Zdrowie z Tybetu
Człowiek zmienia się co siedem lat i nawet po najcięższych chorobach przychodzi czas na zdrowie-twierdzi dr Erdenebut, tybetański lekarz pracujący w Łodzi i Lublinie.
Wiele zachodnich klinik i uczelni medycznych coraz częściej zaprasza do współpracy specjalistów, reprezentujących tradycje medycyny wschodu. Dlaczego? W europejskiej medycynie panuje specjalizacja, lekarze zajmują się człowiekiem przez jej pryzmat, rozdzielając ciało i umysł od siebie, nie uwzględniając energii, płynącej w człowieku. Takie podejście do pacjenta przypomina trochę wybieranie wody z łodzi, w której zapomniano wcześniej zatkać dziurę - twierdzi dr Erdenebat, uprawiający w Polsce medycynę tybetańską.
Istota ludzka jest - jak mówią Chińczycy - wyrazem Niebios i Ziemi. I nie da się jej traktować jednostronnie. Przez trzy dni przyszło mi obserwować w Lublinie pracę dr Erdenebata. I może nie byłoby powodów do pisania o tym niezwykłym lekarzu, gdyby nie fakt, że od trzech służy swoją wiedzą pacjentom w Lublinie.
- W dawnych Chinach lekarzom płacono za to, by ich podopieczny był zdrowy, a przestawano płacić, gdy zachorował - śmieje się tybetański mistrz. Lekarz musi być najpierw profilaktykiem i nauczycielem.
Lepiej zapobiegać niż leczyć
- Od kilkunastu lat mam problemy z nerkami - opowiada Janina Malesa z Kraśnika, pacjentka dr Erdenebata. Najpierw długo oglądał moją twarz, później język, później przez szkło powiększające oglądał oczy. Dalej wziął mnie za rękę i badał puls. Potem zaczął dokładnie oglądać moje uszy i brwi. Wreszcie przerwał milczenie, pytając o dotychczasowy przebieg leczenia. Następnie, czy nie mam problemów ze zwyrodnieniem stawów. Mam - odpowiedziałam. Za chwilę miał zaskoczyć mnie całkowicie. Wziął mnie za rękę i spytał: Czego się pani boi? Jak to się mówi, straciłam język w gębie. Zaczęliśmy rozmawiać. Wyciągnął ze mnie najgłębsze leki. Przyznałam się, że boję się o zdrowie męża, że boję się, iż ja zachoruję na raka nerki. Zapytał o pracę, powiedziałam, że nie potrafię zdobyć się na silną wolę, że nie umiem podejmować szybkich działań. Czułam się jak na spowiedzi. I pytałam się w duchu - o co tu chodzi?
- Proszę pani, główną przyczyną kłopotów są stany lękowe i strach. Energia lewej nerki jest bardzo osłabiona. Stąd dzwonienie w uszach. Żeby sięgnąć do korzeni choroby, trzeba uspokoić strach. Wtedy leczenie farmakologiczne zacznie szybko skutkować. Zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć.
- Uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach zapaliło się światełko nadziei. Zalecił herbatkę ze znamion kukurydzy i napój ze świeżych liści pietruszki, zmianę diety z odrzuceniem produktów zamrożonych i konserwowanych, więcej produktów zbożowych. I wszystko będzie dobrze...
Mały ogień życia
Usiadłem przed doktorem po pani Janinie, prosząc o kilka słów wyjaśnienia. Wyjaśnienie było krótkie i zwięzłe, gdyż za mną czekało trzydzieści osób.
- Wygląd twarzy pacjentki, obserwacja brwi i uszu, stan zębów pozwoliły zdiagnozować mi energetyczny stan nerek. Jej sposób mówienia, patrzenia, oddechu - cechy psychiczne. Prawdziwą przyczyną jej choroby był strach. W naszej medycynie sądzi się, że w nerkach płonie mały ogień życia. Wprawdzie wypala się z wiekiem, ale od diety i stylu życia zależy, czy będzie płonął silniej czy wolniej. Zalecone herbatki ziołowe oczyszczą nerki, zmiana diety przyniesie wzmocnienie ich energii. Ale najważniejsze jest uspokojenie umysłu. Dałem rady co do prostych ćwiczeń oddechowych i gimnastycznych. Kiedy zobaczę się z pacjentką za miesiąc, powiem więcej.
Po trzech tygodniach pani Janina z Kraśnika czuje się zdecydowanie lepiej. O wszystkim opowiedziała swojej lekarce w przychodni. Wyszło na to, że polska pani doktor też pójdzie do tybetańskiego lekarza...
Z tybetańskiego klasztoru
Ma czterdzieści dwa lata. Jego ojciec jest Chińczykiem. Wychował się w Chinach, uczył w Mongolii, gdzie skończył medycynę na tamtejszej akademii. Następnie zrobił specjalizację z medycyny naturalnej ( w zakresie wschodniego masażu, akupunktury i ziołolecznictwa). Wyjechał do Tybetu i przez kilka lat uczył się tajemnic medycyny od klasztornych mnichów. To doświadczenie ceni sobie najbardziej.
Pracując w Instytucie Zdrowia, w 1995 r. otrzymał zaproszenie z Polski na kongres naukowy, odbywający się w Warszawie. Po kilkunastu dniach zdecydował się zostać w Polsce. Mieszka i przyjmuje pacjentów w Łodzi. Jego żona także jest lekarzem medycyny. Ich córka chodzi do polskiej szkoły. Jak na razie, swe losy wiążą z naszym krajem.
Drogocenna diagnoza
- Co znaczy pańskie imię?
