówienie, że zwolennicy jednego z tych stanowisk są moralni, zwolennicy zaś drugiego są tego przymiotu zupełnie pozbawieni, jest nieporozumieniem. Nie jest prawdą, jak utrzymują niektórzy, że etyka jakości życia rezygnuje z pojęcia wartości. Dla jednych i drugich ludzkie życie jest wartościowe. Spór dotyczy jedynie charakteru owej wartości. Doktryna świętości życia głosi, że wartość ludzkiego życia znajduje się poza człowiekiem i jest niezależna od jego woli i poczynań. Etyka jakości życia twierdzi natomiast, że to człowiek jest twórcą wartości własnego życia. Uznaje także, że obok wartości życia istnieją inne wartości równie istotne dla człowieka i że może on dokonywać pomiędzy nimi wyboru. Czy jest możliwe porozumienie zwolenników obydwu doktryn? Z pewnością nie jest to możliwe na poziomie teorii, gdyż zupełnie różne są założenia przyjmowane przez każdą ze stron. Sądzę jednak, że można się pokusić o wypracowanie takich rozwiązań praktycznych, które pozwolą zwolennikom zarówno jednego, jak i drugiego stanowiska na podejmowanie wyborów na podstawie wartości, jakie wyznają. Aby jednak stało się to możliwe, każdy z nas musi znaleźć w sobie dobrą wolę i gotowość do uznania faktu, że nie wszyscy ludzie podzielają jego przekonania moralne. Walka o jednomyślność może być postrzegana jako słuszna przez tych, którzy wierzą, że są nieomylni. Historia uczy jednak, że ci, którzy tak sądzą, rzadko kiedy mają rację.




Dr Weronika Chańska (ur. w 1976 r.) - w 2007 r. doktoryzowała się na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego na podstawie rozprawy "Filozofia i etyka jakości życia w medycynie współczesnej". Obecnie pracuje jako adiunkt w Zakładzie Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum UJ. W zeszłym roku w monograficznej serii Fundacji na rzecz Nauki Polskiej ukazała się jej książka "Nieszczęsny dar życia".



----------------------------------------------


Długie życie... z respiratorem
Z dyskusji na internetowym forum: http://mnd.pl


Mój mąż choruje od 1998 r., a od połowy 2001 jest wentylowany za pomocą respiratora (wykonano mu tracheotomię). Dzięki temu mój mąż ŻYJE!!! Nie wyobrażam sobie, by można było poddawać jakiejkolwiek kwestii sens przedłużania życia w taki sposób. Długo się zastanawiałam, czy to napisać - gdy choroba się zaczęła, mąż powiedział mi: "Jeśli zacznę się kiedyś dusić, pamiętaj, żebyś mnie nie ratowała". Nie podejmowałam dyskusji. Powiedziałam: "Dobrze". Gdy ten moment nadszedł, oczywiście ratowałam go, jak mogłam. Udało się. Osiem miesięcy przeleżał na OIOM-ie, zanim udało nam się załatwić respirator do wentylowania w domu. Mąż wrócił do domu w lutym 2002 r. i wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi, że może być z nami, z rodziną. A nastawienie mojego męża do kwestii przeżycia zmieniło się diametralnie - pilnuje, bym sprawdzała, czy wszystkie części układu oddechowego są ze sobą dobrze połączone, czy nic się nie stanie - on po prostu chce żyć, mimo że jakość tego życia jest inna niż wówczas, gdy był zdrowy.
Gosia

@
Dla mnie poza d
yskusją jest pytanie: czy wybrać korzystanie z respiratora tylko i wyłącznie w szpitalu na OIOM-ie, czy po prostu umrzeć. Jako chory chciałbym móc umrzeć w domu, wśród rodziny, przyjaciół i w otoczeniu, które jest mi bliskie, niż żyć nawet długie miesiące w szpitalu, nawet jeśli on będzie zapewniał najlepszą opiekę. Bardzo się cieszę, że Twój mąż ma tak oddaną i kochającą żonę jak Ty i pomimo choroby może być przynajmniej częściowo szczęśliwy. Rzeczywiście, pobyt pacjenta podłączonego do respiratora w szpitalu na OIOM-ie ze świadomością, że tak już będzie do końca życia, jest czymś niewyobrażalnym, tak sądzę.
Paweł

@
Decyzja o ostatecznym odejściu powinna należeć do chorego, z drugiej jednak strony nie wiem, czy potrafiłabym się z tym pogodzić. Podejrzewam, że nie i starałabym się ze wszystkich sił wpłynąć na męża, gdyby podjął taką decyzję. Egoizm? Być może... Moi rodzice zmarli kilka lat temu i wiem, że pustka, jaka pozostaje po odejściu najbliższych, w miarę upływu lat wcale się nie zmniejsza. Wręcz przeciwnie - z upływem czasu wzrasta świadomość ostateczności tego odejścia... Rozumiem, że ludzie chorzy mogą mieć inny pogląd na kwestię "sztucznego podtrzymywania życia", "odwlekania tego, co i tak nieuchronne". Nie żyjemy jednak w próżni. Mamy swoje środowiska, swoje rodziny. Czy Ty rozmawiałeś na ten temat ze swoją rodziną? Czy ona podziela Twój pogląd?
Gosia



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eutanazja wśród dzieci, Eutanazja, bioetyka itp
Ustawodawstwo i praktyka ws eutanazji na swiecie, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja2, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja belgia idzie w slady holandii, Eutanazja, bioetyka itp
Opieka paliatywna, Eutanazja, bioetyka itp
Definiowanie eutanazji, Eutanazja, bioetyka itp
Media o eutanazji, Eutanazja, bioetyka itp
Chrystus jako ofiara eutanazji, Eutanazja, bioetyka itp
Holandia była pierwszym krajem europejskim, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja, Eutanazja, bioetyka itp
Luksemburg legalizuje wspomaganą śmierć, Eutanazja, bioetyka itp
Elegia na odejście, Eutanazja, bioetyka itp
Argumenty przeciw eutanazji, Eutanazja, bioetyka itp
EUTANAZJA - sciaga, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja argumenty, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja legalna w Polsce, Eutanazja, bioetyka itp
E U T A N A Z J A internet, Eutanazja, bioetyka itp
DLACZEGO EUTANAZJA, Eutanazja, bioetyka itp
Eutanazja i samobójstwo wspomagane w świetle polskiego prawa, Eutanazja, bioetyka itp

więcej podobnych podstron