Przykazanie IV „Czcij ojca swego i matkę swoją.”
Tytuł: ”Rodzice czy starzy?”
Piątek, godzina 15.00, szkoła.
Właśnie zadzwonił dzwonek. Wszyscy rzucili się do szatni, żeby jak najszybciej opuścić szkołę. Wszyscy, ale nie my.
Jak co tydzień byliśmy najdłużej w szkole. Została nam jeszcze jedna lekcja. Geografia.
Usiadłam na parapecie, podciągając kolana pod brodę. Nudziłam się, zresztą nie tylko ja. Spojrzałam na swoją klasę i kolejny raz przekonałam się jak bardzo się różnimy. Pod salą numer 49 siedziało trzydzieścioro młodych ludzi. Łączył nas wiek, szkoła, II b, którą tworzymy. Dzieliło nas znacznie więcej.
Przestałam o tym myśleć i skupiłam się na tym o czym rozmawiały moje koleżanki.
Ania wymachiwała nerwowo rękami i potrząsała blond włosami…
- Kurde! Normalnie nie wytrzymam z nią! Mam ochotę, ją udusić!
- Kogo?- spytałam zaciekawiona jej wybuchem.
- Moją popieprzoną starą rzecz jasna! Zobacz co ona znowu wymyśliła- to mówiąc wcisnęła mi do ręki swoją komórkę. Zdziwiona jej zachowaniem spojrzałam na wyświetlacz. Był tam jakiś sms.
- Przeczytaj sobie, co mi napisała!- podsyciła moją ciekawość Ania i już bez większych oporów przeczytałam:
„Aniu, wpadłam na pomysł! Jedziemy na ten weekend w góry. Ty, ja i Magda. Mam nadzieję, że się cieszysz. Wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem. Pa- mama.”- przeczytałam to dwa razy i nadal nie widziałam powodu by się wściekać. Właściwie, Ania powinna być zadowolona, nie każdy ma możliwość spędzić kilku dni poza miastem.
Powiedziałam jej o tym, na co ona spojrzała na mnie jak na kretynkę mówiąc:
- Nie widzisz problemu?! Powinnam się cieszyć? Z czego?! Z tego, że zamiast iść na dyskotekę z chłopakiem, spędzę cały weekend ze starą i młodszą siorką? Zwariowałaś?
- po jej pełnym wyrzutów monologu, naprawdę nie wiedziałam jak się zachować. Całe szczęście akurat wtedy zadzwonił dzwonek i wybawił mnie od odpowiedzi. Bez słowa zeskoczyłam z parapetu, wzięłam torbę z książkami i weszłam do sali. Tomek, z którym siedziałam na tej lekcji, już siedział w naszej ławce. Posłałam mu delikatny uśmiech i usiadłam obok.
Nauczycielka zaczęła swój wykład na temat ruchów płyt tektonicznych. W sumie ciekawy temat, ale nie słuchałam zbyt uważnie. Geografia znana jest z tego, że lekcje są raczej luźne, niestety nieco inaczej jest ze sprawdzianami. Wyjęłam brudnopis i napisałam do Tomka:
„Słyszałeś o Ani?”
Nie musiałam długo czekać. Zaraz odpisał:
„Chodzi ci o tą aferę z sms- em?”
„tak”- potwierdził kiwnięciem głowy, więc pytam:
„Co o tym myślisz?”- ostrożnie podałam mu zeszyt i spojrzałam na tablicę, bo poczułam na sobie wzrok nauczycielki.
Przez chwilę nie odpisywał, wahał się. W końcu podał mi ostrożnie brudnopis.
Odczytałam:
„Nie wiem, może być nieco zła, bo wiesz, w końcu starsza powinna się jej spytać o zdanie. Ale z drugiej strony… większość chciałaby dostać taką wiadomość, nie? Nie potrzebnie zrobiła z tego takie zamieszanie.”- przeczytałam uważnie każde słowo. Wiem, że to co napisał jest szczere. Zdziwiło mnie nieco słowo „starsza” z jego strony. Spytałam o to.
