Paweł Kurpios
Czy spełniły się przepowiednie Ortegi?
José Ortega y Gasset krytykiem kultury masowej.
Obserwując rynek wydawniczy lat dziewięćdziesiątych można zadawać sobie pytanie,
czy tłumaczenie na język polski i edycja niepublikowanych wcześniej prac Ortegi y Gasseta
mogą świadczyć o wzroście zainteresowania myślą Hiszpana czy są jedynie próbą
uzupełnienia niechlubnych luk w humanistycznej bibliotece. Madrycki profesor, aktywny
obserwator życia ludzkiego, publicysta, krytyk sztuki, eseista - czy w bez mała pół wieku po
śmierci ma on jeszcze do przekazania coś aktualnego i atrakcyjnego dla czytelnika
wkraczającego w nowe stulecie? Prace Ortegi mogą stać się dobrym pretekstem do refleksji
nad tym, czym dla winna być humanistyka, a także jaką rolę ma do spełnienia w świecie
intelektualista.
Filozof, który widzi tylko i wyłącznie przedmioty, może tworzyć jedynie filozofię prymitywną.
Tuż obok rzeczy znaleźć da się bowiem myśl innych, całą historię ludzkich rozważań,
niezliczone ścieżki wcześniejszych poszukiwań, ślady przedzierania się przez odwieczny gąszcz
problemów, ciągle dziewiczy mimo wielokrotnych prób podboju. Praca filozofa dotyczy więc
dwóch sfer: tego, czym rzeczy są, i tego, co się o nich dotychczas powiedziało1.
W pierwszej części niniejszej pracy postaram się zarysować główne wątki myśli
Ortegiańskiej, określić centra zainteresowań filozofa a także wskazać prawdopodobne źródła
ich inspiracji. Należało będzie zatem przyjrzeć się sposobowi, w jaki filozof pojmuje historię,
jaki związek może mieć ona z życiem jednostki, a także czym dla człowieka jest kultura.
Spróbuję także zastanowić się czy można mówić o swoistym rodzaju etyki Ortegi, a jeśli tak,
to jakie są jej zasadnicze założenia. Przejdę następnie do refleksji nad jednym z ważniejszych
dzieł, nie tylko w bibliografii samego autora, lecz także w katalogu najistotniejszych pozycji
dwudziestowiecznej humanistyki: Buntu mas. Nie bez przyczyny, przywołując słowa
amerykańskiego uczonego we wstępie do polskiego wydania książki, Jerzy Szacki stwierdza:
„czym dla wieku XVIII była Umowa społeczna Rousseau, a Kapitał Marksa dla wieku XIX,
tym dla wieku XX powinien stać się Bunt mas”2. Postaram się rozważyć czy historia naszych
czasów potwierdziła obawy Ortegi, czy może też okazały się one bezzasadne. Próba taka jest
przecież możliwa dopiero z perspektywy czasu - sowa Minerwy wzlatuje o zmierzchu. Sam
autor nie twierdził zresztą, że historia musi potoczyć się według jego scenariusza.
Myśl José Ortegi y Gasseta trudno jest rozbić na niezależne od siebie elementy. Zdołał
on bowiem stworzyć system stosunkowo spójny i wyważony. Już wczesne teksty takie jak
cykle wykładów wydane pod wspólnym tytułem Po co wracamy do filozofii czy też W stronę
Galileusza zawierają jego zarys. Zawierają one liczne wątki, które mogą być interesujące
zarówno dla filozofa, jak i dla historyka. Historii Ortega poświęca w swych wykładach dużo
miejsca i nie czyni tego bez przyczyny. Jest ona w jego rozumieniu jednym z ważniejszych
wyróżników człowieczeństwa. Stwierdza przecież, że „człowiek nie ma natury, ma... dzieje”3.
