INTERTEKSTUALNOŚĆ
Tadeusz Różewicz, brama
Lasciate ogni speranza
Voi ch'entrate
porzućcie wszelką nadzieję
którzy tu wchodzicie
napis nad piekłem
w Boskiej Komedii Dantego
odwagi!
za tą bramą
nie ma piekła
piekło zostało zdemontowane
przez teologów
i psychologów głębi
zostało zamienione w alegorię
ze względów humanitarnych
i wychowawczych
odwagi!
za tą bramą zaczyna się
raz jeszcze to samo
dwóch pijanych grabarzy
siedzi nad dołem
piją piwo bezalkoholowe
zagryzają kiełbasą
mrugają do nas
grają czaszką Adama
w piłkę nożną
pod krzyżem
dół czeka
na jutrzejszego nieboszczyka
„skóra” już w drodze
odwagi!
tu poczekamy na sąd
ostateczny
w dołku zbiera się woda
pływają pety
odwagi!
za tą bramą
nie będzie historii
ani dobra ani poezji
a co będzie
nieznajomy panie?
będą kamienie
kamień
na kamieniu
a na kamieniu kamień
a na tym kamieniu
jeszcze jeden
kamień
Wisława Szymborska, Reszta
Ofelia odśpiewała szalone piosenki
i wybiegła ze sceny zaniepokojona,
czy suknia nie pomięła się, czy na ramiona
spływały włosy tak, jak trzeba.
Na domiar prawdziwego, brwi z czarnej rozpaczy
zmywa i - jak rodzona Poloniusza córka -
liście wyjęte z włosów liczy dla pewności.
Ofelio, mnie i tobie niech Dania przebaczy:
zginę w skrzydłach, przeżyję w praktycznych pazurkach.
Non omnis moriar z miłości.
Z tomu Sól, 1962
Zbigniew Herbert, Domysły na temat Barabasza
Co stało się z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie
Spuszczony z łańcucha wyszedł na białą ulicę
mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo
zakręcić się w kółko zakręcić radośnie jak kogut
On Imperator własnych rąk i głowy
On Wielkorządca własnego oddechu
Pytam bo w pewien sposób brałem udział w sprawie
Zwabiony tłumem przed pałacem Piłata krzyczałem
tak jak inni uwolnij Barabasza
Wołali wszyscy gdybym ja jeden milczał
stałoby się dokładnie tak jak się stać miało
A Barabasz być może wrócił do swojej bandy
W górach zabija szybko rabuje rzetelnie
Albo założył warsztat garncarski
I ręce szklane zbrodnią
czyści w glinie stworzenia
Jest nosiwodą poganiaczem mułów lichwiarzem
właścicielem statków - na jednym z nich żeglował Paweł do [Koryntian
lub - czego nie można wykluczyć -
stał się cenionym szpiclem na żołdzie Rzymian
Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu
o możliwości potencje o uśmiechy fortuny
A Nazareńczyk
został sam
bez alternatywy
ze stromą
ścieżką
Andrzej Sosnowski, Sezon na Helu
Banquo: It will be rain tonight.
1st Murderer: Let it come down.
Spóźnieni wchodzimy w lato, nasze zegarki
zostawmy na plaży. Czas też
miewa przygody, na przykład za chwilę
twój słoneczny sygnet zniknie w mokrym piasku
zachodząc w ulewie stóp tej smagłej gromadki.
I wilgoć będzie mogła śnić swój sen o muzeum
snując się wzdłuż sprężyn i kamieni
i parując pod złotą kopertą
aż po kres morza i czasu.
Co noc z moją panią wypijam pół litra.
Ubrani tak samo na randkę, chandrę i do pracy
niekiedy istotnie zdarzamy się czasowi,
fosforyzujące punkty na krótkiej wskazówce
półwyspu nad tarczą morza. I tak bardzo
jej potrzeba przestrzeni do życia lecz my
mamy serca w plecaku i tylko sprzątamy
las starych umocnień, faszynowe płotki
zasypiając czas lekką stopą
zasypany w piasku.
Tak niweluje się wydmy w służbie czasu.
Przydarzasz się słońcu, kiedy indziej chmurom
ale nader rzadko, więc nosisz się zagadkowo
wkręcając czas butem w piach jak niedopałek.
A czasem znów z morską latarnią przy ustach
odwracamy światło i nadajemy się rano
w kopertach bez adresu. I pada deszcz.
Nieruchome grzywacze piętrzą się nad nami.
O spotkaniu naszych oczu będą milczeć media
choć zapadły na nim decyzje wyjątkowej wagi.
Anna Kamieńska, Powrót Hioba
Nie umarł Hiob
nie rzucił się pod pociąg
nie zdechł za drutami
nie wywiał go komin
rozpacz nie dobiła
Dźwignął się ze wszystkiego
z nędzy brudu
świerzbu samotności
Ileż bardziej prawdziwy byłby Hiob umarły
jeszcze po śmierci Bogu bólu pięściami grożący
Lecz Hiob ocalał
obmył ciało z krwi potu wrzodów
i legł we własnym odzyskanym domu
(...)
Lecz Hiob szczęśliwy nie miał siły być szczęśliwy
bał się że wtórym szczęściem zdradza szczęście
bał się że wtórym życiem zdradza życie
Nie lepiej by ci było Hiobie
gnić w utraconym raju z umarłymi
niż teraz czekać na ich nocne nawiedziny
we snach przychodza zazdroszczą ci życia
Nie lepiej było szczęśliwy Hiobie
zostać ochłapem jak jesteś ochłapem
wrzody z twych dłoni i twarzy obmyte
w głąb się przeżarły do serca wątroby
Umrzesz Hiobie
Nie lepiej ci było umierać
z innymi w jednym bólu i żałobie
niż teraz z szczęścia nowego odchodzić
Wśród nowych ludzi zbędny jak wyrzut sumienia
w ciemności chodzisz ciemnością owinięty
ból przecierpiałeś przecierp teraz szczęście
A Hiob szeptał uparcie Panie Panie
Tadeusz Różewicz, Ucieczka świnek dwóch
Ucieczka świnek dwóch
z obozu zagłady
rzeźni
dziś opowiedział mi ktoś
historię zabawną
i ciekawą wielce... działo się
to na wyspie gdzie Angielczyków plemię
owce klonuje gdzie mleko
krowie ma kobiece właściwości pokarmowe
gdzie waryjują ludzie
a nawet psy
co zjadły mączkę z mózgu baraniego
świnki te uciekły z rzeźni
zrobiły podkop pod ogrodzeniem
uciekły przez pole i lasek
przepłynęły strumyk i rzekę
ruszyły w pogoń straże psy
śmigłowce
beczały na łące
sklonowane owce
aż wreszcie schwytano zbiegi
"ludzkość" tym razem ruszyła na pomoc
ruszyła na pomoc
i zamiast świnki
przerobić na szynki i schaby
władze zapewniły im rentę
i dożywocie Sam następca tronu
otoczył świnki ochroną
po tej wiadomości
wiara nadwątlona
znów do mnie wróciła
PS.
w trzy dni później przeczytałem
że życie świnek nie jest pewne
bo właściciel rzeźni wytoczył proces
chce odzyskać świnki-szynki
i przerobić je na bekon kiełbaski nóżki żeberka
(prawo jest po jego stronie... prawo własności...
a w mglistym Albionie
prywatna własność
to rzecz święta)...
jak się skończyła historia świnek nie wiem
bo zaczął się wiek nowy i era
Harrego Pottera