filozofia polityczna, Comte


AUGUSTECOMTE

(1798-1857)

Główne dzieła: Separation generale les opiniom et les desirs (1819); Sommaire appreciation de 1'ensemble du passę modene (1820); Cours de philosophie positive (1869); Catechisme positiviste ou Sommaire exposition de la religion universalle, en onze entretiens systematiąues entre unefemme et unprętre de l'Humanite (1852); Sy-stćme de politiąue positive ou Traite de sociologie instituant La Religion de 1'Humanite (1851-54); Wydania polskie: Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej (1973); Metoda pozytywna w 16 wykładach (1961).

Literatura: von Hayek F.A., The Counter-Revolution of Science: Studies in the Abuse of Reason (1952); Kołakowski L., Filozofia pozytywistyczna. Od Hume'a do Koła Wiedeńskiego (1966); Levy-Bruhl L., The Philosophy ofAuguste Comte (1903); Mili J.S., Auguste Comte and Positivism (1957); Skarga B., Comte (1977).

Wybrane fragmenty pochodzą z: A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytyw­nej, Warszawa 1973, ss. 4 i 15-22.

Trzy fazy rozwoju umysłu

Według tej podstawowej doktryny wszelkie teoretyczne dociekania, zarówno jednostki, jak gatunku, przechodzić muszą kolejno przez trzy różne stany teoretyczne: teologiczny, metafizyczny i pozytywny. Te pospolicie przyjęte nazwy będą dostatecznie określone przynajmniej dla tych, którzy dobrze zrozumieją ich właściwe znaczenie ogólne. Stan pierwszy, aczkolwiek z początku niezbędny, winien być odtąd ujmowany jako wyłącznie tymczasowy i przygotowawczy; stan drugi - to w rzeczywistości tylko destrukcyjna modyfikacja poprzedniego; ma on charakter przejściowy, gdyż celem jego jest stopniowe doprowadzenie do stanu trzeciego. Dopiero w tym stanie, jedynym całkiem normalnym, rozum ludzki osiąga pod każdym względem swój ostateczny sposób bycia.

Ogólna charakterystyka fazy pozytywnej

Po tym długim szeregu niezbędnych przygotowań umysł nasz, wreszcie samodzielny, dochodzi do swego ostatecznego stanu, tj. do racjonalnego pozytywizmu. [...] Gdy przygotowawcze ćwiczenia umysłu okazały, że mętne i nieuzasadnione wyjaśnienia filozofii początkowej, czy to teologicznej czy metafizycznej, są zgoła dlań nieprzydatne, umysł ludzki zaniechał szukania prawd absolutnych, odpowiednich dla okresu jego niemowlęctwa; skierował natomiast wszystkie swe wysiłki ku szybko rozwijającej się dziedzinie rzetelnej obserwacji, która jest jedyną możliwą podstawą wiedzy naprawdę mu dostępnej, mądrze przystosowanej do realnych potrzeb. Spekulatywna logika polegała dotychczas na rozumowaniu, bardziej lub mniej subtelnym, opartym na mętnych zasadach, które, nie pozwalając na przeprowadzenie dostatecznego dowodu, wywoływały zawsze nieskończone dyskusje. Odtąd logika uznaje następujące naczelne prawidło', żadne zadanie, nie dające się ściśle sprowadzić do stwierdzenia jakiegoś faktu szczegółowego czy ogólnego, nie może mieć rzeczywistego i zrozumiałego znaczenia. Jej własne zasady są teraz również rzeczywistymi faktami, tylko ogólniejszymi i bardziej abstrakcyjnymi niż te, których mają być spójnią. Ich wartość naukowa wynika odtąd wyłącznie ze zgodności z zaobserwowanymi zjawiskami, bez względu zresztą na to, czy same zasady wykryto przy pomocy metody rozumowej czy doświadczalnej. Czysta wyobraźnia traci nieodwołalnie swą dawną przewagę w życiu umysłowym i podporządkowuje się obserwacji, dzięki czemu powstaje wreszcie zupełnie normalna sytuacja logiczna. Przy czym znaczna bądź co bądź rola wyobraźni w spekulacjach pozytywnych nie kończy się i polega na tworzeniu lub udoskonaleniu sposobów ostatecznego bądź tymczasowego łączenia faktów. Słowem, podstawowa rewolucja, która charakteryzuje okres dojrzałości naszego umysłu, polega na tym, że nieosiągalne wykrywanie przyczyn w ścisłym tego słowa znaczeniu zastępuje się wszędzie szukaniem praw, tj. stałych związków zachodzących między obserwowanymi zjawiskami. Czy bowiem chodzi o najprostsze, czy o najpoważniejsze zjawiska, więc zarówno zderzenia ciał i ciążenia, jął moralności i myśli - poznać możemy naprawdę jedynie rozmaite związki wzajemne, które są właściwe zachodzeniu tych zjawisk; nigdy zaś nie potrafimy przeniknąć tajemnicy ich powstawania. Nasze dociekania pozytywne winny we wszystkich dziedzinach ograniczać się do systematycznej oceny tego, co jest, rezygnując z wykrycia pierwszego początku i ostatecznego celu czegokolwiek. Co więcej, należy pamiętać, że badanie zjawisk nigdy nie doprowadzi do bezwzględnego poznania ich, lecz musi zawsze pozostać względne, zależnie od naszego organizmu i sytuacji. Skoro na mocy tej podwójnej zależności uznamy nieuniknioną niedoskonałość różnych naszych zdolności spekulatywnych, stwierdzimy, że nie tylko nie potrafimy w całej rozciągłości zbadać żadnego rzeczywistego bytu, ale nawet nie możemy ręczyć za możność powierzchownego choćby stwierdzenia wszystkich istnień rzeczywistych; większość ich bowiem musi się nam chyba zupełnie wymykać. [...]