historia nie powinna być jednak jedynie prezentacją suchych i nieokraszonych komentarzem
faktów. Jej zadaniem jest przede wszystkim ich interpretacja, przez co bliska jest ona
hermeneutyce. Ortega nadaje bytowi ludzkiemu charakter historyczny. Zrozumiałe jest
przecież, że człowiek nigdy nie istnieje w oderwaniu od rzeczywistości. Jego ja stale
konfrontuje się ze światem i „okolicznościami”. Owe „circumstancias” czyli przynależność
do danego pokolenia, z którego Ortega czyni podstawową kategorię historyczną, istniejącego
w określonej epoce i w określonym miejscu, przypisuje jednostce charakterystyczny sposób
postrzegania świata. Koncepcja pokoleń jest pomysłem, poprzez który Ortega stara się
dowieść subiektywności ducha czasów. Każda epoka w inny sposób zabezpiecza jednostki
przed samym życiem, przed zbyt gwałtowną zmianą. W wymiarze świata pokolenia następują
po sobie co ok.15 lat; w wymiarze życia jednostki Ortega wyróżnia z kolei 5 etapów
(dzieciństwo, młodość, inicjacja, panowanie, starość). Stwierdza również, że „ten sam” świat
jest całkiem inny dla dwudziestolatka, który ów świat tworzy, inny dla osoby
trzydziestoletniej umacniającej świat przez siebie stworzony, jeszcze inny dla widzącego
zanikanie „swego” świata sześćdziesięciolatka. Stąd też:
Perspektywa jest jednym ze składników rzeczywistości.(...) Rzeczywistość widziana z każdego
punktu jako identyczna jest pojęciem absurdalnym.(...) Każde życie jest punktem widzenia
świata.(...)Każda jednostka - osoba, naród, epoka - jest niezastąpionym narzędziem osiągania
prawdy. Tak oto prawda sama w sobie nie podlegająca przemianom dziejowym nabiera wymiaru
witalnego4.
Każdy człowiek dysponuje więc własną wersją historii. Wie, że„życie zawsze dane jest jako
moje życie”5. Dlatego też potrzebuje ono bezwzględnie wypełnienia wędrówką ku prawdzie
będącej odbiciem własnej perspektywy. Jednakże tak, jak „sam akt filozofowania jest dla
Ortegi ważniejszy od otrzymanego rezultatu”6, i jak według Cervantesa „droga jest zawsze
lepsza od gospody”7, tak w życiu nie liczy się sam fakt fizycznego istnienia jako byt
materialny, lecz ciągłe stawanie się . Ma być ono „faciendum a nie factum”8. Pobrzmiewają w
tym miejscu echa Nietzscheańskiej filozofii życia oraz krytycznej analizy kultury. Ortega
jednak nie zgłasza postulatów aż tak skrajnych jak filozof z Bazylei. Zauważa nawet, że w
przypadku zagrożenia pewności swego zakorzenienia w świecie, jednostka skłonna jest
przywiązywać wagę do kategorii skrajnie pustych i abstrakcyjnych takich jak np. rasa czy
duchowość. Staje się ona wtedy podatna na manipulację i godzi się bezkrytycznie
zaakceptować odczuwanie w ramach grupy. Znajduje się ona wtedy o krok od katastrofy :
kompletnego zatracenia perspektywy indywidualnej. Można zauważyć, że za kolejny z
wyznaczników człowieczeństwa Ortega uznaje zdolność ludzką do bycia u siebie (chez soi).
To człowiek, a nie zwierzę żyjące zawsze na zewnątrz, jest w stanie budować swój świat. Nie
konstruuje go jednak wbrew swej biologicznej naturze :
Życie ,jak mówi Simmel, polega właśnie na byciu czymś więcej niż życiem - jego immanentną
cechą jest wykraczanie poza siebie. (...) Kulturą są te właśnie funkcje witalne - a zatem zjawiska
subiektywne, intraorganiczne - które wypełniają prawa obiektywne, z założenia
podporządkowujące się pewnemu systemowi transwitalnemu.(...) Na kulturę składają się pewne
czynności biologiczne, jakościowo równe trawieniu czy poruszaniu się9.
Dopiero od początków ery nowożytnej ludzkość zdobyła przekonanie o możliwości realizacji
ideału człowieka opierającego się wyłącznie o rozum. Tymczasem humanista, który nie bierze
pod uwagę związku „kultury” czy „życia duchowego” z egzystencją czysto biologiczną
(„spontaniczną”) jest według Ortegi hipokrytą. Nie da się bowiem tych dwóch sfer oddzielić.
Bez życia pojmowanego w sposób czysto fizykalny (oddychanie, trawienie, itd.), niemożliwa
jest ani będąca ucieleśnieniem rozumu kultura, ani traktowane z nabożeństwem życie
duchowe. Ortega stwierdza dobitnie : „Życie bez kultury jest barbarzyństwem, kultura bez
życia - bizantynizmem”10. Hiszpański filozof skarży się na dehumanizowanie się człowieka
przez popadanie w owe skrajności. Stąd też bierze się Ortegiański postulat przywrócenia
życiu jego witalności:
Zadaniem czasów Sokratesa jest próba usunięcia w cień życia spontanicznego i zastąpienie go
czystym rozumem.(...) Zadaniem naszych czasów jest podporządkowanie rozumu witalności,
umiejscowienie go w sferze biologicznej, uzależnienie od spontaniczności11.
