"Herbata jubileuszowa" - rarytas z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych
HERBATA NA SPOSÓB POLSKI
Kordian Tarasiewicz
Pochodzący ze starożytnych Chin napój, zaparzany z suszonych liści krzewu Camelia sinensis, stał się znany w Europie na początku XVII wieku. Jako pierwsi skosztowali go Holendrzy w 1610 roku. Kilkanaście lat później zainteresowali się nim Francuzi, a po 1657 roku także Anglicy. Istotny wzrost spożycia herbaty zanotowano w latach dwudziestych XVIII wieku, a wynikał on w dużej mierze ze zwyżki cen zboża (zwłaszcza na Wyspach Brytyjskich), a tym samym alkoholu. Herbata stała się rychło najpopularniejszą używką w Europie, bywając nawet pretekstem konfliktów politycznych (słynne "Boston Tea Party" z 1773 roku poprzedzające wybuch wojny o niepodległość kolonii brytyjskich w Ameryce). W pierwszej połowie XIX stulecia w Wielkiej Brytanii nastąpił wzrost konsumpcji o 40 000%! A że angielski styl życia naśladowano w wielu częściach Starego Kontynentu wkrótce także na ziemiach polskich herbata rozpoczęła swój triumfalny pochód.
Przeciw waporom i przytłumieniom
Najstarsze polskie wzmianki o herbacie pochodzą z drugiej połowy XVII w. W 1662 r. Jan Kazimierz Waza prosił w liście swą małżonkę Marię Ludwikę, by ta zechciała napisać do Francji z pytaniem "ile należy wziąć herbaty i ile cukru dla tych, co chcą jej używać". Wiadomo, że osobisty sekretarz królowej Pierre des Noyers, miłośnik innych używek - a to kawy i czekolady, zwykł był pijać po obiedzie herbatę "złodzoną", wprawiając się tym w dobry nastrój. Współczesny poeta Wespazjan Kochowski pisał o niej, omawiając znane w Polsce zioła: "Przeważa duszka dość z słodkiej drzewiny; Cenę jej czyniąc, że to towar z Chiny; Cóż może być ciężej; Gdy mię tem ciemięży [...]". W 1703 r. rektor Akademii Zamoyskiej ks. T. Ormiński wywodził w "Kalendarzu Polskim i Ruskim": "A liście Thee co sprawują? Z Japońskich i Chińskich krajów te ziele do nas przywiezione te ma mieć przymioty: wapory [zamroczenia], przytłumienia i sen odejmują tak, iż kto go używa, może kilka dni i nocy bez snu wytrwać. Przeto kupcy włoscy i niderlandzcy, gdy mają wiele pisać listów [...] zioła Thee używają i tak przez wiele nocy pijąc pracować mogą, bez fatygi. Żołądkowi słabemu pomaga i od letargu broni. Przeciw podagrze i kamieniu służy. Można to ziele utrzeć na proch i tak w kieliszku wody ciepłej zawarzywszy pić, albo we wrzącą wodę listki wrzucić i potem cukrowawszy ciepło, gdy przestygnie, pić". Dobroczynny wpływ herbaty na schorzenia przewodu pokarmowego podnosiły też podręczniki medyczne. Dowodzi tego poniekąd i sama polska nazwa używki, urobiona od łacińskiego słowa herba - ziele, zioło.
Od połowy XVIII stulecia liczba wzmianek na temat nowych napojów, w tym herbaty, narasta lawinowo. W słynnych Nowych Atenach albo Akademii wszelkiej sciencji pełnej... (1755) ks. Benedykt Chmielowski wywodził: "The, którą u nas Herba The zowią, jest Drzewo Japońskie, Chińskie [...]. Posadziwszy go, aż do lat 3 wypuszcza z siebie listki, które w Maju i Kwietniu zbierają, kiedy najbardziej soczyste i żółte. [...] Skutki tego ziela: że głowy letkość sprawuje, grube humory tłumi, żołądek posila, od kamienia prezerwuje i nań leczy, głowy ból uśmierza, torsje uspokaja i ociężałość oddala, krew zastanawia, na wrzody leczy". Z kolei Na Marcin Matuszewicz zanotował w tymże roku w diariuszu: "Przed sejmikiem wszyscy urzędnicy województwa do stancji mojej [przyszli] dla zabawienia nas, gdzie jedni wódkę gdańską, a drudzy herbatę pili". Na ową zamienność zwracał uwagę autor anonimowego listu do redakcji krzewiącego oświeceniowe mody "Monitora" pisał w 1774 r.: "Na toć Monitor mocno piórem wali; Byśmy w opilstwie bardzo nie wierzgali; Ale się wzięli do kawy, do czaje; Jeśli mieć chcemy dobre obyczaje".
