Ponad 1400 warszawiaków dostało dotąd pozwy do sądu, w których Miasto st. Warszawa domaga się od nich wydania nieruchomości, znacjonalizowanych w 1945 r. dekretem Bieruta.
Cała sprawa zaczęła się w kwietniu tego roku, kiedy to wielu warszawiaków zamieszkujących nieruchomości o niewyjaśnionym statusie otrzymało pisma z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Wzywano w nich do szybkiego dostarczenia dokumentów, na podstawie których zajmują oni nieruchomość. W przeciwnym razie proponowano podpisanie z miastem umowy dzierżawy gruntu lub umowy użyczenia na czas określony, z adnotacją, że niestawienie się w urzędzie będzie skutkowało skierowaniem sprawy do sądu.
Do połowy czerwca wysłano 3200 takich pism, z czego do sądu skierowano 1460 spraw. „Na dzierżawę zdecydowało się 545 mieszkańców, przy czym jej cena wynosiła, zależnie od przeznaczenia gruntu, od 5 groszy za metr kwadratowy” - poinformował Zbysław Suchożebrski z biura prezydenta.
Zamieszkujący sporne nieruchomości warszawiacy są zbulwersowani. Ich zdaniem jest to zamach na „święte prawo własności”. „Są meldunki, że od trzech pokoleń ta sama rodzina zamieszkuje jakiś dom, a teraz żąda się od niej, żeby zaczęła dzierżawić swoją własność. Przedwojenne akty własności nic nie znaczą, bo cały czas obowiązuje dekret Bieruta” - mówi Ryszard Bill, organizator społecznych protestów przeciwko prowadzonej przez miasto akcji.
Warszawa ma niezwykle skomplikowaną sytuację własnościową gruntów. Po wojnie prezydent Bolesław Bierut, z uwagi „na konieczność odbudowy i rozbudowy Warszawy”, dekretem znacjonalizował nieruchomości warszawskie. Byli właściciele mogli składać wnioski dekretowe o zwrot nieruchomości. Bardzo często były one jednak rozpatrywane negatywnie, lub nierozpatrywane w ogóle.
Takie wnioski składał m.in. dziadek Doroty Krzymowskiej. „Do swojej śmierci w 1969 r. złożył ich kilka, a potem wnioski składał mój ojciec. Do dnia dzisiejszego urząd nie ustosunkował się do tych wniosków” - powiedziała Krzymowska. Właśnie na tej podstawie (brak ustosunkowania urzędu) warszawski sąd zawiesił we wtorek postępowanie w sprawie wydania nieruchomości Krzymowskiej. „W takim przypadku proponujemy pani Krzymowksiej zawarcie trzyletniej umowy dzierżawy, albo jeśli grunt jest zabudowany może ona starać się za zgodą Rady Miasta o ustanowienie użytkowania wieczystego na 30 lat, co z kolei pozwoli jej potem starać się o przekształcenie we własność” - wyjaśnił Suchożebrski.
Ratusz nieprzypadkowo wszczął w tym roku procedurę odzyskiwania znacjonalizowanych po wojnie gruntów. W październiku mija bowiem termin, kiedy mieszkańcy spornych nieruchomości uzyskają tytuły własności, przez zasiedzenie.
(pap, rot)