W punkcie tym zbiega się krytyka rozumu uosobionego przez Nietzschego i Ortegę w postaci
Sokratesa - ojca charakterystycznej dla europejskiego kręgu kulturowego tradycji
racjonalistycznej. Obaj myśliciele nawołują do oddania się patronom życia prawdziwego:
Nietzsche w „Narodzinach tragedii” straszy czytelników sądem nieomylnego Dionizosa nad
wszystkim, co współcześni szalonemu filologowi nazywali kulturą, edukacją i cywilizacją;
Ortega bardziej powściągliwy, „w epoce administracyjnej, w której zamiast o Dionizosie
mówi się o alkoholizmie”12, przywołuje w Zadaniu dla naszych czasów a także w nieco
wcześniejszym eseju postać Don Juana .To on właśnie wciela ideał „podporządkowania się
jedynie etyce uznającej za normę zasadniczą pełnię witalności”13. Ów konstrukt będący
połączeniem żywiołowości cechującej antykulturowego zuchwalca z radykalnym
racjonalizmem kulturowego bigota Ortega ochrzcił mianem racjowitalizmu.
W szerszym kontekście odnoszącym się już nie do indywidualnego życia jednostki,
lecz w planie społecznym poglądy Ortegi również nawiązują dialog z myślą Nietzscheańską:
„Istnieją kultury w stadium zarodkowym i kultury dokonane. W epoce reformy, jaką jest
współczesna nam epoka, należy zakwestionować kulturę dokonaną i rozwijać kulturę rodzącą
się”14. Stwierdzenie to brzmi w sposób zbliżony do diagnozy stanu kultury niemieckiej
wystawionej przez Nietzschego pół wieku wcześniej. Dla Ortegi jest to jedynie pretekst do
późniejszych rozważań na temat następowania po sobie epok historycznych - w zbiorze
Wokół Galileusza- przejścia od greckiej doskonałości i obojętności dla pierwiastków
irracjonalnych do chrześcijańskiej pokory i lekceważenia materialnej sfery życia i syntezy
tych dwóch typów wrażliwości, czy też - w Buncie mas - do refleksji nad opozycją bierności
mas do arystokratycznej aktywności.
Na myśl Ortegi, obok wymienionego już Nietzschego, mieli również inni uczeni. W
gronie tym znaleźli się też: W. Dilthay podkreślający niemożność - z uwagi na względność
światopoglądu w czasie - stworzenia całościowej wizji świata przy użyciu jedynie czystych
pojęć, zwracający uwagę na historyczną (a nie stałą i obiektywną) istotę człowieka; O.
Spengler - autor katastroficznego Der Untergang des Abendlandes, dzieła głoszącego
nieuchronny upadek cywilizacji Zachodu, wpisującego się zresztą doskonale w nastrój
ogólnoeuropejskiej melancholii i pesymizmu; egzystencjaliści S. Kirkegaard, M. Heidegger-
podkreślający konieczność stwarzania, budowania życia „na gorąco”, czy wreszcie
krytykowany przez Ortegę za mistycyzm i irracjonalizm Hiszpan - M. Unamuno.
Pora podsumować dotychczasowe rozważania, co ze względu na złożoną i domkniętą
strukturę myśli filozofa uważanego przez niektórych za najwybitniejszą postać hiszpańskiego
życia intelektualnego w XX w. nie będzie zadaniem łatwym. Wymienić tu należy przede
wszystkim priorytetową rolę przypisywaną przez Ortegę poznaniu opartemu na indywidualnej
perspektywie w oglądzie rzeczywistości tak aktualnej, jak historycznej dla danej jednostki.
Zawdzięczamy mu także interesującą doktrynę ujmującą historię jako międzypokoleniową
wymianę doświadczeń a także dokonania płodnej syntezy racjonalizmu z witalizmem.
Wyznanie umieszczone w pracy Człowiek i ludzie, będącej jego ostatnim, nieukończonym
dziełem:
Pod nazwą najpierw rozumu, potem oświecenia a wreszcie kultury, dokonało się kolosalne
wypaczenie celów oraz nachalne ubóstwienie intelektu. U większej części myślicieli(...), kultura
zajęła miejsce opuszczone przez Boga, który został zmuszony do ucieczki. Całe moje dzieło było
walką przeciw owej postawie, którą wiele lat temu nazwałem „bigoterią kulturalną”. Bigoterii
kulturalnej myślenie przedstawia się jako coś, co się samo uzasadnia (...), co jest wartościowe
dzięki swojej istocie, niezależnie od konkretnego funkcjonowania ani zawartości15.