Lecz z drugiej strony pisarz i szambelan Stanisława Augusta Poniatowskiego Stanisław Trembecki zaliczał herbatę do produktów "bardzo podejrzanych" obok... krwi bydlęcej, kawioru, ikry, łososi, sera, zsiadłego mleka, słodkich jabłek, żab, węży, ślimaków i wina! Nie był on w ostrożności odosobniony. Znakomity botanik ks. Krzysztof Kluk w Dykcjonarzu roślinnym (1786) stwierdzał: "Thea Bora, Thea Viridis [...] liście tych dwojga krzewów ususzone parzą się, jak wiadomo, wodą, i ta woda zażywa się imieniem herbaty [...]", lecz "gdyby Chiny wszystkie swoje trucizny przesłały, nie mogłyby nam tyle zaszkodzić, ile swoją herbatą. Może to być, że w jakim przypadku jest użyteczna, ale częste użycie owej ciepłej wody osłabia nerwy i naczynia do strawienia służące". Konkludował zaś: "Dzieciom i młodym osobom zawsze szkodliwa". Były to przejawy charakterystycznej dla większości ówczesnych Polaków nieufności względem chińskiego napoju, traktowanego głównie jako zioło lub zgoła lekarstwo.
W tej sytuacji herbata zdecydowanie przegrywała z kawą wyścig do łask konsumentów. Jak wspominał sumienny obserwator Jędrzej Kitowicz: "herbatę, jako sprawującą suchoty i oziębiającą żołądek, wcale zarzucono: policzono ją w liczbę lekarstw przeciw gorączce i do wypłukania gardła po ejekcjach [wymiotach], mianowicie z gwałtownego pijaństwa pochodzących". Koresponduje z tym wyznanie "księcia poetów", bp. Ignacego Krasickiego, nawiasem mówiąc tłumacza chińskiego traktatu o herbacie, napisanego przez cesarza Kien-Longa: "W południe się budzę, cięży głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę [mam nudności], jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący". Opinia ta utrzymywała się jeszcze niekiedy w następnym stuleciu. Henryk Rzewuski w Listopadzie (1848) pisał o zażywaniu herbaty "tak tęgiej, że ją można było zrazu wziąć za wino królewskie [...] tylko po wielkim przepiciu i to dwie szczypty z szafranem zmieszanej, rozgotowane w trzech kwartach [ok. 3 l] wody".
Szambelan ostatniego króla Jan Duklan Ochocki w Pamiętnikach (1857) podaje ilość ówczesnego spożycia. Odnotował oto, że niegdyś kupił w Warszawie dla przebywającego na wsi ojca osiem łutów (ok. 100 g) używki. Zauważał też, że choć w dawnej stolicy "podówczas już były herbaty tańcujące [przyjęcia taneczne] i dawano ten napój na wieczorach, na prowincji ledwie tego ziółka w chorobach zażywano". Zaś u prymasa Michała Poniatowskiego "na tak zwanych Cosette [pogawędkach] co piątek od godziny dziewiątej do jedenastej trwających, na które mnóstwo osób, osobliwie dam się zjeżdżało [...] oprócz herbaty dawano lody, cukry i wina, które więcej miały amatorów od chińskiego napoju". Wydaje się że było to w dużej mierze z efektem nieumiejętności przyrządzania smacznego napoju oraz dominacją herbaty zielonej, pijanej powszechnie na Wyspach Brytyjskich, lecz u nas do dziś znacznie mniej popularnej. Import herbaty utrzymywał się na niewielkim poziomie. Np. w okresie 1751-1789 jej przywóz do Gdańska spadł o 30%, do poziomu 40 tys. funtów rocznie. W tym czasie import kawy przez ten port wzrósł trzy-czterokrotnie. Jednym z powodów owego stanu była znaczenie większa popularność w Prusach właśnie tego drugiego napitku.
Papuniu kup samowar!
