Prasa polska: Mówią Wieki |
Kordian Tarasiewicz/15.11.2004 11:13
Kawa na sposób polski
Polska historia kawy
Triumfalny pochód kawy przez ziemie Rzeczypospolitej rozpoczął się pod koniec XVII stulecia. Nie minęło pół wieku, a trudno było sobie wyobrazić bez niej szlachecki stół. Z czasem kawa przestała być tylko używką elit.
Jak grzyby po deszczu powstawały kawiarnie, zwane wówczas kafehauzami, w których podawano aromatyczny czarny napój. Stały się one ulubionym miejscem spotkań Polaków, zwłaszcza literatów i artystów.
Kawa dotarła na ziemie polskie z południa, od panujących nad Mołdawią Turków. Wśród Polaków budziła zrazu mieszane odczucia. Jan Andrzej Morsztyn, który zetknął się z nią w 1643 roku podczas pobytu na Malcie, relacjonował w Liście do brata Stanisława, rotmistrza JKMości: W Malcieśmy, pomnę, kosztowali kafy,/ Trunku dla baszów, Murata, Mustafy,/ I co jest Turków, ale tak szkarady/ Napój, tak brzydka trucizna i jady,/ Co żadnej śliny nie puszcza przez zęby,/ Niech chrześcijańskiej nie plugawi gęby! Lepsze wspomnienia zachował Jan III Sobieski, który w jednym z Listów do Marysieńki wzmiankował o kupnie kawy (ale lada co) od Ormianina, który powrócił z Konstantynopola. Z kolei Wacław Potocki w powstałej w 1670 roku narodowej epopei Wojna chocimska pisał:
Gdzie faryna [cukier puder] i szorbet i kaffa, co spumy [złość]/ trawi w człeku, i we pstrych farfurach [...] perfumy./ Tak się Osman opatrzył prowijantem sporem,/ Bojąc się, żeby Polska pospołu go z dworem/ Głodem nie umorzyła. Czyli słyszał, że tu/ Ryż się nie rodzi, nie masz kaffy i szorbetu?
KOFFE VULGO KAFFE
W końcu XVII stulecia wiadomości o kawie trafiły do popularnych kalendarzy. Kalendarz Polski i Ruski z prognostykiem, wydany w 1703 roku przez ks. Tomasza Ormińskiego, rektora Akademii Zamoyskiej, głosił: Jest to bób arabski [...], z którego [...] Arabowie i Turcy trunek robią i onego używają. Europianie zaś świeżo się go chwycili. Takoż i u nas w Polsce zagościł pod imieniem kawy [...]. Pary w ciele rozpędza, mózg i żyły wilgotne wysusza... [na] drżenie nerek, żołądka, wątroby, śledziony, macicy zamulenie ma być pomocny.
Dobroczynny wpływ kawy na schorzenia przewodu pokarmowego podnosiły też podręczniki medyczne, zalecając np. rozpuszczanie w niej aplikowanych cierpiącym specyfików.
W połowie XVIII stulecia w polskim piśmiennictwie pojawiło się wiele wzmianek poświęconych nowym używkom. Obok tytoniu i herbaty szeroko pisano także o kawie. Ks. Benedykt Chmielowski w Nowych Atenach albo Akademii wszelkiej sciencji pełnej... (1755) zanotował: Koffe vulgo Kaffe albo kawa [...]. Piją ten trunek prawie wszystkie Orientalne i Europejskie nacye. Skutek tego napoju, że głowę wolną czyni od waporów [dolegliwości] żołądkowych, sen odbiera, wiatry rozpędza, w żołądku sprawuje konkokcję [reguluje trawienie]. Jędrzej Krupiński w Osteologii i Splachologii jako opisaniu chorób powszechnego leczenia i osobliwych uwagach (1777) zalecał: Którym nie szkodzi, z rana nadczczo naylepsze [...] używanie z mlekiem albo bez [...]. Po południu lepsze bez mleka [...] kawy się napić. Dykcjonariusz Powszechnej Medyki i Chirurgii i Sztuki i Hodowli Bydląt (1788) wyrokował zaś: Używanie tego napoju jest zbawienne dla osób temperamentu flegmistego, które są otyłe, które prowadzą życie próżniacze. Literaci [...] wyborne czynią skutki z kawy.