Dobrze oddaje ono cel przyświecający Ortedze w potyczce z przejawami postaw skrajnych,
którą wiódł przez całe życie, z czego sam był dumny, za pomocą pióra, a nie oręża. Niestety
człowiek współczesny madryckiemu filozofowi nie przyjmuje do wiadomości konieczności
zespolenia rozumu z życiem: „Trudno pominąć milczeniem głęboki kryzys, jaki przeżywa
obecnie historia Zachodu.(...) W zachodniej cywilizacji krok po kroku zatacza coraz szersze
kręgi zjawisko, które można by określić mianem „dezorientacji witalnej”16.
To właśnie analizie owego kryzysu poświęca Ortega swe dzieło Bunt mas. Rozważa w
nim cechy charakteryzujące człowieka masowego, a także zastanawia się nad zagrożeniami
dla kultury, jakie niesie jego pojawienie się na arenie dziejów . Bunt mas nie jest pozycją,
która ukazała się w intelektualnej próżni. Przytoczyć można wiele nazwisk i tytułów, które
mogły odcisnąć piętno na kształcie omawianego dzieła i poglądach w nim wyrażanych.
Wymienić można choćby ideał nietzscheańskiego nadczłowieka, katastroficzne publikacje O.
Spenglera czy F. Znanieckiego, Psychologię tłumu G. Le Bona, a nawet przykłady z
beletrystyki:
...wyłania się i pokonuje bezwład szczególna formacja społeczna. Przekształca ona wszystkie
wartości wprowadzając krach i boom. Wyprowadza na światło dzienne wagę zwykłego przypadku.
Żadna z klasycznych teorii, żadna z ideologii nie mogła jej przewidzieć. Jest to ogromna siła,
która obejmuje dziś świat, formując i nadając mu kształt. To wielki współczesny przemysł o
kapitalistycznej strukturze. Społeczeństwo anonimowe17.
B. Cendrars nie kryje w 1926r. zachwytu nad amerykańskim dynamizmem, praktycyzmem,
plastyką wcielającą ideał technicznego piękna, szybkością podróżowania, różnorodnością
produkcji przemysłowej czy po prostu współczesnością. Obok niego umieścić można
rosyjskich czy włoskich futurystów. Również sztuki plastyczne ulegają głębokim
przemianom, co jest następstwem przeobrażeń we wrażliwości artystycznej. Daje temu wyraz
m. n. dość wyważony esej Ortegi z 1925r.: Dehumanizacja sztuki. Humanistyce epoki
brakowało jednak tego cechującego Cendrarsa beztroskiego optymizmu. Społeczeństwo
anonimowe złożone z „jednostek takich samych jak wszyscy”18 nie budziło entuzjazmu ani w
filozofach ani u psychologów. Już G. Le Bon przypisał tłumom cały zestaw negatywnych
cech : brak wytrwałości, niszczycielstwo, podatność na sugestie, zanik świadomości własnego
ja u jednostki, rozemocjonowanie. Zauważył również skuteczność wielokrotnego powtarzania
masom prostych i łatwo zapadających w pamięć haseł; uznawany jest ojca koncepcji
propagandy. Być może rozczytywali się w nim późniejsi dyktatorzy. Na pewno znał
Psychologię tłumu niemiecki minister z niechlubnych czasów III Rzeszy -J. Goebbels. Pisma
Le Bona poznał także, choć w innym celu, młody Ortega. Już w jednym z pierwszych jego
tekstów - eseju O krytyce osobistej, odnaleźć można bez trudu ślad opublikowanej 7 lat
wcześniej Psychologii tłumu:
Masa jako tłum, jako foule, jest bezosobowa, pozbawiona woli i niezdarna jak prymitywne
zwierzę.(...)Ludzie, których normalnie cechuje ostrość i przenikliwość myślenia, tracą te zalety
w chwili, kiedy się stają cząstką tłumu.(...)...tłum nie ma własnej tożsamości. Masa, przez to, że
jest bezosobowa, nie jest w stanie się samookreślić19.
Bunt mas zawiera na samym wstępie sformułowanie bardziej już wyważone w stosunku do
cytowanych wyżej filipik: „Społeczeństwo ludzkie jest [a nie powinno być] zawsze
arystokratyczne, czy tego chce, czy nie, dzieje się tak z samej jego istoty”20. Ortedze nie
chodzi oczywiście o arystokrację w sensie towarzyskiej śmietanki, lecz o zespół jednostek
żyjących pełnią życia. Również ta myśl wydaje się być odpryskiem idei Le Bona, który pisze:
„Faktem jest, że cywilizacje tworzyły i rozwijały w minionych okresach dziejów zawsze tylko
drobne grupy arystokracji intelektualnej, nigdy zaś tłumy.(...) Rządy tłumów były zawsze
okresem rozstroju” 21. Potem następuje u francuskiego katastrofisty sugestywna metafora
gmachu cywilizacji już zeżartego przez masy - robaki. Le Bon twierdzi, że rozpadnie się on
przy najbliższej burzy.