Sytuacja zaczęła się zmieniać z początkiem XIX w. Dostanie się większości terytorium Rzeczypospolitej pod panowanie Rosji sprawiło, iż także stamtąd zaczęły docierać do nasze ziemie wzorce kulinarne. Krzewili je urzędnicy, wojskowi i rodziny zaborców. W dworach i pałacach na wystawnych przyjęciach zaczęły pojawiać się bufety z "herbatą i cukrami". Lecz jeszcze w latach dwudziestych do Królestwa Polskiego wwożono herbaty (zapewne przy nieco wyższej cenie) przypuszczalnie około dziesięciokrotnie mniej niż jej konkurentki. Podejmowanie gości "herbatkami" odbierane było przy tym nieraz jako przejaw skąpstwa. Mimo to, herbata pojawiała się i na poczęstunkach ślubnych, u mniej zamożnych zastępując węgrzyna i szampana. W 1830 r. w warszawskim pałacu Stanisława Kostki Zamoyskiego herbata wydana na sto osób kosztowała 740 zł i 8 gr. Obiad kosztowałby cztery razy więcej.
Nastanie nowej, porozbiorowej rzeczywistości spowodowało zmianę tras importu herbaty. O ile do tej pory sprowadzono ją przede wszystkim morzem z Indii via Anglia i Holandia, to od początku epoki zaborów coraz większe znaczenie zaczął zyskiwać import z Chin - często lądowy, właśnie przez terytorium Rosji, od czego pochodziła nazwa "herbata karawanowa". Proces ten zaznaczył się zwłaszcza od lat trzydziestych XIX stulecia. Wilnianin Stanisław Jundziłł zapisał w poradniku Botanika stosowana, czyli wiadomości o właściwościach i życiu roślin (1799): "handel rosyjski dostarczy nam herbaty chińskiej lądem, który niepomiernie lepsza jest od tej, co na okrętach przychodzi". Wynikało to z nieodpowiednich warunków transportu morskiego, powodujących zawilgocenie cennego ładunku, a także z czasu trwania podróży na ziemie polskie. Radykalną zmianę przyniosło dopiero ukończenie w 1869 r. budowy Kanału Sueskiego, co wydatnie skróciło szlaki przewozowe i pozwoliło firmom z Londynu, Amsterdamu, Rotterdamu i Hamburga nawiązać skuteczną rywalizację z kupcami rosyjskimi. Galicja zaopatrywała się przez porty niemieckie, a od 1882 r. głównie przez austriackie.
Zmiana poglądu na herbatę znalazła odbicie w literaturze. Duchowny, urzędnik i literat z Nowogródczyzny Placyd Jankowski w dziełku Chaos (1843) stwierdzał: "Herbata wyraża najlepiej myśl naszego wieku. Jest coś omdlałego, blado-żółto-zielonkawego [chodzi o herbatę zieloną]; półsłodkiego, eterycznego! [...] jest to jednym słowem poezja nowoczesna! Ileż wyższości od nudnej, klasycznej kawy!" Z kolei w Ogólnym rysie Encyklopedii dla płci żeńskiej Karola Milewskiego (1840) czytamy: "Ileż w nowych czasach niepowstawano przeciwko używaniu herbaty, jednakże herbata zniewoliła do milczenia swoich przeciwników a wielbiciele przygotowali jej triumf we wszystkich salonach, tak dalece, że dziś żadne porządniejsze zgromadzenie bez niej obejść się nie może". W Obrazach litewskich Ignacego Chodźki (1855) znajdziemy nowelę Samowar, w której padają słowa: "Ach, samowary, papuniu, samowar, czaj, wszak to wszędzie piją herbatę z rana i wieczorem nawet, a my tylko jedni lipowym kwiatem i dziewanną dusić się musimy; papa dalibóg musisz kupić samowar!". W końcu Franciszek Wężyk w zbiorze Na wezwanie herbaty. Poezje (1878) ogłosił wiersz o tym napoju: "Gdy przedtem Polak z wina chorował/ "herba thea" doktór zapisywał śmiały;/ Aptekarz zważył i opieczętował; funtem się obszedł kraj. cały. Kogóż by wzgląd ten do łez poruszył,/ że grosz i zdrowie na to ziółko trwonim,/ Co Chińczyk wypił i znowu wysuszył/ A kacap po nim?"
Napój ultratowarzyski
Pojawienie się reklam było objawem zakorzenienia się około połowy wieku nawyku picia herbaty. W tym czasie weszło w zwyczaj podawanie herbaty gościom, przeważnie zaraz po ich przybyciu. Wedle szacunków Tadeusza Sobczaka w okresie 1875-1911 na ziemiach Królestwa Polskiego jej spożycie na 1 mieszkańca wzrosło z 40 do 160 g rocznie, tj. o 300%. W tym samym czasie konsumpcja w Rosji była dwa razy, a w Holandii aż cztery razy większa. Faktu wzrostu spożycia trudno nie skojarzyć z faktem znaczącego potanienia cukru wraz z upowszechnieniem się jego produkcji z buraków cukrowych.