Będący awangardą polskiego oświecenia „Monitor” piórem Józefa Epifaniego Minasowicza, tłumacza, poety, wydawcy i zaprzysięgłego kofeinisty, lansował modę na picie kawy. Ów promotor nowej używki przyczynił się m.in. do opublikowania pierwszej jej monografii w języku polskim, którą napisał jezuicki misjonarz i orientalista ks. Tadeusz Krusiński. Publicyści „Monitora”, zgadzając się z koniecznością wprowadzenia w Rzeczypospolitej protekcjonizmu celnego (handel wschodni jest szkodliwy [...] nade wszystko Polszcze), postulowali jednak, by traktować wyjątkowo kawę, która iest zdrowsza nad inne. Kawa czysta y nie zepsuta, zgotowana dobrze iest lepszym niż wiele innych napoi, dla niektórych osób lekarstwem, a przy tym nie mnoży pijaków. Batalię o zwolnienie kawy z akcyzy jednak przegrano, co Minasowicz skomentował wierszykiem:
Radujcie się, szynkowie, czyńcie w głos aplauzy,/ Wy zaś smućcie się, kawiarnie, czyli kafehauzy,/ Bo gdy się żegnać z kawą każą rzecz z niemiałką/ Uwagą biorąc, witać każą się z gorzałką.
Przeciwnicy kawy nie ograniczali się do argumentów ekonomicznych. Anonimowy tekst zamieszczony w 1785 roku w wychodzącym w Warszawie „Polskim Patriocie” dowodził: liczba mieysc, na których przedaie się kawa, tak wzrosła w samey Warszawie, iż prawie wyrównywa liczbie mieysc szynkujących piwo. Z picia kawy uczyniono nałóg [...] nie zważając na to, iż napoy ten złe za sobą pociąga skutki: odeymuje apetyt, pozbawia snu, zapala krew, [...] można iey częstokroć przypisywać przypadki paraliżowe i niepłodność. Miłośników kawy uświadamiano, że narażają się na ryzyko częstey niedyspozycji żołądka, skłonności do melancholii, do febr wolnotrwałych i suchotnych, do chorób uporczywych i prawie zawsze śmiertelnych.
Znaczący wzrost popularności kawy, jaki można dostrzec już w pierwszej połowie XVIII wieku, dał tej używce przewagę nad herbatą. Do jej wielkich miłośników należał m.in. biskup-poeta Ignacy Krasicki: przebudzam się, pierwszy widok dzień pogodny, a wtem niosą kawę. Wątek kawowy rozwinął on w Panu Podstolim, gdzie tytułowy bohater krytykuje rozpowszechnienie się kawy: Korzystają niby z przywozu takowego towaru państwa, przez włożony nań podatek, a nie uważają za to, iż każdy towar, bez którego obejść się można, a skądinąd przychodzi, ujmą jest dla dostatku krajowego, gdyż pieniądze wyprowadza, bez nadziei stamtąd, gdzie wychodzą, zwrotu. Generalnie jednak w literaturze pięknej używka kojarzyła się sympatycznie - w 1779 roku ks. Adam Kazimierz Czartoryski popełnił nawet komedię Kawa. W 1795 roku zaś ukazał się pierwszy w języku polskim podręcznik dla kawiarzy Krótka wiadomość o kawie i jej właściwościach i skutkach na zdrowie ludzi spływających... - przekład francuskiej książki dr. F. Buchoza.
Względy ekonomiczne nie powstrzymywały Polaków od popadania w kawową słabość. Szczątkowe dane z XVIII wieku wskazują, że w bogatszych domach wydatki na czarny napój sięgały aż 1/4 kosztów konsumowanego w ilościach znacznie większych niż dziś wina. W ciągu dziesięciolecia zbyt kawy zwiększył się kilkakrotnie. Najchętniej nabywano, via Gdańsk, Królewiec i miasta w głębi kraju, turecką de mocca. Gdy jej nie stało, sięgano po ziarna z Lewantu, francuskiej Martyniki, Indii Holenderskich. W latach 1751-1789 przywóz kawy do Gdańska wzrósł trzy-, czterokrotnie. W szynku w Kocku, jak dowodzą zapisy z 1773 roku, porcja kawy z cukrem była dwukrotnie droższa niż porcja herbaty i kosztowała 6 gr. Ale za kieliszek popularnej wódki gdańskiej trzeba było zapłacić 14 gr. Spopularyzowanie się używki pozwoliło rozwinąć wytwórczość porcelany i fajansu w manufakturach w Białej Podlaskiej, Żółkwi, Ćmielowie.