Mimo wszystko, według J. Szackiego, Ortega zdaje się wierzyć w „uniwersalny
charakter wartości kultury”22. To chyba ta postawa umożliwia mu wstrzymanie się od
obwieszczenia ostatecznej i nieodwracalnej katastrofy ciążącej nad Europą i światem
zachodnim - hiszpański filozof, mimo niepokoju, zachowuje względny spokój. Le Bon swoje
profetyczne i defetystyczne rozważania zamyka słowami: „Każdy więc naród w pogoni za
ideałem przechodzi od barbarzyństwa do cywilizacji, a z chwilą upadku ideału umiera. Tak
wygląda bieg jego żywota”23. Myślę, że podobne zjawisko miał również na myśli i Ortega,
choć sposób, w jaki wyłożył on swe poglądy sprawia wrażenie bardziej wyważonego i ma
chyba większą moc argumentacyjną :
Istnienie norm to podstawa istnienia kultury.(...) Nie ma kultury tam, gdzie nie ma szacunku do
pewnych ostatecznych stanowisk intelektualnych, do których mogłyby się odnieść strony
dyskusji24.
Sytuacja taka jest dla Ortegi jednym z biegunów : barbarzyństwem. Na jego antypodach
można usytuować liberalizm demokratyczny - skrajną postać gloryfikowanej przez
cywilizację woli współżycia z innym.
Dodatkowo zauważa on, że zupełna dekadencja nie jest możliwa, bo upadek następuje
zawsze z góry na dół, odwrotny zaś bieg spraw wykluczają perspektywy rozwoju technologii.
Nie odczytujmy jednakże w postawie Ortegi pozytywistycznego optymizmu : za Spenglerem
przecież stwierdza on, że „epoka mas to epoka kolosów”25. Inne syndromy niepokojące
filozofa to m. n. : skupianie się ludzi w wielkie aglomeracje, rozrost obsługującej je
infrastruktury, permanentne przepełnienie wszelkich miejsc użyteczności publicznej: teatrów,
kin, kawiarni; powolne zrównywanie się poziomów życia w Ameryce i w Europie Zachodniej
(Ortega utożsamia tutaj amerykańskość z dostępnością dóbr) owocujące nieuzasadnionym i
bezrefleksyjnym optymizmem oraz wyraźna „dysproporcja między korzyściami, jakie
przeciętny człowiek czerpie z nauki, a wdzięcznością, którą jej okazuje, lub raczej, której nie
okazuje”26. Człowiekowi współczesnemu filozof zarzuca, że zachowuje się on z nonszalancją
i arogancją „zadufanego paniczyka”27, który wszystko dostał, a na nic nie zapracował; który
wiedzie życie według własnego upodobania, a nie według coraz większych wymagań wobec
siebie; który w miejsce treningu utrzymującego umysł w stanie sprawności, manifestuje
filisterskie zadowolenie z siebie, co w oczach Ortegi świadczyć może tylko o jego głupocie.
Ortega sprzeciwia się również „barbarzyństwu specjalizacji”. Podział nauk na pozornie
niezależne od siebie dyscypliny i proces mnożenia się wąskich specjalizacji zawodowych
wśród „naukowych pszczół”28, prowadzić może według filozofa do dyletantyzmu i
lekceważenia innych. Dlatego „masowość” człowieka można uznać raczej za stan ducha niż
za konkretne miejsce w hierarchii społecznej, gdyż decyduje o niej nastawienie do życia -
moralność. Bezwolność, bierność człowieka masowego jest wyróżnikiem o większym
znaczeniu niż liczebność tłumu, w skład którego wchodzi. W podobny sposób
charakteryzował niewolnika Nietzsche: to moralność niewolnicza narzuca niewolnikowi jego
status, nie na odwrót. Prawdą jest, że większość zazwyczaj jest bierna i apatyczna, lecz
swoiste novum stanowi fakt, że:
umysły przeciętne i banalne, wiedząc o swej przeciętności i banalności, mają czelność domagać
się prawa do bycia przeciętnymi i banalnymi i do narzucania tych cech wszystkim innym29.
To, co dawniej było zbytkiem pańskiej łaski, dobrodziejstwem, dzisiaj człowiek masowy
uznał za swe niezbywalne i odwieczne prawo, choć w ewidentny sposób przeczy to prawdzie
historycznej. „Nowy plebs jest (...) przez współczesny świat po prostu rozpuszczony” 30.
