Błogosławiona Hiacynta Marto
Mała dziewczynka z Portugalii też w niebie wstawia się za nami.
Urodziła się w dwudziestym wieku, a jej rodzice byli pasterzami.
Hiacynta miała starszego brata, Franciszek, miał on na imię.
Z nim i kuzynką swoją Łucją, spędziła nie jedną godzinę.
Dzieci codziennie pasły owce, to było stale ich zajęcie,
kiedyś jesienią, przy tej pracy spotkało je szczególne szczęście.
Sam Anioł przyszedł do nich z nieba, rozmawiał z nimi, podawał intencje.
Prosił, by dzieci wynagradzały za tych, co grzechów mają najwięcej.
Hiacynta, bardzo się tym przejęła, chociaż najmłodsza z trójki dzieci,
zaraz różaniec wzięła do ręki, zrobiła wszystko co Anioł polecił.
W miesiącu maju, dnia trzynastego, gdy rok był tysiąc dziewięćset siedemnasty,
dzieci znów miały objawienia, tym razem samej Najświętszej Matki.
Maryja mówiła małym pastuszkom, by się modlili jeszcze goręcej,
bo w taki sposób mogą pocieszyć Jej i Jezusa kochające serca.
Spotkania z Matką trwały dość długo, to przemieniało dziecięce dusze.
Hiacynta dotąd bardzo żywa, wiedziała, że za grzeszników pokutować musi.
Wkrótce w Fatimie mówili ludzie, że troje dzieci ma objawienia.
Nie wszystkim to się podobało, dzieci zamknięto na dwa dni w więzieniu.
Tam je straszono, upokarzano, one cierpiały dla swojej Matki.
Współwięźniom mówiły o Bogu, zwycięsko wyszły na ostatku.
Maryja dalej się im objawiała mówiła, że pójdą do nieba,
tylko Łucja zostanie na ziemi, bo świadectwo dać trzeba.
Franciszek pierwszy odszedł do Pana, Hiacynta wtedy była już chora.
Wiedziała o tym, że po cierpieniach i jej do nieba odejść pora.
Dzielna dziewczynka przed swoją śmiercią liczne ofiary Bogu składała.
Umierała samotnie w szpitalu, niespełna dziesięć lat wtedy miała.
Trzynastego maja w dwutysięcznym roku, papież ogłosił dzieci błogosławionymi,
odtąd Hiacynta razem ze swym bratem, modli się w niebie za nami wszystkimi.