Spojrzał na mnie dziwnie i odpowiedział:
„Starsza” to nie to samo co „stara”. To tak jakby o nas ktoś powiedział „młodszy”. Nie jest to obraźliwe.”
Nieco pogmatwane to wyjaśnienie, ale rozumiem o co mu chodziło. Przytaknęłam, że rozumiem i odłożyłam zeszyt na bok. Skupiłam się na lekcji. Słuchałam o tym jak powstają wulkany…
Dzwonek. Koniec, nareszcie do domu. Szybko wzięliśmy z szatni kurtki i poszliśmy na autobus. Po drodze rozmawialiśmy na różne tematy. Nastrój był ogólnie radosny. Wszyscy się cieszyli, że nareszcie będzie trochę odpoczynku, tylko Ania była nadal podminowana. Patrzyła na wszystkich wrogo.
Czekaliśmy na autobus. Ona przywitała się ze swoim chłopakiem. Po jej rozdrażnieniu zrozumiałam, że opowiada mu o swoim wyjeździe. On też się denerwował. Słyszałam przekleństwa, które ciskał na jej mamę. Dziwnie się czułam widząc, że ona nie reaguje tylko mu przytakuje. Przecież nie tak powinno być!
A może to ze mną jest coś nie tak?
Przyjechał autobus, wsiedliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Weszłam do domu. Mama stała nad garnkiem, gotowała obiad. Podeszłam do niej i pocałowałam na powitanie w policzek. Uśmiechnęła się i powiedziała, że za pół godziny obiad. Rozpięłam kurtkę i buty, odłożyłam je na miejsce i przeszłam dalej. Tata siedział na kanapie i oglądał wiadomości. Na ekranie mignął mi jakiś żołnierz…
Przywitałam się z nim i z uśmiechem poszłam do swojego pokoju. Bracik odrabiał lekcje, więc tylko machnęłam ręką, żeby mu nie przeszkadzać i usiadłam przy komputerze.
Zalogowałam się na czacie. Nadal męczyła mnie sprawa „szacunku do rodziców” jakby to ujęła moja polonistka. Odszukałam forum religijne.
Kliknęłam na użytkownika o Nicku - Robb.
Wymieniliśmy się uprzejmościami i przeszłam do sedna sprawy. Spytałam:
- Jaki jest twój stosunek do rodziców? Jak się do nich zwracasz?- chwilę czekałam na odpowiedź. W końcu przyszła:
- Normalnie, tak jak do rodziców: mamo, tato. Rodzice są bardzo ważni, gdyby nie oni, nie byłoby nas. Szanuje ich i podziwiam.- Czytając odpowiedź uśmiechnęłam się lekko. Nie znam tego człowieka, nie wiem nawet ile ma lat i czy na pewno jest facetem, ale jego odpowiedź jest prosta i podobna do mojego poglądu.
Podziękowałam mu za pomoc, po czym jeszcze chwilę z nim pogadałam i skończyłam.
Pożegnałam się i wyłączyłam komputer. Razem z bratem zeszłam na obiad…
Sobota, godzina 10.00, dom.
Jak co tydzień sprzątaliśmy. Mama była w pracy do 13:00 wiec śpieszyliśmy się żeby wszystko było gotowe jak przyjdzie. Tata odkurzał i robił spaghetti, brat układał rzeczy w biurku i sprzątał klatkę papużek. Ja wycierałam kurze i podłogi…
Sobota, godzina 13.10.
Mama przyszła z pracy. Nic nie mówiła, ale wiedzieliśmy, że jest zmęczona. Tata kazał jej usiąść w pokoju i po chwili zanieśliśmy na stół obiad. Zjedliśmy, rozmawiając na temat polskiego rządu. Potem rodzice zrobili sobie drzemkę, a ja czytałam książkę. Brat poszedł na dwór zagrać w ping ponga.