Kawa zajęła znaczące miejsce na polskich stołach. Pod koniec XVIII stulecia mocna kawa „po polsku”, pita z wyborową tłustą śmietanką, wśród cudzoziemców odwiedzających Rzeczpospolitą dorównywała sławą naszemu znakomitemu chlebowi. Dla odróżnienia kawę słabą, cienką, zwano „niemiecką” lub „śląską”.
Oszczędnościowe wzory napływające z fryderycjańskich Prus sprawiały przy tym, że już w drugiej połowie XVIII wieku pojawiła się na naszych ziemiach (przede wszystkim na Pomorzu, Kujawach i Wielkopolsce) praktyka mieszania kawy z suszoną i paloną cykorią. W 1818 roku Ferdynand Bohm założył we Włocławku pierwszą wytwórnię kawy zbożowej, inicjując jej ekspansję na ziemiach polskich. Wzrost spożycia kawy drugiego sortu wiązał się też ze spadkiem cen cukru wskutek upowszechnienia się upraw buraków cukrowych.
PRZY KAWIARNIANYM STOLIKU
Pochwała kawy w II księdze Pana Tadeusza dowodzi, że już u schyłku Pierwszej Rzeczypospolitej obyczaj picia trunku o czarności węgla, przejrzystości bursztynu, zapachu moki i gęstości miodowego płynu był - inaczej niż w wypadku herbaty - mocno ugruntowany. W XIX wieku stał się on powszechny, zwłaszcza że wspomniana kawa zbożowa stała się ulubionym napojem warstw uboższych. Wielką karierę w miastach zrobiły kawy lub kafehauzy, z czasem nazwane kawiarniami (pierwsze zakłady powstały jeszcze przed upadkiem Rzeczypospolitej). Na początku XVIII wieku Antoni Momber założył sławną później kawiarnię w Gdańsku, a w 1724 roku Francuz Henri Duval otworzył lokal w Warszawie. W końcu stulecia w stolicy działało już kilkadziesiąt kawiarni (najsłynniejsze to Wiejska Kawa Najbertowej przy ul. Wiejskiej, zakład Kolsonowej u zbiegu ul. Towarowej i Wolskiej, Okuniowej przy Nowolipiu, Józefa Dziarkowskiego przy ul. Mostowej). W burzliwych ostatnich latach państwowości bywały one miejscami debat i ożywionej agitacji politycznej. Nie stały się jednak wtedy, wbrew obawom osób nastawionych konserwatywnie (w tym króla Stanisława Augusta), bastionami radykałów. Dopiero w czasie powstania listopadowego zapisała się na tym polu kawiarnia Honoratka (ul. Miodowa 14), należąca do Honoraty Cymermanowej.
Po regresie doby napoleońskiej, spowodowanym przerwaniem handlu z krajami zamorskimi, życie kawiarniane nabrało tempa. W 1822 roku w Warszawie działały 122, a w 1844 roku aż 180 kawiarni! W Krakowie w połowie stulecia naliczono 55 lokali, które rywalizowały z zachowującymi odrębność cukierniami. Najsłynniejsze kawiarnie należały do Marianny Sędrakowskiej (ul. Szewska przy Rynku Głównym), Pacaka (pl. Szczepański), Remana (ul. Św. Marka). O tej ostatniej pisał w 1875 roku w Kartkach z podróży Bolesław Prus: Warszawa sześć razy ludniejsza [...] nie posiada podobnego lokalu. Ośm sal „balowych” stanowi jego terytorium. W jednej są bilardy [...], w innych cała spiżarnia dzienników, tudzież stoliki, przy których ludzie grają w szachy, a nawet... w karty! Służby rozmawiającej po polsku i po niemiecku pełno [...] wszyscy usługują, lecz tylko jeden odbiera pieniądze. Dowodzi to zaufania do publiczności, zabiera trochę czasu, lecz uwalnia od kelnerskich łapówek, u nas tak pospolitych i uciążliwych. Po wydaniu reszty kasjer sięga pod poły fraka, kędy na kości pacierzowej nosi trzos. Wspominam o tym, aby kto zwiedzając Kraków po raz pierwszy w życiu, nie sądził, że mu chcą podać zamiast centów gorejącą zapałkę, jak to się praktykuje u nas.
