DARIUSZ CEZARY MALESZYŃSKI : CZŁOWIEK W TEKŚCIE. FORMY ISTNIENIA WEDŁUG LITERATURY STAROPOLSKIEJ
KSIĄŻKI, KTÓRE MÓWIĄ
W literaturze staropolskiej pojawiły się dwie istotne formuły wprowadzające w Świat Książki. Biernat z Lublina wyjaśniał sens obcowania z książkami i ich zdolność do niwelowania samotności, Marcin Bielski zaś uważał, że ludzie uwielbiający czytać są ludźmi bogatszymi wewnętrznie. Książka jest kimś Drugim, kimś nam bliskim, a sam proces lektury jest komunikacją wyższego rzędu. Szczególną pozycję tekstu i status duchowej wymiany zauważył Jurij Łotman, rosyjski teoretyk i historyk kultury, który twierdził, że tekst przestał być wyłącznie pośrednikiem w akcie komunikacji a stał się interlokutorem, na dodatek wysoce autonomicznym i zarówno dla autora i czytelnika czyli dla nadawcy i odbiorcy może jawić się jako samodzielny, intelektualny twór odgrywający aktywną i niezależną rolę w dialogu. Sam Michel Montaigne wychwalał towarzystwo książek, uważając, że mają cechy wyraźnie antropomorficzne. Mogą pocieszać, mogą wyzwalać z niechcianej kompanii (jak to ładnie zostało ujęte w tekście ^^), czy pomagają odnaleźć siebie i cel w swoim życiu.
Motyw rozmowy autora z książką, pojawił się już w antyku. Pożegnanie autora z książkami rozpoczyna się od inicjalnej apostrofy u Horacego (w tekście dwudziestym księgi pierwszej Listów) „Vertumnum Ianumque, liber, spectare videris”, którą polscy tłumacze oddawali w różny sposób, jak np. Jan Czubek w 1924 r. :
„Na Wertumna, książeczko, wciąż zerkasz i Jana,
By się sprzedać, Sozjuszów sztuką wymuskana:
Zbrzydła ci cnocie miła, zamknięta komnata,
Chcesz się tłumom pokazać i tęsknisz do świata?”
Książeczka Horacego niewątpliwie ma swoje życie, ogarnia ją pokusa ozdobnego wydania i sprzedaż - tęskni do świata, do publiczności i rozgłosu. Ma swoje własne uczucia i pragnienia, objawia nawet temperament, czy osobowość, przynajmniej w sferze wolicjonalnej (obszar świadomości, od którego zależy to, w jaki sposób podejmujemy decyzje). Warto zwrócić uwagę na zarysowany stosunek pomiędzy twórcą a dziełem, stosunek jakiegoś bezpośredniego pokrewieństwa i serdecznej opieki, jaką roztacza się nad potomstwem. W obrębie tych skojarzeń niejako rodzinnych, książka Horacego, czy ogólniej książka poezji antycznej, a z nią upersonifikowany tekst przy pożegnaniu - po raz pierwszy głośno zaczyna mówić. Oczywiście przy pomocy figury retorycznej, prozopopei (inaczej fictio personae), na którą starożytni składali wypowiadanie poprzez cytat słów i przemów zmarłych, nieobecnych, czy przedmiotów. Zachodzi wówczas, gdy mówca wprowadza osoby, którym każe zabrać głos po swojemu. Opowieść liryczna Horacego opisuje zachowanie, pragnienia i wolę książki, jej linię życia między młodością, kiedy może być tkliwie miłowana, czasem odrzucenia, a starością, gdy posłuży dzieciom do nauki składania głosek. Sam wątek mowy można określić jako ukoronowanie życia psychicznego tekstu i pogłębienie wyrazu personifikacji.
W antyku mamy także Owidiusza. Jego książeczka wyrusza w świat, zły i niebezpieczny świat i jej odejściu towarzyszy nastrój smutku, rezygnacji czy lęku. Książka jest dla niego kimś, kto powinien respektować przestrogi, ale nie jako sługa, bardziej jako powiernik, dlatego zaleca jej ostrożność, ma umiejętnie mówić, czy w razie konieczności milczeć z wyboru. Wezwanie „idź” czy „idźże, książeczko” (vide, Liber) pozostało w literaturze europejskiej jednym z najmocniejszych znaków odnoszących się do motywu „pożegnania własnego tekstu”.