W drugiej połowie XIX w. tanie dotąd "herbatki" wybiły się na samodzielny rodzaj przyjęć. W poradnikach bon-tonu zalecano organizować je w określone dni, o ile możliwe za pisemnymi zaproszeniami. Obowiązywał strój obiadowy lub koncertowy. W Galicji wypadało przyjść między siódmą a ósmą, zaś na ziemiach Kongresówki o pół do dziesiątej. Przyjęcie kończyło się przed północą. Wydana w 1903 r. w Krakowie książeczka Zwyczaje towarzyskie głosiła: "Herbatę podaje się między dziesiątą i jedenastą na rozmaite sposoby [...]. W ścisłym jednak - zachodnim, czyli francuskim - znaczeniu tego wyrazu, herbatę powinno się podawać w salonie, wtedy bowiem sprawia najmniej utrudnienia i kłopotu, staje się pożywieniem ultratowarzyskim, nie zmusza do poruszania się z miejsca [...]. W Polsce samą herbatę z sucharkami i ciastami podaje się bardzo rzadko, chyba w domach, w których po dziś dzień utrzymuje się zwyczaj podwieczorku [...]. Najczęściej, wraz z chińskim napojem [...] ukazują się na stołach zimne mięsa, wędliny, drób, pasztety, sery itp."
Herbata stała się w tym czasie także napitkiem warstw niższych. Podczas ostrych zim organizacje dobroczynne rozdawały ubogim darmową gorącą herbatę z rumem i kawałkiem chleba. Np. w trudnym wojennym roku 1917 w 21 warszawskich herbaciarniach wydano potrzebującym aż 41 mln porcji słodzonej herbaty, tj. ponad 112 tys. dziennie.
Na początku XX w. na ziemiach polskich herbata zdołała znaczną przewagę nad kawą. Sprzedawana w paczkach lub na wagę nadawała się do natychmiastowego użytku. Tymczasem jej rywalka wymagała szeregu zabiegów, bowiem do początku lat osiemdziesiątych sprzedawano ją u nas w postaci surowej. Trzeba więc było palić ją w domu, co nastręczało kłopotów, lub po prostu iść do kawiarni. Wynika z tego charakterystyczna dla naszego kraju rzadkość występowania herbaciarni w porównaniu z kawiarniami. Herbaty można się było napić częściej w cukierniach czy - w zaborze rosyjskim - traktierniach. Efektem rywalizacji obu używek okazało się także zawłaszczenie przez kawę nazwy przybytku, w którym można się napić herbaty.
Wpływ rosyjskiego rytu "kultury herbacianej" widoczny był też w zmianie sposobu spożycia. Prawdopodobnie dlatego niemal wyłącznie dotąd konsumowana herbata zielona została stopniowo wyparta przez rozmaite odmiany herbaty czarnej (fermentowanej). W Rosji herbatę czarną pito mocno słodzoną, dodając do niej z czasem plasterek cytryny. Świadczy o tym angielska nazwa takiego sposobu jej podawania: russian tea. Moda owa przeniknęła stopniowo na ziemie polskie i ugruntowała się, obejmując w wyniku przesiedleń po II wojnie światowej cały kraj. Praktycznie zanikł natomiast zwyczaj "wzmacniania" herbaty (np. zimową porą) rumem czy, niemal dziś nie spotykanym, arakiem. Stosunkowo rzadko pije się też herbatę z mlekiem, zwaną w XIX w. "angielską", a w bliższych nam czasach "bawarką", serwowaną niegdyś dzieciom w przedszkolach. "Herbacianą ofensywę" ze wschodu przetrwała jednak polska nazwa napitku, utrzymując się też na Litwie (arbata), lecz już nie na Łotwie czy w Estonii. We wszystkich innych językach słowiańskich herbatę określa słowo "czaj". Tymczasem wedle przepisu z lat międzywojennych czaj miał być... lekką herbatą z arakiem z dodatkiem cząstki pomarańczy.