Jak widać, krakowskie kawiarnie przejmowały wzory wiedeńskie i praskie, inaczej niż lokale Warszawy czy Wilna. Z czasem zaczęły powstawać kawiarnie z ambicjami artystycznymi.
Apogeum tej mody nastało z rozkwitem epoki Młodej Polski. Kwiat sztuk wszelakich i nauki gromadził się u Winklera, w Paonie Ferdynanda Turlińskiego i oczywiście - lecz akurat w cukierni - w Jamie Michalikowej. Podobnie było we Lwowie, gdzie należy wspomnieć o Piekiełku J. Dobrowolskiego (najstarszy zakład - klientela rozmaita), lokalu Schneidera (bywalcami byli literaci i malarze), Centralnej (oficerowie i dziennikarze), Teatralnej (komentarz zbyteczny), Grand Cafe (przedsiębiorcy), Zalewskiego (naukowcy, żurnaliści, aktorzy), Romie (literaci), Kryształowej (ludowcy), Sans Souci (młodzi demokraci i socjaliści), George (sfery zachowawcze), Narodnij Hostynnyci (inteligencja ukraińska), Europejskiej (nafciarze), Szkockiej (akademicy). W Poznaniu upowszechniły się kawiarnie ogródkowe - najstarszą był peryferyjny lokal
Jana Geislera. Później powstały kawiarnie śródmiejskie: Partheya, Prevosta i Lysego, Douchy'ego (potem Vassalich i Antoniego Pfitzera) itd. W XIX wieku kawiarnie przekształciły się z zadymionych i podrzędnych, a często i podejrzanych, lokali w zakłady o cechach klubowych. W tę stronę ewoluowały też cukiernie. Co znamienne, nazwiska właścicieli kawiarń brzmiały przeważnie z niemiecka, francuska, włoska.
Handlem kawą - podobnie jak herbatą - na ziemiach polskich zajmowali się początkowo kupcy obracający innymi towarami: przyprawami, artykułami spożywczymi, lecz także... farbami, krochmalem, środkami owadobójczymi, oliwą, smarami czy meblami. Firmy specjalizujące się w obrocie kawą pojawiły się najwcześniej, ok. połowy XIX wieku, w Galicji. Aż do początku lat osiemdziesiątych XIX wieku kawę sprzedawano w postaci surowej. Przed wypiciem aromatycznego napoju należało samemu palić ziarno kawowe. Czyniono to sposobami dość prymitywnymi, przeważnie na patelniach, często nie dość dokładnie umytych. Ponieważ efekt nie zawsze był dobry, lepiej było wybrać się do kawiarni. Herbata nie wymagała specjalnej obróbki, dlatego w naszym kraju było niewiele herbaciarni.
Przełom nastąpił w 1882 roku, gdy z Krakowa do Warszawy przeniósł swą działalność handlową Tadeusz Tarasiewicz. Jego firma Pluton pierwsza zaoferowała kawę paloną we własnej palarni. Z czasem klienci przekonali się do nowego produktu, choć nie był on tani - palenie powodowało dwudziestoprocentowy ubytek wagi. Sklepy Plutona powstały także w Łodzi, Sosnowcu i Kijowie. Wkrótce własne palarnie i sklepy utworzyli na ziemiach polskich inni przedsiębiorcy, np. warszawski producent słodyczy Franciszek Fuchs czy Bolesław Leitgeber z Poznania.