- Pochodzi z Tybetu. Erdene - znaczy drogocenny. Bat - twardy.
Późnym wieczorem usiedliśmy hotelu, by zacząć długą rozmowę o ludzkim zdrowiu.
- Badanie zaczyna się, gdy człowiek wchodzi. Z tego, jak się porusza, czy jego chód jest symetryczny, jak wygląda jego twarz, można wiele powiedzieć o człowieku. Doświadczenia wglądu w człowieka nauczyli mnie tybetańscy mnisi. Dokładnie oglądam oczy, z ich wyglądu można wiele powiedzieć o pracy wątroby, która wykonuje największą pracę: jest ogromnym laboratorium, fabryką, od której zależy zdrowie organizmu. Następnie przystępuję do diagnozy z pulsu, bowiem puls odzwierciedla stan wielu organów. Diagnoza z tętna jest bardzo trudną sztuką, dlatego zawsze sprawdzam ją i uzupełniam analizą wyglądu języka, obserwacją stanu skóry, paznokci i włosów. Biorę przy tym pod uwagę sposób zachowania, mówienia, porę roku i dnia. Wyniki swoich obserwacji porównuję z wynikami badań laboratoryjnych - dopiero wtedy mam pełną jasność i wiem, jak można pomóc pacjentowi.
Zmienić dietę
To najczęstsze zalecenie tybetańskiego lekarza. Według niego, energia życiowa, przepływająca przez organizm jest podstawą wszelkich procesów życiowych. Energia porusza się tzw. kanałami energetycznymi ( merydianami), które mają związek z różnymi narządami i ich funkcją w organizmie. Wiedza na temat ruchu energii w organizmie jest tak dokładna, że lekarz może określić, na co konkretny składnik pokarmowy będzie oddziaływał i którym kanałem popłynie energia.
- Wielką rolę w profilaktyce i leczeniu odgrywają herbaty ziołowe ze składników, już dostępnych w polskich sklepach ( jak świeży korzeń imbiru, goździki, cynamon, lukrecja, koper włoski, tymianek, rozmaryn). Moja wiedza pozwala dobrać do konkretnej choroby konkretnego pacjenta skład herbaty, bo nie dla każdego ta sama herbata jest właściwym napojem. Jednemu może pomóc, drugiemu zaszkodzić. W Polsce hoduje się już żeń -szeń, ale równie znakomitym lekiem jest korzeń arcydzięgla, sok brzozowy czy liście kapusty.
Mikroakupunktura
W swej praktyce dr Erdenebat stosuje zabiegi mikroakupunktury, polegające na umieszczeniu w małżowinie usznej miniaturowych igieł. W uchu znajdują się punkty receptorowe sprzężone z poszczególnymi organami.
- Zabieg jest zupełnie bezbolesny, jednorazowe igły produkowane są w Gliwicach, pacjent nosi je przez kilka dni a potem przez odklejenie specjalnego plastra - sam je usuwa.W Lublinie największą furorę robią zabiegi skutkujące w rzuceniu palenia i odchudzaniu.
- W obu tych przypadkach mikroakupunktura jest niezwykle skuteczna. W kuracji odchudzającej wykorzystuję trzy punkty akupunkturowe, prowadząc do zmniejszenia uczucia głodu, oczyszczenia organizmu z toksyn i regulacji poziomu cukru we krwi. Pozwala to zrzucić kilkanaście kg wagi. Odchudzanie nie jest zabiegiem estetycznym, ale usunięciem istotnej przyczyny wielu chorób i powikłań i jednym z podstawowych warunków powrotu do zdrowia.
Dwie medycyny, jedno zdrowie
- Polscy lekarze bywają konserwatywni, niektórzy z nich nie chcą dopuścić do świadomości, że poza ich medycyną akademicką istnieją jeszcze inne systemy medycyny. Jak to wygląda z pańskiej praktyki?
- Nie spotkałem się z tym problemem. W Łodzi stale współpracuję z trzema polskim lekarzami, którzy konsultują ze mną wiele przypadków. Kiedy ja mam wątpliwości, proszę ich o pomoc. Medycyny są różne, ale zdrowie jedno.
- A co z chorobami nowotworowymi? Ich wyleczeniem kuszą bioenergoterapeuci, zielarze, “specjaliści” od reiki, niektórzy stosują nawet chińskie preparaty, reklamowane jako antynowotworowe.
- Proszę pana, jedynym lekarzem, który może leczyć raka jest onkolog. Skuteczność leczenia jest zależna od stadium zaawansowania choroby i w niektórych przypadkach sięga dziewięćdziesięciu procent. Medycyna chińska czy tybetańska może być dopełnieniem leczenia onkologicznego, przez zmniejszenie skutków radioterapii i chemioterapii. Możemy próbować wzmocnić osłabiony organizm. Tylko tyle i aż tyle!
- Co pan sądzi o bioenergoterapii?
- Może się pan zdziwi, ale nie mam o niej dobrego zdania.
- Dlaczego?
- Takie zdolności posiada niewielu ludzi na świecie. Inni sądzą, że można się ich nauczyć. Niestety, nie! To wielki, ale rzadki dar od Natury...
Żegnam się z tybetańskim lekarzem. Jestem mu wdzięczny za inspirację do zwrócenia większej uwagi pacjentów na - tylko na pozór zwykłe sprawy- dnia codziennego. Na pożegnanie dr Erdenebat prosił przekazać internautom, że człowiek zmienia się co siedem lat i nawet po najcięższych chorobach przychodzi czas na zdrowie...
Informacje na temat indywidualnych konsultacji z dr Erdenebatem uzyskać można pod numerem telefonu: (0-81 ) 532 07 39.
1