ROZ. 11-12


ROZ. 11.

- CZEGO CHCESZ?! - Chłopak tylko głośno się zaśmiał i rzucił w naszą stronę prezerwatywę!
- Zamiast mi podziękować, że dbam o wasze zabezpieczenie, to się na mnie wydzieracie! Niewdzięczne bachory! Dobrze, że zdążyłem! Tak głośno sapaliście, że byłem pewny, że się spóźniłem! - pokazał nam język i wyszedł, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Edwardzie, tak bardzo przepraszam. Nie potrafiłam się opanować. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy. Jak pragnę być przy tobie. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Kocham cię bardziej, niż mogłoby ci się wydawać! - zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego.
- Nie zasłużyłaś na kogoś takiego, jak ja. Powinnaś mieć księcia z bajki, ale jestem za dużym egoistom i nie potrafiłbym zostawić cię w spokoju. - W tym momencie podniosłam się i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
- Po co mi książę na białym koniu? Wole wampira w srebrnym volvo! Zrozumiano?!


***
Leżeliśmy wtuleni w siebie jeszcze jakiś czas. Niestety, niedługo miało wzejść słońce, a Edward musiał jeszcze odstawić mnie do hotelu zanim moi znajomi odkryją, że nie spędziłam nocy w swoim łóżku. Pocałowałam ukochanego w usta i pokierowałam się w stronę drzwi. Nie zdążyłam zrobić więcej niż trzy kroki, a Edward stał już przede mną z otwartymi drzwiami i tym cudownym uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że od teraz należy on do mnie, tak samo jak ja do niego.
Zeszliśmy na dół. Nic nie mogło popsuć mojego nastroju, tak mi się przynajmniej wydawało. Kiedy weszłam do salonu, zobaczyłam ponure miny rodziny Cullenów. Pierwsza rzeczą jaka przyszła mi do głowy było to, że nagle im się odwidziało bycie wegetarianami i chcą mnie zabić, ale szybko pozbyłam się tej myśli, ponieważ dawno by zrobili, gdyby tylko mieli na to ochotę. Nie miałam przy nich szans. Zestresowana spojrzałam w stronę Edwarda, który miał zaciśniętą szczękę. Był bardzo na czymś skupiony, a jego oczy z każdą sekundą robiły się ciemniejsze. Nie wytrzymałam.

- Alice! Błagam powiedz mi, co się stało! - wpatrywałam się w smutną twarz brunetki. Nigdy nie widziałam jej tak przygnębionej. W moim towarzystwie zawsze tryskała energią.
- Bello, nie wiem czy to ja powinnam ci o tym mówić. Wolałabym, żeby Edward wytłumaczył ci moją wizję. - A więc o to chodziło. Alice przewidziała moją przyszłość, na dodatek, jak wnioskuję, że nie za ciekawą.
- W porządku. Edward, zawieź mnie do hotelu! Musimy poważnie porozmawiać!

Oczywiście, tak jak przypuszczałam, Edward nawet nie próbował podjąć jakiejkolwiek rozmowy. Siedzieliśmy w jego volvo przez dłuższy czas w milczeniu. Byłam jednak tak podenerwowana wizją jego siostry, że nie zamierzałam się poddać. A jeśli Alice widziała, że Edward mnie opuści, albo co gorsza, że ja go opuszczę? Nie, koniecznie muszę dowiedzieć się o co chodzi!

- Masz dziesięć sekund, aby wyjaśnić mi wszystko!
- Bello, uwierz mi, nie powinnaś zamartwiać się tą wizją. Ona nigdy się nie spełni.
- W takim razie spokojnie możesz mi ją wyjawić.
- Skoro tak bardzo nalegasz… Ale pamiętaj, że to się nigdy nie wydarzy.
- Tak, tak. Przestań to powtarzać, bo z tego co wiem, to Alice zna się na tym trochę lepiej.
- Alice widziała, jak zostajesz jedną z nas. - Kiedy to usłyszałam, nie byłam pewna, czy mam się cieszyć, czy płakać. Z jednej strony to było coś, o czym marzyłam. Spędzenie wieczności z Edwardem. Niestety zostanie... wampirem (te słowo nadal ciężko przechodziło mi przez gardło) miało pewne minusy. Po pierwsze, co z Charliem i Renee? Co ze szkołą oraz moimi przyjaciółmi? Wszyscy żyli w Forks i Phoenix. Nie mogłabym ich tak nagle zostawić.
- Nie będę cię okłamywać. Gdyby nie moi bliscy, jeszcze tej nocy błagałabym cię na kolanach, żebyś mnie przemienił.
- Bello, nigdy tego nie zrobię. Jesteś zbyt wartościową osobą, aby skończyć tak jak ja. Za bardzo cię kocham, aby odebrać ci życie.
- Ja też cię kocham i dlatego pragnę być taka jak ty.
- NIE! Koniec tematu! Nie staniesz się wampirem i kropka!
- Jeszcze zobaczymy!