KAWA ZA SZYNY
W odrodzonej Polsce wśród firm handlujących kawą największe znaczenie miały: Pluton (w 1939 roku 30 sklepów w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Lublinie, Lwowie i Gdyni), Spółdzielnia Spożywców „Społem”, Wielkopolski Skład Kawy, a od połowy lat trzydziestych także austriacki Julius Meinl oraz warszawskie przedsiębiorstwa Józefa Fettera i Alfreda Jurzykowskiego. Branża, która w latach dwudziestych zdołała osiągnąć stabilizację, zmagała się ze skutkami wielkiego kryzysu gospodarczego. Rząd RP starał się z jednej strony ograniczyć import, z drugiej zaś eksportem - często deficytowym - polskich towarów równoważyć saldo bilansu handlowego z zagranicą. Dla ochrony własnych interesów, w tym zapobieżenia ewentualności wprowadzenia przez władze monopolu na sprowadzanie kawy, firmy handlujące egzotycznymi używkami pitnymi powołały Zrzeszenie Importerów Kawy i Herbaty RP, a następnie Kompanię Handlu Zamorskiego. Pierwsza organizacja skupiała handlowców polskich, żydowskich, niemieckich i ukraińskich. Razem mogli łatwiej dokonywać zakupów na zasadzie tzw. kompensaty (transakcji wiązanych), np. kawa za szyny w Brazylii. Ciekawostką może być fakt, że krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej firma Pluton próbowała kupić partię kawy aż w Angoli (wówczas była to portugalska kolonia), z plantacji należących do polskich właścicieli Michała Zamoyskiego, Juliusza Gebethnera i Tadeusza Dekańskiego. Projekt upadł ze względu na odmowę ubezpieczenia transakcji - uznanej w obliczu wojny za nad wyraz ryzykowną - przez warszawską filię Lloyda.
W międzywojniu kultura spożycia kawy w Polsce kwitła. Choć życie kawiarniane miało swych przeciwników (Wacław Berent, Stefan Żeromski), przeważali piewcy czarnego napoju i towarzyszącego mu rytuału. Piękne frazy poświęcone kawie skreślił w Alchemii słowa Jan Parandowski: Kawa [...] nie staje między naszym umysłem a rzeczywistością, nie narusza mechanizmu naszej wyobraźni, nie zawodzi naszych zmysłów. Pozostawia nam całkowitą niezależność, potęgując tylko wytrwałość w natężeniu myśli, która staje się lekka i nieskrępowana, rozpraszając znużenie ze wszystkim, co ono przynosi, jak apatia, nieufność we własne siły, rozterki, zgryzoty z urojonych przeszkód i trudności. Wielką, choć niełatwą do lapidarnego zdefiniowania, rolę odgrywały kawiarnie gromadzące ludzi sztuki i polityki (np. warszawskie Pod Pikadorem, Mała Ziemiańska, Udziałowa, Kresy, Sztuka i Moda - SiM). Piękny wystrój tych lokali, wolny od przepychu, a w swej elegancji niepowtarzalny, aranżowali utalentowani plastycy młodej generacji. Pojawiły się wówczas stacjonarne ekspresy do kawy, wydające charakterystyczny szum. Warto dodać, że w domach prywatnych w dużych miastach utrwalił się wtedy zwyczaj picia kawy popołudniową porą, dziś kultywowany w dni wolne od pracy. W rodzinach uboższych i na wsi utrzymywała się popularność „zbożówki”, cechująca zresztą - choć z innych powodów - wojskowych. W postaci konserwowanej kawa zbożowa znajdowała się na wyposażeniu mobilizacyjnym Wojska Polskiego.
ZAMAWIAM „KAWĘ NORMALNĄ”
Wojna, która wybuchła w 1939 roku, i niemiecko-sowiecka okupacja ziem Rzeczypospolitej uderzyła także w handel kawą. Podczas walk zniszczeniu uległo wiele składów i sklepów, okupanci skonfiskowali większość ocalałych zasobów, wprowadzili reglamentację i sztywne ceny. Na ziemiach zajętych przez ZSRR upaństwowiono mienie firm prywatnych, w tym lokale gastronomiczne. Polacy musieli więc zrezygnować z ulubionej używki, kupować ją za duże pieniądze na czarnym rynku lub zastępować rozmaitymi namiastkami.
Pod okupacją niemiecką, mimo deficytu podstawowego artykułu, już w pierwszych miesiącach zaczęły powstawać nowe zakłady. Tworzyli je ludzie, którzy utracili pracę bądź dotychczasowe możliwości zarobkowania (np. aktorzy, nauczyciele, urzędnicy, rodziny wojskowych, osoby wysiedlone z ziem wcielonych do Rzeszy). W okupacyjnych kawiarniach serwowano najczęściej kawę zbożową i ciasta pieczone w domach. Okazję do zarobku zyskiwali w nich muzycy i kompozytorzy (np. w kawiarni SiM w latach 1939-1944 odbyło się ok. 1300 koncertów, grali m.in. Witold Lutosławski i Andrzej Panufnik). Jako miejsca dostępne dla znacznej liczby przypadkowych często gości kawiarnie znakomicie nadawały się do działań konspiracyjnych. W nich spotykali się członkowie podziemia, mieściły się skrzynki kontaktowe, przechowywano nielegalne wydawnictwa, a nawet broń i sprzęt wojskowy. Obok tego istniały lokale dostępne jedynie dla okupantów.
