Niewidomy i papuga
Świat jest wielką księgą przypowieści, tylko rzadko kto potrafi je odczytywać. Święci, których oczy wszędzie wypatrują znaków Boga, odczytują to, co właśnie się dzieje i pisze jako przypowieść właśnie. Tak było z niewidomym żebrakiem na rogu ulicy, który siedział przy murku, z zieloną papugą na rondzie kapelusza. Ptak przekrzywiał łepek jakby chciał zajrzeć w zakryte czarnymi szkłami oczy swojego właściciela. Właśnie podeszli do niego św. Franciszek z którymś z braci i ten zagadnął niewidomego, czy papuga gada. - Ano gada, gada - burknął tamten - ale z nią samą nie pogada. Lecz nauczyłem ją całować mnie na żądanie. Rozumie mnie i jest posłuszna.” I nie czekając na prośbę, zdjął papugę z kapelusza, posadził ją sobie na ramieniu i powiedział rozkazująco: „Pocałuj pana”. Papuga jakby nie słyszała. „No, co ty - zmienił ton - nie pocałujesz mnie, jak zawsze?” Papuga zerknęła obojętnie w stronę jego twarzy i dalej siedziała nieruchomo. Niewidomy przemówił teraz bardzo ciepło, prawie czule: „Proszę, pocałuj mnie.” Papuga podniosła łepek i dotknęła lekko dziobem policzka niewidomego, a gdy ten uśmiechnął się, ptak jakby w odpowiedzi zatrzepotał z radością skrzydełkami. Św. Franciszek, lekko tym rozbawiony, szepnął do stojącego z nim brata: „On sądzi, że udało mu się nauczyć papugę całować na żądanie, a nie zauważył chyba, że ta papuga nauczyła go prosić. Nigdy nie wiadomo, kto czego kogo bardziej uczy,”