Aby dokładnie poznać względny z konieczności charakter wszelkiej naszej rzeczywistej wiedzy, należy nadto zrozumieć z punktu widzenia jak najbardziej filozoficznego, że pojęcia nasze, rozważane jako ludzkie zjawiska, nie są zjawiskami wyłącznie indywidualnymi, lecz również - i to przede wszystkim - społecznymi: wynikają bowiem w samej rzeczy z ciągłej, zbiorowej ewolucji, której wszystkie elementy i fazy są ze sobą ściśle powiązane. Jeśli więc już na pierwszy rzut oka uznajemy, że nasze dociekania teoretyczne zawsze zależeć muszą od różnych istotnych warunków indywidualnych, winniśmy również stwierdzić, iż są one niemniej jednak podporządkowane całokształtowi rozwoju społecznego; toteż nigdy nie cechuje ich bezwzględna stałość, której istnienie zakładali metafizycy. Powszechne prawo zasadniczego kierunku ruchu ludzkości w tej dziedzinie polega na tym, że teorie nasze dążą do coraz dokładniejszego przedstawienia zewnętrznych przedmiotów naszych stałych badań; mimo to prawdziwa struktura żadnego z tych przedmiotów w żadnym razie nie może być w pełni poznana, a nauka, doskonaląc się, zbliża się tylko ku tej idealnej granicy w miarę naszych rozmaitych rzeczywistych potrzeb. Zależność tego drugiego rodzaju, właściwa teoriom pozytywnym, występuje równie wyraźnie jak pierwsza w astronomii; gdy zważymy szereg pojęć, np. o kształcie Ziemi, o formie orbit planet itd., okaże się, że pojęcia te pojawiły się wraz z zaczątkami geometrii niebieskiej, a z biegiem czasu stały się coraz bardziej zadowalające. Chociaż z jednej strony teorie naukowe z powodu swej płynności nie mogą bynajmniej pretendować do roli absolutnej, to jednak z drugiej stopniowe ich zmiany nie mają charakteru dowolnego, który uzasadniałby niebezpieczniejszy jeszcze sceptycyzm; po każdej bowiem z kolejnych zmian odnośne teorie zachowują same przez się ciągle zdolność do przedstawiania zjawisk, które były ich podłożem; z tym zastrzeżeniem, by nie przekraczać przy tym pierwotnego stopnia ścisłości osiągniętej.

