Szekspir, Studia - polonistyka, arkadia


William Shakespeare (1564-1616)

Sonnet 54

O, how much more doth beauty beauteous seem

By that sweet ornament which truth doth give!

The rose looks fair, but fairer we it deem

For that sweet odour which doth in it live.

The canker-blooms have full as deep a dye

As the perfumed tincture of the roses,

Hang on such thorns and play as wantonly

When summer's breath their masked buds discloses:

But, for their virtue only is their show,

They live unwoo'd and unrespected fade,

Die to themselves. Sweet roses do not so;

Of their sweet deaths are sweetest odours made:

And so of you, beauteous and lovely youth,

When that shall fade, my verse distills your truth.

Sonet 54 (przekład S. Barańczaka)

Och, ileż więcej piękna w głębie zmysłów dotrze,

Kiedy prawda w nim żłobi swoje ornamenty!

Róże wzrok olśniewają, ale jeszcze słodsze

Są przez aromat, którym pąk jest przesiąknięty.

Równie głęboka barwa krasi róże polne

Jak te, które należą do wonnej odmiany:

Głogi też mają ciernie, też tańczą swawolne,

Gdy oddech wiosny muska ich płatek rumiany;

Lecz, oko tylko ciesząc, maja w swej naturze

Samotność w ciągu życia i samotność w zgonie:

Wiedną wzgardzone. Nie tak kończą wonne róże:

Konanie destyluje z nich najsłodsze wonie.

Tak i twoje powaby wnet przeminą - więc je

Wiersz mój zachowa, jako prawdy twej esencję.

Sonet 54 (przekład M. Słomczynskiego)

Ach, ile piękno zyskuje piękności,

Gdy słodka prawda ozdobnie je kryje!

Śliczna jest róża, lecz więcej śliczności

Ma dzięki woni słodkiej, w której żyje.

Barwę podobna mają róże dzikie

Do swej siostrzycy otoczonej wonią,

Kolce podobne, podobnie z wietrzykiem

Wiosennym skryte swe pąki odsłonią.

Lecz wygląd jest ich wartością jedyną;

Nikt ich nie lubi, więdną niekochane,

Giną samotnie. Róże tak nie giną,

Po śmierci wonie ich będą zebrane.

Wiersz mój przechowa, chłopcze ukochany,

Wierności twojej eliksir różany.

Sonnet 98

From you have I been absent in the spring,
When proud-pied April dress'd in all his trim
Hath put a spirit of youth in every thing,
That heavy Saturn laugh'd and leap'd with him.
Yet nor the lays of birds nor the sweet smell
Of different flowers in odour and in hue
Could make me any summer's story tell,
Or from their proud lap pluck them where they grew;
Nor did I wonder at the lily's white,
Nor praise the deep vermilion in the rose;
They were but sweet, but figures of delight,
Drawn after you, you pattern of all those.

Yet seem'd it winter still, and, you away,
As with your shadow I with these did play.

sonet 98 (przekład S. Barańczaka)

Nie było mnie przy tobie wiosną, gdy bezchmurnie

Jaśniały pstre przebrania przepysznego kwietnia,

Odmładzając świat wokół tak, że i w Saturnie

Ustała melancholia jego tysiącletnia;

Lecz ani piosnki ptaków, ani barwą młodą

I wonią rozmaitą wabiące mnie pąki

Nie natchnęły mych myśli wiosenną pogodą,

Kiedy dźwięczały w gajach i zdobiły łąki;

I nie miałem ochoty zerwać choćby paru

Róż purpurowych, sięgnąć po lilii kwiat biały:

Ich czar był dla mnie tylko emblematem czaru,

Naśladownictwem wzoru, który w tobie miały.

Świat bez ciebie wciąż zdał się skuty gołoledzią;

Wszelka w nim wiosna - echem twym lub zapowiedzią.

Sonnet 99

The forward violet thus did I chide:
Sweet thief, whence didst thou steal thy sweet that smells,
If not from my love's breath? The purple pride
Which on thy soft cheek for complexion dwells
In my love's veins thou hast too grossly dyed.
The lily I condemned for thy hand,
And buds of marjoram had stol'n thy hair:
The roses fearfully on thorns did stand,
One blushing shame, another white despair;
A third, nor red nor white, had stol'n of both
And to his robbery had annex'd thy breath;

But, for his theft, in pride of all his growth
A vengeful canker eat him up to death.
More flowers I noted, yet I none could see
But sweet or colour it had stol'n from thee.

sonet 99

Fiołkowi przyganiałem, gdy wychynął z ziemi:

Słodki złodzieju, kogoś obrabował z woni,

Jeśli nie oddech owych ust, między wszystkiemi

Najdroższych? Barwę, którą twój płatek się płoni,

Tez skradłeś ukochanych żył tajnej alchemii.

Lilii znowuż wytknąłem, ze przejęła biernie

Wzór białości od dłoni twojej; złotym mleczom -

Że włos twój ograbiły; różom, których ciernie

Drżały z lęku, prawiłem, ze piękność człowieczą

Nasladują rumieńcem mieszającym w sobie

Biele bladej rozpaczy i wstydu szkarłaty -

Lecz ten rozkwit, tak bujny, juz w jutrzejszej dobie

Robak nadgryzie, karząc śmiercią ich plagiaty.

Flora zdobiąca łąki, polany, mokradła,

Z wszystkiego, co rozkoszne w niej - ciebie okradła.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Róże - teksty.2, Studia - polonistyka, arkadia
sielanka, Studia - polonistyka, arkadia
Wyspy szczęśliwe, Studia - polonistyka, arkadia
Funkcje podrecznika poprawione, studia polonistyka
Deklinacja mieszana(1), Studia, Polonistyka
Peiper, Studia - polonistyka, współczesna egzamin
Pseudo Longinos — O górności. teoria, Studia - polonistyka, egzamin z estetyki
estetyczne kategorie literatury, Studia - polonistyka, egzamin z estetyki
De Polonia, studia - polonistyka, lacina
Nowa podstawa 2, studia polonistyka, dydaktyka
Gadamer, Studia - polonistyka, egzamin z estetyki
Typy lekcji poprawione, studia polonistyka
KOLONIA KARNA- Franz Kafka, studia, polonistyka
Analiza programów, studia polonistyka, dydaktyka
Tworczosc literacka w latach 1822-1830, studia - polonistyka, romantyzm
Kazimierz Wyka !!, Studia - polonistyka, pozytywizm

więcej podobnych podstron