Niedziela, godzina 18.00, dom.
Zadzwonił telefon. Odebrał mój tata. Zawołał mnie, mówiąc, że moja koleżanka. Podeszłam i przycisnęłam słuchawkę do ucha. Rzeczywiście, to była Ania…
- Cześć Ola, ale twój stary ma głos- jej „śmieszny” docinek mnie nie rozbawił. Nie odpowiedziałam, czekałam aż powie o co chodzi- Dzwonie bo wróciłam wreszcie do domu i idę jednak na tą dyske. Idziesz też? Zaczyna się o 20:00, w „Mega”. Będą jeszcze Ulka, Marzena, Kama, Arek i Michał. Będzie zaczepiście, wchodzisz w to?
- Nie dzięki, trochę to późno, a jutro do szkoły na ósmą. Może innym razem- odmówiłam, wyobrażając sobie co tam się będzie działo.
- Chodź będzie odjazdowo! Wrócimy przed jedenastą!- zapewniała Ania.
- Dzięki, ale nie mogę, to za późno- ucięłam.
- Wiesz co Olka, musisz się kiedyś postawić starym. Masz już 17 lat! A oni nie pozwalają ci wracać do domu przed jedenastą! Istny obłęd! Jak ty to wytrzymujesz?
- Normalnie, nie idę i koniec. Cześć- odłożyłam słuchawkę, nieco zdenerwowana. Z kuchni wyszła moja mama i spytała cicho:
- Chciałaś gdzieś wyjść z koleżankami? Jeśli tak to…
- Nie dzięki, jutro idziemy na pizze po szkole- przerwałam jej z uśmiechem.
- No, ale dzwoniła twoja koleżanka. Jeśli chcesz, to tata cię zawiezie, a potem po ciebie przyjedzie- zaproponowała.
- Nie trzeba, jest niedziela i chce posiedzieć z wami. Poza tym tam jest zimno i brzydko, a jutro muszę wcześnie wstać. Nie jestem na was zła- zapewniłam i uściskałam mamę, po czym wyjęłam z zamrażalnika lody i razem z mamą poszłam do pokoju.
Spędziłam miło dzień, zjadłam lody i obejrzałam najnowszą część Harry' ego Pottera.
Razem z rodzicami i bratem…
Poniedziałek, godzina 8.13, szkoła.
- … tak więc nazwa- barok pochodzi od włoskiego słowa- „barocco” co znaczy "perła o nieregularnym kształcie” i właśnie taka jest ta epoka. Jest…
Drzwi klasy otwarły się i ujrzałam Marzenę. Nauczycielka przerwała wykład i zaczęła swój wywód na temat ciągłego spóźniania się itd. Marzena stała przy biurku i znudzona patrzyła za okno, udając, że słucha. W końcu profesorka pozwoliła jej usiąść i dalej opowiadała o niezwykłości epoki.
Słuchając jednym uchem, rozejrzałam się dyskretnie po klasie. Tak jak się spodziewałam Ulka i Kama prawie zasypiały i tylko bazgrały coś po okładce zeszytu. Arek nie był na tyle dyskretny i od dobrych dziesięciu minut spał na ławce, skryty za wysokim Filipem. Michała i Ani w ogóle nie było, pewnie sobie odpuścili, po wczorajszej zabawie…
Poza nimi kilka osób było lekko zmęczonych, ale to normalne po weekendzie, gdy można urządzić jakąś imprezę czy coś.
Po chwili otrząsnęłam się z tych myśli i z powrotem powróciłam do omawianej lekcji. Akurat w samą porę by się zorientować o co chodzi i poprawnie odpowiedzieć na zadane pytanie…
Postanowiłam już do tego nie wracać, po co roztrząsać rzeczy, które nie mają na nas większego wpływu? Lepiej zająć się swoim własnym życiem, by przeżyć je jak najlepiej, razem z bliskimi nam ludźmi. W zgodzie ze swoimi przekonaniami i poglądami…