W 1944 roku rozpoczęła się epoka Polski Ludowej. Kawa, w odróżnieniu od herbaty, którą importowano z „bratnich” ZSRR i Chin, a później z „zaprzyjaźnionych” Indii, musiała być sprowadzana z tzw. drugiego obszaru płatniczego, jak w oficjalnej nomenklaturze gospodarczej nazywano świat niekomunistyczny. Ponieważ trzeba było za nią płacić dewizami, importowano jej niewiele (przedwojenny poziom importu na głowę Polaka przekroczono dopiero na początku lat sześćdziesiątych). O prawdziwą kawę, którą dostarczały do kraju centrale handlu zagranicznego (Rolimpex, potem Agros), było więc trudno - kupowało się ją często spod lady. Pojawiła się kawa rozpuszczalna Marago produkowana przez poznańską wytwórnię Amino. Mocną pozycję utrzymała też kawa zbożowa - sławna Inka. W latach siedemdziesiątych większe sklepy wyposażono w młynki elektryczne, gdzie na żądanie mielono kawę ziarnistą. Na targowiskach, gdzie trafiały towary przesyłane w paczkach od rodzin lub znajomych z Zachodu czy pochodzące z wyjazdów indywidualnych, można było zaopatrzyć się w lepsze gatunki. Poza tym istniały sklepy przedsiębiorstw tzw. eksportu wewnętrznego Pekao (potem Pewexu) i Baltony, gdzie można było kupić kawę za dewizy i tzw. bony towarowe.
Okres powojenny dodał polskiej kulturze konsumpcji kawy osobliwy rys - utarł się zwyczaj picia jej w pracy... w szklankach. Ta pseudodemokratyczna, niewłaściwa forma spożycia pokutuje często do dziś. Co ciekawe, picie kawy próbowano zaszczepić na wsi. W tzw. klubokawiarniach goście mieli miło spędzać czas, przeglądając prasę, oglądając telewizję i popijając małą czarną. Na szczęście przetrwały oazy normalniejszego świata w postaci stołecznych Kopciuszka, Nowego Światu, Ujazdowskiej, Czytelnika, czy łódzkiej Mokki. Najbardziej znanym bywalcem warszawskich kawiarni był Antoni Słonimski, eks-skamandryta, weteran przedwojennych Pikadora i Ziemiańskiej.
Jakość napoju podawanego w zakładach „żywienia zbiorowego” nie była wysoka. W wydanej w 1975 roku arcyzabawnej książeczce W zasadzie tak Jacek Fedorowicz radził żartobliwie: Zawsze mam ze sobą puszkę marago czy neski lub jednej z efemerycznych form przejściowych marago, oscylujących raz w kierunku ekstraktu kawowego, a innym razem w kierunku sproszkowanej pasty do butów. Z puszki korzystam w domu lub w hotelu. Natomiast idąc do kawiarni, mam zawsze ze sobą torebeczkę z ekstraktem, ponieważ puszka wypycha kieszenie. Zamawiam wodę z cukrem, a jeżeli kelner w odpowiedzi [...] ostrzegawczo zaciska pięści, zamawiam kawę tzw. normalną i dosypuję swój proszek z torebki.
Dziś jesteśmy świadkami, jak kultura konsumpcji kawy dźwiga się z nizin powojennego półwiecza. Pojawiły się znów wyborne gatunki sprzedawane w fachowych sklepach, mających czasem własne palarnie. Znakomitą kawę dostać można w rozmaitych bistro, a i w domach coraz częściej spotykamy nowoczesne ekspresy. Czy odrodzi się też zniszczona ponad pół wieku temu atmosfera lokali, gdzie - jak pisał w Ostatniej Cyganerii Tadeusz Wittlin - powstawały nasze żarty i piosenki, dowcipy i kalambury, satyry, epigramy, fraszki, scenariusze i kpiny, [...] nasze randki, tańce i flirty?
Kordian Tarasiewicz