Więcej nie rozmawialiśmy. Edward odwiózł mnie z powrotem do Pizy. Nie byłam zachwycona, że cały dzień będę musiała spędzić bez niego. Co prawda mówił mi, że może przebywać na słońcu i nie zakończy to się jego wypaleniem, ale wspominał też o przyciąganiu czyjejś uwagi. Właściwie cieszyłam się, że pobędę trochę sama. Pragnęłam wziąć gorącą kąpiel, położyć się wygodnie w łóżku i pomyśleć o minionej nocy. Chciałam także rozważyć wszystkie za i przeciw staniu się wampirem. Byłam tak poirytowana zachowaniem Edwarda, że w pewnym momencie chciałam mu wykrzyczeć w twarz, że podjęłam decyzję i chcę stać się nieśmiertelna, ale pewnie zakończyło by się to długą i nieprzyjemną kłótnią.

***

Mój kochany odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju.

- Bello, proszę, nie przejmuj się tym, co widziała Alice. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna.
- To znaczy, że to nie wy chcieliście mnie zmienić w wampira? - Chyba za głośno powiedziałam ostatnie słowo, bo Edward przyłożył mi palec do ust.
- To nikt z mojej rodziny, jednak mamy pewną teorię co do trójki naszych pobratymców, którzy byliby w stanie podjąć taką właśnie decyzję. Nie przejmuj się, nic ci nie grozi.
- Nie boje się. Wręcz przeciwnie, jestem coraz bardziej tym wszystkim zafascynowana.
- Eh, uparta jesteś, ale przez to tak bardzo cię kocham. Przyjadę wieczorem. - Pocałował mnie namiętnie w usta i poszedł.
Byłam niemal pewna, że umrę z tęsknoty za nim, ale nie pozostało mi nic innego jak czekać z utęsknieniem.

ROZ.12

Po długiej, gorącej kąpieli doczołgałam się do łóżka. Spojrzałam na zegarek i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jest już prawie dziewiąta. Zaraz pewnie wpadnie tu Jessica albo Angela, by zabrać mnie na śniadanie. Czy na pewno jest sens kłaść się spać? Właściwie, zawsze mogę udawać, że czymś się zatrułam. Uśmiechnęłam się na tą myśli i położyłam głowę na poduszce. Musiałam być bardziej zmęczona, niż mi się wydawało, ponieważ natychmiast odpłynęłam - chociaż stosowniej byłoby powiedzieć, że topiłam się w koszmarze.
Mój horror, pomimo nie ciekawej fabuły, wzbudził we mnie lęk. Śniło mi się, że spacerowałam z Edwardem po jakimś pięknym mieście. Podziwialiśmy zabytki. Wszystko było cudowne do czasu, gdy zamiast uśmiechu mojego ukochanego zobaczyłam czyjąś obcą twarz. Nie miałam wątpliwości, że był to wampir, ale jego obecność napawała mnie strachem. Wyprostowany z wysoko uniesioną głową. Wydawał się bardzo pewny siebie. Postać trzymała mnie mocno za rękę i wpatrywała się we mnie, tak jakby pragnęła wyczytać z mojej twarzy o czym teraz myślę. Wyglądał na osobę szlachetnego pochodzenia. Kiedy chciałam spojrzeć w oczy tajemniczemu mężczyźnie, koszmar się urywał. Obudziłam się mokra od potu i łez. Jedyne o czym teraz marzyłam, to przytulenie się do chłodnej skóry Edwarda. Niestety nie mogłam na to liczyć, bo zgodnie z zegarkiem była zaledwie jedenasta.

