„(...) miłość bliźniego jest drogą, którą trzeba iść, aby dotrzeć do Boga oraz by objawić Jego obecność nawet w naszym świecie, tak bardzo rozproszonym i obojętnym.” (Jan Paweł II 1999)
Zaczynając od siebie
Idealny świat?
Miłujcie waszych nieprzyjaciół. Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą. Módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie dziećmi Najwyższego. Powtórzyłem niektóre z reguł, które sformułował Jezus. Czy to On je wymyślił? Nie. Niejeden ze starożytnych mędrców dawał podobne wskazania i rady. Niejeden filozof czy rabin takiej postawy uczył. Nie odpłacać złem za zło, bo sprawiedliwość nie na tym polega. Sprawiedliwość to ład dobra. Sprawiedliwość to harmonia potrzeb i możliwości. Sprawiedliwość to porządek ogarniający całą przestrzeń życia. Sprawiedliwość to poszanowanie hierarchii wartości w życiu osobistym i społecznym.
Powinienem czynić dobrze, pomagając innym. Przecież oni kiedyś też pomogą. Jeśli trzeba wesprzeć kogoś pożyczką, to chętnie - ja też kiedyś będę potrzebował. Modlić się za wszystkich i wszystkim okazać serce. Jednym słowem - raj na ziemi. Chcielibyśmy znaleźć się w takim świecie. Chcielibyśmy taki świat zostawić naszym dzieciom. My? To znaczy kto? Chyba wszyscy ludzie wszystkich czasów. Dlatego Jezus przypominając czym jest sprawiedliwość, demaskując zło kryjące się w pozornie sprawiedliwej zasadzie „oko za oko, ząb za ząb”, zyskiwał tylu zwolenników. On przypominał zasady płynące z głębi ludzkich serc. Potrzebne jak przestrzeń i światło, jak chleb i woda. Te zasady stanowią o naszym człowieczeństwie. Filozofowie nazywają te reguły, i wiele innych, prawem naturalnym. Nie człowiek je wymyślił. One są z Boga.
Brutalny świat
Jezus mówi: Miłujcie waszych nieprzyjaciół. Zatem - są wokół nas nieprzyjaciele? Są. Mówi dalej: Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą. Są więc w naszym otoczeniu ludzie ogarnięci nienawiścią? Dobrze wiemy, że są. Jezus mówi także: Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Nie brakuje więc tych, którzy przemocy używają? Nie brakuje, każdy tego doświadczył. Istotne prawidła ludzkiej natury przypomniane przez Jezusa nabierają dramatycznej wymowy wtedy, gdy wokoło nas nasila się niegodziwość, zło i grzech. Nie potrafimy stworzyć ani wokół siebie, ani w sobie świata idealnego. Doświadczamy za to brutalności świata. Ludzkiego świata, którego cząstką jesteśmy i który - trzeba o tym pamiętać - sami współtworzymy. Bo to nie inni są niegodziwi, źli i grzeszni. To każdy z nas potrafi nienawidzić, każdy z nas potrafi uderzyć, każdy z nas potrafi przymuszać, każdy z nas potrafi innym zabierać - czy to własność, czy dobre imię. Doznajemy zła, sami też je pomnażamy.
Pierwsze dzisiejsze czytanie przyniosło opowieść sprzed prawie trzech tysięcy lat. Król Dawid miał sposobność, i to nie raz, pozbyć się prześladującego go króla Saula. Nie wykorzystał okazji. Pan nagradza człowieka za sprawiedliwość i wierność - powiedział, wyjaśniając swoją postawę. A jakiś czas później dopuścił się zbrodni. Posłał na pewną śmierć swego oficera dlatego, by zatuszować grzech cudzołóstwa, w który on, król, wciągnął żonę owego wojownika. Podła, przyziemna sprawa. Taki jest obraz człowieka - raz potrafi być wierny najwyższym i trudnym zasadom, innym razem nie stać go na poszanowanie najprostszych reguł sprawiedliwości.
Uczniowie Jezusa wsłuchani w jego słowa, widzieli oczyma wyobraźni ów brutalny świat, wiedzieli, że sami do niego należą, czuli też na swoim grzbiecie wszystkie ciosy zła, jakich doznali. Słowa Jezusa - proste, niezwykle proste - przekonywały ich, że trzeba ten ludzki świat zmienić. Słuchając, rozumieli, że trzeba zacząć od siebie.
Realizm chrześcijanina
Doskonale wiedzieli, że to nie w nich drzemie najgorsze zło. Wiedzieli, jak wyglądają twierdze kolejnych Herodów. Wiedzieli, jak nieludzcy bywają rzymscy namiestnicy. Wiedzieli jak potrafią być okrutni ludzie arcykapłanów. Wiedzieli, jak umieją oszukiwać biedaków poborcy podatkowi. Dużo wiedzieli na temat niesprawiedliwości. Także własnej, okrutnej, przyziemnej, wstrętnej niesprawiedliwości. My też to wiemy. Wiemy, że nie potrafimy wszystkich wokoło darzyć ciepłymi uczuciami. Wiemy, że to nawet niemożliwe. Ale czy nie możemy być gotowi do pomocy, gdy będzie trzeba? I czy nie powinniśmy modlitwą przygotowywać siebie na taką chwilę? Nie tylko siebie, modlitwą można i trzeba przygotować niechętnych nam ludzi, by potrafili okazaną im pomoc przyjąć.
Chrześcijański realizm nie polega na usiłowaniach budowania raju na ziemi. Jedną z prawd naszej wiary jest przekonanie o grzechu pierworodnym. Katechizm określa tę prawdę jako istotną (KKK 388). Tę katastrofę człowieka wiążemy z pierwszymi ludźmi, którym biblia daje imiona Adama i Ewy. „Na skutek grzechu pierworodnego natura ludzka została osłabiona w swoich władzach, poddana niewiedzy, cierpieniu i panowaniu śmierci; jest ona skłonna do grzechu” (KKK 418). Mylą się więc ci, którzy usiłują odbudować raj na ziemi. Możemy jednak budować w sobie i wokół siebie gotowość pełnienia dobra i przyjmowania dobra. Możemy oczyszczać siebie z zaciekłości, gniewu, chęci odwetu i zemsty. Świadomi zaś słabości ludzkich sił, powinniśmy szukać mocy w Bogu. Dlatego Jezus nakazuje: Módlcie się za tych, którzy was oczerniają czy prześladują (por. Mt 5,44).
Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, drugi Człowiek - z nieba - pisze apostoł Paweł. Podobni jesteśmy w grzechu do owego ziemskiego, czyli do Adama. Jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz człowieka niebieskiego - czyli Jezusa. Nie zmienimy świata na lepszy sami. Tylko z Jezusem, z Jego ewangelią i umocnieni Jego łaską. Zawsze zaczynając od siebie.