Poezja a wiersz
1.
Było to w roku dwudziestym. A może dwudziestym pierwszym? Przyjechali do nas rosyjscy emigranci, bardzo wysocy blondyni o marzycielskich oczach. Z kobietami jak sen. Kiedy przez rynek przechodzili, mówiliśmy - wędrowne ptaki. Chodzili na ziemiańskie bale. Szeptano wokół - co za perły. Ale gdy gasły światła zabaw, bezradni zostawali ludzie. Szare gazety wciąż milczały i tylko pasjans się litował. Milkły gitary za oknami i nawet bladły oczy czarne. Wieczorem, do rodzinnych stacji zawoził ich samowar z gwizdkiem. Po paru latach mówiono tylko o trojgu: o tym który zwariował, o tym który się powiesił i o tej, do której chodzili mężczyźni. Reszta żyła na uboczu i wolno obracała się w proch.
Tę przypowieść opowiada Mikołaj, który rozumie konieczność dziejów, aby mnie przerazić... To znaczy - przekonać.
2.
Nie wiedziałam, że to już wszystkie struny, że już ich więcej nie mam, że będą pękać po dwie, po dwie, że kiedy wszystkie pękną, wciąż będę żyć. Koci grzbiet. Przeciągam się w tamten świat. Świat jednej dróżki, kilku kropel, dwu gestów, z których gniazdo uwił sobie dotyk. Na korze buka, na liściu dzikiej truskawki ktoś kładzie dłoń. Obrączkowane samice jastrzębia kąsają. Krzyk tamtej rozcina mi piersi.
3.
Jasna dziewczyna pochyliła się nad wierszem. Ostrym jak lancet ołówkiem przenosi na białą kartkę słowa i zamienia je na kreski, akcenty, cezury. Lament poległego poety wygląda teraz jak salamandra objedzona przez mrówki.
Kiedy nieśliśmy go pod ostrzałem, wierzyłem, że jego ciepłe jeszcze ciało zmartwychwstanie w słowie. Teraz, kiedy widzę śmierć słów, wiem, że nie ma granicy rozkładu. Pozostaną po nas w czarnej ziemi rozrzucone głoski. Akcenty nad nicością i prochem.
1.
Było to w roku dwudziestym
a może dwudziestym pierwszym
przyjechali do nas
rosyjscy emigranci
bardzo wysocy blondyni
o marzycielskich oczach
z kobietami jak sen
kiedy przez rynek przechodzili
mówiliśmy - wędrowne ptaki
chodzili na ziemiańskie bale
szeptano wokół - co za perły
ale gdy gasły światła zabaw
bezradni zostawali ludzie
szare gazety wciąż milczały
i tylko pasjans się litował
milkły gitary za oknami
i nawet bladły oczy czarne
wieczorem do rodzinnych stacji
zawoził ich samowar z gwizdkiem
po paru latach mówiono
tylko o trojgu
o tym który zwariował
o tym który się powiesił
i o tej do której chodzili mężczyźni
reszta żyła na uboczu
i wolno obracała się w proch
Tę przypowieść opowiada Mikołaj
który rozumie konieczność dziejów
aby mnie przerazić to znaczy przekonać
2.
Nie wiedziałam
że to już wszystkie struny
że już ich więcej nie mam
że będą pękać po dwie po dwie
że kiedy wszystkie pękną
wciąż będę żyć
Koci grzbiet
Przeciągam się w tamten świat
Świat jednej dróżki
kilku kropel
dwu gestów
z których gniazdo uwił sobie
dotyk
Na korze buka
na liściu dzikiej truskawki
ktoś kładzie dłoń
Obrączkowane samice jastrzębia
kąsają
Krzyk tamtej rozcina mi
piersi
3.
Jasna dziewczyna pochyliła się
nad wierszem
Ostrym jak lancet
ołówkiem
przenosi na białą kartkę
słowa
i zamienia je
na kreski akcenty cezury
Lament
poległego poety
wygląda teraz
jak salamandra
objedzona przez mrówki
Kiedy nieśliśmy go pod ostrzałem
wierzyłem
że jego ciepłe jeszcze
ciało
zmartwychwstanie
w słowie
Teraz
kiedy widzę śmierć
słów
wiem że nie ma granicy
rozkładu
Pozostaną po nas
w czarnej ziemi
rozrzucone głoski
Akcenty nad nicością
i prochem
Charles Bukowski
16-bitowy mikroprocesor Intel 8088
przeł. Dobrosława i Janusz Zalewscy
na macintoshu firmy Apple
nie można wykonywać programów z Radio Shack
bo jest niezgodność dysków
Commodore 64
nie rozpoznaje pliku
dyskowego utworzonego
na komputerze IBM PC.
