Felieton


Jestem zagorzałą ateistką, na imię mam Zuzanna i jestem uczennica jednego z rzeszowskich liceów ogólnokształcących. Chciałabym sie wypowiedzieć, na temat niedawno dość głośny, ale i teraz na czasie, a mianowicie na temat nauczania religii katolickiej w szkołach.

Religia. Dawniej owiana tajemnicą, mistycyzmem. Wykładana przez prawdziwie wierzących księży z zapałem i entuzjazmem. Pocieszenie dla zmartwionych, sposób ucieczki, przynajmniej tak się wydawało, od wielu problemów. Teraz? Odkąd stała się obowiązkowa w szkołach dołączyła do zbioru przedmiotów nudnych, zniechęcających. Prawdziwie wierzących jest niewiele. Większość chodzi, bo musi, szkoły narzucają ideologię tego jednego wyznania poprzez krzyże w każdej klasie, msze rozpoczynające każde święto, a także odprawiane na rozpoczęcie i zakończenie roku. W teorii szkoła powinna dać jakąś alternatywę. Zajęcia z innych religii, religioznawstwo, etyka, filozofia, ale nigdzie nie da się czegoś takiego znaleźć. Pojawiają się problemy, że musi być minimalnie 7 uczniów z jednej klasy, potem szkoła nie ma pieniędzy, nie ma kadry. Niewierzącym pozostaje więc do wyboru spędzić bezsensownie godzinę na, często zimnych, korytarzach, bez zajęcia, w nudzie i ciszy lub pójść na religię, bo ustawienie zajęć z religii na końcu lub początku nie jest możliwe. To kolejny sposób manipulowania ludźmi, któremu niewielu potrafi się postawić. Nieliczni zdecydują się na wyobcowanie i niejednokrotnie odrzucenie z powodu innego wyznania lub, co gorsza, braku wiary. Najgorzej jest w szkołach podstawowych. Dzieci nie zawsze potrafią dobrze przyjąć inność kolegów, a ich rodzice jeszcze mniej. Z autopsji wiem, że rodzice wręcz mogą zareagować dużo gorzej: pewien chłopiec, wydawałoby się silny psychicznie, zadeklarował już w podstawówce ateizm. Wszystko było dobrze, dopóki nie dowiedzieli się o tym rodzice przyjaciela chłopca i w obawie, by i ich syna nie 'opętał szatan' zabronili im się spotykać. Jak myślicie, jak silne musi być dziecko, by wytrzymać zakaz spotykania najlepszego przyjaciela? Ponadto księża też nie pomagają takiemu dziecku. Sama słyszałam jak jeden z biskupów opowiadał zebranej młodzieży, zacytuję 'Niewierzący kąpią się w kłamstwach szatana, wyją z bólu od niewyobrażalnych katuszy, ale nie chcą uwierzyć w swój błąd i nawrócić się na właściwą wiarę, wiarę w jedynego Boga, tak ich życie przesiąknięte jest złem'. Czy to jest sprawiedliwe? Przecież większość znanych mi ateistów to odważni ludzie, inteligentni, wykształceni i ambitni. W przeciwieństwie do wielu 'wierzących', którzy kwiatkami strzelają na prawo i lewa, a największą przyjemność sprawia im przyłożenie komuś w zęby. Ale do kościoła uczęszczają, na religię chodzą. I traktowani są lepiej niż niewierzący.

Kolejnym argumentem przeciwko jest fakt, iż religia weszła do średniej. Nie tylko jest na świadectwach wypisywana, ale LICZY SIĘ DO ŚREDNIEJ! I co w tym momencie zrobi osoba niechodząca na przedmiot? Jest w znacznie gorszej sytuacji. Z religii zazwyczaj łatwo dostać piątkę i już średnia idzie w górę. To jest niesprawiedliwe. Faworyzuje się uczniów, którzy w większości wcale sami nie decydowali, czy wierzą czy nie. W większości wypadków to rodzice podjęli za dziecko decyzję, zmusili do chodzenia do kościoła, nie zapytali o zdanie. Wielu moich kolegów czeka tylko na 18 urodziny, żeby powiedzieć 'Koniec'. Wcześniej nie mogą nic zrobić, bo nie są pełnoletni, nie mają prawa decydować o sprawie tak ważnej jak wyznanie. A przecież powinna być to sprawa indywidualna, zgodna z własnym sumieniem. 