Przejmowanie rosyjskich zwyczajów zaowocowało też zmianą akcesoriów używanych do picia herbaty. Obok filiżanek z porcelany i fajansu napój zaczęto serwować w szklankach, często umieszczanych w specjalnych metalowych (czasem srebrnych) uchwytach, by uniknąć poparzenia palców. Do herbaty zaczęto podawać konfitury, albo - wśród niższych warstw społecznych - pić ją trzymając w ustach kawałek cukru, co Rosjanie zwykli zwać pit' na prikusku. Dlatego też obok naczyń na stole nakrytym do herbaty pojawiły się cukiernice, szczypce do brył cukru oraz łyżeczki.
Osobny rozdział stanowiły samowary. Te "ekspresy" do herbaty opalane węglem drzewnym zagościły na ziemiach polskich pod koniec pierwszej połowy XIX wieku, czyli kilkanaście lat po ich narodzinach. Wykonywano je z miedzi, mosiądzu, srebra i niklu, wymagały więc starannego czyszczenia. Doświadczenie uczyło, kiedy dźwięki wydawane przez samowar ("szumienie", w odróżnieniu od "śpiewu" i "bulgotania") wskazywały, iż woda najlepiej nadaje się do parzenia napoju. Najsłynniejsze wytwórnie samowarów znajdowały się w Tule i w Moskwie. Urządzenia te upowszechniły się na tzw. Ziemiach Zabranych i w Królestwie Polskim. Często spotykano je także w polskich domach, lecz na Pomorzu, w Wielkopolsce czy w Galicji występowały znacznie rzadziej. Pod panowaniem pruskim i austriackim herbatę parzono bowiem przeważnie jak dawniej - w imbrykach. Epokę samowarów, trwającą w naszym kraju jeszcze w latach II Rzeczypospolitej, przerwały zniszczenia II wojny światowej.
Wiek srebrny i peerelowska siermiężność
I wojna światowa, przesunięcia się frontów, niedobory towarów kolonialnych w skutych okowami blokady Niemczech i Austro-Węgrzech, uderzyły w rynek herbaciany. Niewielkie ilości herbaty, jakie pozostały w składach objęła reglamentacja. Towarzyszyła temu wielka zwyżka cen. Handlowcy zawiesili lub zredukowali swoją działalność, przechodząc częściowo na obrót namiastkami, jakimi stały się rozmaite zioła. Istotną rolę w obrocie odgrywały sklepy organizowane przez władze lokalne, czy spółdzielnie pracownicze tworzone w fabrykach.
W II Rzeczypospolitej stawka potentatów zmieniła się. Z rynku wypadły firmy rosyjskie, które od 1915 r. ewakuowały się z ziem polskich, a po przejęciu władzy przez bolszewików zostały w większości zlikwidowane. Te, które ocalały i działały na emigracji, utworzyły przyczółki w Wolnym Mieście Gdańsku lub spolonizowały się.
Zapoczątkowany jesienią 1929 r. wielki kryzys gospodarczy dał o sobie znać także w przypadku branży herbacianej. Na pogorszenie się koniunktury wpłynęły pokryzysowe utrudnienia w handlu światowym. Przejawiły się one np. w dążeniu władz państwowych do ograniczania importu, wobec braku dewiz i utrzymującego się w obrotach z wielu krajami deficytu handlowego i płatniczego. Pewne znaczenie miało też znaczne obniżenie się poziomu życia konsumentów w niebogatym przecież kraju. By wspólnie stawiać czoła nowym warunkom przedsiębiorstwa handlujące herbatą powołały specjalne instytucje: Zrzeszenie Importerów Kawy i Herbaty RP oraz Kompanię Handlu Zamorskiego. Wychodziło to naprzeciw postulatom rządu. W marcu 1939 r. międzyresortowa Rada Handlu Zagranicznego zwołała tzw. konferencję importową. W jej trakcie, obok problemu zakupu surowców, nieco miejsca poświęcono importowi używek. Przyjęto wtedy m.in. zasadę czynienia zakupów w większych partiach, z ominięciem pośrednictwa giełd i kupców zachodnioeuropejskich, tj. wprost w krajach eksportujących herbatę. Pozwalało to oczekiwać niebagatelnych, rzędu kilkunastu procent, oszczędności. Dodatkowo władze liczyły na nawiązanie w ten sposób nowych kontaktów handlowych, pozwalających ulokować na egzotycznych rynkach nieznane tam polskie wyroby przemysłowe.