Od chwili, gdy jednomyślnie uznano, że należy stale podporządkowywać wyobraźnię obserwacji, gdyż jest to pierwszy podstawowy warunek wszelkich zdrowych dociekań naukowych, błędna interpretacja nieraz prowadziła do nadużywania tej wielkiej zasady logicznej w ten sposób, iż rzeczywista nauka wyradzała się częstokroć w jakieś bezpłodne gromadzenie luźnych faktów, których jedyną istotną zaletą mogłaby być co najwyżej cząstkowa ścisłość. Należy dobrze pamiętać o tym, że prawdziwa filozofia pozytywna jest w gruncie rzeczy nie mniej daleka od empiryzniu, jak od mistycyzmu; powinna kroczyć między tymi dwoma - równie zgubnymi — bezdrożami: potrzeba ciągłego trzymania się środka, co jest zadaniem trudnym i ważnym, potwierdza pogląd wyłożony przez nas na wstępie, że prawdziwy pozytywizm musi być owocem długiego przygotowania i nie mógłby wystąpić w dobie niemowlęctwa Ludzkości. Prawdziwą naukę stanowią prawa dotyczące faktów, a gołe fakty, chociażby ścisłe i najliczniej zgromadzone, są tylko niezbędnym materiałem. Badając przeznaczenie tych praw, stwierdzić możemy bez przesady, że prawdziwa nauka nie tylko nie składa się z samych obserwacji, lecz przeciwnie dąży do możliwego wyeliminowania badań bezpośrednich, zastępując je rozumowym przewidywaniem, które w każdej dziedzinie stanowi podstawową cechę charakterystyczną pozytywizmu. Zobaczymy to wyraźnie na przykładzie całokształtu studiów astronomicznych. Przewidywanie takie jest koniecznym wynikiem stałych związków, wykrytych między zjawiskami. Ono też zapobiega pomieszaniu rzeczywistej nauki z czczą erudycją, która machinalnie gromadzi fakty, nie starając się wydedukować jednych z drugich. Dopiero bowiem dzięki takiej dedukcji, nasze zdrowe teorie stają się praktycznie użyteczne, jak też wartościowe same przez się, gdyż jeśli bezpośrednie badanie zjawisk, które zaszły, nie doprowadziłoby do słusznego przewidywania tych, które zajść mają, to nie moglibyśmy zmodyfikować tych ostatnich. Prawdziwa filozofia pozytywna polega więc przede wszystkim na tym, aby wiedzieć dla przewidywania; aby badać to, co jest, dla wysnuwania wniosków o tym, co będzie, na mocy powszechnego dogmatu o niezmienności praw przyrody.