Wydaje się mu, że doświadcza pełni czasów. Kultura nowoczesna nosi etykietę zamkniętej i
skończonej. Nareszcie zastępuje jeszcze nie31. Ludzie z coraz większą skutecznością
pojedynkują się z czasem i przestrzenią, biją rekordy, przekraczają, pozornie, samych siebie.
Tymczasem filozof mówi : „Żyjemy w epoce, którą cechuje poczucie olbrzymich możliwości
realizacji, ale która nie wie, co ma realizować”32. Świadczy to o skrzętnie skrywanej przez nią
dwuznaczności, która prowadzi jednostki do bezwolnego dryfu33, a czymże innym jest dryf
jak nie biernym unoszeniem się na falach? Po trzystu latach względnej pewności siebie,
człowiek współczesny znowu błąka się w niepewności. Czyżby proces przekazu
międzypokoleniowego znowu nie nadążał za życiem ? Jak zauważył Z. Bauman dopiero
dyskurs postmodernistyczny zdołał rozprawić się z widmem spełnionej kultury nowoczesnej.
Choć nie pomogło to bynajmniej w wybrnięciu z kryzysu a nawet go pogłębiło.
Kolejnym obszarem zainfekowanym przez człowieka masowego obok moralności i
historii jest polityka. „Masa (z butą i brakiem dystansu wobec samej siebie, godnych samego
Króla Słońce - przyp. aut.) powiada „Państwo to ja”34, co grozi dyktaturą większości i
kompletną biurokratyzacją życia. Inne ważne elementy współczesności Ortegi - bolszewizm i
faszyzm filozof przyrównuje do dwóch pseudojutrzenek, które twierdzą, że rozpoczynają
nowy, wspaniały dzień, a tymczasem prowadzą do dnia co najmniej wczorajszego. To jedynie
puste od wewnątrz anty. Nie są więc one ideologiami godnymi zastąpić dziewiętnastowieczny
liberalizm. Nie można wykluczyć, że Ortega czytał broszurę Lwa Szestowa z 1920r. Czym
jest bolszewizm ? Rosyjski filozof na emigracji ostrymi słowami wypowiada się na temat
wydarzeń, jakie wstrząsnęły Rosją. Co znamienne, on również zauważa, że:
Bolszewizm nie tworzy, lecz żyje tym, co wcześniej zostało wytworzone. W polityce wewnętrznej
przejął(...) gotowe idee...”. A dalej : Ideowi przywódcy bolszewizmu mogą na wszelkie sposoby
deklinować i koniugować słowa „budowa” i „budować”, lecz do pozytywnej twórczości są
absolutnie niezdatni(...)35.
Bolszewizm Szestow charakteryzuje m. n. przejmowaniem od poprzedników gotowych recept
na życie oraz megalomańskimi zapędami konstruktorskimi - zjawiskami, o których Ortega
wspomniał później w Buncie mas. Hiszpan nie był zachwycony wzrostem wpływu socjalizmu
w Europie - krytykował gospodarkę planową. Mimo elitaryzmu filozofa nie można oskarżać
go o faszyzowanie, czego nie wytropił tego nawet wnikliwy badacz i krytyk filozofii Ortegi
E. Górski. Hiszpańskiej odmiany tego ultraprawicowego ruchu politycznego nie cenił zbyt
wysoko ze względy na jego plebejskość oraz katolickość.
Co sprawiło, że na arenie dziejów nagle pojawił się nowy aktor, który przewrócił
rzeczywistość od góry nogami? Ortega wskazuje tutaj zasadniczo dwa czynniki: obok
rozwoju myśli technicznej dużo miejsca poświęca pochodowi przez Europę doktryny
liberalno - demokratycznej:„poddając ludzkie nasienie działaniu dwu czynników: liberalnej
demokracji i techniki, udało się w ciągu jednego wieki potroić populację Europy”36.Nie jest to
jednak powód, dla którego należy w bałwochwalczym geście oddawać liberalizmowi hołd.
Dostrzegając niewątpliwe zalety tej ideologii, filozof wskazuje złudność głoszonych przez nią
prawd i czyni to nie tylko na kartach Buntu mas :
Na przełomie XIX i XX wieku polityk odwołujący się do „sprawiedliwości społecznej”, „wolności
obywatelskich” i „rządów większości” natrafiał we wrażliwości swego audytorium na szczery,
szeroki oddźwięk37.