Kilka minut po moim przebudzeniu ktoś zapukał do drzwi.

- Bella, ty leniu! Wiem, że to wakacje, ale tyle spać to przesada! Co ty w nocy robiłaś? - Ben jak zawsze musiał wyskoczyć z jakimś podtekstem. Ech, gdyby wiedział, że całą noc spędziłam w domu pełnym wampirów pewnie wysłałaby mnie do psychiatryka.
- Zostaw mnie, Ben! Nie mam ochoty dziś wychodzić! Źle się czuję!
- W takim razie powinnaś coś zjeść! Rusz swoją bladą dupę na śniadanie! Masz dwie minuty!
Nie miałam ochoty droczyć się z nim. Umyłam zęby, ubrałam sukienkę, która byłą wyprana po wpadce z winem i podeszłam do drzwi. Za nimi stała czwórka moich znajomych. Każdy wpatrywał się we mnie, by dostrzec co mi dolega. No pięknie, teraz to na pewno mi nie uwierzą…
- Słodko wyglądasz w tej sukience. - Głupi Newton. Czy on jeszcze nie zrozumiał, że mam go gdzieś? Uh! Chyba robię się coraz bardziej wredna. Cóż… Trudno.
- Mike, jeszcze jedno słowo na mój temat, a wyrzucę cię przez okno! - Moi towarzysze chyba zauważyli zmianę mojego nastroju. Właściwie nie mam pojęcia dlaczego byłam na nich taka złą.
- Dobra chodźmy coś zjeść za nim zabijesz nas wzrokiem.

***

Podczas śniadania nie odezwałam się do nich nawet słowem. Irytowali mnie. Nie rozumiem jak mogłam ich kiedyś lubić. Są tacy przeciętni, tacy normalni. Niedługo nie będę do nich pasować, więc lepiej zakończyć naszą znajomość jak najszybciej.

- Chcę wam powiedzieć, że nie jestem pewna, czy wrócę z wami do Forks. Podoba mi się tutaj i chyba zostanę we Włoszech dłużej niż przypuszczałam.
- Chyba sobie żartujesz Bells! Rozumiem, że jesteś nie w humorze, ale chyba przesadzasz.- Angela od razu zaprotestowała.- Poza tym Charlie i Renee na pewno będą tęsknić.
- Nie twój problem. - I to chyba było ostatnie zdanie tego dnia wypowiedziane przeze mnie do nich.

Po tym nieszczęsnym śniadaniu postanowiłam powrócić do pokoju hotelowego i znowu iść spać. Jeśli ma się chłopaka wampira, trzeba się przyzwyczajać do nocnego życia.

***
Drzwi do mojego pokoju były jak zwykle zamknięte, ale kiedy weszłam w pokoju okna były zasłonięte. Zobaczyłam pozapalane świece. Ciężko było mi powiedzieć, czy jest wieczór, czy słoneczne popołudnie. Byłam pewna, że to Edward postanowił zrobić mi niespodziankę. Jednak kiedy zrobiłam krok w stronę sypialni, przede mną ukazała się postać mężczyzny z moich snów. Widziałam teraz dokładnie jego oczy, które były czerwone, a zarazem delikatnie zamglone. Jego skóra kontrastowała z czarnymi długimi włosami. Tak samo, jak podczas koszmaru poczułam lęk… Niestety los przygotował dla mnie jeszcze kilka niespodzianek, które na zawsze miały zmienić moje życie…



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CALC1 L 11 12 Differenial Equations
zaaw wyk ad5a 11 12
budzet ue 11 12
11 12 w2010 11 proteomika
foniatra 11 12
2003 11 12
Kształcenie literackie& 11 12 r
TRB W10 11 12 02 montaż?
Wyklad 3 11 12
Źródła informacji 11 12
10,11,12
sylabus neurobiologia 11 12 v 1
W 6 13 11 12
06 11 12 rachunek kosztów
wykłady do 11 12 13
EM U A wyk 11 12
dodatkowe1 analiza 11 12 2 sem Nieznany
chemia analityczna wyklad 11 i 12

więcej podobnych podstron