Abstrahując już od wierzących tudzież niewierzących uczniów, chciałabym się skupić na wykładających ten przedmiot księżach. Odkąd religia stała się obowiązkowa, dołączyła do średniej, równocześnie stała się zwykłym przedmiotem szkolnym. Dlatego też, księża, jak zwykli nauczyciele, powinni obowiązkowo mieć przygotowanie pedagogiczne do nauczania, a mogę się założyć, że wielu nie ma, bo nie jest im potrzebne. Teoretycznie powinni tez podlegać dyrektorowi szkoły, w której uczą, a tak właściwie, wciąż podlegają kościołowi. Wydają się być na 'boskich' prawach (oczywiście jest to uogólnienie, bowiem wierzę, że trafiają się księża godni szacunku i odpowiedzialnie podchodzący do swego zawodu, jednakże jak dotąd jest ich niewielka liczba, wśród znanych mi), w porównaniu z resztą grona pedagogicznego. Na konferencjach pojawiać się nie muszą, bo kościelne sprawy wzywają; na lekcje spóźniać się mogą; wypłaty mają identyczne jak wszyscy uczący. Dlaczego tak jest? Co w nich takiego specjalnego, że nie mogą zostać potraktowani jak wszyscy? Nie wiem, ale prawdopodobnie jest to problem sakralizacji religii, która niewiadomo skąd się wzięła. U większości ludzi panuje przekonanie, że o religii (więc i jej prorokach, nauczycielach) źle mówić nie można. Ksiądz to jak posłaniec Boga, więc tak trzeba go traktować. A przecież to zwykły człowiek, który zrezygnował z odpowiedzialności założenia własnej rodziny i oddał się 'na służbę Bogu'. Nie wiem ile osób zdaje sobie sprawę, że dawniej księdzem mógł zostać tylko i wyłącznie ojciec rodziny, który dowiódł tym, iż potrafi zaopiekować się zagubionymi owieczkami i poprowadzić je do Ojca Wszystkich. Celibat został wprowadzony tylko i wyłącznie z powodu skąpstwa kościoła, bo przecież żona dziedziczyła po zmarłym mężu, a biskupi wcale nie mieli zamiaru tracić ani kawałka ziemi do nich należącej, a wręcz przeciwnie.

Kończąc, muszę z żalem zauważyć, że z tego przykrego obrazu, Polska jawi się nie jako kraj tolerancyjny, za jaki dawniej uchodził. Nasza ojczyzna była schronieniem wyznawców innych religii, ich azylem. Oni również mieli prawa i możliwości. Teraz jesteśmy narodem katolickim i widać to omalże na każdym kroku: wszędzie omalże można znaleźć krzyż lub kapliczkę z Matką Boską. Każda instytucja użytku publicznego musi zostać poświęcona po powstaniu, by odegnać złe duchy. Na wszystkich ważnych ceremoniach pojawiają się księża, obdarzani szacunkiem większym niż wielu ludzi, którzy się bardziej zasłużyli, ale w dziedzinach świeckich. Muszę przyznać, że mi wstyd. Religia- wydawałoby się, sprawa indywidualna, jest narzucana wszystkim wokół w dość nachalny sposób, a wolność słowa jest tylko pustą obietnicą, jeśli chodzi o wiarę. W wielu miejscach ateistów spotykają szykany ze strony księży i otoczenia. Ergo, jeśli coś się nie zmieni, wciąż pozostaniemy pod tym względem zacofani i nietolerancyjni. Nigdy nie będzie można nazwać Polski krajem świeckim.

Zuza



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nibymagia, Tolkien, Inne teksty na temat twórczości, Felietony
FELIETON- WEKSEL, PORADY BHP
felieton Najtrwalsza Milosc
Felietony O starych fotografiach
Padający wielbłąd przyciąga wiele noży, FELIETONY(1)
Zwyczaje uniwersyteckie, FELIETONY(1)
Felieton, Dziennikarstwo i komunikacja społeczna UŁ, gatunki dziennikarskie prasowe
felieton- DP, I rok Politologia, Dziennikarstwo prasowe
Bezpłatna szkoła coraz droższa, FELIETONY(1)
felieton leki
felieton Mowie do Ciebie Mamo o innosci i nadzei
Felieton - jak go napisac, Hais
Felieton ergonometria 3
FELIETON-NADZÓR NAD WARUNKAMI PRACY, PORADY BHP
Felieton, Teoria literatury
Orzeł Biały, FELIETONY(1)

więcej podobnych podstron