Stwierdzenie to, z pozoru neutralne, odsłania czytelnikowi znającemu Frazesy i szczerość
drugie dno. Hiszpański myśliciel krytykuje, niepodlegające, jak mogłoby się wydawać,
krytyce hasła liberałów. Sprawiedliwość społeczna, wolność obywatelska, rządy większości
to nic innego jak „tramwaje intelektualnego transportu”38. Demaskuje je jako przykład
płytkiej frazeologii czy wręcz demagogii:
Tak więc „frazes”, jako formuła dotycząca całego gatunku, jest zawsze bezosobowy i dotyczy
ogółu bliźnich. Prawdę mówiąc kultura myślenia frazesami cała była inspirowana przez wielce
sympatyczne pragnienie zgodnego współżycia z innymi(...).Dlatego też jej najznamienitszymi
osiągnięciami były: kosmopolityzm, filantropia, humanitaryzm i parlamentaryzm39.
Także istnienie państw oparte jest na ułudzie takiej jak na przykład więzy krwi. Na oczach
filozofa współczesność zniosła niemalże przeszkody w pokonywaniu przez człowieka
przestrzeni, co podważyło nawet pojęcie dotychczas nietykalne: granicę naturalną. Państwo
dąży do zlania w jedną sumę jednostkowych doświadczeń i perspektyw postrzegania świata:
„Na fundamencie heterogenicznej biologii buduje abstrakcyjny i homogeniczny system
prawny”40. Czy owa antypaństwowa, jak mogłoby się wydawać, myśl Ortegi nie kłóci się z
podkreślanym przez wszystkich jego badaczy patriotyzmem i przywiązaniem do
hiszpańskości wyrażanymi w eseistyce oraz pismach publicystycznych ? Na to pytanie należy
chyba odpowiedzieć przecząco. Pisze on:
Państwo to nie więzy krwi, nie wspólnota językowa, nie jedność terytorialna, ani też bliskość
zamieszkania. Nie jest ono niczym materialnym, bezwładnym, gotowym, ograniczonym. Jest ono
czystym dynamizmem41.
Nieco dalej autor ujmuje je jako wolę wspólnego działania. To właśnie ona: wysiłek wielu
integralnych w swej istocie jednostek, a nie masowa, dehumanizująca je apatia może
poprowadzić Hiszpanię na drogę przezwyciężania kryzysu witalności datującego od upadku
kolonialnej potęgi. Ortega postuluje niniejszym wyparcie generacji dezerterów42 przez
generację aktywistów.
Jakie wnioski wyciąga ze swych rozważań Jose Ortega y Gasset ? W podsumowaniu
Buntu mas zauważa on, że w Europie nie ma już utrzymującej ją wcześniej przy życiu
moralności nakazującej jednostce aktywne przekraczanie samej siebie. Główną
odpowiedzialnością za ten niechlubny stan rzeczy obarcza człowieka masowego, który ze
swej młodości uczynił środek szantażu, a bierności przydał cechy samorealizującego się
ideału. Cechująca go amoralność to nie złe przeciwieństwo dobrej moralności, lecz po prostu
jej całkowity niebyt, brak spójnego systemu odniesienia. Ortega nie szczędzi na koniec
gorzkich słów: określa dominujące we współ-czesnym mu świecie masy jako pasożyty, skąd
blisko mu jest do wspominanych już wyżej robaków Le Bona.
Czy słusznie Bunt mas został uznany za pozycję o wielkim znaczeniu dla humanistyki
dwudziestowiecznej? Wydaje się, że tak. Pomimo krytyki niektórych wątków Ortegiańskiej
myśli o kulturze - zarzut elitaryzmu, dążenia do wykluczenia maluczkich z udziału w obiegu
wartości kulturowych, wszyscy zgodzą się chyba, że Ortega jest ważną postacią w dziedzinie
filozoficznej refleksji nad kulturą. Najczęściej cytowane dzieło filozofa otwiera bogaty
katalog pozycji analizujących zachowania, wierzenia i duchowość człowieka masowego oraz
dotyczących samej kultury masowej. Dość wymienić tutaj: Samotny tłum D. Riesmana, Kino i
wyobraźnię i Ducha czasu E. Morina, Mitologie R. Barthesa, Kulturę masową A.
Kłoskowskiej, czy wiele innych, późniejszych publikacji. Odpowiadając na postawione we
wstępie pytanie dotyczące spełnienia proroctwa Ortegi zastosuję zabieg często używany przez
tego filozofa: trzecią drogę. Można bowiem uznać Ortegę za filozofa trzeciej drogi: w swej
obfitej twórczości unika on jak ognia nawoływania do postaw skrajnych. Nie znajduje jego
uznania ani czysty rozum, ani bezwzględna wola życia - proponuje nam racjowitalizm.