Okres międzywojenny stanowił "wiek srebrny" kultury herbacianej na ziemiach polskich. Mimo wstrząsów spowodowanych powstaniem niepodległego państwa oraz wielkim kryzysem branża osiągnęła stabilizację. Jakość handlu, estetyka opakowań, sklepów i herbaciarń, a także stosunki pracownicze stały na wysokim poziomie. W dużej mierze było to zasługą współpracy w projektowaniu opakowań i reklam znakomitych plastyków. Miała też herbata swoich wpływowych admiratorów. Jak wiadomo, do namiętnych jej wielbicieli należał marsz. Józef Piłsudski, spożywając dziennie wiele filiżanek mocnego naparu. Jego żona Jadwiga często organizowała w Belwederze dla osób współpracujących z Komendantem skromne herbatki. Teinistyczne eksperymenty prowadził Stanisław Ignacy Witkiewicz. W Narkotykach (1931) pisał: "Herbata [...] ma jeszcze [...] olejki lotne, które działają specyficznie. Daje ona więcej «natchnienia» i w pracy umysłowej i w rysunku, gdzie powoduje też większą koordynację oka z ręką".
Wrzesień 1939 oraz okupacja Polski przez Niemcy i ZSRS zadały branży herbacianej bardzo dotkliwy cios. Obok zniszczeń towarów, utraty składów i sklepów przyniosły one niekorzystne przemiany organizacyjno-własnościowe. Na terenach zajętych przez ZSRS nastąpiło stopniowo upaństwowienie zasobów, punktów sprzedaży i gastronomii. Z kolei Niemcy już po kilku tygodniach okupacji objęli sekwestrem całe zapasy herbaty, kawy i kakao, wprowadzając ich reglamentację po cenach urzędowych. W tych warunkach, wobec blokady handlowej III Rzeszy, na kontrolowanym przez władze "rynku" herbaty zaczęło wkrótce brakować. Próżnię zastępowały rozmaite namiastki, np. herbaty ziołowe i owocowe, a także znajdujące się w prywatnych rękach niewielkie zasoby oryginalnej używki, które trafiały do nielegalnego obrotu.
Podczas okupacji herbaciarnie, kawiarnie i cukiernie stawały się miejscem zarobku ludzi, którzy utracili możliwości wykonywania swych zawodów (np. aktorów, sportowców). Odbywały się w nich koncerty, spotykali się tam nie tylko luminarze kultury. Lokale gastronomiczne były ważnymi ośrodkami działalności konspiracyjnej - punktami kontaktowymi polityków i żołnierzy państwa podziemnego, miejscami przechowywania i kolportażu nielegalnej prasy itp.
Rok 1944 przyniósł powstanie Polski Ludowej. W pierwszych latach władze tolerowały jeszcze istnienie prywatnych firm, które zdołały odrodzić się po wojennej pożodze, zniszczeniach materialnych i przesiedleniach ludności. Przez pewien czas działały też mieszczące się nieraz w ruinach herbaciarnie. Jednak już w 1947 r. wraz z przyjęciem kursu na upaństwowienie całości gospodarki rozpoczęła się tzw. bitwa o handel, która zniszczyła też prywatny obrót herbatą. Odtąd import przejęły przedsiębiorstwa państwowe. Zakupy zagraniczne prowadziły centrale handlu zagranicznego "Dalspo", "Rolimpex" i "Agros". Dystrybucja leżała w gestii monopolistów: Przedsiębiorstwa Obrotu Surowcami i Towarami Importowanymi (POSTI) oraz Przedsiębiorstwa Hurtu Spożywczego. Na mniejszą skalę sprzedaż herbaty prowadziły tzw. przedsiębiorstwa eksportu wewnętrznego, jak "Pekao", "Pewex" i "Baltona", które za dewizy i "bony towarowe" oferowały produkty zagraniczne.
sWejście Polski w skład bloku komunistycznego spowodowało reorientację więzi handlowych, lecz w przypadku branży herbacianej nie miało tak zbyt wielkiego znaczenia. Stało się tak ponieważ główni eksporterzy herbaty - Chiny oraz Indie - zajmowali stanowisko przychylne PRL. Zresztą i sam Związek Sowiecki dysponował plantacjami herbaty (Kaukaz!). Dlatego prócz okresów nasilenia się niedoborów - jak np. "kryzysowe" dla aprowizacji lata 1981-83 - podaż była na ogół wystarczająca. Wiele do życzenia pozostawiała natomiast jakość. Poza wczesną epoką Edwarda Gierka brakowało herbat gatunków lepszych i luksusowych, a estetyka opakowań zwykle grzeszyła siermiężnością.