Komputery Kaypro i Osborne używają
systemu operacyjnego CP/M
ale nie mogą odczytać
wzajemnych zapisów
bo formatują (zapisują
na) dyski w inny
sposób.
Tandy 200 działa pod system MS-DOS ale
nie może używać programów dla
komputerów IBM PC
chyba że
pewne bity lub bajty
zostaną przestawione
lecz wiatr wieje wciąż nad
Savannah
a na wiosnę
stary indyk stąpa jak paw i
tokuje przed swoimi
kurami.
Jak podzielić na wersy poniższy tekst, aby uczynić z niego utwór poetycki?
AUTOR ANONIMOWY, POMOC DLA MICROSOFT® WORD 2000 (9.0.3821 SR-1)
Konwertowanie pliku z formatu programu Word na format programu WordPerfect i z powrotem może spowodować utratę pewnych elementów formatowania (na przykład czcionek, wyrównania do prawej i do lewej, stylów oraz korespondencji seryjnej), chyba że przekonwertowany plik zostanie otwarty, podzielony na strony i zapisany w programie WordPerfect przed ponownym konwetowaniem go na format programu Word. Niektóre czcionki zestawu Microsoft Office 2000 Resource Kit sprawiają, że czcionki specjalne w programie Word Perfect, takie, jak utworzony za pomocą linii rysunek czy równania, są wyświetlane i drukowane w programie Microsoft Word w bardziej wygładzonej postaci.
e.e. cummings
k-o-i-k-n-i-s-p-a
przeł. Stanisław Barańczak
k-o-i-k-n-i-s-p-a
który
g)dy sp(oglądam)y
powyżejustawi
ONIPKKASI
ającg(o
wTo):s
k:A
!cz:
E i
(r
oBiSiEzEń pKaIsNkOi)
w
odm(porz)ie(ąk)nn(u)ym
,pasikonik;
AUTOR ANONIMOWY, KIELICH
Ręczę wam za to, że w całym świecie
Pewnie milszego nic nie znajdziecie
Jak kielich pełen dobrego wina,
To mi pociecha słodka, jedyna,
To tylko troski nasze ukraca
Smutki i żale od nas odwraca
Kiedy cię czasem zdradnie
Boleść jak napadnie
W kielichu na dnie
Szukaj ulżenia
Cierpienia
Jedynie
W winie
Troska
Ginie
Jego siła
Prawie boska
Uleczyła
Żale
I bóle,
Ale
W raźnym
Miarkuj się w zapale
I strzeż się nad miarę
Wypróżniać Twoją czarę,
Bo gdy posadzisz, to i w dobrym winie
Utonie pamięć twoja i rozum twój zginie.
[„Humorysta Warszawski”1840, nr 5]
Lewis Carroll
O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra
przeł. Maciej Slomczyński
A gdy słońce z niebios spływa,
Lipcowy dzień dogorywa
I sennie mknie łódź leniwa...
Chłoną dzieci uciszone
Echo słów, siedzą wpatrzone,
Prostą bajką zachwycone...
Letnia noc blask z niebios zdjęła,
Echa śpią, pamięć usnęła,
A zima żar lipca ścięła.
Spływa ku mnie zjawa senna:
Alicja; nad nią niezmienna
Niebiosów moc lśni promienna.
Chłoną dzieci uciszone
Echo słów, milczą wpatrzone
Lampki oczu rozjaśnione.
I żyją w Czarów Krainie,
Dzień im sennie za domem płynie,
Dzień, rok, życie im przeminie.
Ej, suną w wiecznym strumieniu...
Lekko... w złocistym promieniu,
Lecz we śnie: w ludzkim istnieniu.
Lewis Caroll
przeł. Wiktor Bartol
Rozmyślam nad tym często, choć przeklinam,
nad miejscem, gdzie mi wyznasz miłość,
tym, gdzie ma miłość Twoją wzbudzi.
Często mi miłość daje siłę, radość,
Choć wyznasz Twoją siłę co zabije,
Przeklinam miłość. Wzbudzi radość, zabije nadzieję.