Ta podstawowa zasada filozofii pozytywnej bynajmniej nie została jeszcze zastosowana do ogółu zjawisk. Jednakże od trzech wieków nauka na szczęście tak dalece się z nią oswoiła, że wskutek poprzednio zakorzenionego przyzwyczajenia do traktowania wszystkiego w sposób absolutny, nigdy niemal dotąd nie uwzględniono prawdziwego jej źródła i to, co było owocem powolnej, stopniowej indukcji, zarówno zbiorowej jak indywidualnej, usiłowano za pomocą czczej i mętnej argumentacji metafizycznej przedstawić jako pewnego rodzaju pojęcie wrodzone, a przynajmniej pierwotne. Nie tylko żaden moment natury rozumowej, niezależny od badania świata zewnętrznego, nie wskazuje nam z początku na niezmienność stosunków w świecie fizycznym, lecz jest rzeczą niewątpliwą, że wprost przeciwnie, umysł ludzki w długim okresie swego dzieciństwa nie był skłonny do uznawania jej nawet tam, gdzie bezstronna obserwacja już ukazałaby mu ją, gdyby nie kierowała nim nieuchronna wtedy tendencja do uzależniania wszelkich, a zwłaszcza najdonioślejszych zjawisk, od aktów nieskrępowanej woli. W każdej dziedzinie zjawisk istnieją niewątpliwie niektóre, dość proste i pospolite, których samorzutna obserwacja mogłaby nasunąć mgliste wrażenie jakiejś wtórnej prawidłowości; toteż punkt widzenia wyłącznie teologiczny nigdy nie mógł być absolutnie powszechny. Ale to częściowe i przedwczesne przekonanie przez długi czas ogranicza się tylko do nielicznych i podrzędnych zjawisk, których nie można nawet uchronić od częstych zakłóceń, przypisywanych interwencji sił nadprzyrodzonych. Zasada niezmienności praw przyrody zasada faktycznie zdobywać sobie pewną filozoficzną trwałość dopiero wtedy, gdy pierwsze prawdziwie naukowe prace okazały, że sprawdza się ona ze ścisłością w jakimś całym zakresie ważnych zjawisk. Stało się to możliwe dopiero dzięki opartej na matematyce astronomii, która powstała w ciągu ostatnich wieków politeizmu. Niewątpliwie, na mocy analogii, rozciągano wtedy podstawowy dogmat również na sferę zjawisk bardziej złożonych, których właściwe prawa jeszcze wcale nie mogły być znane. Ale taka niepewna antycypacja logiczna była nie tylko faktycznie bezpłodna, lecz poza tym zbyt słaba, by móc się przeciwstawić czynnej przewadze duchowej, jaką zachowały jeszcze złudzenia teologiczno-metafizyczne. Pierwszy szczegółowy zarys praw przyrody, odnoszących się do każdej z zasadniczych dziedzin zjawisk, stał się niezbędny po to, aby pojęcie owo nabrało niezachwianej siły, którą już zaczyna mieć w naukach najdalej posuniętych w rozwoju. Co więcej przekonanie to nie mogłoby się dostatecznie umocnić, dopóki by nie opracowano podobnie wszelkich podstawowych badań, bo niepewność dotycząca najbardziej skomplikowanych, wpłynęłaby do pewnego stopnia i na inne. Należy zwrócić uwagę na groźną reakcję, która nawet i dziś daje się we znaki: ponieważ na ogół nie znamy jeszcze praw socjologii, zasada niezmienności stosunków fizycznych podlega nieraz poważnym zakłóceniom; występują one nawet w badaniach czysto matematycznych, gdzie na każdym kroku zachwala się teraz jakiś domniemany rachunek prawdopodobieństwa, zakładający implicite błąd wszelkich rzeczywistych praw; tam zwłaszcza, gdzie w grę wchodzi człowiek. Ale skoro tę wielką zasadę filozoficzną rozszerzyło się wreszcie na cały zakres wiedzy, co uczyniły już obecnie umysły nnajbardziej rozwinięte, staje się ona natychmiast czynnikiem w pełni nierostrzygającym tam nawet, gdzie faktyczne prawa, odnoszące się do poszczególnych przypadków, długo pozostaną nieznane. Wtedy bowiem na mocy nieodpartej analogii, z góry stosuje się do wszystkich zjawisk każdej dziedziny to, co stwierdzono dla niektórych, byleby tylko ostatnie były dość ważne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Filozofia polityki 3
28136054 Filozofia polityczna 09 03
Etyka polityki, Politologia, filozofia polityki-Jeliński
Zajęcia 1 (17 02 2012) Narodziny filozofii politycznej w Grecji Sofiści i Sokrates
Filozofia polityczna - wykład 8.
Filozofia Polityki, CZYM JEST FILOZOFIA POLITYKI, CZYM JEST FILOZOFIA POLITYKI
filozofia polityczna, Spinoza, BARUCH SPINOZA
filozofia polityczna, MAREK AURELIUSZ, MAREK AURELIUSZ
filozofia polityczna, Bacon, FRANCIS BACON
filozofia polityczna, Parmenides
Filozofia polityczna - wykład 9.
filozofia polityczna, Hume
filozofia polityczna, Plotyn, 6
filozofia polityczna, Hume
filozofia polityczna, Plotyn, 6
Moduł V filozofia polityczna
Filozofia polityki 2
TEST Filozofia polityczna administracja niestacjonarna

więcej podobnych podstron