TYMOTEUSZ KARPOWICZ
Krótko o autorze:
Debiutował, jako publicysta w „Prawdzie Wileńskiej”
1948 - „Żywe wymiary”, jego debiut poetycki
1957 - tomik „Gorzkie źródła”
1958 - „Kamienna muzyka”, dominują tutaj zagadnienia polityczne, społeczne; podejmuje ocenę minionego okresu
lata 60 - sięgał do tematyki filozoficzno-kulturowej
1973 - obrona pracy doktorskiej „Poezja niemożliwa. Model Leśmianowskiej wyobraźni”
1999 - „Słoje nadrzewne” - zebrane z wielu lat fragmenty poetyckie i drobne utwory o charakterze lingwistycznym
Krótka charakterystyka twórczości:
Budzi poczucie skomplikowania i wielowątkowości
Stosował tzw. „przestrzenną metaforę”
Powiązanie z poezją modernistyczną
Nycz odnajduje w jego poezji ironię
Oscylował między dwoma kierunkami: awangardą, będącą źródłem inspiracji dla poety oraz poezją lingwistyczną - wskazując na poetę, jako źródło inspiracji
Przekształcał język naturalny, nadawał mu nowe znaczenia
Eksperymentował z leksyką i semantyką
Lingwistyka Karpowicza oparta jest nie tylko na słowie i warstwie komunikatu, ale na rzeczy, którą komunikat chce dosłownie przekazać odbiorcy
Karpowicz to nie tylko język i materia komunikatu, ale także żywe próby stworzenia światopoglądu dialogującego tak z tradycją kultury, jak i problematyka filozoficzną
Wiersze:
Karpowicz zajmował się w swej pierwszej fazie twórczości wręcz formalnym, poetycko językoznawczym badaniem archeologii języka […], a później […] język ukonkretniony […], język odsłonięty, bezwstydnie nagi, „obłocony”, ten dół wykopaliskowy i ofiarny zarazem, w którym popiskuje potoczne znaczenie - jest u Karpowicza jednym z głównych sposobów „obciążania” wypowiedzi nadmiarem znaczeń, zawijania jej przezroczystej w język potocznym powierzchni w rzecz, w rzecz poetycką wypełnioną materią metafory.
Rozkład jazdy - wiersz po raz pierwszy umieszczony w tomie zatytułowanym W imię znaczenia (1962), zaliczany do pierwszej fazy twórczości. Janusz Sławiński przekonywał, iż tom ten „to śledztwa wytaczane słowom i ich frazeologicznym ugrupowaniom”
Edward Balcerzan w lingwizmie Karpowicza dopatrywał się (w 1988 r.) gry na konstrukcjach frazeologicznych i dowodził, że Karpowicz: […] stawia znak równości między „językiem” a „językiem potocznym”. Słowo potoczne z reguły interesuje go jako znak niesamodzielny, uwikłany w stałe związki z innymi słowami, zdeterminowany i zniewolony wciąż tym samym sąsiedztwem, tymi samymi asocjacjami, a w rezultacie - stereotypowymi ocenami ludzi i zdarzeń
Piotr Kuncewicz - podkreślając hermetyzm poetyckiego przesłania Karpowicza - pisał w 1993 r.: […] nie wszyscy są pewni, czy nie została tutaj przekroczona granica, dzieląca poezję od igraszki, gry czysto intelektualnej, czy rzeczywiście autor ma prawo przemawiać „w imię znaczenia”, czy raczej „w imię rozpadu znaczenia”.
Rozkład jazdy jest słynnym i efektownym poetyckim konstruktem (manifestem) prezentującym „rozpad znaczenia”.
Nasycenie tekstu Karpowicza elementami „potoczności” jest bardzo wyraźne. Codzienna, potoczna rozmowa, „[…] w której rozmówcy komunikują sobie wzajemnie swe myśli, życzenia, uczucia bez specjalnej dbałości o ścisłość sformułowań, z dużą swobodą w operowaniu wyrazami zdradzającymi ich emocje […]”
Sposób mówienia staje się elementem mowy poetyckiej, tym bardziej wart jest
uwagi. Aleksandra Okopień-Sławińska zauważa, i u poety następuje przesunięcie zainteresowań: […] z tego wszystkiego, co nazywa się światem, na elementarny środek jego poznania i opisu: na język. Pozostając narzędziem, staje się on przedmiotem poetyckiej dociekliwości. […] Tekst ma mówić sam o sobie i sam na sobie ma sprawdzać własne możliwości i granice. Powstaje w ten sposób niezwykła poezja obrazów językowych będąca czymś zupełnie odmiennym od refleksji nad zjawiskami językowymi
Stanisław Burkot - przywołując tom W imię znaczenia - pisał: Tymoteusz Karpowicz […] swój teren eksploracji widzi […] w stałym sprawdzaniu nośności i możliwości znaków językowych. […] badanie i sprawdzanie relacji między „słowem” i „znaczeniem” jest nadrzędną, jednoznaczną formułą w całej jego twórczości.
Gramatyka przez sen:
W przytoczonych wersach widać działanie lingwistyki przejętej przez radykalną wyobraźnię poety. „Gramatyka wyłamana z palców”, „przedzieranie się przez przecinki”, „głowa porządnie złożona” - to wyzwania rzucone oporowi materii języka oraz manifestacja samoświadomości poety, który zmaganie się z abstrakcyjnym bytem traktuje jako dotkliwe, cielesne (dosłownie!) doświadczenie.
Końcowe wersy fragmentu to także wyrafinowana gra z wyobraźnią czytelnika. „Szkoła” służy tutaj jako metafora walki, która poeta prowadzi w języku. Anarchizm i asystemowość nie są jednak tutaj bezwzględne - zanurzone bowiem w tradycji, choćby poprzez jej negację (przeciwstawienie poezji jako „rozdzielczej mowy” wobec mitu poezji, jako „mowy wiązanej”).
Historia przed płotem:
Pozornie zwykły i konwencjonalny (poprzez obecność przysłów i mądrości ludowych) pejzaż, w jaki wkomponowuje tekst poeta, rozerwany na strzępy (i zbudowany następnie na nowo) poprzez ruch semantyczny kalamburu. Kogut np. na Rusi będący wróżbą pogody (gdy kogut pieje, to deszcz leje), tutaj odkleja się od swojego komunikacyjnego przeznaczenia, a w grze słownej ujawnia jako przedmiot semantycznej żonglerki.
Nowe znaczenia nie są jednak tak niewinne, jak to na ogół bywa przy tradycyjnym komponowaniu metafory. Tu poeta zaangażowany w lokalizację słowa w systemie komunikacji kulturowej, społecznej itd. Szuka takich połączeń, które z jednej strony poddają w wątpliwość arbitralność przysłowia, a z drugiej nieustannie odsyłają do skojarzeń, które mogą być twórcze w poezji ale kłopotliwe we właściwym rozpoznaniu rzeczywistości.
W jakiejś mądrej książce to wyczytałam