Krytykuje w równym stopniu komunizm i faszyzm radzi jednostce, by wierzyła w siebie, a
nie w abstrakcyjne ideologie. Sceptyczna postawa wobec instytucji kościoła nie sprawia, że
odrzuca on wszystkie wartości. A zatem: pobieżny ogląd rzeczywistości schyłku XX w.
potwierdza mroczne wizje madryckiego filozofa. Kultura masowa znacznie się umocniła i nic
nie wskazuje, by miała wyrzec się bezwzględnej walki o rząd dusz. Kiedy jednak naszemu
światu przyjrzymy się w sposób bardziej wnikliwy i pozbawiony uprzedzeń wobec niektórych
choćby elementów popkultury odkryjemy, że do prawdziwej katastrofy jeszcze daleko. W
nawias należy wziąć tutaj polską wyspę, zajętą na razie, jak Hiszpania Ortegi odrabianiem
cywilizacyjnego opóźnienia względem reszty świata. Na zachodzie Europy budzi się jednakże
z ponowoczesnego odrętwienia inicjatywa jednostek i wąskich grup społecznych i etnicznych.
Kosmopolityczny świat nie jest aż tak, jak wydawało się Ortedze, pustym frazesem. Oferuje
on niezliczone kombinacje perspektyw witalnych i (prawie) żadnych nie odsądza od czci i
wiary. Prawdą jest, że niszowe festiwale filmowe, czy oryginalne butiki funkcjonują na
marginesie głównego prądu, jakim jest popkultura, lecz czy sam Ortega nie mówił, ze
społeczeństwa zawsze dzielą się na mniejszość i większość? Najważniejszą innowacją, którą
wniosła w ten system nasza ponowoczesna współczesność, jest utrata prawa do
wartościowania owego podziału, lecz jest to już temat na osobne rozważania.
Przypisy:
W odniesieniu do często cytowanych pism Jose Ortegi y Gasseta autor będzie w niniejszej
pracy stosował następujące skróty: BM : Bunt mas i inne pisma socjologiczne. Warszawa
1982. DS. : Dehumanizacja sztuki i inne eseje.Warszawa 1980. PC : Po co wracamy do
filozofii? Warszawa 1992. WG :Wokół Galileusza.Warszawa 1993.
1. PC, s. 44.
2. [za:] J. Szacki, Wstęp [w:] BM, s. xvi.
3. tamże.
4. PC, s. 87.
5. BM, s. xi.
6. K. J. Weintraub, Visions of culture, Chicago 1966, s. 250.
7. BM, s. 30.
8. tamże, s. xxxvi.
9. PC, s. 60.
10. tamże, s. 62.
11. PC, s. 68.
12. DS, s. 83.
13. PC, s. 70.
14. tamże, s. 65.
15. BM, s. 353.
16. PC, s. 81.
17. B. Cendrars, Morawagin, Warszawa 1995, s. 121.
18. BM, s. 8.
19. DS,s.28.
20. BM,s.16.
21. G.Le Bon, Psychologia tłumu. Warszawa 1986, s. 43.
22. BM, s. xxxiii.
23. G. Le Bon : tamże.
24. BM, s. 80.
25. tamże, s. 14.
26. tamże, s. 99.
27. tamże, s. 115.
28. tamże, s. 133.
29. tamże, s. 13.
30. tamże, s. 63.
31. tamże, s. 28.
32. tamże, s. 45.
33. tamże, s. 35.
34. tamże, s. 143.
35. L. Szestow, Czym jest bolszewizm?, [w:] „Gazeta Wyborcza”, 6/7 listopad 1999.
36. BM, s. 54.
37. PC, s. 39.
38. BM, s.159.
39. DS, s. 380.
40. BM, s. 182.
41. tamże, s. 197.
42. PC, s. 44.
Bibliografia:
Le Bon G., Psychologia tłumu. Warszawa 1986.
Cendrars B., Morawagin, Warszawa 1995.
Górski E., J. Ortega y Gasset i kryzys ideologii hiszpańskiej, Wrocław 1982.
Kolarzowa R., Masowa, lecz uniwersalna, [w:] „Wiadomości Kulturalne” nr 9/1997.
Król E. C., Oberbandyta, [w:] „Gazeta Wyborcza”, 20/21 luty 1999.
Ortega y Gasset J., Bunt mas i inne pisma socjologiczne. Warszawa 1982.
Ortega y Gasset J., Dehumanizacja sztuki i inne eseje.Warszawa 1980.
Ortega y Gasset J., Po co wracamy do filozofii? Warszawa 1992.
Ortega y Gasset J., Wokół Galileusza.Warszawa 1993.
Szestow L., Czym jest bolszewizm?, [w:] „Gazeta Wyborcza”, 6/7 listopad 1999.
Weintraub K. J., Visions of culture, Chicago 1966.