Do Owidiusza w ciekawy sposób odwołał się po drugiej wojnie światowej londyński emigrant Jan Bielatowicz. Książeczka stała się dla niego księgą żywota jak sam ją nazywał i była mu bliższa niż cokolwiek innego na świecie. Bielatowicz uważał, że personifikacja nie jest nadawaniem cech osobowych, lecz odsłanianiem ich czy wydobywaniem. To znaczy, że cechy ludzkie są tam zawsze, że wystarczy je tylko znaleźć.
Wybitnym śladem w literaturze staropolskiej biskiego związku z własnym tekstem jest elegia pierwsza z Księgi Żalów Janicjusza. Wykorzystał personifikację książki z wprowadzeniem - tradycyjnie - wiadomości autobiograficznych, wiadomości o kryzysie egzystencjalnym i ustaleniu ścisłego związku między wnętrzem autora i treścią książki.
W literaturze staropolskiej po motyw rozmowy z własnym tekstem sięgali jeszcze:
- Jan Dantyszek (Ad libellum)
- Wit Korczewski (Rozmowy polskie)
- Marcin Bielski (Komedia Justyna i Konstancjej)
- Mikołaj Rej (w wierszu bezpośrednio poprzedzającym Żywot człowieka poczciwego)
- Gabriel Świrski (Pasiecznik)
- Tobiasz Wiszniowski (Treny)
- Stanisław Gosławski (Castus Ioseph)
- Jan Daniecki (w Zabawach)
- Jan Andrzej Morsztyn (w Lutni dwukrotnie).
Motyw pożegnania bardzo szeroko wchłonęła literatura europejska. Między innymi znajdziemy go u Chaucera:
„Leć, mała księgo, mała tragedyjo,
Może Bóg dobry przed zgonem mi ziści
Moc, bym napisał przecie komedyją;
Leć, mała księgo, a nie siej zawiści
I bądź mi jeno samą poezyją”
czy u Giordana Bruna:
„Wielka księgo, tak wielka, że treści
Jaka w tobie się kryje, gąszcz tomów
Zapisanych ciasno nie pomieści,
Ruszaj w świat, krąż od domu do domu.
Biednych ludzi nie omijaj progów
A spod książąt bram pysznych zawracaj
Ty nie jesteś sługą krwawych bogów,
Lecz owoce, które cicha praca
Ducha dała, niesiesz ogółowi”
W literaturze angielskiej XVII w. ciekawy przykład personifikacji książki podała Anne Bradstreet. Mamy tutaj ubogą matkę, która wpierw odtrąca swoje dziecko, by w końcu zdać sobie sprawę ze swej miłości do dziecka-książeczki. Książeczka znów wyrusza w podróż i ma na przykład uważać, by nie wpaść w ręce żadnego krytyka. Rozdarcie na Autora i Tekst do którego symbolicznie dochodzi w scenie pożegnania jawiącego się jako Odejście Konieczne wprowadza nową formę bytową tekstu bez Ojca. Odejście może być przymuszone przez wolę stawania się tekstu (wyrażoną np. w kategorii przejścia pod czyjąś opiekę), przez konieczność pójścia w świat (bo np. „naglą przyjaciele”) czy wreszcie przez niejasną świadomość autora, że kiedyś kończy się praca nad dziełem i dzieło to należy zademonstrować. Pożegnanie dzieła jest rytuałem założycielskim twórczości tekstowej, gdzie ofiarą jest związek, który ich łączy. Można powiedzieć, że jest to złożenie ofiary z dziecka-wychowanka przybierając postać daru kulturowego. Jedność poety i tekstu przestaje opierać się na stosunku bezwzględnej własności i to pokrewieństwo przekształca się w więź genetyczną danej kultury, gdzie wydarzenie osobiste jest przetwarzane w fakt społeczny (czyli dobro wspólne).
W XX wieku jeszcze dwaj autorzy zalecali swoim tekstom mówienie do ludzi i posyłali swe dzieła w świat. W sposób dość groteskowy przedstawił to Stanisław Ignacy Witkiewicz.
„Idź książeczko między ludzi
Idź i myśli piękne budź”
Natomiast Ezra Pound podszedł do tego już bardziej poważnie w swoim Zleceniu.
„Idźcie pieśni, do samotnych i niezaspokojonych,
Idźcie też do ludzi o nerwach zszarpanych, ujarzmionych konwencją”